Król Lew PBF
Wodopój przy jaskiniach - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+---- Dział: Mroczne Groty (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=70)
+---- Wątek: Wodopój przy jaskiniach (/showthread.php?tid=1702)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18


RE: Wodopój przy jaskiniach - Evenori - 28-02-2017

Zorientowała się, że lew nie ma zamiaru jej zaatakować. Zresztą, jego rany widać było z tej odległości i nie trzeba było wiele myśleć, by wiedzieć, że lew obecnie nawet by jej nie dogonił, choć ponoć samce z urażoną dumą mogą góry przenosić, by tylko udowodnić sobie, że są dobrzy we wszystkim. Momentalnie się rozluźniła i ponownie podeszła bliżej strumienia, by odpocząć przy wodzie. Usiadła przy samym brzegu na wypadek, gdyby zachciało jej się pić, a miała zamiar napoić się na zaś, choć wiadomo, że to wcale nie działało. Nie zaprzestała jednak lustrowania lwa, który rozmawiał z ptakiem nieznanego jej gatunku. Według niej sytuacja dość komiczna, całkiem sporych rozmiarów lew i dużo mniejszy pierzasty, ale w końcu nie oceniała, towarzystwo przecież nie ogranicza się do tego samego gatunku już od dawna, więc poniekąd rozumiała tę relację.
- Witam witam. - posłała mu w odwzajemnieniu lekki uśmiech, który świadczył o tym, że nie ma złych zamiarów, a pierzastego stworzenia nie ma zamiaru zjadać.
Teraz już spokojniej przystąpiła do picia wody, przy okazji cieszyła się, że obędzie się bez pośpiechu. Gdy już stwierdziła, że w końcu jej wystarczy, oderwała się od wody i wróciła do poprzedniej pozycji. Z natury była dość ufna swojej intuicji, a skoro uznała lwa za obecnie nieszkodliwego, to zaprzestała bezczelnego wpatrywania się w te dwie istoty i zajęła się obserwowaniem miejsca w którym aktualnie się znajdowała. Można uznać, że chłonęła zapachy i obrazy, by móc kiedyś tu odpocząć w cieniu i przyjemnym chłodzie, choć dość trudno się tutaj podróżowało, ale z pewnością było warto. Była trochę zmęczona, z chęcią by się położyła i odpoczęła, jednak postanowiła z tym jeszcze trochę poczekać, jeszcze jej to posłuży.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Moyo - 02-03-2017

/ przepraszam za długą nieobecność/

Pazury zarysowały skałę, ale Moyo nie zdołał pochwycić ptaka. Otrząsnął się i zastanawiał się co dalej. Jednak w tym czasie dziwogon odleciał i rozmówił się z beżowym lwem który zakończył walkę. Teraz jego przyjaciel, który stanął w jego obronie poszedł w swoją stronę.
- Żegnaj przyjacielu za pomoc dziękuję - zawołał za odchodzącym Athastanem - A tobie kpiący lwie jeszcze kości porachuję. Lecz najpierw wylecz swe rany to wtedy pogadamy.[/b]- zwrócił się do wrogiego lwa. Wtem zauważył, że do towarzystwa dołączyła jakaś niewiasta. Była bardzo ładna i Moyo postanowił podejść. Szybko przygładził grzywkę, która potargała się podczas szarpanin.
- Witam piękną damę do stópek się kłaniam i wnet zauważam, że jesteś niczym łania. Smukła twa sylwetka, chyże łapy twe i te oczy piękne niczym gwiazdy dwie. Mogę o imię twe spytać damo? Na pewno to piękne i urocze miano. - poszedł do lwicy z uśmiechem i napił się także.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Tyrvelse - 03-03-2017

