Król Lew PBF
Wodopój przy jaskiniach - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+---- Dział: Mroczne Groty (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=70)
+---- Wątek: Wodopój przy jaskiniach (/showthread.php?tid=1702)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18


RE: Wodopój przy jaskiniach - Moyo - 02-02-2017

Moyo uskoczył i przygotował się na następne uniki. Jednak one nie nastąpiły. Zdziwiony podniósł lekko głowę i zobaczył, że dziwogonowi skończyła się amunicja. Ha! Teraz trzeba złapać ptaszka raz dwa! Lew zaczął się zastanawiać jakby tu dostać się do ptaka. Szedł malutkimi kroczkami tak, żeby ptak nie widział w ogóle, że ruszył się z miejsca. Podszedł tak kilka kroczków i gdy przybliżył się według niego wystarczająco blisko ugiął tylne łapy i wybił się skacząc prosto w kierunku ptaka tak, aby złapać go za którąś odstającą część np. nogi,skrzydła a jeśli się uda to może za szyję.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Kuro - 07-02-2017

Sięgnąłem po następny kamyk z zamiarem ciśnięcia go w tego nadętego błazna... Ale amunicji już nie było. Jak na złość skończyła się, pozostawiając mnie bez żadnej możliwości bezpiecznego ataku. Z moim niewielkim wzrostem i w porównaniu z lwimi, krótkimi pazurami, nie miałem szans w bezpośrednim starciu, chociaż korciło mnie aby do ów walki przystąpić. Bądź co bądź ja i moi krewniacy to bardzo wojownicza rasa, często więc atakujemy zwierzęta o wiele od nas większe. Jednak szczerze muszę przyznać ja byłem emmm... powiedzmy dyplomatycznie, mniej porywczy od innych dziwogonów. Skoro więc tylko skalne odłamki, leżące na płaskiej powierzchni wysokiego kamiennego bloku, gdzie właśnie siedziałem, skończyły się, postanowiłem zwyczajnie odpuścić. Poderwałem się do lotu i z góry wyszukiwałem całkiem bezpiecznego miejsca. Raczej nic nie powinno mi w tym przeszkodzić, wszak siedziałem dość wysoko i gdyby ktoś próbował skoczyć, by się do mnie dostać, zapewne skutecznie oszpeciłby sobie oblicze, rozbijając się o skalną ścianę.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Athastan - 07-02-2017

Zadając ciosy przeciwnikowi, poczuł, że tamten zaczyna się męczyć, po części zapewne z powodu obfitego krwawienia z rozdrapanego brzucha i boków.
Było to jak najbardziej korzystne, a przy tym on sam nie odczuwał specjalnie efektów tego starcia. Było co prawda trochę pomniejszych draśnięć i na pewno mnóstwo sińców, no i oczywiście te rany na pysku. Nie przeszkadzały jeszcze jakoś specjalnie, chociaż oczywiście będzie trzeba się tym zająć, za to uwolniły dopiero teraz pełną dawkę adrenaliny.
Przeciwnik tym czasem ewidentnie szykował się do przyciśnięcia go do ziemi za pomocą barku. Można to było wykorzystać, bo w chwili, kiedy tamten zacznie przenosić swój ciężar ciała, utraci na chwilę stabilność i siłę docisku, co umożliwi wydostanie się z pod niego szybkim skrętem ciała. Potem dobierze się do przeciwnika, który powinien być chociaż lekko oszołomiony po upadku barkiem na grunt (bo nie za bardzo ma to jak zamortyzować) paszczą i pazurami, celując przede wszystkim w oczy. I inaczej niż w przypadku walk toczonych na odległość, tu pazury nie powinny jedynie naznaczyć okolic oka szramami, tylko wejść głęboko w oczodoły.
A z resztą nawet jeżeli się nie uda manewr z wyjściem z pod niego, to kiedy się odwróci, będzie idealnie w zasięgu, z tym że oprócz pazurów w oczy ,będzie mógł wgryźć się w jego gardło, który tamten podstawi mu przy obracaniu się niemal pod nos.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Mistrz Gry - 10-02-2017

