Król Lew PBF
Jaskinia mchu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+---- Dział: Mroczne Groty (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=70)
+---- Wątek: Jaskinia mchu (/showthread.php?tid=1704)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24


RE: Jaskinia mchu - Skanda - 31-08-2015

Wysłuchał jego słów, wyraźnie pochłonięty jego historią. Z jednej strony czuł się niepewnie wobec zwierzenie Damaji, z drugiej-rozumiał go doskonale.
-Czasami jest zbyt późno, by "wziąć się do roboty'.-odparł ponuro.-Uwierz mi, wiem coś o tym.-mimowolnie spoglądnął na pokryte bliznami łapska.
-Jesteś młody i sprawny, masz przed sobą życie. Ja zostawiłem za sobą całe swoje, dotychczas przeżyte i to z własnej winy. Nie cofnę czasu, ani nie zdejmę brzemienia, które na mnie narzucił.-miał spokój w głosie, zdążył przywyknąć.
-Też swoje przeryczałem.-dodał, a na jego pysku zamajaczył słaby uśmiech. Poczuł, jak ból uciska mu klatkę piersiową. Trudno było mu grać w obliczu wiadomości o Dey. Przez moment nawet chciał ją odwiedzić. Szybko zganił się za ten pomysł.
-Znam Laję.-odezwał się, wychwyciwszy znajome imię.-Nie potrafi pomóc Dey?


RE: Jaskinia mchu - Damaja - 31-08-2015

Czuł się podle, że zwierzenia tak szybko wypływają mu z ust. Nie miał się komu wyżalić. Przy Nuru musiał zgrywać twardziela - nie dla opinii optymisty, lecz by podnieść ich oboje na duchu. Potrzebowali być silni dla niej. Ona swe siły straciła, kiedy musiała pokochać dwójkę bękartów. Kawy nie chciał zagłębiać w osobiste problemy. Była jego nauczycielką, nie spowiednikiem. Poczuł się nieco pewniej, kiedy rozmówca w tajemniczy sposób przekazał mu część swojej historii.
- Próbowaliśmy od początku. Najpierw Laja. Wszystkie banalne rozwiązania poszły na nic, nawet konsultacje z wędrownymi znachorami nic nie dały. Skoro Laja i Kawa nic nie wskórają mimo swojej ogromnej medycznej wiedzy, to co mogę ja, zwykły młokos?
Otarł łapą dolne powieki z wilgoci. Pokręcił głową przecząco na jego pytanie.
- Nie, tylko czasem podsyła jej zieleninę na ból i dobre słowo. Chyba tylko to da się w tym stanie zrobić. Nuru służy jej cały czas pomocą, jest naprawdę oddany. Ja zaś staram się przynieść codziennie jakiś kąsek. Mam treningi w stadzie, prócz tego uczę się na medyka, więc nie zawsze daję radę. Przydałaby się jeszcze jedna para łap do pomocy.
Gdyby nie był w rozsypce, fuknąłby na myśl o siostrze. Tej, którą ich matka dostała od ukochanego lwa. Tej, która zdawała się obchodzić jej stanem mniej niż zrodzeni z krzywdy synowie.


RE: Jaskinia mchu - Skanda - 31-08-2015

-Jej choroba, to nie twoja wina.-odparł widząc roztrzęsienie tamtego.-Jeśli wyrządziłeś jej krzywdę, okaż skruchę. Żaden rodzic nie odtrąci dziecka w takiej sytuacji, jakkolwiek by przez nie wcześniej nie cierpiał.-nie mówił z doświadczenia, jednak jak by nie było- sam był ojcem, potrafił w swej wyobraźni odnaleźć obraz sytuacji, w której znajdował się teraz Damaja.
Nie angażowałby się w podobną rozmowę, gdyby stanął przed nim ktoś inny. Był bardziej cierpliwy, wyrozumiały, jednak gdyby nie bliskość, o której młodzik nie zdawał sobie sprawy, byłby najpewniej nie nawiązywał rozmowy na tym poziomie intymności.
-Też byłem kiedyś medykiem.-mruknął od niechcenia, uśmiechając się od ucha do ucha.-Dosyć nieudolnym, ale coś tam wiedziałem.-zaśmiał się nerwowo.-Jak poboli, to wiem, które ziółko przemielić w mordzie.
Obaj czuli atmosferę ogólnego przygnębienia, próby jej obejścia były marne.
-Nie ma kogoś, kto mógłby jeszcze pomóc? Tej dodatkowej pary łap?-spytał, myśląc o nikim innym, a o swojej pierworodnej. Zastanawiał się, czemu Damaja o niej nie wspomniał.


