Król Lew PBF
Wodospad - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Wodospad Szczęścia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=51)
+--- Wątek: Wodospad (/showthread.php?tid=190)



RE: Wodospad. - Amai - 17-06-2014

Mora przeniosła Amai w nowe miejsce co nieco speszyło małą wliczke i dopiero po dłuższej chwili znów zaczęła bawić sie końcówką jej ogona, a mały okonek lwiczki zadowolony latał na wszystkie strony
-Kiedy znów zobaczę panią Serret?-
Zapytała, bo bardzo polubiła karakankę która okazała jej tyle ciepła


RE: Wodospad. - Mora - 17-06-2014

-Pani Serret poszukamy jak odpoczniemy i nabierzemy sił- odrzekła czułym tonem i delikatnie obejmując małą pocałowała. Wpadła na pomysł na łaskotki. I delikatnie zaczęła łaskotać małą. Mama jej to często robiła bo mówiła że to przybliża. Rzekła spokojnym tonem - Kocham cię Amai i nigdy cię nie opuszczę- odrzekła wpatrując w małą.


RE: Wodospad. - Soth - 17-06-2014

Wybitnie jakoś wysilać się mu nie chciało. Ale uszy postawione na sztorc i zmarszczone brwi nie świadczyły o zadowoleniu Sotha Może wyglądały nawet komicznie. Tym bardziej jak zauważył ruch, gdzie od razu zwrócił w jego kierunku swój łeb nie był zadowolony. Skoro Alsu nie mógł rozpoznać ich po zapachu, znaczy ze byli całkiem obcy. Zresztą, czuł się niezręcznie, wiec tym bardziej Soth nie był zadowolony. Poniekąd czuł się odpowiedzialny. Poniekąd. Ale żeby mógł tak jednoznacznie się określić była jeszcze daleka droga. Z pewnością pod górkę.
- Zatem liczymy na nasze szczęście Alsu - Odparł wciągając nosem głęboko powietrze.
Chwilę jeszcze rozmyślał, czy podążyć za źródłem hałasu i czy nie przegonić intruza. Wolałby jednak, gdyby w jego najbliższym otoczeniu nikogo nie było. Tym bardziej go to denerwowało, bo ten osobnik się chował, specjalnie czy nie. Brzmiało jak ułomna ucieczka. A słabych trzeba zabijać zanim się rozmnożą i rozpanoszą swoje wadliwe geny po świecie.
Brzmiało może zbyt radykalnie, ale cóż, taki już był.
Wstał z miejsca, powoli, bo co miał się śpieszyć. Najpierw bez słowa napił się wody, a potem jeszcze raz rozejrzał. Nic, zapach nie znikł całkiem. A tym bardziej nie znikła stąd lwica, która śmierdziała jak ogromna bomba, zakotwiczona w zakrzaczonym terenie. Może i jej nie widział, bo trudno było ocenić to z raptem jednym okiem, ale czuł. A zapachu niestety panna się tak łatwo nie pozbędzie.
- Chcesz iść ze mną? Czy wolisz może tutaj zostać? - Spytał Alsu, spoglądając na niego badawczo. Liczył jednak, że z nim razem pójdzie. Może się dowie czegoś ciekawego, może nie.
Potem jednak, nie czekając na odpowiedź ruszył z wolna i zatrzymał się dopiero jakieś trzydzieści metrów przed śmierdząca kupą jaką tworzyła lwica z młodym. Zresztą, nawet nie musiał po zapachu szukać, bawiącego się dzieciaka było słychać aż za bardzo.
- Nie powinno Cię tutaj być - Zaczął głośno, niskim barytonem, może nawet z lekkim charknięciem. Na razie był łagodny. Nie było przecież od razu potrzeby nerwów sobie strzępić i energii tracić na jakiegoś głupiego lwa.


