Król Lew PBF
Źródełko w dolinie - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+--- Wątek: Źródełko w dolinie (/showthread.php?tid=1710)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


RE: Źródełko w dolinie - Erick - 01-08-2013

Gdy zdał sobie sprawę, że czarna ma daleko gdzieś to o czym on jej mówił, wyruszył ramionami i przeniósł swój wzrok na Alve. Czy dla niej ktoś taki jak ten zamknięty w sobie dzieciak jest jakimkolwiek towarzystwem? No cóż, każdy na swój gust. Jednak według Ericka to on powinnien tutaj być jedną z najbardziej interesujących osób. W żadnym wypadku nie mógłby prosić się o uwagę. - Nie powiedziałbym, że twoja koleżanka to bardzo rozrywkowe towarzystwo. Uśmiechnął się cwaniacko i kontynuował. - Za to ja.. - tym razem z jego pyska wydobył się cichy chichot. Uniósł wyżej jedną z brwi i spojrzał na młodą. Następnie wrócił wzrokiem na poprzedni punkt. -To co mi ciekawego możecie powiedzieć? Może coś na temat tych całych strażników? Hm.. a może coś o najlepszych kolegach świtu? Dajcie jakieś nowości, bo jestem taki niedoinformowany. - ostatnie zdanie brzmiało dość teatralnie. Tak samo jak to machnięcie łapą, które w tym czasie zrobił. W końcu trzeba się czegoś dowiedzieć, bo jakiś pojęcie trzeba mieć. /sorraski za taki styl ale na telefonie ciężko, a i pewnie jest tu mnóstwo błędów, też przepraszam, ale t9 to szmata..


RE: Źródełko w dolinie - Alve - 01-08-2013

-Taa, niedoinformowany koleś, pojawiający się znikąd. Rzeczywiście, jesteś o wiele bardziej rozrywkowy.-skwitowała, pozwalając sobie na cichy chichot. Może i Alve lubiła nowe znajomości, a przy przeciwnej płci pozwalała sobie na niewinny flirt, jednak nie była desperatką, którą nęcił widok pierwszego lepszego lwa, wyłaniającego się gdzieś z buszu. Co prawda Erick był dobrze zbudowany, miał zdrową sierść i gęstą grzywę, ale trzeba było czegoś więcej, aby tigonka rzeczywiście mogła go uznać za ciekawe towarzystwo. Póki co, lew to właśnie jej i Chikji przekazywał pałeczkę rozmowy zamiast samemu przejąć inicjatywę. No cóż.
-Muszę Cię rozczarować, ale nic mi nie mówią te pokrętne nazwy.-oświadczyła, kładąc się na boku i odsłaniając część brzucha na znak rozluźnienia. Lwisko chyba nie chciało sterczeć tak tam i prowadzić konwersacji z tej dziwacznie dużej, jak na rozmowę odległości?


RE: Źródełko w dolinie - Skanda - 03-08-2013

/ Kami nie ma do końca wakacji więc kontynuujemy bez niej. Napisz najwyżej w poście, że zniknęła bez wytłumaczenia czy coś w ten deseń i jedziemy dalej.


RE: Źródełko w dolinie - Corragio - 28-08-2013

Co miał tu siedzieć, ruszył zadek i polazł. Jakby wcale się nie przejął zachowaniem siostry! Otrzepał się z piachu i potuptał, jakby nigdy nic.

z.t


RE: Źródełko w dolinie - Chikja - 28-11-2013

Chikja zniknęła w buszu olewając towarzyszy rozmowy , miała swoje inne ważne pomysły i plany do realizacji.

