Król Lew PBF
Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. (/showthread.php?tid=188)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Iris - 25-01-2017

Oddaliła się po woli w głąb terytorium, oglądając się tylko raz za siebie i zastanawiając się czy obrała dobry kierunek, równie dobrze mogła iść w stronę granic, bo tak na prawdę nie znała stadnych terenów. Udała się jednak w kierunku ogromnej skały widzianej z daleka, nie zamierzała na nią wchodzić, tylko ułożyć się gdzieś w pobliżu czy też pod nią i zapaść w krótki sen, przed dalszą podróżą.

zt

/Postanowiłam zaryzykować i wyjść z tematu, niezależnie od tego czy Ines pozwoli jej się oddalić czy nie. Jakby co poprzedni post edytowałam, ale nie zmieniałam nic w treści fabularnej, tylko usunęłam to "zt" i dopisek.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 09-02-2017

Ines nie była głupia. Plany Iris były do przewidzenia, ale kapłanka nie miała zamiaru rozprawiać z nią na ten temat. Lekko zmarszczyła brwi, po czym z pewnym ociąganiem kiwnęła łbem.
- Idź - poleciła, by następnie przenieść wzrok na Eley, a później jeszcze na Ghaliba.
Słuszna uwaga.
Dzieci Sadie biegały po całym terytorium Księżycowych bez żadnego nadzoru i biała nie przypuszczała, by nagle miały potrzebować opiekunki. Wychowanie w duchu samodzielności i stadnej zbiorowej odpowiedzialności za potomstwo pobratymców idealnie wpasowywało się w idee Księżycowych, zwłaszcza że te lwiątka nie były już takie małe. A na żadne inne bachorzęta się nie zanosiło.
- Niekoniecznie... - przyznała, przeniósłszy wzrok z powrotem na samicę. Westchnęła cicho.
W obecnej sytuacji stada, błękitnooka nie powinna być wybredna. Może i niańki nie potrzebowali, ale za to sam fakt bycia lwicą predestynował tamtą do posiadania pewnych niezbędnych do przetrwania umiejętności. Choć mogło to brzmieć dziwnie, to akurat lwice stały się ostatnio mniejszością wśród Srebrnych.
- Ale mogę dać ci szansę. Możesz po prostu polować i pilnować granic. Złóż tylko przysięgę... - mówiła, gdy nagle dobiegł ją głos jakiejś wiewiórki.
Uniosła wzrok. Ach, to nie wiewiórka, ale coś odrobinę większego i równie dziwacznego.
- Stado Srebrnego Księżyca. Moje. A ty jesteś...?

// Sorry, walczyłam z sesją. //


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Eleyna - 09-02-2017

Eleyna obserwowała odchodzącą lwicę. Ciekawe, dokąd się wybiera? W sumie, nieważne.
Odetchnęła głęboko, gdy Ines wyznaczyła jej rolę w stadzie i kazała jej złożyć przysięgę. Stanęła dumnie wyprostowana.
- Ja, Eleyna córka Kewa i Lischany przysięgam lojalność stadu Srebrnego Księżyca, za które w razie potrzeby poświęcę życie - wyrecytowała dźwięcznym głosem.

// Mam nadzieję, że przysięga jest w porządku.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Ghalib - 09-02-2017

Nie czuł się specjalnie potrzebny do tej rozmowy, ale też nie czuł, że musi sobie stąd iść. Dlatego też nie zadawał sobie tego trudu i cały czas tu był. Jak zły duch i jak zły duch miał na wszystko oko. Skoro o tym mowa, to również na mangustę spojrzał jak tylko przywódczyni Księżycowych postanowiła się do niej odezwać.
Zrobił parę cichych i ostrożnych kroków. Zatrzymał się u boku Ines przyglądając się uważnie Eleynie. Wyglądała na starszą od niego i Ines na starszą, tymczasem uważał jej zachowanie za infantylne. Zastanawiał się czy chociaż jej intencje są na tyle poważne, by można je było tak traktować.
- A gdzie przysięga na Księżyc? - Szepnął Kapłance do ucha jednocześnie spoglądając na Eleynę. Trochę bawił się tą sytuacją a trochę jakby poganiał tę chwilę. Wolał, żeby nikt nie przeszkadzał mu w rozmowie z Kapłanką.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 10-02-2017

