Król Lew PBF
Dżungla - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dżungla (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=81)
+--- Wątek: Dżungla (/showthread.php?tid=189)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


RE: Dżungla. - Firrael - 01-04-2016

Zapach krwi przysłonił mu widok na świat. Obecnie nie był w stanie skupić węchu na czymkolwiek innym. Ale uszy działały bez zarzutu, jak zwykle. W ciągłym ruchu namierzały wszelkie źródła dźwięku w okolicy. Mimo, że miał do dyspozycji wierną przewodniczkę, chciał być najbardziej samodzielny, jak to możliwe. Podczas, gdy język i nos rozkoszowały się posiłkiem, spiczaste uszy lokalizowały przeskakujące z drzewa na drzewo małpy, śpiewające ptaki i wiele innych istot, które samym wzrokiem ciężko byłoby namierzyć.
Wyłapał kroki znacznie cięższe niż te, które mogłyby należeć do nieszkodliwej zwierzyny. Zbliżał się w jego stronę. Mimo, że złotokot nie przerwał posiłku, skupił większą część uwagi na intruzie. Każdy kolejny krok był dla niego nową informacją. Firrael odczytywał rytm i ciężar chodu, wykluczając kolejno znane mu zwierzęta. W końcu uznał, że obcy należy do gatunku, z którym wcześniej nie miał do czynienia.
Nieznajomy zatrzymał się w pewnej odległości. Zapewne zauważył go. Rudy jadł dalej, czekając na to, co zrobi tamten. Zaatakuje? Ucieknie? W końcu i pustułka zauważyła intruza, o czym dała znać przez niepozorne popiskiwanie, które miało być cichym ostrzeżeniem dla złotokota. Jako, że tajemnicza istota wciąż stała i najwidoczniej na coś czekała, rudy postanowił dać do zrozumienia, że jest świadom jej obecności.
- Nie jesteś stąd. - Powiedział głośno. Mogło to być nieco mylące, bo zamiast spojrzeć na przybysza, zaczął oblizywać łapę pobrudzoną krwią. I tak doskonale go "widział". Jednak w końcu zwrócił swoje zamglone ślepia w stronę, z której wcześniej dobiegały kroki. Dla niego nie była to żadna zmiana, ale przynajmniej dał do zrozumienia, do kogo kieruje swoje słowa. Jicho również przestała jeść, zapewne spoglądając na hienę z ciekawością.


RE: Dżungla. - Israel - 03-04-2016

Usłyszał słowa wypowiedziane przez złotokota. W pierwszej chwili nie wiedział, do kogo je powiedział. Bowiem patrzył zupełnie gdzie indziej. Nie było jednak tutaj nikogo więcej, więc się zaczął domyślać, że to do niego. Gdy już obcy spojrzał na niego, miał sto procent pewności. Nieznajomy miał rację.
- Owszem. - odpowiedział równie głośno, aby tamten mógł usłyszeć.


RE: Dżungla. - Firrael - 04-04-2016

- Co więc cię sprowadza w te strony? - Zapytał. Zabrakło w tym życzliwego wydźwięku. Firrael nawykł już do chłodnego tonu i rzadko z niego schodził. Mimo wszystko zwierzę spoza dżungli go zaintrygowało. Jeszcze nie miał okazji takiego spotkać. No ale co się dziwić, skoro nigdy w życiu nie wyściubił nosa poza tereny podmokłego lasu. Jedynie raz na jakiś czas spotykał "gości" z otwartych terenów.
Z drugiej strony czuł pewien dyskomfort mając przy sobie niedokończony obiad. Dobrowolnie dzielił się tylko ze swoją towarzyszką. Jicho dała mu już znać, że intruz wygląda raczej na mięsożercę. Kultura nakazałby się podzielić posiłkiem z rozmówcą, ale tu się toczy walka o przetrwanie. Ktoś tak duży i sprawny na pewno nie ma problemów z polowaniem. Tymczasem dla niego był to posiłek, który mógł dać mu siłę na kilka dni. Bo w końcu tak żył - od jednej ofiary do drugiej.
- Dżungla to niebezpieczne miejsce dla zwierząt spoza. Zresztą, nawet jej mieszkańcy nie są tu bezpieczni. - Ostrzegł z dosyć obojętnym wyrazem pyska. Pustułka przeskoczyła na głowę dujkera, chwytając szponami jego rogi.


