Król Lew PBF
Skalny las - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+--- Wątek: Skalny las (/showthread.php?tid=1708)



RE: Skalny las - Metody - 16-11-2013

Słuchał go uważnie, nie przerywając, ze spokojnym wyrazem mordy i jedyne co, to robiło mu się po prostu coraz to bardziej przykro. Życie jest co najmniej przykre, sapnął. Milczał jeszcze chwilkę po skończeniu monologu białasa, na wypadek jeśli jednak zdecydowałby się coś dodać.
-Wkrótce twój umysł zostanie uwolniony od tych dewiacji-oświadczył pewnie, podnosząc się ociężale na przednich łapach, by potem obciążyć tylko jedną z tylnich. Odwrócił się od Arnego i zwrócił do wyjścia, kuśtykając żałośnie. I znów, niemal się nie przewrócił w pewnym momencie. Wziął parę głębszych oddechów. Przecież jeśli on zawiedzie to kto się nimi zajmie? I kto się zajmie nim? ... Wolał o tym w tej chwili nie myśleć. Pochwycił w paszczę połówkę skorupy kokosa i wybył, wracając po krótkiej chwili, z "miską" napełnioną wodą. Odstawił ją, wkruszył jedną porcję lapacho, oraz umieścił w niej kwiat hibiskusa. Może i zużywa dwa medykamenty za jednym razem, ale uznajmy to za dawkę uderzeniową. Umiejscowił wszystek w słońcu, by ładnie puściło z siebie co ma puścić. Sam zwalił się ciężko na ziemię, gdy drżenie nogi nie dawało mu już spokoju.


RE: Skalny las - Arne - 26-11-2013

Pewne stwierdzenie Metodego o uwolnieniu z omamów, nie sprawiło na nim wrażenia. Najwyraźniej nie był tym przekonany. Chociaż w sumie, z takim wyrazem pyska czy jego brakiem raczej... naprawdę ciężko zgadnąć co myśli. Mógł po prostu o wszystkim. I o niczym zarazem. Wydawał się taki pusty w środku, jakkolwiek inaczej to wyrazić.
Obserwował poczynania szarego - przygotowanie medykamentu, męczenie się z obolałą kończyną. Standardowo, cisza. Aż nagle, Metody usłyszał bąknięcie:
- Jak sobie tą nogę rozwaliłeś? - Rozwalić. Cóż za kolokwialne słowo.


RE: Skalny las - Metody - 26-11-2013

Nie widział Arnego, a tym bardziej jego braku wyrazu mordy. Leżał do niego plecami, zwrócony ku zbawiennym promieniom słonecznym, mając złudną nadzieję iż zaradzą one na wszelki ból i inne dolegliwości zarówno ciała jak i umysłu. Oddychał ciężko, z każdym jednak następnym uniesieniem boku szarego samca zdawało się iż jednak coraz to lżej. Powieki mu ciążyły, a rzeczywistość zaczęła lekko wirować, pozostawiając jedynie wąski kawałek wizji, nienaruszonej i odzwierciedlającej rzeczywistość. Miał wielką ochotę po prostu pójść spać i mieć wszystko w głębokim poważaniu, nie chcąc zawierzyć iż kiedyś będzie musiał się obudzić. Ale nie. Podjął się czegoś i swoje musi doprowadzić do końca. Kawałek po kawałeczku.
Ze strony jasnego padło pytanie, na które w zasadzie nie miał jak odpowiedzieć, by zabrzmiało to sensownie. Więc sapnął tylko:
-Drzewo mnie zaatakowało- rzekł równie beznamiętnym tonem, co Arne odnosił się do świata.
Gdy musiał wstać jęknął w duchu, lecz zaparł się w sobie i pochwytując naczynie przyniósł je pod nos modrookiego, podkulając nędznie kończynę, drżącą i nieposłuszną swemu panu.
W cieczy, która pochłonęła koloru z ziółek, pływał smętnie kwiat Eleri oraz kawałki kory. Cóż, kora, jak powszechnie wiadomo z drzew właśnie pochodzi. Biały albo skojarzy te fakty, albo po prostu będzie zmuszony puści w niepamięć wszelką chęć przejmowania się losem jego lekarza.


