Król Lew PBF
Wodopój - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Sawanna (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=39)
+--- Wątek: Wodopój (/showthread.php?tid=1695)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49


RE: Wodopój - Vari - 25-10-2016

Zaraz po opuszczeniu Lwiej Skały na której nie zamierzała zostać ani chwili dłużej płacząca lwica poruszając się wzdłuż granicy z Mglistym Brzaskiem kierowała się powoli w stronę wodopoju. Uważała, że tam będzie mogła zaznać spokoju i nieco wypocząć po tym co się ostatnimi czasami działo w jej życiu.
Widząc zbiornik w zasięgu wody przyśpieszyła i pognało ile miała sił w nogach. Nie oglądała się w tył, bo po co? To nie miało sensu, zresztą była niemal pewna, że nie przypadła do gustu lwom więc nie widziała nawet możliwości aby ci za nią podążyli. Cały czas myślała nad tym czy postąpiła prawidłowo i obwiniała się o to wszystko co miało miejsce na masywie skalnym. Przecież nie tego jej uczyła matka, nie tego... Jak ona śmiała się tak zachować? Jak? Sama nie była tego pewna i umierała z żałości.
Zatrzymała się przy brzegu wody i powoli schyliła łeb, aby napić się orzeźwiającego napoju i otrzeźwić umysł. Cały czas obserwowała przenikliwie lustro wody i była w gotowości w razie zagrożenia z niej uniknąć ataku i zwiać w trawę. Ogonem delikatnie muskała ziemię za sobą, a gdy już się napiła weszła w płytkie miejsce wodopoju i zanurzyła się tam, aby obmyć sierść i ochłodzić ciało. W końcu słońce prażyło co nie miara i dawało się naprawdę porządnie we znaki zwłaszcza ciemniej ubarwionym zwierzętom do których Vari należała. Nie uważała tego specjalnie za jakąś wadę, lecz zastanawiała się dlaczego to jej rodzice przekazali jej takie, a nie inne geny. Inn jest jasno kremowa i na pewno nie ma aż takich problemów z upałami jakie ma brązowa.
Po kąpieli lwica natychmiast wyszła z wody i otrzepała się z pozostałych na jej ciele kropel. Wiedziała, że wyschnie dość szybko, w końcu było naprawdę gorąco a słońce świeciło w pełni. Przeciągnęła się i wydała przy tym niski pomruk sygnalizujący iż jej dobrze. Niemal zapomniała o tym co powiedział Azim, lecz nadal nie do końca. Była nieco tym przygnębiona i sfrustrowana. Aczkolwiek nie zamierzała stale o tym myśleć i się obwiniać, bo to nie wnosiło nic nowego do jej życia, a jedynie hamowało rozwój dalszych wydarzeń.
Nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić rozejrzała się uważnie po okolicy. Jej zielone ślepia spoczęły na kilku głazach znajdujących się koło całkiem sporych krzewów. Vari postanowiła się tam przejść, mimo iż znajdowały się po drugiej stronie zbiornika wodnego. Obeszła go w niespełna dziesięć minut i znalazła się na wyznaczonym sobie miejscu. Napięła mocno mięśnie i naprężyła kończyny, by wybić się nimi jak najmocniej potrafiła i wskoczyć na najwyższy z głazów. Przy okazji też zaznaczyła swoją wonią roślinę rosnącą obok.
Oczywiście bez najmniejszego trudu zamierzony skok się udał, a zielonooka znalazła się na skale. Potrząsnęła lekko łebkiem i kichnęła. To wszystko przez te tumany kurzu... Wyjaśniła sama sobie w myślach. Rozłożyła łapy przed siebie by zaraz potem ułożyć na nich swoją głowę. Nastroszyła uszy słysząc jakiś hałas i wciągnęła powietrze nosem, aby wyłapać jakiś zapach niestety bez powodzenia. Postanowiła więc najzwyczajniej w świecie olać tę sprawę i zająć się relaksem na ciepłej skałce. Tak odprężona była po raz pierwszy od dawien dawna. Nic tylko się stale zamartwiała i zajmowała bzdetami niegodnymi żadnej najmniejszej uwagi. Od dzisiaj przestanie zachowywać się w ten sposób i skupi na dobrze stada, innych jego członków i przede wszystkim na własnym dobrze. W końcu ma już na karku pięć lat, a za nie tak długo pyknie jej kolejny rok, a ona nadal jest zupełnie sama i niespełniona w żaden sposób. Nie osiedliła się na stałe, nie zagrzała nigdzie miejsca na dłużej niż chwilę. Nie posiada własnego domu, legowiska. Nie założyła własnej rodziny, nie doczekała się póki co małych szkrabów... W każdym razie leżała wyciągnięta na głazie i grzała się w promieniach słońca, aby wysuszyć sobie mokrą od wody po kąpieli sierść. Co jakiś czas otwierała oczy i nasłuchiwała czujniej byleby nie dać się zaskoczyć jakiemuś zwierzowi.


