Król Lew PBF
Wodospad - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Wodospad Szczęścia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=51)
+--- Wątek: Wodospad (/showthread.php?tid=190)



RE: Wodospad. - Ema - 15-01-2017

Gęsta zielona trawa skutecznie zagłuszała odgłos jaki wydawały łapy lwicy, stawiane na ziemi podczas szybkiego biegu. Minęło trochę czasu, więc łapa Em wyzdrowiała już całkowicie, a nieustanne ćwiczenia pomogły lwicy szybko wrócić do formy. Przez ostatnie 3 miesiące ostrożnie, po cichu wymykała się w nocy z bezpiecznej termitiery na terenach Królestwa, aby znajdywać nowe ścieżki, poszerzać horyzonty. Na szczęście nikt się nią nie zainteresował, nikt nie zwrócił na nią uwagi. Zupełnie jakby przez ostatnie trzy księżyce zupełnie przestała istnieć. To uspokoiło nerwową, podejrzliwą i wiecznie najeżoną lwicę na tyle, by opuściła tereny swojego stada, a nawet więcej. Przebyła pustynię, która przez krótki czas służyła jej za dom, w pełnym pędzie przemknęła przez las pokryty dziwnym białym puchem, przekroczyła rzekę, zwiedziła dżunglę, aż zawędrowała tutaj. Zajęło jej to trochę czasu, pięć dni jeśli miałaby liczyć, a nie liczyła. Gdzieś w tle jej głowy, ostrzegawczy głos stróżującego ducha powtarzał, iż musi być ostrożna i wrócić zanim ktokolwiek zauważy jej zniknięcie. Ale zielonooka lwica lubiła tę nową wolność. Tutaj była pewna, że nikt nie przyjdzie do niej i postawi jakiekolwiek rozkazy, które będzie musiała wykonać. Tutaj, na terenach, jak jej się zdawało wolnych, mogła zwyczajnie uciec, nie przejmując się konsekwencjami. Powoli zwolniła z pełnego biegu do truchtu, ogłuszający szum wody zaintrygował ja i zaniepokoił zarazem. W swoim prawie już czteroletnim życiu grzywiasta nigdy nie widziała, ani nie słyszała wodospadu. Inaczej na pewno nie kierowałaby się w jego stronę, mając w swej pamięci nieustanny, irracjonalny strach przed wodą. Kiedy wychyliła się zza krzaków i dostrzegła potężną ścianę wody zamarła w bezruchu. O nie zbliży się do tej monstrualnej pomyłki natury chociażby za największe skarby świata! Potrząsnęła głową, aby wyrzucić wodospad z głowy. Teraz była w sporej odległości od niego nic jej nie mógł zrobić. W odwróceniu uwagi pomogła jeszcze jedna rzecz, a mianowicie znajomy, łagodny zapach, unoszący się w powietrzu. Woń była delikatna, przytłumiona zapachem mokrej ziemi i trawy, jednak wprawny nos, a taki znachorka miała, potrafiłby odróżnić ją od pozostałych. Kakaowa lwica zaczęła się więc rozglądać za źródłem zapachu, czyli za miętą. Pomocny medykament, a przy tym niedostępny na terenach Królestwa. Bystre zielone oczy przeczesywały spojrzeniem teren, w poszukiwaniu fioletowych kwiatów, a nos lwicy marszczył się przy każdym głębszym wdechu powietrza. Gdyby nie wodospad, zapach gleby i ziół, może medyczka wyczułaby słaby zapach innych zwierząt, definitywnie znaczący o tym, iż ktoś na tych terenach mieszka. Jednak został on stłumiony przez wszystkie inne wonie.


RE: Wodospad. - Nymeri - 16-01-2017

Po wizycie na Lwiej Ziemi postanowiła wrócić na tereny stadne, gdzie mogła wrócić do tego, co uwielbiała, czyli rozpoznawania i kolekcjonowania ziół, w końcu od tego zaczęła swą przygodę, a cel się nie zmienił, nadal miała zamiar zostać w przyszłości medykiem i pomagać zarówno ciotce jak i całemu stadu, szczególnie po tym, jak opowiedziała jej historię stada, to ją poruszyło, dzięki czemu teraz nie była jedynie szarym członkiem, ale i wyznawcą, była całym sercem za resztą, tak jak powinno być. Dzisiejszego dnia obrała sobie za cel wodospad, bowiem tam najwięcej rosło ciekawych okazów, szczególnie mięta której woń sobie upodobała najbardziej. Gdy przyszła na miejsce wyczuła jednak nieznajomą woń, był tu ktoś jeszcze i to nie był księżycowy, ostrożnie więc szła przed siebie, aż dostrzegła czekoladową. Stanęła jednak nieco od niej, była ciekawska, ale i ostrożna. -Niech Księżyc oświetla twe drogi, nieznajoma!- przywitała się, uważnie przyglądając się lwicy. Była sporo starsza od niej, dawno nie widziała lwicy, w stadzie ostatnio dominowały różne gatunki, oprócz Ines. Zaś wśród Lwich poznała póki co jedynie Furachę i Setkara.