Wypowiedź Eleyny nie była dokładnie tym, co kapłanka pragnęła usłyszeć - i nie omieszkała jej o tym poinformować.
Kątem oka obserwowała poczynania samca. Widziała, a może bardziej słyszała, jak ten się do niej zbliża, ale, o dziwo, w ogóle jej to nie przeszkadzało. Ghalib nie roztaczał wokół siebie tej irytującej aury, która, w opinii Ines, zazwyczaj towarzyszyła pozostałym żywym stworzeniom. Obecność Zmory była inna: cicha, subtelna, nienarzucająca się.
Błękitnooka uśmiechnęła się kątem pyska. Tamten zwrócił uwagę na brak dokładnie tego samego elementu. Aż dziw, że jemu udało się zauważyć ten dosyć oczywisty i znaczący uszczerbek, ale już dla lwicy, która przecież raz już miała okazję ją składać, stanowiło to nazbyt wymagające zadanie. Wstyd!
- Nic ci aby nie umknęło? - odparła, wpatrzywszy się bystro w eleynowe oblicze.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Lerato - 10-02-2017

Znudzone kocię to niesforne kocię.. czy jakoś tak. Człap, człap. Lwiątko człapało przed siebie, bez żadnego celu, którym zwykle kierowali się dorośli. Prowadziły go te wszystkie nowe i ciekawe elementy świata. Człap, człap. Tu motylek, tam potwornie szybka jaszczurka, a tam wysoko wyjątkowo kolorowy ptaszek. O, a tu ogromne drzewo i gratisowo kilka lwich postaci. Dzieciak zatrzymał się i przywarł do ziemi by pozostać "niezauważonym". Raczej nie znał żadnego z pogrążonych w rozmowie lwów. Szkarłatne ślepia śledziły nowe sylwetki. NIe trudno się domyślić, że największą furorę wywołał spory, ciemny lew. Lerato wpatrywał się w niego z zazdrością. Ile czasu minie zanim też się doczeka takiej grzywy?

Po chwili postanowił się jednak zmyć i pójść w jakieś ciekawsze miejsce. Może znajdzie kogoś, z kim będzie mógł się pobawić?

[ZT]


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Momo - 16-02-2017

Ichneumonka chrząknęła.
- Nazywam się Momo. I jestem mangustą - przedstawiła się białej, która okazała się być przywódczynią owego stada i przy okazji wyjawiając białej jakim jest zwierzątkiem.
- Masz bardzo ładne ziemie - stwierdziła, uprzednio rozejrzawszy się na wszystkie strony. Nie kłamała. Tereny były naprawdę piękne...


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Ghalib - 23-02-2017

// takie czekanie nie ma sensu :v 
// btw Lerato, Ghalib jest lwem tsavo - grzywy ma tyle, co kot napłakał.


