Król Lew PBF
Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. (/showthread.php?tid=188)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 07-12-2016

W miarę słuchania rozmowy pomiędzy ciemnymi lwami, w jej spojrzeniu coraz wyraźniej odbijała się niecierpliwość. W tonie głosu brązowej pobrzmiewało coś takiego, że kapłanka miała niemałe problemy z zachowaniem neutralnego wyrazu pyska, a to właśnie starała się robić.
Po prawdzie, ostatnie stwierdzenia błękitnookiego były niewątpliwie logiczne, choć dla kaleki zapewne bolesne. Każdy chce być ważny, każdy chce coś znaczyć, a biała przypuszczała, że ktoś taki jak tamta spotyka się na co dzień co najwyżej z litością, a częściej - z odrzuceniem. Niezbyt przyjemna wizja. Na nieszczęście lwicy, kolejne już zresztą, Ines nigdy nie była mistrzem pocieszania i nic nie zapowiadało nagłej zmiany tego stanu rzeczy.
- To już cię nie dotyczy - oznajmiła, utkwiwszy w niej stosunkowo chłodne spojrzenie. - Nie myśl o tym.
Powróciwszy wzrokiem do Pana Zmory, Jasnowłosa lekko zmrużyła swe duże oczy.
- Snujesz się - powtórzyła za nim, po czym powoli rozejrzała się po otoczeniu, niby to nagle taka zainteresowana tymi kwiatami i drzewami, których układ lata temu zapisał się w jej pamięci. - Rzadko miewam gości, którzy "snują się" bez celu.
Lekki uśmiech ożywił jej dotychczas ponadprzeciętnie beznamiętne oblicze. Mrożący krew w żyłach wzrok bliznowatego nie robił na niej wrażenia; nie, dopóki była na swoich terenach i wciąż tkwiło w niej przeczucie, że ten nie ma zamiaru wykazywać agresji.
- Każdy z nas gdzieś zmierza. Tylko nie każdy jest świadomy, do czego tak naprawdę jest prowadzony przez Los.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Ghalib - 08-12-2016

Wydawać by się mogło, że to czarny, bliznowaty samiec miał więcej cierpliwości do płaczliwej i irytującej tym samym Iris. On głównie wyłapywał szczątkowe informacje odnośnie stada. Kiu. Gdzieś przepadła? Zaświtała mu w głowie pojedyncza myśl. Belial. Wychował niedołęgę. Nie liczył oczywiście, że ktoś w jego wieku mógł być dobrym władcą, ale wyglądało na to, że w ogóle nie potrafił dźwignąć tego obowiązku. Belial - jego osobista porażka.
Obserwował w grobowym milczeniu emocje miotające brązową lwicą. Podobały mu się. Gdyby tylko nie była taka naiwnie głupia i umiała przekuć je na swoją korzyść? Była pionkiem, nikim więcej.
- Tak, Iris. - Mówił chłodnym głosem bez emocji. Tak, dokładnie tak. Pamiętał jej imię, na którym położył wyraźny nacisk. - To już przeszłość. Chyba nie chcesz, żeby cię prześladowała, prawda?
Diabeł.
Mógł śmiało powiedzieć, że pogodził się z własną. Przynajmniej tak mu się wydawało, a wiedział też, że niczego nie można być pewnym na sto procent. A już na pewno nie samego siebie. On mógł być jedynie przekonanym o tym, że jedyne na co mógł liczyć to jego własny potencjał. Iris najwyraźniej nie potrafiła dostrzec go w sobie. Była słaba. On był silny.
Przeniósłszy spojrzenie z powrotem na Ines dostrzegł jej chłodne lico. Niemal tak samo chłodne co i jego, choć w nie wykrzywiony bólem czy nienawiścią. Jawiła mu się jako istota zrodzona ze światła, którą natychmiast zapragnął zniszczyć, zgasić. Czyż to właśnie było jego powołanie? Gdziekolwiek się nie pojawiał był postrzegany jako zło, źródło irracjonalnego strachu. I nie zawsze był pewny, czy rzeczywiście był zawsze temu winien.
- Potraktuj mnie więc jak cień. - Odparł. Cień nie potrzebował celu, żeby się snuć.  
Milczał chwilę. Oczywiście wysłuchał Ines do końca, ale jego lico nie przejawiało zainteresowania rozmową o celu istnienia. Nie wierzył w Los ani inne wyższe istoty, które ciągną lwy i inne zwierzęta za łapki do jakiegoś celu.
- Słyszałem już wcześniej o tym miejscu - wypalił zmieniając wyraźnie temat. - Nie sądziłem, że kiedykolwiek zechcę je zobaczyć na własne oczy.
Dalekie było od jego upodobań. On potrzebował tylko cienia, wystarczył mu skromny minimalizm.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 08-12-2016