RE: Wodospad. - Ema - 17-01-2017

Medyczka z zachodniego Królestwa była całkowicie pochłonięta poszukiwaniem wonnego medykamentu. Kiedy młodsza lwiczka wkroczyła na polanę otaczającą wodospad grzywiasta akurat pochylała się nad niepozorną zieloną roślinką o fioletowych kwiatkach. Zielonooka nie chciała w żaden sposób uszkodzić zioła, ostrożnie więc odcinała pazurami łodygę mięty wraz z liśćmi tuż przy nasadzie. Usłyszała głos młodej księżycowej w momencie, gdy wkładała lek do woreczka z zebrzej skóry, jaki zawsze towarzyszył jej, praktycznie od ukończenia medycznego szkolenia. Ostatnią pamiątką po starym nauczycielu był właśnie ten niepozorny kawałek skóry. Na powitanie Nymeri brązowa zareagowała dość agresywnie, błyskawicznie odwracając łeb w stronę, z której dochodził głos i powarkując ostrzegawczo. Jednak po zorientowaniu się z kim ma do czynienia, Em prawie natychmiast porzuciła wrogą postawę. Miast tego na jej pysku pojawił się wyraz lekkiego zdziwienia, jak gdyby pierwszy raz w życiu widziała młodego lwa. Znachorka miała lekką słabość do dzieci, wszak one faktycznie były jedyną, faktycznie niewinną częścią tego świata. No poza młodymi samcami. Z nich już od urodzenia wiadomo było, że nie wyrosną na nikogo dobrego.
- Witaj młoda panienko. Jesteś tu sama?
Delikatny głos lwicy całkowicie kłócił się z okazaną przed chwilą agresją ale Em sama w sobie była pełna sprzeczności. Jej upierdliwy głos prezentował jedynie kolejną, w mniemaniu lwicy, wadę. Jasno grzywa rozjerzała się zdezorientowana i podenerwowana, jakby w każdej chwili mogła wyskoczyć na nią rozwścieczona matka albo, co gorsza, ojciec biało-brązowej lwiczki. Skoro tak się jednak nie stało spojrzenie zielonych ślepi znów spoczęło na samiczce o dwukolorowym spojrzeniu. Em nawet uśmiechnęła się przyjaźnie do niej.
- Niebezpiecznie jest się włóczyć samemu w twoim wieku. Coś mogłoby ci się stać.

//+ 2x
[Obrazek: mięta.png]



RE: Wodospad. - Nymeri - 17-01-2017

Na szczęście Nym zostawiła między nimi większą odległość, bowiem brązowa zareagowała agresywnie, choć powinno być odwrotnie, w końcu to były tereny księżycowe, nieznajoma była więc nieproszonym gościem a tak się zachowywała? Zdecydowanie za mało mieli w stadzie strażników przez co tacy jak ona mogli się wkradać i zabierać cenne medykamenty, a przecież musieli jakoś swoich leczyć. Będzie musiała porozmawiać o tym z Ines, choć tą ciężko było spotkać na swej drodze. Spojrzała uważniej na lwicę gdy postanowiła się odezwać, bowiem przez chwilę miała wrażenie że rozmawia z kimś innym. Wielka, groźna lwica z głosem jak... ktoś w wieku Nym. Zdecydowanie dziwna lwica, no ale cóż i tacy istnieli na tym świecie. Nym za to słodko nie brzmiała, choć może powinna jak na swój wiek. -Owszem, te tereny są mym domem, zaś ja do leniwych nie należę i nie lubię siedzieć w miejscu. Ty za to nie powinnaś kraść. - rzuciła, nadal w ostrożnej odległości, gotowa w razie czego na ucieczkę. Może nie powinna być tak szczera, lecz coś po ojcu z charakteru musiała jednak odziedziczyć.


