Król Lew PBF
Wodopój - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Sawanna (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=39)
+--- Wątek: Wodopój (/showthread.php?tid=1695)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49


RE: Wodopój - Azim - 01-11-2016

Mały główkował nad tym pytaniem, które chciał zadać królowej, ale nic nie mógł wymyślić. Czy zadawanie dorosłym tego typu pytań musiało być tak trudne? Rozglądał się po okolicy, mając nadzieje że to pomoże mu na coś wpaść. Poczuł jak burczy mu w brzuchu, no tak, jadł wczoraj, ale nie dziś. Chciał poprosić Hakiego by coś zjedli, ale jego kumpel był zajęty rozmową. Poruszył tylko ogonem niespokojnie. Kładąc się na ziemi, w tym głowę podpierając na łapach. Sam nie wiedział co mu jest, znów zmarkotniał i poczuł że tęskni za mamą i ciepłym mlekiem, które mógł pić, i jej głosem, zapachem. Jego uwagę odwróciło pytanie Vei. Podniósł głowę i odpowiedział na nie nieco mniej entuzjastycznie niż wcześniej: - Ma na imię Otieno, ma brązową sierść i... - urwał, orientując się że nie do końca pamięta jak wyglądał jego tata, za nim też tęsknił, ale za mamą jakby bardziej.
- I dwukolorowe oczy - przypomniał sobie po krótkiej chwili, choć ich barwy nie potrafił już odtworzyć w pamięci. Znów położył łebek na łapach i prześledził wzrokiem okolice, jakby spodziewał się że zobaczy tam rodziców, albo chociaż kogoś z rodzeństwa, przecież za nimi też tęsknił i za zabawą...
Nagle Azim dostrzegł dwa lwiątka, poderwał się na łapy jakby zobaczył ósmy cud świata. Długo już się nie bawił z innymi lwiątkami, więc jego chęć na zabawę była tak wielka, że od razu poprawił mu się humor, o głodzie też zapomniał.
- Mogę się pobawić? Mogę? Mogę? - zaczął szturchać uporczywie Hakiego łapą. Nie zwracając już uwagi czy mu przerywa i innym dorosłym w rozmowie.


RE: Wodopój - Nyota - 02-11-2016

- Nie dziwię się, to daleko stąd - wyjaśniłam Ui. - Jestem jedynaczką, mama zostawiła mnie na Lwiej Ziemi, bo chciała, żeby przynajmniej jedna pięknoziemka przeżyła... - Nagle zamilkłam, uświadamiając sobie, że powiedziałam za dużo. Skupiłam wzrok na grupce lwów rozmawiających nieco dalej.


RE: Wodopój - Ua - 02-11-2016

Im dłużej słuchałam histori Nyo, tym bardziej oczy zamieniały mi się w spodki. Gdy skończyła, padłam na ziemię brzuchem do góry.
- Ale super! To musiało być takie... bohaterskie. Wszyscy walczą, a jedna lwica poświęca się, by wyruszyć w daleką wędrówkę i uratować córkę. Ja miałam dużo głupiej. Moja mama kiedyś poszła na jakąś dłuższą wyprawę i miało jej trochę nie być. Zostałam z bratem. On poszedł poszukać czegoś do jedzenia i długo nie wracał, więc pomyślałam, że może coś mu się stało i poszłam go poszukać. No a wtedy ja się zgubiłam - opowiedziałam z lekkim niesmakiem. Moja historia nie miała w sobie ani grama bohaterstwa czy romantyczności. Nie lubiałam jej.
- Opowiadali wam na tej ziemi o królu Simbie? Albo o Kiarze? To były fajne historie. Chciałabym przeżyć taką przygodę... - westchnęłam ciężko i uśmiechnęłam się do lwiczki.


RE: Wodopój - Nyota - 02-11-2016

Spojrzałam na Uę.
- Fakt, z początku wydaje się to fajne, ale tak nie jest - powiedziałam poważnie. - Ja musiałam opuścić dom ze świadomością, że wszyscy moje przyjaciele i mama zginą. Gdy mama mnie zabierała z Pięknej Ziemi widziałam trupy lwów ze stada. To było straszne! - Wzdrygnęłam się.
Gdy Ua zmieniła temat, byłam jej wdzięczna. Ponownie się uśmiechnęłam.
- Mama mi opowiadała. Simba musiał być bardzo odważny, skoro pokonał Skazę - westchnęłam.


