Król Lew PBF
Jaskinia mchu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+---- Dział: Mroczne Groty (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=70)
+---- Wątek: Jaskinia mchu (/showthread.php?tid=1704)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24


RE: Jaskinia mchu - Eleyna - 15-11-2013

Eleyna westchnęła ciężko, po czym położyła się przy córkach.
- Nelly, nie mnie masz przepraszać, bo mi nic złego nie zrobiłaś. Przeproś lepiej siostrę - rzekła, po czym przeniosła wzrok na jaśniejszą pociechę.
- Liczę, że Vervia zrobi to samo. - dodała, a widząc, że młodsza z nich uniosła się dumą, a biała westchnęła ciężko. To było dużo trudniejsze niż przypuszczała.
- Dziewczynki... - tu się zwracała do obu lwiczek
- Mnie nie interesuje kto tu zaczął. Macie przestać się kłócić. Jesteście siostrami, a siostry nie powinny się kłócić. Nie chcę, żeby było w przyszłości tak, że będziecie sobie wrogami. Gdy mnie tu zabraknie, kto nie wesprze jak właśnie siostra? Ja miałam kiedyś brata, ale niestety oddaliliśmy się od siebie. Teraz tego żałuję. - mówiła do obu córek. Mogła się tego spodziewać, że nie zrozumieją tego od razu, może pojmą to później. Po tych słowach jedną i drugą delikatnie musnęła nosem w policzek.
- Bardzo was proszę...


/Nie umiem przekonywać, wiem xD/


RE: Jaskinia mchu - Nelly - 16-11-2013

Mala skrzywila sie na sama mysl, ze musiprzeprosic siostre, lecz milosc do matki zwyciezyla wstyd.
-Przepraszam Vervia wyszeptala. Teraz znowu zwrocila sie do matki.
-Mamo, to mozemy juz wyjsc?


RE: Jaskinia mchu - Vervia - 20-11-2013

-No dobrze, przepraszam Nelly.-powiedziała z przekąsem, ale jak najbardziej szczerze. Nie chciała aby matka nadal się tak martwiła ich zachowaniem. Siedziała tak chwilę w ciszy, razem ze swoją siostrą dopóty tamta znowu się nie odezwała. Tym razem się z nią zgodziła- chciała jak najszybciej obejrzeć resztę okolicy.
-Tak, chodźmy już.


RE: Jaskinia mchu - Eleyna - 20-11-2013

Eleyna widząc, że udało jej się dopiąć swego i zażegnać spór między córkami uśmiechnęła się i odetchnęła z ulgą, po czym jedną i drugą liznęła po pyszczkach.
- Ale już mi się tu nie gniewać, dobrze? - rzekła chcąc je tym zachęcić do uśmiechu, a następnie wstała i podążyła w kierunku wyjścia nakazując tym samym córkom, do tego by szły za nią i nie zbaczały z drogi. Po chwili grota już była pusta...


