Król Lew PBF
Źródełko w dolinie - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+--- Wątek: Źródełko w dolinie (/showthread.php?tid=1710)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


RE: Źródełko w dolinie - Zephyr - 20-09-2015

Gepard przyjrzał się dokładnie ptakowi, który zaprzeczył bycia sępem. Zephyr nie był jakimś wybitnym ornitologiem, ale nie raz widział sępa. Po łysym czerepie i ostrych szponach od razu ją utożsamił z tym gatunkiem. Na marabuta, ani strusia na pewno nie wyglądała. A może to łysiejący orzeł? Zerknął pytająco na Vadera, jakby oczekiwał, że on zdoła wyjaśnić sprawę. Nie dał mu jednak dużo czasu i skierował się do skrzydlatej.
- Nie? W takim razie przepraszam. Jakim zwierzęciem więc jesteś? - Zapytał. Wciąż trzymał się własnej teorii, ale chciał poznać jej odpowiedź. Może się jednak myli. Na myśl od razu nasunęła mu się prawdopodobna odpowiedź na pytanie, dlaczego te dwie panny są sobie tak bliskie - obie są niespełna rozumu.
Zephyr wysłuchał ich imion. Chyba po raz pierwszy poznał imię jakiejkolwiek zebry. No, w ogóle po raz pierwszy z jakąś rozmawiał. I o ile to imię brzmiało zupełnie obco, miano szponiastej brzmiało dziwnie znajomo. Miał wrażenie, że już kiedyś je słyszał. Ale to czaiło się gdzieś głęboko w jego umyśle. Jakby było to coś nieistotnego, co od razu zepchnął gdzieś w tył. Teraz tego żałował i pewnie będzie go to męczyło do końca dnia, albo i dłużej, o ile ptak go jakoś nie naprowadzi.
- Miło poznać. - Odparł, skinąwszy głową do obu.
Niestety nie dowiedział się wiele o ich wspólnej przeszłości. No, ale nie mógł oczekiwać, że nieznajome się przed nim tak po prostu otworzą. Zwłaszcza, że przed chwilą jedną chciał zjeść.
- Cóż. Uznaliśmy, że walcząc wspólnymi siłami zyskamy więcej niż rywalizując. - Wyjaśnił, przemawiając w zasadzie za całe Bractwo.
- Ale wy posunęłyście się o wiele dalej. Nie wyobrażam sobie przyjaźni z kimś, kogo natura nakazuje mi zjadać. I nie wiem, jak to jest być roślinożercą, ale podejrzewam, że nie zbratałbym się z kimś, kto pożera ciała moich braci. - Odbił piłeczkę. Nie zamierzał rozbijać ich partnerstwa. Chciał się tylko upewnić, czy widzą to tak, jak on to przedstawił.


RE: Źródełko w dolinie - Moréna - 21-09-2015

Uniosła nieco brwi w zdziwieniu. Przecież powiedziała, że nie jest sępem, jest drapieżcą. Niektórzy nie słuchają co się do nich mówi.
Westchnęła ciężko.
- Bliżej nieokreślony gatunek ptaka. Nie wnikaj.
To nie miało zabrzmieć jak groźba choć ton jej głosu sugerował co innego.
Wysłuchała co ma do powiedzenia Zephyr. Przekrzywiła nieco łeb na bok jakby to miało jej pomóc w chwytaniu słów.
- Zephyrze, ale ja nie jadam zebr ani innych antylop. Jem to co drobnego upoluję. Mauara jest dla mnie za duża. - W przeciwieństwie do innych sępów, które głównie liczyły na darmowy poczęstunek. Moréna polowała na mniejsze gryzonie, choć i padliną nie gardziła pod warunkiem, że znalazła się tam szybciej niż inne ptaszyska. Wbrew naturze zachowywała się jak łowca a nie padlinożerca.
Pasiasta niech natomiast odpowiada sama za siebie czemu woli wdawać się w rozmowy z potencjalnym wrogiem.


