Król Lew PBF
Let Me Be Your Wings - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Let Me Be Your Wings (/showthread.php?tid=1819)

Strony: 1 2


Let Me Be Your Wings - Venety - 23-04-2016

Czuła się okropnie. Fatalnie. Na początku szła powoli, jednak im dalej była od swojej siostry, tym jej chód był coraz szybszy, by w końcu przerodzić się w szalony bieg donikąd. Czuła łzy spływające jej po policzkach, nie hamowała ich jednak. Nie teraz. Póki miała siły... Starczył jednak bolesny ucisk w piersiach, by upadła bezwiednie na ziemię, płacząc. Bez żadnej kontroli, nie próbując być cicho, kolejne fale szlochu wstrząsały jej ciałem. Znów wygrała... Jak zawsze! Jak, do pieprzonej cholery ZAWSZE. To ona zawsze była tą głupią, niedobrą, nierozgarniętą przy swoich siostrach. ZAWSZE. Czuła, jak obce uczucie wypełnia jej pierś. Nienawiść. Dziwne, nieznane uczucie. Drżała, nie wiadomo dlaczego do końca. Była załamana i wściekła jednocześnie. Ale przede wszystkim, po prostu płakała. I płakała, i płakała.


RE: Let Me Be Your Wings - Maru - 23-04-2016

Był to kolejny patrol z serii tych nudnych. Cieszył się, że zaufano mu, ale w tej krainie nic się nie działo. Albo działo się, tylko tam, gdzie go nie ma. Przynajmniej można pooddychać świeżym powietrzem i napawać się śpiewem ptactwa. Przysiadł sobie pod jednym z drzewek i rozkoszował się miłym cieniem, a uszy pieściła mu pieśń jerzyka. Z zadowoleniem na pysku wysłuchiwał kolejnych ćwierkań, gdy do jego uszu doszło jeszcze coś... coś innego. Nie dało rady poznać w tej chwili co to. Nastroszył uszy próbując zlokalizować źródło dźwięku. Poniuchał nawet trochę, by złapać jakiś trop, ale niewiele to dało. Zdał się na słuch. Z wolna ruszył w kierunku, z którego - chyba - dochodziły tajemnicze dźwięki. Z każdym krokiem zdawał się słyszeć je coraz wyraźniej, to brzmiało jak... czyjś płacz? Czyżby w końcu jakaś odmiana od nudnej rutyny na patrolu? Może ktoś jest katowany, albo coś? W każdym razie musiał to sprawdzić, mógł to być ktoś z Lwiozeimców. Nawet nie zdawał sobie sprawy, ile w tym jest racji. Przedarł się przez gęste krzewy, by ujrzeć przed sobą sylwetkę. Lwicę. Leżała na ziemi. Jej twarzy nie widział, bo akurat podszedł ją, mało elegancko, od strony zadu. Chwilę tylko spoglądał na nieznajomą postać. W końcu zrobił jeden krok, potem drugi, ona zdawała się go nie słyszeć. Nie chciał jej przestraszyć, stanął więc i odchrząknął zanim przemówił.
- Ahem... Przepraszam, ale czy coś się stało?
Tak, dalej nie wiedział z kim zaczął właśnie rozmowę...


RE: Let Me Be Your Wings - Venety - 24-04-2016

Drgnęła, słysząc cudzy głos. Wydawał jej się znajomy, lecz to było mało istotne. Niech sobie idzie. Wzięła głęboki wdech - Nie... Nic nie... - po czym wybuchnęła ponownie płaczem. Kolejne słowa były już tylko przerywanie łkaniem - Nic nie je... st... w po... po... rządku. Nie... Ni... jest dobrze... - zostaw mnie. Venety teraz nie panowała w żadnym stopniu nad sobą. Gotów była rzucić się na obcego i agresją przelać na niego wszystkie swoje emocje, gdyby był zbyt natarczywy.


RE: Let Me Be Your Wings - Maru - 24-04-2016

Zmrużył zdumione oczy. Głos był jakiś znajomy, chociaż mocno zniekształcony przez ten płacz. Okrążył z wolna lwicę, by móc zobaczyć jej oblicze. Przecież bardzo dobrze ją znał. Tylko czemu płakała? Ostatnio, gdy się widzieli... wszystko było dobrze. Wyglądała na smutną, ale to raczej nie było z powodu czyjejś śmierci. Usłyszałby o tym. Z wolna podszedł do miotającej się siostry królowej i lekko trącił nosem jej głowę.
- Venety, to ja, Maru. Co się stało? Dlaczego płaczesz?


RE: Let Me Be Your Wings - Venety - 24-04-2016

Skuliła się, gdy usłyszała kolejne słowa. Nie ruszyła łbem, nie spojrzała na niego. Ale mimo wszystko, świadomość tego, że to nie obcy, tylko Maru... Była pocieszająca. Naprawdę. Schowała pysk w łapy, nie chcąc, by na nią patrzył. Nie w takim stanie. Nie teraz - Zostaw - odparła słabo. Odejdź. To nie twój problem, to... To tylko moje problemy. I tyle. Zadrżała i zacisnęła kły, próbując powstrzymać kolejną falę szlochu. Na próżno, średnio jej to wyszło. Była teraz po prostu jedną wielką kupką nieszczęścia, która nawet nie umiała się opanować. Czuł się beznadziejnie.


