Król Lew PBF
Skała na zewnątrz - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Klan Ognia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=178)
+--- Dział: Szara Skała (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=62)
+--- Wątek: Skała na zewnątrz (/showthread.php?tid=1703)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16


RE: Skała na zewnątrz - Selene - 07-11-2012

Spojrzała na syna, turlającego po ziemi jakiś kamyczek. Słowa które wypowiedział... Mimo iż nie było tego widać, w środku coś ją ukuło. Nigdy nie pomyślała że jej stado... Jej dom... Tak po prostu może zniknąć. Coś musiało się stać.
Podeszła do krańca skały, by legnąć nań, zwieszając łapy w dół. Chwilę patrzyła na te tereny, po czym uniosła łeb na niebo, które podobnie jak reszta terenów, było popielato szare.
-Lwia Ziemia to dobre stado. Zawsze było dobre. - oznajmiła, spoglądając przez chwilę na Sanamu, uśmiechając się szczerze, by potem ponownie spojrzeć w niebo. -Twój ojciec też był dobry. Chciał pomóc każdemu. Chciałby byś i ty każdemu niósł pomocną łapę. powiedziała, milknąć na chwilę, wsłuchując się w dźwięk turlanego po ziemi kamyka. Poruszyła ogonem, uderzając nim czaszkę, która po chwili znalazła się obok niej. -Jednak kiedyś będziesz musiał podjąć decyzję pomiędzy krwią a lojalnością. To trudny wybór.


RE: Skała na zewnątrz - Sanamu - 07-11-2012

Wsłuchiwał się w te słowa, jak urzeczony. Matka pierwszy raz od dawna wspomniała o jego ojcu. Lojalnym, pomocnym lwie. Jedyną rzeczą, która pozostała Selene po nim był on sam. Był, nie dość, że idealną kopią ojca to i z charakteru bardzo go przypominał. No cóż. Nagle opal się zatrzymał. Ustał też wydawany przez niego dźwięk. Sanamu uniósł wzrok, wpatrując się w osłupieniu w matkę.
-Krwią, a lojalnością? O czym mówisz, mamo?


RE: Skała na zewnątrz - Selene - 07-11-2012

-Ze stadem wiąże cię lojalność. Jeżeli kiedyś coś się stanie... Będziesz musiał wybrać pomiędzy stadem a rodziną. Wiem że moja i tym samym twoja rodzina gdzieś tutaj jest wciąż. Czuję to. - powiedziała, sięgając łapą po czaszkę. Początkowo spoglądała na nią, leżącą swobodnie na jej łapy, by potem założyć ją ponownie na łeb. Podniosła się, spoglądając na Sanamu.
-Ale teraz jesteś młody. Powinieneś cieszyć się tymi dniami, a nie zamartwiać przyszłością. Na to przyjdzie jeszcze odpowiedni czas. Wtedy będziesz mógł martwić się przyszłością lub przeszłością. Żyj tak abyś nie musiał tęsknić za tym czego już nie ma. - powiedziała, by usiąść obok malca, wyciągając łapę by przytulić go do siebie.


RE: Skała na zewnątrz - Sanamu - 07-11-2012

Siedział cicho, nie wiedząc co odpowiedzieć. Dla matki zrobiłby wszystko. Dla ojca również, gdyby go jeszcze miał. Stado... Ono tez jest ważne. W końcu to przecież król pozwolił mu być jego członkiem. Matka, miała rację łączyła go z nim lojalność. A co jeśli musiałby walczyć ze swoją rodziną? Niee... Lwia Ziemia nie walczy, ona najpierw używa dyplomatyki. Westchnął.
-Dobrze mamo. A ty... Też tak żyjesz?-spytał, ocierając się łbem o jej ciało.


