Król Lew PBF
Dżungla - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dżungla (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=81)
+--- Wątek: Dżungla (/showthread.php?tid=189)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


RE: Dżungla. - Alve - 29-07-2016

W miarę, jak zbliżał się coraz bardziej ona, jak wściekły kot prężyła grzbiet, ustawiając się nieco bokiem i strosząc sierść, przez którą wydała się dwa razy większa niż w rzeczywistości.
Nie spodziewała się, że znajdzie się tak blisko niej, zupełnie, jakby jej nie zauważył.
A więc trafiła na śmiałka.
Zasyczała niespokojnie, gdy dystans, który ich dzielił zaczął być niebezpiecznie mały, obnażyła kły, próbując odstraszyć intruza. Nie wyglądał na agresora, jednak zagubienie w jego oczach jeszcze o niczym nie świadczyło-nie miała zamiaru nie doceniać przeciwnika. Gruba kita z furą przecinała powietrze, a ona zniżając stopniowo ciało szykowała się do ataku.
Jeśli tylko tamten miał zamiar dać jej wystarczający pretekst.


RE: Dżungla. - Tabia - 29-07-2016

W końcu się przemógł - przechylił głowę na bok, a za jej porośniętym obfitą grzywą ciężarem podążyła cała reszta: tułów i ogon, którego pędzelek cudem nie pacnął policzka Alve.
To nie były dni ani miesiące. Gdyby ktoś chciał zliczyć, ile czasu Tabia spędził w samotności, musiałby przywoływać w pamięci fenomeny każdej pory deszczowej. Może wtedy przypomniałby sobie o tej powodzi w górach lub wylaniu rzeki na południu i może pomogłoby mu to ustalić, że kilka lat temu, podczas jednej z bardziej srogich burz złoty lew, wówczas imieniem Luk, podążył w górę Słonecznej Rzeki, by już nigdy nie zawrócić. Ale kogo by to w gruncie rzeczy obchodziło? Jego sylwetkę pamiętać mogło kilka lwic, być może również - jakimś cudem - Mako, którego widział raz, nigdy więcej. Dzisiaj, gdyby nie milczenie, którego było w lwie jeszcze więcej niż kilka lat temu, nawet i posturą nie przypominał dawnego siebie. Wyolbrzymiał, obrósł gęstą, intensywną w barwie grzywą, ponieważ trzymał się terenów podmokłych: mokradeł i dżungli. A ona? tygrysica, na którą nie podniósł nawet wzroku? Nie, nie znał jej, nie znał już nikogo. Tylko ich.
Których szelest w gałęziach nad głowami znowu się wzmógł.


RE: Dżungla. - Alve - 29-07-2016

Na zaledwie ułamek sekundy mina kocicy zupełnie zrzedła, gdy tamten postanowił ją najzwyczajniej ominąć. Zagotowało się w niej, zawziętość znów błysnęła w morskich ślepiach, a pręgowane cielsko skurczyło się momentalnie by sprężyście odbić się od ziemi. Masywne łapy popchnęły niemniej umięśniony bok lwa, który zgodnie z wolą kocicy ugiął się pod jej ciężarem uderzając o ziemię i do tej też zostając przygwożdżony.
Alve oparła całe swoje ciało na piersi kota, dosłownie siadając zadkiem na jego podbrzuszu tak, by przypadkiem nie zechciał sprzedać jej kopniaka tylnymi łapami.
-Jeden fałszywy ruch, samcze i nawet te twoje kudły Ci nie pomogą..-syknęła, gdy jej nozdrza gwałtownie zasysały i wydmuchiwały gorące powietrze, które Tabia mógł poczuć na własnym pysku.
-Kim jesteś, i co do cholery robisz na mojej ziemi? -jej głos zadrżał nieznacznie, a w oku zamajaczyła niepewność, którą starała się maskować, zaciskając mocno szczęki.