RE: Jaskinia mchu - Damaja - 01-09-2015

Smutny uśmiech mignął na jego obliczu. Swój wkład w mizerny stan psychiczny różnookiej przemilczał. Nie było się czym chwalić. To było zachowanie godne wiecznego potępienia. Jak to dobrze, że matki nie miały takiego wyrażenia w swoim słowniku... Kolejne wyznanie wyczuliło jego już czułą uwagę.
- Naprawdę? - odparł głupio w zdziwieniu. - Może nieudolnym, ale może akurat ty byś coś na to zdziałał.
Wlepił w niego wyczekujące spojrzenie. Słabo wierzył w to, co powiedział.
Fuknął głośno i pokręcił głową.
- Stado ma swoje problemy. Żaden z nas nie ma prawa wymagać od nich jeszcze większej pomocy niż ta, którą już nam oferują. Codziennie ktoś do niej przychodzi, a to pogadać, a to zarzucić jakimś słowem otuchy lub żeby po prostu przy niej być. Zachodnie Ziemie nie należą do urodzajnych, stad jest mało, dochodzą lub rodzą się nowi członkowie, przyszła pora deszczowa. Wszyscy są w pełnej mobilizacji. Nic od nich nie chcę. Chciałbym tylko, żeby Frigg w końcu poszła po rozum do swojego tępego łba i przestała szukać swojego od siedmiu boleści ojca. Poszedł sobie, zapomniał o niej, to po co ucieka kosztem życia naszej matki? Też mogła odejść, żyć własnym życiem, ale została i przejmuje się nami i Frigg. A ta znów zniknęła. Obawiam się, że jak wróci, to nie będzie miała do kogo.


RE: Jaskinia mchu - Skanda - 01-09-2015

-Nie, młody.-zaprzeczył ostro.-Wiem, że szukasz ostatniej deski ratunku, ale ja nią nie jestem. Byłem zaledwie laikiem, ledwo praktykującym. Nie wiem co jej dolega, ani co mogłoby odegnać chorobę-choć był przerażony wizją postawienia swojej łapy na Zachodnich ziemiach, to mówił prawdę. Nigdy nie zgłębił tajników, znanych bardziej wprawionym znachorom, nie pogłębiał swojej podstawowej wiedzy.
-Frigg?-zamarł w bezruchu, posyłając Damaji pytające spojrzenie. Zmarszczył nos by sprawić pozór kogoś bardziej nie w temacie, niż poruszonego tym, co usłyszał. Ścisnęło go w sercu na wieść o tym, że córka wciąż go szuka, mimo tego, że upłynęło tyle czasu. Miał nadzieję, że pierworodna nauczyła się już żyć w stadzie bez niego. Tym czasem słowa Damaji świadczyły o tym, że zniknięcie ojca mocno odbiło się na życiu młodej lwicy.
Jego oko spowiła szklana warstwa.
-Kim ona jest? Opowiedz mi.


RE: Jaskinia mchu - Damaja - 01-09-2015

Skrzywił się i westchnął głośno przez nos. Nie będzie nalegał. Gdyby ktoś miał jego poprosić o konsultację, pewnie też by odmówił. Dawałby tylko złudną nadzieję, a to tylko mogłoby pogrążyć pacjenta.
- Moja siostra. Dziwne, że o niej nie słyszałeś. Byłem pewny, że przemierzyła już pół świata. Gdyby nie zapytała każdego stworzenia w Krainie Czterech Stad, musiałaby traktować swoje poszukiwania niepoważnie.
Pozwolił sobie na relaks. Zgiął przednie łapy i zległ białym brzuchem na miękkim podłożu. O tak, tego mu było potrzeba po tych ostatnich kilkunastu kilometrach.
- Nie znasz historii, więc powiem jak leci - zaczął. - Jej tata był przywódcą w naszym stadzie, ale pewnego dnia gdzieś przepadł. Ot tak, z dnia na dzień. Mówią, że to był silny chłop, raczej nie dokonał żywota... Podobno gdzieś odszedł i już go tutaj nie ma, dlatego Frigg go szuka. Ciocia Kali mówi, że ponoć strasznie go kochała, a on mógł dla niej zrobić naprawdę wszystko. Początkowo mama myślała, że poszła z ojcem, lecz wróciła kiedy już byliśmy na świecie. Już raz dostała burę od Mayi, obiecała, że już nigdy nie złamie mamie serca. Ale teraz znów jej nie ma. Nie pojawia się w domu, omija treningi, nikt jej nie chce wziąć do grupy łowieckiej, bo się nie przykłada. Jest w niego zapatrzona jak w gwiazdy. Jak tak dalej będzie, to wyleci z łomotem.


