Król Lew PBF
Źródełko w dolinie - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+--- Wątek: Źródełko w dolinie (/showthread.php?tid=1710)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


RE: Źródełko w dolinie - Hofu - 19-05-2013

Jego pytanie wziął za zgodę na przetransportowanie. Wolnym krokiem podszedł do Noriona i przykucnął w jego pobliżu.
- Postaram się. Ale nie wiem czy będzie to tak proste zadanie. Spojrzał na złotogrzywego. Tamten chyba wiedział co ma zrobić. Po chwili jego wzrok odbił ponownie na białą samotniczkę.
- Eleyna, będziesz nas "eskortować"? Mam na myśli, że gdyby coś wydarzył się po drodze to pomożesz mi go nieść. Uśmiechnął się na koniec przyjacielsko. Za kilka minut będą mogli podążać w stronę Lwiej Ziemi oczywiście o ile bursztynowookiemu nie odwidzi się podróż do miejsca gdzie mógłby zostać wyleczony.


RE: Źródełko w dolinie - Norion - 19-05-2013

- Uh... - mruknął. Nie to miał na myśli, ale to było do przewidzenia i nie z winy Hofu. Noriona ciężko jest zrozumieć (xD). Obserwował lwa jak ten zbliżał się do jego boku i przycupnął przy nim.
Norion nie był muskularny, ani wysoki, ani też przeżarty. Ciałka miał w sam raz dla zachowania bardziej zwinności i zręczności niż siły, a to przenosiło się na jego wagę. Podniósł się z pozycji leżącej i objął lewą, przednią, chorą łapą grzywiasty kark Hofu. Potem przeniósł lewą nogę nad jego grzbietem. No i teraz jeszcze na dodatek okazało się, że Nor był mniejszy od Hofu. Niby ten sam gatunek, a jednak tyle różnic... W każdym bądź razie teraz Nor czekał, aż większy samiec powstanie, wtedy zamierzał objąć go zdrową łapą, bo teraz straciłby równowagę.
Zerknął na Eleynę, a potem roześmiał się.
- Tylko, żeby inne lwy nie wzięły mnie za obiad na wynos - zachichotał.
Teraz jeszcze będąc bliżej zranionej łapy, Hofu poczuł intensywniejszy smród. Może lepiej oszczędzić sobie opisów. Oby tylko medyk nie musiał jej amputować - co niestety nawet Norion musiał się spodziewać. Dlatego wbrew pozorom nie spieszno mu było na spotkanie z uzdrowicielem.


RE: Źródełko w dolinie - Eleyna - 20-05-2013

/Eleyna jest biała xD/

- Nie bój się - rzekła do Noriona chcąc go uspokoić, po czym puściła mu oczko. Gdy tylko znalazł się na grzbiecie drugiego samca, Eleyna uznała że najwyższy czas ruszać.
- Dobrze, Hofu. Prowadź - poleciła mu, po czym łbem dała znak lwu, by ten szedł przodem. Ona pójdzie za nimi.



RE: Źródełko w dolinie - Hofu - 20-05-2013

Kiedy mniejszy od niego samiec znalazł się na jego grzbiecie Hofu podniósł się powoli, aby przypadkiem jego pasażer nie ześlizgnął się z niego. Kiedy złapał równowagę skinął łbem Eleynie, żeby ta podążała zaraz za nim. Pierwsze kroki stawiał powoli, ale kiedy już poczuł się pewniej w tej sytuacji ruszył w stronę Lwiej Ziemi.

[z.t z Norionem]


RE: Źródełko w dolinie - Eleyna - 20-05-2013

Gdy tylko Hofu z Norionem na grzbiecie ruszył w drogę, Eleyna ruszyła za nimi. Miała nadzieję że tam zdążą go uratować.

/z.t./


RE: Źródełko w dolinie - Kahawian - 29-05-2013

Wolnym, ciężkim krokiem wkroczył w to piękne miejsce. Przed oczami nadal miał widok jasnej lwicy i lwiątka. Czy tak samo wyglądało to z Machozi i Fedhą? Po chwili wstrząsnął łbem. Nie... nie może o tym myśleć. To zamknięty rozdział... mimo lat, serce ścisnęło mu się z dawna skrywanego bólu. Koniec... dość. Dość!

