Król Lew PBF
Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. (/showthread.php?tid=188)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 29-10-2016

Jasnowłosa doszła do wniosku, że nie można być AŻ TAK dobrą aktorką. Iris była szczera, a więc należało ją zaliczyć do grona chlubnych wyjątków porządnych Cienistych, czy też byłych Cienistych. Uspokojona tą myślę, Kapłanka wzięła głęboki wdech i ponownie podniosła pysk. Uleciała gdzieś z niej ta duma, teraz wyglądała na nieco spłoszoną, ale powoli wracała do siebie.
- Nie warto płakać za kimś, komu na tobie nie zależy - stwierdziła z pełną powagą. - ONI już tacy są. Nawet gdyby zechciał z tobą być, to zaraz mu się znudzi i odejdzie bez słowa. Ja już nie dam się na to nabrać i tobie też to odradzam. Powinnaś się trzymać z innymi samicami.
Z biegiem czasu Ines wykazywała coraz mniej szacunku dla zwierząt płci przeciwnej. Każdy kolejny samiec zawodził ją w najgorszy możliwy sposób: znikając bez żadnych wyjaśnień. Zrobił to już stadny medyk, a później przyjaciel, brat i partner. A wszystkim im ufała w mniejszym czy większym stopniu. Jak widać, na nic to było. Może też dlatego tak niewiele uwagi poświęcała Zephyrowi; zwyczajnie miała do niego żal o wszelkie krzywdy, które wyrządziła jej jego płeć?
Ku swojemu zdziwieniu zdała też sobie sprawę z faktu, że, poza lwiątkami, nie było w jej stadzie żadnych samców. Wszyscy ich zostawili. Błękitnooka nabierała coraz większego przekonania, że jej teoria o okropności męskiego rodu znajduje się niepokojąco blisko prawdy.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Iris - 29-10-2016

Spojrzała na Ines, przestraszonym wzrokiem, z każdą chwilą coraz bardziej zmieszana. Nie trudno było jej się z tym co mówiła kapłanka zgodzić. Przecież pamiętała jak ojciec zostawił ją i matkę, a kto zaatakował ją jak była mała i ostatnie lwiątko z jej rodzeństwa? Samiec. Belial też nim był, ale Iris nie potrafiła stwierdzić że ją skrzywdził, nie umiała spojrzeć na to inaczej, ani nikogo innego obwinić prócz siebie. Chowała żal do ojca, tamtego obcego lwa zabójce nienawidziła, ale uczucie jakie czuła do Beliala było zbyt silne. Miłość do niego, choć obsesyjna i nieprzerwana, próbowała zapełnić pustkę w sercu brązowej, o której ona nie miała pojęcia, a która już dawno raniła ją głęboko, w chwili kiedy straciła wszystkich tych na których jej zależało i została kaleką.
- Ja nie... Nie potrafię o nim zapomnieć... - powiedziała zduszonym od wstrzymywania płaczu głosem, po czym i tak się popłakała, znowu. Ciężko jej było mówić przez ten szloch, ponownie musiała się uspokajać by jakoś dodać: - Nie mogę przestać... go kochać... Mimo że... Że próbowałam... Wielokrotnie... - wyznała, patrząc po sobie, nie potrafiła już tego znieść, chciała to przerwać chociażby się raniąc, ale powstrzymała się z całych sił, szybko odbiegając wzrokiem w dół i jedynie znów wbijając pazury w ziemie, i owijając ciasno ogonem kikuta.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Zephyr - 30-10-2016

