Król Lew PBF
Wodospad - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Wodospad Szczęścia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=51)
+--- Wątek: Wodospad (/showthread.php?tid=190)



RE: Wodospad. - Samiya - 20-08-2015

//post - kpina, ale cśś...
To wszystko było takie... Pogmatwane. A tu było stanowczo za dużo osób. Gdy Serret jeszcze spała, Sami przeniosła się z bratem gdzie indziej, by spędzić z nim jak najwięcej czasu.

A gdy obudziła się i zobaczyła, że jej brat odszedł, to było tak, jakby znów straciła rodzinę. Ze smutkiem w sercu podążyła tam, gdzie poniosły ją łapy. Tym razem chciała odciąć się choć na chwilę od Srebrnych i pomyśleć w samotności.
/zt


RE: Wodospad. - Inés - 21-08-2015

Jasne powieki Ines powoli się uniosły. Lwica ze zdziwieniem uniosła łeb i rozejrzała się dookoła, jakby zaskoczona tym, że zdarzyło jej się przysnąć. A spała dosyć długo, bo też i zmęczenie, jakie ją dopadło, całkiem mocno dawało się jej we znaki. Zauważyła, że to miejsce, do niedawna pełne kotów wszelkiej maści, zdążyło już opustoszeć. Jednak tym, co ujrzała jako pierwsze, był jej własny brat, co wprawiło ją w dobry humor.
Podniosła się, otrzepała i spojrzała nań z uśmiechem.
- Długo tu jesteś? - spytała, postawiwszy uszy.


RE: Wodospad. - Serret - 21-08-2015

Gdy karakalka wyrwała się z objęć Morfeusza, w zasięgu jej wzroku nie było ani Samiyi, ani Amai, ani nawet Sepa. Przerażona takim stanem rzeczy, bezzwłocznie zerwała się na równe łapy. Och, co za porażka wychowawcza! Nie potrafi nikogo upilnować, jedna drzemka, zresztą zasłużona!, i już podopieczna jej zwiała... Choć, może ona tak specjalnie? Może chciała się wyrwać z troskliwych objęć cioci, wszak dobrnęła już do wieku nastoletniego? Czas buntu, tak? Tylko nie to!
Dokąd ona by mogła pójść? A może jednak gdzieś tu jest? Serret uszła kilka kroków, lecz intuicja jej mówiła, że nie, tu jej nie ma.
Hmm... A może Lwia Ziemia? Tam trafiły na jej brata, może to właśnie z nim znów się tam udała? Należy to sprawdzić!
- Do zobaczenia - rzuciła obecnym, przede wszystkim kapłance, po czym udała się w stronę terenów sojuszników.

Z/t


RE: Wodospad. - Nathaniel - 24-08-2015

Nath siedział z wzrokiem wbitym w taflę wody, wyraźnie zamyślony. Inni już dawno temu opuścili ten teren, on zaś nawet nie myślał o możliwości opuszczenia Inés. Nawet gdy spała, poczucie, że jego siostra jest tuż obok było dla niego ogromnym szczęściem. Jeszcze do nie tak dawna nierealnym.
Nagle postawił uszy na sztorc, odwracając głowę. Głos Inés automatycznie wyrwał go z zamyślenia. Obudziła się, zresztą w wyraźnie dobrym nastroju. Na jej pytanie pomilczał chwilę, udając zastanowienie.
- Odkąd zasnęłaś, siostrzyczko.
Uśmiechnął się szeroko, widząc radość w jej błękitnych oczach. To było zjawisko dość rzadko spotykane u Inés. Być może dlatego było tak piękne.


RE: Wodospad. - Hashimea - 24-08-2015

Hashimea z Nimalem u boku, skierowała się prosto na tereny stadne z zamiarem odnalezienia jakiejkolwiek pomocy medycznej. Sama niewiele wiedziała, mogła jedynie udzielić drobnych rad jak przemycie ran wodą. A co dalej? Wolała samodzielnie nie interweniować, więc tutaj potrzebny był już medyk. Jeśli zajdzie taka potrzeba, pójdzie go szukać i przyprowadzi tutaj. Póki co, mogła zrobić to, co w takiej sytuacji według niej oczywiste.
- Jak się czujesz? Chodź, przemyjemy Twoje łapy.
Zwróciła się z troską do Nimala, podchodząc te parę kroków, które dzieliły ich od wody. W tym całym zamieszaniu nie dostrzegła dwójki kapłanów, którzy także tutaj przebywali. Co prawda, dzieliła ich dość duża odległość. Ale to nie ważne. W tym momencie ważny był tylko Panimalos, któremu pomogła obmywać rany. Chyba nie powinien tak dużo chodzić, bo wtedy nie ma szans na ich zagojenie...


