Król Lew PBF
Oaza - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Pustkowie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=66)
+---- Dział: Ognista Pustynia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=68)
+---- Wątek: Oaza (/showthread.php?tid=1696)

Strony: 1 2 3 4 5 6


Oaza - Rosalie - 25-06-2012

Obniżenie terenu stało się okolicznością powstania w tym miejscu Oazy. Skrawek ziemi zupełnie oderwany od monotonii czerwonego, pustynnego piasku jest nadzieją i ratunkiem dla zbłąkanych wędrowców. Niemałe jeziorko pozwala rosnąć tutaj kilku palmom i nieśmiałym kępkom soczyście zielonej trawy. Gdzieniegdzie ukorzeniły się krzewy, coraz bardziej wyschnięte im dalej wrastające w pustynię.


RE: Oaza - Senara - 30-01-2013

Senara zmęczona długością trasy, jaką przebyła dopiero gdy doszła do pustkowia postanowiła nieco zwolnić z narzuconego sobie tempa, a przy najbliższej okazji znaleźć miejsce na odpoczynek. O dziwo nie musiała długo szukać, bo Oaza sama jakby przed nią wyrosła, co brązowej tylko poprawiło humor, ale i poskutkowało nagłym przybyciem energii idealnym wprost, na wykorzystanie przy biegu, jaki wykona do znajdującego się kilkaset metrów od niej małego jeziorka w którym to od razu zamoczyła pysk, po sam koniuszek ciemnych pędzelków, szukając ochłody, od palącego słońca.
Wynurzywszy łeb, dopiero zabrała się za ugaszanie pragnienia.
I legła przy samym brzegu, mocząc obydwie przednie kończyny w wodzie.


RE: Oaza - Machafuko - 30-01-2013

Demi gdzieś zniknął... znowu. Szlag by go trafił! Mieli mieć jakieś spotkanie stada, a wyszło tak jak zawsze. No nic, Fuko nie miał zamiaru czekać nie tego starego capa, odwrócił się i ruszył własną drogą. I tak gnany potrzebą, jakimś instynktem łowcy... instynktem przetrwania. Trafił tu, do oazy, gdzie było pełno pożywienia pod dostatkiem wody. Tak, jego ja zmuszające go na każdym kroku do analizowania, wybierania lepszych decyzji, było teraz zadowolone. Sztuka tropienia tu jest cenna... jak woda. A lew, miał szczęście, że tak to ironicznie ujmę, zdobyć tę umiejętność w wczesnym okresie życia. Instynkty łowcy, były jednak nadal dominujące.
Zauważył ją, pijącą z wodopoju. Kolejna lwica na jego drodze. Stawiał dopiero pierwsze kroki w krainie Czterech Stad. Miał już stado, jednakże... Coś było nieporządku, coś go męczyło, czuł pustkę... Przebywając z Fiam, to nie było aż tak dotkliwe, właściwie nawet o tym zapomniał. Teraz jednak, gdy ją opuścił... coś zdecydowanie było nie tak.
Kiedyś okrążyłby lwicę szerokim łukiem. Nie ufał nikomu... niczemu... Teraz... był ciekawy. Najzwyczajniej w świecie poczuł młodzieńczą ciekawość. Dotychczas nie spotkał tu agresywnie nastawionych lwic, dlaczego miało być teraz inaczej? Inna sprawa, że był spragniony. Wyprostował się i zaczął dumnym krokiem iść w stronę Senary.


RE: Oaza - Senara - 30-01-2013

Uszy brązowej samicy delikatnie drgnęły, rejestrując kroki obcego samca, na którego to później skierowała swój wzrok. Zerwała się z miejsca i cofnęła o krok, uważnie lustrując nieznajomego, począwszy od ogona, a kończąc na licu. Czyżby wparowała na jego tereny? W sumie gdyby tak było, pewnie Machafuko przegonił by ją gdyby ją tylko zauważył. W końcu jednak dostawiła wycofaną łapę do drugiej i westchnąwszy postanowiła się odezwać:
- Kim jesteś? Jeżeli to twoje tereny...To przepraszam.- ozwała się dość niepewnie, wlepiając pytające spojrzenie w rozmówcę.


