Król Lew PBF
Wodopój przy jaskiniach - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+---- Dział: Mroczne Groty (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=70)
+---- Wątek: Wodopój przy jaskiniach (/showthread.php?tid=1702)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18


RE: Wodopój przy jaskiniach - Shiya - 09-09-2016

Żal jej się zrobiło brązowej samicy. Sama, zostawiona przez wszystkich na pastwę losu... Coś okropnego! W dodatku nie wyglądała najlepiej. Shiya nie była medykiem, więc nie była w stanie ocenić, czy tamta jest zdrowa na ciele, ale z duchem z pewnością nie wszystko było z nią w porządku.
- Jak masz na imię? - spytała jeszcze.
Uznawszy, że próżne już by było dalsze zwracanie się do niej, rzuciła jej jeszcze jedno współczujące spojrzenie i przeniosła wzrok na drugiego geparda.
- Zeph, a może znamy kogoś, kto mógłby jej pomóc? - Znów użyła skróconej wersji jego imienia, czując przy tym jakąś dziwną przyjemność. - Gdy ktoś jest zdrowy, to może być z niego pożytek.
Szara liczyła na to, że guru zrozumie jej delikatną aluzję. Kto wie, jeśli ta oto lwica wróciłaby do siebie, to może i mogłaby się im na coś przydać, nawet pomimo pewnych oczywistych ubytków?


RE: Wodopój przy jaskiniach - Zephyr - 10-09-2016

Hiena zmyła się rychło po przybyciu Zephyra i Shiyi. Albo nie podobała jej się obecność dwóch gepardów, albo czekała na okazję, by zostawić lwicę z kimś innym. Cętkowany odprowadził ją wzrokiem, po czym wrócił do kaleki, którą zagadywała już szara. A więc faktycznie się już spotkały, choć najwyraźniej nie znały swoich imion.
Skrzywił się lekko, gdy usłyszał skrót swojego imienia. Jakkolwiek nie przeszkadzało mu, że gepardzica nazywa go w ten sposób, to w tej sytuacji wolał nie ujawniać za prędko prawdziwych imion. O tyle dobrze, że to nie pełne imię. Rozumiał doskonale jej sugestie, jemu też ten pomysł przechodził przez myśl. Mimo to machnął łapą i powiedział niemal bezgłośnie: "Powoli".
- Czego właściwie chciała od ciebie tamta hiena? - Zapytał lwicę, próbując napotkać jej spojrzenie. Może tylko próbowała ją pocieszyć? A może przygotowywała się do zjedzenia jej? Gepard sądził jednak, że było w tym coś więcej.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Iris - 11-09-2016

Mięśnie opierały się z coraz mniejszą siłą, Iris z trudem już utrzymywała się podczas siedzenia, gdyby jeszcze nie była pochylona... Ale była i nie zamierzała przenieść nieco własnego ciężaru na tył ciała. Przed oczami robiło jej się ciemno i w każdym takim momencie myślała że za chwilę runie na ziemie. Pytanie gepardzicy przeleciało jej przez uszy nieco zniekształcone, ale zrozumiawszy jego sens, mruknęła: - Iris... - było to na tyle ciche i słabe że szybko można się było domyśleć że coś jej dolega. Do wszystkiego doszły jeszcze duszności. Brązowa była wystraszona, jeszcze nigdy nie straciła przytomności, tak więc walczyła z tym, ale z każdą chwilą coraz słabiej, kiedy to złe myśli znów przepełniały jej głowę. Potem usłyszała kolejne pytanie, tym razem od drugiego geparda. Milczała, usilnie starając się zrozumieć co Zephyr do niej powiedział, co powinno być łatwe i natychmiastowe, ale w jej stanie takim już nie było. Jej myśli były pomieszane, nie chciała teraz zemdleć, a jednocześnie było jej to obojętne, w końcu nie wiedziała czego słuchać, co doprowadziło ją do bólu głowy. Pochyliła ją wtedy jeszcze bardziej, przez co wyglądała jakby się przestraszyła i skuliła nieco ze strachu, aczkolwiek powodem był ból.
- Ona szukała... - odpowiedziała z opóźnieniem, nie dodając nic więcej, bo właśnie w tej chwili padła w końcu na ziemie, nieprzytomna.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Shiya - 11-09-2016