RE: Wodospad. - Panimalos - 24-08-2015

Brązowy szedł wolno, ale nie krzywił się. Może i łapy bolały go, szczególnie gdy przechodzili przez bardziej kamieniste tereny, ale było coś co sprawiało jeszcze większy ból. Lecz na ten ból nie ma ziół, żaden medyk nie jest w stanie go uśmierzyć. Trzeba nauczyć się z nim żyć, a przyzwyczajenie powinno go złagodzić. Powinno...
Mruknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi, niczym zaspany. Nie miał siły na nic, jednak nie mowa tu o sile ciała. To jego umysł odmawiał walki, chciał się wyłączyć, poddać. I prawie mu się to udało, gdyby nie chłodna, czysta woda, w którą brązowy wkroczył. Ta zaraz zabarwiła się na brązowo, a potem czerwono. Nimal zacisnął mimowolnie zębiska, czując nieprzyjemne pieczenie. Po chwili poczuł jednak, że ból ten był w jakiś sposób przyjemny, pozwalał żyć. Brązowy nagle zdał sobie sprawę, że jego grzywę rozwiewa wiatr, że oddycha, że bolą go łapy, że jest głodny. Tak wiele odczuć, na które nie zwracał uwagi. Czuł się żywy.
Umysł orzeźwiał, a zielone, smutne oczy spojrzały w swe odbicie w niestabilnej tafli. Stał tak dobrą chwilę, by potem wyjść na brzeg. Położył się tam, pilnując by przednie łapy zwisały luźno do wody, coby znów ich nie zabrudzić. Nie chciał na nie nawet patrzeć.


RE: Wodospad. - Inés - 26-08-2015

Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Wydawało się jej, że spała bardzo długo, choć w rzeczywistości wcale nie musiało tak być. Nie sądziła, że ktoś mógłby czuwać nad nią przez ten czas. Czuła się z czym niezręcznie, acz niewątpliwie był to dowód ogromnej życzliwości.
- Jeśli sam nie jesteś zmęczony, to może gdzieś się przejdziemy? - zaproponowała, z całych sił starając się nie odwracać wzroku. - Możemy razem udać się na polowanie. Albo na zwykły spacer. Możemy wziąć... Gdzie jest Fiametta?
Rozejrzała się dookoła, ale nie przyuważyła siostry nigdzie w zasięgu swojego wzroku. Widać musiała stąd odejść, gdy Kapłanka pogrążona była we śnie. Jednak Ines dostrzegła dwie inne sylwetki. Zmrużyła oczy. Jedną z nich rozpoznała bez trudu, lecz druga stanowiła dla niej zagadkę.
- Kto tam jest z Hashimeą? - spytała brata, jednocześnie rzucając mu pytające spojrzenie.