RE: Let Me Be Your Wings - Maru - 24-04-2016

Jej reakcja była inna niż zwykle, ale nie winił jej. Widział, że nie kontrolowała siebie przez natłok emocji. Cofnął się trochę i wpatrywał w nią. Potrzebowała jeszcze chwilę dla siebie. Jego humor też zmarniał, nie lubił, gdy jego znajomi smucą się. Położył się na ziemi i siedział tak cicho, czekając aż Venety coś zrobi w jego kierunku.


RE: Let Me Be Your Wings - Venety - 24-04-2016

Musiał czekać dłuższą chwilę. W końcu nie miała już sił na płacz. Nie ruszyła się z miejsca. Wciąż tkwiła na ziemi, tak, jak upadła. Może trochę skuliła się bardziej, zwijając w kłębek. Tak było bezpieczniej. Dużo bezpieczniej - To... To wszystko moja wina, Maru - jej głos mógł go przerazić. Był smutny, przeraźliwie smutny. Cała energia, jaką posiadała w sobie lwica... Po prostu zniknęła. Nie było nic. Było tylko wyprute z wszystkiego ciało.
Tak naprawdę chciała, by podszedł. By po prostu ją przytulił. By tu był. Ale nigdy by tego nie przyznała. Nigdy by o tym nie pomyślała. Chciała zostać sama, samotnie walczyć z bólem - a tak naprawdę potrzebowała kogoś.


RE: Let Me Be Your Wings - Maru - 24-04-2016

Nie rozumiał kompletnie o czym mówiła. Najwyraźniej bardzo wrażliwa lwica nie wytrzymała i eksplodowała. Wiedział, że nie może jej ot tak tu zostawić. Na pewno potrzebowała kogokolwiek, by jej pomóc właśnie w tej chwili.
- Twoja wina? Ale dlaczego, co się stało?
Zniżył łeb jeszcze bardziej, by ujrzeć jej twarz, ale lwica bardzo skutecznie ją ukrywała. Wolno podczołgał się ku niej.


RE: Let Me Be Your Wings - Venety - 01-05-2016

- Vei... Ja... Ja nie byłam przy niej. Ona była ze wszystkimi problemami sama... I... Jestem okropną siostrą. Ja... Naprawdę... - zaszlochała - Może to dlatego mnie unikała... Może dlatego nie mówiła nic o ciąży. Może... Ja się o nią martwiłam. Szukałam jej, wszędzie. Ale nie mogłam znaleźć. A... Martwiłam się o nią. Że coś jej się stało. Że... Straszne rzeczy. Że nie żyje czy coś. Że jest ranna. Cokolwiek. Naprawdę się martwiłam... I... I kiedy się dowiedziałam... Maru... To było paskudne uczucie. Przychodzi do ciebie lwica i mówi, że twoja siostra zaraz zacznie rodzić... Ja... To było straszne. Potwornie się wtedy czułam. Potwornie się teraz czuję. To wszystko moja wina... - zatrzymała się na chwilę - Maru, ja... Ja stąd odchodzę. Nie chcę jej już więcej widzieć. Nie chcę jej znać. Ani jej, ani ojca jej dzieci... Ani tym bardziej tych małych klusek. Niech sobie żyją szczęśliwie, ale... To już nie jest moja rodzina. Ani mój dom... Tak naprawdę... Teraz nie trzyma mnie tu już nic... - teraz leżała spokojnie na ziemi, o ile za spokojne można uznać jej stan. W każdym razie nie stanowiła żadnego zagrożenia dla samca.


RE: Let Me Be Your Wings - Maru - 01-05-2016

No to dostał niezły potok słów. Co gorsza trochę to wszystko było bez ładu i składu, ale z grubsza zrozumiał o co jej chodzi. Przysunął się bliżej i położył łapę na łapie łowczyni. Nie chciał, żeby była dłużej sama z tym wszystkim, raczej nie dałaby rady. Gładził jej futerko na kończynie i wsłuchiwał się w kolejne słowa. Gdy usłyszał o jej planie ma ucieczkę momentalnie chwycił mocno jej kończynę.
- Nie możesz tego zrobić. Jesteś potrzebna stadu, tym maluchom... a nawet swojej siostrze. Ona... Przykro mi to mówić, ale jak dla mnie to ona nie dba o nic, ani o nikogo. A ukrywała się nie przed Tobą, ale przed Lwioziemcami, nie chciała, żeby wiedzieli, że... królowa ma dzieci z jakimś włóczęgą. To nie Twoja wina, Venety. Ona... ona musiała przeżyć coś strasznego, albo nigdy nikt jej nie wytłumaczył czym jest szacunek do innych, a szczególnie do rodziny.
Cały czas trzymał mocno jej łapę, jakby dając jej sygnał, że jest tu z nią. Drugą łapą przetarł wilgotne policzki lwicy.
- Nie płacz, proszę. Nie chcę patrzeć na Twoje łzy. Jesteś taka dobra, że nie zasługujesz na takie traktowanie.