RE: Dżungla. - Israel - 04-04-2016

Chłodny ton mu nie przeszkadzał. Było to dla niego obojętne. Tak jak i obojętny był mu złotokot.
- Czy wszystko musi mieć jakiś cel? - odpowiedział pytaniem, sugerując, że nie sprowadza go nic konkretnego, a po chwili odpowiedział na ostrzeżenie Firraela: - Nie boję się.
Nie wiedział, po co go ostrzega. Przecież jest drapieżnikiem, więc nie powinien się jakoś bardzo obawiać. Chyba że to była sugestia, aby się wynosił.


RE: Dżungla. - Firrael - 06-04-2016

Przybysz nie miał zamiaru dzielić się przyczyną swojej wizyty lub może po prostu rzeczywiście zawędrował tu bez obranego celu. Firrael był zdania, że nic nie dzieje się bez powodu, ale nie zamierzał naciskać. Nie był wścibski.
- Hm. Rozumiem. - Odparł. Gdyby nie to, że był ślepy, można by stwierdzić, że rzucił hienie podejrzliwe spojrzenie. Miał nadzieję, że jego ukrytym motywem nie jest wykradanie łupu mniejszym zwierzętom.
Ostrzeżenie faktycznie miało być swego rodzaju odstraszaczem. Jakkolwiek rudy był zaciekawiony osobą rozmówcy, wolał go odpędzić niż ryzykować utratę zdobyczy. Z drugiej strony wcale nie kłamał.
- Och, czyli znasz dżunglę na wylot, jak mniemam? - Zapytał z sarkazmem, unosząc jedną z brwi. Następnie dodał już całkiem poważnie: - Tutaj nawet niektóre drzewa potrafią zabić.
Po tych słowach oderwał kawał mięsa pochłaniając go dosyć szybko.


RE: Dżungla. - Israel - 06-04-2016

Nadal nie udało się go odstraszyć złotokotowi. Stał tam ciągle i uczestniczył w tej jakże fascynującej rozmowie.
- Nie znam. I Ty chyba też nie. Wszędzie drzewa potrafią zabić. Nie tylko tu. - odpowiedział obcemu, a po chwili zapytał: - A Ty jesteś stąd?
Skoro już rozmawiali, to zapytał o to. Czegoś się dowie o nim, co może kiedyś się przyda.


RE: Dżungla. - Firrael - 09-04-2016

- Słuszna uwaga. Jednak mam wrażenie, że mówimy o zupełnie różnych rodzajach śmierci. - Odparował oblizując wargi z krwi. Był niemal całkowicie pewien, że intruz ma na myśli przygniecenie przez upadający konar/pień lub zjedzenie zatrutego owocu. Drzewo, które miał na myśli Firrael, posiadało znacznie więcej szkodliwych właściwości.
Złotokot prychnął słysząc kolejne pytanie.
- Nie kpij sobie. Oczywiście, że jestem stąd. - Rzucił, po czym zwrócił wzrok ku promieniom przebijającym się przez liście drzew. Mimo, że był ślepy, patrzenie w niebo zawsze sprawiało, że wszechobecna ciemność minimalnie jaśniała.
- Zapowiada się na deszcz... - Powiedział ciszej, bardziej do siebie, czy Jicho niż do nieznajomego. Pustułka zaćwierkała coś po swojemu i przekręciła łeb, by spojrzeć w górę.


