Król Lew PBF
Wodospad - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Wodospad Szczęścia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=51)
+--- Wątek: Wodospad (/showthread.php?tid=190)



RE: Wodospad. - Inés - 01-02-2015

Odprowadziła go wzrokiem, nie mówiąc już ani słowa. Nachyliła się nad Amai, która znów do niej przylgnęła, i nieporadnie otarła łbem o jej łebek. Można było to uznać za pożegnanie.
Upewniwszy się, że gepard zniknął jej z oczu, sama podniosła się, by ruszyć w przeciwnym kierunku.

Z/t


RE: Wodospad. - Amai - 01-02-2015

Jedyna lwica która jako tako dawała jej poczucie bezpieczeństwa zaczęła odchodzić po tym jakże miłym pożegnaniu. potarcie łebkami podobało się Amai ale zostanie samą już mniej więc w miarę szybkim jak na małego lewka krokiem pobiegła za Ines. Bała się zostać sama, że znowu się zgubi i nie będzie mogła nikogo znaleźć.
z/t


RE: Wodospad. - Kijivu - 13-02-2015

Szara musiała przysnąć po wypowiedzi Shaki.. A może straciła na moment przytomność ze zmęczenia, albo czegoś jeszcze? Świat zawirował, a kiedy ponownie otworzyła oczy, sytuacja uległa zmianie. Ines nie było w pobliżu, znikła mała Amai, odszedł też Shaka. W powietrzu unosiły się też zapachy, których nie rozpoznawała, jakby ktoś w międzyczasie tu przyszedł, obcy. A może nie jeden, a więcej? Dwoje nieznajomych? W każdym razie wyglądało na to, że Kijivu została sama. Postanowiła nie ruszać się z miejsca, wykorzystać ten moment na odpoczynek. Poszukała wzrokiem ponownie, rozglądając się wokół. Ach, jednak nie była całkiem sama, wszak obok wciąż był Kiba. Uśmiechnęła się do niego, po czym ułożyła głowę na łapach, przymykając oczy.


RE: Wodospad. - Kiba - 14-02-2015

Kiba jedynie patrzył, jak przeróżne osoby przychodzą i wybywają, wiernie siedząc przy Kijivu i oczekując pomocy. Żaden medyk jednak nie nadszedł, a nawet kapłanka wkrótce opuściła teren. Czy wróci? Nie wiedział, ale czuł, że z pomocą nie powinno się zwlekać, zwłaszcza w takiej sytuacji. W końcu ułożył się na ziemi, podpierając łapami głowę. Nie spał jednak, czujnie obserwując okolicę. W międzyczasie Kijivu zdążyła zasnąć. Kto wie, ile jeszcze będą musieli oczekiwać nadejścia medyka? To nie powinno tak długo trwać... Może coś się stało? Albo... Barwnooka lwica po prostu zlekceważyła prośbę Ines... Ale czy powinien w ten sposób myśleć? Przecież nic o niej nie wiedział. Leżał tak i leżał, czekając cierpliwie. Spoglądał też co jakiś czas na Szarą, ciekaw czy się obudziła. Za którymś razem wreszcie się doczekał i odwzajemnił uśmiech lwicy.
- Czy na pewno na kogoś czekamy? Co, jak nikt nie nadejdzie? - zapytał po chwili, z lekka zrezygnowany. Nie wiedział, czy nie lepiej byłoby na własną łapę poszukać tego całego medyka, ale czy zostawienie Kijivu samej było rozsądne? Co, jakby coś się wydarzyło? Kiba szybko więc odrzucił ten pomysł.


RE: Wodospad. - Shaka - 08-03-2015

Trochę czasu mu zajęło powrócenie tutaj. Wyglądał na nieco zmęczonego i w sumie taki właśnie był, przebiegł już wszystkie tereny stada wzdłuż i wszerz. Jeszcze teraz, jak postanowił już wrócić do Kijivu, aby zobaczyć, co z nią, specjalnie poszedł dłuższą drogą, mając nadzieję, że natknie się na medyka.
Na miejscu zastał jedynie szarą i lwiątko, które już wcześniej tutaj było. Zauważył, że całe towarzystwo stąd wybyło, z Najwyższą Kapłanką włącznie. Może Ines sama poszła po medyka? W końcu zapewne zależało jej na dobru stada. Miał taką nadzieję.
Podszedł do chorej nieco niepewnym krokiem. Miała zamknięte oczy, czy spała?
- Niestety nie znalazłem medyka, nie mam pojęcia, gdzie on może być. - powiedział dość cicho, gdy już udało mu się złapać oddech. Jeśli szara spała, nie chciał jej budzić. W jej stanie zapewne odpoczynek był wręcz wskazany.
Chciał jakoś pomóc, bo nie cierpiał bierności, jednak co on mógł zrobić? Sam na ziołach się kompletnie nie znał, nie wiedział, jak mógłby jej pomóc. Postanowił jednak zostać tutaj z nią, w razie gdyby czegoś potrzebowała. Chociaż z tego, co widział, już ktoś to zrobił.
Białogrzywy przeniósł swój wzrok na młodzika.
- Kapłanka poszła po pomoc? - zapytał go jedynie, wpatrując się w niego poważnym spojrzeniem, po czym usiadł, jedynie kątem oka zerkając na lwicę.


