Król Lew PBF
Źródełko w dolinie - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dolina Spokoju (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=69)
+--- Wątek: Źródełko w dolinie (/showthread.php?tid=1710)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


RE: Źródełko w dolinie - Furaha - 13-01-2017

//Przepraszam całkiem ten wątek wyleciał mi z głowy

-Sigrun ci dziękuje- Rzekłem do białego po tym jak Sigrun lekko mnie trąciła. Sam nie wiedziałem co mam powiedzieć. Ja pomocy nie potrzebowałem ale ona tak.
-Ja też dziękuje za pomoc dla niej- Lekko liznąłem Sigrun po pyszczku i i położyłem łeb na ziemi.
-Lwia ziemia- Krótka odpowiedz i poruszyłem ogonem nie odzywając się już później ani słowem. Może i nie wypada i może i wykazałem się niegrzecznością ale nie znałem ich i nie wiedziałem czy teraz nie zrobią czegoś. do tego pojawił się lampart. Słyszałem o nich a lwy i lamparty się nie bardzo lubią. A to czarne? Też lampart?  Nie bałem się, nie, czułem niepewność tylko wnikająca z tej całej sytuacji.
sowa też w końcu się odezwała i jak widać nie przepada za kotowatymi.


RE: Źródełko w dolinie - Solovar - 13-01-2017

Widząc zakłopotanie lwiczki, Mulungu domyślił się, że nie wie, skąd przyszła. Ale mogłaby podać jakąś nazwę miejsca. Raczej powinna znać określenie terytorium stada. Jednak albinosowi coś zaświtało, że szara nie odezwała się ani słowem, odkąd ją spotkał. Czyżby niemowa? Mógł więc liczyć tylko na odpowiedź jej kolegi. A ten powiedział kilka interesujących rzeczy.
- Cieszę się, że mogłem pomóc. - Skłonił się lekko w odpowiedzi na podziękowania. - Lwia Ziemia, tak? Hmm... Nie powinniście się tak oddalać bez opieki. Mogliście trafić na mniej życzliwe zwierzęta.
Sam nie był pewien, czy tylko zgrywał troskliwego wujka, czy może faktycznie los tych dzieciaków nie był mu obojętny. Dobrze było wiedzieć, że należą do jednego z większych lwich stad. Być może powołując się na imię Sigrun będzie mógł za jakiś czas wkroczyć na ich tereny, by zdobyć niedostępne zioła bez narażania życia.
Po chwili do towarzystwa dołączył kolejny lampart. Tym razem o bardziej pospolitym ubarwieniu. Przedarł się wprost do źródła, nie rzuciwszy nawet słowa przywitania. Co to za maniery? W dodatku goryl był zdziwiony, że w czasie takiej ulewy lamparcica miała jeszcze ochotę pić. Mniej więcej w tym momencie się zorientował, że pogoda się trochę uspokoiła. Oznaczało to, że już niebawem będzie mógł ruszyć w dalszą drogę.
Fiołek nieco zdekonspirował jego oczekiwania, ale na szczęście po fakcie. Albinos mógł teraz iść w zaparte, że niczego nie oczekiwał w zamian. Propozycja oddalenia się była kusząca, zwłaszcza, że sowa mogła być ciekawym towarzyszem. Jednak goryl obawiał się konsekwencji pozostawienia lwiątek w łapach panter. Stosunek Noira do nich był niejasny, a lamparcica była zupełnie mu obca. Trudno przewidzieć ich zachowanie. A dla Mulungu lepszą inwestycją było zachowanie ich przy życiu.
- Rzeczywiście, to już pora, żeby ruszyć w dalszą drogę - zgodził się z Fiołkiem. Następnie spojrzał na młode. - Jeśli chcecie, możecie pójść kawałek z nami. Pokażę wam drogę do domu.
Mimo wszystko postanowił nie naciskać. Niech maluchy same zdecydują, czy są gotowe do drogi powrotnej i które towarzystwo będzie dla nich bardziej odpowiednie. Podniósł się z ziemi i skierował w stronę biegu strumienia.
- Bywaj, Noir. Być może jeszcze się spotkamy. - Spojrzał przez ramię na czarnego kota. Cętkowanej nie raczył słowem, jako i ona się do nich wcześniej nie odezwała.
Skinął głową do ptaka, dając znać, że jest gotowy. Oddalił się już o kilka kroków. Jeśli lwiątka wykażą jakąkolwiek chęć pójścia z nimi, poczeka na nie.