ZT


RE: Źródełko w dolinie - Kudadisi - 06-12-2014

Gdyby ktoś stanął nad źródełkiem, obok takiego jednego wielkiego kamienia i poszedł w górę, widziałby przed sobą wspinaczkę pośród wysokich traw. Gdyby jednak ktoś stanął przed tym samym kamieniem i poszedł w dół, widziałby plamę niższej zieleni, a z niej wypięty lwi zadek z ogonem sterczącym do góry jak antena.
- Wyłaź! - Sapnął rozpaczliwie samczyk, łapą zygając i rozkopując czyjąś norkę.
Uciekł mu królik. Był głodny, a przez to zły. Uciekł, zanim zdążył go złapać i schował się w swojej kryjówce. Na szybki oddech i niecierpliwy warkot odpowiedzią był jedynie stateczny, prześmiewczy spokój źródełka, nad którym wyślizgnęła mu się zdobycz. Wsadził łapę najgłębiej, jak tylko mógł, wydłużając zasięg wysuniętymi pazurami, jednak jedynie piasek prześlizgiwał mu się między paliczkami. Miarą rezygnacji wkurzonego lewka było klapnięcie zadkiem o ziemię.
Był strasznie głodny i nie udało mu się. Czuł, jak z każdym oddechem zatrzymuje w sobie coraz więcej złości, jakby oddychał swoją wściekłością. Na ile tylko miał miejsca wziął zamach i machnął łapą, chcąc uderzyć w ścianę nory, zawisła jednak tylko w powietrzu, irytując go jeszcze bardziej. Tak, wiedział o wszystkim, tyle razy mu Khayaal i Kuolema mówili, że nie zawsze wychodzi, że nawet te mniejsze istoty miały prawo walczyć o swoje życie i trzeba to uszanować. Teraz był jednak tak głodny, że wszelkie przejawy dotychczasowego ułożenia znalazły mu się pod ogonem, a on na moment przestał słuchać głosu rozsądku. Prychał i parskał ze złości, rozgrzebując norę jeszcze bardziej.
Przecież nie będę wołał wujka o pomoc z królikiem! - żachnął się w myślach. Dolany do ognia wstyd buchnął jeszcze żywiej. Uderzał łapą raz o strop, raz o ziemię.
Trwało to jeszcze z pół minuty. Potem lewek skapitulował. Nie miał wolnej łapy, żeby podeprzeć ciężkie od rezygnacji, niezadowolenia i wstydu czoło. Oparł je o skarpę ponad norką. A potem zaparł się zadnimi łapami o ziemię. Kiedy się uwolnił, przednią prawą łapę miał całą w pyle i wilgotnym piasku. Już się odwracał, kiedy w jego nozdrza uderzył znajomy, wręcz prześmiewczo intensywny zapach. Powąchał łapę. Cuchnęła króliczym moczem.
Wrzask złości uwiązł mu w gardle, kiedy z całej siły uderzył w wejście do groty, zawalając je. Zasypał je, wierzgając mocno łapami. A potem zaczął krążyć wokół niego jak sęp, jak wściekły sęp, wydeptując gniewną ścieżkę. Brakowało mu słów - jednak tak, jak żelazo stawało się białe od gorąca, szybko czerwieniało i matowiało. Lewek w końcu usiadł obok nory, nadęty i zły, a potem opadł na ziemię, podpierając łeb obiema łapami i gniewnym, zawstydzonym spojrzeniem niesłusznie skrzywdzonego łowcy gapił się w zasypane piachem wejście do kryjówki, która ocaliła królikowi życie.
Najwyżej chwilę odpocznę, a potem spróbuję jeszcze raz. - Pomyślał upokorzony lewek. Ale wstyd. - Prędzej mnie pchły zjedzą, niż wujek przestanie się ze mnie śmiać. - Skrzywił się, zupełnie mimowolnie drapiąc się zadnią łapą za uchem.


