Król Lew PBF
Skalny las - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+--- Wątek: Skalny las (/showthread.php?tid=1708)



RE: Skalny las - Eleri - 03-11-2013

Gdy widziała jak sam z siebie robi bezwolną lalkę coś się w niej krajało. Jeszcze poprzedniej nocy był w stanie jej szukać po zupełnie obcych terenach a teraz... teraz był pusty, jak wyżarte drzewo, po którym został tylko pień.
Jego komentarz rozdarł jej serducho. Oj tak, Elercia wszystko brała bardzo personalnie, widząc we wszystkim potwierdzenie swej beznadziejności, ohydy i szkaradności duszy, och ona okropna. By wytępiła się sama, tak. Powinna zostać w tym kanionie, umrzeć z głodu i rozpaczy, sama. Bo głupotę należy zostawić w spokoju.
Ślepia jej zaszły łzami, tak to bywa gdy użalanie się nad sobą pójdzie za daleko. Podreptała skulona za marchewkową, przybita i wyzuta, przeżuta i wypluta, wpatrzona w podłoże, nie potrafiąc spojrzeć na paralityka.


RE: Skalny las - Arne - 03-11-2013

Co dziwne, anemik widać nie miał ochoty się staczać, w dosłownym sensie w tym przypadku. Zamiast tego stanął o własnych łapach na ziemi, przekroczył leżącą Hasirę, by poleźć trochę kroków dalej i zwinąć się w kłębek. Szkoda, że nie ma takiego puszystego futra jak pasiasta, byłby pewno ładniejszym kłębkiem. Chociaż na tym się mniej wody zbiera, no chyba że grzywa wszystko nadra… co, o czym ty kminisz? O nie, teraz pewno wypada podziękować. Chociaż to był Eleri problem a nie jego. Doprawdy, komu robiło różnicę gdzie leży niedorobione truchło? Prawdziwe to owszem, bo cuchnie, ale jemu jeszcze do tego poziomu degradacji brakowało.
Oh, czemu. Mógł w ramach wdzięczności dać się stratować za kogoś, ale powiedzieć "dziękuję", "przepraszam"? Meh! Komunikacja werbalna wydawała się dla niego taka dziwna nienaturalna, jakby każde słowo musiał z siebie wydusić, przeciskając przez gardło. O - co się będzie wysilał, jest chory, niepoczytalny, naćpany i ma kiełbie we łbie. Niech niczego od niego się nie wymaga.


RE: Skalny las - Eleri - 03-11-2013

Posnuła się do środka, spojrzała na kościstą kulkę, na Hasirę, znów na niego... westchnęła ciężko. Poddreptała i stanęła przed pasiastą, uciekając wzrokiem, wciąż nie wiedząc co sądzić i jak się zachować, albowiem stosunek kocicy do białej, był jej nieznany.
-Dziękuję...-wymamrotała smętnie-sama bym sobie nie dała rady-bąknęła, mimo iż zdawała sobie sprawę z faktu, że zielonooka dobrze o tym wie.
Skłoniła przed nią łebek, nie chcąc już patrzeć w zielone ślepia, bojąc się dostrzec w nich wyższość i pogardę. Wszędzie to widziała. Zawsze bolało.
Powinna czuć złość, chęć wybicia, usprawiedliwienia swej niemocy, lecz nie, nie Eleri. Bat za batem, policzek za policzkiem, zawsze wybaczała to losowi, przecież sama jest sobie winna. Zawsze.
Co teraz? Tygrysica z nimi zostanie, choć niby po co, czy odejdzie nie mogąc już znieść tych żałosnych istot jakimi byli? Nagromadzone łzy pociekły po jasnych licach. Po uwolnieniu się z pułapki wcale nie jest lepiej. Jest tylko gorzej i gorzej. Chlip.