W przeciwieństwie do niego, Kapłanka widocznie dobrze wiedziała, co oznacza to słowo. Najpierw przejawiało się to samym zachowaniem, które nie umknęło uwadze geparda. Nie próbował wychwycić wyrazu jej pyska spod kurtyny grzywki, ale sam fakt, że spuściła wzrok, mówił za siebie.
Gdy się odezwała, Zephyr wiedział już, że chodzi o osobę. Skupił się więc na Iris, która niczego nie ukrywała. Była to kolejna rzecz, o którą nie dopytywał jej wcześniej. Domyślał się, że ten cały Belial należał do Cieniowiska. Warto zapamiętać to imię. Zwłaszcza, że sama Kapłanka go znała.
Oprócz tego, guru przekonał się, jak złożona jest rozpacz brązowej. Składało się na nią wiele czynników. A musiała pogodzić się z każdym z nich, by odnaleźć spokój. Ten cały Belial raczej nie owijał w bawełnę, gdy łamał jej serce, co wcale nie ułatwiało rehabilitacji.
Chwilę zajęło cętkowanemu rozszyfrowanie, co ma na myśli Ines mówiąc "ONI". Cieniści, lwy, czy może ogółem samce? Wystarczyło posłuchać do końca, by wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. Ale pojawiły się nowe: czy to może też dotyczyć Sadisma? Może już nie byli parą? Jeśli wąż wrócił na bagna, to pewnie solidnie się zdziwił.
No i Zephyr zaczął się czuć tutaj niepożądany, choć dopiero co otrzymał propozycję dołączenia do stada, czy może bardziej aluzję. Koniec jego ogona wywijał z lewa na prawo, a on sam stał z boku. Nie zamierzał bronić swojej frakcji, bo nie taki był jego cel. Mimo wszystko rozmowa toczyła się dobrym torem.
- Iris, pozwól Kapłance Ines i jej stadu sobie pomóc - odezwał się i spojrzał na białą. - Z pewnością zrobią to lepiej, niż ja.
Nie krył w swoim głosie wyrzutu, czy sarkazmu. Wiedział, że to prawda i nie unosił się dumą. Przyznanie, że samice zaopiekują się brązową lepiej niż jakiś podrzędny samiec miało też zachęcić białą.
Postawił kilka kroków w stronę granicy terytorium Srebrnych.
- Myślę, że na mnie już pora. Zrobiłem, co mogłem. Kapłanko, dziękuję, że postanowiłaś rozważyć moją... naszą prośbę. Iris, życzę ci, żebyś odnalazła nowy cel w życiu, który będzie dla ciebie równie ważny, co Cieniowisko i Belial. Za jakiś czas postaram się was odwiedzić. O ile dostanę na to zezwolenie. Do widzenia.
Pożegnał się z lwicami i po prostu odszedł. Zostawił Iris w łapach Ines. Nie miał gwarancji, że ostatecznie zostanie przyjęta, ale Kapłanka chyba nie odrzuci jej po tym, co powiedziała. W każdym razie sumienie miał czyste. Gdy lwice zniknęły mu z oczu, odszukał dogodne miejsce do noclegu. Rano postanowił nieco zmodyfikować trasę, by jego ślady nie prowadziły prosto do Mrocznych Grot.

/zt


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 02-11-2016

Lwica spojrzała za odchodzącym gepardem, po cichu rozważając jego słowa. Wolałaby, żeby obcy nie plątali się po jej ziemiach, ale ten akurat wydawał się być nieszkodliwy. Tyle że był samcem, co po przykrych doświadczeniach Ines na starcie stawiało go na przegranej pozycji.
Prędko powróciła wzrokiem do brązowej. Trudno jej było znaleźć radę na wyjście z tej sytuacji.
- Księżyc czasem kieruje naszym losem w sposób inny, niż byśmy sobie tego życzyli - odezwała się w końcu. - Widać nie jest ci dane być z tym lwem, tak jak ja nie mogłam być z osobą, którą kochałam. Trudno jest zapomnieć, ale jeszcze trudniej żyć ze świadomością bycia porzuconą...
Wlepiła wzrok w błękitne ślepia samicy.
- Mnie wystarczyło, by mój ukochany zostawił mnie bez słowa wyjaśnienia. To wyleczyło mnie z miłości, której nie był godzien. Był żal, ale przeszedł. Ta relacja nie była tym, co jest dla mnie najważniejsze w życiu...
Jasnowłosa zapewne przytuliłaby Iris, gdyby nie to, że na ogół stroniła od bliskiego kontaktu i nic nie wskazywało na to, by miało się to zmienić. Jeśli brązowa właśnie takiego kontaktu potrzebowała, to miała pecha. Acz w jej sytuacji zapewne na niewiele by się to zdało.
- Co musiałby zrobić Belial, byś przestała roić sobie, że zasługuje na twoją miłość? - spytała nagle. - A może... Najlepiej by było, gdyby pomóc mu opuścić ten świat?


