Król Lew PBF
Źródełko w dolinie - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+--- Wątek: Źródełko w dolinie (/showthread.php?tid=1710)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


RE: Źródełko w dolinie - Vader - 06-09-2015

Zaraz po zebraniu Bractwa Vader wyruszył w stronę Doliny. Wiedział, że znajduje się tam miejsce, w którym będzie mógł odpocząć i na spokojnie wszystko przemyśleć.
Nie szedł zbyt długo. Chciał załatwić to jak najszybciej by móc wrócić na tereny Bractwa. Nie wiedział czy ktoś nie zacznie go szukać. Gdy więc w końcu znalazł się na miejscu podszedł do źródła i zaczął pić. Woda była zimna i świetnie ochładzała lamparta. W dodatku świetnie zaspokajała pragnienie. Po chwili skończył pić i oblizał pysk, zbierając językiem krople wody pozostałe na sierści. Zaraz po tym odszedł pod drzewo, które rosło najbliżej strumienia. Położył się w cieniu jaki rzucały gałęzie rośliny. Od razu poczuł ulgę. Co prawda nadal było ciepło, ale cień robił swoje. Lampart zaciągnął przez nos suche powietrze i wypuścił je pyskiem. Trawa pod jego ciałem była miękka i świetnie pachniała.
Przez kilka minut Czarny Łowca spoglądał na źródełko. Patrzył jak woda uderza o kamienie i rozbryzguje się. Cały czas rozmyślał nad tym co się stało. Czuł się wykorzystany. Wiedział, że w jakiś sposób będzie musiał odpłacić za przyjęcie go do Bractwa, nie wiedział jednak, że Yehisses od razu miał co do niego plan. Na szczęście został on odłożony na później. Lampart odetchnął z ulgą. Nie chciał na razie myśleć o tej misji. Póki co nie musiał jeszcze jej wykonywać. Otworzył szeroko pysk, ziewając i obnażając białe zęby. Zaraz po tym podniósł się i wspiął na drzewo. Tam na jednej z grubszych gałęzi położył się i zamknął oczy, wsłuchując się w otaczający go świat.


RE: Źródełko w dolinie - Zephyr - 07-09-2015

Podczas obrad omówiono kilka spraw, choć tylko jedna była w miarę doprowadzona do końca. Zephyr już nie długo miał się sprawdzić w roli kata. Czy podoła temu zadaniu? Oczywiście. Jednak w jego głowie rodziły się wątpliwości, czy wstępnie skazana znachorka rzeczywiście zawiniła wystarczająco, by odpowiedzieć za swoje czyny śmiercią. Jednak Sadism obiecał, że udowodni jej winy. Gepard trzymał go za słowo. Nie powinno to być trudne, zważywszy, że ratelka nie ma żadnego adwokata i może się bronić tylko samodzielnie.
Uwadze cętkowanemu nie umknął oddalający się lampart. To Koho miał się nim zająć, ale Yehisses kazał mu zostać na miejscu. Zephyr postanowił więc zastąpić go na ten czas. Przy okazji pozna nowego członka bractwa. Ruszył za nim swoim zwyczajnym tempem. Między nimi był dystans może stu metrów. W pełnym biegu dogonienie go zajęłoby gepardowi jakieś pięć sekund, jednak ten wolał poczłapać za nim niespiesznie. Vader nie oglądał się. Albo nie wiedział, że ktoś za nim idzie, albo to ignorował. Przespacerowali w ten sposób spory kawałek. Na szczęście melanistycznego lamparta trudno stracić z oczu, a i jego zapach był wyraźny, choć nowy.
Wreszcie nowicjusz zatrzymał się przy jakimś źródle. Zephyr nie mógł powstrzymać cichego prychnięcia. Zobaczył, jak kotowaty spija kilka łyków wody, po czym wspina się na drzewo. Wawisumu podszedł bliżej i stanął pod gałęzią, na której rozłożył się cienisty zwierz. Zadarł głowę do góry, a na jego pysku widniało lekkie rozbawienie.
- Następnym razem, gdy poczujesz pragnienie, po prostu powiedz. Nasze ziemie nie wyglądają na urodzajne, ale mamy całkiem niezły wodopój. Podobnie jak my, ukrywa się w podziemiach. - Rzekł. Następnie podszedł do falującej wody i spojrzał na swoje odbicie. Jak zwykle najpierw jego wzrok spoczął na obroży. Mimo, że nosił ją codziennie i jego szyja ignorowała już jej obecność, za każdym razem, gdy mógł ją zobaczyć, przypominał sobie o dwunogach. O ile czarna odmiana była dosyć znana wśród zwierząt, tak biała, która go uwięziła to z pewnością rzadki widok. Możliwe, że jako jedyny wyszedł z ich łap żywy.
Westchnął. Skoro już tu był, a droga kosztowała trochę wysiłku, to na pewno nie zaszkodzi schłodzić się zimną wodą. Liznął kilkakrotnie gładką powierzchnię wodopoju. Uniósł na chwile głowę i zerknął na lamparta.
- I jak tam pierwsze wrażenia? Widziałeś bractwo niemal w komplecie. - Zapytał. - Szybko się zaaklimatyzujesz. Z wszystkimi da się dogadać. Mimo, że większość ma tendencje do utrzymywania śmiertelnej powagi i formalności...


