Król Lew PBF
Wodospad - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Wodospad Szczęścia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=51)
+--- Wątek: Wodospad (/showthread.php?tid=190)



RE: Wodospad. - Lotta - 11-09-2015

Szła ochoczo w kierunku obranym przez lwicę. Podczas wędrówki Lotta miała mętlik w głowie. Przede wszystkim zachodziła w głowę, co zrobi najpierw, kiedy zobaczy ranne zwierzę. Uznała, że najpierw musi obejrzeć ranę i dowiedzieć się, jak doszło do wypadku. Tak właśnie zrobi, a sama medyczka była tak zamyślona, że nawet nie zauważyła, kiedy lwica stanęła, a oczom hieny pokazało się młode, pokryte ciemną sierścią lwiątko. Lotta poczuła wnet jakiś dziwny rodzaj matczynej miłości względem tego małego i z całą pewnością (choć niekoniecznie) bezbronnego stworzenia. Lwica zwróciła się do niego „Nimal”, to dobrze, medyczka wiedziała, jak się do niego zwracać. Podeszła powoli, ostrożnie, przywołując na swój pyszczek przyjemny uśmieszek. Nie musiała prosić rannego zwierzęcia o pokazanie łap, ten automatycznie położył się na boku, a sama Lotta podeszła do niego powoli. Usiawszy na ziemi, podniosła lewą łapę i zaczęła ostrożnie dotykać ran. Wyliże się, pomyślała i posłała lwiątku miłe spojrzenie, w którym nie dało się wykryć nawet cienia współczucia. Hiena nie miała w zwyczaju go okazywać, wiedziała, że niektóre stworzenia po prostu tego nie lubią. Lotta doskonale zdawała sobie z tego sprawę, pracując w swoim fachu nauczyła się, że najważniejsze to po prostu pomóc, wykorzystując swoją wiedzę medyczną. Wszystko inne nie było aż tak ważne.
- Zrobimy tak – odrzekła sympatycznym tonem – będę dotykała twoich ran, a ty powiedz, w którym miejscu ból jest największy. Dobrze? - powiedziała i zaczęła przejeżdżać łapą po niezbyt przyjemnie wyglądających ranach. Obserwowała jednocześnie wyraz twarzy lwiątka. Pomyślała, że to właśnie po jego minie najlepiej wykryje, w których miejscach rany były najbardziej bolesne. Dotykała... i obserwowała. Ah, trzeba będzie przygotować jakąś mieszankę zielarską. Rozejrzała się wokół. Widziała wiele rosnących, cennych w jej zawodzie roślin. Zwyczajny zwierz nie pomyślałby, że jest ich tutaj tak wiele. Lotta była medyczką, więc doskonale znała się na dostępnych w tych czasach lekarstwach. Zaczęła się zastanawiać, które zioła będą najlepsze, uznawszy zaraz, że najpierw powinna rozeznać się w obrażeniach lwiątka. Dopiero teraz zauważyła że jego pyszczek w pewnej części jest pokryty zakrzepłą krwią. Uniosła główkę i posłała lwicy pytające spojrzenie. Tak, musiała się domyśleć, że hiena chciała wiedzieć, jak do tego doszło. Nie tylko dlatego, że z tą wiedzą będzie w stanie udzielić bardziej fachowej pomocy. Była istotą żyjącą, więc ciekawość dotyczyła ją w takim samym stopniu, jak inne zwierzęta. Od razu przeniosła wzrok ponownie na ranne stworzenie. Ponownie uśmiechnęła się pocieszająco.
- Opowiedzcie mi, jak do tego doszło. - westchnęła, dalej dotykając ran, na dodatek z najwyższą ostrożnością i delikatnością, którą hiena miała we krwi. Musiała. Przecież była lekarzem... - Muszę wiedzieć wszystko. Naprawdę wszystko. – nie przestawała dotykać jego łap, dodatkowo obserwują nieustannie wyraz twarzy lwiątka.


RE: Wodospad. - Inés - 14-09-2015

Lwica jeszcze przez moment obserwowała to, co działo się te kilkanaście metrów dalej, zaraz jednak uznała, że nie ma się czym interesować. Rozpoznała Lottę, dawno niewidzianą stadną medyczkę, która najwyraźniej zajmowała się jakimś potrzebującym przybłędą. Kapłanka nie widziała w tym zachowaniu nic nagannego, a więc przeniosła wzrok z powrotem na brata, znów lekko się uśmiechając.
- Chodźmy sami. Może trafimy na nią po drodze - odparła, spoglądając na północ.
Dawno nie odwiedzała tamtej części swoich terenów, a więc nadszedł najwyższy czas na to. Machnęła ogonem, raz jeszcze spojrzała na Natha, po czym ruszyła w kierunku Ognistego Stepu.