Athastan dostrzegł szansę na wyswobodzenie się spod ciężaru przeciwnika, gdy tamten wsparł się tylnymi nogami. Przetoczył się w odpowiednim momencie i przez ułamek sekundy leżąc na brzuchu, podpierał już jedynie głowę Tyrvelse. Podniósł się z ziemi szybciej niż tamten, dzięki czemu mógł dobrać się do jego głowy. Rozwarł szczęki i zatrzasnął je na skroniach oponenta. Tyrvelse mógł sobie pooglądać z bliska gardziel krótkogrzywego. Oprócz tego spróbował pazurami rozorać nos, ale beżowy wówczas wcisnął cisnął swoją łapą w gardziel atakującego, odpychając go od siebie i dzięki sile powodując chwilowe kasłanie. Na skroniach Tyra, blisko oczu zostały krwawe ślady po kłach atakującego. Zdążył się podnieść, nim tamten wykonał jakąkolwiek inną akcję.

Starania Moyo skończyły się jedynie zdarciem pazurów o skalną ścianę. Co prawda udało mu się doskoczyć do samego szczytu głazu, ale dziwogon był już w powietrzu. Stamtąd wypatrzył spory kamienny monument po drugiej stronie wodopoju. Bezpieczny przystanek, ale nie dawał perspektyw do dalszego ataku, o ile lew nie pobiegnie za ptakiem.

Tyrvelse -5 HP
Athastan -5 HP


Athastan, Moyo ---> Tyrvelse, Kuro



RE: Wodopój przy jaskiniach - Athastan - 13-02-2017

Cóż, nie do końca udało się mu wykonać planowany atak. Chociaż wydostał się z pod przeciwnika, a to plus. Poza tym trafił dostatecznie blisko oczu, by krew wypływająca, a biorąc pod uwagę ich głębokość, oraz szarpnięcie gdy tamten go od siebie odepchnął, z ran nad jego oczami będzie mu zalewała oczy, więc efekt został poniekąd osiągnięty. I chyba rany na boku powinny mu się dać we znaki, zmniejszając jego zwinność. Chociaż żebra za chwilę też pewnie zaczną ćmić, no ale to później.
O skoro już wstali, to można wykorzystać teren. A skalna ściana, na którą chyba wleciało te przeklęte ptaszysko nadawała się całkiem dobrze, tym bardziej, że podczas szamotaniny przesunęli się, i teraz byli w odległości kilku kroków od monolitu. Wycofał się więc nieco, starając się prz tym na lekko zastraszonego. Wróg powinien go wtedy zaatakować, z racji odległości zapewne z doskoku, a wtedy odsunie się w bok i pozwoli ,by tamten rąbnął w skalny blok. Ogłuszy się, a może i połamie. A wtedy zrobi mu z głowy, a w miarę możliwości i reszty ciała krwistą sieczkę. Musi tylko uważać, by nie dać się przyszpilić to skały. Całość, biorąc pod uwagę pogorszone widzenie przeciwnika, przewagę w zwinności oraz sadystyczne zapędy oponenta powinna zadziałać.
Jeżeli natomiast przeciwnik zdecyduję się na inny atak, to spróbuje w miarę możliwości go podciąć, lub dostać się do jego boku i w obydwu przypadkach zrobić tam mielonkę. Miał również nadzieję, że w razie drugiej opcji przeciwnik zastanowi się chwilę nad jego zachowaniem i próbą wykorzystania skały, dając mu tym samym półsekundową przewagę.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Athastan - 20-02-2017

//Do MG: rozmawiałem jakiś czas temu z Tyrvelse'm i stwierdził na pw, że chcę się wycofać. Jako że go już trochę niema i nie wiadomo kiedy wróci, a mi by się powoli spieszyło gdzie indziej, zapytuję: możnaby to jakoś załatwić na szybko?//