RE: Skalny las - Hasira - 03-11-2013

Tygrysica z niezrozumieniem przyglądała się zachowaniu Arnego i Eleri. On bowiem w jej mniemaniu odstawiał jakąś szopkę, zamiast normalnie się poruszać, na przykład wyleźć z tamtej rzeki; i kogo chciał niby oszukać? Wszyscy widzą, że jest chory, ale nie omdlewający i że jeśli chce, to jakoś umie się poruszać. Ona z kolei cały czas drżała jak osesek na wietrze, w dodatku to ciągłe siąpanie nosem i kapanie łzami działało Hasirze na nerwy. Nie, zdecydowanie nie zamierzała ich pocieszać i czekać na ozdrowienie, spokojny sen czy oczyszczającą rozmowę. Nie ten adres. Chcieli udawać nienormalnych - ich sprawa; znała lwy, które rzeczywiście miały nie po kolei we łbach, i szybko ginęły, oczywiście zawsze w dobrej wierze i nie rozumiejąc, co się dzieje. Jeśli i ci tutaj mieli ten cel, cóż, powodzenia. Dobrej zabawy.
- Miłego dnia. Jak czegoś jeszcze chcecie, to mnie dogonicie.
Mruknęła więc tylko, zawijając się z groty. Ogon kołysał się miarowo na boki i tylko jego końcówka wybijała własny, szybszy rytm, odwzorowujący myśli pasiastej.
Zatrzymała się w progu, rzucając im ostatnie, przeciągłe spojrzenie przez łopatkę.
- Aha... I sprzątnijcie tu może. I świeże mięso zawsze działa jak lekarstwo.
Pokręciła łbem, to już pod własnym adresem, i poszła precz.


z/t


RE: Skalny las - Metody - 03-11-2013

Widząc iż nakrapiany postanowił dotrzymać mu towarzystwa nie krył zadowolenia i uśmiechnął na tyle na ile pozwoliła mu połówka kokosa. Kroczył równym tempem, stosunkowo szybko, z każdym krokiem jednak zdając sobie coraz to bardziej sprawę, że jego noga postanowiła nie rozbrzmieć epizodycznym bólem, a repetytywnie dawać o sobie znać. Nie zwalniał jednak, decydując odpocząć dopiero na miejscu.
W końcu dotarli tam, gdzie zdarzyło się więcej niż Metody z początku przypuszczał, że może się stać. Hm, będzie musiał drugiemu zaszramionemu panu przedstawić jasny duet, który to niestety wielu osobom potrafi działać na nerwy, w mniejszym bądź większym stopniu.
Przekroczył wodę i stanął na progu groty, gdzie zastał Eleri wylizującą mordę Arnego z, jak podejrzewał, wody. Sapnął przez nos, odłożył skorupę i odchrząknął.
-Mamusia wróciła do domu, dzieci moje drogie.-nie mógł się powstrzymać przed takim właśnie powitaniem tej pary. Teraz "niańka" przylgnie do niego już chyba nieodwracalnie.
Zmarszczył mordę dostrzegając w wyglądzie lwicy coś nowego. C,co? Jak to, aaa. To on sobie radośnie drepta po tej krainie, drzewa go atakują, a hibiskus magicznie znalazł się nagle owinięty wokół jej ucha! Wypuścił nagromadzone powietrze, starając wmówić sobie, że gdyby nie udał się na wyprawę kwiat nigdy by nie miał prawa pojawić się tuż pod jego nosem. Tak. Puf, cóż, przynajmniej przygotuje dawkę uderzeniową, o.
-Nahuelu, Eleri, Arne. Eleri, Arne, Nahuel-poprzedstawiał naprędce sobie gromadkę, wskazując na kolejne osoby łapskiem, po czym podszedł do albinoski i zdjął z niej ozdóbkę podarowaną przez małego adoratora. Gdy wyraziła sprzeciw, wytłumaczył jej iż to dla dobra chorego więc ucichła, mało co rozumiejąc, za to tylko doszczętnie niszcząc sobie humor. Wysłał ją na polowanie, chcąc by poczuła się choć troszkę potrzebna. Chwilę się sprzeczała wyrażając chęć zostania z anemikiem, lecz nie miała szans z żelaznymi argumentami modrookiego. Może rzeczywiście chciała się jednak na coś przydać ech. I och, nie, siwogrzywy nie wykorzystywałby nigdy kobiet jako tanią siłę roboczą- po prostu dał zadanie osobie nie wiedzącej co ma ze sobą zrobić. Przyzwyczajenie.


Eleri zt.


RE: Skalny las - Arne - 03-11-2013

Tygrysica już po paru chwilach miała ich dosyć. Nic zaskakującego. Szkoda, że ta dwójka musiała spleść swoje drogi, jest przez to bardziej wnerwiająca niż normalnie by była. Nie chciał by ktokolwiek go lizał po pysku, ale Eleri miała bardzo duże parcie na bycie pożyteczną. Jak na wymianę, gdy odeszła pasiasta nieznajoma, "mamusia" powróciła. O, nie jest sam.
- Widzę że mamusia przyprowadziła ze sobą i tatusia - nie wiedział czy taki uszczypliwy humor przypadnie do gustu lampartowi, ale cóż, korciło go.