RE: Źródełko w dolinie - Vader - 07-09-2015

Lampart leżał sobie spokojnie na drzewie i wsłuchiwał się w otaczający go świat. Nagle jednak coś, a raczej ktoś przerwał mu chwilę relaksu. Słysząc znajomy głos o mało nie zleciał z gałęzi. Udało mu się jednak opanować ciało i spojrzał na dół. Stał tam gepard z Bractwa. Vader szukał przez chwilę jego imienia w głowie. Po chwili jednak sobie je przypomniał. Zephyr. - pomyślał po czym zszedł z drzewa i stanął naprzeciw geparda. Byli właściwie tego samego wzrostu. No cętkowany mógł się wydawać wyższy, ale to dlatego, że trzymał łeb wyżej niż lampart.
Po zejściu z drzewa Vader przyglądając się członkowi Bractwa, odpowiedział.
- Mówiąc szczerze nie przyszedłem tu tylko dla wody. Chciałem wszystko przemyśleć, a wolałem to zrobić poza naszymi terenami, bo sytuacja wydawała się nieźle napięta. - powiedział, uśmiechając się lekko. - Warto zapamiętać o tym wodopoju. Właściwie to jeszcze nie miałem okazji pozwiedzać dokładniej terenów Bractwa. - mówiąc to odprowadzał wzrokiem geparda, który podszedł do strumienia.
Gdy ten nad nim stał, lampart siedział cicho. Cisza mu nie przeszkadzała. Nie był typem rozmówcy. Po chwili Zephyr odezwał się po raz drugi. Vader przemyślał dokładnie swoją wypowiedź, po czym zaczął.
- Wrażenia całkiem dobre. Mówiąc szczerze wyobrażałem to sobie trochę inaczej, gdy Yehisses mi opowiadał o Bractwie. Miałem inne wyobrażenie o tej "rodzinie". Co do członków Bractwa to na pewno masz rację. Właściwie tylko ty się do mnie odezwałeś. Reszta siedziała cicho jak skała i tylko przyglądała mi się. No ale myślę, że w końcu się z nimi jakoś dogadam. - powiedział. Znowu zapadła cisza przerywana tylko pluskiem wody w strumieniu i śpiewem ptaków. Lampart nie za bardzo wiedział co ma powiedzieć. Był małomówny, ale chciał w jakiś sposób podtrzymać rozmowę. Przyjrzał się gepardowi. Jego uwagę zwróciło dziwne coś na szyi kota. Niepewnie, wiedząc, że może to nie być niezbyt wygodny temat do rozmowy dla cętkowanego odezwał się.
- Jeśli mogę to chciałbym zapytać. Co tak właściwie masz na szyi? Jeśli nie chcesz to nie mów, ale zaintrygowało mnie to coś. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałem.