Przyśpieszył kroku i chwilę później znalazł się w jeziorku. Chłodna woda przyjemnie pieściła jego łapy, uśmierzając pieczenie poduszeczek. Kilka kosmyków grzywy zwisało mu na pysk, jednak zbytnio mu to nie przeszkadzało. Był tu kompletnie sam. Pociągnął łyk wody. Choroba, czemu o tym wcześniej nie pomyślał. Popływał sobie tak jeszcze kilka chwil. Kątem oka zauważył skałę. a skoro nie było słońca, dzięki któremu można by się wysuszyć, to co wykombinował? Skrył się zatem w jaskini licząc na chwilę odpoczynku. Czerwone ślepia błyszczały lekko, a myślami ich właściciela zawładnęła inna myśl. Może powinien jeszcze raz zaryzykować i dać sobie szansę...?


RE: Źródełko w dolinie - Asante Sana - 29-05-2013

Kiedy tylko opuścił Pustkowie, które okazało się być miejscem wyjątkowo nieprzyjemnym dla żywych stworzeń, wyruszył na poszukiwania jakiegokolwiek zbiornika ze słodką wodą. Picie deszczówki mu nie pasowało, a i ostatni raz, kiedy to uczynił, był parę dni temu. Ogromna była więc jego radość, gdy wiatr przyniósł ze sobą wilgoć świadczącą o małej odległości od wody. Podekscytowany Asante, przepełniony wizją rychłego ugaszenia pragnienia, ruszył pędem na oślep przed siebie.
Wkrótce zaś poczuł, jak jego ciało zanurza się w bezbarwnej, życiodajnej cieszy, a chwilę później następuje na opór... innego ciała? Tego nie był w stanie na początku stwierdzić, bowiem przekoziołkował i zatopił się w źródełku po same uszy.
- Bleargh! - wyrzucił z siebie, gdy już wynurzył się na powierzchnię i wypluł z pyska nadmiar wody, który mimowolnie zatkał jego gardło. - Przepraszam!
Podniósł się nieco, nadal siedząc w stawiku, i znalazł oparcie w swoim zadku i przednich łapach, które w dziwaczny sposób ułożył między wyciągniętymi w przód tylnymi kończynami. Dopiero gdy strugi spłynęły po jego grzywie, która dotąd zasłaniała mu widok, mógł przetrzeć bursztynowe oczy i ujrzeć tego biedaka, któremu raczej skutecznie uniemożliwił spokojny wypoczynek. A gdy już na niego spojrzał...
- Ty... ty masz taką grzywę jak ja!
Z trudem wyjąkał każde słowo, w osłupieniu oglądając stojącego przed nim... tatę?


RE: Źródełko w dolinie - Kahawian - 29-05-2013

Z planowania przyszłości wyrwał go hałas uczyniony przez pędzącego młodzika. Jeszcze rozmyty wzrok nie widział szczegółów, ale coś się nie zgadzało. Moment... co?
Chwilę później samiec zniknął pod wodą. A jeszcze chwilę potem...
- Nie szkodzi...- Kahawian z wyrazem zdumienia i zaskoczenia na pysku przyglądał się Asantemu. Dwugrzywy. I to nikt znany jemu! Jego linia znana była z tej nietypowej, ale moment... Dobra, nie dajmy się ponieść emocjom. To wszystko da się jakoś racjonalnie wyjaśnić. Musiał przyznać, że to była jedna z nielicznych sytuacji, gdy tracił zwykłe dla siebie opanowanie. Ale czy to nie jest z drugiej strony normalne?
- Patrząc po wieku, jest zupełnie odwrotnie.- Lekki uśmiech (choć z lekka nerwowy) nie zaszkodzi, nie? Z coraz większym zainteresowaniem przyglądał się młodzikowi. Przesunął się w bok, robiąc dla niego miejsce.
- O ile mnie kości nie mylą, zaraz będzie znowu lać. Darmowy prysznic w taką pogodę raczej nie jest mile widziany...- okazja do wyjaśnienia sprawy.


RE: Źródełko w dolinie - Asante Sana - 01-06-2013

Otrząsnął się raz jeszcze. Grzywa nadal była wilgotna, ale największa woda już z niej spłynęła. Starszy miał rację, winno być raczej na odwrót. Spojrzał w górę. Kolejne chmury się zbierały. Ach, ta pora deszczowa... W czasie suszy też było niemiło, a i chyba bardziej niebezpiecznie. Czemu nie mogło istnieć nic pośredniego? Ciężkie jest życie lwa.
Wygramolił się ze źródełka i otrzepał się z wody, z dala od ognistookiego. W końcu zmoczenie nieznajomego chyba nie uszłoby mu tym razem na sucho. Gdy już to zrobił, przysunął się do niego i położył zadek na miejscu obok.
No dobra, i co teraz? Czy to na pewno on? Wielokrotnie układał sobie w głowie scenariusze rozmowy, jaka powinna się w tej chwili odbyć, ale wszystkie się jakby skrzyknęły i uciekły z pamięci lwiaka. Musiał więc improwizować.
- Ehm... - wyjąkał najpierw niepewnie - Masz pozdrowienia od Kalani, Kahawianie.
Zaryzykował. Jeśli to nie poszukiwana persona, to trudno, najwyżej się zbłaźni i jakoś się wytłumaczy. A jeżeli jego przypuszczenia okazały się trafne, to najwyżej będzie miał rozwalony pychol. Trudno, i tak żadna by go nie chciała.


