Król Lew PBF
Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. (/showthread.php?tid=188)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20


Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Amarth Shetani - 26-06-2012

Ogromne, stare drzewo góruje nad wilgotnymi granicami ziem wolnych. To tutaj właśnie rozpościera się widok na międzyrzecze, gdzie kończy się terytorium lwiego panowania, a zaczyna anarchia. Tereny pokryte są świeżą, wysoką trawę, poprzecinaną błękitnymi wstęgami strumieni i rzek, które pochłonęły spory kawałek terenu. Grunt jest wilgotny i łatwo się zapaść, aczkolwiek panuje tu przyjemny chłód.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Serret - 14-10-2012

Karakalka chyba trochę przesadziła z tym szukaniem gepardziątka. W każdym razie nie udało się jej natrafić choćby na nikły ślad Dumy, za to odkryła istnienie Starego Baobabu. Łapy nieco zapadały się jej w grunt, aczkolwiek po gęstej połaci śniegu była to całkiem miła odmiana.
Gdy znalazła się już kilkanaście metrów od pnia drzewa, postanowiła zatrzymać się tu na krótki odpoczynek. Usiadła więc, by zaraz omieść wzrokiem okolicę. Pusto tu trochę.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Nahuel - 14-10-2012

Puk!
I z góry, prosto w puchate ucha karakalki, trafił ją kawałek gałązki. Jakoś tak nieprzypadkowo. A może jednak? Wśród gałęzi nie było bowiem poruszenia, ulistnione konary baobabu nie kołysały się od ruchów złośliwego zwierzęcia.
Panowała cisza i spokój; ciche szemranie turkoczących wód stanowiło uspokajające tło dla świergotania kolorowych ptaszydeł. I można by było uwierzyć, że to rzeczywiście był przypadek, że wiewiórka niechcący strąciła martwą gałązkę - gdyby nie to, że za chwilę rzecz się powtórzyła.

Puk!


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Serret - 14-10-2012

Postawiła swoje i tak już wielkie i sterczące uszy, a to dlatego, że niespodziewanie upadł na nie jakiś...
A, gałązka. Mała taka, z paroma liśćmi...
I wtedy znów coś ją uderzyło.
No, to teraz już dwie.
Kocica wstała i zmarszczyła brwi, nieco zniesmaczona zaistniałą sytuacją. Nieładnie tak rzucać w innych gałęziami!
- Dobry dzień, nieznajomy - rzuciła w przestrzeń, kierując ku koronie baobabu rozbawione spojrzenie.
Na wszelki wypadek wcześniej oddaliła się o kilka kroków od miejsca, w którym wcześniej przypadło jej siedzieć. Hm, a nuż to był tylko wiatr? Ale to nie szkodzi, przecież z wiatrem też można się przywitać...


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Nahuel - 14-10-2012

Puk! Och, spudłował.

Nie, to nie wiatr. Tylko co z tego, skoro gałązki latały nadal? Dwie już, od tamtych trafionych, upadły pod łapy karakalki. Stała teraz za daleko, by tajemniczy przeszkadzajek mógł w nią spokojnie trafiać, ale nie przeszkadzało mu to za bardzo. Rzucał dalej, co kilkanaście sekund; zapewne odgryzał lub urywał w tym czasie pociski.
I dopóki pomiędzy gałęziami nie mignął koniec ciapatego ogona, nie wiedziała nawet, kto to. Ale mignął. Nie małpa, nie gryzoń nadrzewny, nie lis polarny ani sęp z nagłą zdolnością chwytania - tam na górze siedział jakiś kot i żarty sobie z niej stroił.
I ani-ani nie zamierzał się przyznawać, kim jest.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Serret - 14-10-2012

Brwi jasnobrązowej samicy uniosły się wysoko. Ach, czyli to gepard! Ale zaaaaraz, gepard na drzewie? Nie, coś tu nie grało... A może... Ta, jak to było... O, pantera? Przyjąwszy ową opcję za pewnik, Serret postanowiła raz jeszcze spróbować nawiązać kontakt werbalny z ową osobą.
- Ej, panie albo pani pantero, nie wiesz, że to niegrzecznie tak rzucać gałęziami? Można komuś zrobić krzywdę - oznajmiła, a na jej pysku nadal widniał uśmiech.
Ją było naprawdę trudno zirytować, za to doprowadzić do utraty cierpliwości - zdecydowanie prościej. Jeszcze chwila i zaraz wejdzie tam na górę do tej pantery, przecież dla niej to żaden problem. Tymczasem jednak znów zmieniła miejsce stania, zerkając z politowaniem na leżące tu i ówdzie gałązki. Coś słabo ci idzie celowanie, panie Cętkowany Ogon.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Nahuel - 14-10-2012