RE: Źródełko w dolinie - Zephyr - 08-09-2015

Czując a sobie badawcze spojrzenie Vadera, gepard też pozwolił sobie na zmierzenie go wzrokiem. Pierwszy raz miał do czynienia z lampartem o tym ubarwieniu. Zanim dołączył do bractwa, raczej nie kojarzył jego gatunku za dobrze. Często musiał rywalizować z jego pobratymcami o pożywienie. Podobnie z innymi kotami. Teraz nie musiał już się martwić o jedzenie, więc na wszystkie zwierzęta spoglądał z większym obiektywizmem.
- Tja, nie musisz mówić. - Prychnął, gdy czarny wspomniał o "napiętej sytuacji". Sam był lekko zażenowany tym obrotem spraw. Dlatego też nie chciał o tym myśleć. Liczył na to, że cały problem sam się rozwiąże.
- Ehhh... Atmosfera jest znaczne bardziej rodzinna, gdy w pobliżu jest Taal. - Westchnął. Później usłyszał wzmiankę o członkach bractwa. - Nie przejmuj się tym. Po prostu wszedłeś w nieodpowiednim momencie. Sadism wysunął kontrowersyjny pomysł, który nie został najlepiej przyjęty. W innej sytuacji z pewnością ciepło by cię przywitali.
Usiadł na żywej, jaskrawej trawie i zaczął dziurawić pazurami liść jakiegoś większego chwasta. Spojrzenie jego zielonych oczu powędrowało po chwili znowu do Safidamu. Gdy nazwał węża Yehisses, gepard zdał sobie sprawę, że nie wiele imion lampart usłyszał. Jednak teraz nie ma co wszystkich mu przedstawiać. Będzie miał okazję, by ich dobrze poznać.
Uśmiechnął się lekko pod nosem, gdy usłyszał znane mu już pytanie. Każdy, z kim rozmawiał w końcu pytał o jego ozdobę. W końcu nie wyglądało to na dzieło natury.
- To? Pamiątka. Po dwunogach. - Urwał na moment czekając na jakiś znak zdziwienia, czy niedowierzania. - To dosyć długa historia, więc powiem w skrócie. Gdy byłem jeszcze podrostkiem zostałem złapany przez białych dwunogów. Ten rodzaj jest znacznie dziwaczniejszy i bardziej przerażający od czarnych dwunogów. O dziwo nie chcieli mnie zjeść. Trzymali mnie przez długi czas w niezniszczalnej pułapce. W międzyczasie właśnie to mi założyli. Każdego dnia desperacko próbowałem się wydostać. Aż w końcu udało mi się. Próbowałem pozbyć się tego czegoś, ale w końcu zrezygnowałem. Ta pamiątka już nie napawa mnie przerażeniem, a dumą i dodaje mi odwagi. W dodatku przy walce świetnie chroni kark.
Uważał się za niezwykłego szczęściarza, że udało mu się przeżyć coś takiego. Nawiasem mówiąc nie jedna panna już poleciała na tę historię.