Z/t


RE: Wodospad. - Nathaniel - 15-09-2015

Nath także jeszcze jakiś czas swoją uwagę poświęcał poczynaniom tamtych osobników, lecz nie udało mu się nic wywnioskować z ich czynów. Dopiero gdy siostra odezwała się do niego, brązowogrzywy spojrzał na nią ponownie, a na jego pysku wymalował się szeroki uśmiech.
- Pewnie, myślę, że nie odeszła za daleko.
Przytaknął ochoczo na stwierdzenie Inés, stawiając uszy na sztorc. Jak dawno nie robili nic razem! Gdy biała ruszyła, ten bez namysłu dołączył do niej, już po chwili krocząc u jej boku. Pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno temu taki spacer jak ten był dla niego wprost nieosiągalny, a siostrę mógł widywać jedynie we wspomnieniach... Zdecydowanie wiele zmieniło się od tamtego czasu.
/ zt


RE: Wodospad. - Panimalos - 19-09-2015

Bez marudzenia wykonał polecenie medyczki. Cichym mruknięciem przypominającym jakieś słowo dawał jej znać. Wszystko go bolało, rany łap były niczym w porównaniu do krwawiącej duszy. Wzrok miał wlepiony w Hash, lecz nieco bezmyślnie. Po prostu potrzebował czegoś znajomego, czegoś co go nie przerażało. Nigdy nie spotkał żadnej hieny, przynajmniej nie tak blisko.
Wtedy też medyczka poprosiła go by opowiedział. Mięśnie spięły się momentalnie, a Nimal wydawał się gotowy do ucieczki. Był jednak zbyt słaby. Zacisnął więc jedynie oczy. Z tym musiał poradził sobie sam. Hash zrobi mu tylko krzywdę odpowiadając za niego. Z jakiegoś powodu wiedział o tym.
- Kopałem grób. Kamienie. - wycisnął z siebie, wciąż zaciskając ślepia i starając się powstrzymać łzy.


RE: Wodospad. - Hashimea - 19-09-2015

Piaskowa obserwowała uważnie poczynania medyczki, nie mówiąc przy tym ani słowa. Była naprawdę wdzięczna, bo sama nie poradziłaby sobie z przypadłością Nimala. Starała się zachowywać spokój, choć nie było to łatwe. Wiedziała, że młody cierpi i czuła się temu winna. Sama nie miała pojęcia z jakiego powodu. Być może przez samą myśl, że nie mogła mu pomóc.
Gdy medyczka poprosiła o opowiedzenie jak do tego doszło, Hashimea przez moment nie mogła wydusić słowa. Po chwili jednak, gdy już miała się odezwać, zrobił to za nią Nimal. Liliowe oczy piaskowej powiększyły się ze zdumienia. Spojrzała z przejęciem na lwa, który z trudem wstrzymywał się od łez. I tak był silny. Hashimea przymknęła ślepia i skinęła wolno głową, potwierdzając jego słowa. Utkwiła wzrok w ziemi, lecz tylko chwilowo. Znów spojrzała na medyczkę, jakoby oczekując ewentualnych dalszych pytań.