RE: Skalny las - Nahuel - 03-11-2013

- Synek coś słabuje, widzę. Dzięki temu przynajmniej byliście grzeczni, hm?
Nahuel nie dał się zbić z pantałyku powitaniem Arnego, którego stan jednoznacznie wskazywał na brak zdrowia, z jakim biały musiał się borykać. Tyle że mokre futro? Chyba nie do końca byli grzeczni - ale w to się już nie wtrącał, nie wiedząc, co powinien zastać i czym rzeczywisty obrazek różni się od tego zakładanego. To wiedział Metody.
Skierował się więc do szarego samca, przynajmniej przodem - nie widział bowiem sensu we włażeniu głębiej do tej jaskini, póki byli w niej we trzech. Zwiedzanie nowych miejsc zupełnie nie miało wtedy uroku.
- Pomóc ci w czymś, nianiu?
Odczekał cierpliwie do końca sprzeczki z Eleri, podczas której udało się jednak znachorowi wyjaśnić, że należy dać im spokój - i wtedy ponownie zwrócił na siebie uwagę, uderzając ogonem o skałę.
- Czy dołączyć do niej i nie robić tłoku?


RE: Skalny las - Metody - 05-11-2013

Parsknął pod nosem, ni to z lekką dezaprobatą, ni to jednak z rozbawienia; ojcem w życiu był już tak długi czas, że raz ten jeden może pobyć i "mamusią". Sam to zaczął.
Pytanie cętkowanego było raczej skierowane do najjaśniejszego z nich, więc zignorował je, nie strzępiąc tym razem języka na wydumane komentarze, prawdopodobnie też przez swe zmęczenie i narastający ból łapy. Zwrócił się jednak do chorego, w końcu dla niego odbywa się spora część tego cyrku.
-Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego tak w zasadzie jesteś mokry? ... Z resztą... nie ważne-sapnął ciężko, z cichym warknięciem, trochę już miał dość.
Przeniósł wzrok na Nahuela rozpatrując korzyści obu opcji, dziwiąc się równocześnie chęci pomocy od strony tak niemal zupełnie obcego samca. Nie mógłby rzec, że to wielce rzadkie zjawisko w jego życiu, ale jednak zaczął się bać kiedy to znów zaufa jednej osobie za dużo. Ale wracając do chwili obecnej...
-Bardzo dziękuję uh... Tutaj sobie ze wszystkim poradzę... ale byłbym ci więcej niż wdzięczny gdybyś jej przypilnował-skrzywił się. Nie lubił Eleri, chętnie urwałby z nią wszelkie stosunki, lecz ech... ten jakże leczniczy hibiskus mógł dla niej mimo wszystko wiele znaczyć, a ona, jak tylko czuje się atakowana, smutna, opuszczona... może zrobić coś bardzo głupiego.-Wspólnie też może uda wam się zdobyć coś większego-podszedł do lamparta-Choć oczywiście nie mam najmniejszych podstaw, by móc cię prosić o coś takiego.


RE: Skalny las - Arne - 06-11-2013

Nikt nie pytał o wytłumaczenie mokrego futra, więc też tego sam z siebie nie zrobi. W sumie nawet nie czuł się jak część tego towarzystwa. Nie, raczej był przedmiotem czyiś działań. Problemem którym z niechęcią trzeba się zająć - na własne życzenie de facto - i jak to dobrze mieć w tym podłym czasie kogoś do rozmowy. Co prawda Nahuela zna od paru minut, jednak na pierwszy rzut oka wygląda na kogoś rozgarniętego. Na szczęście dla Metodego - w końcu znajomość z której płynie jakaś przyjemność, ktoś godny. Z kim można prowadzić męskie, jak że to pełne zdrowego rozsądku pogaduchy. Oh wreszcie nie jest sam! Dotychczasowi kompani, jeśli można w ogóle ich tak nazwać, są mniej więcej na poziomie dzieci (czyli na żadnym), o ironio. Taak, dokładnie, mamusia się wszystkim zajmie, poradzi sobie, tatuś niech coś upoluje na obiad. Niee, nie mamusia, a niańka - to nie własne dzieci, tylko czyjeś inne smarkacze, ale muszę się nimi opiekować, cóż za podły obowiązek. Pomyślnie, znajomy wbił - po pracy razem gdzieś pójdziemy, bachory zamkniemy i będzie czas na zasłużony relaks.
Z zewnątrz było widać po prostu leżącego lwa, z łbem opartym o łapy, raz po raz spoglądającego przekrwionymi ślepiami w parę samców. Nie dało się z nich wyczytać żadnych emocji.


