Król Lew PBF
Wodospad - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Wodospad Szczęścia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=51)
+--- Wątek: Wodospad (/showthread.php?tid=190)



RE: Wodospad. - Kijivu - 04-06-2014

Kijivu wykonała odruchowy półkrok w tył, widząc podchodzącą do niej baaardzo blisko kotkę, lwica jednak nie czmychnęła, jak to za młodu by uczyniła, te osoby były zdecydowanie zbyt miłe, aby chcieć jej krzywdy. Uśmiechnęła się niepewnie, acz ciepło do Sami.
- Witaj sami, miło mi cię poznać - odpowiedziała swoim zwyczajnym głosem, po czym uniosła łeb, spoglądając na odchodzącego lwa o rudej grzywie, i skinęła mu uprzejmie na pożegnanie.
Wróciła w końcu, i myślami, i wzrokiem do karakalki, która wydała się bardzo zaskoczona i zakłopotana zachowaniem Szarej. Kijivu mimowolnie położyła po sobie szare uszka, myśląc, co odpowiedzieć. No tak, znowu czuła, jakby coś schrzaniła samym swoim jestestwem.. Ale te kotowate zgadzały się z jej poglądami, nie skreślały jej z miejsca.. poczuła się odrobinę pewniej, niż na początku. Spróbowała naprawić ferment i zamieszanie, jakie wywołała.
- Kijivu zdecydowanie wystarczy - powiedziała uprzejmie - i przepraszam, za takie dziwne zachowanie. Po prostu.. wcześniej nikt nigdy nie był wobec mnie taki uprzejmy, raczej mnie przeganiano, bo.. no.. jestem szara. Nigdy nie chciałam być taka, nie wiem czemu taka się urodziłam, ale gdybym była inna, być może nigdy nie odkryłabym jaki księżyc jest dla mnie ważny i piękny - powiedziała, przerywając co chwilę aby zebrać oddech i myśli. - Uwielbiam, naprawdę uwielbiam na niego patrzeć! Czuję, że on mnie w jakiś sposób akceptuje taką jaką jestem, a przynajmniej nigdy nie czułam, że mnie odrzuca, jak inni. Jest dobry!
Na pyszczku Kijivu zagościł znacznie szerszy uśmiech, kiedy tak rozpływała się nad zaletami srebrzystej nocnej tarczy, dało się po niej poznać, że spędziła sporo czasu na obserwowaniu jej, a może nawet cichych rozmowach? W każdym razie księżyc był dla niej przyjacielem, nie tylko białą kropą na rozgwieżdżonym niebie w nocy.


RE: Wodospad. - Serret - 04-06-2014

Karakalka potakująco kiwała łbem, żeby Kijivu miała pewność, iż ta nieprzerwanie jej słucha. Dopiero gdy skończyła swą słusznej objętości tyradę, pozwoliła sobie na odwrócenie się ku Shyeiro, którego czerwień grzywy, całe szczęście!, jeszcze nie zdążyła zniknąć w odmętach gęstwiny.
- Nie ma za co, paaa! - zawołała za nim co sił w gardle, a słowa te pobrzmiewały niezachwianą szczerością.
Następnie zadarła łebek z powrotem w stronę lwicy (znaczy się w górę).
- Dobrze, Kijivu - odparła z nieschodzącym z pyska uśmiechem (uch, ależ ona będzie miała zmarszczki na starość!).
Omiotła ją wzrokiem na tyle, na ile pozwalały jej fizyczne możliwości związane ze wzrostem.
- Rzeczywiście, muszę przyznać, że jesteś szara. Nie da się zaprzeczyć - stwierdziła, marszcząc brwi. - Podobnie jak Księżyc jest srebrny, trawa złocista, Sami cętkowana, a moje uszy czarne. Wszystko ma swoje miejsce w przyrodzie i jest dokładnie takie, jakie być powinno. Pomyśl, co by było, gdyby twoja sierść była koloru nocnego nieba i migotała niczym gwiazdy? Nie byłabyś w stanie niczego upolować, bo zwierzyna z daleka byłaby ostrzegana o twojej obecności!
Wysnuwszy tę iście tragiczną (bo w domyśle zakończoną śmiercią głodową) wizję, Serret uczyniła równie dramatyczną pauzę w swym wywodzie.
- Powinnaś się cieszyć, że jesteś, jaka jesteś. Księżyc chciał, żebyś taka była... Tak, On rozumie. Cieszę się, że sama to zauważyłaś. To świadczy o twojej dojrzałości.
Zamilkła, pragnąc dać nowej znajomej czas potrzebny na przetrawienie usłyszanych treści.