RE: Źródełko w dolinie - Vader - 13-09-2015

Gepard wytłumaczył mu co było powodem skrytości Bractwa. Vader trochę się uspokoił w duszy. Myślał, że wszyscy w tej "rodzinie" są śmiertelnie poważni i bardziej małomówni niż on sam. Słowa Wawisumu przekonały go, że prędzej czy później pozna wszystkich i naprawdę poczuje się jak w rodzinie.
W tym czasie Zephyr usiadł na trawie i zaczął grzebać w niej łapą. Po chwili też zaczął swoją krótką historię. Vader nie ukrywał zdziwienia. Już kilka razy widział czarnych dwunogów, jednak oni na jego widok uciekali. Tak samo jak na widok innych większych kotów. Nigdy by nie przypuszczał, że istnieje jakaś inna odmiana tych istot. Odmiana, która nie ucieka przed kotowatymi, a odważa się je łapać. I zakładać jakieś dziwne rzeczy na szyję. Naprawdę trudno było mu w to wszystko uwierzyć. Mógł mieć jednak pewność, że gepard go nie okłamuje. No bo po co? Jeśli nie chciałby opowiadać lampartowi tej historii po prostu by tego nie robił.
Czarny Łowca spojrzał jeszcze raz na dziwną rzecz na szyi geparda. Po chwili usiadł na trawie, a po krótkiej chwili milczenia odezwał się.
- Białe dwunogi, które próbują nas łapać. Do czego to doszło...? Pamiętam jak jeszcze dwunogi przed nami uciekały, a teraz? Teraz mamy kolejnego wroga... - No i znowu zamilkł. Choć małomówny, męczyła go cisza. Chciał jak najlepiej poznać Wawisumu. Dzięki temu łatwiej byłoby mu uważać Bractwo za rodzinę. Zaraz przyszedł mu do głowy temat na rozmowę. Co prawda na razie zostało to odwołane, jednak chciał z kimś to skonsultować.
- Zanim przyszedłeś, rozmyślałem trochę nad tym co powiedział mi Sadism. O tym, że miałbym być szpiegiem w Stadzie Cienistych. Co prawda ta misja została wstrzymana, jednak nadal o niej myślę. Zastanawiam się, czy podołam takiemu zadaniu. No i to co powiedziałeś na zebraniu. Przez chwilę rozmyślałem nad tym co mógłbym zrobić aby się mną zainteresowali, jednak nic nie przyszło mi do głowy.


RE: Źródełko w dolinie - Zephyr - 14-09-2015

W takich momentach Zephyr cieszył się, że zachował pamiątkę po dwunogach. Był to niezbity dowód prawdy, jaką niosła jego historia. Jego rozmówcy rzadko mieli wątpliwości, a jeśli nawet, zawsze mógł je rozwiać. Tak więc wielu z nich mogło się poczuć ostrzeżonymi. Kto wie, może wieść o nowych dwunogach rozprzestrzeniała się stopniowo po całym lądzie?
- Dwunogi od zawsze nam zagrażały. Jednak potęga białych jest znacznie większa od czarnych. I z tego, co widziałem, te dwie odmiany nie są sojusznikami. Przy odrobinie szczęścia sami się powybijają. W każdym razie, nie nam o tym przesądzać. - Odparł. Od czasu, gdy uciekł z niewoli, nie widział więcej białych dwunogów. Miał więc nadzieję, że to oznacza ich małą ilość, a ich czarni pobratymcy zdołają ich wyplenić. Z dwojga złego ci pierwotni przynajmniej polowali najczęściej tylko na kopytne stworzenia i niewielkie stworzenia.
Gdy lampart poruszył temat misji u Cienistych, widoczny był błysk w oku cętkowanego, ale też nuta współczucia. Uważał, że szpieg w szeregach innej grupy to świetny pomysł. Z drugiej strony żałował, że ten plan pojawił się tak szybko. Nim Vader zdołał oswoić się z nową grupą.
- Wątpię, że Sadism przyjął cię do Bractwa tylko ze względu na ten plan. Masz coś w sobie. Wystarczy, że Ghalib też to zauważy. Zachowaj się naturalnie. Jakbyś nigdy nie miał do czynienia z nami. Gdy dojdzie do waszego spotkania, nie wpraszaj się do nich. Zachowaj nieufność i czujność. Eh... Łatwo mówić, ale w rzeczywistości może się to okazać bardzo trudne. Będziesz zdany tylko na siebie.
Westchnął głośno. Gdyby plan się powiódł, Bractwo zyskałoby cennego informatora. Dowiedzieliby się więcej o swoim sąsiedzie. A i inne stada pewnie są ciekawe tej zbieraniny czarnosierstnych. Jednak wysyłanie do nich nowicjusza mijało się z celem. W najgorszym wypadku mógłby zmienić fronty i doprowadzić do zagłady Bractwa.