RE: Wodospad. - Kijivu - 17-03-2015

Szara dalej leżała spokojnie na miękkiej, zapraszającej ją wręcz do snu trawie.. Ale nie śniła jeszcze, a drzemała, będąc półświadomą swojego otoczenia i tego, co się w nim działo. Słysząc pytanie lwiątka kiwnęła lekko głową, dalej ufając słowom swoich lwich przyjaciół. Ufała bezgranicznie im i kapłance. Czemu miałaby nie ufać? Należeli do jej stada, lub pomogli jej w potrzebie, nie mogli być źli. Byli jej rodziną, a rodzinie się ufa.
Ziewnęła, dalej czując przytłaczające zmęczenie, ale chyba w jej ciele coś się zmieniało. Coraz wyraźniej czuła, że zdenerwowanie ustępuje, jakby coś wewnątrz podpowiadało jej, że dzieje się dobrze. Może jej organizm dzięki odpoczynkowi, jakiego tu zaznała, zdołał się w dużej mierze uporać z trucizną, której część przedostała się do jej krwioobiegu? Skoro nie było jej na tyle dużo, aby zabić ją na miejscu, musiało tak być. Szara wierzyła. Wszystko zaczyna się od marzeń i wiary, może one sprawią, że wróci do zdrowia?
Oczy wciąż miała zamknięte a oddech spokojny, kiedy wrócił Shaka. Część jego słów umknęła jej, jakby rozmawiał z nią w oddali, a jego głos zagłuszały fale oceanu.. A takie przynajmniej miała wrażenie, żadnego oceanu bowiem w ich najbliższej okolicy nie było, a wodospad nie wydawał z siebie aż tak donośnego ryku.
-Kapłanka.. - zamruczała, na wpół na jawie, a na wpół przez tańczące na granicy jej świadomości senne wizje - tak.. chyba tak.
Rozchyliła swoje jasnoszare oczęta, spoglądając na wyniosłego lwa.
- Chyba.. Chyba niebezpieczeństwo minęło. Czuję to, jakby życie wracało do mnie. - wyjaśniła krótko. Nie była lekarzem, nie mogła więc postawić diagnozy. Mogła tylko polegać na tym, co sama odczuwała.


RE: Wodospad. - Kiba - 18-03-2015

Leżał, oczekując powrotu Kapłanki. Choć wyraźnie się nudził, czuł, iż nie powinien zostawiać Kijivu samej. Aż go nieprzyjemne ciarki przechodziły, gdy pomyślał, że pomoc może nie nadejść. A z każdą następną chwilą coraz bardziej go kusiło, by samemu wybrać się po pomoc. Nagle jednak usłyszał dźwięk. Ktoś nadchodził! Kiba modlił się w duchu, by tylko to był medyk, jednak na próżno. Zjawił się białogrzywy lew, na dodatek z wieściami, które nie były jednymi z najlepszych. Lwiak westchnął, kładąc pysk na łapach. Jak długo można oczekiwać pomocy? To nie do pomyślenia... Po chwili to do niego swoje pytanie skierował lew, a Kiba skinął doń głową. Choć sam wcale nie był przekonany, czy naprawdę tak jest.
- Powinna być w drodze. Ale długo jej nie ma. - wyznał, wodząc wzrokiem po terenie, jakby w każdej chwili ktoś mógł się tu zjawić. Zresztą, przecież tak właśnie było... A jednak, jak na złość, nikt nie nadchodził.


RE: Wodospad. - Koho - 22-03-2015

- Dokąd tym razem idziemy, papciu? - Zapytał kręcąc się wokół wielkich łap dorosłego samca. Od jakiegoś czasu wspólnie podróżowali po całej lwiej krainie. Wprawdzie, nie zwiedzili jeszcze wcale aż tak wielu miejsc, ale dla Koho to i tak dużo. Zresztą im więcej tym lepiej. Tak uważał w tej chwili. No i w zasadzie nigdy nie wiedział dokąd szli. Zawsze to Tosa prowadził a dopiero potem opowiadał coś młodemu. Zresztą nic dziwnego. Koho nawet nie zna wszystkich terenów Lwiej Ziemi, mimo swojej krótkiej przynależności do tego stada. W każdym razie, na tym etapie jego znajomości krainy nie mógł nikomu nawet wskazać gdzie jest najlepsze miejsce na polowanie. Wiedział tylko jak trafić do jaskini w Kilimandżaro. Nic więcej.