//pozwolę sobie nieśmiało przypomnieć, że Moyo też jest ranny :p

Cahian wbijał swe spojrzenie w obcą lwicę, oglądając ją od pędzelka ogona do samych uszu, niewątpliwie oceniając ją przy tym. Może gdyby to Velse teraz był u steru, zacząłby się zastanawiać, jakie są szanse, że samica mogłaby się stać wrogiem, zagrożeniem - i czy byłaby przydatna jako sojusznik. Jednak Cah skupiał się na czymś zgoła innym, czymś bardziej typowym dla swego charakteru, co sprawiło, że lekki, cwaniacki uśmieszek wstąpił na jego pysk.
Tylko pulsujący ból świeżych ran go powstrzymywał.
Drgnął, gdy Kuro raptownie poderwał się do lotu tuż koło niego, i dopiero wtedy oderwał swe spojrzenie od samicy. Przekrzywił lekko łeb, z zaciekawieniem obserwując działania ptaka. Przez chwilę pomyślał, że pierzasty zwyczajnie znudził się jego towarzystwem i zdecydował odfrunąć - nie zdziwiłoby go to, kto wie, co tym ptaszyskom siedzi we łbach? Ciągle tylko latały z miejsca na miejsce, podrywając się nagle do lotu, przestraszone.
Ale nie. Kuro przysiadł znów koło niego, podsuwając opalizujące ciałko robaka, i kładąc swą szponiastą łapę na jego białej. Ptak z łatwością mógł dojrzeć zdumienie malujące się na pysku beżowego, wywołane przemową o spożywaniu robactwa. Cahian miał ochotę się roześmiać głośno, i tylko powaga czarnopiórego go od tego powstrzymała. Czyżby ptak naprawdę nie mówił tego żartem?
-Zastanów się, ile takich robaków musiałbym zjeść, żeby się najeść nimi choć trochę? - odpowiedział ptakowi, powstrzymując się od użycia sarkazmu czy ironii, choć nie udało mu się to całkowicie. Jednak czarnopióry wydawał się być przyjazny, i nawet Cahian nie potrafił być dla niego zbyt złośliwy.
Co innego ten domorosły wierszokleta, który odezwał się po raz kolejny, a jakże - rymując! Brązowogrzywy przewrócił błękitnymi ślepiami w reakcji na słowa tamtego, ale już sam nie odpowiedział. Zamiast tego, rzucił nieco nieufne spojrzenie ważce i zbliżył do niej swej pysk, by z wahaniem sięgnąć po nią językiem i błyskawicznie połknąć. Nie trudził się gryzieniem, chcąc oszczędzić sobie zapewne niezbyt wyrafinowanych doznań smakowych. I tak się skrzywił.
Następnie spróbował sięgnąć językiem swego boku, by wylizać swe rany, i choć wymagało to pewnej gimnastyki, nawet mu się udało. Przeciągał po nich językiem, nasłuchując przy tym czy przypadkiem Kuro mu nie odpowie, ale również czy dwa pozostałe tu lwy się nie odezwą. I no proszę! Czyżby naszemu poecie nieznajoma wpadła w oko? Cahian nie mógł się powstrzymać od głośnego, kpiącego prychnięcia, i jeżeli tylko Evenori spojrzy w jego stronę, zobaczy, iż brązowogrzywy uniósł swój znów ubabrany we krwi pysk, i spoglądał na drugiego samca z wyraźnym rozbawieniem.