Jej uwadze nie umknął kwaśny gest, jaki Zephyr wykonał, gdy szara użyła skróconej wersji jego imienia. Na to ona wpierw się zdziwiła, a potem nieco posmutniała. Dlaczego tak zareagował? Wcześniej mu to nie przeszkadzało...
Z niepokojem obserwowała także to, co działo się z lwicą. O ile wcześniej było z nią po prostu źle, to teraz wyglądało to jeszcze gorzej. Gdy Iris całkowicie straciła przytomność, gepardzica momentalnie rozejrzała się, by upewnić się, że nikogo więcej tu nie ma, po czym dopadła do brązowej. Nadepnęła tylną łapą na jej ogon, a gdy nie doczekała się reakcji, nachyliła łeb nad jej karkiem i zaczęła ją obwąchiwać.
- Musi być Lwia Ziemia... Ale dam głowę, że spotkałam ją wcześniej na wolnych - mówiła pod nosem.
Podniosła pysk i postawiła uszy, po czym niespodziewanie odskoczyła i właściwie schowała się za Zephem, wyglądając nieufanie zza jego przodu.
- A może to szpieg! Może tylko udaje... A tak naprawdę nas słyszy!
Machała ogonem, wyczekująco wpatrując się w błękitnooką, jakby w oczekiwaniu na jej nagłe powstanie i złowieszczy śmiech okraszony przemową godną typowego złoczyńcy. Co prawda szpiedzy tak szybko się nie ujawniają, ale Shiya mieszkała w głębokiej wczesnodziewiętnastowiecznej Afryce, więc nie miała prawa wiedzieć tego z filmów.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Zephyr - 11-09-2016

Brązowa przedstawiła się jako Iris i chwilę potem straciła przytomność. Chwilę wcześniej zdążyła jeszcze powiedzieć, że hiena czegoś szukała. Być może się zgubiła i pytała o drogę? To w sumie by wyjaśniało, dlaczego tak bez większego pardonu odeszła. No cóż. Pozostała kwestia trzynogiej.
Mimo względnie poważnej sytuacji, rozbawiło go zachowanie Shiyi. Przez przyzwoitość ograniczył się do lekkiego uniesienia kącików ust i odchrząknięcia. Wysłuchał jej słów, ale milczał przez chwilę.
Przyglądał się mizernej samicy i zastanawiał nad perspektywą przyjęcia jej do bractwa. Za rządów Sadisma bractwo starało się korzystać z każdej okazji i rekrutować każdego potencjalnego chętnego. Ale nie zawsze wychodziło to na dobre. Bractwo przyjmowało wiele zwierząt. A ilu z nich było tego godnych? Chyba tylu, ilu zostało. Poza tym Zephyr miał swego rodzaju deja vu. Niedawno przygarnęli pewną lwicę. Pomogli jej dojść do siebie. A ona nasłała na nich bandę lwów. Oczywiście nie było konkretnych dowodów, że to jej sprawka, ale jak inaczej wyjaśnić nagłe pojawienie się tuzina lwów na pustkowiu? Nawet, jeśli się mylił, to nie miał szczególnych wyrzutów sumienia, że winą obarczał długouchą. Trzeba jej było wyrwać ten długi język, póki była okazja...
Z drugiej strony brązowa nie wydawała się na tyle szkodliwa. Z całą pewnością nie była tak irytująca i zadufana w sobie. Potrzebowała pomocy. I choć Zephyr jej współczuł, a jej los nie był mu obojętny, nie mógł się zgodzić na przyjęcie jej do grupy. W chwili obecnej była za słaba. Ciało to jedno, ale duch też jest ważny. U niej w obu przypadkach nie było dobrze. Bractwo obecnie było za małe i miało za wiele spraw do rozwiązania, by na dodatek zajmować się tak ciężkim przypadkiem.
Nie znaczy to jednak, że Zephyr nie spróbuje pomóc lwicy. W zasadzie, to miał pomysł i możliwe nawet, że będą z tego korzyści dla bractwa.
- Zostań tu z nią i spróbuj ją obudzić. Ja przyniosę coś do jedzenia. Myślę, że możemy pozwolić jej tu odpocząć przez jakiś czas. Być może dowiemy się czegoś ciekawego. Potem odprowadzimy ją do Stada Lwiej Ziemi, skoro twierdzisz, że może do niego należeć. Albo do Stada Srebrnego Księżyca, tam ponoć nie ważne jest ciało, a wiara w Księżyc. Myślę więc, że ją przygarną. I być może kiedyś znów się z nią spotkamy, a wtedy poopowiada, co słychać w stadzie... - Wyjaśnił plan. Tak, chciał zrobić z Iris nieświadomego szpiega. Nie tak sobie wyobrażał początki bractwa, ale to mogło zadziałać. A dobrze mieć sojuszników, którzy podzielą się wieściami z krainy. Obieg informacji musi jakoś działać.
Odwrócił się, zaczepnie szturchnął nosem bark gepardzicy, po czym ruszył w stronę niewielkiej sawanny. Wrócił po godzinie. Miła odmiana od wielokilometrowych podróży z Szarych Ziem do Doliny Spokoju i z powrotem. Jego zdobycz nie była imponująca - młoda impala. A nie tylko Iris chciał nakarmić. Część miała powędrować do Taal, o ile Israel nie zorganizował jej jeszcze czegoś do jedzenia.
- I jak tam? - Zapytał, zostawiając łup w pewnej odległości od wody. Wyminął go i napił się ze strumienia. Dawno nie miał w pysku tak orzeźwiającej wody.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Shiya - 11-09-2016