RE: Oaza - Nathaniel - 31-01-2013

Co go skłoniło, by w taki upał kierować się na pustynię... Teraz wiedział, że był to spory błąd, który mógłby przypłacić czymś więcej niż tylko potwornym bólem łba. Nie wycofał się jednak, ponieważ nie miał tego w zwyczaju- jeśli już się za coś zabrał, to oznacza że to skończy. Za wszelką cenę. Kontynuując, lew zobaczył nieopodal blask, a potem do jego nastawionych czujnie uszu doszedł przytłumiony szum wody. Podniesiony tym na duchu, zawrócił i skierował swoje kroki w stronę Oazy. Rozejrzał się bacznie, po czym zauważając dwie sylwetki, samca i samicy, wzruszył barkami. Czuł się bezpiecznie, a z resztą nawet jeśli tamci mogą być agresywnymi lwami, to jak to się mówi, gdzie dwóch się bije, trzeci korzysta. Tak też postanowił zrobić. Dziarskim krokiem podszedł do brzegu i nachylił się by zmoczyć zmoczyć najpierw pysk kilka razy w wodzie, tak dla ochłody, a potem dopiero napić się. Odetchnął z ulgą, oblizując się błogo- tego właśnie w tej chwili potrzebował. Obejrzał się i skupił tym razem na dwóch wciąż przebywających tu kotowatych. Skoro jeszcze nie rzucili się sobie do gardeł, to muszą być całkiem w porządku. Ponownie oblizał czekoladowy nos, by ruszyć się kilka kroków w ich stronę.
-Cześć wam.-odezwał się krótko, uśmiechając się od ucha do ucha. Stary, dobry Nathaniel.


RE: Oaza - Machafuko - 31-01-2013

Starał się iść spokojnie, jego twarz była jednak nieprzenikniona. Wolał jednak dmuchać na zimne i w razie czego, nie zdradzić swoich zamiarów. Cóż... widząc reakcje kocicy kamień spadł mu z serca. Jak widać żywiła dość podobne uczucia co on.
Gdy usłyszał jej pytanie, najpierw poniósł brew, spojrzał w lewo, w prawo i lekko pochylił łeb, by lwica nie zauważyła jego chichotu. Gdy już się jakoś opanował, spojrzał na nią rozbawionymi oczyma. Jedno zdanie, a jak może humor polepszyć!
- Spójrz wokół. To jest pustkowie, mało zwierzyny i jedna oaza, będąca jedynym źródłem pokarmu i wody... - Zamilkł na chwilę, by zaraz się uśmiechnąć lekko i dodać. - Kto chciałby tu mieszkać?
Znów ruszył, nieco ośmielony zachowaniem lwicy. Kroki wolne, bez żadnego pośpiechu. Ten uśmieszek igrał na jego pysku przez cały czas.
Stanął kilka metrów od niej, po czym spojrzał na wodę. Bez słowa odwrócił się w jej stronę i zaczął pić. W między czasie rzucał jej ukradkowe spojrzenia, ciekaw był jej reakcji.
Przybył jakiś samiec. To był odruch, instynkt... Rzucił się do tyłu, przyjmując postawę obronną. Machafuko był łowcą. Wyłączał się w razie niebezpieczeństwa, był innym lwem. Może normalnie i był spokojny, nie rwący się do walki, jednak jego dziedzictwo zawsze było jego zbawieniem w dziczy... Zawsze z radością witał łowcę. Teraz jednak przyszło mu teraz żyć w społeczeństwie... Błogosławieństwo stanie się jego przekleństwem.


RE: Oaza - Senara - 31-01-2013

Usiadła. Nie tylko Machafuko kamień spadł z serca, ale i czekoladowej zrobiło się lżej na duchu.
- Nie wiem, nie znam zwyczajów lwów mieszkających w tej krainie.- odparła z uśmiechem, spoglądając na szarego.
Pędzelki na uszach znów poruszone delikatnymi drganiami bynajmniej nie spowodowanymi podmuchami wiatru, a przybyciem kolejnego samca wyostrzyły czujność czerwonookiej samicy, która to od razu swój pysk skierowała w stronę nowo przybyłego samca.
W ciszy obserwowała ich obydwu, by po chwili, westchnąwszy głośno zabrać głos.
- No cześć.- rzuciła w stronę Nathaniela, by po chwili swój wzrok przenieść na szarego.- Tak w ogóle.. Zwą mnie Senara.