+12 HP


RE: Wodopój przy jaskiniach - Evenori - 03-03-2017

Teraz to już z pewnością zdębiała. Dopiero co pogodziła się z widokiem jednego samca, którego było łatwiej zaakceptować z racji ran i dobrych zamiarów, w końcu nie wygonił jej z tego miejsca, a tu pojawił się jeszcze jeden. Na jego niekorzyść były słowa, które powiedział na samym początku i nie trzeba było mieć świetnego zmysłu dedukcji, by pojąć, że ci dwa raczej za sobą nie przepadali. Miała wielką ochotę przewrócić oczami, ale wysiliła się jedynie na zrezygnowane westchnienie, które miało miejsce zaraz po tym, jak postanowiła odejść kilka kroków od tego przeklętego wodopoju. Nie miała zamiaru wdawać się w przyjaźnie, szczególnie podczas bycia między młotem, a kowadłem, a jej obecna sytuacja właśnie tak wyglądała. W dodatku jeden z nich był niczym wierszokleta, dzięki temu mogła stwierdzić, że już nic jej nie zdziwi. Przenosiła chwilowo spojrzenie z jednego lwa na drugiego, po czym stwierdziła, że lepiej obserwować tego, który mówił wierszem, w końcu on sprawniej się poruszał i mógł wyrządzić więcej szkód.
- Evenori - mruknęła w odpowiedzi i skuliła uszy w ramach swojego niezadowolenia, widocznie potrzebowała większej przestrzeni osobistej podczas tej rozmowy, a sytuacja sama w sobie nie była dla niej zbytnio komfortowa, za szybko trafiały jej się takie nowości. Nie zareagowała jednak na jego komplementy, tak jakby wleciały jej jednym uchem, a po chwili wyleciały drugim. Wtedy też usłyszała prychnięcie drugiego lwa i automatycznie na niego spojrzała, oczywiście dostrzegła zakrwawiony pysk i jego minę, co jeszcze bardziej potęgowało jej chęć prychnięcia w odpowiedzi na to wszystko, istna komedia z domieszką dramatu. Cóż, nadal podchodziła do tego dość optymistycznie, a jej cofnięcie się miało zapewnić jej bezpieczniejszą przestrzeń, nigdy nie wiadomo co się może stać w takiej sytuacji.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Kuro - 06-03-2017

Usłyszałem silne powątpiewanie w głosie młodzieńca, a i jego wypowiedź powiała sarkazmem. Nie zdziwiło mnie to jednak, ani nie zraziło, gdyż spodziewałem się od niego takiej odpowiedzi. W końcu nie codziennie ktoś proponuje wielkiemu kotu robaczą alternatywę posiłku. Otrząsnąłem się, strosząc przy tym pióra i zrzucając kropelki wody, które osiadły na mnie odpryskując z wodospadu. Rubinowym okiem spojrzałem prosto w błękitne ślepia lwa, a gdyby nie fakt posiadania dzioba to zapewne nawet bym się kwaśno uśmiechnął.
- Nie koniecznie dużo, zależy jeszcze jakie konkretnie owady spożywasz. Uwierz mi, ja też z początku nie wierzyłem kiedy usłyszałem o takim sposobie przetrwania. W końcu wy ogromne koty zazwyczaj jecie niezwykle dużo! Jednak tą alternatywę, którą teraz przedstawiam tobie ja, mnie pokazał pewien podstarzały tygrys. Nie wiem czy tutaj żyją tygrysy, ale w moich rodzinnych stronach zdarzyło mi się je spotkać. To ogromne rudo-białe koty w czarne pasy i myślę, że wielkością mogą przerosnąć każdego lwa. Skoro więc taka bestia mogła nie koniecznie się najeść do syta, ale jednak przeżyć na takiej diecie to myślę, iż ty też byłbyś w stanie.
Miałem zamiar jeszcze porozmawiać z Cahianem lecz znów odezwał się ten rymowaniec, znów raniąc moją ukochaną domenę, czyli sztukę swoimi niepoprawnymi i jakże niewłaściwymi namiastkami wierszyków. Sfrustrowany zacząłem uderzać głową w futrzastą łapę bliskiego mi młodzika. Jednak kiedy usłyszałem jak to ten krzywomordziec odzywa się do przybyłej panny, wyjrzałem zza lwiej łapy ponownie zerkając na lwicę, której czerwone oczy można by przyrównywać do moich. Widać było, iż cała sytuacja nie jest dla niej zbyt przyjemna i nie można się temu dziwić. Dwoje poharatanych młodzianów z pewnością nie stanowiło miłego, czy kojarzącego się z bezpieczeństwem widoku. Sądząc po wyglądzie lwica była stanowczo starsza od obydwu chłopców. Tym bardziej ten wierszokleta nie powinien się więc do niej w tak otwarty sposób zalecać! Aż coś się we mnie zagotowało! Przeskoczyłem więc prze jedną z łap Cahiana, tak że znalazłem się pomiędzy jego przednimi kończynami i wskazując skrzydłem na drugiego samca niemalże wykrzyknąłem oburzony.
- Zostaw tą panią w spokoju! Nie widzisz, że ta cała sytuacja jest dla niej stresująca! Powinieneś się wstydzić!