RE: Dżungla. - Israel - 09-04-2016

Był przekonany, że złotokot mówi o tym samym, czyli właśnie o przygnieceniu przez drzewo.
- Możliwe. Ale drzewa raczej zabijają na jeden sposób. - powiedział.
Nie mógł sobie wyobrazić żadnego innego sposobu śmierci przez drzewo. Pewnie dlatego że nie mieszkał w dżungli. Po chwili usłyszał odpowiedź na swoje pytanie. Postanowił sprostować to posądzenie:
- Czy ja kpię? Po prostu zapytałem.


RE: Dżungla. - Firrael - 09-04-2016

Firrael uśmiechnął się lekko, zadowolony z tego, że się nie mylił. Pokręcił łbem przecząco.
- Zdziwiłbyś się. - Odparł. Póki co, nie miał zamiaru wchodzić w szczegóły. - Ale drzewa to najmniejsze zmartwienie.
Nie musiał raczej wspominać, że dżunglę zamieszkuje mnóstwo niebezpiecznych stworzeń, które w przeciwieństwie do drzew mogły ścigać. U wielu z nich nie rozmiar, a jadowitość nadawała tytuł śmiercionośnych.
Niewiele obchodziło go to całe sprostowanie. Nie był w końcu obrażony. Po prostu sądził, że kwestia jego pochodzenia jest oczywista. W tej chwili zastanawiał się, czy nieznajomy wciąż sobie pogrywa, czy po prostu jest bystry inaczej.
Przewróciłby oczami, ale z zamglonymi ślepiami nie wyglądałoby to tak efektywnie. Więc pokręcił jedynie łbem i oderwał kolejny kawał mięsa.


RE: Dżungla. - Israel - 10-04-2016

Na roślinach się nie znał, więc nie miał skąd wiedzieć o tym, że drzewa mogą zabijać inaczej. Roślin nie jadł, więc w jego przypadku mowy o otruciu nie było. O zwierzętach natomiast wiedział. Sam przecież znał dwa jadowite węże.
- Wszędzie są niebezpieczne zwierzęta, a ja nie mam zamiaru panikować z tego powodu. Umiem być ostrożny. - powiedział.
Oczywiście oprócz braku zamiaru panikowania był też brak zamiaru brawurowania. Po prostu trzeba być po środku. Zauważył to charakterystyczne kręcenie łbem. Nie skomentował jednak tego. Nie był bystry inaczej. Wiedział, że złotokoty żyją w dżungli, ale nie oznaczało to przecież, że ten konkretny złotokot jest z tej konkretnej dżungli. W końcu on sam mieszka na terenach, z których nie pochodzi.


RE: Dżungla. - Firrael - 11-04-2016

- Prawidłowo. Panika do niczego nie prowadzi. Ale ostrożność nie zawsze gwarantuje bezpieczeństwo. - Odparł. Chyba nie ma sensu w dalszym ciągu zniechęcać intruza. Podczas rozmowy złotokot i jego przyjaciółka zdołali się posilić. Padlina została odarta z najbardziej obfitych kąsków. Nieznajomy nie przeszkadzał, ani nawet się nie zbliżał. Rozmowa z takiej odległości była dosyć niekomfortowa i rudy miał wrażenie, że po tej głośnej dyskusji cała dżungla ich obserwuje. Czas zniknąć.
- Pora na mnie. Jeśli gustujesz w dujkerach, to częstuj się. Powodzenia, nieznajomy. - Rzekł, po czym skinął mu głową. Jicho wybiła się w powietrze, a złotokot podążył truchtem za szumem jej skrzydeł.


/zt


RE: Dżungla. - Israel - 11-04-2016

- Żegnaj. - odpowiedział złotokotowi.
Podszedł do resztek zwierzęcia. Coś tam jeszcze zostało, więc zjadł. Następnie poszedł stamtąd.

//z. t.//


RE: Dżungla. - Tabia - 28-07-2016

- Dziesięć małych pawianiątek
jadło obiad w Pawiątkiewie
Wtem się jedno zakrztusiło
I zostało tylko dziewięć.