RE: Źródełko w dolinie - Mauara - 23-09-2015

Zebr ani innych antylop? To zabrzmiało jak... zebra spojrzała po sobie. Kolejne abstrakcyjne myśli wdarły jej się do umysłu, ale odrzuciła je. Musiała skupić się na bieżących wydarzeniach.
-Jak widzisz ona nie je, ale nawet jeśli by chciała to... nie przeszkadza mi to- odezwała się, strzygąc uszami to na lewą to na prawą stronę, jakby odganiała się z much -Skoro ktoś nie żyje, a ktoś inny jest głodny, nie można pozwolić trupowi się zmarnować- może jej poglądy były radykalne, z punktu widzenia zebr albo innych kopytnych, ale nauczyła się tego podczas swoich wędrówek oraz kiedy zmuszona była do kooperacji z różnym pokrojem zwierząt. Zaraz po skończeniu wypowiedzi zarzuciła łbem gwałtownie, a potem opuściła go powoli, nisko ziemi, żeby następnie unieść przednią nogę i kolanem pogłaskać się w okolicy skroni. Dziwnie to musiało wyglądać, ale zebra próbowała w ten sposób złagodzić ból, nasilający się wraz z każdym wypowiedzianym przez nią słowem. Powoli zbliżała się do swojego "dziennego limitu", więc będzie musiała się trochę ograniczyć.
Nie pamiętała dlaczego były razem, ale żeby się nie zdradzać, nawet nie próbowała tłumaczyć, dlaczego podróżuje razem z niesępem. [/b]


RE: Źródełko w dolinie - Vult - 23-09-2015

Szukała ich dość długo, właściwie obawiała się że nie zdąży ich znaleźć na czas. Dostrzegła panterę i geparda tuz przy źródle, w towarzystwie zebry i jakiegoś ptaka. Nie zwróciła zbytniej na nich uwagi liczyło się to by przekazać wieści. Skrzydła załopotały gdy lądowała tuż przy Zephyrze.
- Ciesze się że was znalazłam. -wypaliła radośnie zanim którekolwiek zdążyło się odezwać. - Yehisses zarządził zebranie w trybie natychmiastowym. Macie się stawić przy wulkanie, będzie tam na was czekał. - Nie chciała zdradzać konkretnie powodu przy obcych dotyczących egzekucji.
Dopiero teraz uważniej przyjrzała się temu dziwnemu zgromadzeniu. Zebra, która wyczyniała wygibasy by podrapać się po łbie i ptak. Ptak przypominający gatunek sępa tak inny a zarazem tak jakoś znajomy. Szczególnie te oczy. Szukała odpowiedzi w swojej pamięci lecz napotykała tylko czarną dziurę.


RE: Źródełko w dolinie - Moréna - 23-09-2015

Tak była zaaferowana rozmową z innymi gatunkami, że przestała obserwować niebo. Stało się to czego się obawiała najbardziej, spotkać innego sępa. Zorientowała się dopiero gdy ta wylądowała. Skuliła się odruchowo w sobie, cofnęła nawet do tyłu i planowała jak najszybciej i niezauważenie odlecieć. Gdyby nie to, że Vult na nią spojrzała, przyszpiliło ją to w miejscu. Wystraszona obserwowała ją, zdolność logicznego myślenia została przysłonięta paniką. Jednak powoli docierało do niej to co starała się wyprzeć od dawna. Ten głos, ta sylwetka, umaszczenie piór. Tamto wydarzenie wryło jej się bardzo w pamięć i nawet ząb czasu nie zatarł z niego żadnego szczegółu.
Przecież to niemożliwe.
Duchy z przeszłości powracają.
Otwierała dziób i zamykała go co chwilę aż w końcu bezgłośnie wyszeptała słowo Ismena.


RE: Źródełko w dolinie - Zephyr - 23-09-2015

- Yhm... W porządku. - Odparł na wymijającą odpowiedź Morény. Najwyraźniej z jakiegoś powodu był to dla niej drażliwy temat. Nie ma więc sensu naciskać.
Słuchał ich wyjaśnień, ale im więcej mówiły, tym dziwniejsze to towarzystwo mu się wydawało. Ich nastawienie do życia było nietypowe. Kaprys niesępicy kojarzył z pewnym serwalem, co to jada jedynie ryby. Jednak wyznanie zebry, która potrafiłaby patrzeć beznamiętnie, jak jej towarzyszka zdziera skórę z martwej zebry, czyli przedstawiciela tego samego gatunku było bardziej zaskakujące. Sam był zdania, ze nic w naturze nie powinno się marnować, ale miał ciarki wyobrażając sobie geparda pożeranego przez sępy. Z drugiej strony roślinożercy z pewnością częściej widują swoich pobratymców pożeranych przez inne zwierzęta. Mauara musiała mieć zupełnie inny punkt widzenia. Dotąd cętkowany nie zdawał sobie sprawy, że ktokolwiek mógłby na to patrzeć w ten sposób.
Nim zdołał do jakkolwiek skomentować, usłyszał trzepot skrzydeł nad sobą. Już po chwili obok wylądowała Vult.
- Witaj. - Odrzekł. Podejrzewał, o co może chodzić i przeszły go lekkie ciarki. - Rozumiem. Chyba się tu trochę zasiedzieliśmy.
Spojrzał z uśmiechem na Vadera, który nie odezwał się odkąd pojawiła się ta nietypowa spółka. Może był nieśmiały? Cóż, jeśli mają go wysłać na przeszpiegi do Ghaliba, będzie musiał stać się bardziej wygadany.
Przeciągnął wzrok z lamparta na pozostałych.
- No tak, nie przedstawiłem was sobie. To Vult, nasza przyjaciółka. A te dwie to Mauara i Moréna. Osobliwy duet, praw... Ouu. - Urwał i głośno wciągnął powietrze. Przypomniał sobie, gdzie słyszał imię nie-sępicy. Nie wiedział, co mógłby powiedzieć. Przemknął kilkakrotnie spojrzeniem między ptakami ciekawy, jak dalej sprawa się potoczy.


