Król Lew PBF
Zewnętrzny pierścień - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Szare Ziemie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=73)
+---- Dział: Zdradliwe Bagna (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=75)
+---- Wątek: Zewnętrzny pierścień (/showthread.php?tid=1707)

Strony: 1 2 3 4 5


RE: Zewnętrzny pierścień - Makali - 01-07-2013

-Jeszcze kawałek. -zapewnił samca, na powrót ściśle trzymając się jego boku. Dalej szli w milczeniu.


[zt x2]


RE: Zewnętrzny pierścień - Soth - 01-08-2015

O ile by nie zapomniał, tak Soth raczej nie rzucał słów na wiatr bez powodu. Chociaż jego niechęć ostatnio wzrosła względem odwiedzania tych miejsc, ze względu na rosnące zapachy obcych stworzeń. Ale, żeby zapuszczali się aż na bagna - mogli by sobie darować, żeby chociaż ktoś taki jak Tyglew mógł sobie w spokoju posiedzieć, za jedyne zagrożenie mając mieszkające tutaj krokodyle i węże. Ani z jednym ani z drugim wolałby nie mieć do czynienia.
Nie kierował się celowo na samo centrum bagiennej brei. Po co miałby sobie życie utrudniać. Jeszcze w razie otrzymania ciężkich obrażeń mógłby się nie wydostać, zdany na łaskę matki natury. Była ciemna noc, owocująca w hałas nietoperzy, owadów i małych gryzoni. I w jakże śliczną tarczę księżyca. Ta, nadszedł czas.
Soth kręcił się na dwóch zrośniętych gałęziach, które wystawały niewiele ponad ziemię. Ale przynajmniej nie brudził sobie łap. Obserwował otoczenie dookoła siebie. Wcale by się nie zdziwił, gdyby tamten lew zaatakował z zaskoczenia. O ile odważy się tutaj przybyć.


RE: Zewnętrzny pierścień - Kituko - 01-08-2015

Bagna.
Wszędzie błoto i grząsawiska. Łatwo o śmierć.
Bezgrzywy morderca skradał się, skakał i szukał Sotha, cały czas bacząc na swe plecy, i węsząc. Podejrzewał że choć kolor sierści daje mu przewagę, to jednak to że musiał odnaleźć przeciwnika lekko mu utrudnia sprawę bycia niewykrytym. W końcu jednak odnalazł trop, poczuł go. Gdzieś tam, może 100, może 200 metrów od niego był ten chamski hybryd. W oczach Kituko - martwy Hybryd.
Zawarczał i po chwili ryknął głośno.
- Pokaż się nędzna podróbko lwa.


RE: Zewnętrzny pierścień - Soth - 01-08-2015

Przecież on nawet się nie ukrywał! Ale niech mu będzie. Słysząc jakże obraźliwy ryk wychylił łba w jego stronę. Soth był pewien swojej siły i swojej wielkości nad tym niedołężnym sierściuchem. On bez jednego oka był znacznie lepszy od tej kupy futra!
- Bo co, źle widzisz na starość? - Wyszczerzył swoje zębiska w ironicznym uśmiechu.
Zeskoczył z tej zrośniętej gałęzi. Masywne i grube łapy były wręcz stworzone do grząskiego trzęsawiska.
- Jeszcze możesz się wycofać, paskudo - Rzucił, napinając mięśnie.


RE: Zewnętrzny pierścień - Kituko - 01-08-2015

- W gębie jesteś mocny. Ale w walce na razie się nie popisałeś tchórzu. Będziesz dalej nadawał swoje wymówki czy ruszysz swój tłusty zadek.
Zawarczał i ryknął ponownie tak donośnie że jakieś nietoperze wyleciały z pobliskiego drzewa całą chmarą.
Jego wielkie cielsko nieśpiesznie ruszyło ostrożnie stąpając, tam gdzie zauważył Sotha.
- Jak cię zwą, lubię znać imiona moich ofiar.
Wyszczerzył kły.
-No, chodź tu...
W oczach miał iskry, a adrenalina była pompowana w jego ciało wraz z krwią.
Pazury miał gotowe, a zanim tamten bydlak podejdzie był gotowy do kontrataku. Sam stąpał bardzo powoli ku niemu.


RE: Zewnętrzny pierścień - Soth - 02-08-2015

Niezbyt często mówił, za to tamten aż w nadmiarze. Ciekawe czy to była cecha jego psychozy, czy może to on sam nie miał sobą nic do zaoferowania poza chlapaniem jęzorem. Ale w przeciwieństwie do niego Soth miał przynajmniej czym poprzeć swoje słowa.
- Zdradzę Ci je przed twoją śmiercią, śmieciu - Mruknął, zadzierając nieco łba do góry.
Bezmyślna kupa mięśni, pomyślał od razu ruszając żwawiej do ataku, zakrztusi się własnymi mięśniami. Biegł truchtem, specjalnie się nie rozpędzając, by jego własna masa nie była jego zgubą.
Soth czując pod naporem tylnych łap grubszą gałąź wtopioną w bagno, odbił się, gotów zaszlachtować pazurami Kituko.