/z.t. z Nally i Vervią/


RE: Jaskinia mchu - Mino Eive - 03-06-2014

Minął już miesiąc, od kiedy zagadka nagłego wzrostu wagi bordowej damy została rozwikłana. Jednak to poprzednie miesiące były tymi gorszymi- senność, skurcze, mdłości i inne samicze bzdety świadczące tylko o jednym męczyły Mino. Nie dawały jej spać, bo praktycznie każdy ostatni miesiąc samica spędziła na kręceniu się po okolicznych terenach i wpieraniu sobie, że następujące objawy nie muszą koniecznie oznaczać TEGO. Mogła być to w istocie jakaś choroba, a nawet jeśli byłaby śmiertelena, wydawała się dla niej teraz czymś znacznie lepszym, niżeli to, co otrzymała od losu. Niemniej jednak rzeczywistość zamiast pozbawić ją życia postanowiło wydać przez nią nowe. Dokładnie miesiąc temu przez jej łono wyszło coś, do czego nawet gdyby nie chciała (a nie chciała) musiała się przyznać. Zbyt łudząco przypominało jej JĄ. Widać widmo Darkned nawiedząć będzie ją do końca życia, nawet wtedy, kiedy jej matka miejmy nadzieję bezpowrotnie opuściła jej życie, teraz objawiać będzie się w tym bękarcie. Jej bękarcie. Jej i Deriona. Nie miała problemu w zdaniu sobie sprawy z faktu, że to on stworzył w niej nowe życie, bo to on był tym, z którym miała bliski kontakt, kiedy licząc dokładnie miesiące czarna skaza mogła powstać.
On jest winny.
Pierwszy miesiąc od narodzin małej "bezimiennej" był dla niej katorgą. Uświadomienie sobie tego, że została matką przerażało ją bardziej, niż cokolwiek z tego, lub tamtego świata. Prędzej stawiłaby czoło demonom i potworom niż macierzyństwu, wiedziała, że to byłoby łatwiejsze.
Teraz, kiedy tak leżała bez ruchu trzymając między skrzyżowanymi łapami śpiącą kulkę myślała tylko o tym, że znajdzie go i pozbawi tego, czego on pozbawił ją. Dotychczasowego życia. Wszelkich planów na przyszłość. Pozbawi go tego, aby odzyskać to co ona straciła ten cholerny miesiąc temu. Swoje plany, swoje życie. Ona była nad nim, a własne dobro nad cudzym dobrem. Nawet nad dobrem tej małej, Bogu ducha winnej istotce, która od miesiąca swojego życia mogła liczyć jedynie na lodowate serce jej matki. Mino nie miała zamiaru dawać jej miłości. Sama jej nie miała, przez co nie potrzebowała nikogo, nie potrafiła z nikim się tym dzielić. To było dla niej najlepsze. A dla własnej krwi chciała najlepszego, mimo, że nie potrafiła tego okazać. Chciała, by wyrosła na wojownika, by przetrwała wszystko, a żeby tak się stało nie ma miejsca na uczucia.
Śpij słodka Iv, śpij dobrze, dopóki jeszcze masz pewność, że nic ci nie grozi.
Nie ma miejsca na rodzinę. Nawet na prawdziwy dom, czy przyjaciół. Nie ma miejsca na nic, co daje radość, a dopóki jej młode jest przy niej tak będzie traktowane.
Później i tak zapomnisz, że masz matkę.


RE: Jaskinia mchu - Ivy - 03-06-2014

W przeciwieństwie do Mino, mały rozumek Ivy żył w przeświadczeniu, że otrzymuje ona wszystko to, czego potrzebowała do życia. Bezpieczna przestrzeń między bordowymi łapami, szorstki język, czasem nieco zbyt gwałtownie i nieostrożnie czyszczący szary puch i ciepłe mleko, przyjemnie rozchodzące się na języku. Póki co, jej życie składało się z tych kilku czynności, powtarzanych bez końca, ale mała lubiła tę rutynę. Przyzwyczaiła się do tego, że wszystko ma swoje miejsce i czas. To sprawiało, że czuła się bezpiecznie, w przeciwieństwie do dyskomfortu, odczuwanego gdy mama zupełnie niezrozumiale łamała te zasady, wychodząc z groty w bliżej nieokreślonym celu, podczas gdy dla Ivy oczywistym było, że teraz, po jedzeniu, jest czas na drzemkę. Zostawała więc sama, rozmyślając nad zupełnie nielogicznym zachowaniem mamy, nad jego powodami, ostatecznie poddając się, gdyż owa kwestia zdawała się być zupełnie poza zasięgiem jej małego rozumku. Może te nieplanowane wyjścia w istocie były właśnie częścią planu?
Mama miała różne wyrazy pyska, najczęściej taki, jakby w ogóle go nie było i ten, kiedy skóra na jej nosie marszczyła się złowrogo, a oczy tak dziwnie mrużyły. Wtedy mama nie była zadowolona, mówiła coś znacznie szybciej niż zazwyczaj, a jej głos stawał się ostry. Ivy nie lubiła tego głosu, dlatego zazwyczaj przestawała robić to, co dotychczas robiła, a mama przestawała wówczas używać niemiłego głosu. Podobna sytuacja miała, gdy szara po raz pierwszy w swojej biernej codzienności postanowiła wyjść z własną inicjatywą. Zawsze mama zajmowała się myciem jej, ale tym razem role miały się odmienić-to miał być wielki dzień.
Zaczął się jak zawsze-bardzo powolną pobudką oraz mlekiem. Kolejno przyszedł czas na kąpiel, którą mała grzecznie przeczekała i następnie krótka drzemka, która wbrew pozorom nie miała mieć dzisiaj miejsca. Rutyna po raz kolejny miała zostać przerwana, tym razem jednak nie przez bordową, a przez małą, co jeszcze bardziej wzmagało ekscytację w szarym serduszku. W jej ciałku dosłownie rozlewało się wszechobecne podniecenie oraz chęć odwdzięczenia się i jednoczesnego zaimponowania mamie.
Kulka tym razem nie ułożyła się ze snu. Zbliżyła się do jednej z wielkich, maminych łap i wpatrując się w nią z niepewnością, poczęła niezgrabnie wylizywać bordowe futro. Nie zauważyła, jak Mino dosłownie zamarła. Mała nie zdążyła dokończyć swego dzieła, kiedy mama gwałtownie zabrała łapę i poczęła do niej coś mówić, robiąc tę drugą minę. To była dla niej wielka porażka, ale i nieporozumienie. Jak mogła się tak pomylić? Nie rozumiała słów mamy, które tym niemiłym głosem znów drażniły jej uszka. Czy mama nie lubiła się myć? A może potrafiła to robić o wiele lepiej sama? Nie wiedziała, ale postanowiła więcej już tak nie robić.
Czasami zdarzało się też tak, że pysk mamy przybierał całkowicie inną, zupełnie niespotykaną minę. Wtedy kąciki jej ciemnych warg unosiły się do góry, a na skórze brakowało zmarszczek, pozostawała ona więc łagodnie gładka. Ivy nie lubiła tej miny, ona burzyła rutynę.