Szara wysłuchała samca i pokiwała łbem. Starała się jak najuważniej słuchać jego słów, coby nic ważnego jej nie umknęło. Przekroczenie rozkazu władcy nie mieściło się jej w głowie, zwłaszcza jeśli na uwadze tegoż władcy zależało jej też na nieco innej płaszczyźnie.
Jego plan również wydał się jej całkiem sprytny: nie obciążać grupy kaleką, ale zrobić z niej swoją przyjaciółkę. Z żałością przyznała przed sobą, że ona by na to nie wpadła. Ale nic to, może jak trochę dłużej pobędzie w Bractwie, to zyska umiejętność tego typu myślenia.
Uniosła brwi na jego zaczepkę, ale zaraz potem dołączył do tego uśmiech. Aha!, czyli jednak się na nią nie gniewa? Czyli... Nadal bardzo ją lubi?
Kiedy gepard odchodził, ona położyła się obok lwicy, by podarować jej nieco swego ciepła. Co prawda, nie mogła ułożyć się całkowicie wzdłuż jej ciała, jako że brązowa była nieco większa, ale zawsze lepsze to niż nic. Mruczała cicho, wręcz przytulając się do Iris. Chciała dodać jej trochę otuchy i chęci do życia: tamta mogła się obudzić w każdym momencie, więc należało być przy niej.
Odsunęła się po kilku minutach, zdawszy sobie sprawę, że ciemna sierść tamtej jest posklejana, zakurzona, przerzedzona, a miejscami naprawdę brudna. Złotooka skrzywiła się i wstała, by następnie otrzepać się z tego wszystkiego. Trójłapa przedstawiała istny obraz nędzy i rozpaczy. Ciekawe, co doprowadziło ją do takiego stanu?
Usiadła i z nudów zaczęła obijać ogonem o ziemię. Ile można było czekac? Co to jest, upolować byle... Och, Zeph!
Samiczy pysk znów rozjaśnił się ciepłym uśmiechem. Spoważniała, usłyszawszy pytanie guru.
- Nie jest zbyt rozmowna - odparła, rzucając szybkie spojrzenie na brązową.
Kiedy zielonooki poszedł się napić, ona rozejrzała się szybko w poszukiwaniu hien, a gdy ich nie dostrzegła, dołączyła do niego w tej czynności. Zerkała nań kątem oka. W końcu podniosła łeb i zwróciła się do samca:
- Nie jestem pewna, z jakiego ona jest stada. Pachnie Lwią Ziemią, była też na wolnych, teraz jest tutaj, pozostawiona na pastwę losu... Jeśli to Lwioziemka, to chyba wygnana. Ja ją widziałam w Dolinie Spokoju, tam, gdzie spotkałam Taal... Aj, nie opowiedziałam ci o tym, prawda?
Zapatrzyłla się w jego ślepia, mimowolnie przybierając całkiem zadowoloną minę.
- To było tuż przed wyprawą. Chciałam powiedzieć, ale tyle się działo... Powiedziałam Taal o tym, że jest tu Sadism. To... Wtedy już trochę mijało się z prawdą. A wydaje mi się, że chciała tu wrócić głównie dla niego.
Powiodła wzrokiem po spokojnej tafli wody, po czym znów wlepiła go w geparda.
- Kim ona jest? Dla was? Albo: kim była?