RE: Źródełko w dolinie - Moréna - 14-09-2015

Szybowała spokojnie okrążając dolinę. Dostrzegła to czego szukała, wody. Teraz do niej dotarło, że podczas jednej ze swoich wędrówek już tutaj zaleciała. Odpoczywając i gasząc pragnienie. Pasiastej powinno to przypaść do gustu. Zaniżyła lot i dostrzegła dwie sylwetki, dwóch kotowatych. Prychnęła i zawróciła dając informacje pasiastej by uważała na czyhające niebezpieczeństwo.
Podleciała znów ku nowym osobnikom, wylądowała nieopodal na szczycie głazu skąd wydobywało się źródło wody. W bezpiecznej odległości, przejechała szponami po kamieniu tworząc nieprzyjemny dla ucha pisk. Dając im tym samym znak o swej obecności. Chciała odwrócić ich uwagę by Mauara mogła spokojnie na uboczu napić się i zniknąć zanim zdążą się zorientować. Że temat na obiad im się tu przypałętał.


RE: Źródełko w dolinie - Mauara - 14-09-2015

Podążyła posłusznie za pierzastą, podziwiając z ziemi jej piękne skrzydła i szponiaste łapy. Ah, co ona by dała, żeby samej móc wzbić się tak w powietrze. Nie przeszkadzało jej bycie kopytną, bo chociaż dla większości zdawała się być jedynie posiłkiem, nadal pozostawała silnym niezależnym zwierzęciem. W tym przypadku niezależność nie była z wyboru, ani nie przypisana jej była gatunkowo, ale to nie miało znaczenia. Skoro więc chciałaby latać, ale bycie zebrą jej odpowiadało... cóż, gdyby urodziła się skrzydlatym zebrzątkiem, zapewne byłaby zadowolona. Nie mogła jednak wykluć się na nowo, a nawet jeśli, to takie wybryki natury nie istniały.
Zerknęła znów na lecącą przed sobą pierzastą. A może? Ale jaki ptak chciałby spółkować z zebrą?
Maurara położyła uszy po sobie kiedy usłyszała kamień, który wrzeszczał z bólu pod szponami pierzastej. Oh... tak się zamyśliła, że przybyli na miejsce szybciej niż się spodziewała. Uśmiechnęła się do krzyżówki i zaczęła iść w kierunku wody, żeby zaspokoić pragnienie. Trudno stwierdzić czy zauważyła kotki, ale jeśli tak, to ignorowała je wręcz wybitnie.


RE: Źródełko w dolinie - Zephyr - 15-09-2015

Gepard ledwie skończył mówić, gdy na ziemi mignął sporej wielkości cień. Kotowaty zadarł łeb ku górze i dostrzegł sylwetkę dużego ptaka lądującego u szczytu źródła. Potrzebował chwili, by złapać ostrość przy tak rażącym słońcu. Ewidentnie był to sęp. I na pierwszy rzut oka Zephyr był pewien, że to nie kto inny jak Vult. Zanim jednak zdołał ją powitać, rozległ się paskudny zgrzyt. Kotowaty zmarszczył nos, a jego uszy automatycznie powędrowały w tył. Patrzył tak zdziwiony na to ptaszysko. Powoli zaczął rozumieć, że to nie jego znajoma, a inny sęp. A trochę mu to zajęło, bo w końcu wszystkie te ptaszyska wyglądają niemal identycznie.
Najwyraźniej padlinożerca postanowił się tu zatrzymać, by się schłodzić. Gepard nie widział w tym nic dziwnego, a nawet zgrzyt pazurami uznał za przypadkowy. Chciał już zapomnieć o całej sprawie, gdy usłyszał tętent kopyt, a jego oczom ukazała się zebra. Z początku był trochę zbity z tropu. Nigdzie w pobliżu nie było pasiastego stada. On i Vader byli ewidentnie na widoku. A ta klacz nachyliła się nad wodą kilka metrów od nich. Zaczął nawet rozważać opcję, że ma jakieś halucynacje, ale wszystkie zmysły mówiły mu, że ta zwierzyna naprawdę tu jest.
Zamknął paszczę, gdy zorientował się, że od kilkunastu sekund jego żuchwa jest uchylona (patrz av). Spojrzał na zebrę, po czym na swojego towarzysza. Wskazał mu głową na tego niespodziewanego przybysza z niemym pytaniem "Głodny?". W sumie sam miał świeżo zapełniony żołądek. Ale trudno się oprzeć tak łatwemu łupowi.
Z kocią finezją rozstawił łapy w gotowości do ataku. Stał tak przyczajony i wpatrywał się z rosnącą ciekawością na tę nietypową klacz. Ewidentnie coś z nią było nie tak. A drapieżniki są właśnie od tego, by eliminować najsłabsze, wadliwe ogniwa. Nawet do głowy mu nie przyszło, że sęp to jej sojusznik. Prędzej podejrzewałby, że ptak czeka na resztki po uczcie kotowatych.