- Ona chyba potrzebuje więcej czasu na przemyślenia - prychnął nieco rozbawiony ciszą, która była następstwem pytania Ines. Doprawdy, zamyślenie się, albo zwlekanie w takim momencie było w mniemaniu Ghaliba co najmniej niepoważne. Gdyby to on był przywódcą... cóż. Nie zamierzał już myśleć w ten sposób o sobie i skarcił się w myślach za to, że porównał siebie do jakiegokolwiek przywódcy. Nie był nim już od dawna i nie aspirował do tego tytułu... i niech tak pozostanie.
Rozejrzał się słysząc ledwo słyszalny szmer i kątem oka zerknął w tamtą stronę. Było tam coś. Czyżby kolejna osoba, która postanowiła wtrącić się do jego rozmowy z Ines? Jego oblicze coraz bardziej zdawało się wyrażać niecierpliwość. Oczy miał chmurne, jak to niebo, które w ciągu kilku chwil znów zasnuło się ciemnymi kłębami.
Będzie padać.
Przewrócił oczyma słysząc gadkę, którą próbowała nakręcić ta mangusta. Brzmiało to dla niego jak rozmowa o pogodzie. Nie mogło zapowiadać się nudniej. Coraz bardziej się niecierpliwił i coraz bardziej rosło w nim coś na kształt gniewu. W końcu któreś z tych uczuć pchnęło go najwyraźniej w barki, bo ruszył nagle przed siebie ciężkim, ale żwawym krokiem. Smagnął ogonem powietrze.
Rzucił za siebie krótkie, ale wystarczająco przenikliwe spojrzenie, które wbiło się na moment w kapłankę. Jeszcze krótszy, przebiegły uśmiech zagościł na jego pysku. Po czym odszedł. Zniknął. Jak zmora, jak cień.
Jeśli zechce tego los, albo ten twój księżyc, to nasze drogi jeszcze się splotą Kapłanko.

zt

// Ines, łatwiej nam będzie cokolwiek zrobić w relacjach naszych postaci na marginesie :v
https://pbf.krollew.pl/showthread.php?tid=2303


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 24-02-2017

// Lerato zna Ines, w końcu mieszka tu od dziecka. ;) Choć można uznać, że rzadko miał okazję z nią rozmawiać, Ines raczej unika dzieci. //

- Hm... Dziękuję - odpowiedziała manguście, na moment znów zwróciwszy na nią uwagę.
Nie była pewna, do czego tamta zmierza, ale nie zamierzała z niej tego wyciągać. Widać miała swoje powody, by zaczepiać większych drapieżników, a Ines nic do tego.
Bardziej istotną kwestią było dla niej przybycie lwiątka, które, zdaje się, było jednym z młodych Sadie. Kapłanka nie była jednak w stanie przypomnieć sobie jego imienia; nie miała z nim do czynienia zbyt często, podobnie jak i z większością pozostałych kociąt.
Lekko przekrzywiła łeb. Nie odezwała się, nie była jego niańką.
Na słowa Ghaliba błękitnooka posłała mu tylko smutny uśmiech. Jakież to zabawne, że miała z nim, zdaje się, o wiele więcej wspólnego niż z tą, która pragnęła stać się jej rodziną.
Złapała na moment to jego spojrzenie, z jakichś powodów przeszywające ją na wskroś. Było coś w tym samcu, co kazało jej pójść za nim, odkryć, jaką tajemnicę w sobie kryje; czy ta nić porozumienia, która się między nimi pojawiła, niesie w sobie prawdę, czy zwykłą ułudę...?
Biała łapa została uniesiona tylko po to, by zaraz potem paść z powrotem na ziemię. Jasnowłosa ostatni raz powiodła wzrokiem za Zmorą, po czym zawiesiła go na Eleynie. Nie mogła jej tu zostawić. Tamta albo odejdzie, albo w końcu zostanie przyjęta do stada, choć w tej chwili wszystko wskazywało na to pierwsze.
- Ostatnia. Szansa. - Westchnęła z niesmakiem, wykorzystując ostatnie pokłady swej cierpliwości.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Zevran - 08-03-2017

