Król Lew PBF
Dżungla - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dżungla (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=81)
+--- Wątek: Dżungla (/showthread.php?tid=189)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


RE: Dżungla. - Skanda - 01-06-2015

Oh, oczywiście, że ją zobaczysz.
Obietnica bez pokrycia zachciała opuścić oszpeconą szramami mordę. Jedynie zrezygnowane westchnienie uszło z jego płuc.
Taa, dzięki. Doceniam. Chyba.-wydukał nieco zmieszany, a trochę dalej zniesmaczony postawą młodego. Niebywałe, do niego naprawdę nic nie docierało.
Gdy Damaja ukrył się za nim, samiec wygiął nienaturalnie łeb za siebie, spoglądając na niego zdziwionym ślepiem. Ta bliskość zdecydowanie wybiła go z rytmu. Zaraz jednak i on wpił spojrzenie w poruszające się zarośla.
-Zaraz się okaże.-mruknął jakby sam do siebie, gdy wtem Kahawa wychynęła spośród traw, pozwalając kotom, na oglądnięcie jej w całej swej okazałości.
-Albo i nie.-dodał, wciąż wpatrując się w ratelę. Przeżył już trochę, ale nigdy jeszcze nie było mu dane obcować z podobnym stworzeniem.
I byłby odpowiedział, na przywitanie, gdyby nie komentarz przybyszki, który na dobrą chwilę zupełnie odjął mu mowę. Trwał w bezruchu, otwierając i zamykając na przemian paszczę.
Ostatecznie otrząsnął się z chwilowego osłupienia, by przełknąć ślinę.
-Mają bardzo silne szczęki.-mruknął ponuro, oblizując pysk ze zdenerwowania.
Choć w istocie ciało lwiska znaczyło wiele ran, większość z nich zdążyła się już zabliźnić. Jedynie niektóre z nich bywały czasem bolesne, szczególnie pusty oczodół, jednak samiec starał się nie zwracać na to uwagi. Tamten ból był niczym w porównaniu ze złamaną łapą, która nigdy się nie zrosła-kość stopy pozostawała przepołowiona i niemal niezdatna do użytku.
Od niedawna jednak na szarym cielsku figurowała nowa skaza. Na podbrzuszu znajdowała się nieładna rana-pozostałość po oryksie i niewielkim przecenieniu własnych możliwości. Krew powolutku, ale sukcesywnie broczyła z rany.
-Samo się zagoi.-skwitował lekceważąco.
I pomyśleć, że był kiedyś medykiem stadnym.


RE: Dżungla. - Kahawa - 02-06-2015

Pokiwała łbem ze zrozumieniem. W tym stanie i ze swoja lekceważącą postawą jest skazany na zagładę. Prędzej czy później. Przyglądała mu się swoimi bystrymi brązowymi oczami. Większość ran faktycznie już się powoli zabliźniała pozostawiając szramy na cielsku. Zaniepokoiła ją jednak strużka krwi wypływająca spod brzucha. Jeśli rana jest głęboka mogła uszkodzić inne organy.
- Na moje oko zbyt poważne obrażenia by się zagoiły same. - Mówiąc to podrapała się po brodzie. - Mogę ci jednak nieco ulżyć w cierpieniu -Postąpiła parę kroków i znalazła się centralnie przed Skandą. Usiadła na zad, stąd miała lepszy widok.
- Nie rób z siebie takiego twardziela, w oczach młodego i tak zapewne jesteś już wystarczająco silny i odważny -Położyła swoją łapę delikatnie na jego złamanej, która wydała jej się dziwnie opuchnięta i krzywa.


RE: Dżungla. - Skanda - 02-06-2015

Też się tego obawiał, wolał jednak w nadziei poczekać na to, co rzeczywiście zgotował mu los -bo i co więcej mu pozostało?
Propozycja pomocy wytrąciła go z równowagi.
-Czemu miałabyś to robić?-mruknął bez przekonania, omiatając zdziwionym spojrzeniem sylwetkę samicy.
-I kim ty w ogóle..-urwał, gdy czarna łapka spoczęła na jego złamanej. Mimowolnie wstrzymał oddech. Zamarł.
Sam nie wiedział czemu. Czy to obawa przed paraliżującym bólem, który tak często przeszywał tę pokiereszowaną partię ciała? Czy może samo zaskoczenie, związane z bliskością innej istoty. Kogoś, kto z własnej nieprzymuszonej woli nawiązywał z nim kontakt. Nie wnikał.
-To bez znaczenia, on nie jest mój.-zanegował, sądząc, że tamta najpewniej powiązała go z lwiątkiem, skrytym za jego grzbietem. Czuł się nieco niepewnie w związku z tym, że Damaja obrał go sobie za kogoś, kto miałby go obronić w razie niebezpieczeństwa.
-Zgubił się.-dodał, wzruszając barkami.