RE: Wodopój przy jaskiniach - Iris - 12-09-2016

Nieświadoma niczego co się wokół niej dzieje, leżała w bezruchu, pogrążona w bardzo głębokim śnie. Nie poczuła jak Shiya przydepnęła jej ogon, nie słyszała rozmów obu gepardów. Po woli zaczynało jej się coś śnić, zwykłe obrazy z przeszłości, z dzieciństwa, a ponieważ były na razie zbyt łagodne, nie wykazywała żadnych oznak życia, po za oddychaniem i ciepłotą ciała. Śnili jej się rodzice, a ona sama była lwiczką. Odległe, miłe wspomnienia, ale też nieco już zamazane i zapomniane, później jednak sen zmieniał się po woli w koszmar. Iris wiedziała co się wydarzy i podświadomie chciała to przerwać. Gdy wtem, poczuła coś ciepłego obok, było to dziwne, a zarazem miłe uczucie, które nieco ukoiło jej sny, nie przerywając sielanki i nie sięgając w dalsze wspomnienia. Owe ciepło kojarzyło jej się z matką. Nie miała pojęcia że pochodziło z zewnątrz, od gepardzicy. Później zniknęło, za to pojawiły się jakieś lekkie drgania ziemi, spowodowane uderzaniami ogonem Shiyi o podłoże. Brązowa i tego nie mogła wiedzieć, ale jej sen zmienił się diametralnie. Teraz śniło jej się jak jej ciężarna matka próbuje nadążyć za stadem, ale nie może nikogo dogonić, a ona sama bezradnie idzie obok niej. Jak jest rozdarta pomiędzy rodzicami, próbując nakłonić ojca by został z nią i z matką. Bez żadnego skutku. Jej oddech przyspieszył, a niektóre słowa z rzeczywistości zaczęły docierać do niej i mieszać się z snem, który ponownie się zmienił. Przeskakując do krytycznego momentu, ataku lwa na ostatnie żywe lwiątko z miotu jej matki. Iris także i to pamiętała i z łzami w oczach zrobiła tak jak w przeszłości, starała się obronić oseska, ale tym razem sen spłatał jej figiel i ten obcy w rzeczywistości dla niej lew przyśnił się jej jako jej ojciec. Przerażona obudziła się nagle, w chwili kiedy w śnie ojciec uderzył ją łapą. Gdyby nie stan do jakiego się doprowadziła, na pewno teraz jeszcze w szoku, poderwałaby się gwałtownie z ziemi, ale była zbyt osłabiona i jedyne co mogła to otworzyć momentalnie przerażone oczy i tym samym wrócić do rzeczywistości. Poczuła od razu woń upolowanej impali i jak bardzo by się opierała, nie mogła powstrzymać się od wpatrywania w jedzenie. Głód wrócił z zdwojoną siłą na ten widok. Iris instynktownie chciała dostać się do pożywienia, była zbyt osłabiona by wstać, a po chwili dotarło do niej że nie powinna tego robić. Mimo że przymierała głodem nie miała prawa kraść komukolwiek upolowanej zdobyczy. Zwłaszcza że gepardy były tuż obok, choć nawet gdyby były nieco dalej, Iris nie chciała być złodziejką. Zwinęła się znów w kłębek, obserwując w milczeniu gepardy i wciąż, choć próbowała się przed tym powstrzymać, wracała wzrokiem do martwej impali. Wszystko byłoby dobrze, lecz do jej głowy zaczęły napływać złe myśli, a już po chwili nie mogła się uspokoić. Popłakała się na nowo, wszystkie złe wspomnienia, nie tylko te związane z Belialem docierały do niej, powodując nieprzyjemny ból głowy i wywołując kolejną dawkę rozpaczy. Cała już się trzęsła, kuląc się i powtarzając: - To przeze mnie zginęli... Przeze mnie... - a już tak dawno się nie obwiniała o śmierć rodzeństwa, a teraz także i matki. Po kilku powtórzeniach wymajaczyła jeszcze: - To wszystko moja wina... Belial... - załkała mocniej, nie bardzo mogąc już mówić przez szloch.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Zephyr - 13-09-2016