RE: Wodospad. - Tosa - 22-03-2015

Po raz kolejny musiał zaburzyć rytm, by przypadkiem nie nadepnąć młodemu na ogon. Z cieniem zirytowania a z drugiej rozbawienia, przerwał czujną obserwację terenu. Dawno nie widział już tak przyjemnych, soczyście zielonych widoków. Wiedział jednak, że spokój i cisza mogą się okazać złudne. Słysząc pytanie brzdąca, zwolnił nieco.
- Z tego co słyszałem w plotkach... i po cieniu zapachu sądzę, że jesteśmy na terenie jakiegoś stada. Liczyłem, że uda mi się trochę ich poobserwować.
Samiec przystał na moment, a na pysku pojawił się wyraz kompletnego skupienia. Krótkim ruchem łapy nakazał Koho zupełną ciszę i uwagę. Zdawało mu się, że usłyszał czyjś głos...
Powoli, ostrożnie stawiając łapy zaczął się skradać w jego stronę. Teren nie ułatwiał mu zadania. Liczył, że w ostateczności uda mu się schronić za jakąś kłodą czy czymś takim, a ciężki zapach kwiatów zakryje jego własny.


RE: Wodospad. - Koho - 23-03-2015

- Na terenie stada? - Zapytał zaciekawiony. Teraz jednak był cicho, skoro Tosa zrobił się nagle poważny i kazał być cicho, no to chyba musiał. Oczywiście od razu zaczął się uważnie rozglądać szukając wszystkiego, co jego zdaniem byłoby dziwne lub po prostu warte uwagi. Nie wiedział jednak, czy czuł czyjś zapach czy może to coś innego tak pachniało? Bo unosiło się wokół tyle zapachów, że młody Koho nie mógł się długo przyzwyczaić do tego.
Zastanawiało go jednak, co takiego było ciekawego w stadzie żyjącym na tych terenach, że Tosa postanowił się im przyjrzeć. Cóż... może nic szczególnego, ale po prostu Tosa bywa czasem równie ciekawski co dawny Tobo? Cóż, obecny już Koho, niemal przypłacił życiem za swoją naiwność. jednak jego towarzysz był przecież dorosłym i silnym lwem... co mogło pójść nie tak?


RE: Wodospad. - Tosa - 23-03-2015

Kilkakrotnie w duchu przeklnął to, co jeszcze kilka minut wcześniej podziwiał. Głos zamilkł, a każdy krok błędnie postawiony skutkował coraz mniejszą szansą na powodzenie akcji. Raz czy dwa specjalnie przystawał, licząc że może uda mu się wychwycić jakiś szept czy szelest, który zdradziłby pozycję potencjalnego przeciwnika. W końcu po kilku minutach dostrzegł niewielkie przerzedzenie. I w końcu poczuł intensywniejszy zapach lwów. Znajdowali się kawałek od nich, po lewej stronie. Sami ukryci za gęstymi zaroślami mieli szansę obserwować ich z ukrycia. Tosa szybko przyjrzał się lwicy, lwu i młodziakowi. Był chyba w zbliżonym do Koho wieku... krótkim ruchem łba przywołał fioletowookiego i przesunął nieco łapy, by ten mógł skryty zza jego łap i osłonięty karkiem dorosłego samca przyjrzeć się obcym.