RE: Dżungla. - Kahawa - 03-06-2015

- Cśś. - Szepnęła prztykając pazur do ust starając się go uspokoić.
- Młodym zajmiemy się później - Położyła łapę z powrotem na jego łapie. - Odpowiem ci na pytania. Jestem Kawa...- przybliżyła się bardziej- Mój gatunek to ratel... - Wzięła głęboki wdech. Nie spodoba mu się to co zaraz zrobi, a fala bólu przyćmi jego umysł. Liczyła się z tym że może zostać ugryziona w szoku lub odepchnięta. - Jestem wędrownym...- Przednimi łapami pociągnęła do przodu a tylną z szybkością i niemałą siłą gruchnęła w obolałe miejsce, nastawiając tym samym złamaną kość- ...znachorem - Dokończyła zasapana, lew był od niej znacznie większy i taka operacja wymagała dużego nakładu siły.


RE: Dżungla. - Damaja - 03-06-2015

Damaja nawet nie miał okazji się odezwać, bo to dziwne, czarno-białe coś, co zwało się ratelem, szybko przydreptało na swoich krótkich nóżkach w ich stronę. Cofnął się na parę kroków i z czujnością w zielonych oczkach obserwował poczynania Kawy. Z każdym jej słowem bał się jej coraz mniej. Uczucie strachu powoli zostało zastąpione przez inne - fascynację. Tak po prostu, bez niczego, chciała pomóc szaremu lwu, wiele razy od niej większemu. No i jeszcze umiała takie fajne rzeczy...
- Gdzie się pani tego nauczyła, psze pani? - wybąkął, kiedy ogromnymi oczkami z entuzjazmem przyglądał się jej robocie.


RE: Dżungla. - Skanda - 03-06-2015

Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć eksplozja bólu wywołana poczynaniami Kahawy przejęła nad nim kontrolę. Błysnęły białe zęby, a krtań rozdarła się w rozpaczliwym ryku. Poczuł, jakby wewnątrz zapłonął żywym ogniem, wściekle trawiącym go od środka. Impuls nieopisanego cierpienia targnął bezwładnym ciałem, gdy masywne, szare łapsko, z impetem odepchnęło ratelę.
Pokryte szramami cielsko zawiło się w agonii, a łeb upadł na ziemię. Błękitne oko z wytrzeszczoną w szoku źrenicą zeszkliło się, roniąc pojedyncze łzy. Pierś buchała i zasysała gwałtownie powietrze, wybijając nieskładny rytm.


RE: Dżungla. - Kahawa - 03-06-2015

Nawet nie zdążyła się zasłonić, uderzona poleciała kawałek i plecami walnęła w powalony konar drzewa. W uszach zadzwoniło jej a potem zabolały od donośnego ryku, przed oczami pojawiły się mroczki. Syknęła przymykając jedno oko a pysk wykrzywił się w grymasie. Właśnie dorobiła się kilka siniaków, ale ten ból był niczym w porównaniu do katuszy lwa. Usiadła rozmasowując sobie łapą grzbiet tam gdzie dosięgnęła.
- Młody, tu dookoła wala się pełno grubych gałązek, przynieś mi kilka. - Zwróciła się do Damaji. Nie zdziwiłaby się gdyby reakcja dorosłego przeraziła lwiątko. Stąd zleciła mu zadanie, by nie ogarnął go strach. Sama zaś pogrzebała w swojej sakiewce, wyciągnęła liść mięty pieprzowej. Podniosła się i podeszła z powrotem do Skandy. Pogłaskała go czule po pysku i rozchyliła nieco wargi. Biedak bardzo cierpiał, mogła się jedynie domyślać cóż to za spazmy go wzięły. Nigdy nie miała połamanych kończyn.
- Żuj - Wsunęła mu listek - Ból nieco zelży. - Westchnęła - Usztywnimy łapę i powinna się zrosnąć prawidłowo.


RE: Dżungla. - Skanda - 04-06-2015

/sory Mad, nje chce mi się czekać

Oddychał niemiarowo przez zaciśnięte zęby, dalej czując, jak ostry ból pulsuje w jego łapie, rozlewając się gorącą falą po całej kończynie. Niespokojne oko rzuciło wystraszone spojrzenie na Kahawę, kiedy ta znalazła się kawałek dalej na ziemi.
Nawet nie zorientował się, kiedy ta znalazła się tuż obok. Z chwilowego zamroczenia wyrwała go dopiero czarna łapka, muskająca jego pysk. Był zbyt przejęty, żeby protestować, zresztą znał to zioło. Posłusznie roztarł je w pysku na tyle, na ile pozwalały mu kły, co jednak nie znaczyło, że podobały mu się poczynania Kahawy.
-Zostaw.-wypluł jeszcze nie bez trudności.-Wystarczy.
Nie był gotowy na kolejne fale bólu, jeśli te go czekały.