/zt


RE: Źródełko w dolinie - Fiołek - 13-01-2017

Spod ściągniętych brwi spozierało na dół z pozoru gniewne spojrzenie. W gruncie rzeczy był to tylko zwyczajny wyraz twarzy zainteresowanego biegiem wydarzeń pana sowy - długie pióra nad dziobem lekko nastroszone, szczecina wokół dzioba najeżona. I szpony. Zaciśnięte na gałęzi nieco mocniej. Tymczasowe zespolenie się z drzewem, z wiatrem, istnienie samą tylko myślą, intensywną i badawczą. Takiego Fiołka ujrzał Mulungu, kiedy posłał mu w porozumiewawczym spojrzeniu odpowiedź o gotowości do dalszej drogi. Zaraz jednak stracił go z oczu, a w jego miejsce na gałęzi mógł ujrzeć tamtego komunikatywnego ironistę, który wziął prędki wdech, potrząsnął głową, strącając z piór okrywowych kilka łusek wody, i dodał:
- O ile lwia ziemia nie okaże się nieprzychylna takiej oryginalnej parze, chociaż jeśli nie wyruszyliście z niej na przeszpiegi w poszukiwaniu jadła innego niż liście i kora, mniemam, że nie powinniśmy mieć przez was kłopotów, stawiając na niej dwie moje nogi i cztery białe ręce...? Lwia ziemia, fantastycznie... Jeśli kiedy odwrócę się za siebie po wylądowaniu na następnej gałęzi, nie zobaczę pary waszych mokrych mordek idących za moim nowym przyjacielem z uśmiechem od ucha do ucha, obiecuję zapamiętać je sobie bardzo dobrze i przy następnej okazji zrzucić na nie po jednej ukróconej o głowę myszy.
Rozłożył skrzydła i opadł w wietrzny prąd, który poniósł go przed siebie.

zt


RE: Źródełko w dolinie - Sigrun - 17-01-2017

Pogoda się uspokoiła i Sig zdążyła nabrać tyle sił by ruszyć w dalszą podróż, nawet na drugi kraniec świata. Błoto na jej sierści zdążyło przyschnąć tworząc brudną skorupę, zlepiającą sierść. Nie przejmowała się jednak swoim wyglądem. Przecież nie był on najważniejszy. Zachęta Fiołka nie brzmiała zbyt miło ale dla szarej było ono wystarczające by na pysku pojawił się szeroki uśmiech. Cos czuła, że z nimi nie będzie nudno. A może pokażą jej również coś ciekawego?
Pociągnęła braciszka za ucho by też się podniósł. Na koniec rzuciła jeszcze spojrzenie na Noira i otarła łbem o jego polik na pożegnanie.
Spokojnym i miarowym tempem podążyła za białym gorylem i sową, która wznosiła się w przestworzach ponad drzewami.
z/t


RE: Źródełko w dolinie - Zalika - 18-01-2017

Cóż obserwowała poczynania zebranych i co jakiś czas kontynuowała czyszczenie futra oraz pazurków. Nie znosiła braku higieny i brudu. Z jakiegoś powodu czuła się jednocześnie olewana przez żyjących i jednocześnie odczuwała strach przed jej osobą, gdyż zaraz po jej zjawieniu się większa połowa zbiegowiska znikła. Odeszli zostawiając ją samą z czarnym kotem, który bardzo przypominał lamparta. Przez moment zastanawiała się nawet czy nim nie jest.
Dłuższe posiedzenie w tym raju nie miało jednak większego sensu. Po co miałaby marnować czas na bezczynne stanie w jednym miejscy, skoro musi poznać całą krainę i złapać coś na ząb, a następnie przetrzebić populację lwów o kilka młodych osobników. Na samą myśl uśmiechnęła się tajemniczo i oblizała wargi, czując na nich krew tych dumnych stworzeń.
Chwilę później podniosła się znad źródła i stawiając pewne kroki znikła w zaroślach kierując się w stronę okolicznego drzewa, na którym planowała się zdrzemnąć i nieco wypocząć, by mieć siły na dalsze zwiedzanie ziem.


