Król Lew PBF
Wodospad - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Wodospad Szczęścia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=51)
+--- Wątek: Wodospad (/showthread.php?tid=190)



RE: Wodospad. - Kiba - 18-04-2015

Kiba czuł się bezsilny wobec swojej złości. Był przerażony myślą, że brat może mu nie ufać. Czuł, że już nigdy nic nie będzie takie samo, jak kiedyś. Że już drugi raz go stracił. Chciał wiedzieć, co się stało, nie pragnął słuchać kłamstw. Westchnął cicho, spuszczając wzrok.
- Rozumiem.
Burknął, nawet nie spoglądając na brata. Najgorsze jest to, że tak naprawdę nie rozumiał.
- Idź do Tosy. Ucz się, jak być dorosłym.
Dodał ze zrezygnowaniem, po czym odwrócił się od brata. Przysiadł nieopodal Kijivu, wzrok wlepiając w ziemię. Był zrozpaczony, ale usiłował tego nie okazywać. Ta sytuacja zaczęła go coraz bardziej przytłaczać. Miał ochotę wrócić do brata, chociaż na niego spojrzeć. Lecz ilekroć o tym pomyślał, tylekroć karcił się za to w myślach. Nie powinien. Tob... to znaczy, Koho, już nie był tym samym lwiątkiem.


RE: Wodospad. - Koho - 19-04-2015

Czuł się wyjątkowo zawiedziony tym spotkaniem. Nie chciał, żeby Kiba obraził się na niego, ale ten nie potrafił zrozumieć, że dla Koho było to wyjątkowo trudne. Z drugiej zaś strony młody nie umiał tego bratu wytłumaczyć, nie chciał więcej o tym rozmawiać.
- Ale Kiba... - powiedział Koho widząc, że jego brat odwraca się od niego i idzie w stronę szarej lwicy. Za chwilę jednak zmarszczył brwi i warknął pod nosem. Był zły i dawał zauważyć tę złość. Szybko przekuł smutek w to uczucie, by po chwili samemu odwrócić się również od Kiby i pomaszerować wściekłym, mocnym krokiem w stronę swojego dorosłego przyjaciela. Usiadł przy łapie Tosy fukając przy tym wściekle. Nie mówił nic, nie patrzył na nikogo, jedynie zdenerwowane ślepka wlepiał w jakiś martwy punkt.


RE: Wodospad. - Kahawa - 20-04-2015

(Wredna ja przyszła zmącić tą napiętą sytuację)

Przemierzając krainy w dalszym ciągu szukała odpowiedniego miejsca. Zatrzymała się na przewróconym pieńku drzewa skąd miała lepszy widok. Do jej nozdrzy dotarł zapach kotowatych i to dość intensywny. Całkiem spora grupka. I ten szum wody nieopodal. Poczuła jak zaschło jej w gardle. Żeby się dostać do tego gaszącego pragnienie napoju musiałaby przedostać się przez ten gąszcz zarośli. Mruknęła coś cicho i ruszyła do przodu bez cienia strachu. Nigdy nie miała podstaw obawiać się czegokolwiek. Tam gdzie dawniej mieszkała była bezpieczna.
Nie kryjąc się dreptała w podskokach, pod jej łapkami trzaskały gałązki a liście szeleściły gdy przechodziła przez krzaki. Zbliżała się do nich.