RE: Wodospad. - Kijivu - 05-06-2014

Usłyszawszy opowieść karakalki lwica stała chwilę z otwartym w zdumieniu pyskiem, wyobrażając sobie siebie jako jeszcze dziwniejsze stworzenie, na dodatek świecące! Nie, wtedy byłoby straszne to jej życie. a tak? Jest tak szara, jak jej kochany księżyc, przynajmniej wybija się z tłumu. Gdyby tylko jej dawny tłum nie ganił jej za coś, na co sama nie ma wpływu.
- Nie - jęknęła - Wtedy zapewne matka odrzuciłaby mnie i zostawiła na pewną śmierć, ściągałabym na stado nieszczęścia - pokręciła głową, dalej mając przed oczami dziwne wizje.
- Naprawdę nie przeszkadza wam, że jestem jaka jestem? Wiem, że księżyc mnie akceptuje z moją szarą sierścią.. Ale nikt, kogo dotąd spotkałam z lwów czy innych zwierząt, nie lubił mojej barwy, każdy mnie odrzucał, bo byłam inna, nie pasowałam..
Lwica spuściła nieco głowę, widać było, iż to co ją spotkało dalej w jakiś sposób ją bolało, choć wydarzenia te należały do przeszłości. Nie zamykała jednak ocząt, będąc wciąż ciekawą odpowiedzi rozmówczyni.


RE: Wodospad. - Serret - 06-06-2014

Zamrugała kilkakrotnie, bardzo szybko, próbując otrząsnąć się z szoku. Co za chore pomysły! Matka miałaby zostawić swoje własne kocię na pastwę losu? To się w głowie nie mieści! Jednak fioletowooka nie zamierzała kontynuować tego wątku, a zgrabnie przeszłą do odpowiadania na to, co samotniczka dodała potem.
- Skoro Księżyc cię akceptuje, to my również.
Na karakalim obliczu nie znać było śladu ironii, które to pojęcie było jej niemal obce. Poza tym, wątpliwe, by ktokolwiek zapragnął kwestionować szczerość jej słów.
- Ines, nasza Najwyższa Kapłanka, ma całkiem białe futro, ale ma szarą końcówkę ogona - oznajmiła Serret. - O ile mnie oczy nie mylą, to jest ona dokładnie tej samej barwy, co twoja sierść, taka jaśniutka.
Podobny kolor nosiły także poduszki u łap omawianej osobistości, jednak czarnouchej nigdy nie zdarzyło się zwrócić na to uwagi. W przeciwnym wypadku, z niezachwianą pewnością można założyć, że nie omieszkałaby o tym wspomnieć.


RE: Wodospad. - Kijivu - 06-06-2014

Lwica postawiła swe uszka na sztorc słysząc opis najwyższej kapłanki. Co to? Lew podobny do niej, i na dodatek zyskał akceptację otoczenia? To musiało być dobre stado, musiało! Na dodatek Kijivu nie posiadała się z radości z powodu ciepłych słów Serret.
Nagle, niewiele myśląc, zupełnie spontanicznie poczęła cicho mruczeć i z uśmiechem na obliczu otarła się niesamowicie przyjaźnie o dwie kotowate, niemalże otulając je sobą i swoim szarym ogonkiem.
- Dziękuję wam, dziękuję - powiedziała z nieukrywaną dłużej radością, która widocznie zaczęła kipieć z samicy. Gdyby mogła, przytuliłaby wszystko. W końcu znalazł się ktoś, kto nie tylko jej nie przegania co i rusz, ale na dodatek akceptuje i traktuje z szacunkiem i przyjaźnią.
Wyobraziła sobie ową Ines jako stworzenie czyste, śnieżnobiałe, pełne miłości i empatii i już ta wizja, choć skromna i ogólna, bardzo jej zaimponowała, oraz wzbudziła w niej zaufanie i sympatię. Ktoś, kto jest uznanym i szanowanym przewodnikiem stada składającego się z tak dobrych istot musi, po prostu musi być tak samo miły i dobry, albo nawet i milszy niż one! Stado Srebrnego Księżyca wydało się Szarej jak malutka oaza pośród świata pełnego drwin i odrzucenia. Malutka, ale jaka urokliwa!
- Myślicie, że pani Ines będzie chciała mnie teraz widzieć? Nie chcę jej przeszkadzać w obowiązkach - powiedziała po chwili zastanowienia. No tak, przywódczyni stada, najwyższa kapłanka Księżyca, ma wiele obowiązków!
Stanęła przed kotowatymi, machając ogonkiem z boku na bok, szary frędzelek na końcu wahał się to tu, to tam, gdyby ktoś znalazł się w jego okolicy, zapewne zostałby nim mimowolnie przez Kijivu połaskotany.