RE: Skalny las - Nahuel - 08-11-2013

Lampart uniósł tylko brwi.
- Co to jest "coś większego"? Bez tego nie dam rady, obawiam się.
Posłał badawcze spojrzenie Arnemu. Czyżby miał Metodemu przynieść większego lwa, na którym uda się przeprowadzić ciekawsze eksperymenty? Ten tutaj nie wyglądał, jakby miał wytrzymać bardziej wymagającą próbę. Co dopiero mówić o ich serii.

Otrzymawszy odpowiedź, udał się na zewnątrz, do tej małej białej lwiczki. Wydawało mu się, że jej pyszczek pokryty jest delikatnymi ciapkami, które daleko stąd nazywano piegami... Ale pewności nie miał. Może dlatego nie umiał się do końca skupić na jej ślepiach.
- Szary lew boi się, że możesz zrobić coś głupiego. Zgaduję, że sobie. Dlaczego?
Spytał prosto z mostu. Zadbał jednak o odpowiednią łagodność głosu - w przeciwieństwie do ostrego tonu Hasiry, jego bas koił nerwy i zachęcał do odpowiedzi. A Nahuel lubił wiedzieć. Wszystko.


RE: Skalny las - Eleri - 12-11-2013

Zła i rozżalona opuściła grotę, nie dbając już o przeskakiwanie wody, a po prostu smętnie przez nią przeszła. Ten czerwony kwiatek był takim miłym, uroczym prezentem prosto od serca, a modrooki go tak po prostu zabrał. Wręcz czuła jak wyrwa w jej sercu pojawiła się wraz ze zniknięciem hibiskusa. W dodatku musiała opuścić Arnego, na którego też się troszkę gniewała, lecz bardzo, ale to bardzo też się martwiła, i to właśnie teraz miała sobie iść! Sapnęła płaczliwie, zaciskając jednak wargi w złości. Pójdzie na to głupie polowanie, jak jej szary kazał, wiedzieć, to on wiedział więcej, a i rację może i miał... choć ciężko jej było to przełknąć. Ale tak! Białaska trzeba nakarmić, to pewne. Zrobi to dla niego.
Wtem, ktoś podążył jej śladem, nie spodziewała się tego, oj nie. I to w dodatku ten obcy, cały w ciapki. Uh, kolejny co jej tylko dopiecze? Jak ją ktoś teraz dobije to nie będzie w stanie nic zdobyć.
Co? Była świadoma swej marności, swej bezradności i niższości względem innych, była niczym, umiała tylko usługiwać, ale tym razem to co wyraził sobą siwogrzywy zabolało ją, po raz kolejny.
- Nie zamierzam zrobić sobie nic głupiego. Muszę być zdatna do służenia Arnemu, potrzebuje mnie.-skuliła smutna uszy. Tak, była po prostu smutną kobietą, dziewczyną... jak zwał tak zwał.-może nie jestem najbardziej umiejętna... ale sam mnie Meto wysłał na łów-skrzywiła się kwaśno i zwróciła pochylony łebek w stronę, w którą wcześniej zmierzała, nie robiąc jednak ni kroku.


RE: Skalny las - Metody - 13-11-2013

Lew natomiast swe brwi zmarszczył, z lekka przekręcając włochaty łeb na bok. Na prawdę posługiwał się już takimi skrótami myślowymi iż jego rozmówcy nie potrafią wysnuć o co chodzi, gdy wyrażał się peryfrazami? Jego głowa powróciła do pionu.
-Jakaś większa zwierzyna, rzecz jasna-zerknął na białą, która to niespiesznie zmierzała na kolejne polowanie-dik dikiem nie damy rady nakarmić całego zgromadzonego tu towarzystwa-uśmiechnął się ciepło, jednakże nadal obawiając się, że coś mogło pozostać niejasne.
Lampart jednak ruszył za albinoską, co Metody przyjął z ulgą. Obserwował ich chwilę, po czym odwrócił swe cielsko ku jedynemu towarzyszowi, który to pozostał w grocie. Podszedł do niego powoli i położył obok, nie chcąc stać nad nim, ani leżeć naprzeciw, sprawiając wrażenie jakby odpytywał niegrzeczne dziecko. Stęknął cicho gdy noga rwała bólem. Przejechał kilka razy po niej językiem, beznadziejnie wiedząc iż to nic nie da. Wypuścił powietrze przez nos, powracając do zwykłej leżącej pozy, obserwując chorego.
-Możesz mi zdradzić, co takiego się stało? Przed moim wybyciem zdawałeś się być w dużo lepszej formie psychicznej-jego oblicze wyrażało jako takie zmartwienie, lecz i lekką przyganę, chcąc przywołać samca do porządku-i od ciebie zależy czy wyzdrowiejesz. A ja nie zamierzam leczyć kogoś, kto niemal z premedytacją zmarnuje mój wysiłek, samemu się dobijając, niwecząc me starania i zabiegi. Na siłę też nikogo uszczęśliwiać nie będę.-może mógł się wyrazić łagodnie i uroczo, lecz Arne nie jest dzieckiem, a i ból denerwował szarego.