RE: Jaskinia mchu - Skanda - 01-09-2015

Z zaciśniętymi szczękami słuchał o własnej córce tak, jak gdyby słyszał o niej pierwszy raz. Postawa Frigg przerosła jego największe oczekiwania. zatkało go. Z trwogą wpatrywał się w porysowaną skałę, przed własnymi łapami. Chciałby mieć możliwość cofnięcia czasu i nie zadania tego pytania. Teraz, kiedy już wiedział, czuł się żałośnie. Znał sytuację córki, ale nie mógł jej pomóc.
-Pomóż jej.-rozkazał, jednak jedyne ślepie spoglądało na niego błagalnie.-To twoja rodzina, masz zamiar stać i patrzeć, jak jest z nią coraz gorzej?-dodał z wyrzutem, jednak zaraz kłapnął paszczą, uciszając się. Zabolało go to, jak równie dobrze mógłby zadać sobie pytanie sobie samemu.
Poczuł, że to zaszło za daleko. Był zbyt blisko tego, czego przysiągł sobie unikać. Jego oddech stał się cięższy, a ślepię niespokojnie łypnęło na Damaję.
-Z-zostaw mnie.-sapnął z trudem.


RE: Jaskinia mchu - Damaja - 01-09-2015

Początkowo stwierdził, że chodzi o Deyne, w końcu to z nią jest naprawdę źle. Jej się nie dało pomóc, teraz można było tylko modlić się, żeby choroba nie wykończyła ją bólem i cierpieniem, lecz by pozwoliła na jej łagodne odejście. Dopiero potem uderzył w niego fakt, że samiec pytał się nie o łowczynię, lecz o jej niesforną córką. Zerwał się z ziemi jak oparzony.
- Jak mam jej pomóc, skoro jej ciągle nie ma i traktuje nas jak ścierwo? - syknął. Poczuł się w tym momencie zagrożony. Napuszył się i cofnął o parę kroków, by z wysuniętymi pazurami obserwować dziwne poczynania szarego.
Wniosek, który przyszedł mu na myśl, zwalił go tak, jakby dostał wiadrem zimnej wody prosto w ryj. Lew cofnął się na parę kroków, z wielkimi, wybałuszonymi ślepiami patrząc się na leżącego przed nim samca.
Kotów o szarym umaszczeniu było na tym świecie wiele. Nie był to unikat ani nie wyglądało specjalnie pięknie, więc umykało w tłumie. O ile sam kolor krótkiej sierści na ciele Bliznopyskiego nic by mu nie powiedział, to w połączeniu z bladym błękitem jedynego pozostałego w trzewioczaszce ślepia, ciemnym futrem pod i jasnym futrem nad oboma oczodołami i specyficznym układzie jaśniejszego futra na pysku młody Damaja wiedział już wszystko. Potrzebował tylko potwierdzenia. Ale on go wcale nie pragnął.
Wcześniej zwisający bezwiednie ogon skulił się między jego tylnymi łapami. Uszy przywarły do czaszki na znak przerażenia, a zielone ślepia wpatrywały się z przestrachem w tego, kogo jeszcze niedawno nazywał Skandą. Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wydobyć słowa.
- Ty... ty cały czas byłeś tutaj... - wyjąkał, goniąc błędnym wzrokiem po jaskini. - Czemu? Dlaczego?
Smutne spojrzenie wodziło po Ragnarze, doszukując się odpowiedzi w jego mimice. Nie otrzyma jej prostymi słowami, mógłby się o to założyć. Nadal z trudem trawił połączone przez niego w całość fakty.