RE: Dżungla. - Damaja - 05-06-2015

//I dobrze zrobiłaś. Jak będę blokować, to śmiało tak róbcie. Tkwię po uszy w robocie, będę starała się wpadać wieczorem.

Bez chwili wahania pobiegł wypełnić polecenie Kahawy. Znalezienie gałązek w dżungli wydawało się być nader prostym zadaniem, ale grubych, twardych, prostych patyków - no, tu już był z tym lekki problem. Mimo to Damaja wywiązał się z tego obowiązku wzorowo i już po paru chwilach wrócił do znachorki, dumnie dzierżąc w jasnym pyszczku stosik brązowych kijków. Ułożył je obok niej i cofnął się na parę kroków. Nie chciał ograniczać jej pola działania, a dodatkowo bał się kolejnego ryku Bliznopyskiego. Ostatni prawie rozerwał mu bębenki. Gdyby tym razem by się wydarł, a młody stałby obok, mogłoby się to niemiło skończyć.
Położył ciemne uszka wzdłuż łebka i zatroskanym spojrzeniem spoglądał na cierpiącego samca. Smucił go jego widok, ale nie śmiał zaprotestować. Z resztą, co on tam wiedział o leczeniu? W tej kwestii ufał czarno-białemu zwierzęciu, które pojawiło się znikąd.
- On nie może tak tutaj zostać, proszę pani - odezwał się w końcu bardzo cichutkim głosikiem. - Trzeba go gdzieś zabrać...


RE: Dżungla. - Kahawa - 05-06-2015

Odwróciła łeb w stronę lwiątka, na pysku wymalował się lekki uśmiech i skinęła łbem w podzięce za wykonanie zadania.
- Skoro wytrwał aż tyle bez opieki medycznej, nic mu nie będzie. Najgorsze i tak ma już za sobą. Więcej bólu nie uświadczy a przyda mu się spokój. - Zignorowała kompletnie prośbę dorosłego samca. Skoro już coś zaczęła chciała to dokończyć. Odsunęła się od niego i pozrywała duże liście. Złożyła je na kupkę obok gałązek. Wdrapała się jeszcze zwinnie na drzewo zrywając tym samym lianę. Zsunęła się w dół trzymając w pysku substytut liny. Owinęła łapę liśćmi, potem przyłożyła dookoła badyle gdzieniegdzie zębami skracając ich długość. Znów zawinęła w liście i wszystko przewiązała mocno lianą. Prowizoryczne aczkolwiek dobrze się trzymało. Sprawdziła jeszcze pazurem dla pewności czy dobrze ją usztywniła.
- Pozwól mi jeszcze zająć się twoją raną na brzuchu a potem... odprowadzę młodzika do domu. Trochę mi nie po drodze ale trudno, ty i tak nie możesz teraz zajmować się nim, nie w tym stanie. - Patrzyła w jego błękitne ślepie - Na wschód stąd jest stado Księżyca. Nie powinni mieć oporów na udzielenie ci pomocy. - Chodziło jej głównie o to by Skanda nie zdechł z głodu. - A jeśli nie, powołaj się na moje imię. Kijivu jest mi winna przysługę za wyleczenie jej. - Dodała po chwili namysłu.


RE: Dżungla. - Skanda - 05-06-2015

Jeszcze nieco otępiały, pozwolił na założenie opatrunku, głównie z tego powodu, że pulsujący ból i tak zagłuszał wszelkie inne, które mogły spowodować poczynania rateli.
-Powiedziałem nie. Nie podchodź.-warknął ostro.
Cierpienie, które wiązało się z doprowadzeniem łapy do porządku skutecznie zniechęciło samca, do przyjmowania pomocy od znachorki. Nie znał jej praktyk, nie wiedział jakie i czy w ogóle przyniosą efekty. Mimo jej dobrej woli samicy daleki był do poczucia wdzięczności wobec niej.
-O nie, nie, nie.-zaprzeczył szybko.-Nie mam zamiaru szukać pomocy u nieznajomych. Zresztą ugh, nie potrzebuje niczyjej pomocy.-żachnął się, wykrzywiając wargi.
-W przeciwieństwie do niego.-wskazał łbem Damaję.
-Zakładając, że wiesz, gdzie znajdują się Zachodnie Ziemie-jak zamierzasz go obronić przed innym samcem?-spytał, mrużąc jedno ślepię. Bezpieczeństwo szczyla stało się dla szarego co najmniej ważne, a obecnie w jego życiu niewiele kwestii zaliczało się do tej kategorii.