RE: Wodospad. - Alsu - 18-06-2014

Przyglądał się swemu towarzyszowi, jednak jego uzyskany na tę chwilę spokój nieustannie był mącony przez dobiegające z oddala dźwięki. Szczęścia to on raczej nie miał, pomyślał w jednej chwili, lecz zaraz potem jego uwaga została całkowicie pochłonięta przez hałasy. Drgnął dopiero, gdy usłyszał znów słowa paskowanego. Co za pytanie, oczywiście, że idzie. Wszystkie alarmy odezwały się nagle w jego łebku, łącznie z tymi pt: uważaj, miej się na baczności, ktoś cię tu znowu chce wykiwać. Alsu potrząsnął głową na te wszystkie ostrzeżenia i ruszył za Sothem.
Tylko...właściwie po co tam idą?
Zmarszczył brwi przyglądając się samicom, gdy znaleźli się na widoku. Potencjalnie nie stanowiły dla nich zagrożenia, choć nie miał pojęcia do czego matki były zdolne w akcie obrony swoich dzieci. Myślał, że może tyglew chciał się upewnić w liczebności czy po porstu z ciekawości przyjść i zobaczyć i że już mogą wrócić. Ale nie.
Alsu wiedział, że Soth ma uraz do stworzeń które natura nazwała lwami, ale nie przypuszczał, że aż w takim stopniu. Może też dlatego, że jego samego potraktował, hm, nazwijmy to: ulgowo.
Błyskawiczna myśl, że skoro ich nie powinno tu być, to i Sotha również. Przecież on też nie był Srebrnym. Chyba że paskowany używał innej kategorii. Póki co Alsu spojrzał na niego, potem na lwice i czekał, co na to powie domniemana matka.


RE: Wodospad. - Mora - 18-06-2014

Spojrzała na niego z obojętnością. Dlaczego tak uważasz mości panie aż tak troskliwy jesteś[/b-odrzekła wstając i zasłaniając Morę. [b]Przywódca tych ziem pozwolił mi na przebywanie. Czyż zdenerwowany jesteś mą obecnością, bo widzę to po ruchu twego ogona. -odpowiedziała spokojnym tonem wpatrując wyniośle. Delikatnie chwyciła młodą i podeszła do Alsu. Nie bała się go a bała się o młodą. Nie była słaba uciekała ze względu na młodą. Wiesz gdzie przybywa przywódczyni? Chciałam się tylko zapytać o polowanie na waszych ziemiach. -odrzekła trzymając delikatnie w pysku Morę. Spojrzała na niego i nie otrzymawszy odpowiedzi rzekła -Idę poszukać przywódcy odrzekła i wziąwszy małą w pysku w zmierzała w znacznie bezpieczny zakątek.
ZT

Amai przepraszam że zakończę to w taki sposób ale Mora nie chce ryzykować twojej postaci śmierci.
Amai idziemy do Ines będziemy bezpieczni :D


RE: Wodospad. - Soth - 20-06-2014

- Będę mniej troskliwy, jak sobie stąd zaraz nie pójdziesz - Odrzekł sucho. Czemu tutaj też musiał trafić na jakiś idiotów? Czy on naprawdę jest taki zły, niedobry i niemiły? Przecież wyraził się stosunkowo jasno.
Może i nie był srebrnym, ale był samotnikiem i dla niego każdy, niepilnowany teren był jak własny. Może sobie pozwolić na jakiekolwiek zachowanie jeśli ma taka ochotę. Wszakże nikt mu nie zabraniał. Był tylko jeden, dość solidny problem, a mianowicie Alsu. Co prawda, Soth miał gdzieś czy przestanie go lubić czy będzie bardziej po stronie pasiastego, ale jedna.. może to wydawałoby się dziwne, ale podświadomie nie miał ochoty też kończyć znajomości w taki sposób, czy podobny. Tym bardziej, trochę się zdenerwował, jak ta lwica najpierw rozpoczęła rozmowę a potem ostentacyjnie przeszła do Alsu. I nie tylko dlatego, że podeszła do niego. Bardziej może chodziło o to, że zignorowała jego samego. Nie tyle co to nie kulturalne, ale akurat jego! Gdyby nie to, ze był tutaj Alsu, prawdopodobnie miło by się to dla tej lwicy nie skończyło.
- Czmychaj na Lwią ziemię Lwico, tak jest miejsce dla takich... jak ty - Odparł po czym zwyczajnie zawrócił, nie czekając już na Alsu, nawet na niego nie spojrzawszy. Po prostu sobie odpuścił, bo już mu się pazury prawie z łap same wysuwały. Ale nie.
Młody jeśli chce rozmawiać z tamtą, to niech rozmawia. To jest w końcu jego stado, nie?