Zachowanie Ghaliba budziło w Jasnowłosej wzburzenie. Jak można być tak podłym? Tak gnębić osobę, która i tak znajduje się na skraju depresji, a którą przecież znał; skoro byli w jednym stadzie, to powinno mu choć trochę na niej zależeć. Czym byłyby więzi w grupie osób żyjących ze sobą jak rodzina, skoro rozmywałyby się one w obliczu kryzysu? Widać jednak to, czego wymagała kapłanka - odrobina taktu - to było już zbyt wiele.
- Dużo mówisz jak na cień - prychnęła, tym razem wyraźnie okazując swoje niezadowolenie.
Uniosła łeb, lekko, niemal nieświadomie. Podmuch wiatru sprawił, że prawe oko lwicy skryło się za zasłoną białej grzywki.
Ines nie podobało się też to, że tsavo wyraźnie nie zamiarował rozprawiać z nią na tematy filozoficzno-egzystencjalne. Ona z pełną premedytacją użyła słowa Los, uznawszy, że wyjście od rozważań o Księżycu mogłoby być zbyt przytłaczające, ale widać i w tej kwestii przeceniła rozmówcę. Zaczynała wątpić w to, że znajdą wspólną płaszczyznę porozumienia, co mogło być pewną stratą. Mimo wszystko, Pan Zmora wydawał się jej na swój sposób intrygujący. Jak na samca.
Podniosła łeb, uświadomiwszy sobie, że ten znów do niej mówi. I to o kwestii zupełnie przyziemnej. Dobrze, jego wola.
- To ciekawe. Pozostali Cieniści nigdy nie mieli problemów z dotarciem tutaj - odparła stosunkowo pogodnym tonem.
Nie miała pretensji; nie było o co. To stado ponoć jest niegodne wzmianki.
- I jak ci się tu podoba? - dopytała, czujnie przypatrując się jego szpetnej mordzie.
Nie mogła wyjść z podziwu, w jaki sposób mogło dojść do spotkania tak skrajnie różnych osobistości - z pewnością z wyglądu, ale chyba i z charakteru.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Ghalib - 09-12-2016