Haa. Nic z tego.
Szkodnikowi, kimkolwiek był lub była, zależało właśnie na tym, by karakalka wdrapała się na górę baobabu i sama poszukała przeszkadzajki. Wśród gałęzi zabawa była o wiele lepsza niż na ziemi - i samica, której przeszkadzano, powinna o tym wiedzieć. Dlatego atak gałązkami nie ustał, a wręcz przybrał na sile; gdy jednak rozległ się głośny trzask i w dół z hurgotem i szuraniem o gałęzie zwalił się wielki, spróchniały na jednym końcu konar, płosząc wszystkie ptaki, i zapadł się z pluskiem w podmokłą glebę - na chwilę zapanował spokój.
Cisza. Milczenie.
- Ups.
Pomruk spomiędzy gałęzi był nie tylko głęboki i dźwięczny, ale i z pewnością samczy. A już na pewno dorosły.
I tu by się poszły Twoje przewidywania, Serret...


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Serret - 14-10-2012

Ciekawe, kiedy mu się to znudzi... Toż to istne bombardowanie! Trochę już zaniepokojona kotka prędko wspięła się po pniu na jedną z niższych gałęzi. W samą porę, by nie oberwać konarem...
Usiadła, przyciskając się do kory. Przysunęła bliżej ciała swój puchaty dwukolorowy ogonek, który wydawał się tak nikły przy wielkim lamparcim ogonie, ale Serret z pewnością nie zamieniłaby go na żaden inny. Jej był najpiękniejszy.
Hej, Panie Pantero, to już była lekka przesada!
Właśnie, właśnie - poza tym, że głos samca nie tylko uświadomił jej, że ma do czynienia z osobnikiem płci męskiej, ale przy okazji jej cudne czarne uszyska zdołały wyłapać, skąd owy głos dochodzi.
Karakalka spojrzała w górę i trochę w prawo. Znów postawiła uszy, tym razem jednak się nie odezwała. Jedynie wyrażające nieskrywane zaciekawienie spojrzenie fioletowych ślepi dokładnie analizowało cętkowany wzór przebijający przez gęste listowie


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Nahuel - 14-10-2012

Nahuel po tym, jak ujawnił swoją pozycję, nie próbował się już kryć. Przeciwnie - zwiesił się teraz z gałęzi (żywej, na pewno, leżał na niej od dwóch godzin) i wysunął łapę w jej stronę, próbując dosięgnąć karakala i pacnąć ją w ucho. Pazury miał oczywiście schowane; przypominało to zabawy lwiątka, które bardzo chce coś dostać, ale to coś leży za daleko.
Albo w tym wypadku - wskoczyło na zbyt oddaloną gałąź.
- Przecież powiedziałem, że ups. Nie chciałem aż tak.
Rzucił jak gdyby nigdy nic, wyczytując w zmarszczeniu brwi karakalki, że zrzucenie tego konara to nie była najlepsza myśl. Przecież wiedział, nie miał sześciu miesięcy, nie? Zresztą ciekawe, jakie kociątko miałoby tyle siły co dorosły lampart...


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Serret - 14-10-2012

Nieco odsunęła łeb. Wara od uszu, uszka moje... To znaczy, Serret.
A te jego słowa nie brzmiały zbyt przekonująco.
- Dobra, dobra - mruknęła, wciąż nie spuszczając oczu z tamtego. - Żeby tak napadać biedne karakalki... Powinieneś się wstydzić!
Chciała, żeby zabrzmiało to groźnie i dobitnie, jednak efekt zepsuł szeroki, trochę ironiczny uśmiech, który właśnie rozświetlił jej oblicze. Tak, Serret, właśnie o mało co nie zostałbyś kaleką do końca życia (w najlepszym wypadku), ale po co tracić pewność siebie?
Raz jeszcze omiotła go przeciągłym wzrokiem. Spory był. I taki... Umięśniony. Chyba trochę siły miał w tych łapach.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Nahuel - 14-10-2012

- No weeeź!
Jęknięcie, które wydobyło się z piersi Nahuela, zupełnie nie pasowało do obrazu krępego, dorosłego samca. A może przekornie komponowało się z nim znakomicie? Nie od dziś wiadomo, że ta płeć to lenie i ciamajdy, i jeszcze duże dzieci, których zachcianki trzeba spełniać lub potem ocierać łzy...
- Daj pomiziać. Fajne masz te uszy.
Wyjaśnił, wyciągając się jeszcze bardziej. Niewiele brakowało, żeby spadł, bo już teraz przekręcił się na plecy i rozczapierzył palce łapy próbującej dosięgnąć karakalkowych pędzelków.
A gdyby tak...
Odsunąć się jeszcze troszkę i sprawdzić, co się stanie...