RE: Zewnętrzny pierścień - Kituko - 03-08-2015

Nie było już co się rewanżować słownie, zostało tylko zniszczyć ciało swego wroga. Kituko już nie myślał , on już czuł, czuł się wspaniale bo adrenalina wzmacniała go i nie zamierzał zwracać uwagi na wszelkie rany. W przeciwieństwie do tego z jaką ignorancją zachowywał sie Soth, on zdawał sobie sprawę że ten pojedynek może zaważyć o wszystkim. Zew natury, zapach krwi i wir walki. Kituko był w swoim żywiole. Gdy tylko Soth sie wybił, bezgrzywy zareagował błyskawicznie, spostrzegł co nadchodzi i skontrował atak w swoją osobę łapami próbując przy okazji uszkodzić gardło lub chociaż szyję Hybryda.
Przechodziły go lekkie dreszcze emocji, a w oczach zapłonął zimny ogień żądzy śmierci, on kochał takie walki. On nimi żył.


RE: Zewnętrzny pierścień - Mistrz Gry - 01-09-2015

Niezwykle wyrównany pojedynek. Oboje byli zaprawieni w bojach, lecz Soth, będąc potomkiem także i tygrysów przewyższał Kituko masą. W dodatku lwy z Tsavo nie posiadają grzywy, która chroni kark oraz łeb samców.
Soth wybił się wyżej niż Kituko, dzięki czemu udało mu się uniknąć pazurów przeciwnika, a jednocześnie dobrze wykorzystać swoje. Wbił je w plecy lwa tuż koło karku.
Oboje upadli na grząski grunt, lecz Soth opierał przednie łapy na przeciwnku.
Kituko -6 HP



RE: Zewnętrzny pierścień - Kituko - 01-09-2015

// Kurcze, ze względu na inne konta, odpuszczę, choć z bólem... Ale chcę by Soth wyszedł mocno ranny z tej walki.//

Walczył co sił, i gryzł i szarpał się. Nie zważał na nic. Zapomniał o bólu, i po prostu pragnał by Soth nie wyszedł cało. Jeśli ma umrzeć on, to i ten przeklęty hybryd.
Batalia trwała, i trwała, aż w końcu przeniosła się na grząski grunt, Kituko spróbował ostatni raz wgryźć się w Sotha, lecz nawet jeśli mu się to udało (MG decide) to poślizgnął się na mchu, i łapą zjechał wprost do bagna. Jeśli faktycznie wgryzł się w przeciwnika, to spróbował go zaciągnąć do bagiennego grobu ze sobą, jeśli nie, to wydał jeszcze ostatni ryk, i pochłonęło go brudne podmokłe więzienie dusz.

Tak oto skończył morderca znad Tsavo.

THE END
Kituko is Dead


RE: Zewnętrzny pierścień - Soth - 02-09-2015

/Pozwolę sobie na nieco "naginania" akcji, skoro i tak Sadi uznał, ze zabija postać.

Głupi, parszywy lew. Jak on nienawidził lwów. Głupie to i niewychowane. Wym bardziej miał większą ochotę po prostu mu pokazać, kto jest lepszy w starciu gatunków i komu ewolucja podarowała lepsze geny.
Zaczepione pazury w plecach przeciwnika były dobrym początkiem, ale domyślał się, że lew tak łatwo nie odpuści. To małe zwycięstwo, choć było pokrzepiające, to jednak zaćmiło umysł Tyglwa, ze ten nie zauważył uderzenia w jego pysk. Albo raczej, zauważył, ale za wolno, by zareagować. Pazury dalej były wbite, przy uderzeniu wbijając się bardziej. Kituko dalej napierał, starając się go zagryźć, co wyszło jak wyszło. A przynajmniej Pysk Sotha i jego kark zbrukany został jego własną krwią.
Nagłe potkniecie się Kituko zapewne zdziwiło ich oboje. Zapadnięcie się w bagno nie było wcale śmieszne, a wbity w niego Soth nie chciał umierać w ten sposób. Odczepił swoje łapy by jak najszybciej odbić się od Kituko i pozostawić go na pastwę bagien.
A ubywająca krew wcale nie pomagała.