Otworzył nieco szerzej oczy a jego pysk na moment wykrzywił dziwaczny uśmieszek. Wydawał się być na pierwszy rzut oka łagodny i cierpliwy, ale było w tym coś niepokojącego. Pokiwał głową przymykając oczy przyjmując z pokorą uwagę Ines. Więc umiała się droczyć? Może właśnie dostrzegł w niej idealny obiekt gier słownych? Jeszcze nie był pewien.
- Skoro są uszy, które chcą słuchać...? - Otworzył powoli ślepia nie zdradzając jednak tym razem nimi żadnych emocji. Brzmiał jednak tak samo dystyngowanie jak wcześniej. Tak samo przyjemnie. Zerknął też na moment na Iris. Był ciekaw jaką reakcje wywołałyby w niej jego słowa.
Zauważył zmianę zachodzącą na twarzyczce Ines jak i w jej postawie. Wyraźnie badał sytuacje, bawił się nią a jednocześnie sam zachowywał bezwarunkowy spokój i elegancką nonszalancję. Wyglądał zapewne na jedyną osobę, która nie brała niczego na poważnie. Co jednak było pozorem a co prawdą?
Na uwagę o tak zwanych Cienistych zamrugał lekko oczyma. W tej chwili wyglądał nieco jakby nie wiedział o czym Ines do niego mówiła. Podniósł jednak łeb i obrócił pysk na moment w stronę Iris posyłając jej szelmowski uśmieszek.
- Musisz wiedzieć, że nie mam do czynienia z Cieniowiskiem od... przynajmniej roku... jak mi się zdaje - wzruszył ramionami przenosząc nieco rozbawione spojrzenie na białolicą.
Banda słabeuszy. 
Nie identyfikował się z nimi. Wyraźnie odciął się od nich.
- Jeśli zapuszczali się tu więcej niż jeden raz - zamyślił się na chwilę - to nie mam z tym nic wspólnego.
Choć jednego razu nie wykluczył, co było wyraźne.
Usłyszawszy wyraźne pytanie zastrzygł uszami. Westchnął głęboko. Wyraźnie zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Na razie... - powiedział już rzucając okiem na otoczenie - ...zbyt mało widziałem, jak sądzę, żeby móc ocenić. Daleki jestem od oceniania po pozorach.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Iris - 09-12-2016

Starała się, z całych sił walczyć z emocjami, zamknąć je szczelnie w sobie, przestać myśleć. Słowa Kapłanki na chwilę odwróciły jej uwagę, zmusiły do skupienia się na nich, potraktowała je jak rozkaz, a jednocześnie jak przypomnienie o nowej dającej nadzieje przyszłości, co jeszcze bardziej ją nakłaniało by teraz się uspokoić, na siłę. Głos Ghaliba uderzył w nią mocno. Tak. Chciała by przeszłość przestała ją prześladować, tak zdawały się mówić jej oczy, znów pełne łez, ale ona nie mogła od niej uciec, gdy próbowała, boleśnie nachodziły ją wspomnienia i to uczucie, niespełniona, obsesyjna miłość, próbująca jeszcze bardziej zranić jej i tak złamane już dawno serce. Rozbolała ją głowa, od bezsensownego wysiłku, emocje ją przewyższyły. Serce zakuło na krótki moment, kiedy w głowie kaleki ukazał się obraz Beliala, nieświadomie wysunęła pazury wbijając je w ziemie z nagłego bólu. Właśnie w nim zakochała się kiedyś, w "osobistej porażce" Ghaliba i od tego uczucia nadal nie potrafiła się uwolnić. Nie chciała płakać, ale co ocierała łzy, to pojawiały się kolejne. Znów zdawała się nad tym nie panować, aż w końcu się położyła, poddała.
Łzy płynęły, a ciało drżało atakowane przez złe wspomnienia, wymieszały się one z nadzieją, która nadal gdzieś tam była w sercu lwicy, ze słyszanymi już wcześniej słowami i ostatnimi przeżytymi momentami. Skuliła się cała w swej słabości, uciekała od każdego spojrzenia, rozmowa Ines z czarnym lwem docierała do niej tylko urywkowo, mieszając się z tym co działo się w głowie brązowej. "Cień", "Cieniści", "Cieniowiskiem" te słowa najbardziej i najboleśniej odbijały się w myślach kaleki.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Ghalib - 09-12-2016