RE: Wodopój - Ua - 02-11-2016

- Król Simba też widział swojego martwego ojca... - odpowiedziałam już mniej pewnie. Westchnęłam i spuściłam głowę. - Ty przynajmniej będziesz miała co opowiadać - dodałam cicho. Po chwili uniosłam wzrok. Mnie też ucieszyła zmiana tematu i okazałam to szerokim uśmiechem.
- Tak, był baaaardzo odważny. I udało mu się uciec przed hienami jak był mały! I nawet nedną zadrapał! Dobrze jej tak. Nie znoszę hien - rozgadałam się na dobre. Temat też mi pasował. Podniosłam się i podeszłam bliżej do koleżanki.
- Pobawimy się w coś?


RE: Wodopój - Nyota - 03-11-2016

Przekrzywiłam głowę, myśląc o Simbie.
- Nie wiadomo, czy się nie zadrasnął. Może historie to po prostu pomijają - zwróciłam uwagę Ui, ale bez większego przekonania. Marzyłam, żeby być tak odważna jak Simba. Wyobrażałam sobie siebie uciekającą przed hienami a potem walczącą z złym lwemi i pokonującą go. Uśmiechnęłam się z rozmarzoną miną.
- Jasne, czemu nie? Może w zapasy? - powiedziałam, wracając na ziemię. - Podobno Nala zawsze była w tym lepsza od Simby. Zobaczmy, która z nas jej dorównuje! - Skoczyłam na Uę z nienacka.


RE: Wodopój - Ua - 03-11-2016

Zamyśliłam się na chwilę.
- No może w sumie... ale na pewno drapnął wtedy hienę. No wiesz, jak ratował Nalę. Ja też bym chciała mieć takiego chłopaka co by mnie uratował... - rozmarzyłam się. Nie było mi jednak dane długo nad tym rozważać, bo zaraz Nyo na mnie skoczyła. Z cichym piskiem spróbowałam odskoczyć na bok, aby mnie nie złapała. Po chwili pisk przerodził się w śmiech. Jeśli mi się udało, to próbowałam od razu delikatnie przycisnąć ją do ziemi. Jeśli mi się nie udało to trudno. W końcu Simba też na początku przetrywał, ale potem był najsilniejszy!


RE: Wodopój - Vasanti Vei - 03-11-2016

Lwica nie musiała się długo zastanawiać na odpowiedzią na pytanie Tirune. Uśmiechnęła się tak niewinnie, jak tylko była w stanie.
- Moje dzieci dopiero co skończyły rok. Nie wiem, czy miałeś już okazję je spotkać - odparła. - Poza tym Felija zniknęła, więc mamy jednego strażnika mniej, acz nie powiedziałabym, by była to wielka strata... Dawno nie widziałam też Inn ani Alayike. Za to Furaha, syn Alay, wyrósł na pięknego młodzieńca. Ach, dzieci Ayumi i Machafuko też już podrosły, są kilka miesięcy młodsze od moich.
Po przekazaniu tych jakże fascynujących wiadomości, które mogły zaciekawić też Vari, a w pewnym stopniu i Hakiego, zwróciła się do tego ostatniego:
- Mianuję cię więc moim posłańcem. Wiesz, jakie tereny zajmują okoliczne stada i kto nimi włada? - spytała stosunkowo przyjaznym tonem. Opowiadanie o swoich młodych poprawiło jej humor. - Słyszałam o Vincencie, zdarzyło mu się pomóc jednemu z naszych. Mieszka w okolicy Kilimandżaro, prawda? Czy to wędrowny lew?
Potem przeniosła wzrok na Azima. Otieno? Dwukolorowe oczy? Pierwsze słyszy. Jednak skoro malec ma ojca, to dlaczego wędruje z Tirune i Hakim?
- A z jakiego stada pochodzi twój tata? - dopytywała samczyka.
Widząc, że ten z kolei zainteresował się innymi dziećmi, ruda rzuciła okiem na lwiczki, po czym odezwała się do Hakiego, uznając go roboczo za opiekuna czerwonookiego:
- Znam tą białą. Od dawna się tu kręci, wydaje się być nieszkodliwa - poinformowała go. - Ale tej drugiej nigdy wcześniej nie spotkałam.