RE: Źródełko w dolinie - Moréna - 15-09-2015

Dała jej wyraźny znak, nawet poinformowała a ta bujała w obłokach cała rozmarzona. Miała to zrobić niezauważenie, w znacznej odległości a ona jeszcze tak blisko podeszła. Pilnowanie jej okazuje się jednak trudniejsze niż jest w rzeczywistości. Nie spuszczała dzikich kotów z oczu, nie spodobało jej się również zachowanie geparda. Wyglądało jakby się szykował do ataku. W głowie kotłowały jej się myśli.
Co robić? Co powinnam zrobić?
Poczuwała się do odpowiedzialności, w końcu sama ją tu sprowadziła. Gadką na niewiele tu zdziała.
Zephyr pochylił się rozstawiając szerzej łapy. To był impuls, który zmotywował ją do działania.
Łopot skrzydeł, błysk szponów.
Przeleciała nad łbem geparda musnąwszy go szponem po grzywie. Nie zadrapała go, co najwyżej wywołało to w jego ciele dreszcze. To było ostrzeżenie.
Wróciła na swój głaz.
- Nawet o tym nie myśl. - zaskrzeczała złowrogo.
Liczyła na to, że kupi dla pasiastej trochę czasu i że w końcu ta się ocknie z tego dziwnego letargu i beztroski.


RE: Źródełko w dolinie - Mauara - 15-09-2015

Zebra łatwym łupem? Możliwe, że kotowate przyzwyczaiły się do jakichś osłabionych niewinnych roślinożerców, ale nawet pomimo urazu, samica nie była wcale łatwa do ubicia. Gepard miał swoje liche pazurki, ona potężne kopyta, on swoje cieniutkie nóżki i delikatne ciało, a ona umięśniona, gotowa bronić się za wszelką cenę. Nawet te kilka ostatnich dni bez pożywienia nie odebrały jej majestatu.
-Hm?- Mauara uniosła łeb. Była silnym koniowatym, ale dwa koty były w stanie poważnie ją uszkodzić, a nawet zabić jeżeli podejdą do tego odpowiednio. Pasiasta nie czuła jednak lęku, nie jednego drapieżnika już widziała i nie jedną ranę przeżyła. Wiadomo, że nie było to naturalne, a co najważniejsze, mądre zachowanie...Ale cóż, Mauarze daleko było do zwykłej zebry.
-O kotki!- wyrzuciła z siebie i stuknęła głośno przednim kopytem. Zerknęła jeszcze kątem ślepia na pierzastą. Wyglądała na podenerwowaną, ale kopytna nie potrafiła stwierdzić dlaczego. Kolejny zator w procesach myślowych.