RE: Zewnętrzny pierścień - Mistrz Gry - 02-09-2015

Kły i pazury Kituko nie pozostawiły Sotha w idealnym stanie. W dodatku ciągły upływ krwi - to też nie pomagało jego zdrowiu.
Tyglew owszem, wybił się i udało mu się dosięgnąć gruntu przednimi łapami. Ale zjechały one ze śliskiej trawy z powrotem w śmiertelną pułapkę. Jednak tuż przed jego pyskiem rósł niewielki krzak... Samiec złapał go w pysk i użył go, by się wydostać. Szybko łapy znalazły grunt i tym razem na nim pozostały. Całe szczęście, bo gałęzie w pysku Sotha były kruche i połamały się.
Fuj. To bagno to z całą pewnością wylęgarnia różnych choróbsk...
Soth -38 HP



RE: Zewnętrzny pierścień - Soth - 02-09-2015

Bagna mało co go nie pozbawiły życia, ale na całe szczęście pochłonęły tylko Kituko. Ciężko sapiąc obserwował jak znika z tego świata. Nawet nie pozostaną po nim kości, krąg życia nieco się urwie. Może tak było nawet lepiej. Zawiesił na tym miejscu swój wzrok przez dłuższą chwilę, starając się chociaż wyrównać oddech. Soth udowodnił, że jest lepszy i, że dobrze wybrał miejsce stoczenia walki. W końcu, bywał na bagnach częściej niż na terenach lwich.
Syknął z bólu. Może i tsavo nie przeżył, ale poharatał tyglewa na tyle mocno, że teraz miał poważne problemy. Nawet roczny młodzik stanowił dla niego zagrożenie, już nie wspominając o tym, co zamieszkuje te bagna na co dzień. Miał tylko nadzieję, że nie złapie ani choróbska, ani nic nie będzie próbowało go złapać. Musiał jakoś z tego wyjść w spokoju.
Soth wylizał te miejsca, gdzie sięgał językiem. Reszta musiała pozostać zostawiona samemu sobie, krew musi zakrzepnąć, rany zabliźnić, a przy najbliższej okazji będzie musiał się ogarnąć by nie wyglądać jak po rzezi niewiniątek.
Odszedł, pozostawiając za sobą smugę krwi, zapachu i ślady łap. Wdrapał się z lekkim trudem na jakikolwiek pieniek, byle tak ustawiony, by stworzenia stąd nie mogły go tak po prostu wykończyć. Padł, bo położeniem się nie można było tego nazwać, przymknął oczy i starał się chociaż odrobinkę odpocząć.

No i poszedł.

zt.


RE: Zewnętrzny pierścień - Sadism - 26-12-2015

Upierdliwy wredny ptaszor...
Wraz z nim, przemieszczał się aż tutaj. Chciał ją zabić za to na co go naraziła... ale wtedy nie miałby sensu jej ratunek. Nie wspominając o tym że pomimo wszystko, była to jego lojalna i bardzo ważna Vult. To z nią rozpoczął działania na terenach Krainy Czterech Stad ( I jednego Bractwa).
- Dużo się zmieniło. Jesssst ciężko. Nie wiedziałem ze jesteś ranna... Vult, nie miej mi za złe moich zachowań. Już nie mówiąc o tym że na zebraniu wolałem w końcu powiedzieć jak się czuję. Ale coś we mnie drgnęło. Znowu jestem gotowy zadbać o Bractwo... ale aktualnie wyznaczyłem sobie misje. Nie wrócę bez wsparcia.
Wgramolił się na większą gałąź na bagnie, i owinął wokół niej, opuszczając się na tyle by pyskiem być tuż przed maską Vult.
- I po co ci ta decha? Co ci się stało?Czy to ma związek z tą całą... Moreną?


RE: Zewnętrzny pierścień - Vult - 26-12-2015

Dotarli na najbezpieczniejsze miejsce jeśli chodziło o członków bractwa. Tylko niewielu ośmielało zapuścić się na bagna. Wątpliwe by było aby ktoś nawet śmiał ich podsłuchać w takim miejscu. Jednak w tym miejscu miał się rozegrać sąd ostateczny. Jeśli sprawy się nie wyjaśnia i los potoczy się inaczej, możliwe, że będzie to nie tylko koniec przyjaźni ale i czegoś więcej. Vult patrzyła wyczekująco na węża choć zmęczenie podróżą dawało się we znaki.
Tłumaczenia, wyjaśnienia... powstrzymywała się by nie ziewnąć. Trzeba mieć refleks żółwia by nie zauważyć u niej takiej skazy jak brak skrzydła.
- Co zamierzasz? -Liczą się konkrety a nie czcze gadanie o tym co się chce.
Na wzmiankę o córce skrzywiła się.
- Całkiem możliwe - Ściągnęła maskę ukazując szramy idące przez prawe ślepie. Mało brakowało a i by oko straciła. - Nie chcę tego oglądać -Założyła "deskę" z powrotem na łeb.


RE: Zewnętrzny pierścień - Sadism - 26-12-2015

Refleks żółwia... albo być w ciemnej grocie, oświetlonej światłem księzyca, i być w rozsypce psychicznej... hmm... to może być wytłumaczenie, czyż nie?
- Zamierzam wrócić gdy zdobędę nowych do Bractwa.
A gdy usłyszał odpowiedź co do maski, oczy tworzyły mu się jakby szerzej, spojrzął niepewnie na Vult.
- Nie... nie wiedziałem. Wybacz...