Skrajna reakcja Iris wywołała w Ghalibie ambiwalentne czucia. Nie żałował jej, żeby było jasne. Nie miał w swoim sercu miejsca na pożałowanie innych. Z jednej strony natomiast gardził słabością brązowej, z drugiej zaś odczuł gniew jeszcze gorętszy myśląc o tym, że mógł mieć kiedyś z nimi coś wspólnego, a który wyraźnie wykrzywił nagle bliznowaty pysk. Pierwsza myśl jaka przyszła mu w tym momencie do głowy to chęć skręcenia karku jazgoczącej samicy. Bo w tej sytuacji... czy mogło spotkać ją coś gorszego? Jednakże tyle samo co gardził słabymi, co miał pogardy dla istot zniżających się do marnowania sił i czasu na znęcanie się nad takimi jednostkami. Nikt w Cieniowisku nie potrafił wskazać Iris drogi, by przynajmniej przestała tak żałośnie szlochać.
W końcu zmarszczone brwi i zaciśnięte w zniecierpliwieniu i zdenerwowaniu otworzyły się szerzej. Odetchnął głęboko wyrzucając z siebie gorące powietrze. Podszedł do zmarnowanej brązowej lwicy i nawet łagodnie położył łapę na jej barku.
- Wstań - powiedział wyraźnie, stanowczo acz nie zdradzając więcej emocji. Choć jego pysk mówił chwilę temu o czymś zupełnie innym.
Zdjął łapę z samicy. Stał nad nią wpatrując się w jej sylwetkę z góry. Ten obraz mimo wszystko przypominał mu kogoś. Xis. Była kiedyś, choć przez moment, podobnie rozbita.
- Powiedz w końcu co takiego się wydarzyło, że tak beczysz na mój widok? - Dodał za chwilę. Nie obchodziło go to wcale, bardziej interesowała go cisza i spokój. Wizja wieczora bez bólu głowy.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Iris - 10-12-2016

Pogrążona w rozpaczy nawet nie zauważyła zdenerwowania Ghaliba, ba nie zorientowała się że do niej podszedł, nie pomogła jej w tym nawet chwilowa cisza, którą i tak przerywało jej łkanie. Dopiero gdy ją dotknął, przestraszyła się z początku, wyrwana nagle z myśli, jakby wybudzona z koszmaru. Patrzyła przez chwilę na lwa z zaskoczeniem i przez to zaskoczenie przerywała płacz. Kazał jej wstać, podniosła się do siadu, dopiero potem zastanawiając się czy powinna go słuchać, w końcu teraz jest poddaną Ines i to jej polecenia powinna wykonywać, a tsavo nawet nie należał do stada. Nie potrafiła jednak się sprzeciwiać, a już zwłaszcza w takim stanie. Pytanie wzburzyło u brązowej kolejny potok łez. Ghalib przypomniał jej o przeszłości, wystarczyło że przypomniała sobie moment dołączenia do Cieniowiska, by to wspomnienie wywołało kolejne, od których zdawało się kalekiej lwicy że uciekła i to całkiem nie dawno, zaledwie chwile temu, kiedy jeszcze czuła tak mocno nadzieje, wiarę. Nie była w stanie sensownie myśleć i silić się na dłuższe wyjaśnienia, skupiła się więc na tym co ją najbardziej zabolało: - Cieniowisko... Upadło, a wraz... Wraz... Wraz z nim on... On odszedł... Zniknął... - mówiła ledwo, zamknęła oczy, zacisnęła je mocno, jak gdyby chciała zatrzymać łzy: - Nie chce... Nie chce o nim pamiętać... Nie chce już... - z każdym słowem załamywał jej się głos: - Nie chce... Go kochać... - przez co ostatnie były ledwie słyszalne. Celowo nie wypowiedziała imienia Beliala, by nie zadać sobie bólu, chciała o nim zapomnieć, zapomnieć tak że nawet nie będzie pamiętała jak się nazywał, łudziła się tylko, to nie było możliwe, kiedy miłość wdarła się tak mocno do jej serca i była tak silna by pokonać ją i zranić bardziej za każdym razem, kiedy próbowała z nią walczyć, wyprzeć się jej.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Ghalib - 10-12-2016