RE: Wodospad. - Lotta - 24-09-2015

Nadal dotykała ostrożnie jego łap. Zganiła siebie w myślach zauważając, że teraz najbardziej była ciekawa tego, jak doszło do wypadku. Nie powinno tak być. Lotta, jako medyk, musiała przede wszystkim pomóc rannemu zwierzęciu. Tak jednak nie było, ciekawość zżerała ją od środka, była łakoma na szczegóły tego całego „kopania grobu”, jak to zgrabnie ujęło ranne stworzenie. Powinna mu wierzyć, a może wręcz odwrotnie? Tak oczy owak, chciała usłyszeć więcej. Każdy szczegół, który mógł wydawać się mało ważny, jednak tak nie było.
Próbowała skupić swoje myśli na jednej czynności: badaniu ran, ale okazało się to niezbyt łatwe, zwłaszcza dla Lotty, która ponownie miała mętlik w głowie. Usiłowała zgasić w sobie niezbyt grzeczną ciekawość. Obeznawszy się dokładnie w obrażeniach, westchnęła głęboko i parę następnych chwil poświęciła na tępe wpatrywanie się przed siebie. Czy zastanawiała się, co teraz powinna zrobić? Raczej nie, a przynajmniej nie w całości. Jak na chwilę obecną, medyczka nie myślała o niczym, o ile jest to w ogóle wykonalne. Dopiero potem zorientowała się, co takiego wyprawia, więc spojrzała przepraszająco na lwicę i bez słowa ruszyła z miejsca. Nic nie wyjaśniając, schowała się w gąszczu najbliżej rosnących krzaków, by wrócić po paru minutach z paroma rzadkimi roślinami w pyszczku. Oraz dość obszernymi liśćmi. Położyła zdobyte zioła obok rannego zwierza, przez jakiś czas ponownie wpatrując się tępo w dal i tym razem również obdarzając lwicę tym samym spojrzeniem, jakim uraczyła ją te kilka chwil temu. Westchnęła i podeszła do wody, by zmoczyć liście, wrócić na swoje pierwotne miejsce, usiąść powoli, nie spiesząc się i posłać lwiątku kolejne sympatyczne spojrzenie.
- Może trochę za szczypać – ostrzegła nieco bardziej stanowczym tonem. Trochę? Nieprawda, ból mógł być nie do zniesienia dla takiego małego stworzenia. Wiedziała jednak, że nie ma wyboru, musi opatrzyć rany, dopóki te się nie zaognią. Lwiątko trochę pocierpi, ale z całą pewnością po paru dniach po obrażeniach nie będzie nawet śladu. Rozdrobniła pewne części roślin za pomocą pazurów, ułożyła je niedbale na zmoczonych listkach i przyłożyła do ran swojego małego pacjenta. Odwróciła wzrok. Nie chciała patrzeć na jego cierpienie. Dziwne, jako doświadczona medyczka powinna być przyzwyczajona do tego typu widoków. Przytrzymywała opatrunek do łap lwiątka jeszcze przez jakiś czas, a następnie przywiązała liście za pomocą trzciny. Skończywszy, odetchnęła z ulgą i odsunęła się nieco od pacjenta.
- Dobra – nie patrzyła im w oczy, ba, jej wzrok wędrował po wszystkim, co było tutaj obecne... ale nie po obliczach dwóch zwierzaków. Uparcie unikała ich spojrzeń, jakby czegoś się obawiała. Ale... czego? - Muszę wiedzieć więcej. Znać szczegóły. Tylko wtedy... - mogło się zdawać, że szuka odpowiedniego określenia. - ...tylko wtedy będę mogła bliżej sprecyzować, na ile czasu musisz zachować opatrunek. - wymawiając ostatnie słowa, nareszcie spojrzała rannemu w oczy, dość głęboko, jakby czegoś w nich szukała – słucham.
Ah, kłamała. Taka wiedza nie była jej potrzebna, jeżeli wykluczyć jej wciąż narastającą ciekawość. Czy Lotta zawsze taka była? Trudno to sprecyzować. Ponownie unikała ich spojrzeń (może obawiała się, że jej towarzysze coś wykryją w jej hienowskich oczach?), tym razem jednak wbijając wzrok w jeden punkt: samotnie wyrastające źdźbło trawy.


RE: Wodospad. - Panimalos - 25-09-2015

Brązowy wpatrywał się w Hash starając się wymusić jakąkolwiek reakcję od samego siebie. Umysł wydawał się pusty, żadna, nawet najmniejsza myśl nie przemknęła. Pustka. Było to dziwne uczucie, którego doświadczył po raz pierwszy. Zazwyczaj miał wiele na głowie - od cichej obserwacji nadchodzącego deszczu, po zarywanie kolejnej nocy snując różne wersje dotyczącego pobytu i stanu jego siostry. Teraz nawet zainteresowanie hieną zanikło. Jej słowa obijały się o jego uszy, lecz dalej niżeli tam nie dochodziły.
W pewnym momencie poczuł ból - było to nagłe, nie był na to przygotowany. Podniósł gwałtownie łeb, a z jego gardzieli wydobyło się głośne, krótkie ryknięcie. Położył uszy po sobie i rzucił medyczce zbolałe spojrzenie. Rozluźnił się ponownie wracając do poprzedniej pozycji, oddech miał nieco cięższy a szczęki zaciśnięte.
- Zraniłem łapy kopiąc grób. - warknął ostro. Co więcej potrzebowała wiedzieć? Okoliczności nie były ważne. - Hash...
Rzucił piaskowej bolesne spojrzenie, błagając o pomoc.