RE: Wodospad. - Alsu - 24-06-2014

Alsu był w niemałym szoku. Po pierwsze dlatego, że kremowa lwica zwróciła się do niego ni stąd ni zowąd. Zwróciła się do niego. Może dla innych nie było w tym nic dziwnego, przecież każdy pyta każdego, ot tak, naturalnie. Ale z Alsu nikt się nigdy nie liczył, nikt go nie pytał o zdanie. A tu nagle jakaś obca zupełnie samica zwraca się do niego, właśnie ot tak.
Zamarł z otwartymi oczyma, po drugie słysząc treść pytania. Szukała tego samego. A właściwie, tej samej. I wiedziała, że jest to przywódczyni.
Nie odpowiedział, bo nie był w stanie. Jakoś nie mógł obrać słów, a lwica nie dała mu dużo czasu. Już po chwili odwróciła się i uciekła z maluchem.
Młodziak spojrzał na Sotha, ale nie wydawało mu się, żeby dobrym pomysłem były wspólne poszukiwania, Zresztą, tamta była zupełnie im nieznana i miała dziecko, a poza tym nie dało się nie zauważyć, że paskowany nie pała do tamtej dwójki miłością. Jednooki nie wypowiedział więc ani słowa i podążył za towarzyszem.
Szedł w milczeniu, nie ważąc się zadać żadnego pytania. Szedł z wielkimi wątpliwościami, czy tyglew nadal pamięta o swoim słowie-obietnicy. Miał wrażenie, że jak się tak odwrócił i po prostu sobie poszedł, nie dając Alsu żadnego znaku, był to właśnie sygnał, że na tym koniec ich znajomości. Postanowił jednak zaryzykować, woląc tym bardziej podążyć za znanym już chociaż po trosze samcem, niż zupełnie obcymi lwicami.
Miał nadzieję, że Soth w końcu przemówi, bo cisza była dla młodego zbyt przytłaczająca i tylko pogłębiała jego obawy.


RE: Wodospad. - Soth - 04-07-2014

Soth daleko sobie nie poszedł, bo raptem nieco dalej, niż na miejsce, gdzie wcześniej przebywali oboje w spokoju. Także Alsu specjalnie nie musiał się obawiać tego, ze Soth gdzieś sobie pójdzie. A już na pewno nie poszedłby od tak, bez słowa. Soth nie jest przecież taki i młody powinien już się o tym przekonać. Może nie. nie wiedział, co on, psycholog jest, czy jak. Tyglew po zanurzeniu całego pyska w wodzie i ponownym osunięciu się an trawę obrzucił lwiaka bardziej pogodnym spojrzeniem. Może nie tyle co pogodnym o ile spokojniejszym, bardziej przyjaznym.
- Dlatego nie lubię lwic. Głupie to, nierozważne, nawet nie starające się myśleć. Mało brakowało, a bym jej w czerep przydzwonił za to, że mnie zignorowała w trakcie "rozmowy" - Rozgadał się wieńcząc ten wywód ciężkim westchnięciem. Może jakoś wybitnie to nastroju młodzikowi nie poprawi. W końcu sam jest lwem, a Soth panoszy się na terenie jego stada jakby był nie wiadomo kim. A przecież oboje wiedzieli, ze tak nie jest. Ale nic nie można było na to poradzić. Może Alsu jak dorośnie to będzie bardziej stanowczy i będzie lepiej bronił swoich ziem. Teraz to nie było o czym mówić, bo zbyt młody i niedoświadczony był. Może ta Ines jest bardziej ogarnięta, ale jak spotykał takie lwice jak tamta z młodym, to coraz bardziej w to powątpiewał - Przynajmniej ty jesteś ten typ zdrowo myślący Alsu. To mnie podtrzymuje na duchu, że twój gatunek nie jest do końca spisany na straty - Dodał, racząc uszy młodego bardziej pozytywnie nastawionym do świata tonem głosu. Tak tez było
W Alsu jako nielicznym pokładał te nadzieje, ze wyrośnie coś z niego porządnego. Że czasem będzie mógł go odwiedzić o dowiedzieć się czegoś pozytywnego. Może to wyglądałoby jak z dupy wzięte, ale zanim matkę stracił to Soth był podobny. Takie nie wiadomo co. A teraz? Teraz tez trudno było cokolwiek powiedzieć o tym wielkim, nieprzyjaznym Tyglwie.
Ziewnął przeciągle.