Jasna łapa utonęła miękko w zimnym strumieniu wijącym się pod olbrzymimi liśćmi, które przysłaniały widok na ściółkę. Zaraz za nią druga postawiła cichutki krok kawałek dalej, następnie tylna lewa i tylna prawa. Olbrzymie odciski łap nie na długo pozostały odbite w błocie, które szybko zalała woda. Po czyichś krokach pozostał tylko zapach na dygocących coraz słabiej roślinach.
- Dziewięć małych pawianiątek
Poszło spać o nocnej rosie,
Ale jedno z nich zaspało -
I zostało tylko osiem.

Łapy wspięły się i zeszły z wyrastającego z ziemi korzenia. Schowane pazury nie zniszczyły kory. Tylko jasna kitka pacnęła nieumyślnie kwitnący różnobarwnie krzew i strąciła z niego kilka zgniłych, żółtych liści.
- Rzekło osiem pawianiątek:
Ach, ta dżungla - to jest Eden,
Jedno z nich się osiedliło -
I zostało tylko siedem.

Kremowy bok przesunął się bezszelestnie między roślinami. Zabłyszczała złota, mokra grzywa.


RE: Dżungla. - Alve - 28-07-2016

Może i cichy krok pozwoliłby lwisku przemknąć niezauważonym, jednak beztroska przyśpiewka zdecydowanie zdradzała jego obecność tutaj, przyciągając czyjąś uwagę.
Masywne, a jednocześnie gibkie ciało poczęło podążać niespokojnie w kierunku obcego głosu, wypatrując jasnej plamy, która prześlizgiwała się pomiędzy soczyście zieloną roślinnością tej okolicy.
Pręgowana sylwetka przemieszczała się sprawnie do przodu, równolegle do kierunku, które obrało lwisko. Żwawy, zdecydowany trucht oraz szelest roślin dały się usłyszeć uszom samca-miał wiedzieć, że nie jest sam.
Mógł przejąć się lub zignorować niezidentyfikowane szmery-w obu przypadkach miał za chwilę wyjść spośród gęsto zarośniętej ziemi na plac gołego terenu, na końcu którego czekało źródło wcześniej posłyszanych odgłosów.
Obficie obrośnięte, miękkie lica gospodyni tych ziem wcale nie dodawały uroku surowo spozierającemu na przybysza, morskiemu spojrzeniu. Łeb tigonki znajdował poniżej karku, a ogon nierwowo bujał się na boki, gdy mierzyła obcego lwa, który tak po prostu zdecydował się postawić łapę w tej dżungli.
Jej dżungli.


RE: Dżungla. - Tabia - 29-07-2016

Skłamałby, kto by powiedział, że Tabia nie usłyszał szelestu poruszanej przez Alve roślinności. Lew nie tylko położył po sobie uszy, ale i otwarty pysk, otwarty z powodu szybkiego tempa oraz wyszeptywania słów rymowanki, rozwarł jeszcze szerzej, łykając ogromny, roztrzęsiony haust powietrza. Dobrze wiedział, kto za nim podąża. Dobrze wiedział, że to byli oni.
Spuścił wzrok. Przyspieszył. Aby nie dać się zdominować strachowi, spróbował wyszeptać kolejną zwrotkę, roztrząsł ją jednak i porozrywał między sylabami:
- Siedem małych pawianiątek
Chciało morel do gniazda znieść
Jedno się rąbnęło w głowę -
I zostało tylko sześć.

A kiedy skończył, znalazł się tuż przed tygrysicą, tuż przed nią, nie inaczej. Brodę wciskał w gęstą grzywę na piersi, wzrokiem snuł się po ziemi, spłoszony nagłym pojawieniem się przed sobą pasiastego cielska. Przebiegł przez polanę truchtem, nie zauważając ani samicy, ani nagle zwielokrotnionej liczby kropel zacinającego deszczu, nasączającej jego grzbiet. Biegłby dalej, zatrzymał się w ostatniej chwili. Zanim wydusił z gardzieli jakiekolwiek słowo, zaczął trzepotać żuchwą bez opamiętania. Nie, koniec końców nie mogło mu się udać.