RE: Źródełko w dolinie - Mauara - 23-09-2015

A cóż się właściwie stało? Kiedy zebra ponownie uniosła łeb, niedaleko stał kolejny niesęp... znaczy się... już sęp? Kiedy to ptaszysko się tutaj znalazło? Skonsternowana zebra zerknęła w stronę "znajomej". Jej przerażona reakcja przypomniała jej o ich spotkaniu, opowiedzianej przez nią historii, a także małym cętkowanym kocie i przyczynie dla której sobie poszedł. Ah tak! Moooor... to znaczy ta niesępica na M, była przerażona tym dziwnym, nowym ptaszyskiem i obronienie jej przed nim, było jedyną szansą na pokazanie, że mogą kooperować. Kopytna rżąc agresywnie stanęła dęba, a kiedy opadła, ruszyła gwałtownie, żeby zasłonić przed obcą swoją towarzyszkę. Żeby nie szarpać dalej swojego limitu nie odezwała się wcale. Co jakiś czas rzucała jedynie głową i wymachiwała przednią nogą. O żadnych więzach rodzinnych nie mogła mieć pojęcia, ani oczywiście nie zorientowała się, że Moréna zaczęła sobie coś przypominać. W oczach pasiastej, sojuszniczka wydawała się zagrożona i to było jedyne co się teraz liczyło.


RE: Źródełko w dolinie - Vult - 23-09-2015

Moréna. Momentalnie zbladła słysząc to imię. To musiała być czysta zbieżność, przypadek. Pierwsze myśli jakie jej się pojawiły we łbie. Ale im bardziej patrzyła w hybrydę tym bardziej dostrzegała jej podobieństwo do ojca. Ciemność rozproszyła się, odnalazła wszystkie brakujące elementy układanki. Od przypływu informacji zakręciło jej się w głowie, zachwiała się ledwo łapiąc równowagę.
Potrzebowała chwili by otrząsnąć się z szoku, zbagatelizowała obecność innych tu osób. Tak jakby ich nie było.
Poderwała się, chciała podlecieć, przytulić zaginioną córkę, przekonać się że to nie sen, że ona naprawdę tam jest. Poczuć jej ciepło, dotyk miękkich piór.
Pojawiła się jednak nowa przeszkoda, ledwo wyhamowała by nie wpaść na wierzgającą kopytną. Co ona sobie wyobrażała?!
- Zejdź mi z drogi! - Fuknęła wystawiając swoje ostre szpony. Trzepotała skrzydłami chcąc ją wyminąć w powietrzu a gdy ta nie pozwoli zaatakuje ją. Obudził się w niej instynkt macierzyński, nie dbała o to, że może przypłacić tą akcję połamaniem skrzydeł. Liczyło się teraz to by dostać się do dziecka.


RE: Źródełko w dolinie - Koho - 23-09-2015

Kierowany gniewem zmierzał w stronę terenów Bractwa. Jeszcze nie pogodził się z tym co zaszło między nim a Tosą i wciąż drażniła go płaczliwa Indra. Postanowił więc, że może uda mu się uspokoić gdy wróci do ugrupowania, do którego nie tak dawno wstąpił.
Nie spodziewał się jednak, że spotka na swojej drodze Vult i Zephyra w towarzystwie jakiejś...zebry i drugiego sępa. O co tu chodziło?
Podszedł do grupki spokojnym acz zdecydowanym krokiem, po czym skinął wszystkim zebranym.
- Witajcie - przywitał się grzecznie.
Zerknął kątem oka na zebrę.
- O co chodzi? Nie uważacie, że rozmowa z posiłkiem jest trochę okrutna? - Odezwał się, ale szybko zorientował się, że sytuacja jest dość nietypowa. Zamilkł więc na chwilę. Musiał się dowiedzieć o co im tu nagle chodzi. Może... jacyś nowi członkowie bractwa?