Najłatwiej było chyba powiedzieć, że się zgubił. Znowu. Nie dziwnym jednak był fakt, że w ogóle się gubił, skoro nie znał żadnej z tej ziemi. Żadnego zapachu. Dla niego wszystko było takie same, zmieniała się tylko wysokość traw, w końcu i gęstość, aż do pary doszły drzewa i to nie wyschnięte badyle, takie jak widział na popielnej ziemi. Tutaj były żywe, żywe też były ptaki, weselsze - a przynajmniej bardziej wesołe od czyhających na jego życie sępów.
I w ten idylliczny krajobraz wpleść się próbuje czarny włóczęga, takiej samej wręcz maści jak ten który właśnie sobie stąd poszedł. Nijak nie mógł stwierdzić, że to akurat ten którego szuka, nie znał zapachu, więc ten się nie wyróżniał wśród innych.
Mógł stwierdzić jedno - było tutaj głośno. Znaczy się, bardziej głośno niż normalnie. Nie za bardzo go to interesowało, a przynajmniej nie bardziej niż sprawa jego brzucha, jego osobistych rozterek i wydzielającego się spomiędzy sierści smutku, samotności, desperacji i też zmęczenia, bo na pewno był zmęczony.
Tak bardzo wędrówka (w zupełnie innym kierunku niż zamierzał) nadwyrężyła jego biedne łapki, że siadł, po drugiej stronie szerokiego baobabu niż dobiegał hałas lwów, które pachniały identycznie jak teren. Był dalej niż mógł usłyszeć coś ciekawego, ale blisko by to zauważyć.
Chciał towarzystwa. Młody, silny samczyk pragnął z kimś porozmawiać. Z kimś kto go nie zje, nie będzie chciał zranić i generalnie będzie miły. Ale co on mógł chcieć. Jego pragnienia były niczym w porównaniu z problemami innych.
Aż westchnął, ostatecznie kładąc się w trawie.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 10-03-2017

Trudno byłoby oczekiwać od Ines, że będzie stała tu w nieskończoność, a wyglądało na to, że obecni albo niczego od niej nie chcieli, albo istotnie wymagali od niej spędzenia tu całej wieczności. Podirytowana lwica skinęła łbem lwiątku i manguście i, wyminąwszy Eleynę, udała się w swoją stronę.
Dziwnym trafem ruszyła akurat tam, dokąd wcześniej oddalił się Ghalib. Trudno powiedzieć, czy liczyła na kolejne spotkanie i jeśli tak, to co by miało z niego wyniknąć, ale fakty były takie, że parła przed siebie, ukradkiem wypatrując czarnego kształtu.
Nie minęło wiele czasu, jak rzeczywiście na takowy natrafiła, acz prędko zdała sobie sprawę z tego, że bynajmniej nie pasował on wielkościowo do Zmory. Biała wzmogła czujność i powoli skierowała kroki w stronę obcego. Z bliska mogła już zanotować fakt, że był to młody osobnik, posturą i zapachem przywodzący na myśl lwa. Nie przypominała sobie jednak, by którekolwiek z dzieci Sadie szczyciło się podobną barwą sierści, a i woń nie do końca się tu zgadzała.
- Niech Księżyc oświetla twą drogę - ozwała się dźwięcznym głosem, zatrzymawszy się nieopodal.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Zevran - 10-03-2017

Obserwował spod na wpół przymkniętych powiek wesoły świat mrówek, żuczków i innego robactwa pełzającego po ziemi i trawie. Ilość żyjątek wokół niego była ogromna, a ten kawałek ziemi który sobie upatrzył, całkiem interesujący. Zbyt rzadko przykuwał uwagę do takich drobnych rzeczy. Ależ ten świat wydawał się wesoły, taki... bez zmartwień.
A jakieś on miał zmartwienia? Jego świat też wydawał się wesoły. Nikt go nie skrzywdził, zapolować tak, by nie umrzeć z głodu też umiał.
Westchnął. Gdyby był tak bezmózgi jak te robaczki to nawet by się ucieszył, że jeszcze nic go nie zjadło, a tak żył marzeniami cholera wie skąd.
Wtedy gdzieś mniej więcej wpadła na tę czarną plamę w trawie istna piękność, chociaż Zevran nie za bardzo potrafił jeszcze pod tym względem ukierunkować myśli. Zanim lwicę zobaczył, najpierw usłyszał głos, a potem zdezorientowany spojrzał na właściciela. No dobra, spodziewał się lwów, ale chyba liczył na to, że przejdą obok? Przecież to było takie... typowe.
Podniósł się do siadu, a pomarańczowe ślepka spoczęły perfidnie na oczach białej. Nie, żeby robił to specjalnie, bardziej chciał ocenić zamiary. Bo jeszcze miał szansę pobiec w gęstwinę i uciec, gdyby przypadkiem chciała się rzucić.
- Eee ja... nawzajem?
Jak on miał to zrozumieć co powiedziała? Że się z nim witała czy życzyła mu dobrej drogi? Raczej nie była to obelga, więc w zasadzie wszystko w porządku.
Niemniej było to dziwne, że aż ciekawiło go co jeszcze dziwnego powie.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Inés - 13-03-2017

