Król Lew PBF
Polana - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+--- Wątek: Polana (/showthread.php?tid=1705)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18


RE: Polana - Mauara - 04-09-2015

Hmm... możliwe, że w pewnym sensie były podobne, chociaż stado zebry tak na prawdę nie rzuciło się na nią, a podjęło racjonalną decyzję, żeby zapewnić bezpieczeństwo pozostałym. Jaki praktyczny cel miało wygonienie pierzastej o cechach dwóch różnych ptaków? Chyba żaden, ale co Mauara mogła wiedzieć o rozumowaniu drapieżców.
-Trochę dziwnie. To co, nie można się krzyżować? Niby dlaczego?- zapytała bez ogródek. Nie potrafiła za bardzo współczuć nieznajomej, bowiem pozostałą w sobie empatię musiała zachować jedynie na wyjątkowe przypadki, ale doceniała jej wypowiedzi i nie zamierzała jej urazić. Chociaż wiedziała, że zapewne wkrótce przyjdzie im się rozstać, do czego Mauara zmuszona była się przyzwyczaić, to starała się odwlec to jak najbardziej, żeby obie mogły skorzystać na swoim towarzystwie.
-Tak czy siak er... jesteś zła za porównanie do sępa, ponieważ to sępy zabiły twoją rodzinę?- stuknęła kopytem po raz kolejny, najwyrazniej w pewien sposób pomagało jej to w myśleniu.


RE: Polana - Moréna - 05-09-2015

Zebra zadawała trudne i skomplikowane pytania. Skąd Moréna miała wiedzieć dlaczego tak postąpili.Czemu krzyżówki gatunkowe były według nich czymś złym. Nie siedziała w ich głowach Nie chciała nawet się z nimi utożsamiać.
- Tak, a zarazem nienawidzę swoich rodziców. Gdyby nie oni, nie narodziłabym się tym kim jestem. Nic z tego co się wydarzyło nie miałoby miejsca.
Zerknęła na niebo powinna już dawno odlecieć, bez tłumaczenia się świeżo spotkanej istocie. A jednak coś sprawiało, że wolała być z pasiastą niż znowu kompletnie sama.
- Dość już o tym.
Skwitowała krótko ucinając dalsze rozmowy n ten temat. Była już tym zmęczona.
- Mauaro czy ty szukasz swojego stada?


RE: Polana - Mauara - 07-09-2015

//wybacz, że tak beznadziejnie odpisuje, ostatnio nie mam kiedy się za to zabrać

Zebra nie potrafiła zrozumieć jej podejścia. Nienawiść do sępów, które zabiły jej rodzinę była uzasadniona, ale gniew kierowany na na matkę i ojca za to, że przyczynili się do jej stworzenia był... dziwny. Nie chciała jednak poprawiać jej myślenia, nie znała w końcu ani jej, ani jej przeszłości. Pozostało jedynie przytaknąć i nie drążyć więcej tego tematu. Nie miała interesu w dręczeniu hybrydy.
Na pytanie pierzastej nadstawiła uszu i zamrugała, jakby w zaskoczeniu.
-Nie zgubiłam go, więc nie muszę go szukać- odpowiedziała szybko, jakby obawiała się, że jeżeli zrobi to inaczej, rana znów o sobie przypomni -Pożegnałam się z nimi jakiś czas temu- dodała, kiedy spostrzegła, że nic złego jeszcze nie zaczęło się z nią dziać. W doborze słów musiała być ostrożna, bo kiedy przychodziło do mówienia o przeszłości, jej tok myślowy krążył niebezpiecznie blisko pewnego obszaru i w razie nieostrożności, mógłby wywołać falę bólu.
-To trochę zabawne. Dwa różne, stadne zwierzęta stoją naprzeciw siebie, bez stad-


RE: Polana - Moréna - 08-09-2015

Cóż za tragedia sprawia, że stadne zwierze z własnej woli musi się pożegnać z innymi. Ciekawe czy to miało znaczenie z tym jej dziwnym urazem na głowie. Jednak uważała że za wcześnie na takie pytania. Szczególnie, że pasiasta potrafiła mieć nerwowe zagrywki nad, którymi chyba nie do końca panowała.
- Rzeczywiście, dobrana z nas para.
Rozpogodziła się nieco i nawet zdołała wykrzesać na lekki uśmiech.
- Mogę być twoja dodatkową parą oczu. - Dodała po chwili. Z góry lepiej widać okolicę, łatwiej wykryć czające się zagrożenie. Morénie pasowała ta sytuacja, szczególnie że nie mogli pozwolić sobie na zostanie w jednym miejscu zbyt długo.