RE: Wodopój przy jaskiniach - Tyrvelse - 21-02-2017

// mulenie jest suabe

Beżowy był pokryty krwią - spływała ona z jego grzbietu, kapała z brzucha, lepiła się na jego pazurach i łapach, brudząc białe skarpetki. Lew oddychał ciężko, spoglądając wrogo na swego przeciwnika, jednak podobała mu się ta pusta przestrzeń pomiędzy nimi. Wolał oglądać Athastana w całej okazałości, a nie wnętrze jego gardzieli, jak jeszcze przed chwilą.
Cahian poświęcił chwilę, by podnieść łapę i otrzeć krew z łuków brwiowych. Spojrzał z pewnym niedowierzaniem na rdzawe smugi, które teraz zdobiły jego kończynę, po czym przeniósł swe błękitne spojrzenie na skąpogrzywego. Jego przeciwnik w tej chwili właśnie się wycofał, i wyglądał zupełnie jakby nagle się przestraszył czegoś - ale chyba nie tego, co mu zrobił?
-Naprawdę? - samiec warknął głucho, kątem oka wciąż wpatrując się w ślady krwi, którą ściągnął znad swoich oczu, zmieszane ze śliną Athastana.
Och, on się na walkę z nim nie pisał, to z Moyo miał porachunki, choć i tak głupawe. I jasne, nie stronił od potyczki z nim, dlatego też nie miał pretensje o zadrapania - na tym polegała walka, czyż nie? Ale sięganie kłami tak blisko jego pyska, jego gardła, jego oczu?
Był zmęczony, był zirytowany, był w pewien sposób zawiedziony przebiegiem walki. Choć i tak dała mu ona dużo satysfakcji. Taak. Przyjemnie było rozprostować w ten sposób mięśnie i kości, przypomnieć sobie, jak się obija innym mordy... Lekki uśmiech przypałętał się na jego pysk.
I nie postąpił ani kroku w kierunku Athastana, a jedynie potrząsnął ze zrezygnowaniem łbem. Nie chciał tego kontynuować, skoro już uzyskali przerwę. Wylizanie się z tych ran i tak zajmie mu nieco czasu, a on nie miał zamiaru dać się wykończyć byle przybłędzie. Spojrzał jeszcze kątem oka na Moyo, który próbował upolować ptaka, choć jak widać z marnym skutkiem.
Uśmieszek na jego pysku powiększył się. Błękitne ślepia wpijały się w Athastana, śledząc jego ruchy - czy i on odpuści, czy może będzie jednak wolał kontynuować tę zabawę?



RE: Wodopój przy jaskiniach - Athastan - 21-02-2017

Widzą że przeciwnik nie zamierza kontynułować walki, lekko rozluźnił mięśnie i darował sobie ten cały przestraszony wygląd. Widocznie przecenił krwiorzerczość przeciwnika. Wraz z tą myślą lekko się skrzywił, cały jego fortel na nic. A wyglądało by to wcale nieźle. No ale sam też już się trochę zmachał, jak tamten już nie chce, to nie. Fakt, że miał przewagę i w ogóle, ale przecież nie chciał, (a przynajmniej nie świadomie) przeciwnika załatwić na amen, to też chwila była dobra aby zakończyć. Nie godziło się jednak tak po prostu odejść, więc stwierdził:
No cóż, może skończymy to innym razem. Gdybyś mnie szukał, to nazywam się Athastan.
Powiedział, po czym stanął, czekając na reakcję lwa, wciąż jeszcze nie do końca rozluźniony.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Mistrz Gry - 21-02-2017