RE: Skała na zewnątrz - Selene - 10-11-2012

-Tego ci nie potrafię powiedzieć. Jednak staram się nie myśleć o tym co było. Przeszłość jest bardzo często trudna. - mruknęła, westchnąwszy. Wspomnienia nie był fajne. Były wredną, popierdoloną kreaturą, która w każdym możliwym momencie rozdzierała duszę, przynosząc niewyobrażalny ból.
-Ale widząc mój dawny dom, będący teraz pusty... Nie potrafię nie myśleć. Tutaj spędziłam moje dzieciństwo. - rzekła, zaciskając wargi. -Wracajmy już. - zarządziła i pochwyciła młodego i zarzucić go sobie na grzbiet. [z/t z sanamu]


RE: Skała na zewnątrz - Loki - 17-11-2012

Trzeba przyznać, że się rozczarował.
Zakładał, że tutejsze lwy nie różnią się zbytnio od tych żyjących w jego rodzinnych stronach, dlatego gdy z oddali zobaczył ogromną skałę, natychmiast pognał w jej kierunku. Tam skąd pochodził, miejsca takie jak to niemal zawsze były siedzibami rodzin królewskich.
Najpierw zaniepokoiła go cisza. Była zdecydowanie zbyt nienaturalna. Nieodparcie kojarzył się ze śmiercią. Podobnie miała się tutejsza gleba. Jałowa, szara i spękana. Zamiast trawy pokrywała ją warstwa popiołu. Tymczasem sam masyw skalny przypominał paszczę gigantycznego lwa czekającego na zbłąkanych wędrowców, aby ich pożreć.
Loki westchnął.
– Nie ma co, przytulnie tu.
Jeśli w tej okolicy mieszkały jakieś lwy, musiały mieć wyjątkowo zły gust.
Zaczął węszyć w nadziei, iż uda mu się wyczuć innych przedstawicieli swego gatunku lub chociaż coś nadającego się na obiad. Niestety, woń spalenizny skutecznie maskowała wszelkie inne zapachy. Za to w popiele udało mu się znaleźć niewyraźne odciski łap. Niektóre były bardzo małe i chyba należały do lwiątka. Nie sprawiały wrażenia najświeższych, lecz nie były także bardzo stare. Doszedł do wniosku, że warto przez chwilę pokręcić się po okolicy. A nuż uda mu się kogoś spotkać… Matkę tego lwiątka, na przykład.


RE: Skała na zewnątrz - Abiegail - 18-11-2012

Abie błąkała się już od dawna, ugasiwszy pragnienie w jakiejś kałuży. Nadal była roztrzęsiona, choć od niedawnej przygody minęło sporo czasu. Zatrzymała się, kiedy nie mogła ujść więcej i złapała oddech. Nikogo przez całą drogę z terenów TAMTYCH lwów nie spotkała i zaczynała już myśleć, że zgubiła się na całkowitym pustkowiu. Dlaczego miałaby iść dalej? Przysiadła na ziemi, postanawiając czekać tu, aż coś się stanie lub umrze z głodu, czego była już bardzo bliska.


RE: Skała na zewnątrz - Loki - 18-11-2012

Loki powoli zaczynał tracić cierpliwość. Z tym siedzeniem i czekaniem to był jednak głupi pomysł. Zamiast sterczeć pośrodku pustkowia jak jakiś kołek, powinien był spróbować pójść za śladami. Tak, najlepiej od razu tak zrobi.
Już podnosił się z ziemi, kiedy do jego nozdrzy dotarł wiatr oraz niesiona przezeń woń.
– Chwileczkę. – Pociągnął nosem. – Ten zapach… Lew. Nie, zaraz… LWICA!
Poderwał się do biegu.
Zobaczył ją. Jej piękne białe futro tak cudownie odcinało się od czarno-szarego krajobrazu. Szybko ukrył się za jednym z osmalonych drzew. Poprawił grzywę. Chuchnął na łapę i powąchał. No, mogło być lepiej, ale nie było tragicznie. Wreszcie wyszedł zza pnia najbardziej nonszalanckim krokiem, na jaki było go stać.
– Przepraszam, czy zechciałabyś wskazać, mi drogę? – zapytał, podchodząc do lwicy. – Bo widzisz, zgubiłem się… – Spojrzał prosto w jej uroczy pyszczek – …w twoich oczach.