RE: Wodopój przy jaskiniach - Tyrvelse - 09-03-2017

Różowym jęzorem zmierzwił białą, choć ubabraną w jego własnej krwi sierść na pysku. Błękitne spojrzenie spoczęło na obcej lwicy, gdy Cahian zainteresował się jej reakcją na słowa wierszoklety. I uśmiechnął się jeszcze szerzej, jeszcze bardziej rozbawiony. Co, czyżby samica nie była zauroczona owymi komplementami? Chyba nikt nie chciał docenić poezji lwa. Jedyne, na co zdobyła się obca panna, to nieśmiałe wypowiedzenie swojego imienia, na co Cahian zareagował poruszeniem ciemnych uszu.
Jednocześnie, starał się uważnie słuchać ptaka, który tłumaczył tę swoją teorię o robakach. Wciąż nie przekonywało to do końca Cahiana, ale mimo wszystko nie odrzucał tego pomysłu z góry.
-Będę pamiętać. - zapewnił ptaka -I... Dziękuję. - dodał po chwili wahania.
Normalnie pewnie by nie dziękował, zresztą, to słowo niezbyt chciało mu przechodzić przez gardło. Jednak czuł nieco więcej wdzięczności dla ptaka, który jakoś się o niego... Troszczył? Już wiele czasu minęło, odkąd się spotkał z takim zachowaniem. Tym bardziej od kogoś, kto nie jest lwem.
Cofnął uszy w zaskoczeniu, gdy ptak nagle zaczął obijać łbem o jego łapę. O, widać, że wiersze tamtego zupełnie go załamywały, skoro reagował tak żywiołowo. Beżowy nie mógł się nadziwić śmiałości czarnopiórego, który najwyraźniej ani trochę nie obawiał się o wiele większych od siebie lwów, które przecież mogłyby z łatwością pozbawić go życia.
Cahianowi podobało się takie podejście. Uśmiechnął się krzywo, gdy ptak zaczął krzyczeć na Moyo.
- Tak właśnie! - zakrzyknął, popierając gorąco ptaka, choć jednocześnie jego usta wykrzywiały się w szerokim, kpiącym uśmiechu - jednak kpina ta była wciąż wymierzona w domorosłego poetę, nie zaś czarnopiórego.



RE: Wodopój przy jaskiniach - Evenori - 11-03-2017

Nie ukrywała swojej ulgi, gdy pierzasty zganił wierszokletę, a za nim poszedł jego towarzysz. Miała w sobie nutę asertywności, jednak z trudem przychodziło jej wyrażanie swojego zdania w nowych sytuacjach, a taka właśnie miała miejsce. Czuła się nieswojo poprzez nowe miejsce i obecność dwóch samców, nie mogła przewidzieć kolejnego ruchu żadnego z nich, co sprawiało, że sama się blokowała w tej konwersacji. Odeszła kilka kroków dalej, poruszając się wciąż przy brzegu. Chciała mieć więcej przestrzeni, by móc swobodnie ignorować sytuacje sprzed kilku chwil. Usiadła i zaczęła moczyć jedną łapę w wodzie, co miało po prostu zająć jej umysł czymś głupim i niezobowiązującym. Myślała też, że ignorowanie tej sytuacji przyniesie znacznie lepszy skutek niż sama rozmowa. Przelotnie jeszcze zmierzyła każdego spojrzeniem swoich czerwonych ślepi, by później znów wpatrywać się w płynącą wodę. Na podziękowania będzie jeszcze czas, teraz wszyscy powinni się uspokoić, szczególnie ona sama, inaczej to spotkanie może skończyć się szybciej niż się zaczęło. Trzymała się dobrej myśli, że wierszokleta przestanie ją zaczepiać, a jeśli już musi, to zacznie rozmawiać z nią normalnie, bez nagłego wyskakiwania pół metra przed jej osobą. Każdy miał swoją cierpliwość, Even miała jej bardzo wiele, ale w sytuacjach wywołujących stres bywało różnie.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Tyrvelse - 22-03-2017