Z każdym szlochem tracił coraz więcej cierpliwości.
I to było wszystko? Ten cały płacz i zawracanie głowy na prawdę spowodowane były tak błahym powodem? Gdyby stado rozpadło się w jakichś tragicznych okolicznościach, to mógłby to zrozumieć. Jednak złamane serce miałoby być warte takiego poniżania się?
Choć jego postawa i mina nie zdradzały za dużo, to jednak pojedyncze drgnięcia napinających się mięśni ramion zdradzały rosnącą wściekłość. Niestety dla Iris, skierowaną również w jej stronę. Kiedyś był bardziej miękki, teraz nie miał w swoim świecie miejsca dla takich jak Iris.
Kaleka umysłowa.
Nie mógł jednak skoczyć brązowej do gardła. Nie chciał, właściwie? Panował nad sobą. Starał się. Naprawdę się starał.
- Utłukę Beliala jak tylko go spotkam, za wieczorny ból głowy, który się niechybnie zbliża - pokręcił zirytowany głową.
Przeniósł spojrzenie na Ines. Mieszało się w nim zmęczenie i podirytowanie. Poszukiwanie alternatywy dla cyrku, który postanowiła odstawić kuternoga.
Pomocy?
Nie, nie przejdzie mu to przez gardło.
Wróćmy do rozmowy?
Już prędzej.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Iris - 13-12-2016

Nie tylko nieszczęśliwa miłość, która przerodziła się w bardzo niezdrowe dla kalekiej lwicy uczucie ją dręczyła, ale też bardziej odległa przeszłość od której się wszystko zaczęło, za którą się obwiniała i tak też obwiniała się o to co czuje do Beliala i o to że nie mogła tego wyprzeć, zaprzeczyć temu, choć sam Belial jej nie chciał, tylko ją wykorzystał, czego nie do końca potrafiła zrozumieć, znieść i zaakceptować. Słowa Ghaliba poruszyły nią gwałtownie i przeraziły zarazem, spojrzała na niego z lękiem, nie wiedząc, choć to nie było trudnym zgadnąć, w jaki sposób tak łatwo i szybko się domyślił?
- Nie! - odezwała się wręcz rozpaczliwie, biorąc słowa tsavo na poważnie: - To nie jego wina... Tylko moja... To ja... Ja nie potrafię przestać... Przestać go kochać... Choć... Choć on... Wcale... - przerwała by złapać oddech, było jej ciężko to powiedzieć i ledwo jej to przeszło przez gardło: - On wcale mnie nie kocha... - zawiesiła wzrok na ziemi, jak dotarły do niej własne wypowiedziane słowa, gorzka prawda. Załkała mocno, a w głowie jak echo odbiło jej się to co wyznała, uspokoiła się po chwili, zadrżała: - To nie jego wina... - wyszeptała, tym razem jakby nie obecna, jakby już nie myślała nad tym co mówi. Przestała nagle szlochać, nie odrywając wzroku od ziemi, wydawało się że się na dobre uspokoiła, a może nawet pogodziła z losem, ale tak na prawdę cierpienie nadal atakowało ją od środka i tylko ciche pojedyncze łzy spadające w takiej samej ciszy na ziemie to zdradzały.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 16-12-2016

// Przepraszam, że tak późno i krótko, muszę się wkręcić z powrotem. //

Wysłuchawszy Zmory, biała powoli pokiwała łbem. Nie zamierzała dopytywać się o szczegóły jego powiązań z Cienistymi; nie leżało to w zakresie jej zainteresowań. Tak jak gotowa była nie zwracać uwagi na przeszłość Iris, tak też nie miało dla niej znaczenia, kim był Ghalib. Liczyło się tu i teraz.
Udało jej się wyłapać większą część rozmowy tej dwójki, mimo że momentami trzeba było się wysilać, by zrozumieć zniekształcone łkaniem słowa trójłapej. Kapłanka zmarszczyła brwi, kątem oka spoglądając na czarnego. Dzielili podobne przemyślenia, choć ona zdecydowanie ustępowała mu ciętością języka. Szkoda, że kaleka znów zaczęła nadużywać jej cierpliwości.
Otworzyła pysk, już chcąc wyjaśnić błękitnookiej, co sądzi o powracaniu do takich myśli, ale w porę spostrzegła się, że tamta chyba sama już skończyła. Ines przez kilka długich sekund przyglądała się jej z uwagą, po czym ostrożnie powróciła wzrokiem do gościa. Pewna część jej osobowości podpowiadała jej, że powinna jak najszybciej się go pozbyć, ale innej wcale się do tego nie spieszyło. Rozmowa z nim w pewnym sensie była przyjemniejsza niż użeranie się z Iris.
- Czyli... - Jej oblicze złagodniało. - Na ogół przechadzasz się po ziemiach zajętych przez lwie stada, oceniasz ich walory wizualne, a nocami straszysz małe lwiątka?