RE: Polana - Mauara - 13-09-2015

-Naprawdę?- zapytała, kładąc uszy po sobie. Z jednej strony bała się dłuższej znajomości, ale z drugiej wiedziała, że Mor jest ptakiem, więc jeśli poczuje się zagrożona, po prostu odleci -Ale jaką korzyść ty zyskasz? Nie wypatrzę więcej, niż ty z powietrza, ani nie pomogę ci w zdobyciu posiłku- Mauara zawsze dobierała sobie towarzyszy rozważnie, według tego jak ona może przysłużyć się im, a oni jej. No chyba, że pierzastej nie przeszkadzała ta jednostronność, wtedy zebra nie mogła wybrzydzać.
-Swoją drogą wiesz może gdzie można się czegoś napić?


RE: Polana - Moréna - 14-09-2015

- A przynajmniej przez jakiś czas. - Dodała naprędce gdy nie zobaczyła zbytniej euforii w zachowaniu zebry. To takie swego rodzaju podziękowanie z jej strony za przychylność podczas kłótni z serwalem.
Zastanowiła się również nad słowami Maury odnośnie korzyści. Obecnie nie miałaby z tego żadnych. Nie odpowiedziała jednak, później rozważy co dalej.
- Woda, wydaje mi się, że przy lądowaniu widziałam nieopodal źródło. - Poderwała się do lotu. Spokojnie szybując i zataczając koła miała nadzieję, ze pasiasta za nią podąży.
z/t


RE: Polana - Mauara - 14-09-2015

Uniosła łeb i skinęła pierzastej łbem, obwieszczając w ten sposób, że jest gotowa do podróży. Możliwe, że jej entuzjazm zwiększy się, kiedy minie trochę czasu, ale póki co wolała nie czuć ani nie okazywać przywiązania. Kiedy jej latająca towarzyszka ruszyła, Maura poszła w ślad za jej cieniem.


z.t


RE: Polana - Panimalos - 25-04-2016

Grób Riwy. Doskonale pamiętał, gdzie ją zakopał. To tu dwa lata temu pogrzebał część siebie, część swojej duszy. Poduszki łap pokrywały drobne blizny, które dawały o sobie znać od czasu do czasu. Kraina nie zdawała się zmienić ani trochę od czasu jego odejścia. Te same drzewa, ta sama trawa, te same samotne wędrówki.
Usiadł w miejscu, w którym stał dwa lata temu. Był wtedy taki młody, taki pełen nadziei i radości. Teraz był zupełnie inny, ale to miejsce nawiedzały duchy przeszłości. Wpatrywał się w ziemię zupełnie jak wtedy. Już nie płakał, nie był wściekły. Wszystkie te emocje zagrzebał głęboko w sercu by dodały mu sił kiedy znajdzie mordercę swojej siostry. Prawą stronę pyska skrywała grzywa. Pod nią widniała wielka blizna. Pamiętał jak bardzo bolało, jak cierpiał. Teraz zdawało mu się do zabawne. Ból fizyczny, który wtedy odczuwał był niczym od bólu skrytego w jego sercu. Bólu, który rozrywał go codziennie.