RE: Wodospad. - Tosa - 20-04-2015

Bardziej w ramach uprzejmości niż uwagi, spojrzał na samca i skinął krótko łbem, dając znak, że usłyszał jego imię i go nie ignoruje. Gdyby tak było, byłoby to naprawdę nierozsądne posunięcie z jego strony. Niemniej jednak jego wzrok, uszy i przede wszystkim myśli nie skupiały się już na leżącej będącej niedaleko niego lwicy, a dwójki obrażonych młodych, którzy zdecydowali się zakończyć rozmowę w nie najlepszym nastroju. Widząc, że to Kiba jako pierwszy wrócił, Tosa zdecydował się wtrącić kilka słów od siebie. Być może obaj byli za młodzi, by zrozumieć siebie nawzajem. Szare ślepia zmrużyły się minimalnie, gdy złoty mruknął cicho, chcąc zwrócić na siebie uwagę braci.
- Kiba... minęło trochę czasu, od kiedy się rozdzieliliście. Stało się wtedy sporo złych rzeczy, a twój brat wolałby o tym nie mówić nie dlatego, że ci nie ufa... tylko dlatego, że nie chciałby cię martwić. Spróbuj go zrozumieć.
Jasnogrzywy spoglądał na ciemniejszego z braci jeszcze przez chwilę, po czym skupił się na swoim wychowanku. Wyciągnął łeb i szepnął mu kilka słów na ucho.
- To twój brat, młody. Jedyny... powiedz mu. Wiem, że to nie łatwe... ale ja nie zawsze będę mógł być przy tobie.
Wycofując łeb, usłyszał narastający szelest. Nie zdawało mu się, żeby to było jakieś duże zwierzę. Póki co, nasłuchiwał i obserwował jego źródłem kątem oka, gotów do interwencji.


RE: Wodospad. - Kiba - 21-04-2015

Nie rozumiał zaistniałej sytuacji, ale czuł się z tym źle. Nie powinien był chyba od razu odchodzić. Ale dlaczego Tobo tak milczał? Kiba nie chciał wyciągać z niego informacji na siłę, ale po prostu zdenerwował się tym zamknięciem się w sobie brata. Nie widział go tak długo... A teraz, gdy się spotkali, nie wiedział prawie nic o tym, co się z bratem działo.
Spojrzał na Tosę i poczuł się głupio. Tak, chyba rzeczywiście trochę za słabo spróbował go zrozumieć. Nie postawił się na jego miejscu, ale trudno by mu było nawet teraz. Przecież nie wie jak złe rzeczy się wydarzyły. Czy naprawdę aż tak by się zmartwił, jakby je usłyszał? Westchnął cicho, po czym podszedł do brata.
- Przepraszam. Trochę mnie poniosło.
Mruknął z przejęciem, chcąc by brat mu wybaczył. To chyba jego wina, gdyby aż tak się nie czepiał decyzji Tobo, nie byłoby tej kłótni. To nie był zbyt dobry początek... Ale lepiej po prostu o tym zapomnieć.


RE: Wodospad. - Kahawa - 22-04-2015

Szelest narastał, krzaki zatrzęsły się. Najpierw wyłonił się nos a potem głowa. Rozejrzała się lustrując wzrokiem każdego osobnika. Wszyscy siedzieli, zajęci najprawdopodobniej rozmowami. Postąpiła dwa kroki do przodu wychodząc z chaszczy. Otrząsnęła się zrzucając resztki liści i patyków z sierści. Jeszcze raz spojrzała na zgromadzonych poświęcając im trochę więcej uwagi niż na początku. Jej uwagę przykuł pokryty bliznami młody lew i szara lwica, która wyglądała na wymizerniałą. Przez całe swoje życie miała do czynienia z różnymi chorymi pacjentami. Wprawdzie jako bierny obserwator ale nauki z tych lekcji wyniosła. Chciała się przyjrzeć jej z bliska. Nie zastanawiając się nad tym czy życzą sobie jej obecności czy nie. Bez wyjawienia powodu dla którego podchodzi do innego gatunku czy chociażby słowa powitania. Ruszyła w jej kierunku.


RE: Wodospad. - Koho - 23-04-2015

Poczuł się nieco pokrzepiony słysząc słowa Tosy, ale jego wyraz twarzy nadal pozostawał surowy i niewzruszony. Obejrzał się na Kibę z beznamiętnym spojrzeniem. Skinął mu łebkiem, gdy ten go przeprosił, ale przez jakiś czas milczał patrząc to na brata to na Tosę. Pokręcił lekko głową jednak, gdy dorosły, złoty lew próbował przekonać młodego Koho by jednak uszczknął rąbka tajemnicy na rzecz Kiby. Bliznowaty nie poczuł się jednak przez to jakoś bardzo poruszony, spojrzał tylko na ciemniejsze lwiątko.
- Ale ja nie chcę o tym opowiadać - odparł twardym tonem. To była jego osobista sprawa, to, że Tosa nie chciał między młodymi braćmi konfliktu zostało przez Koho docenione, ale młody czuł, że nie może więcej zrobić.
- Może kiedyś... na razie nie - dodał.
Wtem dostrzegł dziwne zwierze, które pojawiło się nieopodal. Zmierzało w stronę szarej lwicy i Koho był pewien, że jeszcze takiego stworzenia nie spotkał. Skupił więc całą swoją uwagę na nim i zastanawiał się, co zamierza ów stworzonko zrobić. Trącił łapą Tosę w nogę i wskazał mu nosem na swój obiekt zainteresowania.