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Iris - 04-11-2016

Przytaknęła lekko na słowa geparda, jak na razie cały czas wbijając wzrok w ziemie jak i pazury. Które po woli schowała skupiając się na tym co mówił Zephyr, bardzo chciałaby żeby tak się stało, tak jak jej życzył. Odprowadziła go wzrokiem jak odchodził, następnie skupiając się na kapłance. Wsłuchała się w jej słowa, mimo że jej spojrzenie utknęło tym razem na jej przednich łapach, lecz po woli podnosiła wzrok w kierunku Ines, zdziwiona że i ona miała podobne doświadczenia, a potem tym jak sobie z tym poradziła. Brązowa długo nie potrafiła patrzeć w oczy kapłanki, więc dosyć szybko odbiegała wzrokiem. Załamała się tym że i ona nie może pozbyć się tego uczucia, miłości która tak bardzo ciąży jej na sercu i rani jej dusze. Nie wysilała się już by powstrzymać łzy, tym razem jednak był to cichy i dosyć spokojny płacz. Czy to ze zmęczenia, czy też przez to że zdołała się choć trochę uspokoić, wyciszyć targające nią emocje. Kolejne słowa białej lwicy sprawiły że serce zabiło jej mocniej, spojrzała zlękniona, a wręcz przerażona na kapłankę. Po ciele przeszedł jej nieprzyjemny dreszcz, a końcówka ogona zadrżała dosyć gwałtownie z przypływu stresu.
- Jak to... Pomóc mu opuścić ten świat? - powtórzyła za kapłanką, w przerażeniu, płacz błyskawicznie jej minął, wyparty przez nagły lęk.
- Chcecie go... Zabić? - wymamrotała: - Nie... Nie, on nic złego nie zrobił... To moja wina... Moja wina... - mówiła jakby przeżywała senny koszmar, cofała się do tyłu, a ciało jej drżało. Jej miłość do Beliala nie należała do zbyt zdrowych uczuć, była nią ogarnięta, kompletnie zaślepiona, bo nie widziała w byłym cienistym żadnych wad. W praktyce nie wiedziała o nim też zbyt wiele, nie znała go zbyt dobrze i tylko szalone uczucie układało jej w głowie jego wybielony i wręcz idealny wizerunek.
- To nie jego wina... To ja... Ja się w nim zakochałam... - powiedziała z przepełnionym poczuciem winy głosem: - To moja wina... To ja zasługuje na karę... Nie on... - wysunęła pazury, by nagle się nimi zranić. Wbiła je w to samo miejsce, w zagojoną już ranę na łapie, w którą skaleczyła się kiedyś przy herszcie. Upadła przy tym na ziemie, tracąc równowagę, skuliła się cała, trzęsąc się przy tym. Nie wyjęła pazurów zabrudzonych już jej krwią z nowo powstałej ranny, zamiast tego jeszcze mocniej szarpnęła nimi.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Ava - 10-11-2016