* * *

Szkarłatne ślepka powoli wychyliły się zza zaspanych powiek, które zamrugały kilkukrotnie, w nadziei na szybsze odegnanie mar sennych. Wątłe ciałko wyprężyło się, z niemałym trudem przekraczając barierę bordowych łap, po czym skierowało swe kroki do puszystego brzucha mamy. Jasny nosek zanurkował w jej sierści, poczynając instynktownie wodzić w niej, w poszukiwaniu sutka-ziemi obiecanej.
Bingo.
Ciepłe, słodkie mleko poczęło przyjemnie rozchodzić się po różowym języku. Ślepka mimowolnie zatrzasnęły się w rozkoszy, a małe łapki mimowolnie zajęły się swoistym masażem maminego brzucha. W krtani małej zatliło się wówczas ciche mruczenie, którego obecności nie rozumiała, jednak zaakceptowała jako konieczną konieczność.


RE: Jaskinia mchu - Mino Eive - 03-06-2014

Poczuła, że się budzi. Jednak jej wzrok pozostał martwo uśpiony w wyjściu z groty, a Mino nie miała zamiaru go spuszczać. Przestała ją również pytać, czy jest głodna. Doskonale wiedziała, że tuż po przebudzeniu jest pora posiłku, obie wiedziały. Nawet jak nie była głodna to jej brzuch dostępny był tylko o określonych porach, wszak bordowa nie miała w zwyczaju zabawiać w jednym miejscu dłużej niż dobę, nawet jeśli ich podróże były tylko od jednej jaskini do drugiej. Mała musiała dotrzymać jej tempa, od kiedy zaczęła chodzić i od kiedy nie trzeba było co sekundę się odwracać by się upewnić, że gdzieś się nie przewróciła.
Monotonia jej bękarta jednak dziś miała być wzbogacona o coś nowego, coś, z czym sama Eive walczyła od dłuższego czasu. Miała nie zajmować się takimi bzdetami, jednak wolała zostawić po sobie jakikolwiek ślad, mimo, że nie tyle co pogodziła się z myślą o tym, że zostanie zapomniana ale i chciała być. Nie chce być częścią jej życia.
A to co ja chcę, stoi na piedestale.
Poczekała w spokoju aż jej córka zakończy posiłek, po czym zagarnęła ją łapą z powrotem do siebie, pyszczkiem skierowanym w swoją stronę tak, by mogła zwrócić na nią swe spojrzenie.
- Ivy.- rzekła pokrótce, nie zmieniając w swoim głosie niczego, czego mała nie mogłaby znać. Chłód zarówno w jej mowie jak i spojrzeniu był wszechobecny w każdym momencie jej życia.
- Twoje imię, to Ivy.- dodała po chwili, informując ją o swoim postanowieniu.
A z dniem dzisiejszym definitywny koniec zwracania się do niej bezosobowo. Przeróżne imiona dla niej męczyły ją od dłuższego czasu, aż ostatecznie wybór miał paść na "Smrodku". Bo była małym smrodkiem. Jednak wiedziała, że przekazując ją komuś, jej wybór nie przetrwa, jeżeli jej krew miała być kimś więcej, niż tylko wrzodem u tyłka.
Dla mnie nim jesteś, ale staram się jak mogę.
Może wyglądało by to inaczej, gdyby Iv nie przypominała jej tej, o której tak strasznie chciała zapomnieć. O własnej matce, która ją zostawiła, kiedy ta zdążyła się już do niej przyzwyczaić, która w chwilach jej pomyślności pojawiała się tylko po to, by napsuć jej krwi.
Więc jak można kochać to, co w każdym calu przypomina ci o tym, jak silna jest nienawiść?