RE: Jaskinia mchu - Skanda - 01-09-2015

Jego ciało przeszył silny dreszcz, a sierść na karku zjeżyła. Za późno.
-ZOSTAW MNIE.-wycedził przez zaciśnięte zęby, dysząc. Podniósł się chwiejnie, stając na wszystkich czterech łapach. Strach przerodził się w złość, jedyną reakcję obronną, na którą był w stanie się zdobyć.
-Wracaj na te cholerne ziemie być bratem i synem. Niczego nie rozumiesz. Nikt nie rozumie.-wychrypiał żałośnie, wpijając ostre spojrzenie w jadowite ślepia.
-Wynoś się.-warknął, próbując odepchnąć go poharatanymi łapskami. Brak ogona i niesprawna łapa zrobiły jednak swoje-szare cielsko tracąc równowagę, z łomotem obaliło się na ziemię. Po jasnej brodzie spłynęła brunatna strużka, a zrezygnowany samiec obnażył pokryte czerwoną posoką kły.


RE: Jaskinia mchu - Damaja - 01-09-2015

W głębi duszy miał nadzieję, że uzyska odpowiedź na zadane przez siebie pytanie. Miliony myśli latały mu po głowie, a on nie mógł dopasować właściwej przyczyny. W jego oczach Ragnar miał wszystko, czego potrzebował - lwicę, która go adorowała i córkę - oczko w głowie. Frigg poszłaby za nim w ogień. Tymczasem ten znika, pozostawiając to wszystko za sobą. Młody wiedział, jak wygląda życie w Stadzie Zachodnich Ziem. Byli jedną wielką rodziną, która siebie wspierała i akceptowała mimo wielu zadanych im cierpień, czasem przez siebie wzajemnie. Nie było szans, by jednooki czuł się tam osamotniony.
Tymczasem rzeczywistość wyrwała go z zamyślenia i postawiła przed nim nie przywódcę Zachodnich Ziem, a obolałego, nędznego i ułomnego szaleńca, w którego zmienił się w ciągu ułamka sekundy. Z przestrachem i brakiem zrozumienia wpatrywał się w rozgrywającą się przed nim scenę. Nic nie układało się w całość w jego młodej główce.
Jedyną osobą, która przyszła mu na myśl obok Frigg, była Deyne Nyota. Samiec napiął mięśnie w złości, która nagle go zalała. Czy to właśnie szary swoim odejściem nie sprawił, że prawdziwie szczery uśmiech na zawsze zniknął z jej pyska? Ona go tak kochała, a on tutaj tkwi, sam, zajęty swoim własnym światem i ma w dupie to, co działo się z matką jego córki.
Głośny, ostrzegawczy syk dobiegł do uszu Ragnara. Damaja odskoczył w tył, kiedy potężny kawał mięsa zwalił się z hukiem na ziemię. Wyglądał jak siedem nieszczęść i zamiast przerażać, swoim żałosnym stanem budził litość i miłosierdzie. Uniósł dumnie łeb do góry i spojrzał na niego z wyższością, na pysku mając wymalowaną odrazę. Splunął na porastający grunt mech, łypiąc zielonymi oczami na Bliznopyskiego.
- Zgnij więc, pieprzony egoisto - warknął wściekle i nie obejrzawszy się za siebie, wybył z groty, długo jeszcze wodząc zniesmaczonym spojrzeniem po Ragnarze.

zt


RE: Jaskinia mchu - Skanda - 02-09-2015

Nie podniósł się. Przyjął obelgę w milczeniu, jedynie zaciskając powieki-nie chciał patrzeć, jak odchodzi. Posmak rdzy na języku rozchodził się coraz bardziej, podczas gdy on leżał na chłodnej skale, jak kłoda, nie mogąc uspokoić oddechu. Szczątki ulgi, jaką przyniósł mu kontakt z Vei zostały rozwiane przez wizytę Damaji. Jego świat runął w gruzach raz jeszcze.
Zwinął się w kłębek, a po jaskini rozniósł się pojedynczy szloch. Spędził w niej jeszcze kilka godzin, po czym wybył, poszukać padliny.