RE: Wodospad. - Lotta - 03-09-2015

Po głowie pewnej dobrej hieny – Lotty - wałęsały się różne myśli, składające się w dość znaczącej części na jej wspomnienia. Te dotyczyły nie tylko ostatnich wydarzeń. Jej umysł został zaatakowany również przez obrazy nieco dalszej przeszłości. Tak, pamiętała swoich rodziców. To były przyjazne zwierzęta, które same postarały się, żeby Lotta wyrosła na dobrą hienę. Zawdzięczała im tak wiele, a tak niewiele mogła im ofiarować... to coś, co gryzło medyczkę od dawna, nieraz zwiększając intensywność doznań, czasem je wygaszając, ale prawda jest taka, że nawet zwierzę nie wyrzuci wszystkiego ze swojej pamięci. Czasami było to błogosławieństwem, a czasem przekleństwem. Nadal odczuwała głęboki smutek, kiedy ci zginęli podczas polowania. Lotta postanowiła wtedy jedno: nie będzie rozkopywała przeszłości, której nie zmieni. Wolała żyć tu i teraz, tym, co nieustannie serwuje jej los, stać się dobrym medykiem i pomagać innym stworzeniom w odzyskaniu pełni zdrowia, nieraz walcząc o życie, które przecież jest największym darem każdej kroczącej po ziemi istoty. To nie były jednak jedyne wspomnienia. Doskonale pamiętała swoje pierwsze w życiu zebranie stada. Kapłanka sama ogłosiła reszcie zwierząt, że do ich wspólnoty dołączył lekarz. Była z siebie taka dumna! Tak bardzo, że wydawało, się, iż powinna nauczyć się skromności. Ah ta Lotta, zwierzę nad wyraz zmienne, które w każdej, najlepiej najmniej oczekiwanej chwili potrafi zmienić tę mentalną maskę, ujawniając zupełnie inną odsłonę jej osobowości. Taka była, i co poradzisz?
Od zakończenia zebrania minęło już trochę czasu, a ona wciąż rozpamiętywała tamtą chwilę, wałęsając się po terenach ww pobliżu pewnego urodziwego wodospadu. Poczuła wielkie pragnienie, więc podeszła z wolna do wody, zanurzyła pyszczek w bezbarwnej cieczy i zaczęła zachłannie pić. Skończywszy, jeszcze przez jakiś czas nie wyjmowała pyszczka, czując, że w takim stanie, w takiej pozie jest jej nad wyraz dobrze i błogo. Nie chciała jednak, by inne, akurat przechodzące tędy zwierzęta zauważyły jej nietypowe zachowanie, czym prędzej uniosła głowę i zaczęła rozglądać się wokół siebie. Z dala docierały do niej jakieś strzępki rozmów, nie słuchała ich, ba, nie wiedziała nawet, kim są dyskutujące stworzenia. Nagle poczuła wielkie zmęczenie, więc ułożyła się z wolna na ziemi, kładąc sobie łapy pod łepek i uważnie świdrowała wzrokiem otoczenie, w jakim dane jej było teraz być, trwać, ciesząc się pięknem przyrody. Odbierała owe piękno każdym ze swoich wyostrzonych zmysłów: słuchała odgłosu wodospadu, widziała jak wiatr pieści subtelnie swoją mocą pojedyncze źdźbła trawy, czuła, jak ta sama trzcina smyra ją po skórze. Nawet zachichotała cichutko, mając nadzieję, że nikt tego nie usłyszał. Gdyby tak było, można by ją posądzić o niepełnosprawność umysłową. A prawdziwy, przykładny medyk nie może pozwolić, by taka opinia zawisła nad jej osobą w umysłach innych zwierząt. Ona nadal chciała pomagać. Bo po prostu to lubiła, nie mówiąc już o tym, że kochała zbierać zioła i przyrządzając z nich lekarstwa.
Patrzyła i patrzyła, aż w końcu na horyzoncie zobaczyła jakieś zwierzę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale zauważone przez medyczkę stworzenie ewidentnie kroczyło w jej kierunku. Lotta zerwała się na równe nogi, czekając, aż osoba ta dojdzie, wtedy zrozumie, co ją tutaj przywiało. A może zmieni kierunek w ostatnim momencie? Całkiem prawdopodobne, ale hiena coraz bardziej utwierdzała się w nieprawdziwości ostatniej myśli, widząc, że sylwetka zwierza staje się być coraz bardziej zauważalna...


RE: Wodospad. - Hashimea - 03-09-2015

Przyglądała się z troską poczynaniom Panimalosa, który był jakby nieobecny. Wiedziała doskonale, ile znaczyła dla niego siostra, więc rozumiała jego uczucia. Nie powiedziała jednak nic - on sam musi pokonać swoje myśli. Obmywszy sobie łapy, brązowogrzywy położył się przy brzegu. Hashimea tymczasem wreszcie się rozejrzała - i całe szczęście, że to zrobiła. Sylwetka Lotty nie umknęła jej uwadze, a wprost rzuciła się jej w liliowe oczy. Zamrugała, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Przecież to medyczka! Spojrzała prędko na Panimalosa.
- Nimal, nie ruszaj się stąd. Zaraz wrócę.
Zawiadomiła go, by następnie ruszyć ku Lottcie. Miała szczerą nadzieję, że da radę im pomóc. Hashimea widząc, że hiena wstaje na łapy, zrozumiała, że prawdopodobnie została zauważona. Przyspieszyła więc nieco kroku, by wreszcie znaleźć się przy medyczce.
- Och, chwała Księżycu, że właśnie Ciebie tu zastałam!
Zaczęła z nieukrywaną radością, by po chwili znów spochmurnieć.
- Medyczko, zdołałabyś pomóc tamtemu młodemu lwu? Jego łapy są poranione, ma trudności że stawianiem kroków... Nie mam pojęcia, co dalej zrobić.
Powiedziała z nadzieją, spoglądając na leżącego przy brzegu wody Panimalosa. Tym samym chciała naprowadzić na niego również wzrok Lotty. Hashimea wiedziała, że bez fachowej pomocy medycznej Nimal prędko nie wyzdrowieje. Całą nadzieję pokładała więc w tej właśnie osobie.