RE: Wodopój - Haki - 26-10-2016

Fakt że Haki zdążył już poznać woń lwicy,nie uchronił go przed kilkukrotnym pomyleniem drogi.Mało kto byłby w stanie zgubić się podczas schodzenia z Lwiej Skały,lecz zielonooki dokonał tego niebywałego czynu.Po pełnych frustracji i klnięcia w myślach chwilach,lew w końcu obrał właściwy kierunek.Przez cały czas zastanawiał się,czy aby dobrze zrobił zostawiając Azima samego z tamtym lwem.Co prawda Tirune nie wyglądał mu na zbrodniarza,jednak  pozory potrafią mylić.No i jeszcze to słońce.Cholera,im szybciej odszukam Vari tym lepiej.
Rozglądając się w poszukiwaniu brązowej,jego wzrok natrafił na wodopój.Lwa,trochę zdziwił fakt,że przy brzegu nie ma żadnych zwierząt,jednak ani troche go to nie martwiło,co więcej w umyśle Hakiego pojawił się pewien pomysł.Skierował ciałow stronę zbiornika wodnego,po czym zaczął biec.Kiedy rozpędzony znalazł się na brzegu,z całych sił wybił się przed siebie,by po chwili z głośnym pluskiem uderzyć w wodę.Haki zaczął sie śmiać,nie pamiętał kiedy ostatni raz tak dobrze się bawił.Ostatnie tygodnie upłynełu mu na ucieczce a od jakiegoś czasu opiekował się Azimem.Zwyczajnie nie miał czasu,nawet na chwilę relaksu.Kiedy opuścił łeb by napić się wody,jego wzrok natrafił na znajomy mu kształt.Vari!-pomyślał uradowany.Chociaż zaraz,ona próbowała sobie odpocząć,a on od jakiegoś czasu całkiem nieźle hałsował.
Za każdym razem to samo...
-Cześć-rzucił lekko onieśmielony i skierował się w strone brzeg.
-Wszystko w porządku?-zapytał z lekką troską w głosie,po czym ruszył w kierunku skał na których odpoczywała brązowa.Oczywiście,że wszystko było w porządku,jednak Haki nie miał teraz pomysłu na nic oryginalniejszego.


RE: Wodopój - Vari - 26-10-2016

Cóż drzemka trwała jeszcze jakieś pięć minut, dlaczego? Otóż przerwał ją głośny plusk i śmiech. Lwica przebudziła się zaniepokojona i leniwie otworzyła swoje zielonkawe ślepia. Ziewnęła cicho, szczerząc swoje śnieżnobiałe kły. Po chwili rozejrzała się zdezorientowana dookoła. Nic nie dostrzegła, a jedynie słyszała jakieś głosy. Ktoś szedł w jej kierunku. Obróciła łeb, który miała wcześniej oparty na łapach w stronę źródła hałasu. W mgnieniu oka dostrzegła znajomą postać, którą okazał się być poznany wcześniej na Lwiej Skale- Haki. Zaskoczenie nie było małe. Przecież nie przypadli sobie do gustu i nie zaczęli najlepiej, a on podążył jej śladem. Tylko po co?
Nie za bardzo kwapiło jej się do podnoszenia z głazu. Leżała więc na nim nadal ukrywając się dyskretnie przed jego spojrzeniem. Jednak nie zadziałało to na dłuższą metę. Obróciła głowę w jego stronę i ukłoniła się delikatnie w jego kierunku na przywitanie.
- Witaj Haki... -odparła nadal nieco przygnębiona.
Mimo iż nie było jej już aż tak smutno i przykro jak na początku nadal nie czuła się najlepiej i nie potrafiła tego ukryć. No cóż nie jest to łatwym zadaniem gdy malec trafił w czuły punkt serca Vari i poruszył go niczym piorun ziemią. Brązowa nie była obrażona. Po prostu malec pokazał, że jest niczym i, że nie jest im do szczęścia potrzebna, więc po co by miała im bardziej przeszkadzać? Wolała zostawić ich samych i pogodzić się ze swoim losem mimo iż nie należało to do rzeczy łatwych, czy też przyjemnych. Po prostu czuła się źle.
- Tak... -odpowiedziała mu na pytanie delikatnie się uśmiechając i ożywiając spojrzenie, które wisiało aktualnie na sylwetce samca.
- Po co traciłeś czas i zostawiałeś Azima... on ciebie potrzebuje, a ty potrzebujesz go. Nie powinieneś był iść za mną. Po co to zrobiłeś? Chcesz przeprosić? Powiem ci tylko tyle, że nie musisz. To ja zachowałam się niewłaściwie, a malec tylko mnie w tym upewnił. Nie powinnam była tak na ciebie naskakiwać, nie chciałeś źle, nie zrobiłeś nikomu krzywdy. Wiem, że byś nie potrafił... -zmusiła się na przemowę.
Jednocześnie nie ruszała się ze skały, cały czas leżała z rozłożonymi łapami i łbem skierowanym w stronę młodego lwa. Czuła, że powinna do niego zejść i porozmawiać oko w oko, ale obawiała się, że przed nim całkowicie się rozklei, a nie zamierzała wychodzić za słabą w oczach płci przeciwnej. Była dorosłą lwicą, nie powinna ukazywać słabości.