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Ghalib - 17-12-2016

// no szpoko

Na prawdę, miał wielką ochotę podnieść łapę i mocno trzepnąć nią Iris w łeb. Najlepiej ze skutkiem śmiertelnym. Niemniej być może to jej rozsądek albo zmęczenie kazały jej nagle przestać tych płaczów. I dobrze. Dla niej. Mogłyby mu w końcu puścić nerwy i nagle stać się wrogiem publicznym numer jeden... po raz kolejny.
Wyglądało na to, że mimo tego całego kabaretu, który odbywał się parę chwil temu, Ines dalej miała ochotę na rozmowę. Ghalib podniósł spojrzenie na białą samicę, gdy tylko usłyszał jej pytanie. Uśmiechnął się półgębkiem na moment i prychnął zdradzając nikłe rozbawienie.
- Nie - odparł ciężkim głosem, który również pobrzmiewał chwilowym poczuciem rozbawienia. - Na ogół omijam tereny stad jak mogę.
Wzruszył delikatnie ramionami. Najbliższym prawdy uzasadnieniem było według niego to, że zwyczajnie nie interesował się losem stad. Na terenach niczyich było sporo żyznych miejsc, gdzie ściągało zwierzynę. Terytoria stad nie były mu potrzebne. A jednak. Dziś znalazł się w tym miejscu.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Iris - 20-12-2016

Nadal siedziała w milczeniu, zachowując się tak jakby jej tu nie było. Z zawieszoną głową, wpatrywała się w ziemie i krople łez, które z coraz mniejszą częstotliwością spadały z jej oczu, była już wykończona na tyle że przednie łapy lekko jej drżały, gdy opierała tak na nich swój ciężar ciała. Położyła się niezbyt delikatnie, tak jakby po prostu zleciała na ziemie, nie dbała o to, wszystko znów stało jej się obojętne, ale tym razem zmęczenie na dobre ją ogarnęło i brązowa walczyła by nie zasnąć, mimo że powieki co chwilę jej się zamykały. Zbierało jej się na ziewanie, ale nie śmiała otworzyć pyska, nie przy Kapłance, mogłaby to uznać za brak szacunku, tak samo jak zaśnięcie tutaj. O przerywaniu rozmowy też nie było mowy. Kim była by przeszkadzać? By wtrącać się z własnymi prośbami? I tak narobiła już kłopotów, winiła się za to że nie potrafiła utrzymać emocji na wodzy.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Belial - 20-12-2016

Unikał ostatnio wszystkich, musiał się uporać z tym co się działo. Wiedział już że to nie choroba, to było coś znacz gorszego. Jednak ostatnio był spokój i wszy ucichło a Belial nabrał sił. Przyszedł aż tu idąc za zapachami, który znał ale nie mógł sobie przypomnieć co to za zapach. Z daleka zauważył trzy postacie... Iris poznał od razu, nie łatwo o lwa bez łapy, miał jej wiele do powiedzenia. Po kolejnych krokach zauważył z kim ma do czynienia... Ucieszył się na widok Ghaliba, choć kiedyś miał do niego pretensje o wszystko.
- Anudora... - zawołał na przywitanie, jednak zrozumiał że to nie były do końca jego słowa. Uśmiechał się przymykajac oczy. "dobre to" powiedział w myślach sam do siebie. Stanął po chwili w bezpiecznej odległości od grupki. 
- cieszę się że wróciłeś... Życie cię nie oszczędzilo... - Skomentował blizny na ciele smolistego. Spojrzał teraz na Iris i z uśmiechem skinął łbem, a następnie zrobił to samo w stosunku do kapłanki. 
- Niech wam księżyc błogosławi... - pierwszy raz nie kpił z tego... Uznał że jest na terenach ich stada i należy uszanować ich wiarę...  Kto wie co za siła go tu sprowadziła.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Iris - 20-12-2016