RE: Wodospad. - Ema - 17-01-2017

Jak tylko młoda przedstawiła się mianem mieszkanki tych ziem, Em zaczęła niespokojnie węszyć w powietrzu. Teraz nie szukała woni ziół ale skupiła się, aby wyczuć ten subtelny lwi zapach, zamaskowany przez zapach wodospadu i mokrej ziemi. Ciężko jej było cokolwiek wyczuć, zapewne przez deficyt strażników pilnujących ziemi Srebrnych, lecz kiedy do jej nosa dotarło, to co powinno znacznie wcześniej, zaklnęła szpetnie pod nosem.
- Bloede Arse.
Cholerna woda! Jak zwykle musiała sprawiać tyle kłopotów nawet wtedy, kiedy lwica trzymała się od niej z daleka. Na szczęście dla Em, w okolicy poza Nymeri nie było czuć innych lwów. Zatem pewnie młoda mówiła prawdę i spalała nadmiar młodzieńczej energii poprzez samotne wędrówki. Jej matka musiałabyć strasznie nieodpowiedzialna albo głupia, skoro pozwalała samiczce oddalać się bez nadzoru. Wszak nawet na własnych ziemiach czekało na nią wiele niebezpieczeństw. Szczerość Nymeri zaś wcale nie pomagała, takie "bezczelne" odzywki zazwyczaj irytowały silnych dorosłych. Jednak Em nie miała za złe lwicze, sama przecież nie była mistrzynią taktu. Westchnęła ciężko i potrząsnęła głową, odrzucając kosmyki niesfornej grzywki.
- Squaess'me mała ale mój nos nie jest już w najlepszej formie, a i ta woda skutecznie tłumi wasz zapach. I co masz na myśli? Przecież nie zabieram ci domu ani jedzenia. Zbieram tylko takie chwastowate roślinki. O ile się nie mylę dla większości drapieżników nie mają one żadnej wartości, a poza tym rosną praktycznie wszędzie. Są mi potrzebne do zrobienia barwników.
Nie widziała potrzeby, aby powiedzieć temu maluchowi, po co tak naprawdę zbiera te rośliny, zaś nie uśmiechała jej się myśl , iż młoda naskarży rodzicom o "złodzieju", kiedy i tak nic z pozoru potrzebnego do życia nie brała.


RE: Wodospad. - Nymeri - 17-01-2017

Przekręciła głowę nieco na bok, zastanawiając się co oznaczało to, co powiedziała przed chwilą pod nosem, jednakże jej reakcję chyba dobrze zrozumiała, najwidoczniej lwica nie miała pojęcia iż nie były to wolne tereny, no teraz to na pewno pogada z Ines, jeśli woń była słaba, równie dobrze ktoś mógł przyjść i zagarnąć sobie ten teren, trzeba było działać i to szybko. Ale czy wysłuchają lwiątka? To się okaże, teraz musiała się skupić na obecnej sytuacji, która nadal była nie jasna, bowiem Nymeri nie zamierzała jej odpuścić, nie była zwyczajnym malcem, do tego nadal nie wiedziała czy czekoladowa nie postanowi jej zaatakować. Podeszła więc nieco bliżej, lecz nadal na tyle bezpiecznie, by w razie czego zwiać lub uniknąć ciosu. -Może jestem młoda, ale nie głupia. Od dziecka uczę się o tej roślinności, to co sobie właśnie przywłaszczyłaś to mięta i jest równie potrzebna co jedzenie czy dom. Bez roślin nie moglibyśmy leczyć i moglibyśmy wyginąć, radzę więc ci więcej niczego nie dotykać.- odpowiedziała pewnie siebie. Co mogła zrobić? Może i nie zaatakuje jej, była na to stanowczo za mała, lecz zawsze mogła pobiec po pomoc, wskazać winowajcę, bowiem z pewnością ją zapamięta, nie tylko po wyglądzie ale i niecodziennym głosie.


RE: Wodospad. - Ema - 17-01-2017

Lwica o kawowej grzywie zachichotała przykrywając pysk łapą, próbując bezskutecznie stłumić swój śmiech. Zachowanie, a co ważniejsze pewność siebie młodziutkiej lwicy była tak naiwna, że wręcz rozczulająca. Mimo barwy swojego głosu zielonooka znachorka wypowiedziała swoje następne słowa niezwykle poważnym tonem.
- Na twoim miejscu uważałabym kogo słuchasz. Jestem szamanką i znam się na tym chwaście. Jeżeli zbierze się go w nieodpowiedni sposób albo co gorsza będzie długo przechowywać sprowadzi na ciebie nieszczęście. Skoro jednak mówisz, że mam go zostawić, dobrze. Ale niestety nie mogę obiecać, że nie zbiorę innych chwastów. Muszę przygotować ochronę, inaczej zły Saov nawiedzi moje sny. Tylko chwasty o silnych zapachach są w stanie go odgonić. Jak ten zielony i jeszcze inny o fioletowych kwiatach.
Kłamanie szło jej wręcz wyśmienicie, była wręcz w swoim żywiole. Wymyślanie historii było niezwykle proste.
- I nie powiedziałam, że jesteś głupia. Ale niestety wciąż jesteś dzieckiem i dopiero wyrastasz z dzieciństwa. Czyli mówisz, iż ten chwast ma jakąś nazwę? Hmp! Chwast jak chwast, a jednak niby może leczyć... Ciekawe.