RE: Jaskinia mchu - Alayike - 07-03-2016

Gdy tylko pojawiły się pierwsze objawy poczuła, że coś jest nie tak. Pamiętała gdy kiedyś widziała swą matkę dotkniętą chorobą, ciężką do uleczenia. Zanim jednak się udało, zaraziło się więcej lwów, stąd jej decyzja o odejściu ze stada, nie chciała narażać swych dzieci, czy też młodych królowej. Liczyła że jakoś sama wymyśli sposób na chorobę, a może ta sama odejdzie. Błądząc po wolnych terenach natknęła się na jaskinię pełną mchu, w której był również mały strumyczek, postanowiła więc tu zostać. Minęły dni, tygodnie a jej się jedynie pogarszało. Starała się szukać ziół, wymyślała na różne sposoby coraz to nowe lekarstwa, lecz to na nic. Teraz leżała nieopodal wody, ciężko dysząc. Nie miała już sił, by samej wydostać się stąd, a co dopiero dojść do Lwiej Ziemi, by powiedzieć że to już chyba koniec. Nie chciała umierać tak, jak jej matka. Brak wiedzy o niej była dla niej tak męcząca... nie chciała by spotkało to również Furahę i Niraia, lecz cóż mogła zrobić? Leżała więc spokojnie, zmęczona chorobą oraz przytłoczona samotnością w tych trudnych chwilach.


RE: Jaskinia mchu - Vars - 08-03-2016

Nie najlepiej szło mu zbieranie opali w ostatnich czasach.
Można wręcz rzec, że beznadziejnie.
Albo tutejsze lwy zupełnie nie doceniały potęgi informacji, albo mu nie ufały. Nie rozumiał czemu. Miał swój twardy kodeks, którego nigdy nie łamał. W innych miejscach jego usługi były popularne... Ale nie mógł zbyt długo bawić w jednym miejscu. Z czasem niektórym przestawało się podobać to, że pewien ptak dysponuje zbyt dużą wiedzą. I chętnie się nią dzieli w zamian za błyszczące kamyczki, bezużyteczne dla innych zwierząt.
Zrezygnowany, nie mając żadnego konkretnego celu zawitał do jednej z tak wielu tu grot. I jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy w środku dostrzegł lwicę!
-Dzień dobry pani. - przywitał się od razu, niemal automatycznie, lecz uprzejmym głosem.
Przyjrzał się wymizerowanej postawie samicy, matowej sierści, wychudzonej sylwetce.
-Chyba nie czuje się pani najlepiej, prawda? - zaryzykował to niezwykle spostrzegawcze twierdzenie.
Choć nie uśmiechał się - w końcu ciężko mu było to zrobić dziobem - z pewnością sprawiał raczej sympatyczne wrażenie.


RE: Jaskinia mchu - Alayike - 09-03-2016

Leżąc zastanawiała się, ile jeszcze zostało jej czasu, czy u dzieci wszystko dobrze, jak stado przyjęło wieść, że jej nie ma? Wiedziała że nikt jej nie będzie szukał, przecież bardzo często znikała, z pewnością nie wystraszył ich fakt o ponownym jej braku wśród lwioziemców. Gdy tak myślała nagle usłyszała kroki, a później przywitanie, odwróciła więc łeb, z dość sporym trudem, w jego kierunku, po czym ciężko sapnęła. -Deme...- mruknęła, głos miała cichy, zachrypiały. Już trochę minęło od ostatniego łyka wody, lecz wolała oszczędzać siły niż gasić pragnienie. -Tak... niestety dużo czasu... mi nie zostało.- chrypiała dalej, próbując jakoś się uśmiechnąć. Nie chciała wystraszyć ptaka, cieszyło ją towarzystwo, zapomniała przez to że ta choroba mogła być zaraźliwa.


RE: Jaskinia mchu - Vars - 11-03-2016

Ptak ledwo zrozumiał ciche chrypienie lwicy. Podszedł bliżej niej, nie chcąc uronić jej słów. Była w jeszcze gorszym stanie, niż mu się wydawało... Żal chwycił jego serce. Chciał natychmiast pocieszyć lwicę, pomóc jak tylko mógł - może zawołać jakiegoś znachora? Przynieść strawę lub napitek?
Ale przecież w ten sposób nie zdobędzie swoich opali.
Przymknął oczy, dusząc w sobie wszelki głos miłosierdzia i dobroci.
Dlaczego, ach, dlaczego ten złośliwy głos z przeszłości musiał mu wiecznie o tym przypominać?
Przepełnione smutkiem oczy spojrzały na lwicę.
-Niestety, nie mogę ci w żaden sposób pomóc. - drop poruszył się niespokojnie -Jestem informatorem... Roznoszę wieści. Niezbyt pożyteczne w twojej sytuacji. - westchnął z żalem.