RE: Skalny las - Arne - 30-12-2013

Westchnął.
- Podłe te drzewa ostatnimi czasy - to zabrzmiało jak - podłe te drzewa ostatnimi czasy, niedawno takiemu jednemu zdołałem uciec, cóż miałeś pecha. Tak, przy jego obecnym stanie taki kontekst wydawał się prawdopodobny, jednak już nie dokończył tej myśli. Wpatrzył się w smętnie pływający ex-kwiatek Eleri. - Myślisz, że nie będzie z tego nic poważniejszego? - O dziwo jego głos zabrzmiał podobnie i to chyba było wciąż à propos nogi Metodego.


RE: Skalny las - Metody - 30-12-2013

Uśmiechnął się blado na jego wzmiankę, ale mina szybko mu zrzedła; był zbyt zmęczony by silić się na udawanie dobrego humoru. Hm? Czy propo nogi, nie był już pewien, ale padła jakże uniwersalna odpowiedź:
-Na razie chyba wolę o tym nie myśleć-rzucił nieco smętnie, nosem jeszcze bardziej przybliżając naczynie białemu.

-Pij-polecił, cofnął się parę kroków i znów zwalił swe cielsko na ziemię, chyląc ku niej kinol i przymykając ślepia.


RE: Skalny las - Arne - 13-01-2014

Nie zamierzał już przeszkadzać staremu, choć i tak trochę młodszemu szarakowi. Pewno miał dość świata. A świat taki upierdliwy, fakt że Arne się wyjątkowo odzywał to potwierdza. Anemik zaczął chlipać ten wywar o jakże skomplikowanej recepturze, a gdy skończył cofnął się w inne miejsce i położył na ziemi. Same zdechlaki w tej jaskini, ciekawe kiedy Eleri wróci... i z czym. O ile powróci. Z, jak mu tam było, Nahuelem czy bez - Metodemu pewno przydałoby się jego towarzystwo.


RE: Skalny las - Nahuel - 18-01-2014

Eleri zaiste bąknęła, że chce jeszcze o coś spytać, czy Nahuelowi tylko się zwidziało? Nie był pewien. Grunt jednak, że zatrzymał się na sporo przed tym, nim doszli do groty zajmowanej obecnie przez medyka Metodego. Widać ją było z miejsca, które zajął - a siadł sobie na poduszce z mchu wyrosłego między powalonymi pniami. Krew lekko sączyła się z grzbietu; skoro pracował mięśniami, by się poruszać, musiała to robić. Powstrzymał się od odruchu przeciągnięcia pleców.
- Stąd już chyba trafisz.
Mruknął, wskazując podbródkiem kierunek. Nie patrzył na nią, nie był bowiem pewien, czy będzie w stanie się kontrolować, gdy spojrzy na tę na wpół dziecinną, na wpół dorosłą mordkę pełną udręki. Wolał udawać, że nie widzi jej spojrzeń.
- Możesz ją zaciągnąć, jeśli wolisz. Przynajmniej się na niczym nie potkniesz, za to może ci utknąć między skałami, jeśli wybierzesz zbyt wąskie przejście.


RE: Skalny las - Eleri - 18-01-2014

Pokornie dreptała za nakrapianym, milcząc całą drogę, a z każdym krokiem jej samopoczucie miało się jedynie coraz to gorzej i gorzej, czując jego niechęć względem żałosnej osoby "piegowatej". Prócz ogólnej aury niezręczności, wszystko zostało zapakowane w skuloną postawę, położone uszy i zaszklone zerknięcia w stronę rannego, oraz powodu, dla którego możemy nadawać mu takie miano. Poczucie winy jak i własnego braku kompetencji, czy po prostu ogłady, doświadczenia, wyżerało od środka jej wnętrze, niczym kwas po wypiciu kawy.
Na jego instrukcje skinęła tylko łepkiem skruszona, nie dając sobie żadnych szans na wygranie z poczuciem winy. Nie tylko za okaleczenie Nahuela. Za wszystko. Stała jednak w miejscu, wpatrzona w swe upaprane krwią łapcie. Pozwoliła truchłu zsunąć się na ziemię. Nie chciała zostawiać ich relacji w takim stanie. Wykonała niepewny kroczek ku lampartowi, potem drugi. Znów stała tak chwilę niecnota... po czym położyła się miękko, prostopadle do krwawiącego po cichu, wlepiając w niego ślepia, powoli napełniające się strachem.
-Przepraszam-miauknęła żałośnie, cicho, ale szczerze i z samego środka jej gorącego serducha. W jej, nie ukrywając, głupocie i ciapowatości krył się inny typ mądrości, choć bardziej jako idei samej w sobie. Zwykła szczerość, ukochanie bezinteresowne i nieustępliwe. Wytrwałość, której jeszcze nie dano się popisać, a zarazem bezkresna naiwność, ukazująca się na każdym kroku.