RE: Wodospad. - Kiba - 23-03-2015

Kiba w końcu postanowił rozprostować kości, gdyż już lekko nudziło go to ciągłe bezczynne leżenie. Ziewnął leniwie, po czym zamlaskał. Wstał i rozprostował łapy. W tym momencie usłyszał jakieś szelesty, więc rozejrzał się. Nikogo jednak nie dostrzegł, więc pomyślał, że musiało mu się tylko zdawać. Nic dziwnego, wprawdzie już długo oczekiwał nadejścia kogoś, kto byłby w stanie pomóc Kijivu. Miał więc prawo mieć złudzenia... Upewnił się, że z Szarą wszystko w porządku, po czym zaczął krążyć po terenie, wyszukując jakiejś potencjalnej ofiary na obiad. Miał szczęście, gdyż dostrzegł dość pokaźnych rozmiarów ptaka. Zaczaił się bezszelestnie, głowę schylając ku ziemi, a łapy uginając lekko. Wreszcie, gdy wyczuł odpowiedni moment, rzucił się ku zwierzęciu. Złapał ptaka mocno pazurami, następnie prędko chwytając go kłami. Nie szarpał się z nim długo, gdyż zwierzę prędko ustąpiło. Kiba z zadowoleniem spojrzał na swój łup, po czym chwycił go w ząbki. Wrócił do Kijivu i Shaki, nie ukrywając dumy. Położył zdobycz przed nimi i spojrzał na Shakę, następnie zatrzymując wzrok na Szarej.
- Jak chcecie... To podzielę się z Wami. - zaproponował, wskazując na ptaka. Nie była to zwierzyna, którą wszyscy by się najedli, ale poczuł, że głupio byłoby tak sobie przy nich jeść. Kijivu też na pewno była głodna...
- Mogę upolować więcej, jeśli tyle nie starczy! - dodał, wypinając dumnie pierś. Za te swoje szlachetne czyny powinien dostać jakiś medal, czy cuś. Ale z pewnością sam tak nie uważał.


RE: Wodospad. - Koho - 24-03-2015

Nie dostrzegał lekkiego zirytowania na pysku Tosy. Zbyt zajęty był obserwowaniem wszystkiego wokół poza swoim dorosłym towarzyszem. Dopiero gdy ten wskazał mu, żeby spojrzał w tym samym kierunku, Koho postanowił przypomnieć sobie o dorosłym samcu. Spojrzał we wskazane miejsce i przyjrzał się uważnie lwom, które znajdowały się nieopodal. Widział szarą lwicę, samca i lwiątko. Wytężył swój wzrok bo nie pamiętał by widział kogoś innego tak podobnego do jego zagubionego brata, Kiby. Przyglądał mu się uważnie i wreszcie był pewien, że to jego brat.
- To niemożliwe - powiedział Koho nie odrywając fiołkowego spojrzenia od ciemno umaszczonego lwiątka.
- Kiba! - Wypalił nagle bezmyślnie i równie bezmyślnie wyskoczył z bezpiecznego ukrycia w stronę jedynego tutaj poza nim lwiątka. - Kiba! Kiba! - Wykrzykiwał z zadowoleniem w głosie by złapać brata łapami.
- Ty żyjesz...


RE: Wodospad. - Tosa - 24-03-2015

Tym razem już nie zdołał powstrzymać krótkiej klątwy przeciwko głupocie młodego towarzysza. Nie zdołał nawet ruszyć ogonem, gdy ten zwiał z bezpiecznego schronienia. Co mógł zrobić? W ciszy i spokojem wymalowanym na pysku pojawił się w bezpiecznej odległości za Koho. Jakiej więc? Wystarczającej, gdyby któreś z dorosłych zdecydowało się na zbyt bliski jego zdaniem kontakt z jego podopiecznym. Niemniej jednak kątem oka obserwował to, co właśnie działo się ze smykiem. Najwidoczniej znał tego dzieciaka. I to dobrze.
Okolony złotą grzywą łeb zwrócił się powoli w stronę gospodarzy, po czym dosyć sztywnym ruchem pochylił głowę w ukłonie. Nie lubił ryzykować karku w momencie, gdy nie miał kompletnie pojęcia, ile mogło to go kosztować.
No ale skoro już młody uznał, że sytuacja wymagała reakcji, niech tak będzie.


RE: Wodospad. - Kiba - 24-03-2015

Uszy Kiby natychmiastowo uchyliły się do tyłu, gdy wychwyciły jakieś dźwięki. Czy ponownie się przesłyszał? Znów się rozejrzał, lecz nagle stanął jak wryty. Ktoś wykrzykiwał jego imię... ten głos... Oczy lwiątka otworzyły się szeroko. Znał ten głos! Zaczął w pośpiechu poszukiwać swojego brata wzrokiem, był pewien, że to on! I ujrzał go! Radości, która go teraz opanowała nie dało się opisać słowami.
- Tobo! TOBO! To naprawdę Ty! - wykrzyknął z radością i wzruszeniem, a z jego oczu wyciekły niewielkie kropelki łez. Wtulił się w brata najmocniej jak mógł.
- I Ty... Ty też żyjesz! - jego głos lekko się załamywał pod wpływem tych wszystkich emocji, które się w nim zrodziły na widok zaginionego brata. Nie wierzył własnym oczom. Czy to mógł być sen? Tylko piękne złudzenie, które tak naprawdę się nie dzieje? Ale czy to możliwe? Przecież czuł Tobo, jego zapach, dotyk, głos... To wszystko było tak autentyczne, że nie mógł się mylić! Nie dziś, nie teraz!