RE: Wodospad. - Alsu - 17-07-2014

Alsu pocieszony w duchu, że Soth najwyraźniej miał tylko taki sposób bycia i nie zamierzał raczej zostawić go tu na pastwę dżungli, przysiadł obok paskowanego zatrzymując na nim uważne spojrzenie. Będzie się jeszcze musiał wiele o nim nauczyć. Nie zareagował na pierwszą wypowiedź tyglwa, sam nie wiedząc, co o tym myśleć. Ale chyba się z nim nie zgadzał. Jako bliżej poznane lwice mógł przywołać do pamięci tylko swoją matkę oraz Ines i ani jedna ani druga w żadnym wypadku nie podchodziła pod osąd starszego jednookiego. Zmarszczył nieco brwi, stanowczo nie zgadzając się z jego słowami, bo przecież te lwice, co dopiero spotkali, były im zupełnie nie znane i w mniemaniu młodziaka za wcześnie było na wydawanie jakichkolwiek ocen. Ale oczywiście mógł się mylić, zresztą nie śmiałby podważyć zdania Sotha jako kogoś starszego i bardziej doświadczonego.
Gdy usłyszał jego kolejne słowa, na jego pyszczek wskoczył wyraz niezrozumienia pomieszany z zaskoczeniem. Tego jeszcze nie było, Alsu jako nadzieja dla lwiego gatunku. Nie, zupełnie nie mieściło mu się to we łbie.
Wątpię, bym był aż tak mądry…-zaprotestował niepewnie.-Chyba…chyba niewiele lwów poznałeś w swoim życiu… albo niewiele takich… jakich jeszcze nie poznałeś…
Dopiero po krótkiej chwili młodziak zorientował się, że to zdanie nie ma większego sensu, choć dobrze wiedział, jaki sens chciał w nim zamieścić. Zerknął uważnie na Sotha.
To znaczy chyba, że nie poznałeś lwów o wiele lepszych i mądrzejszych, niż ja ci się wydaję. Ja wcale…-spuścił nieco pyszczek, znów marszcząc brwi-...nie jestem wzorem.
W ogóle, kim ja jestem? Samotnym przybłędą, zagubionym w otaczającym mnie świecie i nie rozumiejącym tak wielu rzeczy. Zaraz… to nie wszystko. Jestem Srebrnym.
Ostatnia myśl uderzyła w niego znienacka, aż podniósł głowę i spojrzał gdzieś przed siebie, po raz kolejny w tym dniu uświadamiając sobie, że należy teraz do nowego stada. Ta myśl podniosła go jakoś na duchu, nawet nieco ożywiając z wyglądu.
Jestem Srebrnym, ale bardzo początkującym. Jestem pewien, że jakbyś poznał resztę z… mojego stada, nie myślałbyś już o lwach w… taki sposób.- Zakończył, zerkając już pewniej na jednookiego towarzysza.