Lecz cóż to - wierszokleta chyba zapomniał języka w gębie, bądź też tak bardzo skupił się na tworzeniu rymów, że zapomniał o świecie wokół. No, ewentualnie spotkanie z samicą go tak onieśmieliło. Może nie był do tego przyzwyczajony.
Kpiący uśmiech nadal malował się na jego pysku, i choć drażnienie obcego sprawiało mu dużą frajdę, nie mógł tu sterczeć w nieskończoność. Zwłaszcza, że kawowa lwica chyba nie była zbyt zadowolona z towarzystwa. Albo była niemową. Takie nieśmiałe panny miały w sobie pewien urok, jednak zdobycie ich zainteresowania nie było znów takie łatwe, a w tej chwili Cahian był wycieńczony. Taak. Odpoczynek brzmiał dobrze.
Wstał na równe łapy, choć jego ruchy były dość ostrożne - z powodu ran, ale też żeby nie wystraszyć czarnopiórego.
-No, było miło, ale na mnie czas. - mruknął, przypatrując się pozostałym lwom. Ta, oni raczej nie będą tęsknić za jego towarzystwem. Zresztą, nie miał nikogo, kto by za nim tęsknił.
Uśmiech na jego pysku stał się jeszcze bardziej ironiczny, gorzki i cierpki. Teraz już tylko rzucił okiem na gadatliwego ptaka, będąc ciekaw, czy ma on zamiar tu zostać i dalej pieklić się na grzywiastego poetę.



RE: Wodopój przy jaskiniach - Moyo - 23-03-2017

Moyo zdawał się nie zauważać niesmaku i niezadowolenia lwicy. Przyglądał jej się gdy do jego uszu doszły krzyki.
- Masz Pan z sobą problem jakiś? Twoja jest to sprawa? Błędem twoim są te krzyki, twoja gadka łzawa! - warknął w stronę ptaka. Wszyscy przeciw niemu! A w jego mniemaniu nic nie zrobił.
- Walcz pan panie kpiarzu! Z rannym burd nie wszczynam, lecz zrobię dla Cię wyjątek i porachuję kości w kończynach! Tym razem jeden na jednego! En garde monsieur!- zakrzyknął ,,dobywając" pazurów. Przestąpił z nogi na nogę ignorując szczypanie w okolicach ran.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Tyrvelse - 23-03-2017

Zastrzygł uszami, gdy lew zaczął krzyczeć na ptaka, i skrzywił się z niesmakiem. Naprawdę? Trzeba reagować aż tak burzliwie na zwykłego pierzastego lotnika? Gdzież ta samcza, lwia duma, czyżby była tak krucha, że trzeba było ją ratować rozpaczliwymi, wierszowanymi krzykami i pysznymi słowami?
Ale gdy samiec rzucił mu znów wyzwanie na pojedynek, miarka się przebrała - Cahian położył po sobie uszy i syknął wściekle.
-A spierdalaj - warknął przez zaciśnięte zęby. -Wcześniej próbowałeś ze mną walczyć, jednak zamiast tego pozwoliłeś, by ktoś inny bronił twej czci? Teraz to się sianem wypchaj i daj mi spokój, bo cierpliwość mi się już skończyła.
Na koniec prychnął pogardliwie, i potrząsnął łbem, cofając się o kilka kroków. Świeże rany wciąż go piekły i bolały, był zmęczony, pragnął tylko odpoczynku - a tamten ni z tego, ni z owego próbuje znów się z nim pobić? Ha, zmarnował okazję, taką życiową! Zresztą, to jest naprawdę godne pożałowania - rzucać się na kogoś, kto przed chwilą walczył, tylko po to, by dowieść swej wyższości. Choć sam Cahian wprost uwielbiał takich typów, i Moyo właśnie zajął specjalnie miejsce w jego serduszku, tym razem kochaś ma pecha - brązowogrzywy jednak wolał najpierw doprowadzić się do porządku.