RE: Źródełko w dolinie - Vader - 19-09-2015

Słowa geparda podniosły Vadera na duchu. Cieszył się, że sądzi, iż Sadism nie przyjął go do Bractwa tylko dla tej misji. Miał coś powiedzieć, jednak tak jak jego towarzysz zauważył duży cień. Spojrzał w górę, ale jedyne co ujrzał to oślepiające słońce. Zaraz jednak usłyszał dźwięk zetknięcia pazurów ze skałą. Spojrzał na skały i zauważył na nich sępa. Przez chwilę myślał, że to Vult, jednak przyjrzawszy się ptaku, stwierdził, że to nie ona. Vult była ciemniejsza, a te tutaj ptaszysko było prawie białe.
Zaraz odwrócił wzrok, gdyż usłyszał znajomy dźwięk, jakim był tętent kopyt. Obejrzał się w bok i zauważył stojącą tam zebrę. Mrugał chwilę sądząc, że ma zwidy. Jednak patrząc na Zephyra stwierdził, że nie tylko on widzi zebrę. Podobnie jak cętkowany wstał. Nagle grzywę geparda musnął ten sęp. Zastanawiał się co powinni teraz zrobić. W końcu nie można zmarnować tak łatwej okazji na żer, ale sęp mógł przysporzyć przy polowaniu sporo problemów. Spojrzał więc pytająco na Zephyra, ignorując słowa wypowiedziane przez pasiastą.


RE: Źródełko w dolinie - Zephyr - 19-09-2015

Zephyr nie miał wątpliwości, że z pomocą Vadera uda mu się bez problemu powalić zebrę. Obaj byli doświadczonymi myśliwymi. Powodzenie polowań geparda najczęściej zależało od tego, czy uda mu się doścignąć ofiarę. Tym razem zwierzyna była zdecydowanie za blisko, by zdołać mu uciec. A gdy tylko uda mu się ją przyszpilić w miejscu, kolega bez problemu będzie mógł rozszarpać jej trzewia. Nawet nie musieli na głos debatować nad tą taktyką, to było instynktowne. Sprawa mogła się skomplikować, gdyby zebra nie miała zamiaru uciekać, ale do pewnego momentu gepard jej o to nie podejrzewał.
Cętkowany był wystarczająco spostrzegawczy, by zarejestrować zbliżającego się ptaka. Nie do końca wiedział jednak, jak na to zareagować. Bądź co bądź, nie wiedział, co to ptaszysko zamierza. Więc jedyną jego reakcją było podniesienie się na równe łapy. Poczuł wyraźny powiew i szarpnięcie na grzbiecie. Wstrząsnął grzywą i spojrzał na sępa skonsternowany. Okazało się, że nie zamierzał być tylko obserwatorem tej sceny. Komentarz kopytnej niemal wyprowadził go z równowagi.
Gepard chciał to sobie na szybko poskładać. Pasiasta najwyraźniej została mocno kopnięta, a sęp ją śledzi i czeka, aż tamtej się zdechnie, żeby mieć całe mięso dla siebie. To nawet prawdopodobna teoria. Jednak po bardziej wnikliwej analizie cętkowany dostrzegł coś nietypowego w relacji między tą dwójką. Sępica nie chciała ich odgonić od swojego pokarmu, tylko od towarzyszki. To była kooperacja. Kooperacja między mięsożercą, a roślinożercą. On sam należał do nietypowej zbieraniny gatunków, dlatego właśnie potrafił wysnuć podobne wnioski. Przyjaźń pomiędzy gatunkami z dwóch różnych stron barykady. Niebywałe.
Zephyr spojrzał kolejno na te dwie panie, po czym parsknął krótkim śmiechem. Nie mógł powstrzymać rozbawienia.
- A więc to tak. Sęp i zebra. Nietypowa z was parka. Jednak wykazałbym się hipokryzją, gdybym stwierdził, że to wbrew naturze. - Powiedział z uśmiechem, po czym przycupnął, okazując tym samym, że zrezygnował z morderczych zapędów. Uznał, że rozmowa z nimi będzie znacznie ciekawsza. Zaintrygowały go.
- Przyjacielu, może odłożymy polowanie na później, hm? - Zwrócił się do lamparta. W tej chwili nie miał na myśli tejże zebry, ale kto wie, jak sytuacja się potoczy. Z lekkim uśmiechem przemknął spojrzeniem od zebry do sępicy. Były za daleko od siebie, by móc patrzeć na obie podczas rozmowy.
- Chyba źle zaczęliśmy naszą znajomość. Jestem Zephyr, a to Vader. Jednak historia waszej znajomości jest z pewnością znacznie ciekawsza od naszej. - Powiedział nonszalanckim tonem.