RE: Wodospad. - Tosa - 24-04-2015

Z krótkim uśmiechem zwrócił się do Kiby. Teraz już wszystko zależało od obrażonego Koho, a Tosa nie mógł wpłynąć jakkolwiek na jego decyzję. Złotogrzywy był od niego znacznie starszy, ale na pewno mniej uparty. Niemniej jednak nie miał zamiaru wtrącać się więcej, niż powinien w sprawy młodzika. Czując trącenie w łapę, drgnął zaskoczony, po czym zerknął na zwierzę, które podopieczny mu wskazał. Ratel. Ale co on tu robił? I w dodatku czemu bez nawet najmniejszej obawy do nich podchodził? Ze zdziwieniem wpatrywał się w futrzaka.

//wybaczcie, nie mam pomysłu//


RE: Wodospad. - Kahawa - 24-04-2015

Podeszła do lwicy ze słowami.
- Źle wyglądasz - Obchodziła ja powoli przyglądając się bacznie. Stanęła przed nią patrząc jej w oczy.
- Mm...przekrwione... - mruknęła w międzyczasie łapiąc ją delikatnie za uszy. - Ciepłe, ale nie gorące...- Następnie uchyliła jej łapami pysk zaglądając do paszczy - Aham - Puściła ją siadając na zad. Skorzystała z okazji, że reszta była zaskoczona jej bezpośredniością i nie zareagowali. A sama szara lwica była zbyt słaba by się opierać. Sprawnym ruchem pazura rozerwała opatrunek który miała na łapie. Odchyliła liście i buchnął odór zgnilizny. Rana gniła. Kahawa zmarszczyła brwi. Osłabienie organizmu, prawie, że na wykończeniu plus ta gnijąca rana. Doszła do wniosku, że musiało ją coś ukąsić jadowitego.
- Czemu nie posłaliście po medyka? - Fuknęła. Siedzieli tu całą bandą i nic nie robili. Czekali na jej pogrzeb? Dziwne to stado.
- Jesteś na dobrej drodze do straty łapy... a może i życia. - Podrapała się łapą pod brodą jakby się nad czymś zastanawiając.


RE: Wodospad. - Kiba - 26-04-2015

Uśmiech Tosy przepełnił Kibę poczuciem, że dobrze postąpił. Tobo jednak mimo to, nie odezwał się do niego ani słowem. Czy to jego wina? Naprawdę aż tak go skrzywdził?
- Koho...
Szepnął błagalnie, gdy brat przestał zwracać na niego uwagę. Nie chciał by tak było. By byli skłóceni. To było całkiem nieprzyjemne uczucie. Tymczasem jego brat zwrócił większą uwagę na jakieś dziwne zwierzę, które pojawiło się na terenie. Kiba sam zresztą przez dobrą chwilę wpatrywał się w Kahawę, ciekaw co to jest, jednak wkrótce znów spojrzał na Tobo. Chciał, by brat mu wybaczył, by było tak, jak wcześniej. Gdyby tylko tego nie zniszczył...
- Wiesz, że nie chciałem Cię skrzywdzić.
Dodał cicho, mając nadzieję, że wkrótce mu wybaczy, chociażby odezwie się do niego. To milczenie z jego strony było męczące. Ciekawe, czy dla niego było to tak samo uciążliwe... Czy milczał, bo naprawdę nie chciał rozmawiać. Kiba pragnął wiedzieć chociaż to, przecież nie musiał zawracać mu głowy..