RE: Źródełko w dolinie - Sandu - 08-12-2014

Ciemnouchy już dobre parę kwadransów tkwił w tych trawach. Na początku odpoczywał w samotności, delektując się chłodnym powiewem znad wody, mocząc w niej pokaleczone palce. Kiedy wracał nad Rzekę Życia, znów przechodził przez gąszcz krzewów. Niestety, wiatr wiał wtedy mocno i delikatne gałęzie kolczastych krzewów spadły tuż pod łapy Sandu. Miał nadzieję, że jego zmagania z roślinami były przynajmniej tego warte. Kiedy więc przedarł się przez gęste zarośla, rozczarował się co nie miara - Cig zniknął. Szkoda, że wcześniej nie powiedział, że jednak nie zamierza z nim współpracować. Zostawił młodego z ranami i rozwianymi nadziejami na długoletnią przyjaźń.
Gdy skończył użalać się nad swym losem, zauważył, że nie był sam. Przyparł więc instynktownie do ziemi. Wprawdzie do całkiem młodych podrostków już nie należał, ale nadal istnieli silniejsi od niego i tylko odpowiednie podejście mogło go uratować. Odetchnął z ulgą, kiedy dojrzał zwinnie zwiewającego zajęczaka i wściekle goniącego za nim lwiego młodzika. Sandu mógłby łatwo przegonić roczniaka i spróbować złapać królika dla siebie, ale widok zdesperowanych prób schwytania zwierzęcia wzbudziły u niego współczucie. W końcu bywał na jego miejscu. Aż się zastanawiał, czy nie zwrócić zawartości swojego żołądka i nie nakarmić godnego pożałowania łowcy.
W końcu podniósł się z ziemi i otrzepał z pyłów. Niedługo i tak zauważyłby jego obecność i mógłby uznać jego ukrywanie się za podejrzane. Podreptał w kierunku Kudadisiego.
- Lepiej się odsuń - zaczął - Nie wyjdzie prędko, jeśli będzie czuł twoją obecność.
Wciągnął w nozdrza zapach młodzika, a raczej tego, co usmarowało mu łapę. Skrzywił się i prychnął.
- A poczuje na pewno!


RE: Źródełko w dolinie - Kudadisi - 11-12-2014

Jak tylko Sandu pojawił się w zasięgu jego wzroku, Kudadisi strzelił w jego stronę spojrzeniem, jak żmija strzela swoim jadem. Widząc jednak lwa wcale nie tak dużo większego od siebie* troszkę się uspokoił. Na tyle, by podnieść się i stanąć naprzeciw niego, broniąc swojego miejsca. W ślepiach miał wyrzut i żal, na pysku zaś nieodgadniony grymas.
- Mhm. - Mruknął kwaśno, jakby ze smutkiem odkopując łapą norkę królika, którą wcześniej w złości zasypał. - Dlaczego jesteś złośliwy? - Zapytał starszego od siebie lwa, przekrzywiając nieco łeb.
Dotarło do niego, że królik nie był niczego winien. Bronił swojego życia i bronił go dobrze. Nawet on, a zwłaszcza on - przechytrzony i upokorzony łowca - musiał mu to przyznać. Chociaż przez moment nie chciał pamiętać o naukach Khayaal i Kuolemy, teraz jakby powróciły do niego. Mądre słowa uspokajały go, smutek i zawód jednak pozostał. Ten moment wybrał Sandu, by podejść do niego i zacząć do niego mówić. Kudadisi nie chciał się zastanawiać, czy miał rację, czy nie - tak bardzo skupił się na tym, że królik miałby go poczuć, że odebrał to za wredny komentarz.
- Nie chcę, żebyś był dla mnie złośliwy. - Mruknął lewek. - Nie złapałem królika, bo królik był szybszy i mądrzejszy. Królik jest bezpieczny. Nie można robić mu krzywdy dlatego, że mi się nie udało. Tak się nie robi. To niegrzeczne.
Kudadisi uznał za ważne, żeby powiedzieć to wszystko. To były ważne rzeczy, bardzo ważne, obcy musiał się dowiedzieć. Ale w końcu łebek przechylił mu się z jednej strony w drugą, a on dalej przyglądał się większemu od siebie z żalem.
- Dlaczego byłeś dla mnie złośliwy? - Powtórzył lewek, nagle cały wyrzut przebierając w ciekawość i zdziwienie. - Królik był lepszy ode mnie. Muszę więcej ćwiczyć, żeby być lepszym od królika. Następnym razem mi się uda.
Potem lewek uśmiechnął się pogodnie.
- Kim jesteś? Jesteś duży. Widać, że nie masz stada. Ja też nie! - Ślepka mu się zaświeciły. Nagle podekscytowany lewek aż machnął ogonem z wrażenia.