z/t


RE: Źródełko w dolinie - Noir - 19-01-2017

Towarzystwo zabrało się szybciej niźli myślałem. Nie było to jednak złe w końcu byłem tu pierwszy i mogłem ponownie spokojnie zająć się rozmyślaniem nad własnymi sprawami. Na odchodne poczułem jeszcze ciepło i przyjemny dotyk szarej lwicy gdy otarła się o mój polik. Brudząc mnie przy tym błotem, które starłem machnięciem łapy. W każdym innym wypadku zareagowałbym nieprzyjemnie, warknąłbym może kłapnąłbym ostrzegawczo szczękami. W obliczu Sigrun i jej kojącej aury nie potrafiłem się na to zdobyć. Odprowadziłem ich wzrokiem zanim swoje spojrzenie przeniosłem na lamparta.
Nasze spojrzenia spotkały się, w jej spojrzeniu było coś co sprawiało że mogłem sądzić iż trawi ją jakieś szaleństwo lub gorączka. Nie trwało to jednak długo, cętkowana jak szybko się pojawiła równie szybko zniknęła w gęstwinie.
Zostałem sam.
Poleżałem jeszcze chwilę aż całkowicie przestało padać, przeciągnąłem się i ruszyłem dalej.


RE: Źródełko w dolinie - Furaha - 22-01-2017

Nie ufałem do końca naszym nowym towarzyszom. Sigrun jednak widać, ze chciała zwiedzać świat. poznać coś co jest poza zasięgiem. Do tej pory przebywała tylko na lwiej ziemi i tylko tam. Wstałem pociągnięty za ucho. Nie ruszyłem się jednak. Spoglądałem się jak lwiczka odchodzi i postawiłem lekko uszy. Westchnąłem i skierowałem łeb w bok. spoglądając na Imira.
-Nadszedł czas- Rzekłem do niego i ruszyłem w całkiem innym kierunku. Gdzieś gdzie poprowadzi mnie Matka z Ojcem.

zt


RE: Źródełko w dolinie - Xenia - 13-06-2017

Nie zatrzymywała się, nie widząc nawet dokąd tak pędzi, bo wszystko wokół zlewało się w jedno, z drugiej strony to dobrze, nie widziała już tych koszmarnych widoków, jakie fundował jej lulek. Dziwne mroczne cienie z początku tak jej nie przeraziły, napędzała ją bardziej wizja bólu, jakie mogłyby jej zadać, gdyby były prawdziwe, ale ich kolejne słowa, sprawiły że w oczach lwicy pojawiły się łzy. Nie chciała być zupełnie sama. Jak to jej przyjaciele nie żyją? Wszyscy? Co do jednego? To wydawało się nie możliwe, ale też bolesne, zbyt bolesne... I jeszcze ta bezsilność, bo już nie mogła nic zrobić.
- To kłamstwo... - starała się krzyknąć, ale zmęczenie jej na to nie pozwoliło i wypowiedziała to niemal szeptem, zwalniając drastycznie. Zresztą przestało jej zależeć by uciec, po co? Dla kogo, skoro myślała że straciła wszystkich? Xenia padła w końcu wyczerpana wśród bujnej trawy, zbyt wykończona by zanosić się płaczem usnęła po prostu z łzami w oczach, nie zdając sobie sprawy że wszystko co widziała to halucynacje. Kiedy spała dosyć głęboko, jej umysł zaczął wypierać mrożące krew w żyłach wizje, jakie wywołało spożycie lulka, spychał je na skraj świadomości zielonookiej, sprawiając że po woli ulatywały z jej pamięci niczym zły sen, którego szczegółów nie jest się w stanie spamiętać.