Wróciła na tereny Srebrnych, szybciej niż podejrzewała. Miała zamiar poszukać Ines w pobliżu Złotej Skały, aby przekazać jej swoje przemyślenia. Jednak już wkraczając na tereny stada wyczuła zapach Kapłanki w okolicach granic. Ale był też ten inny zapach... krew! No ku**a! Mogło być wiele powodów, dlaczego w powietrzu unosił się zapach posoki, a jeden z nich zakładał, iż Kapłance grozi niebezpieczeństwo. Szara pognała ile sił w łapach, tam skąd dochodziła ów woń. Wyskoczyła z krzaków i warcząc niby opętana stanęła pomiędzy Ines a Iris. Dopiero po chwili oceniła sytuację i zrozumiała co tu się naprawdę dzieje. Białej lwicy nic nie było, to ta brązowa trójłapa raniła samą siebie. Ava uspokoiła się nieco i już nie wyglądała jak puszysta wersja jeża. Odwróciła się w stronę Ines i ukłoniła jej się.
- Kapłanko mam wieści. Ważne i niepokojące wieści.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 10-11-2016

W Jasnowłosej narastało przekonanie, że Iris ma coś bardzo nie tak z głową. Sama kapłanka również nie należała do grona normalnych, ale przynajmniej nie samookaleczała się ze względu na byle samca!
Ines trochę się wyłączyła. Nie mogła tego słuchać, nie mogła patrzeć na to, co się tu wyczynia. Przeciągłe warknięcie wydobyło się z jej pyska.
- Dosyć! - zagrzmiała w pewnym momencie. - Nie będziesz dokonywać bluźnierstw na Świętych Ziemiach, bo istną herezją są twoje czyny. Jesteś młodą samicą, masz stokroć większą wartość niż ten, który tak tobą gardzi. Ty...
Biała zmrużyła ślepia, wlepiając wzrok w przestrzeń nad błękitnooką. Gdy sobie to uświadomiła, natychmiast wpatrzyła się w lico brązowej. Z kolei z bladego pyska trudno byłoby odczytać jakiekolwiek emocje.
- Ty mogłabyś mieć młode. Stado by cię odżywiło, dało schronienie i pomogło je wychować, a ty miałabyś dla kogo żyć. Nie chciałabyś?
Wszystko to udało się jej powiedzieć, jeszcze zanim dotarł do niej dźwięk hienich łap uderzających o ziemię z niebywałą prędkością. Lwica prędko oderwała wzrok od tamtej, by zwrócić uwagę na Avę. Widać rzeczone wieści musiały być zaprawdę niebywałe, skoro Strażniczka - która była przecież stosunkowo nowa w stadzie - nie raczyła się nawet przywitać w dostatecznie godny sposób.
Długowłosa wstała, bez słowa odeszła kawałek i skinęła na nią łbem w zachęcie, by tamta do niej dołączyła. Nie chciała, by samotniczka słyszała cokolwiek z tej rozmowy, a uciec raczej nie ucieknie.
- Mów - ozwała się w końcu, a pewien niepokój zagościł na jej obliczu.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Ava - 11-11-2016

Hiena poczuła się nieco głupio. Nie przywitała się odpowiednio i jeszcze wparowała między dwie lwice. Ale w końcu zrobiła to dlatego, iż bała się o bezpieczeństwo Kapłanki. Dla szarej był to wystarczająco dobry powód.
- Udałam się na ziemie Mglistego Brzasku, aby wyjaśnić śmierć lwiątka z ich stada na naszych ziemiach. Rozmowa z ich przywódcą była krótka ale też spowodowała u mnie pewne obawy. Mglisty Brzask nie jest nam przychylny, przynajmniej na razie. Obawiam się że mogą w przyszłości nam zagrozić o ile nie poczynimy odpowiednich kroków.
Wyrzuciła to co wiedziała bez zbędnych ceregieli. Całej rozmowy z Myrem opisywać nie będzie, no chyba że Kapłanka będzie prosić o szczegóły. Ava nerwowo przestępowała z łapy na łapę, rzucając co jakiś czas nerwowe spojrzenia na brązową lwicę.
- Uważam, iż powinniśmy wzmocnić bezpieczeństwo na granicach. Naprawdę obawiam się o nasze stado. Jakiś morderca mógł wejść sobie tutaj bezkarnie, a ja...
Sierść hieny na grzbiecie znów zjeżyła się, kiedy ta przeorała pazurami ziemię w nerwowym odruchu. Jej bezsilność w starciu z hybrydą była logiczna, jednak nie powodowało to iż szara czuła się lepiej.
- Ja nie mogłam nic na to poradzić. Dlatego nie chcę, byśmy byli zagrożeni ze strony innego stada. Nie jestem pewna czy dalsza dyplomacja przyniesie jakieś efekty. Zawsze warto jednak spróbować, prawda? I... Jeszcze przywódca Mglistych mówił, że to nie pierwszy zabity na terenie Srebrnego Księżyca... Czy jest coś... o czym, powinnam wiedzieć o Najwyższa Kapłanko?
Kiedy emocje nieco opadły Ava zdołała przywołać się do porządku i zwracać się odpowiednio do Inés. Wypowiedzi hieny może i był chaotyczne ale fioletowooka zwyczajnie się stresowała i tyle.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Iris - 12-11-2016