RE: Źródełko w dolinie - Sandu - 25-12-2014

Sandu przekrzywił łeb i zastrzygł ciemnym uchem? Ale że... co?! Uśmiechnął się nieśmiało w mocnym zakłopotaniu. I jak się teraz tutaj z tego wytłumaczyć? Przecież to nie miało być niemiłe!
- Ej, ej, nie zapędzaj się tak! - parsknął w końcu, marszcząc brew - Nie jestem złośliwy, chcę ci pomóc. Gdybym był, to bym ci powiedział, że "ładnie pachniesz" albo coś w tym stylu. Sarkazm, no wiesz. Na serio mówię - odsuń się, jeśli chcesz go złapać, bo dopóki cię czuje, to nie wyjdzie.
Kolejne słowa jeszcze bardziej wprawiły błękitnookiego w zdziwienie. On, lew, gorszy od królika? Ha!
- Wszystkie zwierzęta są równe, mama tak zawsze mówiła. I że każdy ma równe szanse na przeżycie. W tej sytuacji jesteście nierówni - królik był zdrowy i szybki, a ty jesteś bardzo głodny i bardzo zmęczony. Jesteś na minusie. Powinieneś powrócić do równowagi.
Skrzywił się nieco. Co to w ogóle za moralne dylematy? Jesteś głodny, to jesteś głodny i już, zaradź temu, bo inaczej zdechniesz. Jak tak się myśli, to się potem zdycha jak ta sowa, co ją ostatnio widział na gałęzi. Bo sowy są mądre i dużo myślą. I pewnie zanim coś zjedzą, to też myślą. A potem zdychają. Ot co.
- Taaak? A czemu myślisz, że jestem sam?


RE: Źródełko w dolinie - Kudadisi - 26-12-2014

- Ale ja nie chcę go złapać! - Żachnął się lewek. Wiedział, że Khayaal byłaby z niego dumna. - Odpocznę i znajdę sobie następnego. Tu jest ich dużo. Ale ten królik ze mną wygrał.
Dzikie lwiątko obracało sobie słowami Sandu jak zabawką, oglądając je z każdej strony i czepiając się akurat tego, które najbardziej mu pasowało. To zdecydowanie nie była normalna rozmowa, a za moment Sandu dostał następny powód, by tak myśleć.
- Moja mama też mi tak mówiła. - Pokiwał głową lewek. - To prawda, że jestem głodny i zmęczony, ale byłem też zły. - Wyjaśnił lewek. - Nie można być złym, bo wtedy robi się błędy. Jestem głodny, dlatego muszę być spokojny.
Jakże durny tok myślenia miało to lwiątko, irytujący ponad wszelką miarę! Ale trzymał się swoich myśli tak, jakby chwycił się ich pazurami - i za najcięższą cholerę nie chciał go puścić. Dlaczego nie chciał tego robić? Ano dlatego, że myślał i to w bardzo dziwny, ale jednocześnie diabelnie szeroki sposób. Nie zraziło go nawet pytanie Sandu, zadane z wyraźnym przekąsem. Siedział tak, jak siedział.
- Boooooo jesteś sam? - Mruknął lewek, przekrzywiając łeb. Zdziwił się, że Sandu o to zapytał. - Nikogo innego tu nie ma. I masz małą grzywę, dlatego jesteś młody. Młode lwy są wyganiane ze stada, żeby radziły sobie same. Poza tym, rozmawiasz ze mną. Gdybyś był w stadzie, już dawno byś mnie zabił. Ale tego nie zrobiłeś, a jeśli spróbujesz, to uderzę cię w nos. Ostrzyłem je dzisiaj - pokazał mu pazurki - i by bolało.
Lewek wziął oddech i wyprostował się nieco.
- Dlatego myślę, że jesteś sam. Jestem Kudadisi, a ty? - Zapytał, uśmiechając się niewinnie.


