Król Lew PBF
Czyżby...? - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Czyżby...? (/showthread.php?tid=1821)



Czyżby...? - Sadie - 24-04-2016

Strach paraliżował jej ciało. Naprawdę była przerażona faktem, że musi stanąć lico w lico z Ines. Najwyższej, której w obliczu Księżyca przysięgała wierność. Jak wobec tego miała w tej chwili wyjawić przed nią prawdę? Chociaż prawda sama wychodziła na jaw, gdy tylko spojrzało się na sylwetkę beżowej. Wyraźnie zaznaczona wypukłość brzucha oznajmiała wszem i wobec, że Sadie jest bliżej niż dalej urodzenia berbeci. Poszli na szczęście. Szukała wzrokiem Ines wokół skały. Miała nadzieję, że Kapłanka będzie gdzieś w pobliżu. Przecież nie mogła tak po prostu zniknąć. Otuliła ją zasłona nocy i cień rzucany przez skałę. Zaszyła się gdzieś w jego odmętach, składając pysk na przednich łapach.


RE: Czyżby...? - Inés - 30-04-2016

Przeczucia Sadie okazały się trafne, bo oto niebawem natrafiła ona na białą lwicę. Kapłanka pozornie bezcelowo przechadzała się w pobliżu Złotej Skały. Ujrzawszy beżową, postawiła uszy i ruszyła ku niej wolnym krokiem.
- Niech Księżyc oświetla twą drogę - zwróciła się do niej, przywiódłszy na pysk delikatny uśmiech.
Na chwilę przeniosła wzrok na brzuch, ale prędko zatrzymała go z powrotem na obliczu zielonookiej. Pogodna mina nie znikała z jasnego lica.
- Coś się trapi - stwierdziła, siadając naprzeciw.
Zachęcającym ruchem ogona zaprosiła drugą Srebrną do uczynienia tego samego.
Milczała. To nie ona powinna mówić.


RE: Czyżby...? - Sadie - 02-05-2016

Turkusowe ślepia odnalazły źródło dobrze znanego głosu. Czekoladowe ucho zastrzygło, a nieco mniej smukła sylwetka powoli zwróciła się w stronę Ines. Poczuła ścisk a żołądku i gardzieli. Nie można całe życie unikać prawdy, Sadie. Przełknęła ślinę i wolno ruszyła w stronę Kapłanki, ze spuszczoną głową. Skłoniła się jej nisko.
- Niech błogosławią cię Księżyc i Gwiazdy, Najwyższa - odparła, gdy odnalazła w sobie odwagę, aby się odezwać. Powoli usiadła naprzeciwko niej i podniosła turkusowe ślepia na białowłosą. Ines była jak jedna z gwiazd. Świeciła wspaniałym blaskiem. Wyglądała jak prawdziwa wysłanniczka niebios.
Cień słabego uśmiechu pojawił się na jej licu.
- Jak zawsze wiesz... - odparła, składając nieznacznie swoje uszy. Nie wiedziała jak się do tego zabrać. Długą chwilę myślała nad tym.
- Najwyższa... wkrótce wydam na świat potomstwo. Moje i jednego z samców Zachodnich Ziem. Otieno... - umilkła, czekając na jej reakcję. Reakcję, której potwornie się bała.



RE: Czyżby...? - Inés - 01-06-2016

- Spokojnie - odrzekła, na moment unosząc łapę w pojednawczym geście. - W twoim stanie nie powinnaś się denerwować.
Lwica machnęła ogonem, raz jeszcze kierując wzrok na brzuch Sadie. Kilka ich będzie. Co najmniej czwórka.
- Wiem, nie wiem, teraz widzę... Powiedz mi: kochasz ojca swoich dzieci? - spytała, ponownie wzniósłszy spojrzenie na turkusowooką.
Na pysk cisnęły jej się inne, w jej mniemaniu poważniejsze pytania, lecz Ines, pomimo braku pojęcia o miłości romantycznej, zdawała sobie sprawę z tego, że dla wielu stanowi ona sprawę ważną, ba, wręcz kluczową. Postanowiła więc dostosować się do tego, co sugerował jej takt i intuicja.
Po prawdzie, Jasnowłosa nie była zła. Nigdy nie zakazywała wprost podobnych praktyk. Dostrzegała w tym nawet pewne korzyści, jak wzrost liczby wyznawców Księżyca... Pytanie tylko, dlaczego beżowa będzie miała dziecko z obcym samcem. Czyżby wśród Srebrnych nie było ich wystarczającej liczby i jeśli tak, to dlaczego...?


RE: Czyżby...? - Sadie - 03-06-2016

Oczywiście Sadie zdawała sobie sprawę ze swoistej dobrotliwości jaką charakteryzowała się Ines. Z pewnością rzadko unosiła się gniewem, o ile w ogóle kiedykolwiek to się zdarzało. A jednak we wnętrzu beżowej coś dziwnie zaczynało się burzyć. Z pięknych budowli, pozostały tam okropne ruiny w jednej chwili. Turkusowe ślepia uważnie wpatrywały się w postać Najwyższej. Ciche westchnienie wydobyło się z jej trzewi, kiedy odetchnęła, zbierając się w sobie. Spojrzała nań nieco pewniej i pokiwała pyskiem.
- Tak, Ines. Kocham go. Przypadek sprawił, że trafiłam na niego, kiedy wyruszyłam polować na inne tereny. Nie sądziłam, że zaszłam na tereny dnawego Szkarłatnego Świtu... - wyjaśniła już nieco spokojniej, a ogon owinął się wokół jej tylnej łapy - Wydaje mi się, że będzie ich dużo... i że wiele z nich pozostanie na naszych ziemiach - uśmiechnęła się w końcu, co dodało jej licu nieco jasności.



RE: Czyżby...? - Inés - 12-07-2016

- Wiele... - prychnęła, mrużąc błękitne ślepia. - Dobro dzieci wymaga, by wychowywały się one pod skrzydłami matki.
Właśnie, skrzydła. Coś... Coś przyszło jej na myśl. Uśmiechnęła się lekko.
- Sadie, skoro już rozmawiamy... Niniejszym nadaję ci Totem Jaskółki, Mbayuwayu, gdyż to ona jest zwiastunem nowego życia i symbolem wolności, tęsknoty za wolnością...
Kapłanka skinęła łbem i przybliżyła się o krok, wciąż przypatrując się lwicy z uwagą.
- Stado będzie cię wspierać w tym trudnym czasie. Obyś sama się odeń nie odwróciła. Jesteś dla nas ważna, Jaskółko. Jesteś częścią stada, a stado jest twoją rodziną.
Tu Kapłanka uniosła łapę i, po chwili wahania, położyła ją na beżowym barku. Trwała tak przez krótką chwilę, wpatrując się w morskie moranowe ślepia. Następnie odsunęła się, raz jeszcze spojrzała na Srebrną i odeszła bez słowa.

Z/t