RE: Oaza - Nathaniel - 31-01-2013

Odruchowo potrząsnął łbem i ściągnął brwi, gdy szary ustawił się już w pozycji obronnej. Nie wyglądał raczej na takiego, który chciałby mu coś zrobić. Nie był jakimś psycholem. Zamrugał kilkakrotnie aby potem westchnąć i uśmiechnąć się półgębkiem w stronę czarnogrzywego.
-Spokojnie, nie jestem groźny.-wymruczał, rozluźniając swoje mięśnie i chcąc pokazać lwu, że naprawdę nie ma do nich złych zamiarów. Nadal jednak go obserwował, więc w razie czego był przygotowany na ewentualny atak.
-Senara. Ładnie. Ja jestem Nathaniel.-powiedział, tym razem kierując słowa do lwicy, przenosząc kilka razy ciężar ciała z jednej łapy, na drugą by nie zesztywniały od ciągłego stania.


RE: Oaza - Machafuko - 31-01-2013

Zimne oczy wpatrywały się w Nathanela i nawet przez chwilę nie przestały w niego wlepiać. Jedyne co można było z nich wyczytać to chłodna kalkulacja, nic więcej. Samiec przez chwilę rozważał jego słowa.
- Pozwól, że sam to ocenię - odpowiedział mu beznamiętnie. Wrócił do normalnej postawy, jednak nie rozluźnił się ani trochę.
Tylko on reagował tak nerwowo, widział to. Nie będzie udawał jednak kogoś kim nie jest. Nadmierna ostrożność jest lepsza od żadnej.
To było takie proste... Oni po prostu przedstawili się sobie... Rozmawiali. Fuko tak nie potrafił. Dotychczas znał świat, gdzie znaczna część złapania jakiegoś kontaktu kończyła się podstępem. Nie znał bezinteresowności, nie ufał i nie wymagał by mu ufano. Zacisnął usta, obserwując oba lwy.
Nie, on nie może sobie pozwolić na takie pouchwalanie się.
- Co wy tutaj robicie? - spytał szczerze zdumiony. Na pustyni trzeba umieć sobie radzić, a oni nie wyglądali na takich, którzy to potrafią.


RE: Oaza - Senara - 01-02-2013

Senara uśmiechnęła się w stronę Nathaniela i zerknęła na drugiego samca. Co on taki... Ostrożny? Czy naprawde widział w nich takie zagrożenie?
Lwica potrząsneła łbem i zwróciła pysk w stronę szarego.
- Dopiero co przybyłam do tej krainy. Droga przez pustkowia była jedyną, jaka mogła mnie tu doprowadzić.- odparła, wzruszając brakami.
Co prawda jedynymi źródłami informacji dla czekoladowej byli inni wędrowcy, czy małe stadka jakie napotkała na swojej drodze. Większość poznawszy jej historię kazali kierować się do Krainy Czterech Stad, gdzie mogła zacząć od nowa. Każdy kierował ją tylko jedną i najprostrzą drogą, jaka wiodła przez te właśnie pustkowia.


RE: Oaza - Machafuko - 04-02-2013

Fuko walczył ze sobą... ale po prostu się przestraszył. Nie, zdecydowanie nie miał ochoty na spotkanie z kimkolwiek. Był przywiązany do samotności, za bardzo.. Fakt, czasem dobrze było z kimś pomówić, ale o ile droga była jego matką, to samotność ojcem. Trudno zapomnieć o tym, co Cię ukształtowało, co było całym twoim światem. Zamiana jest dobra, jedne drzwi się zamykają, inne otwierają. Machafuko nie był gotowy, by otworzyć się na innych, zamknąć za sobą drzwi osamotnienia.
- Przepraszam - szepnął przez zaciśnięte zęby. Odszedł... Ku temu co ukochał, wędrówce.