RE: Wodospad. - Serret - 07-06-2014

- Nie przestajesz mnie zaskakiwać! - Srebrna przyjaźnie zastrzygła wielkimi uszami.
Wcześniej przydarzyło jej się nieświadomie zamruczeć. Ona uwielbiała swoją Sami przytulać i miziać na wszelkie sposoby, ale żeby ktoś otarł się o nią samą... Niecodzienne zdarzenie. A jakie przyjemne!
- Ależ nie ma za co - odrzekła kurtuazyjnie na jej słowne podziękowania, po czym przybrała zamyśloną minę. - Nie dowiemy się tego, dopóki jej nie znajdziemy.
Doskoczyła do Kijivu, a zaraz potem nie wiadomo kiedy stanęła na tylnych łapkach, przednimi opierając się o bark samicy. Teraz patrzenie jej w oczy przychodziło niewielkiej kotce z niemal dziecinną łatwością. Balansowała długim jak na karakala ogonem, by utrzymać równowagę - a z tym, jako mistrz wspinaczki i dziedzin pokrewnych, nie miała problemów.
- Chodź, pomożemy ci znaleźć Ines! - zawołała.
Szeroki uśmiech rozjaśniał jej pysk czystą, niezachwianą radością. Widać dobry humor szarej udzielił się także pozostałym tu obecnym, a przynajmniej Serret. Żeby tylko każdy zawsze i wszędzie mógł się cieszyć tak optymistycznym, beztroskim spojrzeniem na świat!


RE: Wodospad. - Kijivu - 07-06-2014

Pyszczka Kijivu nie opuszczał uśmiech, wciąż tak bardzo się cieszyła. Była też radosna widząc, iż nie przestraszyła karakalki i jej towarzyszki swoim spontanicznym przytuleniem. Co jak to, ale ona sama przytulała dość rzadko, a ją samą jeszcze rzadziej! Niemniej jednak tulenie się bezsprzecznie uwielbiała.
Wciąż machając ogonkiem na prawo, lewo, w górę i w dół odpowiedziała radośnie Serret:
- Chodźmy! - po czym potwierdziła swe sowa skinieniem głowy, ugniatając grunt łapkami, jakby chciała już, teraz ruszyć w wędrówkę, ale nie miała przecież pojęcia gdzie ani w którą stronę. Zamiast tego spojrzała z zaciekawieniem na karakalkę i Sami. Może one wiedzą, gdzie Ines zwykła przebywać?


RE: Wodospad. - Serret - 07-06-2014

Nie było na co czekać - chmury płynęły po niebie, wiatr pędził gdzieś przed siebie, a czas płynął, płynął nieubłaganie! A co, jeśli trafią w miejsce, które kapłanka opuściła przed kilkoma minutami? Och, to by była tragedia! Serret nigdy by sobie nie wybaczyła takiej porażki. Nie, ona mus przyprowadzić Kijivu do Ines i to już, teraz, natychmiast!
Stanęła z powrotem na ziemi, acz nie zawitała tam długo. Nie wiadomo kiedy znalazła się na konarze pobliskiego drzewa i, z łapą uniesioną i pyskiem skierowanym ku górze, robiła użytek z niemal wszystkich swoich zmysłów. Nagle zaprzestała tych czynności, zręcznie zbiegła po pniu i zwróciła wzrok na szarą.
- Tędy - zarządziła z niezachwianą pewnością.
Powzięła w pysk swą kochaną Sami i truchtem pognała między zarośla. Choć, jak już wspominałam, wyjątkowo jej się spieszyło, to nie zdecydowała się na szybszy bieg, bowiem bała się upuszczenia Sami tudzież tego, że Kijivu straciłaby karakalkę z oczu.