RE: Źródełko w dolinie - Kahawian - 01-06-2013

Wytarł łapą pysk, gdy jakaś niesforna kropla wody zaczęła drażnić jego nos. Nie miał nic przeciwko wodzie, nawet ją lubił. Ale co za dużo, to nie zdrowo. Kahu wyschnął prawie całkowicie, tak więc powtórka z rozgrywki nie była mile widziana- cofnął się lekko, gdy samiec się otrzepywał. Przyglądał się młodemu, starając się jednocześnie, by była to dyskretna obserwacja. Kto bowiem lubił, jak się ktoś w niego wgapia? Raczej nikt.
Nagle młody jakby się zaciął i zamyślił. Czyżby był aż tak nieśmiały? Naah, nie wyglądał na to. Po chwili jednak usłyszał słowa Asantego.
To było jak błysk. Kahawian mimowolnie zerwał się, zapominając że jest w jaskini. Głuchy odgłos poświadczył, że Dwugrzywy przyrżnął łbem w niskie sklepienie. Przez chwilę z przymkniętymi powiekami czekał, aż mroczki znikną mu sprzed oczu. Miał szczęście, grzywa w dużej mierze zamortyzowała cios, raczej skóry nie rozciął. Co najwyżej będzie miał guza. Ale wracając do tematu...
- Gdy będę miał okazję, to podziękuję... aczkolwiek zastanawia mnie, kim ty jesteś... - mówiąc to, zniżył łeb tak, by jego oczy były na linii wzroku młodzika. Czyżby... Nie, stop. Nie wybiegaj z przypuszczeniami za daleko, bo się przejedziesz. Pozwolił więc, by na pysku pojawił się wyraz zainteresowania i zaskoczenia. Co jak co, ale nie sądził, że ktoś znajomy go tu odnajdzie.


RE: Źródełko w dolinie - Asante Sana - 02-06-2013

Cofnął łeb i położył uszy przy łbie. Matko, ten staruch tak się na niego wgapia, jakby chciał mu łeb odgryź. Przełknął głośno ślinę. Teraz kompletnie mu się to nie podobało, chociaż ton głosu samca nie wskazywał na niechęć czy wrogość.
- Asante Sana - wyrzucił krótko, by potem rozwinąć - Nazywam się Asante Sana i jestem synem Kalani... i twoim też.
Podkulił ogon i uniósł nieco tylne łapy, by uczynić krok z tył. Nadal patrzył na niego trochę nieufnie. Był sam na sam w ciemnej grocie z obcym, starszym i z pewnością bardziej doświadczonym od niego lwem. Kto wie, do czego się posunie? Bursztynowooki wiedział, że Dwugrzywy miał za sobą ciężką rodzinną przeszłość.


RE: Źródełko w dolinie - Kahawian - 02-06-2013

W sumie, to podejrzewał to od chwili gdy usłyszał o Kalani... mimo to, wiadomość o tym, że stojący przed nim młody samiec jest jego synem, wstrząsnęła nim. Zauważył też, jak się zachowywał Asante. Był nieufny, jakby bał się jego reakcji. Chociaż... ten młody zupełnie go nie znał.
Z pochylonym łbem wycofał się do wlotu jaskini. Usiadł ( czy ciężko grzmotnął tyłkiem o ziemię) i oparł się o skałę. Z przymkniętymi oczyma starał się zrozumieć to wszystko, co się działo dookoła niego. Czy to jakiś ponury żart...? Gdy uspokoił się na tyle, że był w stanie mówić, chciał dowiedzieć się kilku rzeczy.
- Ale czemu Kalani mi nic nie powiedziała...-jego głos załamał się na chwilę. Co jak co, ale miał prawo wiedzieć o wszystkim. W końcu, to również jego syn! Gdy ponownie się odezwał, mówił krótkimi, nieskładnymi zdaniami, jakby ta czynność sprawiała mu ból.
- Czy... czy z nią wszystko w porządku? Nasze stada raczej się nie lubiły... Rozstaliśmy się z jej decyzji... Mimo to powinna...- zamknął się na moment. Odetchnij chwilę głupcze, bo zejdziesz z tego świata. Spokojnie. Siedział kilka minut w milczeniu. W końcu do niego dotarło. Miał dorosłego syna... przy sobie. Czas odpłacić za dni, w których go przy nim nie było.
- Mam nadzieję... że się dogadamy. Jakoś mi się nie widzi żyć z wiedzą, że jestem skłócony ze swoim jedynym synem- tu odwrócił się lekko w stronę Asantego. Na jego pysku zalśnił delikatny, ciepły uśmiech. Nie musisz się mnie bać- zdawał się mówić.