RE: Źródełko w dolinie - Mauara - 19-09-2015

Znowu spojrzała na towarzyszkę. Mogła pozwolić sobie na zerkanie na ptaka i kotki jednocześnie, ponieważ jak to zebra, miała szerokokątne widzenie. Spodobało jej się, że cętkowany (czyżby poprzednio spotkany zwierzak był właśnie młodym tego gatunku?) zdecydował się porzucić swoje pierwotne zamiary, a nawet wyjawił swoje imię. Takie przyjazne zachowania były bardzo ważne, szczególnie dla niej, korzystającej z każdego dostępnego zródła pomocy.
Skłoniła się pierw jednemu, potem drugiemu, a potem szybko sama dodała -Je jestem eee...Mauara-
Miała szczęście, że przedstawiała się niedawno, bo w innym przypadku musiałaby pomyśleć trochę dłużej, zanim dokopałaby się do tej informacji.
Ciekawiło ją jak wiele może o nich powiedzieć i czy niesępicy nie będzie to przeszkadzało. Nie czekała jednak na jej opinię, ponieważ była zbyt podekscytowana żeby zatrzymywać słowa cisnące się jej na język -Historia znajomości? Chyba nie ma wiele do powiedzenia, ja znam ją a ona mnie i sobie ten... jedna chodzi za drugą- zapewne nie była to wypowiedz której oczekiwał którykolwiek z kotów, tym bardziej, że nie zadowoliła ona nawet kopytnej. Z jakiegoś powodu nie potrafiła sobie przypomnieć skąd zna pierzastą i dlaczego tak właściwie jest tutaj z nią, a nie z jakimś innym zwierzęciem. Czyżby zapomniała o wszystkim i to w trakcie mówienia? Bała się grzebać w umyśle, żeby nie natknąć się na znaną sobie, bolesną barierę, więc musiała udać, że wszystko jest w porządku, że wie o co chodzi. Eh, pomyśleć, że kiedyś była gadatliwa.


RE: Źródełko w dolinie - Moréna - 20-09-2015

Jej wzrok wędrował między Vaderem a Zephyrem bacznie obserwując i śledząc każdy ich ruch. Nie wykazała się taką bezpośrednią ufnością jak pasiasta. Wolała się trzymać swojej przezorności choć wzrok jej nieco złagodniał gdy gepard usiadł zrelaksowany.
- Nie jestem sępem. - Poprawiła go. Stara śpiewka, bez wtajemniczania w szczegóły. Liczyła tylko na to, że nie skończy się to podobną reakcją jak u serwala.
Hybrydą kierował poniekąd egoizm, spodobała jej się towarzyszka rozmów mimo, że do najbardziej ogarniętych nie należała. Jej pytania były proste i zadowalała się nieskomplikowanymi odpowiedziami. Doceniła również fakt, że stanęła w jej obronie mimo, że nie musiała. Osobiście nie wie jak długo będzie jej towarzyszyć, na chwilę obecną wystarczy to co sobą reprezentuje oraz kaprys pierzastej.
Co wrażliwszy mógłby sobie wziąć do serca słowa zebry. No bo jak to zapomnieć z kim się podróżuje. Moréna jednak podejrzewała, że to niecodzienne zachowanie musi być spowodowane śladem urazu na jej głowie. Na potwierdzenie tej teorii przemawiały jej nagłe i energiczne zrywy.
- Jestem Moréna, drapieżca i obecnie mały przewodnik. Czerpiemy korzyści z tej kooperacji szczególnie, że Mauara jest dość... nietypowa. - Rzekła zdawkowo.
- Zephyrze, Vaderze o was również mogę powiedzieć to samo. - Oj tak, nie uszło jej uwadze, że to dwa różne gatunki kotów. A mimo to byli przyjaciółmi. Jedyne duże koty, które widywała w grupach były lwy. Szybko łapała choćby najdrobniejszą informacje, które wypowiadał.