RE: Wodospad. - Hashimea - 25-09-2015

Hashimea obserwowała z uwagą każdy ruch medyczki, martwiąc się o dalszy los Panimalosa. Przez to również nie umknęła jej lekka zmiana w zachowaniu hieny. Gdy ta po pewnym czasie zamyślenia spojrzała przepraszająco w kierunku piaskowej, lwica zaniepokoiła się nieco. Czy coś było nie tak? W momencie kiedy medyczka zniknęła w gąszczu krzaków, liliowooka tym bardziej nie wiedziała co myśleć. Nie rozumiała niczego z zachowania Lotty. Ta jednak po niedługim czasie powróciła, a Hashimea mogła odetchnąć z niejaką ulgą. Gdy medyczka ułożyła zioła na ziemi, znów zapatrzyła się gdzieś w dal tym samym zamyślonym wzrokiem co poprzednio, by następnie ponownie przeprosić piaskową tym swoim wymownym spojrzeniem. Lwica przełknęła cicho ślinę, z lekka zestresowana. Nie wiedziała, co ma znaczyć postępowanie Lotty. Ta jednak, ku uldze Hashimei, wróciła do pracy. Teraz miała opatrzyć rany Nimala. Liliowooka mimo woli utkwiła wzrok w ziemię, nie chcąc patrzeć na cierpienie lwiątka, którego już dość się naoglądała. Nawet nie chciała wiedzieć jak czuje się Panimalos. Było jej go tak żal... Niestety, była kompletnie bezsilna i mogła jedynie patrzeć jak medyczka zawiązuje mu opatrunek. Hashimea uspokoiła się nieco, z myślą, że już po wszystkim. Lecz nagłe słowa Lotty kompletnie wytrąciły ją z równowagi. Dlaczego wydawały jej się być tak pozbawione sensu? Czy naprawdę przez przyczynę zranienia można określić ile czasu należy nosić opatrunek? Piaskowa spojrzała z politowaniem na Nimala, którego w tej sytuacji najbardziej było jej żal. Wpatrując się w niego zmęczonym, czułym wzrokiem była jakby nieobecna. Dopiero gdy i on spojrzał jej w oczy tym swoim bolesnym spojrzeniem, ocknęła się z owego stanu. Miała ochotę wybuchnąć płaczem, lecz walczyła z tym jak tylko mogła.
- Przepraszam panią, ale nie rozmawiajmy o tym. On cierpi... proszę...
Szepnęła cichym, zmęczonym głosem, spoglądając znów na medyczkę. Westchnęła, siadając tuż obok Panimalosa. Jej lico było pełne smutku, bo sama nie potrafiła rozmawiać o śmierci Riwy. Czyżby dopiero w tym momencie sobie to uświadomiła? Była wykończona, co było bardzo wyraźnie widać. Patrzyła z troską na Nimala jeszcze jakiś czas, by znów zwrócić swoje liliowe oczy na Lottę.
- Czy jest coś, co jeszcze chce pani zrobić?
Zapytała, mimo wszystko patrząc na nią wdzięcznie. Pomogła, jak się okazuje, nie tylko Panimalosowi, ale i Hashimei, która poczuła się znacznie spokojniejsza o niego. Ufała zdolnościom medycznym Lotty.


RE: Wodospad. - Amai - 05-10-2015

Biedna mała (no już nie taka całkiem mała) lwiczka zgubiła się, a właściwie to zgubiła trop. Nie wiedziała gdzie teraz ma iść ale pragnienie przyciągnęło ją w kierunku wody. Bardzo ale to bardzo powoli podeszła ku jej wzburzonej tafli, uważnie obserwując straszne towarzystwo i zanurzyła język by po paru łykach powiedzieć krótkie.
-Dzień dobry-
Po którym modląc się w duchu o spokój dalej piła wodę.