RE: Wodopój przy jaskiniach - Evenori - 24-03-2017

Miała już pożegnać samca i cieszyć się samotnym pobytem dopóki nie odezwie się Moyo, jednak nie liczyła na to, by do niej przemówił, a to powodowało swego rodzaju satysfakcję. Z drugiej strony dzisiejszy dzień był dla niej dość męczący, poznała wiele nowych miejsc i osobników, a natłok informacji wciąż buzował w jej głowie. Wtedy właśnie wszystko zaczęło się od nowa, gdyż Moyo postanowił przemówić i to całkiem nierozsądnie, przynajmniej zdaniem Evenori. Obserwowała całą tę sytuację i miała jej już powyżej uszu. Wydawało się, że całe to miejsce dawało kopa do samczego testosteronu. Najwyraźniej rany powodowały u tamtych dodatkowo nadmierny słowotok, a z tego przeważnie nie wynikało nic dobrego. Atmosfera w końcu udzieliła się też lwicy, która miała dzisiaj zbyt wielką chęć wylegiwania się przy strumieniu i właśnie dlatego nie miała zamiaru stąd odchodzić, za to nie miała chęci słuchania przepychanek słownych. Kiedyś w końcu trybiki wskakują na właściwe miejsce i najwidoczniej lwica dzięki temu przypomniała sobie, że może mieć tutaj coś do powiedzenia, bo czemu by nie? Skuliła uszy w geście rozdrażnienia, nie mogła słuchać już popisów wierszoklety, zresztą drugi lew powinien uciąć dyskusję skoro nie było w niej nic sensownego.
- Och, czy moglibyście już przestać? - Warknęła w ich kierunku nieco ostrzej niżby chciała, zapewne niedługo będzie robiła sobie głupie wyrzuty z tego powodu, jednak dla spokoju warto się poświęcić, a jeśli podziała, to nie będzie żałować. Mimowolnie się zjeżyła, w przeciwieństwie do nich była pełna sił, ale nie miała parcia na szkło i nie wyzywała nikogo na pojedynek. Widziała, że lew po drugiej stronie strumienia jest rozsądny i nie pcha się do bójki z podupadłym zdrowiem, co w myślach doceniła. Co do całej tej sytuacji, to najwidoczniej przyszła tu w złą porę, bo choć miejsce było dobre, to okoliczności niekoniecznie. Obserwowała "towarzyszy", jednak nie przykuwała swojej uwagi do żadnego z nich na dłużej, chciała mieć pogląd na sytuację i nastroje.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Kuro - 26-03-2017

Nastroszyłem swoje pióra tak, że zapewne wydawać się mogłem dwa razy większy niż w rzeczywistości. Czy ten raniący sztukę grzywiasty gburek sobie kpi? Najwyraźniej tak! Już tyle razy podczas tego niezbyt przyjemnego spotkania dałem mu do zrozumienia w czym właściwie leży mój problem, a ten cały młody Moyo, podrostek ledwie wchodzący w wiek dorosły, widocznie to zignorował i teraz jeszcze na mnie burczy! Obruszony podskoczyłem parę razy w górę i popiskałem na niego jak rozjuszona hiena. Wiem, że wychowanemu poecie nie przystoi lecz działałem pod wpływem niezwykle silnych emocji.
- Tak to jest mój problem! Podobnie jak twoje herezje w kierunku mojego kunsztu, co już nid jeden raz ci wytknąłem podczas tego spotkania. Może powinieneś wyczyścić uszy z woskowiny skoro nie potrafisz zrozumieć co się wyraźnie do ciebie mówi? A może po prostu twoje uszy w niemym proteście same zwiędły od kakofoni poetyckich błedów, które uporczywie opusczają twój pysk?!
Wypowiedziawszy ostatnie słowo, zlęknięty własnym słownictwem poderwałem się z ziemi, gdyby ta namiastka poety chciała się na mnie rzucić. Może nie powinienem mu tak brzydko przygadać ale stwierdziłem, iż jednak sobie na to zwyczajnie zasłużył. Kocia dama jak widać miała dość tych samczych walk, a ja jako ktoś dobrze wychowany nie miałem zamiaru sprzeciwiać się jej prośbie. Szybując wysoko nad lwimi głowami skinąłem łebkiem, oni jednak nie mogli tego dostrzec więc dodałem głośno.
- Skoro miła pani sama sobie tego życzy.
Następnie wykonałem kilka, no dobrze przyznam się, popisowych pętli i zanim odleciałem zniżyłem lot nad głową Cahiana.
- Żegnaj młodzieńcze. Rad będę jeśli jeszcze kiedyś skrzyżują się nasze drogi.
Następnie odleciałem w własnym kierunku śpiewając prześmiewcze przyśpiewki o paskudnym lwie wierszoklecie, a moi dalsi i bliżsi kuzyni z ptasiego rodu podchwycili piosenkę, niosąc w świat złą sławę Moya. Naprawdę czasem nie warto robić sobie wroga wśród ptaków.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Moyo - 30-03-2017