Iris z każdym kolejnym wspomnieniem które zaczynały ją dręczyć zadawała sobie ból coraz bardziej, jakby sądziła że to pomoże jej pozbyć się tych wszystkich złych myśli, nie pomagało. Kompletnie straciła świadomość tego co dzieje się wokół i dopiero potężny głos kapłanki wyrwał ją z transu i przeraził jednocześnie. Przywarła do ziemi całym ciałem, z skulonymi uszami i wzrokiem pełnym lęku patrząc na Ines. Schowała pazury, tym samym wyjmując je z ranny. Szybko spuściła wzrok, nie wiedziała czego się spodziewać i czy za chwilę nie zostanie zaatakowana, ale uznała że jej się to należy, nie próbowałaby się nawet bronić czy uciekać. Ataku jednak nie było, więc poderwała lekko głowę, choć w stresie zrobiła to dosyć szybko, wysłuchując słów kapłanki. Nie odpowiedziała jednak na nie od razu pogrążając się znów w myślach. Chciała mieć dla kogo żyć, bardzo tego chciała, ale już z góry założyła że nie nadawałaby się na matkę czy opiekunkę. Nie potrafiła zająć się malutkim rodzeństwem, ale była wtedy mała, nie wiedziała jak zajmować się dopiero co narodzonymi lwiątkami, mimo to nie brała tego pod uwagę. Już raz zawiodła, nie chciała zawieść znowu. Jest kaleką, czy lwiątka chciałby mieć taką matkę? Musiałby się za nią wstydzić. Zacisnęła oczy, z których już nie wiadomo który raz wypłynęły łzy. Nie zdążyła odpowiedzieć kapłance, zerknęła tylko jak odchodzi na bok rozmawiać z hieną. Miała mnóstwo czasu na przemyślenia, na dodatek zmęczenie nie dawało jej spokoju, ale jak tylko zamykała choć na chwilę oczy, znów nawiedzały ją te wszystkie wspomnienia i to chore uczucie do Beliala. Zacisnęła zęby, mając już tego dość. Wciąż wracała wzrokiem do Ines i hieny, usiłując po raz wtóry się uspokoić. Z braku zajęcia zaczęła wylizywać ranne, by jakoś odwrócić swoją uwagę od problemów. "Co ja narobiłam?" powiedziała do samej siebie w myślach, próbując się podnieść. Ogarnął ją wstyd i poczucie winny, jak mogła się tak zachować przed kimś tak ważnym? Podniosła się jakoś na drżących łapach, ale zawahała się podejść, nie może przerywać w rozmowie. Usiadła na ziemi, znów wracając do wylizywania ranny, w strachu że znów nie poradzi sobie z emocjami, starała się o niczym już nie myśleć, co nie było takie łatwe. Natarczywie wręcz obmywała językiem ranę, próbując się skupić wyłącznie na tej czynności.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 16-11-2016