RE: Wodospad. - Ariusz - 22-08-2014

/z racji, że sotha nie ma tak długo zakładamy, że dziwnym trafem wyparował hehe

Był smutny. Smutny i zły. Na kogo? Nie dopuszczał do siebie możliwości by na Najwyższego, więc zrzucił wszystko na karb siebie i tego, iż jest pewnie niewymiernie głupi. Albowiem nie czuł się jakby dostał odpowiedzi na swe pytania, nie na wszystkie… a raczej, ekhm, tak się czuł i mu się zdawało, bo przecież Najwspanialszy nie mógłby się omylić i minąć się w treści odpowiedzi z wyduszoną wątpliwością malucha. Stłamszonego malucha, czującego się tylko gorzej niż przed rozmową z kapłanem.
Chciałby się wtulić w czyjeś futro i zasnąć, najlepiej nigdy się nie budząc, mniej więcej tak się miało jego samopoczucie w tej chwili. Opuścił przestrzeń przed grotą medyka by znaleźć się bezpośrednio przy wodospadzie, co oczywiście spowodowało, iż dane mu było dostrzec obcą zupełnie ciemnemu sylwetę młodego lwa, acz wciąż odeń sporo starszego.
Zaciągnął się szybko powietrzem i nastroszył, jakby chciał tym przegnać obcego, który mógł być przecież śmiertelnym zagrożeniem dla jego najukochańszego stada! A też przeto tylko Srebrnym dane stąpać po tej świętej ziemi tak! Wszystkie ich ziemie były święte.
Hm, cóż to jednak? Czy się nie omylił? Tamten rzekł, że jest bardzo początkującym Srebrnym? Hm, miałoby to sens, czemuż go nie poznał jeśli jest jeszcze świeży i cieplutki.
Spuścił więc futerko, bo taki nastroszony też wyglądał absurdalnie uroczo, acz wciąż miał nisko opuszczony łepek i wszystkie te sprawy co mają miejsce gdy następuje „atak”.


RE: Wodospad. - Shi - 22-08-2014

Przebywający tutaj mogli usłyszeć dobiegające z dość daleka wołanie młodego geparda. Shi co chwilę się zatrzymywał, po czym wykrzykiwał, ile tylko sił miał w płucach jedno tylko słowo "Shiya!", po czym przestawał nawet oddychać, nasłuchując, czy siostra mu nie odpowiada. Młody doskonale wiedział, że takie zdradzanie się nie jest zbyt rozsądne. Bez problemu jakiś duży straszny zwierz mógłby go usłyszeć i zjeść. Jednak on nie dbał o to. Bez siostry czuł się jak bez łapy. Wiedział jedynie, że MUSI ją odnaleźć.
Stawał się też coraz bardziej nerwowy. Znajdował się na obcych terenach, bez siostry, zupełnie sam! Nie wiedział nawet, w którą stronę iść, żeby wrócić do domu. Bez Shiyi jednak nie mógł wrócić. Rozdzielili się, kiedy weszli w ten gęsty dym i młody coraz bardziej obawiał się, że jedynie się od niej oddala, zamiast się zbliżać.
Kiedy zauważył żywe istoty na horyzoncie, natychmiast pognał w ich stronę. Istniała w końcu szansa, że ktoś ją widział i wskaże mu kierunek.
- Szukam siostry, wygląda jak ja, tylko jest jaśniejsza i ma złote oczy. - powiedział szybko, a w jego głosie dobrze wyczuwalna była wręcz desperacja. Normalnie w życiu nie odezwałby się do obcych mu osób, a przynajmniej nie przyszłoby mu to tak łatwo. Teraz za to jego wzrok przeskakiwał to na jedną osobę, to na drugą, w jego oczach tliła się jeszcze iskierka nadziei, a jego ogon z przejęcia miotał się jak oszalały.