RE: Wodopój - Haki - 27-10-2016

Zielonooki odwzajemnił jej uśmiech i zatrzymał się w odległość kilku kroków od skały na której odpoczywała.Wysłuchał jej do końca,przez  cały czas życzliwie się uśmiechając.Prawda była taka,że Haki nie potrafił długo chować urazy a rozmowa z kimś o innych poglądach zawsze wydawała mu się ciekawsza niż z osobą,która zgadza się z nim na każdym kroku.Mimo że,młodzieniec był wygadany,to z początku miał problem z odpowiedzią.Sam nie był do końca pewien co nim kierowało,gdy podejmował decyzję o odszukaniu Vari.
-Sam do końca nie wiem-odparł nieco zmieszany-ja już po prostu tak mam,że jak widzę czyjeś nieszczęście,to staram się mu zaradzić-kończąc posłał lwicy nieśmiały uśmiech.
-Co do Azima,to zostawiłem go pod opieką Tirune'a,przyda mu się mała lekcja manier.Na dobrą sprawę,to nawet nie znam jego rodziców i nie wiem skąd jest.W prawdzie mówił coś o jakimś stadzie księżyca,ale ja nie mam pojęcie,gdzie się takowe znajduje.-Haki lubił towarzystwo lwiątka,lecz zdawał sobie sprawę,że należy zwrócic go jego rodzicom, a pozatym wcale nie wykluczył wyrawy na zachód.Był gotowy zaryzykować własnym życiem,ale nie cudzym.
-Jest jeszcze jedno,jestem już prawie dorosłym osobnikiem a tak na prawdę nie wiem,czym mógłbym się zajmować,jeżeli kiedyś dołączę do stada.Potrzebuję kogoś  kto pomógłby mi odnaleźć się nowej rzeczywistości,poznać tutejsze zwyczaje i maniery,nabrać trochę obycia.-
-I nie ukrywam...-mówiąc to,na chwilę spuścił wzrok.Przy każdej okazji zielonooki starał się walczyć z wrodzoną nieśmiałością,która swego czasu mocno utrudniała mu kontakt z innymi.I tym razem zamierzał wygrać.
-...że myślałem o tobie-ponownie podniósł wzrok na lwicę a na jego pysku byłsnął szeroki uśmiech.
-Znasz te ziemi lepiej odemnie,posiadasz doświadczenie życiowe,którego mnie brakuje i co najważniejsze...-urwał w obawie,że jego słowa zostaną odebrane jeko próba taniego flirtu.A trudno moje intencje są czyste.
-...w gruncie rzeczy jesteś miła.No może czasem stajesz się trochę nerwowa,ale i tak daleko Ci do mojego ojca.-zażartował.Haki cały czas miał w pamięci obraz tamtego nieszczęsnego lwa,który odważył się powiedzieć staremu Tibowi,że ten kiedyś miał lepszy brzuch.


RE: Wodopój - Vasanti Vei - 28-10-2016

Jeśli lwy liczyły na chwilę spokoju, to, niestety, w tym momencie musiały poczuć ogromne rozczarowanie. Do ich towarzystwa ni stąd, ni zowąd, dołączyła powszechnie znana w tych stronach ruda lwica. Z uwagi na zajmowanie się "nastoletnimi" już dziećmi, z naciskiem na przygotowywanego do roli władcy Setkara, teraz z rzadka patrolowała swoje tereny. Ostatnio jednak do tego wracała, zwłaszcza że i jej uszkodzona w walce z pewnym lampartem łapa zdążyła już odzyskać pełną sprawność.
Skierowała się właśnie tutaj, bo jej uwadze nie umknął obcy zapach. Lwi zapach. Nie minęło wiele czasu, jak odnalazła, jak się okazało, dwójkę kotowatych. Sama tez nie kryła się ze swoją obecnością, wszakże była u siebie. Przystanęła w dość bliskiej odległości.
- Deme, Vari - zwróciła się wpierw do znanej, choć dawno niewidzianej lwicy.
Brzmiała wtenczas całkiem uprzejmie. Nieco mniej przychylnym spojrzenie potraktowała obcego samca, ku któremu to rzekła tonem, od którego zionął lekki, acz wyczuwalny chłód:
- I z kim jeszcze mam przyjemność?
Zlustrowała go od stóp do głów, jak to miała w zwyczaju. Usiadła, w milczeniu oczekując na rychłą odpowiedź.