RE: Wodospad. - Panimalos - 19-10-2015

Podziękował medyczce za opiekę. Podszedł do piaskowej utykając nieco. Otarł się o jej bok.
- Nie martw się o mnie. - szepnął spokojnie. Przytulił się do niej, głęboko wdychając jej zapach. Musiał iść.
- Proszę, zrozum i się nie gniewaj. Ja wrócę. - posłał jej uśmiech, choć trochę smutni. A potem ruszył na zachód, byleby jak najdalej stąd.
z.t


RE: Wodospad. - Hashimea - 20-10-2015

Hashimea wpatrywała się w medyczkę wyczekująco czując zmęczenie i coraz większe przytłoczenie. Jeżeli nadal będzie wymagała tego typu informacji... Co wtedy? Lotta tak bardzo pomogła Panimalosowi, a piaskowa w zamian miałaby się odpłacić milczeniem? To nie na miejscu... Ale z drugiej strony... Nie na miejscu jest wspominać coś, o czym chciałoby się zapomnieć, a co rani bardzo boleśnie. Hashimea wbiła wzrok w ziemię, jednak po chwili znów wzniosła go na Nimala. Zamrugała, nie bardzo go rozumiejąc. Stała osłupiała, jeszcze chwilę po jego wypowiedzi, jakby przetwarzając wszystko, co usłyszała. I nagle, jakby się obudziła. Odwróciła się gwałtownie, z rozpaczą wbijając w niego wzrok.
- Nimal! Gdzie idziesz? Jesteś chory, wracaj! Nimal!
Krzyczała za nim drżącym głosem, jednak ten się nie zatrzymywał.
- Panimalos!
Zrozpaczona, prędko ruszyła za nim, nie wierząc własnym oczom. Nie, tym razem go nie zostawi! Nie pozwoli na to... Dlaczego jej to robił? Dlaczego? Dlaczego? - powtarzało się w jej głowie, tysiącami przeróżnych głosów. Brnęła przed siebie nawet gdy nagle świat zaczął rozmywać się przed jej oczami. Każdy stawiany krok wymagał coraz to większego wysiłku. Powieki stawały się ociężałe. I to uczucie bezsilności. Hashimea walczyła ze wszystkim, byleby tylko zatrzymać nieszczęsnego Panimalosa. Na próżno. Mimo woli upadła, a liliowe oczy same zamknęły się pod naporem powiek.
- N-nie...
Wydukała, lecz nie zdążyła dokończyć. Zemdlała czy usnęła? Tyle złych rzeczy ją dziś spotkało... A teraz... Teraz znów odszedł. Nie zatrzymała Panimalosa. Kto wie, kiedy los znów złączy ich drogi?

~~~

Gdy się przebudziła, było jasno. Nie wiedziała, czy to wciąż ten sam dzień, czy może już następny. Prawdopodobnie przespała całą noc. Wstała, otwierając powoli ślepia i rozglądając się. No tak. W jaki sposób ktokolwiek miałby ją odnaleźć... w zaroślach. Nagle myśl trafiła Hashimeę jak z bicza. Wstała na równe łapy i wybiegła z krzaków. Rozglądała się, nawoływała. Rozpaczliwie poszukiwała Panimalosa, biorąc pod uwagę możliwość, że, tak jak ona, mógł paśćgdzieś ze zmęczenia. Jednak nigdzie go nie było. Nigdzie. Zrezygnowana i pełna rozpaczy, opuściła teren. Nie kryła już nawet łez, które mimo woli spływały po jej jasnym licu. Już dawno nie była w takim stanie... Nie dało się w niej odnaleźć tej samej uśmiechniętej lwicy, którą była jeszcze zaledwie parę dni temu.
/zt


RE: Wodospad. - Amai - 14-11-2015

Amai ostatecznie wstała i sie wycofała. Lepiej czasem odpuścić. jeszcze tyle ma do zrobienia.
z/t


RE: Wodospad. - Furaha - 27-11-2015