z/t


RE: Oaza - Senara - 05-02-2013

Senara obserwowała uważnie szarego samca.
Zamrugała kilkukrotnie, nie odwracając łba za odchodzącym samcem, a wzrok wbiła w swoje spojrzenie.
Westchnęła cicho, gdy znowu jej wzrok skupił się na szpecącej bliźnie. A miałaś nigdy nie patrzeć się w swoje odbicie od czasu, kiedy masz to... To coś, na lewej części pyska.
Zaklęła cicho i zmarszczyła nos, poczym uniosła prawą kończynę i opuszkami palców dotknęła zabliźnione miejsce.
Chwila.. Ten drugi nadal tu jest?
Zakłopotana błyskawicznie odwróciła wzrok w stronę Nathaniela.
- A ty.. Jesteś stąd?- rzuciła od tak, spoglądając na brązowego.
Dlaczego ty nie myślisz?


RE: Oaza - Nathaniel - 05-02-2013

Dla Nathaniela zachowanie samca było całkowicie uzasadnione i nie przeszkadzało mu. W ciągu okresu dojrzewania, gdy to wędrował przez różnorodne tereny napotykał takie lwy, które były do niego najczęściej wrogo nastawione- wtedy po prostu kulił się i uciekał. Teraz, gdy już urósł i zebrał trochę masy mógł równie dobrze stanąć z nimi w szranki, ale do szarego nie miał takich zamiarów. Po prostu czekał, a że tamten poszedł... Jego sprawa. Sapnął i spojrzał na Senarę, która gładziła swoją zaróżowioną ranę. Nieprzyjemna sprawa. Postanowił jednak taktownie tego nie skomentować.
-Tak, pochodzę ze stada Złotej Gwiazdy, które upadło po pladze hien. Może o nim słyszałaś.-odparł, uśmiechając się szczerze i strzygąc brązowymi uszami w zaciekawieniu. Szczerze mówiąc, bardziej zainteresowała go inna wypowiedziana niedawno przez czerwonooką informacja.
-Wspomniałaś, że podróżowałaś przez pustkowie. Czy... Spotkałaś po drodze może lwicę o białej sierści i niebieskich oczach?-zapytał, a jego oczy zabłysły iskrą nadziei.


RE: Oaza - Senara - 15-02-2013

- Nie, przykro mi.- pokiwała przecząco łbem, na wzmiance o białolicej.
Uszyska powędrowały do góry, gdy Nathaniel wspominał o Złotej Gwieździe.. U nich stada mają nazwę? A to nowość.
- A znasz może jeszcze jakieś inne stada, które.. po prostu są?- zapytała, przekręcając ciekawsko pysk. No cóż, były upadłe stada, to pewnie są i jakieś aktualne, a Sen może kiedyś jakieś wybierze, kto wie. Lub, pozostanie samotniczką. Ba! Ale przynajmniej doinformowaną samotniczką.


RE: Oaza - Nathaniel - 19-02-2013

Wcześnie wspomniana przeze mnie iskierka tak szybko zgasła, jak się zapaliła. Miał świadomość, że szanse na to, że lwica spotkała jego siostrę były nikłe, ale próbować zawsze trzeba. Kto pyta, nie błądzi.
-Niestety nie. Wszystkie znane mi stada rozpadły się po pladze hien.-westchnął, wznosząc i opuszczając włochatą pierś. Co on teraz ma począć? Jakoś nie ciągnęło go aby chodzić i pytać każdego, czy widział Ines. Pewnie połowa starszych lwów uznałaby, że pyta o swoją własną matkę, Vendetttę, która niestety zmarła dobry rok temu. Uniósł fioletowe ślepia i zatrzymał je przez chwilę na pysku Senary.
-Chyba, że miałabyś ochotę, to możemy razem kogoś poszukać, kto odpowie na nasze pytania. Samemu jest trudno, a w dwójkę zawsze raźniej.-zaproponował luźno, strzygąc uchem.