// PS Vari powinna mieć teraz 5,5 roku, ona jest dokładnie w wieku Vei. :) //


RE: Wodopój - Vari - 28-10-2016

Cały czas niezmiennie leżała i odpoczywała na swoim głazie. Przyglądała się jedynie z góry Hakiemu i uważnie go słuchała, jednocześnie bacznie pilnowała okolicy.
- Wszystko rozumiem, ale... -przerwała na chwilę nie do końca wiedząc co powiedzieć dalej. Potrząsnęła delikatnie łbem mrucząc przy tym głośniej niż wcześniej.
- Tereny tych księżycowych wyznawców mieszczą się na wschód stąd. Lwia Ziemia i Srebrny Księżyc zawarły pakt o nieagresji i stosunkowej, wzajemnej tolerancji na swoich terenach, oczywiście bez przesady. -wytłumaczyła mu ten jakże istotny fakt, uśmiechając się bez przerwy w delikatny sposób.
Wraz z następnymi słowami Vari wstała i rozciągnęła mięśnie. Ziewnęła cicho i wyszczerzyła zęby, patrząc gdzieś przed siebie. Następnie obróciła się w stronę samca i spokojnie zeskoczyła ze skały. W końcu nie przystało jej tak siedzieć z dala od rozmówcy. Śmiało podeszła bliżej do lwa i wlepiła swój wzrok w jego oczy. Nie zamierzała go onieśmielić, lecz taka już była. Jeśli z kimś rozmawia patrzy mu w oczy. Z tego też powodu przestała obserwować otoczenie i skupiła się jedynie na nim.
- Nie wiem czy byłabym dobrą nauczycielką, poza tym dawno mnie tu nie było i dużo mogło się tu pozmieniać, a ja mogę nawet nie mieć o tym zielonego pojęcia. -odparła zgodnie z prawdą.
Gdy jasnobrązowy zaczął się nad czymś wahać zielonooka zaniepokoiła się nieco i zrobiła krok w tył. Nie spodziewała się nawet przez moment takiego wyznania. Mimo wszystko uśmiechnęła się jeszcze cieplej i zaraz po sekundzie znów przybliżyła się do towarzysza. Nie chciała aby czuł się odtrącony, czy odepchnięty. Nie żyła na tej ziemi krótko więc dobrze wiedziała jakie intencje miał Haki i o co mu chodziło. Być może zauroczył się w niej, ale czy to możliwe, aby młodszemu przypadła do gustu o wiele starsza lwica? Cóż podobno dla kochających się nie ma czegoś takiego jak bariera wiekowa, lecz Vari też tak właściwie nie wiedziała już co czuje w stosunku do niego. Nie była pewna swoich uczuć, w końcu spotkali się dopiero drugi raz. Ona zdecydowanie potrzebuje jeszcze trochę czasu, aby stwierdzić czy coś z tego będzie.
- Ty również jesteś...
Tak przerwała. Dlaczego? Otóż z transu wyrwał ją znajomy głos. Czyżby to była Inn? Zdecydowanie nie. Może i nie słyszały się długo i nie do końca mogą kojarzyć się po głosie, to jednak ta panna była zupełnie kimś innym. Brązowa obróciła się w stronę przybyłej i odsunęła od Hakiego na kilka kroków. Poczuła się niezręcznie, ale miała nadzieję, że z tego wybrnie i nie da po sobie nic poznać.
Vari było dane ujrzeć samą królową Lwiej Ziemi, której właściwie poszukiwała już od ładnych kilku dni. Ukłoniła się jej nisko i posłała przyjacielski uśmiech. Coś jednak w samej Vasanti było dla niej dziwne. Była ranna?
- Deme królowo. -rzekła nieco poddenerwowana i wybita z rytmu.
Jeszcze raz zmierzyła rudą uważnie wzrokiem. Ogonem, a właściwie jego końcówką nerwowo machała na boki, nie wiedziała do końca jak powinna się zachować po tak długiej i nieusprawiedliwionej nieobecności. W dodatku nie pierwszej, a drugiej. Szczerze obawiała się wygnania lub jakiejś kary.
- Wybacz mi moją nieobecność... odeszłam, bo znowu wróciły wspomnienia o Ray'u. Musiałam odejść i wszystko sobie w głowie poukładać, nie mogłam zostać na terenach stada i męczyć wszystkich dookoła swoim złym nastrojem. Nie wypadało mi się tak zachować. - zaczęła się powoli spowiadać - Teraz wróciłam i już nigdy nie odejdę. Chyba, że z innych powodów. Jestem do twojej dyspozycji... -skończyła mówiąc już nieco ciszej. Nie miała pojęcia co więcej mogłaby powiedzieć więc najzwyczajniej czekała na jakiś ruch ze strony Vei lub Hakiego.