RE: Źródełko w dolinie - Sandu - 26-12-2014

Dla Sandu taki tok myślenia był totalnie nie zrozumiały. Po co komplikować sprawę, kiedy przez głód jest wystarczająco problematyczna? To nie miało żadnego sensu.
- Gdybym był w stadzie, wziąłbym cię ze sobą albo przepędził - bąknął. - Nie wolno zabijać bez potrzeby, a jak ktoś głodny, to trza go nakarmić, nie? Ale trafiłeś, żeby nie było. Tylko, że mnie nie wypędzili. Ja... hmm, uciekłem.
Porzucił ten wątek, nie było o czym gadać. To już przeszłość i trzeba o niej zapomnieć, chociaż myśl o losach ojca martwiła go ponad miarę. Ze stratą starszych braci pogodził się - średnio za nim przepadali, w końcu był najmłodszym z nich i miał ledwo rok, kiedy prawdopodobnie zginęli z łap synów Wivu. O mamę i siostry się nie bał, w końcu lwice są w stadzie potrzebne... ale to, co mogło się stać z jego tatą od paru dni nie dawała mu spać. Bo Muuaji zapewne się poświęcił, by ratować fajtłapowatego syna. A Szandor nie sądził, by był tego wart. I nie spał po nocach, bo nie wiedział, co zrobić, by stać się godnym śmierci sędziwego, białego lwa.
- Masz bardzo długie imię, Kudadisi. Brzmi majestatycznie - rzucił luźną myślą. - Ja jestem Sandu. Tylko Sandu.


RE: Źródełko w dolinie - Kudadisi - 27-12-2014

Za każdym spojrzeniem kryła się historia. Każdy lew nosił własną, miał ją zarówno Sandu, jak i ten mały, ciekawski lewek, przyglądający mu się spod przekrzywionego łba. Kudadisi jednak nie zadawał następnych pytań - pokiwał jedynie łbem wysłuchując starszego i zapamiętując słowa. Potrzebował chwili, żeby zrozumieć ich sens. Nie zdążył się jednak za bardzo nadziwić tym, że Sandu uciekł od swojego stada. Po momencie dotarło do niego, że on sam chyba wolałby uciec, niż zostać wygonionym. Nie miał nigdy stada, choć bardzo chciał. Nie miał się z kim bawić, z kim spędzać czasu, a ostatnio nigdzie nie mógł znaleźć ani Kuolemy, ani Khayaal. Bolał go ich brak i bał się, ale nie na tyle, by siedzieć bezczynnie, odkąd pamiętał musiał radzić sobie sam z wieloma rzeczami. Nie zamierzał jednak kłamać, że nie brakowało mu łapy, do której mógłby się przytulić. Mądrych słów, których mógłby słuchać.
- Miło mi cię poznać, Sandu. - Odpowiedział grzecznościowym zwrotem, z których tak bardzo był dumny.
Khayaal nauczyła go ich mnóstwo, a on bardzo się cieszył, że potrafił je wykorzystywać. Rozgraniczenie między słowami, które znał kiedyś, a słowami, które nauczyli go Khayaal i Kuolema było w jego rozumku bardzo, bardzo wyraźne. Lewek pamiętał każdą rozmowę, przy której się ich uczył. A kiedy zdał sobie sprawę z tego, przypomniał sobie o słowie Sandu, które bardzo go zdziwiło. Przekrzywił więc łebek raz jeszcze.
- Dlaczego wziąłbyś mnie ze sobą? - Zapytał zdziwiony lewek. - Ukradłbyś mnie? Przecież ja mam mamę i wujka, moja mama jest gdzieś razem z wujkiem, ale nie mogę nigdzie ich znaleźć od - policzył na pazurkach - Siedem, to znaczy od siedemnastu dni.
Zdolność liczenia była następną rzeczą, z której był bardzo dumny. Całą powagę, gdy to mówił rozwiało jego zadowolenie z siebie - wypiął nieco pierś i uśmiechnął się niewinnie, zapominając nawet o pytaniu, które zadał.