RE: Skała na zewnątrz - Abiegail - 18-11-2012

Zauważyła lwa podążającego w jej stronę dopiero, gdy był już blisko niej. Zerwała się z miejsca i cofnęła o kilka kroków, wystraszona. Czego on od niej chce? Dlaczego nie zostawią jej w spokoju? Po ostatnich wydarzeniach Abie nie mogła myśleć jasno i ubzdurała sobie, że nieznajomy również chce ją porwać albo zrobić coś jeszcze gorszego. Ale była jakby obojętna. Dziwne słowa lwa zmieszały ją trochę, nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- Kim jesteś, i czego ode mnie chcesz?
Odezwała się całkiem przyjaznym tonem, chociaż chyba było to niezamierzone. Nawet jeśli chciałaby, miała za mało sił, żeby wyglądać groźnie. Tamten nie zdradzał jednak złych zamiarów. Czyżby jednak wydostała się poza tamte terytoria?


RE: Skała na zewnątrz - Loki - 18-11-2012

Oho, nie dała mi w pysk. To dobry znak – pomyślał Loki.
Postanowił kuć żelazo póki gorące.
– Ja? Ależ jestem jedynie strudzonym wędrowcem, który mniej lub bardziej szczęśliwym zrządzeniem losu znalazł się w całkiem sobie obcych stronach. Czegóż chcę? Tego, czego może chcieć od życia każdy zdrowy lew, błękitnego nieba nad głową, miękkiej trawy pod łapami oraz zacnego towarzysza u boku. Chociaż muszę przyznać, że nie pogardziłbym również czymś do jedzenia, a także ciepłym i suchym miejscem, w którym mógłbym bezpiecznie spędzić noc. Nie strapiłbym się również, gdyby zacnego towarzysza zastąpiła jeszcze zacniejsza towarzyska. Zwą mnie Loki. A tobie jak na imię, piękna?


RE: Skała na zewnątrz - Abiegail - 18-11-2012

Abie nie do końca rozumiała zachowanie lwa, ale uznała, że na razie nie jest zagrożeniem.
- Jestem Abiegail - odezwała się z wahaniem. Jego słowa podziałały na nią dziwnie uspokajająco i niemal przestała się bać. - Skąd jesteś? Czy to są tereny jakiegoś stada? - spytała.
Towarzyszka? O kogo chodziło? Abie zignorowała to zdanie, nie wiedząc, co o nim sądzić.
- Ty mieszkasz tutaj? - zapytała jeszcze, chociaż tym razem nie dla uzyskania jakiejś informacji, tylko ze szczerej ciekawości.


RE: Skała na zewnątrz - Loki - 18-11-2012

Nieokazanie rozczarowania kosztowało Lokiego sporo trudu. Miał nadzieję dowiedzieć się czegoś od lwicy, a tymczasem Abiegail okazała się być równie – jeśli nie jeszcze bardziej – zagubiona, co on. Owszem, sprawiała wrażenie bardzo sympatycznej, lecz teraz lew chciał przede wszystkim zebrać jak najwięcej informacji o krainie, do której trafił. Będzie musiał zdobyć je jakoś inaczej. I chyba już nawet wiedział jak.
Uśmiechną się ciepło do białej lwicy.
– Ach, Abiegail, czyli "radość ojca", cóż za wdzięczne imię. Niemal równie wdzięczne, jak nosząca je istota. Jakaż szkoda, że moja marna osoba w obecnej sytuacji nie może okazać się pomocą tak wielką, na jaką zasługujesz, o piękna Abiegail. Jak już mówiłem, jestem jedynie zbłąkanym podróżnikiem, który porzucił swój dom w poszukiwaniu przygód, gdyż wiadomo, że przygody – o ile odpowiednio przeżyte – niosą z sobą wiedzę i mądrość. Ziemie mego rodzinnego stada znajdują się wiele miesięcy drogi stąd, w kierunku północno-wschodnim. Na niezwykle urokliwe tereny, na których obecnie przebywamy, trafiłem stosunkowo niedawno, więc ma wiedza na ich temat jest mocno ograniczona, a rzekłbym nawet skąpa. Możemy to jednak łatwo nadrobić. Widzisz to? – Wskazał łbem wylot tunelu widniejący w upiornej skale. – Wygląda na wejście do jaskini. Jeśli mieszka tu – lub mieszkało – jakiekolwiek lwie stado, na pewno jej używało, nawet jeśli nie jako sypialni, to chociaż jako sali tronowej. Tak więc w środku powinniśmy natrafić na jakieś ślady, a być może nawet wskazówki. Co o tym sądzisz, droga Abiegail? Miałabyś ochotę tam zajrzeć?