// już zmieniłam c; widocznie nie dostrzegłam timeskipa


RE: Wodopój - Tirune - 28-10-2016

Tirune wraz z Azimem na grzbiecie po chwili biegu dotarli nad wodopój.  Z odległości Tirune dostrzegł trójkę lwów,  więc dość szybko okrążył wodopój. Gdy był już bliżej dostrzegł że trzecim Lwem była królowa Vasanti.
-Deme Królowo
Powiedział z powagą, jednocześnie kłaniając się łbem. Tirune podczas nieobecności w stadzie dość mocno się zmienił.  Jego grzywa obecnie była bardziej rozrośnięta,  oraz zamiast opadać na pysk lwa, sterczala do góry.  Poza tym Tirune dorobił się kilku dodatkowych blizn,  na oku, grzbiecie i zadzie.  Wreszcie poszukiwania królowej się zakończyły i to kompletnym przypadkiem. Pozostało wyjaśnić nieobecność i liczyć że zostanie mu to wybaczone.
-Pragnę przeprosić za moją roczną nieobecność na terenach stada,  lecz miałem ku temu powód, o którym oczywiście mogę opowiedzieć o ile sobie tego życzysz Królowo.
Mówił dość pewnym i spokojnym głosem. Wiedział że do królowej musi mieć szacunek, nawet jeśli nie było go w stadzie przez długi okres czasu.


RE: Wodopój - Azim - 28-10-2016

Azimowi spodobała się wycieczka na grzbiecie czarnogrzywego, czuł powiew wiatru, który rozwiewał mu futerko i chłodził przyjemnie ciało. Tak jak kazał mu Tirune trzymał się go mocno, tak więc, mimo że lew biegł, lewek bez problemu usiedział na jego grzbiecie. Gdy mały dowiedział się że obca dla niego lwica jest królową, nie mógł się powstrzymać by nie powychylać się za puszystej grzywy Tirune, był mały więc nie wiele mógł zobaczyć. Zaciekawiony miał otwarty pyszczek, który po chwili zamknął z lekka zirytowany. Już nie trzymał się zbyt mocno, pazurki też już schował. Niezwykle ciekaw królowej, wychylił się troszkę za bardzo w bok, by utrzymać równowagę i w rezultacie zleciał na ziemie, lądując na pupie, co wyglądało dosyć komicznie. Samczyk jęknął cicho z bólu, choć bardziej się zawstydził, aż na jego skórę wstąpiły rumieńce. Przecież nie tak chciał powitać samą królową. Jak dobrze mieć czasami sierść, która potrafi zakryć wstydliwe rumieńce, a której akurat w upałach chciałoby się pozbyć.


RE: Wodopój - Haki - 28-10-2016

Kiedy lwica zbliżyła się w jego stronę,zielonooki w ostatniej chwili powstrzymał się przed odruchowym odskokiem w tył.Fakt,zachowanie lwicy trochę go speszyło jednak zwalczył w sobie chęć spuszczenia wzroku.Cóż ,w sumie to wspominała coś o swojej nieobecność na Lwiej Ziemi,więc rzeczywiście jego prośba mogła być chybiona.Przynajmniej dowiedział się czegoś o stadzie Azima.
Kiedy lwica postąpiła krok w tył,Haki już zaczął przeklinać swoje słowa,gdy tamta z powrotem przybliżyła się.Co więcej się uśmiechnęła i bynajmniej nie był to uśmiech politowania.Z początku zielonooki liczył,że uda mu się zaprzyjaźnić z Vari.Zdobywanie nowych przyjaciół w każdym możliwym miejscu było jego ulubioną strategią.Jednak wraz z gestem lwicy tamten poczuł coś dziwnego.Nie był do końca pewien,czy to niestrawności będące skutkiem wcinania robali czy może…
-Odpuść sobie,ona jest od Ciebie dużo starsza a poza tym ledwie się znacie-głos rozsądku,delikatnie wyhamował jego zapędy.
Kiedy lwica zaczęła mówić,Haki poczuł na grzbiecie dziwny dreszcz.Bał się jej następnych słów,lecz z drugiej strony był okropnie ciekaw,co powie Vari.Brązowej na tyle udało się zaabsorbować jego uwagę,że nie dostrzegł zbliżającej się królowej.
Kiedy jego uszu dobiegł obcy głos,zielonooki omal nie podskoczył w miejscu.Momentalnie obrócił się w stronę nowej rozmówczyni.Królowo?W sumie to właśnie jej szukał,jednak liczył że spotkają się w nieco innej sytuacji.Czas przez który Vari przemawiała,Haki wykorzystał do ogarnięcia się.Wyprostował się,starając zaprezentować swoją osobę z jak najlepszej strony.
-Deme wasza wysokość-odparł pełnym szacunku głosem i ukłonił się nisko.
-Nazywam się Haki.Przybyłem na Lwią Ziemię w poszukiwaniu swojej rodziny-przemówił ze spokojem,jednak to co czuł w środku ciężko nazwać spokojem.
Gdy po chwili na miejsce przybyli Tirune wraz z Azimem,na Hakiego spłyną dziwny spokój.Z delikatnym uśmiechem na pysku,skinął w stronę dwójki.No to teraz są już wszyscy.