Lwica wciąż była nieprzytomna, gdy gepard wrócił. Miał nadzieję, że znajdzie w sobie jeszcze tyle sił, by samodzielnie coś zjeść. Była w fatalnym stanie, ale Zephyr nie dostrzegł poważniejszych ran zewnętrznych. Po prostu jej ciało zostało zaniedbane. Pewnie nie potrafiła poradzić sobie sama bez jednej łapy. Czyżby z tego powodu została wygnana ze stada?
Spojrzał na Shiyę, gdy zaczęła snuć teorie, do jakiego stada należy Iris. Również podejrzewała, że brązowa została wygnana. Ale uznał, że nie ma sensu nad tym spekulować, skoro mogą dowiedzieć się prawdy bezpośrednio od lwicy, gdy tylko odzyska siły. Chciał naprostować gepardzicę, że obecnie prawdopodobnie również są w Dolinie Spokoju, ale zanim zdążył to zrobić, poruszyła bardziej interesującą kwestię. Chciał zapytać ją, skąd zna Taal, ale planował to zrobić w wolnej chwili. Skoro jednak sama zeszła na ten temat, to przyjrzał jej się z ciekawością, zamieniając się w słuch.
- Szkoda, że jej od razu nie sprowadziłaś. Choć nie znam okoliczności, w jakich się poznałyście. Cóż. Grunt, że wróciła i to w dużej mierze twoja zasługa. Dziękuję. - Powiedział z wdzięcznym uśmiechem.
Na wspomnienie o Sadismie, zaczął się zastanawiać, jak Israel radzi sobie teraz z lwiczką. Minęła godzina, pytanie o węża i sępicę na pewno już padło. Choć nie zazdrościł hienie, że musi podzielić się z Taal przykrą wieścią, wolałby tam być niż tutaj. Miał jakiś wewnętrzny lęk, że czarna znowu zniknie. Próba, której poddał Israela nie była byle jaka.
- Taal była częścią bractwa wcześniej ode mnie. - Oznajmił zapytany, jakie znaczenie ma dla nich lwiczka. - Nie wiem dokładnie, jak to było na początku, ale podejrzewam, że to ona trzymała Sadisma, Vult i Israela razem. Sadism był dla niej ojcem, a każdy kolejny członek bractwa ciotką lub wujkiem. Tchnęła życie w bractwo. Pewnie ciężko ci uwierzyć, że Sadism i Vult kiedyś uśmiechali się każdego dnia na jej widok. Israel... No, on akurat niewiele się zmienił... Działo się tylko dobrze, dopóki była z nami. Wtedy byliśmy rodziną. Potem... Zdrady i patrzenie na każdego z nieufnością. Starałem się coś z tym zrobić, ale z pewnością nie miałem takiej mocy jak Taal. - Opowiedział. Przez jego pysk przebiegł cień smutku na wspomnienie tych nieprzyjemnych sytuacji, ale szybko rozjaśnił się na myśl o tych dobrych chwilach.
- Sadism zawsze chciał, by uczyła się od nas wszystkich i opanowała jak najwięcej talentów. Miała być najpotężniejszą lwicą. Ale ja uważam, że już jest silna...
Urwał, gdy zauważył, że trzyłapa się obudziła. Zaczęła bełkotać dosyć niezrozumiałe rzeczy. I dalej płakała. Uwadze geparda nie umknęło, że patrzy na nich i na antylopę.
- Hej, nie płacz tyle, bo się odwodnisz. - Powiedział, uśmiechając się delikatnie. Następnie zarzucił łbem w stronę zdobyczy. - Częstuj się, to dla ciebie.
Nie przysunął mięsa bliżej. Nie chciał by strumień zabarwił się krwią. Lwica będzie musiała pokonać kilka metrów samodzielnie. Uważał, że da radę. Podszedł do impali i rozdarł jej skórę na brzuchu sprawnym ruchem szczęk. Zapach krwi powinien dodać kalece sił do podjęcia tych kilku kroków. Gepard sam nie omieszkał skubnąć kilka kęsów. Zerknął na Shiyę.
- Pewnie też jesteś głodna, nie krępuj się. - Rzekł. Nie miał zamiaru zjeść dużo. Większość chciał oddać lwicy. Skupił się na wygryzaniu tylnego uda, żeby łatwiej było je oderwać i zanieść dla Taal.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Shiya - 14-09-2016