RE: Skała na zewnątrz - Salim - 18-11-2012

Salim błądził sobie tu i tam, ażeby w końcu natknąć się na żywą duszę. Ba, nawet dwie! Zdziwiło go to niezmiernie, bowiem nigdy nie spodziewałby się spotkać więcej niż jednej osoby na tak niewdzięcznych terenach. Jak widać, nawet on czasem się mylił. Tak po prawdzie, to zdarzało się to dużo częściej niż 'czasem', ale pomińmy ten drobny fakt.
- Cześć - przywitał się jak gdyby nigdy nic, przywołując na swe oblicze pełen pewnego zakłopotania uśmiech. - Wybaczcie, nie sądziłem, że kogoś spotkam na tak nieprzyjaznych ziemiach. Przepraszam, jeśli wam w czymś przeszkodziłem.
Usiadł, po czym można było wywnioskować, że pomimo wypowiedzianych słów, lew nie ma zamiaru się stąd wynosić, nawet gdyby miało się okazać, iż faktycznie jest tu niemile widziany. On był już zmęczony, więc będzie tu siedzieć, o!
Chyba że wprost każą mu zmiatać, no to z dwiema osobami przecież nie będzie się kłócić...


RE: Skała na zewnątrz - Loki - 18-11-2012

Loki tak skoncentrował się na swej przemowie, że nadchodzącego lwa zauważył dopiero, gdy ten wykrzyknął mu „Cześć!” niemal wprost do ucha. W pierwszym odruchu poderwał się na łapy, odgradzając Abiegail od obcego.
To był jeden z tych przystojnych, dużych, silnych i zdrowych samców, w których podkochują się wszystkie lwice. I na dodatek miał piękną, gęstą grzywę. Loki znielubił go od razu.
Z trudem przyszło mu zwalczyć chęć posłania przybysza do wszystkich diabłów, jednak wreszcie się opanował. Rozluźnił mięśnie i przywołał na wargi uśmiech. W tej chwili zdobycie informacji było ważniejsze niż amory i samcza duma.
– Witaj, nieznajomy. Ja i moja towarzyszka – niechcący zaakcentował „moja” nieco bardziej niż by wypadało – właśnie zastanawialiśmy się, do jakiego stada mogą należeć te ziemie. Czy to ty jesteś władcą tego królestwa? Jeśli tak, szczerze przepraszamy za najście. Nie chcieliśmy naruszyć czyichkolwiek granic.


RE: Skała na zewnątrz - Salim - 18-11-2012

Najwyraźniej zgodnie ze swoim zamiarem, Salim uznał, że ta lwica jest lwicą tego tutaj. Dobrze wiedzieć! Nie, żeby to miało większe znaczenie, ale, hm, jeszcze by powiedział coś niestosownego według tego lwa i co wtedy? Nic, tylko iść i się załamać!
A rudy akurat lubił wszystko, co się rusza, ale i te bardziej statyczne osoby mu nie przeszkadzały, więc obdarował tę dwójkę przyjaznym uśmiechem. Z kolei usłyszawszy słowa obcego, zaśmiał się serdecznie. On władcą? Aha...!
- Nie, skądże! - zaprzeczył od razu, uniósłszy lekko brwi. - Mam na imię Salim i nie należę do żadnego stada. Co do tych ziem...
Omiótł je przelotnym spojrzeniem. Hm.
- ...to przepraszam, ale naprawdę nie mam pojęcia. Jestem tu chyba po raz pierwszy.
Trochę głupio, że nie może im pomóc, ale cóż poradzić, skoro on jest równie dobrze zorientowany w obecnej sytuacji politycznej jak byle lwiątko? Albo i gorzej!