RE: Wodospad. - Nymeri - 17-01-2017

Zmrużyła ślepia, co ona myślała że ma ledwo kilka miesięcy i jest bobasem który łyknie każdą historyjkę? Może i by to przeszło gdyby nie fakt, iż Nym od małego interesowała się światem, otaczającą ją roślinnością, oraz oczywiście ziołami a oprócz tego od niedawna zaczęła się szkolić pod okiem ciotki, która to była medykiem wśród Księżycowych. Starania brązowe były więc kiepskie, a jej gra aktorska co najwyżej dawała młodej do myślenia iż ta jest poważnie chora i ma coś nie po kolei w głowie. Ale skoro chciała się bawić, proszę bardzo. Nym wskoczyła na półkę skalną tuż nad brązową lwicą, po czym spojrzała w dół. -O silnych zapachach mówisz. Chyba tu gdzieś coś takiego widziałam, może ci pomogę?- odpowiedziała, po czym udała że się rozgląda uważnie, lecz doskonale wiedziała czego szukała, zwisało to obok niej, lecz musiała uważać. Ich sok był bardzo drażniący dla skóry, musiała więc zrobić to zręcznie. Przecięła kilka liści pazurem, chwyciła pnącze w pysk i zeskoczyła na lwicę, którą oplotła bluszczem i odskoczyła do wody, w razie gdyby sok na nią wyciekł od razu by się zmył. Wypłynęła na powierzchnię i spojrzała na brązową. -Zapamiętaj sobie jedno. Jestem Nymeri, członkini stada Srebrnego Księżyca, uczennica i przyszła medyczka, nie zadzieraj ze mną.- warknęła do niej, powoli wychodząc z wody na brzeg, znów w pewnej odległości.


RE: Wodospad. - Ema - 17-01-2017

Tak plan koteczki był uroczy i naiwny. Chociaż podziałał to jedynie w pewnym stopniu. Futro Em było nie tylko okropnie ciemne jak na lwicę, żyjącą w takim klimacie ale też straszliwie gęste. Dlatego też sok trującego bluszczu, który powinien wywołać silne podrażnienia w większości zatrzymał się na futrzastej sierści sprawiając jedynie, iż zielonooka odczuwała nieznośne swędzenie skóry tuż nad lewą łopatką. Zazwyczaj takie zachowanie wprawiłoby ją w wściekłość, wzburzenie, a może nawet przerażenie ale...
- Coś jest z tobą nie tak... Nie rzuciłaś się na nią jeszcze, chociaż w każdej innej sytuacji zapewne byś to zrobiła...
Uwaga brata okazała się niezwykle trafna. Em nie potrafiła zaatakować irytującego i bezczelnego młodzika jedynie z tej przyczyny, iż Nymeri okropnie przypominała jej własne dzieciństwo. Ta pewność siebie z czasem zmaleje. Lwica chciała podrapać się tylną łapą po swędzącej łopatce ale mogłaby wtedy poparzyć sobie poduszki łapy nie całkiem zaschniętym sokiem.
- Wiesz jeśli chcesz kogoś otruć najpierw poważnie to przemyśl. Niektóre zwierzęta mają gęste futro i na nie taka sztuczka z bluszczem nie zadziała. Co najwyżej możesz kogoś poważnie wkurzyć. Poza tym... Pewnie swędzi cie pyszczek co? Pnącze też parzą a ty złapałaś je prosto w zęby... Zapamiętam sobie, spokojna twoja śliczna główka. A więc żegnaj mhmm Nymeri z Stada Srebrnego Księżyca. Jakaś tam uczennico na kogoś tam. Lew medyk... Zabawne.
Następnie złapała paskowany woreczek z miętą w zęby i ruszyła, pozornie w głąb terenów tych całych Srebrnych. Musi przebyć je szybko na wschodzie jest pare roślin, które musi zebrać. Odchodząc lwica co jakiś czas otrzepywała się, bezskutecznie próbując pozbyć się natrętnego swędzenia.