RE: Źródełko w dolinie - Asante Sana - 02-06-2013

Gdy Kahawian odsunął się od niego, nie miał nic przeciwko temu. Musiał przetrawić tą informację, a i zapewne dotrze to wszystko do niego dopiero po jakimś czasie. Asante nie wiedział, czy ma odpowiadać na pytania sam... ojca, ale w końcu zdecydował się to zrobić. Te sprawy zapewne go nurtowały i będzie o to wszystko winić Kalani. Uczynił parę nieśmiałych kroków w jego stronę, lecz nadal trwał w bezpiecznej odległości pomimo ciepłego uśmiechu Świteziana.
- Mama zawsze mówiła, że nie zdążyła. Rozstaliście się, a wtedy jeszcze nie wiedziała, że mam się urodzić. A potem bała się powiedzieć komukolwiek. Wiesz, co by było, gdyby ktoś usłyszał, że to ty jesteś moim ojcem... Jurigo - nie wiem, czy go kojarzysz - chciał się matce przypodobać i powiedział, iż ON jest nim jest. Tylko dzięki niemu żyję.


RE: Źródełko w dolinie - Kahawian - 02-06-2013

Kiwnął łbem, zrozumiał. W jego stadzie panowała podobna zasada w stosunku do samic. Sam widział, jak jego ojciec zabił kilka młodych. Z resztą... jedna z blizn na pysku pojawiła się właśnie podczas jednej z takich sytuacji. Matka i jej córka zdążyły uciec, a ognistooki został za to ukarany. Ta reguła była jedną z nielicznych cech łączących stada młodej pary.
Wzmiankę o Jurigo potraktował cichym parsknięciem śmiechu.
- Znaliśmy się i raczej dogadywaliśmy. Był jednym z nielicznych samców, na którym mogłem polegać. Wszystko zmieniło się, gdy zaczął mnie podejrzewać, iż spotykam się z twoją matką. Wtedy nasz układ... można powiedzieć... że przekradanie się na ziemie tego stada stało się znacznie trudniejsze. Teraz rozumiem już czemu- lekko poruszył łbem. Miejsce uderzenia nadal pulsowało bólem, choć znacznie słabszym niż na początku. Może nawet uniknie się guza?
- Mam nadzieję, że zdołam mu się jeszcze odwdzięczyć. O ile przypuszczam, ma młodość już dawno za sobą- wzrok zwrócił w stronę jeziorka. Nie ma co, od tej pory nie będzie to zwykłe miejsce.
- Jak dawno opuściłeś tereny stada? Jest to dosyć pokaźna odległość stąd. Muszę przyznać, że po twoim wyglądzie wnoszę, że z trasą poradziłeś sobie znakomicie. A do łatwych ona nie należy- i tu nie kłamał. Niewiele było dróg, którymi mógł tu dotrzeć, a jedna niebezpieczniejsza od drugiej.


RE: Źródełko w dolinie - Asante Sana - 02-06-2013

Uśmiechnął się kątem pyska. Tak, zdecydowanie mieli na myśli tego samego Jurigo - niby poczciwego, a z drugiej strony skrytego, przebiegłego drania, który musiał walczyć o swoje. Asante miał dwa lata, żeby poznać ojczyma na wylot.
- Tak, ale cięty jęzor nadal ma - odpowiedział ze skwaszoną miną. Ile to razy nie oberwało mu się jakąś niemiłą wiązanką słów za złamanie jakiejś zasady? Z pewnością trudno to zliczyć na wszystkich palcach dwóch lwów.
- Hmm... teraz mamy porę deszczową... to tak, to było mniej więcej pod koniec ostatniej, przed ostatnia suchą porą. Sam nie wiem, jak tutaj dotarłem. Cud, że cię znalazłem.
I w końcu posłał lwu ciepły uśmieszek. Ot tak.