Z/t z Samiyą


RE: Wodospad. - Kijivu - 07-06-2014

Szara obserwowała poczynania karakalki z zainteresowaniem, a gdy ta, powziąwszy młodą kotkę delikatnie w pyszczek zwróciła swe kroki z imponującą lwicy pewnością siebie, Kijivu potruchtała za nią. Gdyby nawet na chwilę straciła kotowate z oczu, pamiętała już ich zapach na tyle, że w kilka chwil umiałaby je raczej odnaleźć. Nie chciała jednak gubić się na nieznanych jeszcze sobie terenach - a co, jeśli natrafi na kogoś i przeszkodzi w czymś ważnym? Nie, to nie byłoby uprzejme, nawet, gdyby szara zrobiła to niechcący.
- Idę tuż za wami - powiedziała, nadążając za Serret i wciąż utrzymując je w polu swego widzenia.

z.t.


RE: Wodospad. - Alsu - 11-06-2014

Alsu wytrwale prowadził wyprawę poszukiwawczą na tereny Srebrnych, składającą się wyłącznie z niego samego i towarzyszącego mu tyglwa. W końcu zaczęli wchodzić coraz to głębiej w zadrzewione tereny, a powietrze zrobiło się wilgotniejsze. Młodziak kierował się niewyraźnym z początku szumem, niby to drzew, niby wiatru, lecz on dobrze wiedział, że należy on zupełnie do czego innego. Po niekrótkiej wędrówce obaj byli spragnieni, toteż jednooki wybrał to miejsce jako punkt dłuższego postoju. Już po chwili ich oczom ukazał się potężny, pieniący się u stóp wzniesienia wodospad. Młody zerknął tylko porozumiewawczo na Sotha, po czym przyspieszając kroku znalazł się u brzegu. Pozwolił zanurzyć się w wodzie całemu pyskowi i przyjemnie ochłodzić, a napoiwszy się do pełna, przysiadł leniwie w bujnej trawie.
Chwilę milczał, po czym spoglądając na swego towarzysza rzekł;
-Stąd już niedaleko do Złotej Skały, a tam w okolicy ostatni raz widziałem Ines.- Zamyślił się, po czym wyrzucił z siebie w końcu nurtujące go pytanie.-Co potem zrobisz?
Miał na myśli oczywiście to "potem", kiedy odnajdzie już białą kapłankę i będzie się dalej uczył żyć jak członkowie jej stada. Spojrzał na paskowanego badawczo. Jakoś mu się nie widziała utrata z nim zupełnie kontaktu...


RE: Wodospad. - Mora - 12-06-2014

Pojawiła się w bezpiecznej odległości niedaleko lwów z małą Amai kładąc na miękkim podszyciu. Położyła się obok obserwując małą.Ogon delikatnie podsunęła małej do zabawy.A sama obserwowała dookoła co się dzieje czujnie nasłuchując.


RE: Wodospad. - Soth - 12-06-2014

W miarę jak się przemieszczał z Alsu wgłąb tych zalesionych terenów, czuł się coraz lepiej. Prawie jak we własnym domu. No, z paroma różnicami, ale był tutaj tak przyjemnie. Prawie by było, jakby odchodził od zmysłów, ale nie dał się tak długo marzeniom zwodzić. Szczególnie, że zapach, obcy zapach tak bardzo uderzał mu do nozdrzy, ze nie dało się tego tak po prostu ignorować i iść za marzeniami. Już mu się tutaj Alsu z zapachem mieszał. Gdyby nie wiedział, że on tu jest i gdyby nie to, ze czuć było ten lekki swąd z lwiej ziemi, zapewne by go nawet nie zauważył. Ograniczenie co do jednego oka robi swoje jednak.
- Przyjemnie tutaj - Odparł, zanim Alsu zdążył się jeszcze wypowiedzieć. Właściwie, można uznać, ze mówił sam do siebie. Cóż mu na to poradzić, jak ostatni czas spędzał z dala od dżungli a nagle trafia na podobne tereny Obrazy same mu się przed oczy narzucają. Te mniej przyjemne również...
Ocknął się na dobre w momencie, w którym usłyszał jego głos. Zastanowił się chwilę.
- Nie mam pojęcia. Upewnię się, że wszystko będzie z tobą w porządku i pewnie wrócę na Lwią Ziemię - Wzruszył ramionami - Może czasem przytruchtam tutaj, zobaczyć jak się miewasz - Odparł prostując się i również korzystając z tego, że ma miękką trawę pod sobą, a nie piach i kurz, legł bokiem. Kiedy tak chwilę pooddychał tutejszym powietrze, wsparł się na łapie i dalej leżał większą częścią swojego ciała, jednak łeb miał ku górze.
Nagle zmarszczył brwi. Hałas i to nie spowodowany przez Alsu. No dobra, rozumiał, że to jest teren obcego stada, a przez tę roślinność nie dało się wcześniej zobaczyć czy ktoś nadchodzi, no ale. Nie był zbyt pokojowo nastawiony do tego... kogoś.
- Sądzisz, że Ines będzie w pobliżu tej Skały? - Spytał w końcu, przerywając ciszę, akurat teraz specjalnie po to, żeby oderwać myśli od obcej osoby tutaj.