RE: Skalny las - Nahuel - 14-11-2013

- I dał ci do pomocy mnie, mówiąc, byśmy razem przyciągnęli "coś większego".
Choć Nahuel nie wykonał żadnego gestu, który mógłby na to wskazywać, ten cudzysłów aż czuło się w powietrzu. Bawołu ani słonia mu nie przytargają we dwoje, jeśli żyrafę, to młodą - a zebrę Eleri mogłaby przynieść przecież sama. Była samicą. Powinna umieć takie rzeczy.
Mimo tego nie czekał, aż wskaże mu kierunek, w którym chciałaby się udać. Po prostu ruszył sam, ją zachęcając do dołączenia kiwnięciem łba, w stronę dżungli - i choć nie zamierzał polować w niej samej, gdyż małpy i węże mogły nie zadowalać Metodego, poszukiwał na pewno bardziej żyznych terenów. Z tym lasem tutaj coś było nie tak... Zbyt mało w nim było wody i światła, za dużo przestrzeni i twardego podłoża.
- Przyniesiemy mu coś kopytnego. Będę prowadzić, ale to ty zabijesz.
Czy dał jej wybór? Nie. Mimo tego patrzył na Eleri, oznajmiając jej to, czytając jej reakcję. Chciał wiedzieć, z kim ma do czynienia; w końcu jej zachowanie na polowaniu miało wydatnie wpłynąć na powodzenie całej akcji, a zapewne i na jego zdrowie. Wolałby wiedzieć, czy ma się spodziewać spłoszenia stada albo ciągnięcia go nad sadzawki pełne krokodyli.


z/t
(idę nas wpisać na akcję z mg)


RE: Skalny las - Eleri - 14-11-2013

Uniosła uszy i wzrok na... jak mu tam było? Nahuel? Eh, nie umiała nawet stwierdzić czy to mniej czy bardziej dziwne imię w jej stronach, jeśli wciąż siedziała uwięziona między ścianami kanionu. Z tego samego też powodu nie była wielce dobrą łowczynią, acz zabić potrafiła, coś upolować była w stanie. Metody pewnie świetnie zdawał sobie z tego sprawę... (uh! Precz z mojego umysłu istoto nieczysta!) nie, nie umiała poczuć ukłucia żalu, pustej dumy. Sama to wiedziała, a i gdyby nie żywiła do niego takiej niechęci może i by poczuła coś na kształt wdzięczności. Towarzystwo też zawsze ją podnosiło na duchu, nie dziwota. Sama ze sobą potrafiła wpaść w obłęd, co po części się już przecież stało.
Skinęła łepkiem, zdecydowanie pogodniejsza niż jeszcze przed chwilką, potwierdzając iż rozumie oraz zgadza się ze wszystkimi założeniami. Ruszyła za nim żywym krokiem, jakby bała się, że gdy zwolni, to nowy kompan zniknie jej z oczu. Posłuszna i uległa, acz było w niej ziarenko szaleństwa, które z chęci wyżywienia tych, którym chciała pomóc, mogło wzniecić w niej wielkie pokłady morderczej mocy i bezwzględności.

zt
(so sweet)


RE: Skalny las - Arne - 15-11-2013

Odprowadził Nahuela wzrokiem, bo Eleri pewno już stąd nie widział, puki tamten nie zniknął. Westchnął wewnętrznie. Co ma mu tłumaczyć się? Nie posiada kontroli nad swoim szaleństwem.
- Miewam nawroty halucynacji, na płaszczyźnie wszystkich zmysłów. Nie wspomniałem ci o tym wcześniej, prawda, moja straszna wina. Może dlatego, że już od długiego czasu ich nie miałem, więc stwierdziłem że mi przeszło i będę odczuwać tylko głód. - Bynajmniej, nie na jedzenie - Widać się myliłem. I właśnie pod jej wpływem wskoczyłem do tego jakże głębokiego strumyka. Podczas tych wizji zachowuję świadomość nieprawdziwości tego co widzę i czuję, pewno z taką informacją każesz mi się ogarnąć i przeczekać. Nie powiem, że się nie da, może ty byś sobie poradził, ale ja w każdym razie nie jestem w stanie. I zapewniam, że nie zależy mi na poddawaniu się im, w większości nie są przyjemmne. - skończył ten długi jak na siebie monolog.