RE: Wodopój - Vasanti Vei - 28-10-2016

Rudej nie spodobało się jedno z ostatnich zdań wypowiedzianych przez Vari. Już miała jej powiedzieć, co sądzi o tych "innych powodach", kiedy to zaczęło się tu robić coraz bardziej tłoczno... Nie, lepiej będzie, gdy przy tak licznym towarzystwie będzie się powstrzymywać od rzucania zbyt ostrymi słowami.
- Rozumiem. Na przyszłość radzę ci jednak nie znikać tak nagle. Zawsze możesz wcześniej porozmawiać z kimś z nas o swoich problemach, a an pewno postaramy ci się pomóc - odpowiedziała, póki co wciąż opanowana.
Następnie przeniosła wzrok na brązowego samca.
- Witaj, Haki. Ja jestem Vasanti Vei, królowa tych ziem. Jeśli zechciałbyś wyjawić więcej szczegółów, to może zdołałabym ci pomóc. - Uśmiechała się, choć w jej wykonaniu gest ten był niemal całkowicie pozbawiony radości.
Rychło jej uwaga znów musiała skupić się na kimś innym. Wysłuchała Tirune, acz więcej jej spojrzeń padało na lwiątko. W ogóle nie było podobne do tegoż lwa, ale kto wie...?
- Deme. Jeśli powodem twojej nieobecności jest ten uroczy malec, to jestem skłonna wybaczyć - odparła, a tym razem jej oblicze rzeczywiście się rozjaśniło.
Jej własne dzieci już weszły w wiek dojrzewania (brr!), dzieci Ayumi również powoli dorastały, a takiego stosunkowo niewyrośniętego lwiątka dawno nie miała okazji spotkać. Nie zważając na to, że mogłoby to wyglądać nieco komicznie, władczyni nachyliła się nad najwyraźniej speszonym szkrabem.
- Cześć, młody drapieżniku - przywitała go całkiem miłym głosem. - Widzę, że dobry środek transportu sobie znalazłeś.


RE: Wodopój - Falaris - 29-10-2016

Falaris przyszedł nad wodopój aby zaspokoił pragnienie. Po drodze zobaczył grupkę osób przez co zmienił nieco kierunek i zaczął ku niej iść. Tam dostrzegł królową z czego był bardzo zadowolony, bo szukał kogoś z władców ostatnio.
- Deme. - przywitał się ze wszystkimi, patrząc na każdego krótko i skupił się na królowej. - Witaj królowo, jeśli miałabyś chwilę chciałbym zamienić z tobą słowo. - oznajmił jej, a na jego pysku pojawił się lekki uśmiech. Lew usiadł, cierpliwie czekając. Jeśli królowa miała jakieś inne i to bardziej pilne sprawy, on był cierpliwy, mógł poczekać.


RE: Wodopój - Vari - 29-10-2016

Cóż mogła spodziewać się, że Vasanti nie będzie nie wiadomo jak bardzo szczęśliwa po jej powrocie. Bywa. W dodatku cieszyła się, że nie była z Vai sam na sam, bo gdyby tak było zapewne oberwałoby się jej o wiele bardziej, ale cóż... nie była sama.
- Dobrze... zapamiętam. -przytaknęła też ruchem głowy.
Całe szczęście w porę przybył tu również Tirune i Azim. Teraz na pewno wszystko ujdzie Vari na sucho. Spojrzała neutralnie na lwiątko i westchnęła widząc, że ten spada z grzbietu dorosłego lwa. Nie ukrywała niczego, bo nic nie czuła. Złość i smutek co do brzdąca minęły już podczas podróży w te miejsce, więc nie ma się tu zbytnio czym przejmować.
Rudą widocznie oczarowało małe lwiatko, które wcale takie urocze jak by się wydawało nie jest. Pokazało swoje prawdziwe oblicze na skale i tyle już brązowej wystarczy. No w dodatku władczyni chyba wzięła go za syna Tirune. Może być zabawnie! Pomyślała i uśmiechnęła się szerzej. Ciekawa była tego jak samiec wybrnie z tej sytuacji, o ile w ogóle będzie próbował to zrobić.
Moment później na horyzoncie pojawił się jeszcze jeden lew. Wyglądał na starszego wiekiem, doświadczonego przez życie, silnego i zaradnego kawalera. Jego sierść błyszcząca w słońcu rzuciła się zielonookiej w oczy i przykuła jej uwagę. Poza tym dawno nie widziała i nie była na tak licznym spotkaniu członków stada z obcymi. Być może więcej taka sytuacja się im nie przytrafi, więc warto nawiązać z każdym jak najlepsze relacje.
- Deme -rzuciła w stronę przybyłego i uśmiechnęła się do niego nieśmiało.
Czyli należy do stada. Vari zapamiętała jego zapach i wygląd. Trochę głupio było jej, że nie kojarzy lub też w ogóle nie zna właściwe co drugiego członka stada, ale czego to mogła się spodziewać. Ciągle znikała i za każdym razem na coraz to dłuższy okres czasu.
Ciekawiło ją jak zmieniły się Ayumi i jej dzieci, Maru, Inn... ale jak na nieszczęście nie spotkała póki co ani jednego z nich. Bała się i martwiła zwłaszcza o Inn. Interesowała się tym, czy siostra dalej tutaj jest, czy żyje i jak się miewa.