RE: Skalny las - Nahuel - 18-01-2014

Odciągnął uszy do tyłu, co przy walczącym o wyrwanie się na wolność głębokim westchnieniu, jakie nosił w piersi, było reakcją powściągliwą i wyważoną. Nie było winą Eleri to, co się działo na polowaniu - poza ostatnią... sytuacją. Pamiętał, że sam też ma za uszami sporo, bardzo daleki był od obwiniania jej za całość. Ale jednocześnie nie potrafił zdobyć się na to, żeby poklepać ją po łebku i powiedzieć, że mogło być gorzej, bo przecież mogło. Nie miał potrzeby zbawiać świata ani przytulać porzucone dzieci.
- Zanim odejdziesz, mogłabyś mi wylizać rany. Będę wdzięczny.
...i tak ktoś musiał to zrobić, a dzięki temu Eleri może poczuje się potrzebna? Istniała na to szansa, prawda?
Burzowe, chmurne oczy, wskutek wysilonej woli nazywane tak tylko od swojej barwy, zlustrowały czerwono-białą El. Popatrzył na nią. Dokonał postępu.
- Metodemu powiedz, proszę, że przybędę do niego, gdy zajmę się swoimi sprawami. Jak rozumiem, nie zamierza opuścić tych ziem - odnajdę go.
Poruszył nozdrzami, by zaraz położyć się na ziemi i dać jej dostęp do grzbietu. Nie sądził, by odmówiła.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze?


RE: Skalny las - Eleri - 18-01-2014

Mógłby sobie i westchnąć. W porównaniu z reakcjami Arnulca czy jego medyka względem białej, byłoby to zaiste uroczo delikatne.
Wylizać rany? Myślała o tym odkąd tylko je zadała lecz, och! On da się jej tknąć? Nie mogła nawet marzyć by wychudły anemik dał jej takie pozwolenie, a tu, proszę, lampart sam to zaproponował. Ślepia uśmiechnęły się, a tuż po nich i uszy okazały swą radość. Była tak towarzyską osobą, tak przez owe towarzystwo odrzucana iż taki gest, znaczył dla niej więcej niźli cokolwiek. Poczuła się tak szczęśliwa, że nawet nie warknęła w myślach na posłyszenie imienia Metodego. Uniosła swój wdzięczny łebek, by skinąć na potwierdzenie prośby łaskawcy. Podniosła się, lecz słysząc ostatnie pytanie, zdrętwiała na sekundkę, może dwie. Uśmiechnęła się z kapką goryczy, wpatrując się chwilowo gdzieś w eter, po czym schyliła głowę ku Nahuelowi.
-Łaski-oznajmiła z niezmąconym spokojem i łagodnością, zamiast kropka na końcu słowa, zakończyła wypowiedzenie tknięciem grzbietu nosa w nakrapiany policzek. Obeszła go potem tak, by położyć się tuż obok jego grzbietu. Pozwoliła sobie dać obok ran łapkę, po czym poczęła obchodzić się z nimi najdelikatniej jak tylko potrafiła. A potrafiła być zadziwiająco delikatna.