Lwicy w ogóle nie podobało się to, co słyszała. Mówi się, że posłańcy złych wieści zawsze cierpią nie z własnej winy, lecz, na szczęście hieny, kapłanka należała do rozsądnych i opanowanych osób; chyba że ktoś głosił herezje.
- Nie. Nic nie wiem o innych takich przypadkach - stwierdziła zgodnie z prawdą. - Kidiri przekazała mi, że Myr pragnął się ze mną spotkać. Ona dowiedziała się o tym od ich posłańca, karakala imieniem Aksu. Od tego czasu nie miałam żadnych wiadomości od nich... Myślę, że będę musiała sama udać się do Mglistych bądź przekazać Myrowi, by przybył tutaj - uznała.
Przez cały czas mówiła na tyle cicho, by jej słowa nie były rozpoznawalne dla brązowej lwicy. Mimo że tamta nie wyglądała na szpiega, to należało zachować czujność, zwłaszcza w tak niespokojnych czasach. Nie wspominając o tym, do jakiego stada należała Iris...
- Avo, doceniam twą odwagę i natychmiastowe działanie. Zachowałaś się tak, jak należało się zachować prawdziwemu Srebrnemu. Zrobiłaś, co było w twojej mocy. Myślę, że to najwyższy czas, by awansować cię na rangę Wtajemniczonego oraz nadać totem Lamparta, zwanego również Chui - oznajmiła, wpadłszy w nieco pogodniejszy ton niż chwilę wcześniej. - A teraz, jeśli nie masz nic przeciwko... Potrzebuję rady.
Umilkła na moment i uciekła wzrokiem ku niebu, jakby już była zawstydzona tym, co dopiero miało wypłynąć z jej pyska.
- Możesz mi powiedzieć, jak powinnam rozmawiać z lwicą, która się samookalecza z powodu nieszczęśliwej miłości? Ja... Mam z tym pewien problem.
Białe uszy oklapły, a spojrzenie błękitnych ślepi padło teraz prosto na leżącą nieopodal kalekę. Przemówienie jej do rozsądku dla każdego stanowiłoby nie lada wyczyn, ale Kapłanka trwała w przekonaniu, że to z nią jest coś nie tak. Wszak to nie pierwszy przypadek, że przez swój specyficzny ogląd na świat nie jest w stanie prowadzić zwyczajnej konwersacji.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Ava - 16-11-2016

Kidiri, kidiri? Do jasnej cholerki kim była Kidiri? Hiena pamiętała, że ktoś jej tam coś napomknął o totemach, jednak nie przyłożyła do tego tak wielkiej wagi. Być może popełniła błąd, mimo że jej analityczna połówka dźgała ją nieistniejącym kijkiem, by przykładać więcej uwagi do informacji. Wieść o awansie miło połechtała ego szarej, która z szacunkiem i wdzięcznością skłoniła się Kapłance.
- Dziękuje Pani. Nie pozwolę by awans uderzył do mojej chorej głowy i przeszkodził w dalszym wykonywaniu obowiązków. Jeżeli zaś będziesz podróżować na tereny Mglistego Brzasku pozwól mi towarzyszyć tobie w formie strażnika.
No i dostała własny totem. Chui... śmiesznie brzmi. Gdy Jasnowłosa poprosiła o radę Ava wychyliła się nieco, ny zerknąć na okaleczoną, teraz także własnymi pazurami, lwicę. Hiena podrapała sięłapą po głowie w zamyśleniu. Na serio ciachać siebie z miłości? Słodki Księżycu, a niby to ona była pieprznięta.
- Wybacz Kapłanko ale chyba nie jestem w stanie zbyt wiele poradzić. Zwłaszcza, że jestem hieną, a u nas z chłopami to gorzej niż z dziećmi. Banda darmozjadów i nierobów, co sami swojego ogona nie znajdą.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 18-11-2016