RE: Źródełko w dolinie - Sandu - 29-12-2014

Gdyby Sandu nie miał za sobą tak paskudnej historii, pewnie myślałby podobnie jak Kudadisi. Wygnanie zazwyczaj oznaczało, że ten, którego stado chciało się pozbyć, dokonał czegoś na tyle obrzydliwego, że nie chciano go już więcej widzieć. Nie było to więc nic godnego pochwały. Zaś ucieczka - prawdopodobnie mająca na celu uwolnienie się spod jarzma niesprawiedliwości - była czymś chwalebnym, służyła bowiem za oznakę siły i odwagi. Tymczasem ciemnouchy ze swojej ucieczki nie był wcale dumny.
- Nie, nie, nie! - zawołał głośno i potrząsnął głową na boki. Ajć, ten młody strasznie łapał za słowa!
- Chodzi o to, że bym cię zabrał na jakiś czas, nie na stałe, no wiesz, tak, jak lwica zabiera cudze małe, kiedy ich mamy polują, a potem je oddaje. Opiekuje się nimi. Tak ja bym cię wziął i patrzył, czy ci się nic nie dzieje, a jak by po ciebie przyszli, to bym cię oddał. Przecież to strach siedzieć samemu na skraju stepu. Kto wie, czy jakiś zbir się nie napatoczy.
Poruszył uchem i posłał młodemu pytające spojrzenie. Kto zostawia młodzika samego na prawie pół księżyca? Miał obawy co do tego, czy jego rodzinka w ogóle chciała po niego przyjść. Wyglądał na roczniaka. W tym wieku powinien już poradzić sobie sam albo chociaż umieć znaleźć towarzysza do dalszej wędrówki. Nie podzielił się wątpliwościami z samczykiem, nie chcąc mu się narazić.


RE: Źródełko w dolinie - Sekta - 03-02-2015

Okolica była ładna więc Sekta postanowiła wylądować. Może znajdzie jakieś żaby albo jaszczurki, ta codzienna rutyna- wstać, jeść, spać- zaczynała ją czasami nużyć. Chociaż czasem gdy trafia się jakiś pożywny gad, smak tej ofiary poprawia jakość jej życia. Przez chwilę chodziła tam i z powrotem ale nic nie znalazła. Postała więc przy wodzie, gapiąc się bez celu w swoje odbicie.


RE: Źródełko w dolinie - Shi - 03-02-2015

Shi udało się jakoś opuścić tereny stada Księżyca i powrócić jakoś na wolne ziemie. Od tego biegania tu i ówdzie zaczął odczuwać pragnienie. Wiedział, że gdzieś tutaj znajdowało się źródełko, nie mógł sobie tylko przypomnieć, gdzie to dokładnie było.
Biegł luźnym truchcikiem, przemykając cichutko wśród traw. Wciąż był przeraźliwie wychudzony, ale jakoś nie starał się z tym fantem nic zrobić.
W końcu znalazł źródełko i na krótki moment na pysku samczyka pojawił się cień uśmiechu. Podszedł do wody powoli, położył się przy brzegu i zaczął ją szybko chłeptać. Nawet nie wiedział, jak bardzo był spragniony.
Mimo, że był całkiem niedaleko od Sekty, nie zauważył obecności ptaka.