RE: Wodopój - Tirune - 29-10-2016

Vasanti przyjęła go o dziwo bardzo łagodnie, ale zaraz zrozumiał niejasność która tu zaszła.
-Ne, nie, ja temu małemu jedynie dałem małą lekcję życia, wcześniej był z Hakim, ale rozdzieliliśmy się z pewnych powodów, swoją drogą, Azim, nie masz czegoś do powiedzenia dla Vari?
Spytał unosząc brew, ale wrócił wzrokiem do królowej.
-Moja nieobecność miała nieco inny powód, już tłumaczę. Około rok temu, gdy robiłem mały obchód granic natknąłem się na zapach mojego starego, koczowniczego stada w którym się urodziłem. Zaniepokoiło mnie że jest tak blisko, bo na ogół kręciło się po ziemiach zachodu. Nie czekając chwili poszedłem za tropem, albowiem był już słaby, gdybym szukał kogoś i prosił o zgodę, zapewne już bym go nie znalazł. Podążyłem za tropem do stada/ Jak się okazało moje stare stado podpadło innemu koczowniczemu stadu, które zajmowało zachodnie tereny. Jako iż w moim rodzinnym stadzie nie było wielu lwów, postanowiłem im pomóc, bo było pewne iż prędzej czy później będą musieli walczyć z wrogiem i tak też się stało. Wpadliśmy w zasadzkę, ale mimo straty kilku naszych, oraz sporej ilości ran wygraliśmy. Sam, jak widać, byłem w nie najlepszym stanie. ponad pół roku zajęło mi wykurowanie się, oraz powrót do formy, tak tez ruszyłem z powrotem na tereny stada i zacząłem szukać Pani, królowo, podobnie jak obecny tu Haki, oraz Vari, z którymi mieliśmy krótką przerwę na odpoczynek, na lwiej skale. Myślę że to wszystko co miałem do powiedzenia.
Powiedział po czym spojrzał na nowo przybyłego lwa
-Deme
Wydawało mu się, że gdzieś już go widział, ale nie był pewien gdzie ani kiedy. Tirune spojrzał z powrotem na królową, czekając na to, co ta powie.