RE: Wodopój - Nyota - 03-11-2016

Ze śmiechem odskoczyłam unikając Ui, a potem przypuściłam kontratak, rzucając się na białą i starając się ją powalić. Niestety potknęłam się o wystający kamień i upadłam jak długa na ziemię. Zaraz wstałam i otrzepałam się a potem rzuciłam do ucieczki, biegnąc zygzakiem i starając się nie dać złapać.


RE: Wodopój - Ua - 03-11-2016

Tym razem to ja próbowałam odskoczyć, ale i tak poczułam łapy na swoim boku. Gdyby nie to, że Nyo się potknęła, może nie zdążyłabym uciec. Zaraz też zawróciłam i pogoniłam za koleżanką. Nagle poczułam piekące mnie niemiłosiernie promienie. Odskoczyłam do tyłu i znów znalazłam się w cieniu. Z przerażeniem patrzyłam na wyraźnie rysującą się linię między miejscem znośnym i miejscem gorącym. Gdy już ochłonęłam, rozejrzałam się. Mój wzrok padł na dające cień drzewo. W głowie zaświtał mi nowy pomysł.
- Hej! Wracaj! Mam pomysł! Pobawmy się w śmierć Mufasy! - zawołałam do lwiczki. Już opracowywałem plan działania. Drzewo będzie przecież wspaniałym brzegiem wąwozu!


RE: Wodopój - Haki - 03-11-2016

Zielonooki trwał wpatrzony w Vari,jakby jakaś tajemnicza siła przejęła władzę na jego ciałem.Koniuszek jego ogona powędrował na lewą łape lwicy,skąd powoli piął się ku górze.Gdy królowa przemówiła,Haki natychmiast ukrócił swoje zapędy i skoncentrował się na słowach przełożonej.Ogon momentalnie opadł i powrócił do pozycji wyjściowej.Na to jeszcze będzie czas.Teraz należy uważnie wysłuchać słów Vei. 
-To dla mnie zaszczyt-odpowiedziłał krótko, jednocześnie kłaniając się królowej.
-Wiem,że na wschodzie znajdują się ziemie księzycowych.Są kultystami i zapewne przewodzi nimi jakiś duchowy przewodnik  badź przewodniczka-Haki zamyślił się na chwilę.Tak się składa,że chyba zna ich powitanie.
-"Niech księżyc oświetla twą drogę"-przemówił-chyba tymi słowami się witają.
-Z oklei zachód zamieszkuje stado Zachodnich Ziem.Wiem tylko tylę,że nie należą do zbyt przyjaznych i wyprawa na ich ziemie wiąże się z ryzykiem.-
W tym miejscu Haki nie mógł zabłysnąć wiedzą.Co prawda usprawiedliwiał go fakt,że był na tych ziemiach stosunkowo krótko.
-Wasza wysokość,zdaję swobie sprawę,że moja wiedza nie jest zbyt imponująca ale w miarę możliwości nadrobię zaległości.-
-Zgadza się,wspominał coś o jakiejś górze.Bardzo możliwe,że chodzi właśnie o Kilimandżaro.Znachor-podróżnik-przytaknął na słowa Vei.
W tym momencie poczuł że coś "zaatakowało"jego łapę.Przerzucił wzrok w dół i posła małemu ciepły uśmiech.
-Wiesz,w sumie to nie widzę przeszkód-odparł wesoło.Haki widział,że mały starcił zainteresowanie królową i dalsze trzymanie go tutaj nic już nie da.
-Ale nie oddalaj się zbytnio,być może będziesz tu za chwilę porzebny-powiedział nieco poważniej,lecz ciągle zachowując swój wesoły wyraz.
-Jeśli mógbym coś dodać-zwrócił się do królowej.
-Azima napotakałem na trawiastej równinie w okolicy wielkiego,samotnego pniaka.Szukał swojego taty.Z tego co mi powiedział wiem,że jego rodzice pochodzą z dwóch różnych stad.Matka należy do księżycowych a ojciec do  grupy zamieszkującej północ.Kiedy rozglądaliśmy się za jego Otieno,spotkaliśmy Vincenta,który poinstruował mnie jak dotrzeć na Lwią Ziemię.Zabrałem ze sobą Azima,bo przecież nie mogłem zostawić go tam samego.To byłby dla niego wyrok śmierci.Po drodze przeszliśmy przez dżunglę i dotarliśmy na Lwią Skałę-Haki zdawał sobie sprawę jak niedorzecznie może to brzmieć.Dorosły lew opiekuje się całkowicie obcym mu młodym.Cóż,taki po prostu juz był.
Mimo blisości brązowej,zielonooki spróbował skoncentrować się wyłącznie na królowej i na tym co za chwilę powie.