RE: Wodospad. - Koho - 26-04-2015

Przyjrzał się uważnie teraz swojemu bratu, który wydawał się być zrozpaczony całą tą sytuacją. Koho tylko bardziej zmarszczył brwi i westchnął.
- No przecież to nie jest twoja wina - fuknął. Nie rozumiał czemu Kiba się o wszystko nagle zaczął obwiniać, przecież decyzja Koho nie jest z przyczyny słów ciemniejszego lwiątka, albo czegokolwiek co młody zrobił.
Dobrze, że Tosa więcej nie naciskał, bo Koho miał już serdecznie dość tego całego krążenia wokół jakże drażliwego dla młodego tematu. Zastanawiał się przez chwilę, czy to tak trudno, żeby dano już sobie spokój z tematem jego blizn? Koho nie chciał o tym rozmawiać i nie zamierzał zmieniać zdania.
Teraz obiektem zainteresowań był futrzak, którego Koho jeszcze na oczy w życiu nie widział. Nie miał pojęcia co to takiego jest i byłby wdzięczny gdyby ktoś mu powiedział, ale jak widać nikt na razie się do tego nie kwapił.


RE: Wodospad. - Kahawa - 28-04-2015

(Jako, że Kijivu nie odpowiada już od 18 dni popchnę fabułę nieco i to od niej samej będzie zależało czy chce stracić łapę czy ją wyleczyć. Ja zrobię tylko to co do mnie należy).

Nie czekając na dalszą reakcję lwicy, podreptała do płynącej wody, wygrzebała z dna dwa płaskie kamienie. Obmyła je by były czyste. Z pobliskiego krzaka pyskiem zerwała duży płaski liść. Położyła to obok szarej i wlazła z powrotem w krzaki obok palmy. Znalazła łupinę orzecha kokosowego, nabrała w niego trochę wody i siadła przy Kijivu. Poznosiła tak różne rzeczy zanim się odezwała.
- Przygotuję dla ciebie napój na wzmocnienie - To mówiąc wyciągnęła parę składników z sakiewki. Sproszkowała otoczakami korzeń żeń-szenia i liścia miłorzębu japońskiego. Dodała to do wody w łupinie. Zamieszała patyczkiem i podsunęła to szarej lwicy.
- Wypij połowę teraz, drugą wypij rankiem - Teraz zabrała się za jej łapę. Wrzuciła do pyska kwiat rumianku, przeżuła i papką posmarowała ranę. Obwinęła łapę liściem.
- Jeśli rana nie zacznie się goić, to niestety trzeba będzie odgryźć łapę by nie wdało się zakażenie dalej. - Usiadła i rozejrzała się patrząc na obecnych. Widząc ich zdziwienie na twarzy. Cóż chyba znów się zapędziła w swoich zamiarach. Uniosła brew do góry patrząc z równym zdziwieniem na nich samych.
- Jestem znachorem - Odpowiedziała krótko jakby to było oczywiste od samego początku.


RE: Wodospad. - Kijivu - 29-04-2015

Szara nie zwracała większej uwagi na toczącą się wymianę zdań między lwiątkami. Zamiast tego wolała całą swoją osobą poczuć piękno otoczenia; pozwoliła swoim zmysłom oddać hołd słońcu oświetlającemu i przygrzewającemu jej sierść, wiatrowi muskającemu wąsy.. Zaczęła mimowolnie rozmyślać o pięknu świata, mocy księżyca, który ja tu sprowadził i pozwolił poznać te wszystkie osoby, zesłał Venety, aby mogła opatrzyć jej ranę..
Ani się obejrzała, aż znowu minęła dłuższa chwila zanim powróciła do rzeczywistości. Nie zauważyła kiedy przybyło do ich towarzystwa kolejne stworzenie - Ni to łasica, ni to mangusta.. Szara miała już zapytać, jak najbardziej rzecz jasna uprzejmie, czym owa nieznajoma była, ale wstrzymała się widząc, iż osoba ta zaczyna ją.. badać? Tak, niewątpliwie, ten ktoś, zapewne również zesłany przez sam Księżyc, przybył, nie wiadomo skąd, i badał ją! Może Ines udało się spotkać i przywołać uzdrowiciela?
Szara bez szemrania poddała się badaniom medyka.
- Źle? - zapytała nieco głupkowato, może i infantylnie - Ale czuję się lepiej.. Lepiej, niż wcześniej.
Na wzmiankę o medyku, zastrzygła uszami - Szukaliśmy - przyznała - Ale nie mogliśmy go nigdzie znaleźć, kapłanka wybrała się na wyprawę po niego, a ja nie znam tak dobrze tych ziem.. Postanowiłam czekać - wyjaśniła. Czyżby zagrożenie jednak nie minęło i jej zdrowie dalej znajdowało się w niebezpieczeństwie? Następne słowa znachora potwierdziły jej obawy, oczy Szarej rozszerzyły się aż z zaskoczenia i strachu.
- Czy da się coś zrobić? - zapytała wręcz błagalnie. Była za młoda, aby umierać.. Z dwojga złego, gdyby musiała wybierać, wolałaby stracić łapę, niż życie.. Ale wolałaby nie musieć poświęcać kończyny, była młoda, dopiero na początku życiowej drogi.
Kiedy znachor (znachorka?) przygotowała medykament, Kijivu posłusznie wypiła połowę, jak nieznajoma radziła, po czym dokładnie wysłuchała jej słów. O tak, będzie posłuszna i zrobi wszystko, aby dać się swojej ranie wyleczyć. Na szczęście szara w drodze powrotnej z dżungli unikała wszelkich bajor i mokradeł, żeby bardziej nie zaognić ukąszenia, a i w samej dżungli nie przebywała, chyba, zbyt długo.
- Dziękuję ci - wyszeptała - Zesłał mi cię sam Księżyc, nie wiem co by się stało, gdyby nie ty. Jak mam ci się odwdzięczyć?