Mimo walki ze zmęczeniem i tak prawie ją przegrała, a tym samym omal nie zasnęła. Jednak z półsnu wyrwał ją czyiś głos, nie mogłaby go nie poznać, serce zabiło jej mocniej gdy spojrzała w kierunku... Beliala. Przez myśl przebrnęło jej że to tylko sen, w końcu przed chwilą czuła tak silne zmęczenie, ono nie zniknęło, ale emocje sprawiły że się rozbudziła. Serce biło jej jak oszalałe, podniosła się nawet z ziemi, chciała podbiec do niego, przytulić się, byleby być blisko, ogarnięta nieprzemijającym i dręczącym ją uczuciem, ale hamowała ją myśl że Belial jej nie chce... I to że jest tylko nic nie wartą kaleką, nie wartą nikogo... Jego uśmiech gdy skinął jej łbem kompletnie ją zmylił i zmieszał. Może oszalała i jej się to wszystko przewidziało? A może to Księżyc skierował go tutaj by mogła go zobaczyć, ale po co? By cierpieć, a może, może wcale nie było tak jak myślała? Musiała wiedzieć... Do oczu napłynęły jej łzy, jednocześnie była pełna nadziei i strachu przed kolejnym zawodem, kolejnym bólem złamanego i tak już serca, ale wciąż bijącego dla niego.
- Belial... - wydusiła z siebie tylko tyle, nie potrafiąc go o to spytać, chciała tylko wiedzieć, wiedzieć czy ją kocha, bo już sama pogubiła się we własnych myślach i przypuszczeniach. Wpatrywała się głęboko w dwukolorowe oczy, za którymi tak tęskniła, była w stanie zrobić dla niego wszystko, naiwnie brnąc w chorą miłość, znowuż kompletnie w nią zaślepiona. Nie potrafiła oderwać od niego wzroku.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 20-12-2016

Zanim Ines zdołała ułożyć w głowie odpowiedź na słowa czarnego, dostrzegła kolejny cień w oddali, tym razem nieco mniej okazały. Początkowo obserwowała go bez żadnych emocji, ale gdy już rozpoznała ten kształt, tę "grzywę" i charakterystyczne heterochromiczne ślepia, to sama wytrzeszczyła oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Podeszła o krok, zupełnie oniemiała. Wgapiała się w samca, dopóki ten nie skończył mówić. Nie powiedział wiele, a, co ważniejsze, nie wyrzekł tego, co najistotniejsze. Kapłanka obnażyła kły, wyminęła Ghaliba i dziarskim krokiem, ale bez biegu, zajęła miejsce pomiędzy Belialem a Iris, tak, by zasłaniać tej drugiej wprawiającego ją w chorobę osobnika.
- Tłumacz się! - warknęła ostrym głosem, wpatrując się w dawnego Cienistego bez krzty sympatii.
Lew miał szczęście, że biała nie zdecydowała się od razu zaatakować inaczej niż tylko słownie. Nie była barbarzyńcą. Mimo to, nienawiść wobec oprawców samic mocno w niej buzowała. Jak on w ogóle śmie się tu zjawiać?! Jak mu nie wstyd zwracać się do niej, mimo że ostatnim razem został stąd wyraźnie wyproszony? A przede wszystkim, jak może tak bezczelnie wystawiać się na widok brązowej, skoro wie, jak ta na niego reaguje?