RE: Skalny las - Nahuel - 18-01-2014

Nie mógł się nie uśmiechnąć. Choć, przyznajmy, z pewną ojcowską wyższością.
- Toż przecież zyskałaś całą zebrę i nie boczę się na ciebie, tylko proszę o pomoc.
"Nie przesadzasz trochę?" Żartobliwe zakończenie uwięzło mu w gardle, gdy wspomniał, jak bardzo brała do siebie wszystkie słowa, westchnięcia i spojrzenia rzucane jej jeszcze wtedy, w jaskini, gdy rozmawiał z Metodym i odkryli w jaskini tamtych dwoje. Zdało mu się nagle, że było to kilka miesięcy temu, tak wiele zdarzyło się między tymi dwoma punktami w czasoprzestrzeni.
Poddał się później cierpliwie zabiegom Eleri. Nie był zdziwiony tym, że ledwo czuje jej muśnięcia, bardziej domyśla się ich z najpierw ciepłego, a później nagle ochłodzonego powietrza wokół ran - cała była definicją ostrożności i zwiewności, co głównie stawało się przyczyną jej kłopotów, ale tu i teraz było bardzo dużym atutem. Ostrożne muśnięcia nie zadawały mu bólu nie tylko z tego powodu, że do pewnego stopnia potrafił go kontrolować, ale również tak po prostu. Starała się. Docenił to.
- Dziękuję.
Odezwał się po prostu, gdy skończyła. Jeszcze nie podniósł się i nie odszedł, pozwalając sobie na krótką chwilę odpoczynku.


RE: Skalny las - Eleri - 18-01-2014

Wszelka wyższość ze strony towarzyszy zawsze miło widziana, o ile jest to wyższości odmiana niezawierająca chamstwa czy chłodu. Potrzebowała być uniżona, dawało jej to poczucie bezpieczeństwa. Na jego słowa poruszyła swym jasnym noskiem i uśmiechnęła pod nim kwaśno. Czy przesadzała? Na pewno tak. Lecz jak tu nie mieć hiperbolizowanych reakcji, gdy większość życia przesiedziało się przymusowo na dnie kanionu. Nie wiedziała jak reagować się powinno, więc każde słówko, tchnienie, zerknięcie miało ogromną wagę, było skarbem bądź klątwą. Nikt dotąd nie podjął się "ogarnięcia" albinoski, a jak widać, sama nie radziła sobie najlepiej. Och, znów, słowo. Podziękował. Złote nitki ponownie szarpnęły jej serduszko. Pomogła komuś. Stała się użyteczna. Ktoś ma z tego pożytek. Jest wdzięczny. Niekontrolowany uśmiech rozszerzył się, rozjaśniając swym urokiem jej oblicze, które to wtuliła w jego plecy tam, gdzie nie zadałoby mu to bólu.
-Ja powinnam dziękować-podniosła łebek, by położyć go na pograniczu jego grzbietu oraz boku.-to było moje pierwsze polowanie... z kimś. Nie wierzyłam, że kiedyś... ktokolwiek ze mną będzie chciał, a ty... poszedłeś. Dziękuję.-powtórzyła się, a on mógł poczuć na swym udzie czy też po prostu tylnej łapie jej ogonek. Chwilowo nie docierał do niej strach o to iż dostanie jej się za zbytnią poufałość, ciekawe co z tego wyniknie. Natomiast poczucie własnej ułomności ciążyło nad nią cały czas-Nahuelu?-pauza-Nauczyłbyś mnie pewnego dnia? (...) Polować-dodała, by wszystko było jasne, nie chcąc rozdrażnić samca choćby i sytuacją, w której zmusiłaby go do zbytniego wysilenia mózgownicy.
Och Elerka... W sumie, któż wie, czy można ją po prostu nazwać głupią. I choć słowa naiwna oraz niedoświadczona wielokrotnie pojawiały się we wcześniejszych opisach, chyba właśnie one najlepiej definiują naszą panienkę.


RE: Skalny las - Nahuel - 18-01-2014

W pewien sposób schlebiała mu tym zachowaniem, schlebiała pełną uwagą i wiarą w jego siły, w moc sprawczą i boską aurę - których Nahuel, jako osobnik zupełnie nieskromny, ale świadomy rzeczywistości, jednak u siebie nie odnajdywał. W każdym razie nie w takim stopniu, na jaki wskazywałoby ślepe uwielbienie Eleri. Złość łagodniała w nim, trochę pod wpływem znużenia, ale głównie wskutek tego, że nie musiał z nią walczyć ani niczego wymagać. Po prostu mówił, czego oczekiwał - a ona wypełniała to z pełnym zaangażowaniem w ramach posiadanych możliwości. Czy było jej winą, że ich zakres nie imponował? Niewątpliwie tak. I równie niewątpliwie nie tylko jej.
- Nauczyłbym. Ale do tego dnia musi minąć trochę czasu. Najpierw muszę odnaleźć Rangara, przyjaciela z innego stada, a później obiecałem wrócić do Metodego, pamiętasz? Obietnic się dotrzymuje, zawsze.
Skręcił łeb z ostrożnością, popatrzał w czerwone ślepka albinoski. Tylko nie rycz, mała, zrobi się niezręcznie.
- Idź już, Eleri, i bądź dzielna. Zobaczymy się jeszcze. Masz moje słowo.