Tylko czy Serret była aż taka złośliwa?


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Serret - 14-10-2012

Ona? Złośliwa? Ależ skąd! Przecież miała takie dobre kocie serduszko.
- Wiem, że fajne - odparła z uśmiechem, jednak zaraz przybrała poważniejszy wyraz pyska. - Ale... Ale moje uszy są bardzo nieśmiałe. One muszą najpierw się z tobą zapoznać.
Nie czekając na reakcję lamparta na tę dziwną wypowiedź, karakalka postanowiła przejąć inicjatywę.
- Tak więc, ja jestem Serret, a to są moje uszy - rzekła; nawet udało się jej powstrzymać wybuch śmiechu, jaki cisnął się jej na usta.
Nie ma to jak miła pogawędka z osobą, która przed chwilą o mało jej nie zabiła, nie?


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Nahuel - 14-10-2012

Nahuel roześmiał się, słysząc tak postawione ultimatum. Czyż mógłby jej odmówić tej chwili rozrywki?
- A ja jestem Nahuel. To są moje cętki i mam ich więcej, niż ty uszu.
Odpowiedział bardzo poważnie, zmusiwszy wpierw pysk do pozbycia się uśmiechu. Postanowił nawet, że przyjmie trochę wygodniejszą pozycję; cofnął po chwili namysłu łapę, bo z jedną wyciągniętą mógłby jednak zlecieć podczas wykonywania ewolucji na drzewie, obrócił się ponownie na brzuch i przeszedł na gałąź niższą, taką na poziomie karakalki. Tam zasiadł po swojemu, rozlewając cielsko na rozejściu się konarów i przygniatając młode, odrastające gałązki.
- A może umówimy się tak, że ja cię pomiziam po uszach, a ty policzysz moje cętki? I będziemy kwita.
W tej chwili nie wyglądał na swoje cztery lata i dawno już osiągniętą dorosłość, a na psotnego nastolatka, który bardzo się nudził. I ostatnie z tych przypuszczeń byłoby nawet najprawdziwszą prawdą.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Serret - 14-10-2012

Zmrużyła swe ślepia. Nie była dobra z matematyki i tak dalej, ale zdołała zauważyć, że coś tu jest nie tak w tym rozumowaniu. I, oczywiście, nie omieszkała oznajmić tego nowemu znajomemu.
- No jak to tak? - rzuciła z oburzeniem. - Ja ci nie każę liczyć moich uszu. Jak chcesz miziać moje uszy, to ja chcę miziać... Twój ogon, o! Masz mniej ogonów niż ja uszu!
W jej ostatniej wypowiedzi pobrzmiewało uczucie triumfu. Ha, i co na to powiesz, panie cętkowany? Jak to ktoś kiedyś powiedział: zgasiła go jak lampkę! Ha!
Ona również z pewnością wydawała się być młodszą niż w rzeczywistości, chociaż u niej nie było takiego kontrastu pomiędzy posturą a zachowaniem. I tak wydawała się drobna, szczególnie w porównaniu z wszechobecnymi tu lwami i innymi dużymi kotami. Innego karakala, jak dotąd, nie udało się jej spotkać.
Czyli mamy dwóch młodych duchem odmieńców? Trafił swój na swego, czy może to tylko pozory, mylne pierwsze wrażenie...?


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Nahuel - 14-10-2012

W przypadku Nahuela ten dzień należał do kilku w roku, naprawdę niewielu, gdy pozwalał sobie na czystą frajdę bez zastanawiania się nad tym, jak to wpłynie na jego opinię o sobie samym i na postrzeganie go jako przyszłego władcę ojczyzny. Robił to, by zachować higienę zdrowia psychicznego. Nie można być cały czas poważnym.
- Dooobrze. Możesz się pobawić moim ogonem, ale najpierw ja.
Zgodził się łaskawie, wydając z siebie najniższe "o", jakie tylko potrafił. A że i tak miał bardzo głęboki, basowy głos, można by to przy odrobinie wyobraźni porównać do burczenia słonia. Serret słyszała kiedyś burczącego słonia? Pewnie nie. A on tak. Ha.
Wyciągnął raz jeszcze łapę, tym razem drugą, w kierunku łba karakalki, z zamiarem poczochrania jej po uszach i pobawienia się pędzelkami, które pewnie śmiesznie łaskotały w opuszki. No chodź tu, umowa to umowa...