RE: Let Me Be Your Wings - Venety - 01-05-2016

Płakała.
A on był tutaj z nią.
Był tutaj... Dla niej.
Słuchała jego słów. Chłonęła wszystkie, każde po kolei, z osobna i razem. On... Nikt nie umiał wlewać nadziei do jej serca tak, jak ten prosty wojownik. Miał w sobie coś... Nie wiedziała co, ale po prostu mu ufała. Tak po prostu. Delikatnie ruszyła łapą, dając mu znak, że chce wstać. Usiadła, nieco chwiejnie i spojrzała na niego. Te oczy... Błękitne, czyste jak łza oczy... Były wypełnione troską. I zmartwieniem. To... Łamało jej serce. Czemu on jest dla niej taki dobry? Czemu w ogóle się przejmuje? - Nie rozumiem, Maru... Ona... Od dziecka taka była. A mama... Mama dała nam... Ona się o nas troszczyła. Dbała o nas. Kochała... Była najlepszą, najwspanialszą mamą, jaką mogła mieć kiedykolwiek lwica... Nie rozumiem, dlaczego ona taka jest... - zacisnęła powieki. Nie... Nie płacz, nie płacz... Zrób to. Dla niego. Dla tych smutnych oczu... - Ja... Ja... - po czym podeszła chwiejnym krokiem do niego i po prostu wsadziła głowę pod jego pysk - To... Ja nie chcę, żebyś się martwił. Żebyś był smutny... Żebyś... Się przejmował. Naprawdę... Nie chcę. Jesteś... Gdybym odeszła... To... Ja... Ja bym... Tęskniła. Ja nie chcę, żebyś się przej... Ja... Wolę, gdy... Gdy jesteś wesoły.


RE: Let Me Be Your Wings - Maru - 01-05-2016

Pozwolił lwicy wstać, a sam zmienił pozycję na siedzącą. Cały czas bacznie obserwował łowczynię. Nie protestował, gdy się w niego wtuliła. Widocznie potrzebowała czyjejś bliskości, opieki. Była jak promyk światła w nieskończonej ciemności. Zupełnie sama, bez nikogo. A teraz odnalazła drugi promyk, a jego obowiązkiem było, żeby teraz się nie pogubiły.
Swoim podbródkiem delikatnie pocierał jej czubek głowy. Jego łapa powędrowała na jej plecy, by przycisnąć jej ciało mocniej do siebie.
- Gdybyś odeszła, to nie miałbym dla kogo być wesołym, a tak...
Przejechał językiem po jej małej grzywce.


RE: Let Me Be Your Wings - Venety - 01-05-2016

Tu było jej dobrze. Czuła się tak... Bezpiecznie. Nie rozumiała tego do końca. Dlaczego... Ale tak było. Łzy mimowolnie spłynęły po policzkach, gdy otworzyła ślepia. Odchyliła łeb, by po prostu móc spojrzeć na lwa. T była ta kwestia. Ta jedyna kwestia, której nie rozumiała najbardziej ze wszystkich. Ze wszystkich problemów, zawiłości, trudnych spraw... Ta jedna, jedyna... To była największa zagadka. Dlaczego?
- Czemu miałbyś nie być? Przecież... Ja... Nie jestem jedyna na tych ziemiach.


RE: Let Me Be Your Wings - Maru - 01-05-2016

Położył tylko głowę na jej ramieniu i przymknął oczy.
- Może i nie jesteś jedyna, ale na pewno jesteś wyjątkowa.
A potem trwał już tak w bezruchu, jakby wszystko przestało mieć znaczenie. Najbardziej cieszyło go, że Venety się uspokoiła. Nie płakała, nie trzęsła się, zwyczajnie uszło z niej trochę emocji. I to było dla niego najważniejsze.


RE: Let Me Be Your Wings - Venety - 02-05-2016

- Dziękuję... - mruknęła cicho. Nie była do końca przekonana, ale nie chciała mu robić kolejnej przykrości. Trwała więc tak, przytulona do niego i nie mówiła nic. Nie była do końca przekonana, czy jakiekolwiek słowa byłyby właściwe. Bo właściwie co miała mówić? Obecność Maru była pomocna... Ale nie rozwiązywała wszystkich problemów - Kiedy ja... Maru, ja... Nie potrafię ich zaakceptować. Życzę im wszystkim szczęścia, ale... Po prostu nie chcę być jego udziałem ani w nim uczestniczyć - oczywiście mówiła tu o młodych książątkach. Po prostu... Nie chciała. Nie czuła się ich ciocią. W żadnym stopniu. Wolała być postacią z opowieści, niż żywą osobą, istniejącą naprawdę. Czy czuła się z tym źle? Trochę tak. Ale jednocześnie czuła, że inaczej nie mogła. Po czym wtuliła się mocniej w samca i... Zamarła - Wszystko w porządku? Nie jesteś chory? Dorze się czujesz? Może potrzebujesz medyka? Wody? Strasznie szybko bije ci serce...
Och, idiotko, nie medyka on potrzebuje, ale Ciebie.