RE: Źródełko w dolinie - Mauara - 23-09-2015

Dyskomfort. Pierwsze słowo które utworzyło się w umyśle zebry, kiedy sępica zaczęła błyskać pazurami, a niedaleko pojawił się lew. Co w takich sytuacjach robią zebry? Co robią, co robią, biegną, walczą, skaczą i wierzgają?! Tak, chyba jedna z tych rzeczy, ale w którą stronę? A może powinna się położyć i udawać, że nie żyje? NIE! Co to za absurdalne myślenie, przecież nadal będzie świeża, nadal będzie dobra do jedzenia! Instynkt zebry próbował przebić się przez nierówną barierę nicości w jej umyśle, w czaszce nasiliły się głosy, pojawił się ból. Zebra zgrzytnęła zębami i podrzuciła nerwowo zadem.
-Nyyyyaaah! NIE ZAATAKUJESZ JEEEJ!- wrzeszczała szaleńczo. Zamknęła ślepia i machała łbem, co możliwe utrudni sępicy atak, gdyby go próbowała.
Nie zwracała uwagi na lwa, bo gdyby miała skupić się na czymś jeszcze, jej mózg by eksplodował.


RE: Źródełko w dolinie - Moréna - 23-09-2015

Koszmar, który się urzeczywistniał.
Szaleńcza postawa zebry, która znowu ją broniła. Omiotła wzrokiem resztę. Póki co siedzieli nie wtrącając się w ta cała sprawę. Do tego pojawił się kolejny lew. Jak tak dalej pójdzie Maura może tego nie przeżyć.
Mimo rozdygotania odezwała się do pasiastej. Może sens jej słów do niej dotrze zapobiegając rozlewowi krwi.
- To moja matka. - Wydukała. Na więcej nie potrafiła się zdobyć. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię lub rozpłynęła w powietrzu. A już cała pewnością nie chciała takiej widowni w tak prywatnej sprawie.


RE: Źródełko w dolinie - Zephyr - 23-09-2015

Zebra nagle wpadła w popłoch z jakiegoś powodu. Nie chciała dopuścić Vult do jej córki. Wszystko się potwierdziło. Zephyr nie rozumiał reakcji pasiastej. No ale w końcu po niej można było spodziewać się wszystkiego. Była nieobliczalna. Sępica rozpaczliwie próbowała przebić się przez osłonę w postaci zebry. Ta jednak nie ustępowała. Moréna starała się jakoś ogarnąć tą sytuację.
- Mauara, wszystko w porządku, nikt nikogo nie atakuje, odsuń się. - Dodał cętkowany od siebie. Wyobrażał sobie, co w tej chwili musiały czuć ptaki, które zostały rozdzielone lata temu i teraz się spotkały. A mimo to, nie mogły swobodnie się sobą nacieszyć. Gepard pomyślał o próbie odciągnięcia zebry, ale to źle by się skończyło.
Wtem pojawił się Koho. Gdy gepard usłyszał jego pytanie, zdał sobie sprawę, jak bardzo ta sytuacja jest zagmatwana. Już dawno przestał myśleć o Mauarze jak o posiłku. Po wymianie zdań była dla niego osobą. Najbardziej świrniętą, jaką znał, ale jednak.
Najlepiej chyba będzie zostawić tę trójkę samym sobie. Prawdopodobnie tylko Moréna będzie w stanie uspokoić Mauarę. A jeśli nie, to przecież obie z matką mają skrzydła i mogą odlecieć poza zasięg kopytnej. Obecność kotów pewnie jedynie potęgowała panikę pasiastej.
- Koho! - Przywitał go z uśmiechem. - Vult właśnie nam przekazała, że mamy stawić się przy wulkanie. Yehisses nie lubi czekać, więc chodźmy. Będę cię potrzebował, gdybym się zawahał, wiesz. - Zakończył pół-żartem, podpowiadając, o co chodzi. Przy tym wyraźnie kiwał łbem w stronę wulkanu, sugerując, by niezwłocznie się stąd zmyć.
- Vult nas dogoni, jak tylko załatwi swoje sprawy. - Dodał głośniej, by sępica usłyszała. Następnie szturchnął barkiem milczącego lamparta i poprowadził go w kierunku wulkanu, oglądając się, czy lew idzie za nimi.