RE: Źródełko w dolinie - Mistrz Gry - 13-06-2017

Długi sen był ukojeniem dla twoich skołatanych nerwów. Nie miałaś pojęcia ile przespałaś, czy minęły zaledwie minuty, godziny czy całe dni. Straciłaś rachubę czasu. Wszystkie wizje wywołane przez lulka, też straciły na mocy wydając się jakby odległym koszmarem. Twoja pamięć była spowita mgłą. Z wielkim trudem dałaś radę posklecać kilka fragmentów układanki. Przednia zabawa, śpiewy, skosztowanie ziela, kilka potworów i martwe ciała. Jeśli byś chciała wrócić do towarzyszy nie byłaś w stanie spamiętać drogi, którą przyszłaś. W ustach czułaś gorzki smak a żołądek dalej bolał i raczej nie byłabyś w stanie nic przełknąć. Nos pozostał nieco opuchnięty a na pysku było kilka kropel zakrzepniętej krwi.
Leżałaś na trawie w błogim stanie nie mając najmniejszej ochoty się ruszyć byleby tylko wszystko wróciło do normy włącznie z samopoczuciem. I zapewne odpoczywałabyś dalej nie chcąc przerywać drzemki gdyby coś nie chodziło ci po pysku. Poczułaś nawet niewielki ból w okolicach nosa gdy coś cię skubnęło. Nie mogłaś się energicznie poderwać gdyż twoje ciało było ociężałe a twoje ruchy powolne. Gdy otworzysz ślepia ujrzysz przed sobą bąkojada mającego gdzieś zaledwie dwadzieścia centymetrów. Pożywiał się larwami much, które zdążyły złożyć jaja wokół obitego nosa.



RE: Źródełko w dolinie - Xenia - 13-06-2017

Nie drgnęła nawet, chciała po prostu spać, co nawet jej się udało. Dopiero później, przebudzała się czując ból brzucha i niesmak w pysku, nic jednak z tym nie robiła, nie starając się nawet otwierać oczu. Myśli krążyły jej z początku dość chaotycznie po głowie, nie miała pojęcia właściwie co tu robi i ile czasu minęło, jedyne czego była pewna to to że jest wykończona jak nigdy w życiu. A gdy usiłowała sobie przypomnieć i poskładać niewielkie urywki wspomnień, zajęło jej to, miała wrażenie wieczność. Kompletny mętlik w głowie. I pytanie czy to był koszmar czy rzeczywistość, a może tylko część była snem? Wszystko pamiętała tak samo, niewyraźnie. Dręczyła ją myśl co tam się na prawdę stało i co stało się z... No właśnie, imiona też ciężko było jej sobie przypomnieć, ale miała nieodłączne wrażenie że je poznała i ma je na końcu języka. No tak, Imbali i Banjo, i jeszcze ta roślina... Już chyba wiedziała skąd ten okropny smak, może lepiej było zostać przy robakach? Nie miałam na nic siły, choćby ruszyć koniuszkiem ogona, a co za tym idzie nie chciała teraz dręczyć się tymi wszystkimi myślami, po co w ogóle się dręczyć? Ten sen czy nie sen, czy cokolwiek to było i tak było wystarczająco przerażające. Odpocznie, pozbiera się jakoś i jakoś dojdzie do siebie, a wtedy dowie się co się stało, wróci tam. Nie zdawała sobie jeszcze sprawy że się zgubiła. I to zgubiła całkowicie, bo nigdy jeszcze tutaj nie była. Sen dobrze jej robił, więc starała się ignorować ból i nadal drzemać, gdy wtem coś poczuła blisko nosa, w dodatku ją zabolało i zdała sobie sprawę że jest opuchnięty. Uniosła powieki, z wpółprzymknięty oczu zobaczyła ptaka, przez ułamek sekundy wydał jej się większy niż w rzeczywistości, przez to że znajdował się całkiem blisko, zlękła się, otwierając tylko szerzej oczy.
- O... Cześć, co... tu robisz? - wymajaczyła, nie przeszkadzała jej obecność ptaka, wręcz przeciwnie, przynajmniej nie była teraz sama. Nie doszła jeszcze do tego co go skusiło by na niej wylądować. Nie wiedziała też czy to samiec czy może samica. Próbowała się do niego lekko uśmiechnąć, ale wyraz jej pyska był dosyć niemrawy, nie była w stanie unieść łba, a głupie przesunięcie łapy bardziej do siebie, zajęło jej znacznie dłużej niż normalnie, choć i tak chciała to zrobić powoli, by nie spłoszyć bąkojada, ale nie zupełnie mozolnie jak wyszło w praktyce.
- Widziałeś... Banjo i Ima? - zapytała po długim czasie, starając się brzmieć zrozumiale i w miarę głośno, mówienie też nie szło jej za dobrze. Wyciągnęła język, by przejechać nim po nosie i nieco oczyścić ewentualną ranę.