RE: Skalny las - Eleri - 18-01-2014

Oparła się bardziej polichem, by móc patrzeć prosto w jego ślepia, bezpiecznej przystani do której to może chwilowo odpłynąć. Na wieść iż rzeczywiście będzie musiał odejść jej mordka przybrała rozczarowanego, acz zarazem niezwykle uroczego wyrazu. Nie wiedziała też, czemu miałby wracać do Metodego. Nie dane jej było doświadczyć jakim był królem, ale osobą- okropną! Nie umiała nań obiektywnie spojrzeć, dla niej był nie do zniesienia, więc dawno zarzuciła wszelkie poszukiwania jakichś pozytywnych cech u siwogrzywego. Jednak jeśli dzięki niemu lampart miał znów zaszczycić ją swoją obecnością- niech tak będzie.
Nie zamierzała ryczeć. Nie póki miała nadzieję, którą ją obdarował. Wysunęła się bardziej do przodu, obejmując go łapami, ocierając swoją głowę o jego zacną łepetynę w akompaniamencie cichego pomruku. Trwała tak chwilę, po czym, niespiesznie i niechętnie uwolniła go spod swojego ciałka, wciąż urzeczona iż mówił do niej niemal jak do dziecka. Dziwnie dorosło i pociągająco wyglądającego dziecka, cóż, bywa. Z nią tak trzeba, nikt tego nie rozumiał. Posiadając dziecięcą niewinność i prostotę, będąc w niemal każdej kategorii na zerowym poziomie- jak inaczej powinno się do niej odnosić? No właśnie.
Kątem oka zerknęła na pasiaste cielsko zeberki.
-Nic nawet nie zjesz? Zasłużyłeś-stwierdziła, przyglądając się mu, póki miała taką możliwość, notabene z troską i poczuciem niesprawiedliwości, gdyby jednak nic nie spożył, a przypłacając zdobycz takimi ranami.


RE: Skalny las - Nahuel - 19-01-2014

Cokolwiek właśnie zrobiła, Nahuel zgłupiał - bowiem Eleri tym zachowaniem przypomniała mu, że nie jest lwiczką ledwo wkraczającą w dorosłość i że jej próg przestąpiła ładnych parę lat temu. Zapomniał o tym całkiem i miał przeczucie, że będzie zapominał także w przyszłości; że roztaczane przez nią och-nie-chciałam wrażenie skutecznie pokryje nieistotne znaki widoczne na fizys białej.
Nie potrzebował ani czasu, ani pogłębionej refleksji, by intuicyjnie czuć, że tak jest dobrze. Tak będzie lepiej - z pewnością dla niego, a w dużej mierze i dla niej, jeśli postrzegając ją nie wyjdzie poza przegrodę "zbyt młodej". Miała zbyt mało satysfakcjonujących go przymiotów osobowości, by uznał ją choćby za siostrę, była zbyt wyrośnięta jak na jego córkę. Była... właśnie - zbyt młoda, jeszcze nieukształtowana. Choć kto wie, czy nie nazywał tak tożsamości, jaką miała przyjmować po kres swoich dni. Czy brak charakteru może być charakterem?
Uśmiechnął się do swoich myśli, o czym świadczył rozkojarzony wzrok ciemnoturkusowych ślepi.
- Nie zjem, dziękuję. Nie jestem tak głodny, a ten chory czy ranny biały będzie jej potrzebował bardziej.
Dźwignął się, drugi raz opanowując potrzebę rozprostowania mięśni pleców. Tak, czuł, że przyda mu się chrupnąć kręgosłupem, poustawiać dyski w karnym szeregu - ale póki co byłby to pomysł bardziej niż głupi.
- Do zobaczenia, Eleri.
Skłonił się przed nią oszczędnie, po królewsku, i ruszył w stronę ziem Świtu.

z/t