Shiya z uwagą wsłuchiwała się w opowieść o lwiczce, która spajała tak różne gatunki zwierząt. Trudno było jej uwierzyć w tak abstrakcyjną rzecz jak przyjaźń pomiędzy Sadismem a Vult, acz jeśli rzeczywiście ktoś mógł tego dokonać, to musiało to być najbardziej szlachetne zwierzę sawanny - lew. Co prawda, wciąż była młodziutka, ale za to miała w sobie o niebo więcej potencjału niż ktokolwiek inny. Gdy dorośnie, to zapewne to ona... Będzie najsilniejszą samicą w bractwie! Och! Szarej zrzedła mina na tę myśl. I po co, po co ona ją tu sprowadzała...?
Ale podziękowania Zephyra były warte nawet spadnięciu na drugie "samicze" miejsce w grupie. Chyba.
- Czyli Israel zawsze był cięty na gepardy? - dopytała, lecz wtem przeniosła uwagę na Iris.
Brązowa wyraźnie pragnęła tego, co guru przecież specjalnie dla niej przyniósł: soczystej strawy. Również i nakrapiana nie omieszkała poczęstować się łupem; podniosła się z miejsca, posłała samcowi wdzięczny uśmiech i wgryzła się w świeże mięso. Blady pysk wnet zabarwił się czerwienią. Również i Shiya nie jadła dużo, wiedząc, że nie jej jest to przeznaczone. Ona z kolei postanowiła lekko podsunąć zdobycz ku Iris, przy okazji brudząc sobie jeszcze nos.
Usiadła z powrotem i zaczęła się oblizywać, bo przecież przy mężczyźnie nie może tak wyglądać, ale do góry pyska coś nie mogła sięgnąć. Jeszcze nie wpadła na to, by dopomóc sobie wodą z płynącej obok rzeki.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Iris - 15-09-2016

Jej uwagę odwrócił głos Zephyra bezpośrednio skierowany do niej. Uspokoiła się nieco, choć łzy nadal gromadziły jej się w oczach i spływały po policzkach, tworząc mokre szlaki na sierści. Przytaknęła lekko, ale na odwzajemnienie uśmiechu już się nie zdobyła. A kiedy gepard oznajmił że zdobycz jest dla niej, zaskoczona nie odrywała przez chwilę od niego wzroku, jakby nie była pewna jego słów. Wahała się i nie mogła uwierzyć że to dla niej, ale była zbyt głodna żeby jakkolwiek nad tym rozmyślać. Powędrowała wzrokiem na impale. Podparła się łapami, próbując choć trochę się podnieść, nic z tego, była zbyt wyczerpana. Od razu się poddała, zamiast podjąć kilka kolejnych prób. Zapach świeżej jeszcze krwi był kuszący i podsycał jeszcze bardziej jej głód. Gdyby zdobyła się na odrobinę wysiłku dotarłaby do mięsa, to nie było tak strasznie daleko żeby sobie z tym nie poradziła. Zamiast tego wpatrywała się w jedzenie. Patrząc jak posilają się nim gepardy i czując jeszcze bardziej kuszący zapach. W końcu ruszyła się, nieznacznie przesuwając się do przodu. Jakoś posuwała się dalej, dość wolno, wyglądało to tak jakby się skradała niezdarnie. Łapy jej drżały, bardziej ze strachu niż wysiłku. Nadal nie była pewna czy to dla niej, choć wcześniej wyraźnie słyszała to co powiedział gepard. Shiya dodatkowo skróciła jej drogę do antylopy, przesuwając ją bliżej niej. Iris o dziwo przyspieszyła wtedy krok, zachęciło ją to że była już blisko. W końcu zanurzyła kły w soczystym mięsie, siadając tak że oparła przednie łapy na antylopie, by ułatwić sobie odrywanie kęsów. Nie mogła się powstrzymać od pochłonięcia prawie że całej impali. Głód zrobił swoje, a skupiając się wyłącznie na jego zaspokojeniu nie zwróciła uwagi jak dużo je i jak szybko to robi.
Kiedy skończyła spojrzała na Zephyra z wdzięcznością: - Dziękuje... - powiedziała cicho, ale na tyle wyraźnie by można było ją usłyszeć. Po czym zerkając na resztki, robiła sobie wyrzuty że nie zostawiła zbyt wiele z zdobyczy. Uważała że powinna zjeść jej tylko kęs, a nie prawie że całą.
- Mam nadzieje że kiedyś będę mogła jakoś się odwdzięczyć... - odezwała się, dodając: - Bo teraz nie ma ze mnie żadnego pożytku - spuściła głowę przygnębiona. Starała się już nie myśleć o czymkolwiek, zdusiła jakoś w sobie złe emocje. Przypadkowo zobaczyła kątem oka swoje odbicie we wodzie, obróciła trochę głowę, by lepiej się przyjrzeć. Nie wyglądała zbyt dobrze, nie mało że brudna to teraz jeszcze od krwi impali. Oblizała pysk by pozbyć się chociaż z niego śladów po posiłku.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Zephyr - 16-09-2016