Zgarniam Vadera, bo coś zamilkł
zt x2


RE: Źródełko w dolinie - Vult - 23-09-2015

Nie zauważyła pojawienia się Koho. A nawet gdyby, to było w tej chwili nieistotne. Teraz liczył się jej cel i przeszkoda, która stoi na drodze ku temu.
Smagając szponami starała się ją trafić, manewrowała skrzydłami by utrzymać pozycję i nie dać się ogłuszyć. Słysząc co wykrzykuje za bzdury adrenalina uderzyła jej do łba ze zdwojona siłą.
- Ty tępa pasiasta wywłoko! To moje dziecko! DZIECKO! - Ruchy zebry były łatwe do przewidzenia. prawo, lewo, prawo, lewo. Nie zwlekając ani chwili dłużej zaatakowała gdy łeb był w odpowiedniej pozycji. Uczepiła się szponami jej pyska, zaczepiając pazury w jej chrapy. Nie wbiła ich głęboko, mocniejsze szarpnięcie powinno ja strząsnąć.
Skrzydłami łopotała trafiając przy okazji ją w policzki.


RE: Źródełko w dolinie - Koho - 24-09-2015

Chyba rzeczywiście potrzebowałby więcej czasu na to, żeby dowiedzieć się dokładnie o co tutaj chodziło. Niemniej widząc nerwowe zachowanie zebry doszedł do wniosku, że mogłaby komuś zrobić krzywdę tymi kopytami. Sądził więc, że powinien ją przestraszyć, żeby uciekła stąd w popłochu. W końcu nawet jeśli nie była rozgarnięta to instynkt powinien jej zasugerować ucieczkę.
Wydał więc z siebie donośny i przerażający, wściekły ryk. Na ten dźwięk większość zwierząt sawanny po prostu uciekało. Miał więc nadzieję, że i z tą sztuką łatwo pójdzie, że chociaż się cofnie.
Patrzył teraz na Zephyra uważnie. Również posłał mu uśmiech i przytaknął mu.
- Skoro takie jest polecenie, to chodźmy - odparł gepardowi. - Chyba będę nawet trochę zawiedziony jeśli się nie zawahasz - dodał z nieukrywanym rozbawieniem.
Tak, ruszył za gepardem. Też nie uważał, żeby dobrym pomysłem było wtrącanie się w sprawy między Vult i tą drugą. Chyba nie do końca i tak jeszcze ogarniał całą sytuację. Wiedział tylko, że te dwie były najwyraźniej blisko spokrewnione.
Zniknął stąd zaraz za Zephyrem i Vaderem.

zt


RE: Źródełko w dolinie - Mauara - 25-09-2015

Wzdrygnęła się. Pierw kiedy usłyszała głos znajomej. Nie zdążyła się do niej odwrócić, więc skierowała uszy w jej stronę, próbując zinterpretować to co powiedziała. Kopytna ledwie ją usłyszała, więc na chwilę o tym zapomniała, kiedy odezwał się cętkowany kot. Przyjaznie i uspokajająco. Nie był w stanie przyprowadzić jej do porządku, ale z pewnością pomógł jej trochę ochłonąć, może nawet pomyśleć. Na chwilę przestała rżeć i rzucać łbem, a potem na niego spojrzała. Nie czekał zbyt długo, żeby zobaczyć rozwój sytuacji, zabrał jedynie swoich towarzyszy i odszedł. Kiedy zebra zwróciła się do sępicy, ta rzuciła się na nią, wrzeszcząc coś i znowu dekoncentrując. Pasiasta stanęła dęba, trzepiąc szyją i wymachując przednimi nogami, jakby próbowała strącić atakującą. Głowa znów zaczęła boleć. Kiedy już gorzej być nie mogło, kiedy jedno skrajnie zdezorientowane i drugie wściekłe zwierzę, ścierały się ze sobą, wkroczył lew. Jego ryk sprawił, że wszelkie bariery w umyśle zebry popękały, a jej czacha wypełniła się bólem, jakiego nie czuła od czasu odejścia ze stada. Zebra przyszła kilka kroków na tylnych nogach, a potem wywróciła się i grzmotnęła bokiem o glebę. Jęknęła jedynie i wierzgnęła nogami kilka razy, zanim zemdlała. Cóż... teraz pierzaste mogły mieć przynajmniej trochę czasu dla siebie.