Położył uszy słysząc oskarżenie lwa. Było mu jednak wstyd że trzeba było go bronić. Następnym razem nie pozwoli komuś nadstawiać karku za niego. Ale słowa Cahiana przepełniły czarę gniewu.
-Panie! Cóż to za zachowanie!
Takie słowa wymawiać przy damie!-oburzył się. Poprawił sobie grzywkę i juz miało znów zaczepić Evenori lecz przerwał mu dziwogon.
Parsknął z irytacji. Ile będzie jeszcze znosił obelgi ptaka? Chciał już stosownie odpowiedzieć gdy odezwała się lwica. Jako że Moyo szacował damy to nawet bitki nie były tak ważne jak ich życzenia.
- Święte jest dla mnie słowo damy.
A my się panowie jeszcze spotkamy!
- rzucił w stronę ptaka i lwa.
Jego pysk wyrażał gniew irytację i złość na przeciwników. Jego szacunek do Cahiana zmalał przez jego wypowiedź. Zaś szacunku do dziwogona nie miał. Nie dość że rzuca kamieniami zamiast się bić to jeszcze o każdym swym słowie odlatuje na kilka metrów ze strachu przed reakcją rozmówcy. Tchórz nie zasługuje na szacunek. Gdy brązowy poszedł wylizać rany, a Moyo położył się niedaleko lwicy i też zaczął się opatrywać zranienia. Nareszcie ptak odleciał a lew odszedł trochę parę kroków. Moyo miał nadzieję że teraz zdoła porozmawiać z lwicą którą najwyraźniej obecność ptaka i Cahiana peszyła.
- Skąd pochodzi pani?
Znad wód czy ze szczytów grani?
- spytał


RE: Wodopój przy jaskiniach - Tyrvelse - 31-03-2017

Skierował szybko swój pysk w kierunku lwicy, gdy ta nagle odezwała się tak ostro - o, paniusia jednak nie zapomniała języka w gębie! I jednak nie jest aż tak bierna? Może nawet potrafiłaby pokazać pazurki, jak rasowa lwica, kto wie... Może przeora nimi pysk tego wierszoklety.
Beżowy uśmiechnął się na samą myśl, ale był to uśmiech nikły. Ponownie przewrócił błękitnymi ślepiami, po prostu nie mógł znieść tak dramatycznych gestów obcego samca, aż mu się niedobrze robiło. A teraz nawet czarnopióry ich zostawił...
Nie, nic tu po nim.
-Twe słowo jest rozkazem, o pani - odezwał się głośno, głosem pełnym patosu, i skłonił się teatralnie, ukrywając w ten sposób swe pogardliwe spojrzenie.
Machnął ogonem, zawrócił, i bez słowa odszedł.
/zt



RE: Wodopój przy jaskiniach - Moyo - 20-04-2017

Podążył wzrokiem za odchodzącym lwem. Jeszcze kiedyś go znajdzie i wtedy lew pożałuje swych słów! Spoglądał jednak cały czas w stronę lewicy. Gdy lwica się nie odezwała rozczarowany odchrząknął.
- No cóż żegnaj pani- powiedział. Ze smutku nawet nie nic zrymował .

Z.t jeśli Evenori go nie zatrzyma.