Zephyr przez chwilę doszukiwał się retorycznego akcentu w tonie szarej, ale najwyraźniej pytała poważnie.
- On nie ma nic do gepardów. - Odparł. - Chodzi tylko o pozycję w bractwie. A przynajmniej tak mi się wydaje...
Między innymi dlatego właśnie chciał ograniczyć znaczenie rang do minimum. Nie chciał, by w bractwie rozwijała się chora rywalizacja prowadząca do zawiści i rzucania kłód pod nogi. Byli bardzo małą grupą i takie konflikty nikomu nie wyjdą na dobre. Gepard miał nadzieję, że wszyscy sobie zdawali sprawę z tego, czego się podjęli deklarując, że chcą utrzymać bractwo. Zephyr już wkrótce przedstawi drużynie, jak widzi ich najbliższą przyszłość. Ale póki co na głowie mieli brązową lwicę.
Przegryzając ścięgna i mięśnie osłaniające staw biodrowy impali, słyszał, jak trójnoga podnosi się i człapie w ich kierunku. Zerknął na nią i zauważył, że radziła sobie z tym gorzej niż przypuszczał. Pozwolił Shiyi podsunąć zdobycz. Akurat wyrwał wystarczająco mięsa, by wyszarpać nogę łani. Położył ją obok siebie i oblizał niedbale pysk. Przyglądał się, jak Iris pałaszuje mięso.
- Drobiazg. - Odparł z uśmiechem na podziękowanie.
- Nie mów tak. - Pokręcił głową, gdy lwica stwierdziła, że nie ma z niej pożytku. - Każdy ma jakąś rolę w życiu. Być może kiedyś to ty nam pomożesz w potrzebie. Kto wie?
Jego ogon wił się leniwie po ziemi. Obserwował lwicę z życzliwością, ale wewnątrz zastanawiał się, jak pokierować rozmowę, by wyciągnąć z niej jak najwięcej.
- Hm. Należysz do jakiegoś stada? Moglibyśmy cię odprowadzić. To znaczy, jak już nabierzesz więcej sił. - Zaoferował.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Iris - 17-09-2016

Mimo że słowa geparda były pocieszające, Iris nie potrafiła się zdobyć na jakąkolwiek pozytywną myśl. Nie widziała dla siebie żadnej roli, myślała że jest nikim i pewnie taką pozostanie, przecież starała się zmienić, co skończyło się fiaskiem. Pytanie o stado sprawiło że przez krótką chwilę zabrakło jej tchu.
- Już chyba, nie... - odpowiedziała, a przy ostatnim słowie głos jej się załamał, a ciało zadrżało: - Ono... Ono się rozpadło... - w jej oczach na nowo pojawiły się łzy, odetchnęła ciężko by dodać: - Wszystko na to wskazuje, inaczej... Inaczej ta hiena... Musiałaby kogoś tam zastać...
Czuła dość silną potrzebę wygadania się, ciężko jej było dusić to wszystko w sobie, zwłaszcza teraz gdy ten temat znów został poruszony. Łzy już dawno wydostały jej się z oczu, nie spuszczała wzroku z ziemi dalej już milcząc. I kiedy wydawało się że nic już nie powie, wymamrotała: - I tak było nas coraz mniej... Wszyscy znikali i... Odchodzili - po czym załkała, próbując się uspokoić, co nie było łatwe.
- Co, co jeśli to przeze mnie? - wymajaczyła, ledwo dało się ją zrozumieć przez szloch, ponownie się położyła zwijając się w kłębek. Była pewna że więcej już nie zobaczy Kiu, bo za nią także tęskniła, ani Beliala, którego darzyła miłością, nie była ona zbyt zdrowa, bo wiele cierpienia jej przyniosła, złudzeń jak i fałszywej nadziei.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Shiya - 19-09-2016