RE: Jaskinia mchu - Ivy - 05-06-2014

Mała przełknęła resztkę mleka, głaszczącą na pożegnanie powierzchnię języka, po czym wlepiła zaciekawione ślepia w mamę, która ewidentnie zabiegała teraz o jej uwagę.
Dziwny dźwięk, dotychczas nieznany, przeszył pędzelkowate uszy, które poruszyły się w przejęciu. Szara powtórzyła kilkukrotnie w myślach owe słowo, które przez swą nikłą długość bardziej przypominało odgłos, mimowolnie kiwając łebkiem na boki.
Ivy-Ivy-Ivy-Ivy.
Czymkolwiek było imię, szkarłatnooka zapamiętała bardzo dobrze brzmienie swojego. Ciekawe, jakie było imię mamy? może też Ivy?
Szkarłaty rozejrzały się po jaskini, zaciekawione wszechobecnym mchem, porastającym jaskinię. Szare ciałko żwawo podreptało w kierunku jednej z okazalszych kęp, po czym wpatrywało się w nią z wyraźną konsternacją na pyszczku. Co to u licha było? W żadnej z dotychczasowych jaskiń nie spotkała się z czymś takim, zawsze tylko zimne, twarde skały, a tu nagle pojawia się znikąd jakiś zielonkawy puch i zupełnie burzy plan. Zaniepokojona Ivy posłała mamie pytające pytanie, wciąż nie rozumiejąc z czym ma do czynienia i dlaczego.


RE: Jaskinia mchu - Mino Eive - 10-06-2014

I chyba się przeliczyła, bo Mino nawet na nią nie spojrzała. Oparła głowę o skrzyżowane łapy i zmrużyła oczy, mając nadzieję, że uda jej się chociaż trochę zdrzemnąć. Od czasu porodu miała niemałe problemy ze snem, bynajmniej nie były one spowodowane jakąś poporodową traumą, co to to nie. W takim razie- cóż ją tak dręczyło?
Mimo, że oczy miała zamknięte była czujna. Uszy drgały niespokojnie, wyłapując najmniejsze kroczki Ivy, coby bez patrzenia mogła zlokalizować gdzie jest, oraz czy przypadkiem ktoś obcy nie przekracza progu ich jakże przytulnej jaskini. W sumie byłoby to dość dziwne, zwłaszcza, że kiedy one przybyły nie było tutaj żadnego obcego zapachu, co oznaczało, że bardzo dawno nikogo tutaj nie było. Dobrze, nawet bardzo.






//zero pomysłu :(


RE: Jaskinia mchu - Ivy - 11-06-2014

Pędzelkowate uszyska opadły zawiedzione, gdy mała została tak okrutnie zignorowana. Rozczarowane szkarłaty opuściły swoje spojrzenie-wyglądało na to, że po raz kolejny została zostawiona sama sobie. Trwała tak chwilę ze zwieszonym łebkiem, dumając nad gąbczastą masą zielonego mchu, by po chwili kłapnąć namiastkami kłów, zagnieżdżonymi w małej mordce. Zaraz potem drobne ciałko ruszyło niezgrabnie w stronę mamy, dzierżąc w pyszczku kępkę tego czegoś, co na pewno nie było trawą. Szybko jednak zatrzymało się, gdy krwiste ślepka zarejestrowały zamknięte powieki mamy. A więc teraz był czas na drzemkę? Zdezorientowana spoglądnęła na kojec bordowych łap, który teraz wypełniony był po brzegi maminym łbem. Nie miała wątpliwości, nie było tam dla niej miejsca.
Pyszczek otwarł się w zdumieniu, a kępka zielonej materii z właściwym obecnej chwili tragizmem upadła na ziemię. Najpierw ten cały mech, pojawiający się znikąd, a teraz drzemka, która miała być tylko drzemką mamy, nie jej. Co będzie dalej?
Działo się coś niedobrego, to było pewne.