Athastan +15 PD
Tyrvelse +10 PD



RE: Wodopój przy jaskiniach - Tyrvelse - 22-02-2017

Uniósł lekko brwi, widząc tą nagłą zmianę postawy u drugiego lwa. Co on w takim razie chciał osiągnąć, pokazując nagle swój strach? Udawany, najwyraźniej. Ach, to już nie jego problem, co tam mu we łbie siedzi. Ważne, że Athastan jak widać również nie rwał się do kontynuowania potyczki, co było Cahianowi bardzo na łapę. Jednak błękitne oczy wciąż obserwowały ruchy jasnego lwa.
Krótki, będący raptem ułamkiem oddechu, śmiech wydobył się z płuc beżowego, a w jego ślepiach zatańczyły radosne iskry, gdy usłyszał słowa przeciwnika. A więc to tak? Ciemne wargi wygięły się w uśmieszku. Najwyraźniej nie tylko on traktował tę potyczkę niczym zwykłą zabawę. Choć zabawa ta była niezwykle niebezpieczna, skoro Athastan nie szczędził kłów i nie znał granic.
-Cahian - krótkie słowo wydobyło się z jasnego pyska, gdy brązowogrzywy również zdradził swe imię. Ostre kły zalśniły, ukazane w uśmiechu. -Zapamiętam to sobie.
Groźba to, czy obietnica? Nietypowo umaszczony ogon zakołysał się w powietrzu, gdy samiec wreszcie pozwolił sobie na rozluźnienie mięśni i spokojniejszy oddech. Rozejrzał się po okolicy, ostatecznie przenosząc swą uwagę z przeciwnika, dając znak, że uznaje sprawę za zakończoną. Tym razem jego wzrok przykuł wartki strumień, a zwłaszcza pobliski, maleńki wodospad, gdzie woda spływała ze skały, która jednak raptownie kończyła się - tam woda poddawała się sile grawitacji i zaraz z hałasem uderzała o podłoże.
Jako, że ten domorosły wierszokleta zajmował się teraz już tylko i wyłącznie gadatliwym ptakiem, beżowy postanowił go zignorować i skupić się na własnych ranach. Warto by obmyć jakoś tę krew, zwłaszcza z grzbietu - tam nie sięgnie językiem ani łapą. Choć już zaczął się krzywić na tę myśl, ruszył powoli w kierunku maleńkiego wodospadu - było to raptem kilka-kilkanaście kroków. Gdy już tam dotarł, rzucił temu wybrykowi natury wrogie spojrzenie, ale na razie tylko zanurzył swój pysk w strumyku i ugasił pragnienie.



RE: Wodopój przy jaskiniach - Athastan - 22-02-2017

Stwierdziwszy, że Cahian odszedł by zająć się sobą, poświęcił chwilę na doprowadzenie się do użytku. Jego stan był wcale niezły, za wyjątkiem cięć na pysku większych ran nie miał, nie licząc oczywiście pomniejszych zadrapań. Polizał więc wierzch łapy i zaczął delikatnie pocierać policzek, tak aby usunąć zasychającą już z wolna krew, uważając by nie naruszyć przy tym zbytnio samej rany, która też zaczynała się już powoli zasklepiać.
Zrobiwszy, tyle ile leżało w jego możliwościach ( bo z obolałymi żebrami nic na szybko zrobić nie mógł ) ruszył w kierunku południowego wyjścia z kotlinki.
Uznał, że nadszedł czas by skorzystać z zaproszenia Mako i udać się w kierunku lwiej skały.