RE: Polana - Hashimea - 26-04-2016

Hashimea wracała na Polanę od czasu do czasu, w cichej nadziei, że pewnego dnia zastanie tu kogoś. Kogoś, kogo straciła lata temu, a o kim pamięć nigdy w niej nie zgasła. Kogoś, kogo kochała najmocniej na świecie i dla kogo gotowa byłaby poświęcić życie. Kogoś, kto obiecał, że wróci...
Także dziś postawiła swoje łapy w Dolinie Spokoju. Zawsze starała się obierać drogę tak, by prowadziła przez to miejsce. Sama nie była pewna, czy minęło już tyle lat, czy po prostu to jej czas się tak niemiłosiernie dłużył. Straciła już rachubę czasu. Nie wiedziała, kiedy ostatnio GO widziała. Nie chciała wiedzieć.
Łapy niemalże samoistnie prowadziły ją w kierunku miejsca pochówku Riwy. Ona nie musiała już ich kierować. To przyzwyczajenie, którego już chyba nigdy się nie wyzbędzie. Będzie tak błądzić do końca życia. Bo ta osoba nie wróci już do niej... Lecz wciąż była taka naiwna.
Wzniosła spojrzenie, tak puste i obce dla tych, którzy znali tylko jej drugą stronę. Tą część siebie uwalniała jedynie tutaj, kiedy nikt nie wbijał w nią swego wścibskiego wzroku. A dziś... Dziś stało się coś niezwykłego.
Ktoś siedział przy grobie Riwy.
Hashimea przystanęła, wpatrując się nieprzytomnie w ową postać. Zdawać by się mogło, że nie rozpoznaje. Tymczasem po prostu nie wierzyła. Nie pozwalała sobie wierzyć. W ułamku sekundy poczuła ogromny natłok myśli, wspomnień, jak fotografie wygrzebane z dna starej szuflady. To wciąż w niej trwało. Znała już tę scenę. Później była już tylko rozpacz...
Ocknęła się. Nie... Nie teraz. To nie wyobraźnia. Lew, siedzący zaledwie parę metrów przed nią, był już dorosły... choć wciąż taki sam. Już nie płakał ani nie krzyczał. Ale on... On był...
- D-Dlacze-g-goo...
Wybuchnęła płaczem. Po prostu nie wytrzymała. A to dlatego, że doskonale wiedziała, kto przyszedł odwiedzić grób Riwy... swojej siostry. To był Panimalos. Nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Czuła wzruszenie i smutek zarazem. Była rozdarta, bo mimo że przychodziła tu właśnie po to, by pewnego dnia go zobaczyć, to nawet przez te wszystkie lata nie zdołała się psychicznie na to przygotować. To było po prostu niemożliwe. On wrócił.


RE: Polana - Panimalos - 26-04-2016

Pozwalał ciszy otulać swe ciało, tulić niczym matka swoje utracone dziecię. Było w tym coś kojącego, odnalazł jakby spokój, którego brak odczuwał, lecz nie rozumiał. Nie wiedział czym to było, ale uczucie to koiło. Być może to tutaj rozdarte serce miało odnaleźć pierwszy plaster. Jeden z wielu, które miały nadejść. Dwa lata... Tyle zajęło mu poukładanie myśli, zrozumienie swej przeszłości i intencji osób trzecich.
Naderwane ucho poruszyło się nerwowo. Nie spodziewał się spotkać tu nikogo, a tym bardziej jej. O tym, że to właśnie ją przyniosły tu łapy miał przekonać się dopiero za chwilę. Z początku ignorował czyjeś przybycie, ale nagle odczuł niesubtelną zmianę atmosfery. Podniósł wzrok i powoli, nieco leniwie, skierował spojrzenie w stronę przybyszki. I na jego licu wymalowały się podobne uczucia. Nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek ją ujrzy. Wciąż tak samo piękna jak wtedy - nie chodziło jedynie o jej piaskową sierść, ani poczciwe, jasne ślepia. Biła od niej dobroć - zrozumiał, że to dlatego wtedy tak do niej przylgnął. To właśnie jej dobro było powodem tak szybkiego przywiązania pomimo zaledwie paru razem spędzonych dniach. Podniósł zad.
Kąciki warg uniosły się lekko, zapewne w zamiarze utworzenia uśmiechu, ale mina ta znikła wraz z wybuchem Hash. Chwilę, zaledwie sekundę, wpatrywał się w nią nie rozumiejąc. Szybko jednak ocknął się i podszedł doń długim, szybkim krokiem. Otarł się o podbródek lwicy łbem, szyją i zabliźnionym grzbietem, uginając przy tym lekko łapy. Zdecydowanie urósł. Ostatnim razem sięgał jej do piersi, teraz zaś przerastał. Swym polikiem otarł się o jej - wypadł z wprawy, przebywanie wśród samców miało swoje minusy. Nie umiał pocieszać i okazywać uczuć jak niegdyś.
Poczuł nieprzyjemny uścisk w gardle, coś czego nie doświadczył od bardzo dawna. Pozbył się go jednak i mruknął cicho. Brakowało mu słów.
- Wróciłem. - szepnął.
No, Nimal, Europy to ty nie odkryłeś.