RE: Jaskinia mchu - Mino Eive - 01-07-2014

Nie mogła zasnąć. Jedno oko miała delikatnie uchylone i przez cały czas bacznie obserwowało małą Ivy. Dalsze leżenie traktowała jako marnotrawstwo czasu i bezsensowne przedsięwzięcie- więc wstała. Gdyby miała usnąć, już dawno by spała, a teraz jedynie czuła jak od długiego leżenia w jednej pozycji kuło ją serce przy głębszym wdechu. Wnioski nasuwały się same- cały pobyt tutaj był bez sensu, powinna od razu zabrać się za szukanie szczęśliwego tatusia jej bękarta.
- Ivy- syknęła, oczekując, że jej córka straci zainteresowanie mchem i do niej podejdzie.- Koniec postoju, idziemy.- dodała, podnosząc się już całkowicie z ziemi, dając mini Darkned sygnał, że ruszają od razu.



// znowudebilnypostohgod


RE: Jaskinia mchu - Ivy - 02-07-2014

Ciemne uszyska drgnęły, przeszyte nieprzyjemnym syknięciem mamy. Ewidentnie słychać było w tym "Ivy", które podobno było jej "imieniem". Co prawda dalej pozostawało dla małej zagadką czym było całe to imię, ale pojmowała już, że-czymkolwiek było- to jedno przypisane zostało akurat jej.
Szkarłatne ślepka posłusznie zwróciły swe spojrzenie na bordową, a małe łapki poczęły przesuwać niezgrabnie kluskowaty korpus w jej kierunku.
Zdawało się, że rutyna zataczała właśnie krąg, znowu opuszczali jedną jaskinię, by znaleźć się w kolejnej.
I dobrze-ten mech był nie do zniesienia.


RE: Jaskinia mchu - Ghalib - 10-04-2015

Ciągnął za sobą swoją zdobycz aż tutaj, znalazł się w jakimś dość mrocznym miejscu. wypuścił z pyska schwytaną przez siebie zwierzynę i rozejrzał się trochę. Wszedł do środka chcąc wybadać, czy nikogo tutaj nie ma. Nie było, jaskinia była pusta i wyglądała na całkiem przytulną i intymną. Z lekkim uśmiechem kogoś będącego pewnym siebie przyjął, że odtąd będzie tu mieszkał, wtoczył więc do środka zebrę i ułożył ją pod skałą. Potem wtopił w jej cielsko kły.
Spędził sporo czasu zajadając się mięsem i podrobami kopytnego zwierzęcia, a potem postanowił uciąć sobie drzemkę. Tak, nie marzył teraz o niczym ciekawszym od drzemki. Oddał się więc objęciom Morfeusza.


RE: Jaskinia mchu - Mirra - 10-04-2015

Przechadzając się w pobliżu poczuła zapach zwierzyny, świeżo upolowanej tak więc postawiła, że penie ktoś będzie w jaskini. Powoli idąc za zapachem szła przed siebie do środka. W końcu zauważyła sylwetkę lwa, zbliżając się ujrzała go dokładniej. Czarne lwisko drzemało sobie po jedzonku. Taki wniosek wysunęła Mirra. Spoglądała na niego swymi szmaragdowymi ślepiami. Jeszcze go tutaj nie spotkała. Ostatnio same nowe osoby spotyka. Usiadła sobie wygodnie ale była cały czas czujna i ostrożna. Jeśli spał czujnie to na pewno usłyszał jej kroki lub poczuł obcy zapach.


RE: Jaskinia mchu - Ghalib - 10-04-2015

Ghalib spał smacznie i leniwie w jaskini. Tuż obok swojej zdobyczy, trzymając ogon zebry między przednimi łapami. Także gdyby jakiś złodziej chciał zabrać mu jego zdobycz, on od razu by o tym wiedział. Oczywiście spał również czujnie, w końcu zdążył się już przyzwyczaić do samotniczego życia, które wymagało czujności przez całe doby. Dlatego nic dziwnego, że szybko zauważył przybycie Mirry. Nie spoglądał w jej strony, słyszał i czuł nadchodzącą lwicę ale na razie nie reagował. Tak długo aż nie weszła do środka jaskini. Wtedy podniósł wzrok na samicę i podniósł się z miejsca. Była mniej więcej w jego wieku, mógł to z łatwością zauważyć mimo iż w środku jaskini było całkiem ciemno.
- To takie rozsądnie wchodzić do jaskini, w której śpi samiec z upolowaną zwierzyną? - Zapytał spoglądając prosto w jej jasne oczy. W sumie, jak się tak zastanowić mieli podobne, i on i ona - jasne tęczówki mimo ciemnego umaszczenia.
- Kim jesteś?