RE: Wodospad. - Panimalos - 04-09-2015

Spojrzał na Hash nieco drwiąco, zupełnie jakby chciał zapytać "Jak i gdzie miałbym pójść?". Było to do niego niepodobne, ale cóż poradzić. Nie był teraz do siebie podobny, ten pogodny i rozmowny Nimal ustąpił miejsca ten gorszej alternatywnie. Mruknął coś pod nosem, coś co brzmiało jak zgoda, choć ciężko było o pewność. Chwilę podążał wzrokiem za piaskową, by później spojrzenie przenieść na swe przednie łapy i zniekształcone odbicie. Tak właśnie się czuł. Połamany, powyginany, drżący i niewyraźny.


RE: Wodospad. - Lotta - 05-09-2015

Lotta wciąż stała, oczekując, aż zwierzę stanie z nią twarzą w twarz. Teraz była więcej niż pewna, że – jak się później okazało – dość ładna lwica z przyjemnym odcieniem sierści zmierza właśnie w jej kierunku. Wyostrzyła zmysły, nie wiedząc, jak się zachować, stać w oczekiwaniu, a może ruszyć powoli w stronę interesantki? Lotcie wydawało się, że skądś zna ten pyszczek, budowę ciała oraz liliowe oczy. Kto wie, może kiedyś opiekowała się nią wykorzystując swoje medyczne zdolności, może ich spojrzenia zetknęły się, kiedy w dalszej bądź bliższej przeszłości przechodziły obok siebie? Może była obecna na tamtym spotkaniu stada? W sumie, lekarka nie mogła wiedzieć, czy zmierzająca w jej kierunku lwica na pewno należy do tej samej „rodziny”. Przed medyczką otworzył się wachlarz możliwych opcji, ale Lotta uznała, że nie będzie sobie tym zaprzątać głowy. Podobnie uznała te paręnaście minut temu, kiedy jej umysł został zaatakowany przez obrazy z przeszłości, w dość znaczącym stopniu dotycząc jej rodziny. Hiena uderzyła się lekko łapą w pysk, żeby otrzeźwieć. Pomogło. Nie mogła nic na to poradzić, że, tak samo jak inne zwierzęta, odczuwa psychiczny ból. Uznała, że może pomagać innym, niwelując go, ale nieco pod inną postacią, konkretyzując, chodzi tu o cierpienie czysto fizyczne.
Stała z uniesioną głową, przyglądając się coraz to większej sylwetce lwicy, a po jej obliczu nie można było wyczytać żadnych emocji. Nie, nie miała złych zamiarów! Uznała po prostu, że dopóki nie dowie się o co chodzi, po co ten zwierz narusza jej spokój, powinna zachować neutralne, racjonalne podejście. Wiemy, że po jakimś czasie obie stworzenia stały już naprzeciwko własnych nosków, prawie się nimi zderzając. Lotta nadal miała poważną minę, o uległo drastycznej zmianie zaraz po usłyszeniu słów. Słów, które od razu zmieniły podejście medyczki do sprawy. Na początek obdarzyła lwicę ciepłym, lekkim uśmieszkiem. Co prawda nie mogła być pewna, ale coś przeczuwała, że interesantka odwołuje się do medycznych zdolności swojej towarzyszki. Jeszcze raz zlustrowała ją wzrokiem, po czym odpowiedziała. Przygotowanie na wypowiedzenie tych słów potrwało kilka długich sekund, Lotta początkowo nie miała pojęcia, jak zacząć, nie okazując po sobie ani przesadnej naiwności, ani szczerej wrogości. Ah, najbardziej boli to, jak ktoś źle odbiera nasze intencje...
- Tak? O co chodzi? Słucham uważnie – mówiła wolno, dość głośno i wyraźnie, z jej postawy emanowała pewność siebie. - Ah... - jej zakłopotanie było wyczuwalne na kilometr, co uległo drastycznej zmianie, a sama Lotta zaczynała emanować niezwykłą dumą i samozadowoleniem. Pomoże komuś... czuła się tak ważna! - Ah... - podrapała się pazurem po pyszczku, zrobiła współczującą minę – Rozumiem, proszę mnie do niego natychmiast zabrać! Proszę prowadzić – odparła dość szybko. Była taka szczęśliwa, nareszcie coś się działo, zajmie czymś myśli na najbliższe kilka chwil. Mogło ich być oczywiście znacznie więcej, zależy od tego, co stwierdzi po obejrzeniu obrażeń. Widziała, jak lwica zatrzymuje wzrok w jednym punkcie, ale hiena nie domyślała się, że powinna powędrować spojrzeniem w to samo miejsce. Po prostu nie pomyślała. O co może chodzić interesantce, więc czym prędzej ruszyła za lwicą. Lotta miała mętlik w głowie, a jednocześnie nie myślała o niczym (o ile to jest wykonalne). Hiena dość często – o czym już wiemy – zmieniała się niczym kameleon, wcale tego nie kontrolując i nie zauważając. Ah ta Lotta, świetna medyczka, która z reguły uwielbiała nieść pomoc potrzebującym. Kto wie, może właśnie dlatego zajęła się medycyną?