RE: Dżungla. - Tabia - 29-07-2016

Wywalone na plecy lwisko nie tylko nie zamierzało się bronić, ale i nie myślało o realnym zagrożeniu ze strony Alve. Chociaż tigonka mogła poczuć, jak serce Tabi dudni pod jej przygniatającym go ciałem, nie dudniło ono dlatego, że z turkusowych ślepi zaiskrzyła się w stronę tych bursztynowych bezpardonowa groźba. Tabia nawet nie spojrzał w stronę samicy. Jedną ze zgiętych na piersi łap wsparł delikatnie czubkami palców o jej bark tylko po to, żeby móc lepiej wyciągnąć szyję i znaleźć wzrokiem coś, czego szukał w koronach drzew niespokojnie.
Chwila ciszy bębniła tylko cichym rytmem delikatnego deszczu.
Jego łapa, oparta o Alve, zaczęła się trząść, a para ślepi skoczyła nagle z lewa na prawo, jakby wiodła za skoczną małpą, która mogła przelecieć z jednego drzewa na drugie, kilkadziesiąt metrów nad ich głowami.
- Poszli - poruszyły się wargi lwa.
Jego oddech uspokoił się, a oczy spoczęły na pysku tigonki.


RE: Dżungla. - Alve - 29-07-2016

W głębi duszy bała się jego odpowiedzi, nie wiedząc, czy spodziewać się ataku czy raczej pożądanej uległości. Zdradzał ją niespokojny, rozedrgany oddech, który usilnie ukrywała za stanowczo napiętymi mięśniami.
W przeciwieństwie do lwiska Alve nie spuszczała wzroku ze złotych ślepi, które jakby nieświadome sytuacji, nieobecnie śledziły jakiś ruch w koronach drzew.
-Co?-zmarszczyła nos, rozchylając nieznacznie wargi i mimowolnie spoglądnęła do góry, by od razu przerazić się tym, że spuściła oko z intruza.
-Poszli? Co za oni?!-przycisnęła mocniej jego pierś, przerażona perspektywą jeszcze kilku intruzów, na dodatek może jeszcze będących z tym tutaj pod jej łapami.
-Kto tu jeszcze z tobą przylazł? Gadaj no.. bo.. bo nie ręczę za siebie!-uszy naznaczone jasnymi plamkami przylgnęły do łba, nasłuchując wszelkich odgłosów za sobą.


RE: Dżungla. - Tabia - 29-07-2016

Ponieważ dopiero teraz Tabia zorientował się, że leży przygwożdżony do ziemi, wypytywany o to, przed kim uciekał, dopiero teraz tak naprawdę się przestraszył. Dawno już nie było tak, że oni zniknęli, tak na dobre, jak teraz. Nie słyszał ich, ani nie widział. Zamiast tego dobitnie czuł otaczającą go rzeczywistość: wilgoć ziemi i zapach mokrego futra, swojego i jej. Był gotów nawet przysiąc, że coś mu się wydawało, że przestraszył się stada gibonów lub małpki lori i jej wielkich oczu. Szkoda tylko, że palnął o jedno słowo za dużo.
Zmieszał się i naprędce schylił głowę, chowając brodę w kłakach grzywy. Przyłożył obie przednie łapy do barków tigonki i nacisnął na nie delikatnie, aby zasugerować samicy odejście lub chociaż mieć to złudne wrażenie, że będzie ją w stanie powstrzymać przed atakiem. Oblizał wargi, przechylił na bok głowę i przymknął oczy. Zamglone zielenie uspokajały go, kiedy kłapał szczęką, próbując dobyć z siebie głosu. W tej pozycji, przejęty strachem mógł starać się choćby i cały dzień.


RE: Dżungla. - Alve - 29-07-2016

Cofnęła łeb, gdy lew dalej jakby nieobecny, wciąż milczący, nieporadnie tylko spróbował ją odepchnąć, nie władając nawet zanadto siły w swój manewr. Zmarszczyła nos, wykrzywiając wargi, nie rozumiejąc, z kim w ogóle przyszło się jej zetknąć. Co to za lew, co to za nieudolna niemowa?
Miała przez chwilę ochotę ugryźć go, żeby zobaczyć, czy zareaguje, jednak w tym samym momencie deszcz nasilił się, tak jakby chciał wypłukać ten zwariowany pomysł z głowy tigonki.
Przymknęła ślepia i wyciągnęła głowę tak, że znalazła sią nad Tabią, osłaniając jego pysk przed nachalnymi kroplami. Jej pysk jakby złagodniał, a ona patrzyła tylko w złote ślepia, nie rozumiejąc.
-Uhh.. Czy ty w ogóle umiesz mówić?-powiedziała nieco głośniej, nie chcąc by szum deszczu zagłuszył jej słowa. Wytrącona z równowagi nie zauważyła, kiedy zmieniła pozycję z siedzącej, zsuwając przednie łapy na boki i stając nad leżącym na grzbiecie samcem.
Kropelka zwisająca z jasnej brody w końcu oderwała się, uderzając o brązowy nos.