RE: Wodopój - Tirune - 03-11-2016

Tirune ze skupieniem wysłuchał słów królowej, odnośnie wszelakich nowych rzeczy, które działy się na terenach lwiej skały.
-Rozumiem, w takim wypadku, jeśli wasza wysokość pozwoli, odpocznę jeszcze trochę po długiej drodze, która przebiegłem w drodze na lwią ziemię, a gdy odzyskam wszystkie siły, od razu udam się na zwiad granic. Jeśłi to wszystko, nie będę już przeszkadzać, położę się pod jednym z okolicznych drzew, a gdy tylko wrócą mi siły, od razy wyruszę na patrol granic.
Powiedział, a następnie zrobił co mówił, wybrał dość rozłożyste drzewo zaledwie 10 metrów od grupki rozmawiających lwów, a następnie położył się w jego cieniu, chcąc odpocząć i być może nieco się zdrzemnąć. Mimo iż Tirune nie był już tak wykończony, jak wtedy gdy przekroczył granicę lwiej ziemi, to i tak daleko mu było do kompletnego wypoczęcia, więc położył się tak aby jak najwięcej jego mięśni było rozluźnionych i przymknął oczy, chcąc chwile się zdrzemnąć[/b]


RE: Wodopój - Azim - 04-11-2016

Azim nie pamiętał niestety z którego stada jest jego ojciec, był wtedy za mały by mógł zapamiętać tą skomplikowaną dla dwumiesięcznego lwiątka nazwę, bo taki miał wiek kiedy jego mama wyruszyła z nimi i resztą rodzeństwa do stada Srebrnego Księżyca, ich domu.
- Nie wiem... - odpowiedział smutno po namyśle, który na nic się zdał, a bardzo chciał wiedzieć o swoim tacie jak najwięcej, niestety pozostały mu nieliczne wspomnienia i wyobrażenia o ojcu. Mały rozchmurzył się po chwili, przecież w końcu znajdzie tatę i zrobi mu niespodziankę.
Podskoczył wesoło na zgodę Hakiego i już pobiegł w stronę lwiczek, słysząc za sobą jeszcze aby się nie oddalał.
- Dobrze - zawołał, zbliżając się coraz bardziej rozpędzony do celu, nigdy nie miał do czynienia ze starszymi od siebie lwiątkami, a mimo to nie zraził się tym zbytnio.
- Cześć, pobawimy się? - zatrzymał się gwałtownie między nimi, po czym nie czekając zbyt długo, szturchnął łapą Nyote, która wydawała się mu młodsza.
- Berek! - zaczął uciekać biegnąc najpierw na około lwiczek. Szkoda tylko że nie było tu ani jednego lewka na co malec w gruncie rzeczy liczył.


RE: Wodopój - Nyota - 05-11-2016

Zatrzymałam się i odwróciłam do Ui. Słysząc na jaki pomysł wpadła, pokręciłam głową.
- Nie chcę, to niefajne - zaprotestowałam. - Pobawmy się w... - Nie dokończyłam bo nagle przybiegł do nas jakiś lewek i klepnął mnie w ramię. Nie wielee myśląc, pobiegłam, śmiejąc się, za nim.
- Cześć - zawołałam w biegu. - Jestem Nyo a ty?


RE: Wodopój - Ua - 05-11-2016

Że co? Że mój pomysł jest niefajny? Aż prychnęłam cicho. Chciałam przemówić jej do rozsądku, gdy przyszedł ten malec. Z początku się ucieszyłam, ale zaraz potem zaczęli biegać. Znowu biegać?! Jak oni mogą?! Było gorąco, nie miałam już siły, a oni wciąż tylko biegali. A tak w ogóle to jaka w tym zabawa? Ja miałam pomysł na lepsze zabawy. Na lepsze i fajniejsze. Bo w końcu to ja byłam najstarsza.
Szybko wycofałam się, by uniemożliwić im bieganie wokół mnie i podeszłam do drzewa. Oparłam się przednimi łapami najwyżej jak umiałam.
- Nie, nie, niezrozumiałaś mnie. Ja tylko tak sobie nazwałam zabawę, ale możemy nazwać inaczej. Potrafisz chodzić po drzewach? - zawołałam na tyle głośno, by ich przekrzyczeć. Przecież muszą na mnie zwrócić uwagę!