RE: Polana - Hashimea - 26-04-2016

Nie mogła uwierzyć, lecz jednocześnie nie miała wątpliwości, że go odnalazła. Czuła się zarazem szczęśliwa i pełna smutku. Dlaczego? Dlaczego musiała się mu pokazywać w takim stanie? Niegdyś to ona stała przy nim, gdy płakał. Teraz było na odwrót.
- Tak się cieszę! Nimal, tak się cieszę, że znów jesteś!
Jeszcze nigdy nie była tak pewna czyjejś obecności, choć brzmieć to może dość nietypowo. Czując jego dotyk, była szczęśliwa. Nie, to nawet za mało powiedziane. Udało jej się opanować szloch, choć łzy nadal niekontrolowanie płynęły po jej policzkach. Wtuliła się w sierść Panimalosa, przypominając sobie te chwile, gdy był jeszcze małym, przestraszonym lwiątkiem. A teraz... Wyrósł na dorosłego lwa. Czas go zmienił, choć w środku z pewnością był wciąż tym samym Panimalosem.
- Przepraszam za to. Po prostu ja... Czekałam na ciebie... Tak długo...
Szepnęła, już niemal całkowicie powstrzymując łzy.
- Gdzie się podziewałeś?
Dodała z troską, tak dla niej typową, gdy z nim rozmawiała. Teraz pragnęła tylko jego obecności. Nic więcej. Chyba jej się należy, po tych dwóch latach... Prawda?


RE: Polana - Panimalos - 26-04-2016

Wiedział, że tego potrzebowała. Dlatego nie ruszał się, pozwalając jej napawać się jego bliskością. Cieszył się, był szczęśliwy. Odczuwał jednak pewien niepokój. Wyrzuty sumienia, które wcześniej maskowały wszelkie inne uczucia wypłynęły na wierzch. Czekała, cały ten czas czekała. Westchnął krótko, acz ciężko.
- Ja... Ja też się cieszę. - odparł , nie mogąc znaleźć siły by wypowiedzieć więcej słów. Kiedy on zwiedzał świat ona czekała. Wtulił się w nią jeszcze czulej, bezsłownie okazując wdzięczność. Nie wiedział jak odpłaci się za jej dobroć, jej pomoc. To ona była światłem, kiedy jego świat ogarnął mrok.
- Nie przepraszaj, nie masz za co. - wyszeptał kolejne słowa. Dziecięca radość i entuzjazm, których tak bardzo chciał się wyzbyć powróciły.
- Wszędzie! Wędrowałem wiele, a widziałem jeszcze więcej. - odpowiedział. Odchylił pysk by móc spojrzeć w jej ślepia. Wielokrotnie patrząc w księżyc wspominał właśnie ją.
- Wybacz mi. - zielone ślepia posmutniały.


RE: Polana - Hashimea - 26-04-2016

Nawet jeżeli czekała tak długo, nie traciła wiary. Panimalos obiecał jej kiedyś, że wróci. I dotrzymał słowa. Nie była zdolna się gniewać. Ważne było to, że znów byli razem. Tak jak kiedyś, zupełnie jakby te czasy powróciły. Cieszyła się, że znów może go widzieć, tulić, słyszeć jego głos. I była szczęśliwa z powodu szczęścia Panimalosa.
Więc cały ten czas wędrował, odkrywał świat... A ona? Wiernie czekała. Czasami zastanawiała się, czy lew myśli o niej, czy jeszcze pamięta... Jednego jednak była pewna. Oboje każdej nocy wpatrywali się w ten sam księżyc i to samo słońce prowadziło ich za dnia. To wystarczyło jej, by wierzyć, że kiedyś znów się zobaczą.
- Nimal...
Hashimea dostrzegła, jak posmutniał. Spojrzała z głęboką troską w tak znajome oczy. Nie chciała, by czuł się czekogolwiek winny. To wszystko to już przeszłość - teraz liczyło się dziś.
- Och nie, co się stało? Skąd te blizny?
Jej uwadze nie mogły umknąć zadrapania na ciele Panimalosa, i to całkiem rozległe. Zaniepokoiła się lekko. Miała nadzieję, że nie był to efekt bójek, choć... Nie miała pojęcia, co innego, jak nie pazury, mogłyby zostawić po sobie takie blizny... I to ją martwiło.