RE: Wodospad. - Alsu - 23-08-2014

Alsu najpierw usłyszawszy, a następnie ujrzawszy obcą mordkę tak zupełnie znienacka, jak to miał w odruchu nabytym, również przyjął pozycję ataku, kuląc uszy i łypiąc na tamtego jedynym zdrowym okiem. Jednooki był dużo starszy, więc nie miał się czego obawiać tego zielonookiego, ale jednak, zza niego mogło się wynurzyć zaraz parę innych, pokaźniejszych osobników. Toteż czujny wszystkimi zmysłami na wszystko, co się wokół ruszało i szeleściło, dokładniej przyjrzał się czarnemu. Może go już kiedyś gdzieś widział, ale pogłębianie tego wrażenia przerwał mu alarm ostrzegawczy przed zbliżającym się pozornym zagrożeniem. Jego przypuszczenia co do pobliskiej obecności większych lwów miały zaraz się potwierdzić, gdyby nie to, że wcale ich nie było. Za to był kolejny młodziak, poszukujący tym razem swojej siostry. Alsu wyprostował się nieco, unosząc łeb, uszy wciąż jednak kuląc po sobie i rzucił okiem na geparda. Czuł się tak, jakby jego rola w tej całej sytuacji w ogóle nie istniała. Jakby był wyłączony z udzielania jakichkolwiek odpowiedzi czy zobowiązany do rozmowy. Bo po prawdzie, przez większość życia tak właśnie był zmuszony się czuć.
Spojrzał na tą dwójkę nic nie rozumiejącym wzrokiem i dziwiąc się tej sytuacji aż nastawił uszu. Czy czarny coś powie?
Czując jednak jakąś niewidzialną presję, zanim doczekał się słów ze strony zielonookiego, zwrócił się do geparda krótko, zachryple i cicho.
-Ja jej nie widziałem. – Poczym zniżył nieco łeb i dalej obserwował, cóż się podzieje.


RE: Wodospad. - Ariusz - 23-08-2014

Na przybycie kolejnego młodego w to urokliwe miejsce, ciemny podskoczył w miejscu, ponownie przywdziewając aparycję nastroszonej uroczej sówki z miną zaprawdę zadziorną jak i zdezorientowaną. Nigdy nie był tym typem dzieciaka, co bawi się w walkę, czy fascynuje go pierwsze polowanie. Jego reakcje nawet nie były przywdzianiem zbroi, a fuknięciem na zakłócenie jego spokojnej rzeczywistości; nie był przyzwyczajony się bronić, nawet cicho w duchu wyraził wątpliwość czy potrafił, albowiem nie przypominał sobie żadnej sytuacji gdy musiał… wtem stanęły mu przed oczami hieny, jakby z poprzedniej epoki, a potem biały demon o czarnych pustkach zamiast oczu… potrafił się bronić. Potrafił być zręczny i sprytny. Silny. A ten tu? Młodszy nawet od niego, rozedrgany i ociekający desperacją. W dodatku ma przy sobie ponoć innego Srebrnego, oh tak, zdecydowanie większego.
Złapał się na spytaniu się czemu to myśli w takich kategoriach? Kiedy się to w nim zrodziło? Czemu czuł się taki bezbronny i bezradny, jakby cały świat był zagrożeniem. Och wiedział dlaczego. Skulił uszy i opuścił futerko, dając się pogrążyć swemu smutkowi.
Podniósł szmaragdy na niebieskookiego marszcząc nos i czoło. Odsunął od siebie póki co kwestionowanie świata, motywów oraz co obcy tu robi i jak udało mu się zajść tak daleko w te ziemie (doprawdy, gdyby to on przewodził obsadziłby wierną gwardię jako strażników na granicach), by skupić się na wypowiedzi nakrapianego.
Uszka powędrowały do stania, a ślepka rozwarły się nieco szerzej, by mały też i cofnął a i uniósł swój łepek.
-Żegnając się mówiła, że zmierzała do domu-och jak zawsze lakoniczny pominął kwestię, iż się w ogóle znają, że żegnała się po ich ostatnim spotkaniu, gdzie jak kiedy i dlaczego… dla puchatego wiele było rzeczy oczywistych. Po co je tłumaczyć. Nie były ważne. Ważne gdzie była teraz Shiya, przynajmniej dla Em, tego jej tu brata, jak sam rzekł.

A przestrzegł ją, by się nie zgubiła…

Nie chciał by stało się jej coś złego. Oj oj nie. Polubił ją, nawet jeśli była dlań dziwna i zbyt głośna...