Zevran mógł poczuć na sobie baczne, przenikliwe spojrzenie kapłanki. Na szczęście dla niego, wcale nie trwało to długo, gdyż biała prędko skupiła wzrok na niebie, jak gdyby tam szukając inspiracji do tego, co zdecyduje się wyrzec.
- Nie jesteś dzieckiem Sadie - skonstatowała na głos, dokładnie przestudiowawszy w myślach wygląd księżycowych lwiątek. - Czyim więc?
Miała świadomość, że jej słowa mogą okazać się nie do końca zrozumiałe dla złotookiego. Nieczęsto rozmawiała z kociętami, nawet z takimi podrośniętymi, choć prawda jest taka, że nawet nie starała się brzmieć "odpowiednio". Stylizowanie czy wręcz infantylizowanie wypowiedzi z zależności od wieku rozmówcy postrzegała jako niepotrzebne utrudnienie w i tak niełatwej sztuce konwersacji.
Teraz i ona postanowiła usiąść; nie mogła wykazywać mniejszej swobody na własnych terenach niż przypadkowe młode.
Próbowała sobie przypomnieć, czy w stadzie była jeszcze jakaś samica, do której mógłby należeć ten młodzik, aż z pewnym ukłuciem żalu zdała sobie sprawę z faktu, że jedyne dorosłe srebrne lwice poza nią to Amai i Iris. Zdecydowanie żadnej z nich nie odważyłaby się podejrzewać o bycie matką, już nawet pomijając kwestię wieku tej pierwszej.
Czarnulek musiał być obcy, nawet zapach na to wskazywał. Ines zgadywała, że zapewne się zgubił, acz wydawało jej się to dziwne; do granicy z najbliższym stadem był kawał drogi.


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Eleyna - 20-03-2017

Biedna Eleyna zamyśliła się i w efekcie nie usłyszała słów Kapłanki. Ba, nawet nie zauważyła, że ta ją wyminęła! Dopiero po chwili to sobie uświadomiło, ale wtedy było już za późno. Lwica rozważała, czy by nie spróbować porozmawiać z Ines, ale wydało jej się to bezcelowe - Kapłanka na pewno straciła cierpliwość do lwicy, która potrzebuje dziesięciu minut na odpowiedź.
Tak więc Eleyna, nieco smutna, odeszła.

z/t


RE: Stary Baobab - pogranicza Wolnych Ziem. - Zevran - 31-03-2017

- Ja nie... nie wiem?
Matki Zevrana na pewno nikt tutaj nie znał, a już na pewno nie jakoś bardzo, gdyby ta postanowiła pójść za swoim synem. To było na tyle mało prawdopodobne, bo przecież kto by zostawił całe stado, pozostałe dzieci dla jednego synka? No nikt. Tym bardziej, że sam na własne życzenie uciekł.
Uznajmy po prostu, że sępy go pożarły.
- Tak naprawdę to ciebie to nie obchodzi.
Rzucił posępnie. Na pewno tak było. Pewnie ta się tylko zastanawiała czy nie jest ze stada, a jak już się dowie, że nie, to go przegoni. Albo po prostu zignoruje, bo przecież to nie pierwszy raz. Chociaż z dwojga złego, wolałby ignorancję, mógłby tutaj jeszcze trochę posiedzieć... trawa była taka miękka, powietrze takie rześkie...
Aż mu się przypadkiem ziewnęło.