RE: Dżungla. - Tabia - 29-07-2016

Kiedy padł na niego cień łba tigonki, skulił się w barkach i zmalał wewnętrznie. Chociaż w rzeczywistości gdyby stanął obok samicy, przewyższyłby ją pewnie o głowę, w tej chwili jego duch był karłem, małym robaczkiem, nad którym zawisło ogromne ptaszysko rozważające, czy najadło się tego dnia dostatecznie, czy zmieści jeszcze deser. Ale mały, mikroskopijny Tabia nie był typem błagającej o życie pluskwy, ciągle był lwem i lwią miał godność. Chociaż mocno sponiewieraną. I chociaż mało kto o tym wiedział... Dlatego też Alve nie musiała czekać długo na odpowiedź. Lew pokiwał gorliwie głową, w najprostszy możliwy sposób odpowiadając twierdząco na jej pytanie. Później, niewiele się nad tym zastanawiając, poprosił:
- Tylko zejdź.
Tak, za chwilę jej udowodni, że umie mówić.


RE: Dżungla. - Alve - 29-07-2016

-Nie ma mowy.-syknęła rozeźlona. Ostatnim na co by pozwoliła było opuszczenie gardy przy intruzie. Tylko tego jej brakowało żeby na własne życzenie dać się pobić albo pozwolić mu uciec bez żadnych wyjaśnień.
-Gadaj co żeś za jeden i co robisz na mojej ziemi?-jej łapy znów znów czujnie przytrzymywały pierś Tobi. Starała się rozegrać to jak najlepiej, z głową. Tak długo nie miała okazji odezwać się do kogoś, tak długo obca łapa nie przekroczyła tych ziem, że tigonka pogrążona w rutynie swego samotniczego życia, musiała starać się z całych sił by niczego nie przeoczyć, nie dać się ograć na własnym terenie.


RE: Dżungla. - Tabia - 05-08-2016

Zapadła między nimi pełna napięcia cisza. Nigdy brak wyjścia nie był dla Tabi ostatecznym powodem, dla którego udawało mu się otworzyć paszczę i przemówić. Nigdy. Zniósłby wyrywanie grzywy, ale nie odezwałby się, nawet gdyby napastnik groził połamaniem kości - było to poza jego zasięgiem. Równie dobrze ktoś mógłby kazać ślepemu polować. Paradoksem w całej sytuacji było to, że Tabia bez problemu mógłby odwzajemnić agresję Alve i być może nawet, przy odrobinie szczęścia, położyć tigonkę na łopatki. Miał jednak ten wielki ze sobą problem, że nie chciał nikomu robić krzywdy. I aby wyrazić chociaż część swojego strapienia, spojrzał w górę, w oczy napastniczki, z bezdennym żalem we własnych ślepiach. Co ty mi robisz, tygrysko?
Dawno tego nie robił. Dlatego wiercące było jego spojrzenie, lepkie od ciekawości, która naturalną koleją rzeczy zastąpiła wcześniejsze emocje. Kilkakrotnie przeskoczyło z lewego oka tigonki w prawe, z prawego w lewe, szczęka w tym czasie delikatnie otwierała się i zamykała, a pierś unosiła spokojnie pod przytrzymującymi ją pasiastymi łapami.
- Szukam drzewa - odezwało się coś, mało prawdopodobne, że był to Tabia, a jednak!
Zamknął pysk i przełknął ślinę. Być może mógł palnąć większe głupstwo. Sam jednak nie zorientował się, jak idiotycznie zabrzmiała jego odpowiedź, chociaż była jak najbardziej szczerą i prawdziwą.