RE: Wodospad. - Shi - 23-08-2014

Młody był tak bardzo zaabsorbowany myśleniem o siostrze, że nawet nie zwrócił uwagi na to, jak zareagowały lwy na jego pojawienie się tutaj. I tak tylko czekał na odpowiedź, błądząc wzrokiem między dwoma nieznajomymi mu osobami, z których każda z nich mogłaby mu z łatwością złamać kark.
W końcu, kiedy Alsu mu odpowiedział, widocznie coś się w młodym złamało. Stracił zupełnie nadzieję na odnalezienie siostry po jego słowach, w oczach młodego jednak szybko pojawił się nowy przypływ determinacji. Skoro tak, to będzie się błąkał po tych obcych terenach, aż się na nią natknie!
Dla geparda ta myśl wydała się dość rzeczywista, tym bardziej, że nie doświadczył jeszcze tego, jaki świat potrafi być ogromny i złożony.
Wtedy jednak odezwał się Ariusz, co sprawiło, że młody poczuł, jak serce mocniej mu zaczęło bić. Widział ją! To znaczy, że nic jej nie jest, jest cała i zdrowa i zaraz ją znajdzie. Zaraz jednak wcześniej postawione uszy na baczność oklapły, kiedy Shi zdał sobie sprawę z faktu, że nie ma pojęcia, w którą stronę iść, aby dotrzeć do domu. Miał nadzieję, że przynajmniej Shiya to wiedziała.
- Kiedy ja nie wiem, w którą stronę do domu. - orzekł rozpaczliwym tonem, chociaż wątpliwe to było, aby oznajmił to tu obecnym, jako że nie patrzył w tym momencie na nikogo. Odwrócił się i spojrzał na drogę, którą (chyba) tutaj przyszedł. Czy tamtędy dojdzie do domu? Nie miał pojęcia. Był tak zajęty szukaniem siostry, że kompletnie nie zwracał uwagi na to, co mijał, tak więc teraz był oficjalnie zgubiony. Na tę myśl przeszły mu ciarki po grzbiecie, dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę z tego, z czym to się wiązało. Jak też uświadomił sobie, jak wielkie szczęście musiał mieć, że nic mu do tej pory się nie przytrafiło. Ta myśl jednak, jeszcze bardziej go przeraziła zamiast ucieszyć.


RE: Wodospad. - Ariusz - 27-08-2014

Majtał puchatym w swym absurdzie ogonem. Jego smutek, wątpliwości, niedopowiedzenia i strach przerodziły się w zdenerwowanie, będące nie do zniesienia.
Martwił się głównie teraz o szarą… koleżankę? Uh, dziwne, dziwne… lecz na podłożu zatroskania o siebie, los, całą tu zastałą sytuację oraz rozmową z kapłanem, czy zawodu białą Najwyższą. I jeszcze to czekanie na reakcję atramentowookiego, och, to było jedno z gorszych co musiał teraz Ari znosić. Szczególnie, że mały, w swej panice i rozedrganiu był nieprzewidywalny, co ciemnego zawsze wprowadzało w stan poważnej niepewności oraz poczucia braku pewnego gruntu pod łapkami. Też Alsu był mu obcy, a i wcale nie był przekonany czy rzeczywiście jest Srebrnym, czy jest po jego stronie, czy ma prawo tu przebywać i och wszystko, wszystko!
Co? Owe idiotyczne pytanie kołatało mu się po czaszce gdy usłyszał rozpaczliwe odparcie geparda. Jak to nie wiesz, którędy do domu? W zielonookim poczęła narastać dziwna złość, coś czego rzadko doświadczał, a z czym w przyszłości może mieć problemy jeśli nie oswoi się z ową emocją już teraz. Nie rozumiał ani siebie ani żadnego z tu obecnych. Miał dość, za dużo ich, za dużo wszystkiego, oh spokoju, dajcie mu spokój! Dajcie mu spać, by nigdy już się nie obudzić.
Nie, nie wolno mu tak. Musi służyć w imię Księżyca, musi spełnić co mu dane, nawet jeśli to cierpienie i rozterki. Drgnęło mu uszko, raz jeszcze poruszył ogonem. Coś wpadło do jego ściśniętego wielością umysłu.
-Jak się zwie twój dom?-stado, tereny, cokolwiek. Może, wielkim przypadkiem ale jednak, słyszał o nim, albo ten o tu połowicznie ślepy coś wie? A nawet jeśli nie, to przeto znając ową nazwę mogą się już zwrócić do kogoś o pomoc, tak, jego pytanie było celne i jedyne jakie mógł zadać, by dostać odpowiedź jaka mu była potrzebna.