Król Lew PBF
Źródełko w dolinie - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+--- Wątek: Źródełko w dolinie (/showthread.php?tid=1710)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


RE: Źródełko w dolinie - Jeanette - 24-07-2016

Bez żadnych śladów emocji wpatrywała się w Kamę. Zwinęła swój ogon, tak że z gałęzi zwisała teraz smętnie mała końcówka. Wyciągnęła się na całą długość i gdy z trudem stłumiła ziewnięcie. Środek dnia to nie jest jednak pora dla niej.
- Nic dziwnego. My jesteśmy stworzeniami nocnymi. Wy lwy zazwyczaj łazicie w dzień.
Obróciła głowę, aby przyjrzeć się białemu pod innym kątem. Ma starszego brata? Zastrzygła uszami, nasłuchując. Trzeba uważać, bo o ile temu młodemu może i by dała radę, to z większym lwem nie będzie się miała co szarpać. To byłoby głupie i całkowicie bezcelowe. Dzieciak wydawał się jednak chętny do rozmowy, więc postanowiła wydobyć z niego jak najwięcej informacji. Im więcej wiesz, tym lepszy się stajesz.
- Mówisz że przyszedłeś tu z bratem się bawić... Z jakiego stada jesteście? Nie słyszałam, o żadnym stadzie w okolicy. O samotnych lwach też nie słyszałam...


RE: Źródełko w dolinie - Kama - 24-07-2016

Podszedł jeszcze bliżej, zafascynowany nowym gatunkiem, który właśnie odkrył. Nagle przypomniał mu się dom. Stary dom. Posmutniał nieco. Czy naprawdę minęło już tyle czasu, by zapomniał o Śnieżnym Lesie? O rodzinie... O siostrze.
- Nie, on nie jest samotnym lwem. On w ogóle nie jest lwem. A ja... - przerwał na chwile, skupiając się na doborze słów. - Ja nie stąd.


RE: Źródełko w dolinie - Jeanette - 25-07-2016

Całkiem to interesujące. Lew z "bratem" nie lwem, którzy snują się po nieswoich terenach i nie należą do żadnego stada. W istocie bardzo ciekawe. Fakt, że Kama nieco się zbliżył wzbudził w niej podejrzliwość. Wtedy jej ogon natychmiastowo zatrzymał się w pół machnięcia.
- Nie lew... Czym jest?
Dostrzegła chrząszcza przechadzającego się na gałęzi, tuż w zasięgu łapy. Niewiele myśląc wyciągnęła pazurki, złapała owada i błyskawicznie go pożarła. Zajęła się oblizywaniem swojej łapy, w tym samym czasie przemawiając do dzieciaka.
- Widać, ty nie tutejszy. Jesteś z śnieżnych terenów... Tam są białe lwy. Tu znajdziesz je rzadko, problemy z polowaniem mają czasem.


RE: Źródełko w dolinie - Kama - 25-07-2016

- Gepardem! Ale jest biały tak jak ja - wypalił bez zastanowienia. Przynajmniej żaneta będzie miała przed nim respekt. Zdziwił się trochę jej dalszym poczynaniom.
- A żanety nie są mięsożerne? - zapytał z lekkim obrzydzeniem. Jak można żywić się robakami? Zmarszczył czoło. Coś mu nie pasowało w tym dziwnym lemurze. Postanowił od teraz bardziej uważać.
- A czemu miałbym mieć problemy z polowaniem? - zapytał ostrożnie.


RE: Źródełko w dolinie - Jeanette - 25-07-2016

Skończyła czyścić łapę i zabrała się za drugą. Biały gepard? Takie istoty nie istnieją. Fakt widziała białe lwy, białe krokodyle, a raz nawet białego węża. Ale białe gepardy? Nigdy. Nie zamierzała jednak powiadamiać podrostka o swoim niedowierzaniu.
- Biały gepard... Nie widziałam.
Ten szybki kot mógłby być dla niej zagrożeniem, lecz nie mógł dostać się tam gdzie ona siedziała. Być może wspiąłby się na drzewo, ale gałąź na której się znajdowała była zbyt cienka dla dużego stworzenia i zwyczajnie by się pod gepardem złamała.
- Jem wszystko. Owoce, owady, ryby... i małe zwierzęta. I znów ŻEneta.
Ziewnęła i ułożyła łeb na wyciągniętych łapach. Zamknęła oczy i wyglądała jakby zasnęła. Milczała dłuższą chwilę, napawając się ciszą.
- Jesteś biały, łatwiej ci polować na białym... Niewiele jest białych lwów... Łatwo je dostrzec, ale sobie radzą... Oczywiście wyszkolona przez rodziców.