~ZT.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Evenori - 23-02-2017

Stale przemieszczała się po nieznanych jej terenach, chciała chłonąć wszystkie obrazy i zapamiętywać swoje położenie, by w przyszłości znać otaczającą ją przestrzeń. Obecnie skupiła się na szukaniu wody zdatnej do picia, choć z pewnością nie pogardziłaby żadną inną. Lwica była wyraźnie spragniona po całej wędrówce, dlatego też nie zawahała się, gdy dotarła do wodopoju w okolicach jaskiń. Natychmiast jej chód przeszedł w trucht i dzięki temu minęło tylko kilka chwil, a ona już mogła pochylić się i ugasić pragnienia. Nie pomyślała nawet, że może tu kogoś spotkać, przyszło jej to na myśl dopiero po zaspokojeniu pragnienia. Właśnie wtedy rozejrzała się i dostrzegła młodszego samca, który znajdował się przy małym wodospadzie. Momentalnie położyła po sobie uszy i cofnęła się kilka kroków z powodu lekkiego zaszokowania. Była wściekła na samą siebie, że wcześniej nie sprawdziła tego miejsca, jednak dojrzała, że samiec jest ranny, widocznie stoczył jakąś walkę jakiś czas temu. Zlustrowała go ostrożnie, by mieć pełny obraz swoich szans w przypadku nieprzychylnego stylu bycia owego osobnika. Nie miała się już nawet co ukrywać, jej wejście zapewne zostało zauważone, więc postanowiła zachowywać się w miarę naturalnie i czekać na ewentualny rozwój wydarzeń, a do tego czasu zapewne będzie tak stała jak słup soli, by nie prowokować nieznajomego. Ostatnie czego jej teraz było trzeba, to więcej bójek i ran.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Kuro - 24-02-2017

Kręciłem się nerwowo w powietrzu, niby jakiś koliber. Nie stałem jednak w jednym miejscu trzepocząc błyskawicznie moimi skrzydłami, były one przecież na to stanowczo za duże, a i ja nie miałbym dość siły by zbyt długo szybkie tępo trzepotu utrzymać. Walka pomiędzy Athastanem i Cahianem, bo tak się obaj młodzieńcy przedstawili, dobiegła jak widać końca. Niestety starszy młodzian wyszedł z tej szamotaniny z dość okazałymi szramami, zapewne wiele z nich pozostawi mu pamiątki w postaci okazałych blizn. Musiałem przyznać, iż jego stan nieco mnie zaniepokoił. Co prawda z ów wielkim drapieżcą nie łączyły mnie żadne zażyłe stosunki, a nawet nasza znajomość zaczęła się przecież od tego, że chciałem udzielić mu surowej reprymendy, na temat należytego traktowania samic. Jednak młodzież jest przyszłością i dla lwiego gatunku śmierć młodych osobników, zapewne była okropną stratą, nawet jeśli nie odczuwalną dla kociego ogółu. Zatoczyłem w powietrzu duże koło i wylądowałem przy jeziorku, niedaleko Cahiana.
- Jak się czujesz młodzieńcze? Dostałeś silnie w skórę, mam nadzieję że nie na tyle by mogło ci to poważnie zagrozić.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Tyrvelse - 24-02-2017

Zamoczył ponownie mordę w czystej i zimnej wodzie, i pociągnął jeszcze parę łyków. Ach, chyba nie ma innego wyjścia... Z wyraźnie skrzywionym pyskiem, ociągając się, ruszył swe strudzone cielsko pod ten niewielki wodospad. Pozwolił, by woda uderzyła w jego górną część barków, mocząc mu jeszcze koniec grzywy na karku. Podniósł się na tylne łapy, przednie opierając o pobliską skałę, dzięki czemu woda mogła swobodnie spływać po jego grzbiecie, obmywając mu futro z brudu, piachu oraz zakrzepłej już krwi.
Naruszając jego świeże rany, przez co skrzywił się jeszcze mocniej, i syknął cicho. Nigdy nie był fanem wody, ale też nie dałby rady dosięgnąć tych zadrapań samemu, a wolał jednak je jakoś przemyć. Piasek w ranach to nic miłego.
Gdy już uznał, że starczy mu tego dobrego, ochoczo ruszył się spod strumienia wody i otrzepał delikatnie - na tyle, na ile pozwalało mu obolałe ciało. Wtedy też niedaleko niego wylądował czarnopióry ptak.
Cahian spojrzał na niego, wciąż nie mogąc się nadziwić śmiałości tego zwierzęcia. Chociażby z tego powodu nie zignorował go, choć również nie odpowiadał zbyt ochoczo.
- Bywało lepiej - mruknął niedbale -Ale jakoś się z tego wyliżę. Nie mam innego wyjścia. - wzruszył barkami, ale prędko tego pożałował, bo i to sprawiło mu ból.
Sam był zbyt zajęty swoim stanem, by od razu dostrzec brązową lwicę, choć i tak zauważył ją szybciej, niż ona jego. Wpatrywał się w nią swymi błękitnymi ślepiami już od pewnego czasu, nieco zaciekawiony jej działaniem, choć chyba odwiedziła to miejsce tylko po to, by się napić.
Oho, i w końcu go zauważyła. Nie dało się nie zauważyć jej nagle przestraszonej postawy, na co brązowogrzywy zareagował szerokim, choć krzywym uśmiechem.
-Witaj! - zawołał do niej i skinął jej łbem.
Obca chyba nie była zbyt zadowolona z jego obecności tutaj - czy można było się jej dziwić? Wyglądał teraz niezbyt ciekawie, mokry, zakrwawiony, poobijany. Ale, ale, przynajmniej uroczo się uśmiechał, no i czy w takim stanie mógłby kogokolwiek skrzywdzić? Jemu starczyło już na dziś utarczek, i chyba było to po nim widać.