RE: Wodopój - Haki - 29-10-2016

Lew nie był w stanie powstrzymać wschodzącego uśmiechu.Z początku obawiał się nieco chłodniejszego powitania,w końcu to na dobrą sprawę był tutaj obcy.W akcie wdzięczności ponownie się ukłonił.
-Poszukuję trzech członków mojego dawnego stada,wasza wysokość.Ojciec nazywa się Tib i mówi z charakterystycznym twardym akcentem.Matka zwie się Mosi a brat Aman.Podróżowaliśmy razem ale z pewnych przyczyn musieliśmy się rozdzielić.Mieliśmy się spotkać pod Lwią Skałą-mówił jakby właśnie składał raport.Kiedy królowa zwróciła się w stronę czarnogrzywego,uwagę Hakiego przykuła jedna z jej łap.Mimo widocznej blizny,ruda w żaden sposób nie odciążała tamtej kończyny.Albo łapa była już w wystarczająco dobrym stanie,albo królowa nie chciała pokazywać swojej słabości.
Kiedy Azim zleciał z grzbietu Tirune’a,zielonooki z trudem powstrzymał się od śmiechu.W sumie to Haki,chciał szybko sprostować kwestię malca,jednak postanowił się wstrzymać.Ciekawe co powie Tirune.
W głowie Hakiego pojawiła się kolejna myśl.W prawdzie rozważał to już wcześniej,ale wciąż nie był do końca pewien,czy sam tego chce.Z dołączeniem do stada wiązała się z całą masą obowiązków i odpowiedzialność za pozostałych jego członków.Jednak Haki doskonale zdawał sobie sprawę,że życie na własną łapę może go w końcu przerosnąć.Jedynie fakt,że musiał chronić Azima pozwolił mu zebrać się w sobie i brnąć naprzód.Poza tym stado to rodzina,a Haki liczył się z tym,że swojej już nigdy nie ujrzy.Przynależność do lwioziemców pozwoliłaby mu na bezproblemową podróż na ziemie księżycowych i ,być może,uchroni  przed nieprzyjemnościami jakie mogły go czekać na zachodzie.Pomijając kwestie polityczne,Haki nie był typem samotnika,jak jego ojciec w młodości,i najzwyczajniej w świeci potrzebował rodziny.Niezależnie od tego,czy łączyły ich jakieś więzy krwi.
Jeśli chodzi o pozostałe stada,to zielonooki z natury był sceptyczny jeżeli chodzi  o kultystów,a o lwach z Zachodnich Ziem trochę już usłyszał.Pozostała mu Lwia Ziemia.
Gdy zrobił porządek z własnymi myślami,z uwagą wysłuchał historii błękitnookiego.Prawdę mówiąc,to teraz czuł do niego jeszcze większy szacunek.
-Deme-ukłonił się w stronę nowo-przybyłego.Wyglądał mu na starszego osobnika,kto wie może nawet był w wieku Tiba?
-Wasza wysokość-przemówił kłaniając się nisko-jest jeszcze jedna sprawa.Mój ojciec prowadził naszą grupę,bo chciał dołączyć do stada lwiej ziemi.Wiedział,że jego rodzina będzie tam bezpieczna.Nawet jeżeli jemu i reszcie nie udało się przeżyć,to ja czuję się zobowiązany do wypełnienia jego ostatniej woli-urwał na moment by zaczerpnąć powietrza.Napiął się jak struna i spojrzał Vei prosto w oczy.
-Wasza wysokość,proszę przyjmij mnie w szeregi swojego stada.-
Kiedy skończył mówić zdał sobie sprawę,że w środku cały się trzęsie a jego ogon lata jak szalony.Haki nie kontrolował tego.Denerwował się.
Oderwał wzrok od rudej i ogarnął  pozostałe osobniki.
Niezależnie od tego co za chwilę usłyszy,będzie przy tym całkiem spora grupa świadków.


RE: Wodopój - Azim - 29-10-2016

Mały mógł zobaczyć królową z na prawdę bardzo bliska, kiedy ta się nad nim pochyliła.
- Cześć - odpowiedział jeszcze z lekka speszony, a na jego pyszczku pojawił się uśmiech. Puścił szybko w niepamięć swój mały wypadek, mimo że nadal czuł lekki ból i podnosił lekko tył by nie siedzieć na obolałym miejscu. Bardzo chciał zobaczyć władców, a teraz spełniło się jego małe marzenie, choć nie do końca, bo króla nadal nie widział. Z ciekawością i iskierkami radości w oczach przyglądał się Vasanti Vei.
- Haki też mnie niósł - zagadał po chwili do królowej. Nagle poderwał się na cztery łapy, z zamiarem jak najlepszego przedstawienia się królowej. Już chciał zacząć mówić, już nastawił dumnie łebek i podniósł wysoko ogon, ale przerwały mu wyjaśnienia Tirune, a mina mu zrzedła gdy lew wyjawił jego imię, które tak bardzo chciał sam powiedzieć, jednocześnie zawstydził się bo Tirume przypomniał mu o tym że powinien przeprosić Vari i to przy samej królowej. Ogon mu oklapł, spuścił smętnie łebek. Słuchał jeszcze na Tirune, zerkając ukradkiem w stronę Vari, bał się że teraz naskarży na niego królowej, albo co gorsza Simbie. W chwili przybycia obcego dla niego lwa minął niechętnie Vasanti by podejść do brązowej lwicy.
- Przepraszam - powiedział smutno z nadal spuszczonym wzrokiem, by po chwili wbić w Vari to przygnębiające, a zarazem przepraszające spojrzenie.
- Nie chciałem żebyś przeze mnie byłaś smutna - wyznał szczerze, jednocześnie zawstydzony przed królową że coś zbroił. Malec strasznie chciał pokazać się z jak najlepszej strony przed władcami, a tu taka klapa. Gdyby tylko mama tu była, schował by się w jej łapach i już nie pokazywałby się przez jakiś czas światu. Azim dopiero teraz odczuł jak za nią tęskni.
Po chwili podbiegł do Hakiego, siadając obok, nie wiedział za bardzo co się dzieje, widząc dziwne zachowanie kumpla i słysząc że chciał dołączyć tu do stada. Zastanawiał się przez chwilę czy też by mógł? I czy w ogóle tak można, być w dwóch stadach na raz? Przecież nie zostawiłby swojego gdzie jest mama.