RE: Dżungla. - Kahawa - 05-06-2015

Zmrużyła swoje ślepia, marszcząc przy tym czoło a łapy skrzyżowała na klacie siadając.
- To nie - Odparła krótko. Nie będzie się kłóciła z dorosłym samcem. Nawet się nie zagniewała że na nią nawarczał ani nie podziękował. Uznała, że kiedyś przyjdzie odpowiedni czas i jej się odwdzięczy.
- Jeszcze przed chwilą młodzik nic dla ciebie nie znaczył. A teraz się martwisz o to czy zdołam zapewnić mu bezpieczną drogę?- Przewróciła oczami.
- Zdajesz sobie sprawę, że krwawisz a to ściągnie na ciebie kłopoty lwie. - Ona się przedstawiła z obecnych tu istot. A że oni nie potrafili lub nie chcieli to zwracała się gatunkowo. Zresztą ją samą przywiódł tu zapach krwi, zapach śmierci. Co do drogi, nie znała jej, skoro jednak przywędrowała z północnego wschodu i nie natrafiła na żaden zapach lwów to wyklucza obecność jakiegokolwiek stada. Na wschodzie było stado Księżyca, a sama nazwa Zachodnie Ziemie sugerowała położenie na zachód. To nie powinna mieć problemów z odnalezieniem tych ziem.
- Masz lepsze rozwiązanie tej sytuacji?


RE: Dżungla. - Skanda - 06-06-2015

Jestem Skanda.-nadmienił łaskawie, przymykając jedyne oko.
-Zmieniłem zdanie-odparł wymijająco, zerkając na dziwaczną konstrukcję, w której znalazła się jego łapa. Pewnie jeszcze bardziej utrudni mu życie, potem się tego jakoś pozbędzie.
-Owszem, krwawię. Nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu.-burknął, wzruszając barkami.
-Zagoi się samo. Tak jak wszystkie inne przed nią.-orzekł, utwierdzony we własnych słowach.
Nie mógł pozwolić, żeby Damaja został pod wątpliwą opieką rateli. Zdanie się na samicę w tej kwestii byłoby jedynie kuszeniem losu, który choć dotychczas łaskawy dla syna Deyne, mógł w oka mgnieniu zmienić swe plany wobec niego.
-Sam go odprowadzę.-zdecydował, nieumiejętnie podnosząc się. Zachwiał się nieco, po czym wykrzywił wargi, gdy rana w boku dała o sobie znać. Ta wędrówka może go wiele kosztować, zdawał sobie z tego sprawę. Czym jednak było jego obecne życie wobec starego długu?
-Może nie jestem zdolny do podjęcia zaciekłej walki, ale na pewno lepiej go obronię niż.. ratel znachor.-wycedził, nie rozwodząc się zanadto.
-Idziesz?-spytał, zwracając się do lwiątka. Poczynił kilka niepewnych kroków, wciąż nie stając na złamanej łapie, po czym spoglądnął na szczyla wyczekująco. Miał nadzieje, że nie sprawi dodatkowych problemów-i tak już miał ich na dziś wystarczająco dużo.


RE: Dżungla. - Damaja - 06-06-2015

W milczeniu obserwował wymianę zdań tych dwojga. Nie miał prawa się wtrącać, mógłby jeszcze przez to oberwać. Śmieszne, że szary nie chciał pomocy od ratelki - w końcu to miało mu pomóc, no nie? Obejrzał się przepraszająco na Kahawę, po czym podbiegł do Bliznopyskiego.
- Ale pan przecież nie wie, gdzie są Zachodnie Ziemie... - wybąkał cicho, patrząc z dołu zielonymi oczkami na ogromnego samca.


RE: Dżungla. - Kahawa - 06-06-2015

Damaja musiał być kimś szczególnym, skoro lew nie chciał się zdać na pomoc obcej osoby. Nie trzeba było być detektywem by się tego domyślić. Wszak nikt bez powodu nie ryzykowałby większego wysiłku kosztem własnego zdrowia.
Truchcikiem podbiegła do nich, trzymając się lewej strony młodzika. Tak, że znajdował się w epicentrum tego dziwnego pochodu. Ogon sterczał pionowo niczym antena.
- Mniejsze, nie oznacza bezbronne - Fuknęła. Idzie z nimi, czy sobie tego życzy czy nie. Zlustrowała spojrzeniem dorosłego samca jak się chybotał niepewnie stawiając kroki. To będzie długi spacer.