RE: Wodospad. - Hashimea - 07-09-2015

Widząc gotowość pomocy ze strony medyczki, Hashimea poczuła się dużo spokojniejsza. Na pewno cudownym jest być kimś, kto czyni tyle dobrego - i to zupełnie bezinteresownie. Gdyby piaskowa była tak doświadczona jak Lotta, bez namysłu złożyłaby swoją kandydaturę na tytuł stadnej medyczki. Ale że nie miała takich godnych podziwu zdolności, niestety w ogóle nie pasowała na to stanowisko.
- Bardzo dziękuję. Wobec tego, proszę za mną.
Odrzekła z ogromną wdzięcznością, po czym poprowadziła Lottę prosto nad brzeg wody. Tam właśnie leżał Panimalos. Choć wyglądał dość niemrawo, było to zrozumiałe. Hashimea jednak obawiała się, że medyczka będzie dociekać jak do tego doszło. Nie wiedziała, czy zdołałaby to wyjaśnić.
- Nimal, to jest Lotta - stadna medyczka. Pokażesz jej swoje łapy?
Wyjaśniła mu, spoglądając na niego z troską, choć sama starała się być stanowcza. To była sprawa wymagająca współpracy. Trzeba wprawdzie dokładnie pokazać medyczce, w czym rzecz.


RE: Wodospad. - Nathaniel - 07-09-2015

Zmieszanie Inés nie umknęło jego czujnej uwadze. Nath uśmiechnął się z nieco łobuzerską nutą - jego siostra jest taka przewidywalna. Propozycja wspólnej przechadzki bardzo mu się spodobała, więc pokiwał ochoczo głową. Wreszcie spędzą trochę czasu wspólnie i bez nieproszonych gości.
- Tak, chodźmy gdzie... E, Fiam?
Nagle uświadomił sobie, że faktycznie jej tu nie ma. Rozejrzał się wokoło, lecz po jego drugiej siostrze nie było śladu.
- Szczerze mówiąc, nie zauważyłem kiedy zniknęła.
Przyznał ze zdumieniem, wpatrzony w jakiś punkt w oddali. Nie miał pojęcia kiedy i dokąd odeszła Fiametta, ale pewnym było, że tymczasem pojawiły się tu nowe osobistości. Także i Nathaniel patrzył teraz na oddalone parę metrów sylwetki lwów, a na pytanie siostry jedynie pokręcił głową.
- Nie mam zielonego pojęcia.
Stwierdził, po dłuższych oględzinach brązowego lwa. Nie znał Hashimei, więc nie mógł powiedzieć, że to jej potomek, ale w każdym razie był to stosunkowo młody osobnik. Z pewnością nie należał do Srebrnych.


RE: Wodospad. - Panimalos - 07-09-2015

Nie wiedział ile czasu upłynęło, w sumie niewiele go to interesowało. Kiedy więc piaskowa wróciła zastała go w tej samej pozycji. Uniósł łeb i skierował doń zielone ślepia, później zaś powędrował wzrokiem na hienę. Nie był ani przyjaźnie, ani wrogo nastawiony - był pusty. W milczeniu przekręcił się w stronę medyczki i położył na boku, coby lepiej widziała jego rany. Co prawda nie były już brudne, ale ran było dużo, a ich głębokość różnoraka. Jeśli samica przyjrzała mu się dokładniej mogła zauważyć, że sierść jest pobrudzona od ziemi, a na pysku ma zaschniętą krew. Z pewnością będzie miała masę pytań, na które młodziak nie miał ochoty odpowiadać. Posłał błagające spojrzenie w stronę Hash, mając nadzieję, że nie będzie musiał mówić.


RE: Wodospad. - Kiba - 10-09-2015

*wyszedł sobie już daawno temu ;_;*
/ zt