RE: Źródełko w dolinie - Kama - 25-07-2016

Wzruszył ramionami, choć żaneta nie mogła tego zobaczyć bo miała zamknięte oczy. Może jest zmęczona i chce spać? Jeśli tak, to nie będzie jej przeszkadzał. Tym bardziej, że rozpadało się już na dobre i nie zamierzał dłużej tak tkwić i moknąć. Zaraz pewnie zacznie też grzmieć. Najciszej jak mógł wycofał się.


z.t.


RE: Źródełko w dolinie - Jeanette - 25-07-2016

Faktycznie przysnęła sobie na gałęzi, tuż po tym jak lwiątko odeszło. Deszcz jej nie przeszkadzał, bo korona drzewa skutecznie przed nim chroniła. Obudziła się dopiero po dość długim czasie, wciąż jednak padało. Odnotowała sobie w pamięci, że będzie musiała trochę pobiegać po bliskich terenach. W końcu lwiątko, jak już mówiło nie je jest tu samo. Jeżeli jest tu więcej lwów lub innych, dużych drapieżników, musi o tym wiedzieć. Co jeśli będą chcieli wtargnąć na jej bagienne terytorium? Później poszuka śladów tego młodzika, ale na razie trzeba się zbierać. Wstała i zaczęła przeskakiwać z jednego drzewa na drugie, aż zniknęła całkiem z pola widzenia.

z.t


RE: Źródełko w dolinie - Noir - 14-11-2016

Po opuszczeniu śmierdzących bagien i wyminięciu jego lokatora, bez zwracania na siebie większej uwagi. Udałem się wzdłuż błotnistej rzeki, kierując bardziej na północny zachód. Otwarty teren zakończył się a w jego miejscu moim oczom ukazała się niewielka dolina. Wybrałem dość odosobnione miejsce, przynajmniej tak mi się wydawało. Cichy zagajnik, z niewielkim strumykiem tryskającym ze skał. Woda tu była olśniewająco przejrzysta i smaczna, oblizałem pysk po ugaszeniu pragnienia. Położyłem się pod jednym z drzew otaczającym to miejsce, pozwalając by wiatr targał mą sierść. Przez chwilę obserwowałem nadciągające chmury, zwiastujące nadejście deszczu. Zanim spadły pierwsze krople, do mych nozdrzy dotarł wzmocniony zapach wilgoci.


RE: Źródełko w dolinie - Solovar - 22-11-2016

Pół roku. Mulungu nie przewidział, że na tak długi czas opuści bractwo. Wymknął się jedynie, by poszukać nowych ziół w okolicy. Planował wrócić następnego dnia. Jednak napotkał niewielką bandę lwów i poczuł się w obowiązku, by odwieść je od Wiszącego Drzewa. A potem wszystko nabrało nieoczekiwanego obrotu zdarzeń. W rezultacie wrócił do Doliny Spokoju dopiero teraz. Nie miał pewności, czy Karmazynowi jeszcze istnieją i jak go przywitają. Z tego, co wiedział, za czasów Sadisma takie zniknięcia traktowano jako zdradę, którą karano śmiercią. Jednak Zephyr zdecydowanie różnił się swoim podejściem do władzy od poprzedników. O ile od tamtego czasu się nie zmienił. Mimo wszystko zdecydował się spróbować, bo samotność mu nie służyła. Nie można powiedzieć, że jego podróż była bezowocna. Odkrył wiele nowych roślin i minerałów o leczniczych właściwościach.
Zanim dotarł na miejsce, spostrzegł, że zbliżają się deszcze. Nie chciał, by jego ususzone zbiory zmokły i zgniły. Żeby nie ryzykować, poszukał najbliższego miejsca, gdzie mógłby ukryć się pod koronami drzew. W ten sposób trafił do zagajnika okalającego źródło wody. Prędko odkrył, że nie jest sam. Wyczuł drapieżnika. Nie wątpił, że tamten wykrył go pierwszy. Spore rozmiary i biała sierść zdradzały go z daleka.
Goryl powiódł spojrzeniem po okolicy, aż wreszcie w cieniu drzew dopatrzył się czarnego kota. Nie wyglądał na lwicę, więc albinos wziął go za melanistycznego lamparta. Mulungu nie widział w nim zagrożenia, a nawet stwierdził, że łączy ich nietypowa pigmentacja sierści na tle gatunku.
- Witaj - pozdrowił go skinieniem głowy. - Czy to twoje terytorium?
Znachor nie chciał być nachalny. Jeśli lampart nie będzie życzył sobie jego obecności na swoim rewirze, biały znajdzie sobie inne schronienie. Walczyć o taką błahostkę nie zamierzał.