RE: Źródełko w dolinie - Mistrz Gry - 20-06-2017

Bąkojad przerwał swoją czynność i spojrzał na ciebie czarnymi oczkami niczym dwa paciorki. Nie wyglądało na to by się bał, najwidoczniej uznał, że twój stan nie jest zagrażający jego życiu.
- Nie wiem kim oni są ale nie powinni zostawiać cię samej!- Zaświergotała dziarsko trzepocząc małymi skrzydełkami.
- Kochana, leżysz tutaj już od paru ładnych godzin. Nawet sępy się nad tobą kręciły ale Carola je skutecznie odstraszyła. - Mimo iż nie znałaś tej ptaszyny ewidentnie było widać, że jest zatroskana. Nie miałaś też pojęcia o jakiej Caroli mówi, wodząc wzrokiem po okolicy nikogo więcej nie ujrzysz.



RE: Źródełko w dolinie - Xenia - 21-06-2017

Zielonooka tuż po odpowiedzi ptaka, zorientowała się że popełniła gafę: - Ups... Wybacz pomyłkę, widziałaś. Znaczy nie widziałaś, znaczy... To ten... Wracając, tak się składa że to ja ich zostawiłam, chociaż bardziej by pasowało zgubiłam... - powiedziała, tym razem nie zwracając za bardzo uwagi na swój nieco dziwny po lulkowych przygodach głos i żołądkowych sensacjach, jakie teraz jej towarzyszyły. Zdawała się właściwie nie czuć doskwierającego bólu, po prostu już nie zaprzątał jej głowy i choć czuła ból, to był on na dalszym planie i nie dokuczał tak mocno jakby o nim myślała.
- Uff, a ja już myślałam że dni... Chwila, sępy? Aż tak źle? Chociaż... - spróbowała się podnieść na łapy, odpuściła mając wrażenie że jej ciało waży co najmniej tyle co taka Złota Skała, jaką miała okazje zwiedzić, oczywiście nieco przesadziła, ale szukając w głowie fajnego porównania, akurat to przyszło jej na myśl.
- Nie, jednak ze mną źle, ale... Przejdzie, nie ma co się martwić... A kim jest Carola? - oczywiście to pytanie szybciej czy później musiało paść, a ciekawskie oczy lwicy od razu omiotły cały teren dookoła, starała się też obrócić, albo chociaż przesunąć nieco głowę by się rozejrzeć, ale i te mozolne starania nie przyniosły efektów na jakie liczyła, może udało jej się jako tako lepiej rozejrzeć, ale i tak nie zobaczyła Caroli.
- I tak w ogóle, jestem Xenia, a ty? - uśmiechnęła się przyjaźnie do samicy bąkojada.


RE: Źródełko w dolinie - Mistrz Gry - 27-06-2017

Ptaszyna kręciła tylko łebkiem na boki słuchając twojej wypowiedzi. Nadal uważała, że to i tak było lekkomyślne z ich strony, że zostawili Xenię.  A raczej pozwolili jej odejść w takim stanie.
- Powinnaś uważniej dobierać sobie przyjaciół.- Skwitowała krótko. Po skończonej robocie zeskoczyła z twojego pyska na ziemię. Łatwiej było się przyglądać z tej odległości niż centralnie przed twoimi oczami.
- Złociutka, wyglądasz jakbyś się czymś poważnie struła. A sepy, nie znają litości. Dla nich nie ma różnicy czy jesteś martwa czy na wpół żywa. Wykorzystałyby każdą okazję by dorwać świeże mięso.
Odwróciła swój wzrok od ciebie układając piórka, przerwała czynność słysząc kolejne pytanie lwicy.
- Carola to moja przyjaciółka, jest bardzo nieśmiała. Och wybacz, że się nie przedstawiłam jestem Diana, bąkojad. Okoliczne zwierzęta bardzo cenią sobie nasze usługi. Zajmujemy się likwidacją pasożytów. Jak widzisz jest to obopólna korzyść. Pozwoliłam sobie oczyścić trochę twój nosek. Opuchlizna zejdzie i będzie wyglądał jak dawniej. -Dodała będąc dumna z usług jakie szerzyła oraz roli jaką odgrywała w ekosystemie. Mimo niepozornych rozmiarów to dzióbek jej się nie zamykał. Xenia trafiła na godną siebie rozmówczynię.