RE: Dżungla. - Alve - 07-08-2016

Samica otwarła szerzej ślepia, gdy tamten wykorzystując coś, czego nie mogła zrozumieć, wytrącił ją z równowagi. Zmarszczyła czoło, cofnęła łeb i otworzyła bezwiednie pysk.
-Przestań.-mruknęła ostrzej, czując onieśmielenie pierwszy raz od bardzo długiego czasu. Przełknęła ślinę, odnosząc wrażenie, że dłużej nie zniesie tych psich, smutnych oczek, oblepiających jej zdezorientowany wówczas pysk. Przez chwilę wahała się, zupełnie nie utrzymując kontaktu wzrokowego z tamtym, by po chwili, nie bez obaw ześliznąć się na bok, pozwalając podnieść się uziemionemu Tobi.
Gdyby spróbował ucieczki, najpewniej zechciałaby go dogonić i na wszelki wypadek przetrzepać mu skórę, by był przestrogą dla innych, razem z poprzednimi, którzy zlekceważyli jej panowanie w dżungli.
-Tylko bez sztuczek.-mruknęła chłodno, obserwując jego każdy ruch. Zastanawiała się, jak wielki błąd popełniła, odpuszczając. Miała zaraz dowiedzieć się na własnej skórze.
-Drzew ci tu dostatek. Problem w tym, że nie są do twojej dyspozycji, samcze.-pręgowany ogon zgrabnie owinął się wokół masywnych, przednich łap, gdy usiadła.
-A tobie, albo nos szwankuje, albo totalnie mnie olałeś.
Spojrzenie dzikich, morskich oczu niemo zapytało.
To jak było?


RE: Dżungla. - Tabia - 09-08-2016

Tabia śledził ruchy Alve wielkimi oczami. Nie zerwał się do pionu, kiedy tylko miał ku temu okazję, poczekał, aż kotka wykona następny ruch. Kiedy więc ten nastąpił, Alve usiadła i owinęła się puchatym ogonem, ostrożnie wyprostował przednie łapy i dźwignął swoje olbrzymie cielsko z ziemi. Jego bok i grzbiet oblepiało błoto. Pysk pozostał czysty, jedynie mokry od sączącego się z nieba bezustannie deszczu. Trudno stwierdzić, czy marniej Tabia wyglądał leżąc pod tigonką, czy stojąc do niej tyłem na niewyprostowanych do końca łapach, z posklejaną grzywą i spuszczonym łbem. W każdym razie, obecne położenie, chociaż dużo bardziej komfortowe od poprzedniego, nadal nosiło znamiona uwłaczającego i lew odczuwał do dobitnie, dobitniej tym bardziej, że nie zdobył się na odwrócenie do rozmówczyni przodem i kiedy w końcu zabrał głos, nadal prezentował Alve swój zad, w tym jeden pośladek umorusany błotem.
- Idę do drzewa, na którym mieszkała kiedyś czarna pantera - wyjaśnił cicho, głosem zmiennym w tonie, rozchwianym. Chociaż się nie zacinał i nie jąkał, mówił tak, jakby za każde słowo płacił jakąś wewnętrzną boleścią; przymykał przy tym oczy, zadzierał łeb, przekrzykując się ze swoim szeptem ponad niewygodę lub prawdziwy ból - mógłby ktoś pomyśleć, gdyby zerknął w jego zwrócony w stronę tigonki profil, który rysowało w tej chwili wiele mimicznych bruzd. - Nie wiem, czy mieszka tam nadal, wnioskuję, że nie, skoro dżungla należy teraz do ciebie, nazywam się Tabia i pójdę w drugą stronę, jeśli mi pozwolisz, nie wyczułem twojego zapachu, musiałem być nieuważny, bo pewnie ty znaczysz swój teren codziennie - teraz cię dobrze czuję.
Sztywny był cały, nie wiedział, gdzie ma łapy, gdzie ogon. Jak się dźwignął do niewyprostowanego pionu, tak stał w tej koślawej pozie nadal, zadarłszy jedynie łeb i zamknąwszy oczy.