- Dobrze. Jeśli będę się tam wybierać, to poinformuję cię zawczasu - odparła ostrożnie; rzeczywiście, podróżowanie samej nie wydawało się być zbyt bezpieczną opcją.
Miała jednak wątpliwości, czy może ufać Avie, wszak ledwo ją znała... Inna sprawa, że raczej nie miała wyboru. Kogo innego miałaby ze sobą wziąć? Samiyę? Serret? Nie miałoby to wiele sensu, bo w takim przypadku to Ines stałaby się potencjalnym obrońcą. Hieny przynajmniej miały mocne szczęki.
Wysłuchawszy jej dalszych słów, kapłanka uśmiechnęła się pod nosem. Widać miały coś wspólnego.
- Odnoszę wrażenie, że tyczy się to samców każdego gatunku - rzekła, po czym podniosła się z miejsca i ponownie skierowała kroki ku brązowej lwicy.
Należało zakończyć jej sprawę w taki czy inny sposób; trójłapa nie mogła tu leżeć do końca świata. Nie można pozwolić, by splamiła Święte Ziemie swoją plugawą heretycką krwią!
- Iris - odezwała się, siląc się na stanowczość głosu i spojrzenia. - Czas podjąć decyzję. Albo zostajesz z nami i przyjmujesz nasze nauki i opiekę, jednak w zamian dając też coś od siebie, albo Ava odprowadza cię do granicy.
Biała już skończyła z zachęcaniem; była skłonna dać szansę kalece, ale nic za darmo. Pytanie tylko, czy tamta odważy się na tak ryzykowny krok jak pozostanie na łasce Księżycowych... Nawet jeśli miałaby nie miała żadnej sensownej alternatywy.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Iris - 19-11-2016

W końcu zostawiła w spokoju ranną łapę, zauważywszy że Kapłanka zbliża się w jej stronę, pochyliła lekko głowę, znów ukazując uległość, kryjąc jednocześnie skaleczoną łapę, za tą drugą, ogarnął ją wstyd i poczucie winy, w stresie wysłuchała słów Ines. Cała aż pobladła, czego zapewne nie było widać przez ciemne futro. Już teraz miała podjąć decyzje, ale nie miała pojęcia jaką. Nie chciała się narzucać, ani sprawiać problemu, ale to już sprawiła, do tego rozgniewała władczyni tych ziem, jednak tamta dała jej szanse i nie wyglądało na to że jest nerwowa. Być może rozmowa z hieną ją uspokoiła. Kaleka lwica nie miała tak na prawdę dokąd pójść, jeśli wybrałaby odejście to zostałaby sama i najpewniej czekałaby na śmierć, może tak by było dla wszystkich lepiej, umrzeć i dla nikogo nie być już tylko ciężarem i kłopotem, wbiła wzrok w ziemie, milcząc na prawdę długo.
- Przepraszam, wybacz mi Pani... - zaczęła mówić wręcz błagalnym tonem: - Proszę o przebaczenie za moje czynny... Tylko o to - znów z jej oczu popłynęły łzy, nie, nie może zostać, choć w głębi duszy chciała zostać: - Wątpię by Księżyc zechciał kogoś takiego jak ja... Nie zasługuje by tu zostać... Zasługuje... - przerwała łapiąc oddech: - Tylko na śmierć... - brązowa stwierdziła że na nic by były jej starania, nic by jej się nie udało choćby chciała, choćby włożyła w to całą swoją siłę, już teraz nie potrafiła nawet zwyczajnie dołączyć do stada, nie potrafiła zapanować nad tym co ją dręczyło, skorzystać z szansy jaką zyskała. Tylko po co miałaby to zrobić? Myślała że będą z nią mieli zero pożytku, a tylko sam kłopot. Już chciała prosić Kapłankę by Ava odprowadziła ją znacznie dalej niż do granicy, skoro chciała czekać aż przyjdzie po nią śmierć, to nie chciała psuć komuś opinii widokiem jej martwego i szkaradnego ciała przy stadnych granicach, sama nie będąc w stanie się oddalić i nie chodziło tu wcale o jej stan fizyczny, bo była w stanie chodzić. Wahała się jednak, nagle odczuwając strach do tego co miało przynieść jej ulgę - śmierci. Zadręczając się myślami, spojrzała na księżyc, sama nie wiedząc czemu, po prostu jego światło odwróciło jej uwagę, zakręciło jej się w głowie, a po ciele przeszły niezbyt przyjemne ciarki.
- Co się dzieje po śmierci? Czy kiedy umieramy to po prostu... znikamy? - z jej pyska wydobyły się słowa, dokładnie to co sobie pomyślała, choć nie była świadoma że powiedziała to na głos, sprawiło to zmęczenie jakie odczuwała. Wróciła wzrokiem do kapłanki, nie dała rady podjąć ostatecznej decyzji, otworzyła tylko pysk by się odezwać, jednak potem go zamknęła. Coś w głębi jej, prawdopodobnie instynkt, mówiło by została.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 19-11-2016