RE: Polana - Panimalos - 26-04-2016

Czuł się źle wiedząc, że nie ona była jego głównym powodem powrotu. Cieszył się na jej widok, choć w drodze do Lwiej Krainy powątpiewał, by wciąż ty była. Los uśmiechnął się do niego i pozwolił ujrzeć znajomą twarz.
Przeszłość przeszłością, ale ból pozostaje. Nie mógł uwierzyć, że tak po prostu ją zostawił. Nie było to godne podziwu, wręcz przeciwnie. Wiedział jednak, że mu wybaczyła. Był zbyt dobra by tego nie zrobić.
Blizny były jego częścią. Nie zwracał na nie uwagi już od dawna. Ale czuł na sobie spojrzenia innych. Wiedział, że chcą zapytać, ale nie mają odwagi. Nie opowiadał tych historii, bo nie były to wielkie czyny, a jedynie oznaka słabości. Ci, którzy zostawili na nim swoje ślady byli silniejsi.
- Ta była pierwsza. - powiedział i kiwnął lekko pyskiem. Cztery szramy przecinające jego jaśniejszy nos. -Był to mój pierwszy trening, chrzest.
Uśmiechnął się ciepło na to zarówno bolesne jak i silne wspomnienie. To wtedy odrodził się na nowo, odzyskał wolę walki. Zarzucił pyskiem odkrywając lewy polik. Była to najobszerniejsza i najbrzydsza ze wszystkich blizn.
- Nie zawsze dobrze dobierałem przeciwników. - uśmiechnął się niewinnie, dziecięco. - To tylko blizny, Hash. Już nie krwawią. Ty też masz coś nowego.
Skinął pyskiem na znamię stadne. Było piękne, choć ledwo widoczne na jej jasnej sierści. A mimo to pasowało. Nie rozumiał co oznaczało, ale podejrzewał, że ma to coś wspólnego z jej stadem. Usiadł wlepiając w nią wzrok.
- Jak wiele zmieniło się od mojego odejścia? - zapytał.


RE: Polana - Hashimea - 27-04-2016

Choć Hashimea była zmartwiona szramami, które widziała na ciele Nimala, ten zdawał się być spokojny, wspominając o nich. Więc walki nie były dla niego niczym szczególnym? Musiał przywyknąć do nich... Piaskowa nawet nie chciała myśleć, jak był masakrowany, podczas gdy ona... żyła, nie zdając sobie z tego wszystkiego sprawy. Nie było jej przy nim. A teraz oglądała tego konsekwencje.
- Nie krwawią. Już nie.
Szepnęła, podkreślając w swojej wypowiedzi słowo "już". Wiedziała, że blizny to tylko blizny. Jednak to właśnie one świadczą o tym, że ktoś cierpiał. W innym wypadku nawet nie przeszło by jej przez myśl, że Panimalos wdawał się w jakieś bójki. Nie była zbyt zadowolona z faktu, że jakieś obce lwy krzywdziły jej Nimala... Poczuła gniew, co zdarzało jej się naprawdę rzadko.
- Mhm.
Skinęła głową na uwagę o jej znamieniu stadnym, mimo wszystko uśmiechając się lekko. Wciąż jednak wewnętrznie czuła swego rodzaju niepewność. Zmienił temat i sama nie wiedziała, czy to lepiej, czy gorzej.
- Chyba nie za dużo... Tak mi się wydaje.
Poza tym, że go tu nie było. A to była największa zmiana, jakiej dotychczas w tej krainie doświadczyła. Zamyśliła się na chwilę, próbując przypomnieć sobie te ostatnie dwa lata. Czy to możliwe, że tak niewiele rzeczy uległo zmianie? A może to ona nie zwracała na nie uwagi?
- Przypuszczam, że to u ciebie zaszło dużo więcej zmian... Niektóre można zauważyć nawet na pierwszy rzut oka.
Zauważyła, uśmiechając się. Dorósł, poznał smak walki, samodzielnego życia... Z pewnością był już innym lwem. Lwem z doświadczeniami i wiedzą - na pewno większą niż przed odejściem.