RE: Dżungla. - Alve - 10-08-2016

Z pewną dozą satysfakcji obserwowała powolne, przemyślane bądź po prostu ostrożne ruchy samca. Na wspomnienie o czarnej panterze jej czoło naznaczyły bruzdy zmarszczonej skóry, a w oczach pojawiła się mieszanka zdziwienia i ciekawości. W przeciwieństwie do lwa, błoto które umorusało jej łapy wcale jej nie przeszkadzało, podobnie jak deszcz, którego krople skapywały z pozlepianych w stalaktyty kępek sierści.
Nie pozwoliła konsternacji wpełznąć na pysk, miast tego, przymknęła oczy do połowy, nie spuszczając spojrzenia z niepewności, wymalowanej na profilu samca.
-Należy. W pewnym stopniu.-sprostowała, nie dając znać po sobie żadnej z towarzyszących jej emocji. Końcówka ogona przez chwilę poruszała się, zdradzając zamyślenie tigonki, którą wyjątkowo zaabsorbowało wspomnienie o rzekomej czarnej panterze w okolicy.
Jeśli ta rzeczywiście zamieszkiwała jakąś część dżungli, to może warto byłoby dać znać o swoim istnieniu. Pantery żyją samotnie, podobnie jak tygrysy-mogłyby znaleźć wspólny język, razem zajmując dżunglę, nie dopuszczając do niej całej tej lwiej hałastry. Miałyby wspólny cel.
-Czekaj.-zakomenderowała ostro.-Dzisiaj twój szczęśliwy dzień, Tabio.-pozbawiony emocji ton odezwał się, gdy pręgowany zad uniósł się, a kotka stanęła na wszystkich czterech łapach.
-Chodźmy do tej pantery. Jestem Alve, dotrzymam ci towarzystwa.-niezbyt zachęcająca perspektywa pojawiła się przed samcem Jak ważna była jego sprawa?


RE: Dżungla. - Tabia - 11-08-2016

Szczęśliwy dzień? Tabia, nie poruszając się, ciągle prezentując tigonce jedynie swój profil, zerknął jednym ślepiem w jej kierunku. Nic się w nim nie zmieniło, kiedy usłyszał propozycję wspólnej wędrówki. Coś się w nim tylko zdziwiło, delikatnie. Coś nie było pewne, jak należy się w takiej sytuacji zachować. Bursztynowooki lew nie pamiętał, kiedy ostatni raz towarzyszył mu inny kot, kiedy w ogóle z takim rozmawiał. Spotykał się czasem z innymi, owszem, najczęściej były to spotkania wynikające z konieczności zdobycia jakichś owoców lub roślin, do których nie mógł się dostać. Zamieniał wtedy dwa zdania z drobnymi małpiatkami lub małymi ssakami, które czasem za darmo, czasem za przysługę z jego strony, przynosiły mu to, czego potrzebował, i tyle. Miał już opracowany schemat podobnych kontaktów. Po kilku latach przestały przyprawiać go o wymioty ze zdenerwowania.
Propozycja Alve była czymś zupełnie nowym.
Ale i Tabia był już kimś innym, kimś nowym. Nie tym jąkałą, który próbuje, z całych sił stara się przezwyciężyć swoje słabości w imię przypodobania się komuś za cenę własnego wstydu. Tabia, który stał przed podchodzącą do niego Alve, wiedział, kiedy potrafi coś powiedzieć, a kiedy mu się to nie uda.
Teraz miało się nie udać, więc lew rzucił w stronę tigonki groźne w braku wyrazu spojrzenie, po czym odwrócił się przed siebie i ruszył niespiesznie. Odszedłszy od Alve kilka kroków, zatrzymał się i otrzepał. Złota grzywa na jego karku zatrzepotała, krople błota poleciały na boki, odsłaniając jasną sierść na grzbiecie i nogach. Lew był wysoki. Gdyby żył w stadzie, byłby wielki, miał ku temu predyspozycje, samotnicze życie w zamian za to wyrzeźbiło jego długie, szczupłe łapy wyraźnie malującymi się pod skórą żylastymi mięśniami, a całą sylwetkę uczyniło raczej kanciastą.
Zadarcie głowy pozostawiło jego pysk półotwarty. Tabia spojrzał w górę, ku czapom drzew i plątaninie gałęzi. Nie spuszczając z nich uważnego wzroku, poruszył wargami. Wyszeptał do siebie jakiejś półsłówko, jedno lub dwa. Z chęcią wróciłby do rymowanki o pawianiątkach.


RE: Dżungla. - Alve - 11-08-2016

Nie pozostawała mu dłużna. Nie odezwała się już więcej, a brak słów, które zmuszały nieraz do akcentowania swoich nastrojów, pozostawił jej pysk bez emocji. Nawet w jej oczach było pusto, w źrenicach dopatrzeć się można było tylko wyczekiwania na ruch ze strony samca.
Machnęła ogonem kilkukrotnie, jakby to miało przyspieszyć zebranie się Tabi w sobie, a kiedy się tak nie stało, odczekała chwilę.
Znalazła się obok niego, a właściwie krok dalej do przodu, odwracając łeb w stronę nieobecnych ślepi, szukających czegoś w koronach drzew.
-Rusz w końcu ten tyłek.-nie wytrzymała.