RE: Źródełko w dolinie - Xenia - 29-06-2017

- Możliwe, ale warto dać komuś szanse, nawet jeśli nie wydaje się zbyt... Przyjacielski - i takie osoby spotykała, naiwnie wierząc że nie są w stanie zrobić jej krzywdy, cóż, miała szczęście że jeszcze nie zaważyło to na jej życiu: - A ja lubię dawać ją każdemu, a Im i Banjo są fajni, tacy wyluzowani, zabawni i lubią świetną zabawę, polubiłabyś ich, na pewno, szkoda że ich zgubiłam, najśmieszniejsze jest że nawet nie wiem jak - skomentowała z lekka tym rozbawiona, na prawdę nie miała pojęcia jak do tego doszło. Starała się przekonać ptaka że to nie była ich wina że się tutaj znalazła, chyba, nie na pewno nie, czemu mieliby do tego dopuścić? Oczywiście zielonooka nie połączyła faktów w taki sposób żeby wywnioskować że dając jej lulka spowodowali że po części tu wylądowała z dolegliwościami, nie wspominając o reszcie wrażeń, ale przecież sama chciała spróbować lulka.
- Nie brzmi dobrze, muszą chyba przymierać głodem... - skomentowała wypowiedź samicy bąkojada o sępach: - A zatrucie? Możliwe... - złapała się łapą za brzuch: - Jakoś tak rośliny na mnie źle działają, mam większe szczęście do robaków, zdecydowanie... Hm? - zamyśliła się, coś jej świtało, właśnie o robakach: - A nie, nie pamiętam... Ostatnią rośliną jaką zjadłam to chyba był lulek i w sumie, to... To pewnie dlatego się zgubiłam, tak... Mam małą dziurę w pamięci - nie mówiła w sposób taki by się tym przejęła, po co miałaby się martwić? Słuchała dalej na Dianę, zafascynowana tym jaką miała rolę, bez wątpienia w oczach lwicy dało się zauważyć pewien podziw dla ptaka: - Bardzo dziękuje, to miłe z twojej strony - uśmiechnęła się do Diany: - A Carola też jest bąkojadem? Miło byłoby ją poznać i podziękować też... Chociaż... Pewnie jest nieco większa, skoro spłoszyła sępy?... - mówiła w zastanowieniu, wciąż zbyt ciekawa by odpuścić sobie ten temat.


RE: Źródełko w dolinie - Mistrz Gry - 05-07-2017

- Odrobina ostrożności nigdy nie zaszkodzi. - Dorzuciła szybko ptaszyna przeskakując na boki z kamyczka na kamyczek. Według niej Xenia zachowywała się jak takie duże dziecko.
Przechyliła łebek na bok słuchając co też lwica wygaduje.
- Jedzenie roślin?! Robaków?! Carola! Carola chodź tu! - Zawołała głośno, aż dziw że w tych małych płuckach jest tyle siły.
Z zarośli nieopodal pojawiła się ona. Wielka, biała i masywna. Nosorożec biały o błękitnych ślepiach przypominających bardziej lodowatą górską wodę. Stąpając ciężko podeszła do nich.
- Carolo, ta lwica twierdzi, że żywi się robakami i roślinami.... lulkiem prawda?
Nosorożec sapnął i zmierzył wzrokiem Xenię a potem odezwał się dość grubym o niskiej tonacji głosem. Ciężko było się domyśleć, że należał do samicy a nie samca.
- Lulek jest trujący, ciesz się, że skończyło się na złym samopoczuciu. - Jako roślinożerca miała pojęcie które ziela można jeść, a których unikać z daleka. Takiej wiedzy nabywali od swoich rodziców.
- Właśnie!- Zawyrokowała Diana.