Trzeba przyznać, że trudno o bardziej depresyjną osobę niż Iris. Kapłanka zaczęła się poważnie zastanawiać, czy zapraszanie jej do stada było rozsądną decyzją; już miała ochotę wydać rozkaz opuszczenia terenów Srebrnych, lecz coś ją powstrzymało od tego kroku. Czy to łzy lwicy, które nagle zabłyszczały w jej ślepiach, czy też wahanie słyszalne w drżącym, pełnym druzgocącego żalu głosie - tak czy siak, Ines odczekała ten moment, który najwyraźniej był niezbędny brązowej do zebrania myśli. Rychło powiodła wzrokiem za spojrzeniem tamtej i, niezmiennie wpatrzona w Srebrnego Pana, odpowiedziała, tonem nieco zbyt matowym:
- Nie, nie znikamy. Wyznawcy Księżyca zasilają Jego światło, a pozostali zostają rozsiani po niebie w postaci gwiazd. Oni są samotni, a my trzymamy się razem. Najbardziej nieszczęśliwe dusze schodzą z powrotem na ziemię... Rozmawiałaś kiedyś z duchem, Iris? To jak rozprawa z własnymi myślami, tylko bez możliwości przewidzenia odpowiedzi.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Ava - 19-11-2016

Przysłuchiwała się temu wszystkiemu w milczeniu. Nie obchodziły jej zbytnio te lwie rozmowy. Brązowa kaleka nie wydała się hienie zagrożeniem dla stada, dlaczego więc miałaby się nią przejmować. Kapłanka prowadziła rozmowę i tak w zasadzie było lepiej. Ava kiwała tylko potakująco głową, gdy obowiązek ewentualnego oddelegowania Iris został jej powierzony. Hish... Ona nie miałaby tyle cierpliwości do trójłapej. Może to przez wychowanie, a może po prostu przez hienią naturę, która instynktownie podpowiadała jej że lwy to wrogowie i im ich mniej tym lepiej. Ines była dobra i fioletowooka szanowała ją lecz do nieznajomej, załamanej i żałośnie wyglądającej lwicy szara nie czuła nic. No dobra czuła ale nie były to pozytywne uczucia. Kaleka wyglądała, jakby słaniała się już na łożu śmierci. Chuda, niewyćwiczona i jeszcze użala się nad sobą w bardzo upierdliwy i głupi sposób. Umysł podpowiadał Avie, że jeśli ta odmówi dołączenia do Srebrnych, to sama nie przeżyje nawet tygodnia.
To może wtedy ją zjem...
Ten pomysł wydał się jednej połówce szarej bardzo kuszący. Ta myśląca nie stawiała zbytnio oporów, a jedyny problem tego pomysłu dostrzegała tylko w tym, że brązowa mogła przenosić jakieś niebezpieczne choroby czy inne tałatajstwo.