Szedłem gdzie mnie łapy niosły. Byłem może i mały ale dojście tutaj zajęło mi dużo czasu. Spędzałem jednak już kilak dni poza skałą. Z bratem zazwyczaj ale w końcu muszę się usamodzielnić! No i chciałem znaleźć tatę. Mam nie będzie sama i będzie jej łatwiej. Takie małe postanowienie dziecka. Byłem już głodny i tak krążąc i chodząc zaszedłem tutaj. Nie byłem tutaj nigdy i chyba się zgubiłem trochę. Zatrzymałem się i westchnąłem. Ta kraina była ładna. Zauważyłem żółwia, świetnie zjem go sobie! Tak jestem silny i dam radę. Przyległem do ziemi ale jakoś tak kuper sam uniósł się ku górze. Skupiłem cała swoja uwagę na celu. Niezgrabnie zbliżałem się do niczego niespodziewającej się ofiary. Wyszczerzyłem ząbki i w dziwnych czymś co wyglądało jak mieszanka biegu i małych podskoków rzuciłem się na żółwia. Ten sobie nic z tego nie zrobił i się dopiero po chwili schował. Próbowałem przegryźć skorupę ale mam za mały pyszczek nie mogę go tak rozchylić... Usiadłem patrząc się na żółwia. Wypiąłem pierś i ryknąłem na niego. Brzmiało to w mojej głowie tak potężnie i groźnie. W praktyce było raczej czymś żałosnym i śmiesznym. Na to też żółw nie zareagował, westchnąłem i poszedłem dalej.


RE: Wodospad. - Kida - 28-11-2015

Kida nigdy tak naprawdę nie zatrzymywała się dłużej niż jeden dzień w jednym miejscu. Jej wizyty były raczej jednym noclegiem niż zwiedzaniem tutejszych okolic. I tak naprawdę wszystko zależało od tego kiedy do danego miejsca przybyła. Tym razem postanowiła mimo wszystko zrobić wyjątek. Miejsce do którego trafiła było tak wielkie, i jednocześnie piękne, że szkoda jej było odchodzić po jednym dniu. Z resztą trzeba pamiętać o jednym. Szukanie swojego miejsca to nie jest czynność którą należy robić od tak szybko i na odwal się. W końcu życie to nie bajka. Nigdy nie zdarzy się coś takiego, że jej łapy ustaną na jakiejś ziemi i od razu stwierdzi, że tak... to tutaj chciała trafić. Chociaż w głębi duszy tak naprawdę miała cichą nadzieję, że własnie coś takiego się stanie. Nie zmieniło to, jednak faktu, że już się trochę niepokoiła. Tyle czasu minęło od kiedy wyruszyła ze swoich rodzinnych stron, i nadal do tej pory tak naprawdę nie doszła nigdzie. Martwiła się, że może już dawno minęła się z tym swoim upragnionym miejscem, które w tej chwili nie miało żadnej nazwy. Było po prostu "miejscem".
Z pewnej odległości lwica usłyszała plusk wody. Od razu poszła w tamtym kierunku, aż w pewnym momencie nie usłyszała jakiegoś miałkotu. Tak... od razu rozpoznała jakieś lwiątko. W końcu kto inny mógł z siebie wydawać takie słodkie odgłosy. W końcu jej oczom ukazało sie jakieś mało lwiątko które próbowało najwyraźniej dobrać się do twardej skorupy żółwia. Kida uśmiechnęła się lekko pod nosem i wyszła w końcu z ukrycia.
-Twarda sztuka co nie?- Zapytała się patrząc na skorupę która leżała bez ruchu na ziemi.
-Co tutaj robisz... zupełnie sam?- Zadała kolejne pytanie wyraźnie zaciekawiona. Kiedy ona była lwiątkiem nie było mowy o tym aby gdzieś się kręcić samotnie. W końcu świat był tak wielki i nieprzyjazny.


RE: Wodospad. - Furaha - 28-11-2015

Miałem zamiar odpocząć sobie trochę ale w tym momencie pojawiała się jakaś obca lwica. W pierwszym momencie się wystraszyłem. Wyszła tak nagle.
-Tak, myślałem, że dam radę ale muszę jeszcze potrenować- No musiałem się do tego przyznać ale tak poza ty jestem już bardzo silnym lwem.
-Wyruszyłem pozwiedzać, popolować ale jakoś tak się zgubiłem- No tka ostatecznie można było nazwać efekt mojej podróży. Nie wiedziałem kompletnie gdzie byłem.
-No i szukam taty, widziałaś go może?- zapytałem się wpatrując się na lwice i nastawiając uszy- Nie pomyślałem nawet aby powiedzieć jego imię lub wygląd. Imienia nie pamiętałem ale musi mieć białą grzywę. Nie widziałem takich, wiec musi rzucać się w oczy.
-Jestem Furaha- Dodałem dumnie wypinając klatę.