Szara ponownie skierowała swe kroki ku rzece, by zamoczyć w niej pysk i przednią łapę. Zaczęła wycierać krew z sierści, a kątem oka obserwowała Zephyra i Iris. Uszy również miała zwrócone w ich stronę, tak, by nie umknęło jej żadne słowo. W końcu podniosła się z miejsca i niespiesznie do nich powróciła. Usiadła obok lwicy, spoglądając na nią ze smutkiem. Wyglądało na to, że tamta ostatnimi czasy nie wiodła zbyt wesołego życia. Ona, lwica! A przecież to tak potężny gatunek... Choć głównie wtedy, gdy wykazuje się pełną sprawnością.
- Jesteś pewna, że się rozpadło? Jak się nazywało, może coś słyszeliśmy? - pytała uprzejmie.
Grzeczność nakazywała jej zakwestionować ostatnią kwestię podniesioną przez brązową, ale z kolei naturalna szczerość jej na to nie pozwalała. To prawdopodobne, że stado słabło, a w końcu upadło, bo nie starczało mu sił na zajmowanie się kaleką. Czy taka osoba jest w stanie cokolwiek sama upolować? Co prawda, z początku Shiya była entuzjastycznie nastawiona do myśli o włączeniu jej w szeregi bractwa, ale teraz, gdy głębiej się nad tym zastanowiła, nie była już tak przekonana o genialności tego pomysłu. A co, jeśli trójłapa sprowadziłaby upadek także na Karmazynowych?


RE: Wodopój przy jaskiniach - Zephyr - 19-09-2016

-Rozumiem... Przykro mi. - Odpowiedział, gdy dowiedział się o rozpadnięciu stada Iris. Spuścił wzrok, a jego uszy na chwilę oklapły. Jednak w słowach lwicy pojawiła się hiena, z czego był rad, bo już się obawiał, że nie będzie potrafił płynnie przejść do tego tematu. Czyli ta hiena szukała jakiegoś lwiego stada. Ale po co? Chciała tam dołączyć? W takim razie, o które stado chodzi? Rozpadło się jakieś bardziej znane, czy może jedno z mniejszych, o których niewiele zwierząt słyszało?
Nim jednak zdążył zapytać, zrobiła to Shiya. Był jej wdzięczny za tę interwencję, bo nie chciał, żeby to wyglądało jak przesłuchanie. Chociaż był spragniony wiadomości, autentycznie było mu żal lwicy. Po uzyskaniu zadowalających informacji na pewno spróbuje jej jakoś pomóc.
- W tej chwili obwinianiem samej siebie nic nie wskórasz. Powinnaś pomyśleć bardziej o sobie. Zostawić przeszłość z tyłu. - Odpowiedział, gdy zaczęła zrzucać na siebie winę. Skoro jej stado zostawiło ją na pastwę losu, przez co omal nie zginęła, nie było warte wylewania łez. Gdyby przyczyną ich upadku była faktycznie Iris, to nie dowiedziałaby się tego od jakiejś obcej hieny.


RE: Wodopój przy jaskiniach - Iris - 20-09-2016

Długo zwlekała z odpowiedzią na pytanie Shiyi, starała się przez ten czas uspokoić. Tak długo że po słowach Zephyra, jeszcze milczała, popłakując. Przytaknęła mu, jednak nie do końca przekonana, to nie było łatwe zapomnieć o przeszłości i żyć dalej, zwłaszcza że brązowa swoją przyszłość widziała już w czarnych barwach. Nawet bała się pomyśleć choć przez chwilę że może być lepiej, nie chciała przeżywać rozczarowania. W końcu uspokoiła się na tyle, by wreszcie odpowiedzieć na pytanie. Teraz z jej oczu wydostawały się pojedyncze łzy, w coraz większych odstępach czasu, tak że przestawała już po woli płakać.
- Jestem pewna... Ale... Nie byłam tam żeby sprawdzić czy to prawda... To na pewno prawda... - załkała przez chwilę mocniej, tym razem dość szybko się uspokoiła, by dokończyć wypowiedź: - Nazywaliśmy się Cieniowiskiem. To miało być silne stado... A ja... Obiecałam że dam z siebie wszystko... Zawiodłam... - położyła łeb na łapach, mrużąc oczy pełne łez i odchylając uszy do tyłu: - Powinni mnie byli wyrzucić... - stwierdziła półgłosem, ciężko jej było przestać się o to obwiniać.