RE: Wodospad. - Amai - 13-06-2014

Amai zwisała jak nieżywa z pyszczka Mory, a potem wylądowała w miękki poszyciu i coś włochatego załaskotało ja w nos. W pierwszym odruchu go zmarszczyła i kichnęła. Potem dotarło do niej że to zabawa i chwyciła ogonek w dwie łapki i go leciutko ugryzła przewracając sie na grzbiet i odpychając tylnymi nogami. Jednocześnie jej przednie mocno go trzymały, a ząbki szarpały końcówkę.


RE: Wodospad. - Alsu - 15-06-2014

Słowa Sotha podniosły go na duchu oraz zapunktowały w systemie jego samooceny. Znaczyły dla niego, że jest wart czyjejś uwagi choćby w najmniejszym stopniu. Przyglądał się paskowanemu w nietypowy dla siebie sposób. Zazwyczaj jego spojrzenia były chłodne i bez wyrazu, czasem agresywne lub ukrywające strach. Ale bardzo rzadko wyrażały coś w rodzaju wdzięczności i... poczucia więzi. Zaufania. Może zbyt wcześnie, by mówić tutaj o zaufaniu w ogólnym rozumieniu, ale Alsu wyraźnie czuł do tyglwa coś na jego kształt, choć sam jeszcze nie wiedział, co to. Przy nim się nie bał. Jego się nie bał. O siebie się nie bał. A to już dwa kolejne kroki wprzód.
Było jednak coś, co niezmiennie go przerażało. Nieznane. Nieznane miejsca, nieznane stworzenia i uczucia. Teraz nastawił sztywno uszu i począł podejrzliwie rozglądać się wokół w celu wyłapania źródła dźwięku, który mógł oznaczać zagrożenie. Obce lwy. Nie, to inna woń. Lwice. Może i lepiej. Zerknął na Sotha, który wydawał się być może nie tyle zaniepokojony ile niezadowolony z przybycia nowych. Na jego pytanie odpowiedział oo chwili.
Nie mam pewności, ale jeśli miałbym jej gdzieś szukać, to szukałbym właśnie tam. Byłem tam wcześniej i niestety jej nie znalazłem. Ale może tym razem akurat na nią trafimy.- Powiedział trochę ciszej, cały czas czujnie nasłuchując.


RE: Wodospad. - Mora - 16-06-2014

Mora wyczuwała woń 2 samców , a to dzięki wiatru. Jeden z srebnego Księżyca drugi lekko pachnący innym zapachem. Nie czuła się zbyt bezpiecznie i dlatego wstała. Leżąca lwica wśród z młodym niedobrze się czuje. Przerwała zabawę małej Amai cichutko wyjaśniając że muszą stąd się wynieść i odsunąć jak najdalej od samców. Delikatnie chwyciła małą jak matka i poszła nieco w dalszy zakątek zacierając ogonem ślady.Kiedy znalazła się nieco dalej wyżej odkryła na tyle dość wygodnie miejsce i niedostępne oczom że wygodnie ułożyła Amai podsuwając koniuszek ogona i nasłuchując. W razie ataku schowa małą i będzie walczyć.
/Przepraszam Amai i pozostali ze tak zaczęłam akcją //