// wiem, że wsiąkam, przepraszam ;_; mam dużo na głowie i często zapominam o forum..//


RE: Wodospad. - Kahawa - 29-04-2015

- Czekanie nie było najmądrzejsza decyzją , gdyż im dłużej upływał czas tym bardziej jad pustoszył twój organizm. - Nie rozumiała jej słów o księżycu, widocznie lwica wierzyła w coś o czym nie miała bladego pojęcia. Nie chciała się spierać na temat religii, i dodatkowo męczyć chorą. Przemilczała ten fakt.
- Musisz teraz dużo odpoczywać i jeść. Gwarantuję ci, że jak się prześpisz poczujesz się o wiele lepiej. Lek zaczyna działać. Dobrze by było jakbyś mogła wpaść na kontrolę. Tylko tu pojawia się mały problem. - Wzięła głęboki wdech i wypuściła powietrze powoli z ust. - Aktualnie szukam miejsca w którym mogłabym leczyć. Jakąś jaskinię która pomieściłaby większe zwierzęta oraz dostęp do wody. Najlepiej parzącej wody.
Podrapała się za uchem. -Jak znajdę odpowiednie miejsce, będzie można puścić nowiny by się rozeszły na mój temat. Przyjmę pod swe łapki każdego. - Pasjonowało ją ziołolecznictwo. Odkąd tylko widziała jak jej opiekunka ratowała życia i leczyła wszelkie choroby. Była tym oczarowana i sama chciała spróbować swoich sił w tej dziedzinie. Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. -Jestem Kawa - Nigdy nie przedstawiała się prawdziwą wersją swojego imienia. Zachowywała je dla siebie ponieważ wierzyła, że ci którzy znają prawdziwe imię mogą kontrolować daną osobę.


RE: Wodospad. - Kijivu - 29-04-2015

- Obiecuję, że będę odpoczywać. I wypiję lek. - przyrzekła znachorce. Będzie starać się dbać o swój stan zdrowia, przecież zdrowie i życie ma tylko jedno, tak samo jak tylko jedną przednią prawą łapę i tylko jedną lewą, podobnież po jednej z tylnych. Żadna nie zastąpiłaby drugiej.
- Dziękuję Kawo. Wpadnę, z przyjemnością - powiedziała, kiedy znachorka wypowiedziała swoje dalsze słowa - Byłabyś w stanie dać mi znać, jak już odnajdziesz swoją jaskinię? - to chyba był najlepszy sposób, jaki przychodził szarej do głowy.. Gdyby mieli się zacząć szukać i zaczęli rozmijać, wszystko trwałoby o wiele dłużej.. Kraina była niesamowicie duża, tak duża, że Kijivu nie miała pojęcia, gdzie dokładnie się kończy.
- Ja jestem Kijivu - przedstawiła się również, nie pozostając dłużną.