RE: Źródełko w dolinie - Noir - 23-11-2016

Miałem przymknięte ślepia gdy odpoczywałem zbierając siły do dalszej podróży. Deszcz przytłumił zapach zbliżającego się osobnika, dopiero gdy ten był już dość blisko otworzyłem oczy. Przez moment poczułem jak sierść zjeżyła mi się na karku a ogon napuszył. Tak wielkiej małpy jeszcze nie było mi dane na oczy widzieć. Uspokoiłem się nieco widząc, że ta nie ma zamiaru atakować, przynajmniej tak wskazywałyby na to jej ruchy i postura. Obserwowałem go uważnie szybko kalkulując swoje szanse gdyby poszło jednak coś nie tak. Element zaskoczenia utraciłem, to ja dałem się podejść. Koniuszkiem języka oblizałem wargi.
- Nie moje, zbyt mało drzew, za dużo otwartej przestrzeni. - Odparłem, mając już pewność, że owe tereny nie są okupowane przez albinosa. Rozluźniłem nieco napięte mięśnie, które były gotowe do obrony własnej.
Pod drzewem było dostatecznie dużo miejsca by spokojnie zmieściło się całe stado gdyby chciało schronić się przed ulewą. Nie chciałem zasypywać go lawiną pytań, wolałem inicjatywę pozostawić dla tego dużego ssaka. Jeszcze by mi tego brakowało bym go zirytował czymś niepotrzebnie i wywołał konflikt.


RE: Źródełko w dolinie - Solovar - 23-11-2016

Mulungu uśmiechnął się nieznacznie słysząc odpowiedź, która przyniosła mu ulgę. Lampart nawet się nie podniósł z ziemi, ale ruchy jego sierści zdradzały, że mógł się zerwać w każdej chwili. Goryl jednak miał zamiar załatwić to na spokojnie.
- To dobrze. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, bym przeczekał tutaj deszcz?
Było to już pytanie z kategorii tych retorycznych, grzecznościowych. Nie wyczekując zgody, albinos usiadł pod przeciwległym pniem, opierając się plecami o korę z cichym westchnieniem. Z ramion zrzucił płócienną torbę i położył ją między nogami. Zajrzał do środka, upewniając się, czy zioła są w dobrym stanie.
Zerknął na towarzysza. To dosyć nietypowe, żeby goryl i lampart razem przeczekiwali ulewę. Takie koty były postrachem w małpich stadach. Jednak Mulungu był już dorosłym, silnym samcem i niewiele zwierząt robiło na nim wrażenie.
Nie wyczuwał u czarnego złych zamiarów, choć zaufanie miał ograniczone. Zapewne z wzajemnością. Ale skoro już dzielili schronienie, wypadało zamienić kilka słów.
- Zwą mnie Mulungu - przedstawił się, poprawiając diadem.


RE: Źródełko w dolinie - Noir - 24-11-2016

Oczywiście, że mam, twoja obecność mnie drażni, nie znam twoich zamiarów. Nie wiem co siedzi ci w głowie. Lecz nie powiem tego głośno. Zagram w grę, w udawanie.
Nie spuszczałem monstrum ze swoich złoto-zielonych ślepi. Obserwowałem jak szperał w torbie z dziwnego materiału, dostrzegłem wilgoć na niej. Cokolwiek trzymał tam w środku zmusiło go do postoju przez deszcz w obawie przed namoknięciem.
Nasze spojrzenie spotkało się i choć starałem się nie dostrzegłem w jego rubinach ukrytego cienia wrogości. Gdybym wiedział, jak nasze myśli w tej chwili są podobne o nietypowości uśmiałbym się. Choć zdarzało mi się czasami upolować małpę, to jednak o wiele mniejszych rozmiarów niż ten obecny tutaj. Choć za najprostszą przekąskę uważałem leniwce to jednak wolałem smak mięsa kopytnych ssaków, dorosłych kajmanów i ich gadziej skóry, która pękała pod naciskiem mych szczęk.
- Jestem Noir. Przybyłem z... - no przecież nie powiem, że zza wielkiej szumiącej wody o drażniącym nozdrza słonym zapachu- ...daleka, mógłbyś mi opowiedzieć coś o tych terenach?
Co nieco już usłyszałem, choć wypadałoby porównać słowa tamtej hieny, tak dla pewności. Przy okazji, może dowiem się czegoś nowego.