RE: Wodopój przy jaskiniach - Kuro - 25-02-2017

Westchnąłem lekko, drobiąc nerwowo w miejscu. Chciałem coś zrobić, jakoś pomóc... ale jak? Jak ktoś tak mały może pomóc komuś tak wielkiemu, przy takich ranach? Nie mówiąc już o tym, że znacznie wykraczało to poza moje kompetencje. Byłem bardem, nie medykiem! Brak mi było potrzebnych kwalifikacji, aby udzielić młodemu lwu odpowiedniej pomocy. Zacząłem chodzić po prostej linii w zamyśleniu. Wtedy moją uwagę przykuła gromada ogromnych ważek latających nad powierzchnią jeziorka. Po krótkim namyśle podfrunąłem do góry, aby błyskawicznym ruchem zapikować w stronę gromadki tych nadwodnych owadów. Większość uciekła, lecz jeden błękitnawy osobnik nie zdążył i skończył złapany przez moje szpony. Wykonałem ładny zwrot i znów wylądowałem koło błękitnookiego młodziana. Może i nie mogłem mu pomóc fizycznie, jednak przekazując mu pewną wiedzę i rady. Położyłem, martwą już teraz ważkę obok niego i położyłem jedną szponiastą łapkę na jego łapie, chcąc zwrócić jego uwagę. Przez tak długi czas nie wykazał się żadną agresją, więc mój dość ogólnie mówiąc, pobłażliwie nastawiony do młodzieży umysł, podał mi myśl, iż Cahian nie stanowi zagrożenia.
- Posłuchaj uważnie. Może i nie jestem w stanie pomóc ci fizycznie. Nie jestem medykiem i wątpię bym się na jednego nadawał. Jednak mogę udzielić ci pewnych rad. W twoim obecnym stanie nie wydaje mi się aby większe polowania były dla ciebie odpowiednie. Może się więc zdarzyć, iż będziesz nieco głodował jeśli nie napotkasz mniejszej zwierzyny. Zdradzę ci więc alternatywę, o której słyszałem od innego dużego kota, a mianowicie robaki.
Zamilkłem na chwilę przyglądając się reakcji młodego. Zapewne nie będzie zadowolony albo wręcz wyśmieje ten pomysł. Lecz teraz przynajmniej zna tę opcję i gdy będzie przymierał głodem może z niej skorzystać.
- Zapewne wydaje ci się to śmieszne, a może nawet głupie, jednak bacz na to, iż lepiej spożywać insekty niż przymierać głodem.
Zabrałem własną łuskowatą łapkę, z jego puszystej i przesunąłem ważkę w jego kierunku. Taki upominek. Zerknąłem również na lwicę, zobaczywszy jej strach zrezygnowałem z próby przywitania się. Coś podpowiadało mi, że samica w agresji spowodowanej przerażeniem może się na mnie rzucić, gdybym podszedł bliżej lub powiedział w jej stronę chociaż słowo.