RE: Źródełko w dolinie - Solovar - 24-11-2016

Goryl odnotował sobie w pamięci imię czarnego. Miał pamięć do nazw i radził sobie nawet z długimi mianami ziół, więc Noir szybko zakorzenił się w jego umyśle.
- Tak się składa, że ja również nie jestem stąd - przyznał. Podniósł drobny kamień i rzucił go do źródła powodując cichy plusk. - Ale przebywam w okolicy kawał czasu, więc trochę się już dowiedziałem. To Dolina Spokoju. Pokryta głównie przez równiny. Z jednej strony zamykają ją góry i pustkowie, a z drugiej niewielka dżungla. To jedyne tereny niezamieszkane przez lwy. Choć znając ich zwyczaj przywłaszczania, nie na długo...
Zasępił się nieco. Wydawało mu się to smutne, że lwy pozwalają sobie na tak wiele i zazdrośnie pilnują, by każdy intruz nie przeszedł chyłkiem. Zupełnie jak dwunogi. Choć albinos mógł wrócić na północ i wieść żywot w lesie równikowym, z dala od lwów, urzekły go idee bractwa, które chciało zrzucić tyranów z piedestału.
- Mówiłeś, że jesteś z daleka. Czy pochodzisz z Wielkiej Puszczy na północy? - zapytał. Być może urodzili się w tym samym regionie. Choć znachor nie był tam od wielu lat.


RE: Źródełko w dolinie - Noir - 25-11-2016

Na moment oderwałem swój wzrok wprost na kamyk wpadający do źródła. I choć takie zachowanie niczemu nie służyło tylko rozładowaniu napięcia. To jednak nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że rzucenie większym głazem nie stanowiłoby dla niego problemu. Nie chciałbym czymś takim oberwać.
W dżungli już byłem, podobało mi się tam i słysząc teraz o tym, że to jedyne niezagarnięte tereny przez zgraję niesamodzielnych drapieżników utwierdziło mnie w przekonaniu, że moja wędrówka zakończy się szybciej niż przypuszczałem.
- Nie. Pochodzę z dalekiego zachodu. - Jakkolwiek by miało to dziwnie zabrzmieć, taka odpowiedź powinna mu wystarczyć. Zmieniłem jednakże szybko temat wyłapując niezadowolenie w jego głosie odnośnie przywłaszczania.
- Lwy nie pozwalają przebywać innym zwierzętom na własnych ziemiach? - Choć ta małpa była ogromna, nie widziałem sensu przeganiania roślinożercy. Każdy z nas odgrywał istotną role w przyrodzie.


RE: Źródełko w dolinie - Solovar - 25-11-2016

Albinos podrapał się po brodzie.
- Hm... Ciekawe.
Sam nigdy nie zapuszczał się na zachód. Gdy zwiedzał okolicę, odkrył, że od miejsca, gdzie zasypia słońce, dzieli go rozległe pustkowie. Nie był stworzony do wędrowania przez rozgrzane piaski, a minięcie ich mogło zająć miesiące. Ale najwyraźniej Noirowi się udało. Chętnie zapytałby go, jak tam jest, ale nim zdążył to zrobić, czarny zmienił temat.
- Owszem - przytaknął. Złapał jakąś gałązkę i zaczął ją zaplatać bez głębszego celu. - Z tego, co słyszałem, na intruzów reagują w trójnasób: wcielają do swojego stada, wyganiają lub zabijają. Nie da się więc tam przebywać nie będąc zdanym na ich łaskę.
Mulungu widział w tym spory problem. Jako znachor potrzebował wielu ziół, które rosły jedynie na ziemiach lwów. Co prawda, kilka sztuk udało mu się zdobyć niespostrzeżenie, ale to nie mogło tak działać na dłuższą metę.
Gałązka, którą trzymał w swoich potężnych dłoniach, była już pozginana w pętle i połamana w kilku miejscach, ukazując zielone pędy. Nie wiele myśląc, goryl wrzucił zwitek do ust i zaczął przeżuwać.