//z.t


RE: Wodospad. - Uraza - 18-01-2017

Przyszłam tutaj raźnym krokiem, wesoło podśpiewując pod nosem piosenkę "Hakuna Matata". Już z daleka usłyszałam szum wodospadu, a ponieważ byłam spragniona, pospieszyłam w kierunku. Wreszcie moim oczom ukazał się wodospad, ten sam, gdzie walczyłam z dziwacznym pasiastym stworem, mordercą lwiątka. Teraz było tu pięknie i spokojnie, a prócz mnie nie było tu nikogo...  Z wyjątkiem młodej lwiczki, która najwyraźniej nie tak dawno zażyła kąpieli. Przyjrzałam jej się uważnie. Chyba ją skądś kojarzyłam... Zaraz, zaraz, czy to nie siostra lwiątek, które spotkałam gdy rozmawiałam z Serret?
Uśmiechnęłam się przyjaźnie do małej.
- Witaj - powiedziałam. Następnie podeszłam bliżej wodospadu, przykucnęłam i zaczęłam pić z zadowoleniem gasząc pragnienie.


RE: Wodospad. - Nymeri - 19-01-2017

Warknęła na słowa brązowej, miała bowiem rację, nieco ją pyszczek swędział, woda jednak załagodziła objawy na szczęście, mimo wszystko uciekła z miętą, no ale nie zabrała jej więcej, jakoś więc stadu pomogła, była tak mała a jednak pomocna. Wyszła więc z wody, by się otrzepać, drapać się nie zamierzała, tylko by to pogorszyło. Długo jednak nie odpoczęła, już po chwili bowiem pojawił się kolejny nieznajomy, tym razem jednak lampart. Wyglądała na przyjazną, uśmiechnęła się więc i Nymeri. -Niech księżyc oświetla twe drogi, nieznajoma. Co cię tu sprowadza?- zapytała spokojnie, przyglądając się jej. Ostatnio lepiej gdy zadawała się z innymi zwierzętami, z lwami były same problemy, taki Asura czy ta brązowa, no tragiczne.


RE: Wodospad. - Uraza - 19-01-2017

Skończyłam pić, wstałam i odwróciłam się przodem do lwiczki i przyjaznym uśmiechem. Usiadłam.
- Mam na imię Uraza - przedstawiłam się. - Przyszłam tutaj, bo chcę dołączyć do Stada Srebrnego Księżyca i szukam kogoś, kto mógłby mnie przyjąć - wyjaśniłam. Pochyliłam głowę i zaczęłam myć językiem futro na klatce piersiowej. Po chwili znowu spojrzałam na małą.
- Jak ty się nazywasz?


RE: Wodospad. - Nymeri - 19-01-2017

Ucieszyła się słysząc jej słowa, z pewnością przyda się kolejna osoba w stadzie, choć szkoda że nie był to samiec, wiadomo tacy są silniejszy, pewniej by pilnowali granic, ale cóż, trzeba sobie radzić a póki co Księżycowym szło to dobrze. -Cieszę się więc, chętnie cię zaprowadzę do Ines, naszej Kapłanki.- odpowiedziała od razu zdecydowanie i z radością. Z pewnością śnieżnobiała lwica doceni fakt iż młoda znalazła kogoś chętnego, a o to jej chodziło, chciała od początku być przydatną. -Jestem Nymeri.- dodała po chwili, nadal się uśmiechając.


RE: Wodospad. - Uraza - 21-01-2017

Zaspokoiłam pragnienie, wstała i stanęłam naprzeciw lwiczki.
- Naprawdę? To świetnie! - Ucieszyłam się. Patrzyłam na nowo poznanane kwiątko - Nymeri - z sympatią. Była śliczna i od razu widać było, że wyrośnie na olśniewająco piękną lwicę. I była miła.
- Miło mi cię poznać, Nymeri. Co robisz tu sama?


RE: Wodospad. - Nymeri - 23-01-2017

Uśmiechnęła się szerzej, po czym wspięła się na jedną ze skał obok wodospadu, zapach mięty był tu cudowny, taki kojący. Na szczęście tamta lwica nie zabrała jej za dużo, zniszczyłaby jej ulubione miejsce, do tego pozbawiłaby ich cennego medykamentu. Do teraz Nym nie mogła uwierzyć jak mogła myśleć że uwierzy w tą jej bajeczkę. Z zamyśleń wyrwał ją jednak głos Urazy. -Co? Hm... każdy mnie o to pyta. Moi rodzice odeszli, nie wiem czy żyją, czy może gdzieś się błąkają, zaś opiekunowie stadni często są bardzo zajęci, więc spaceruję sama, poznaję świat, szczególnie roślinność, zioła, gdyż chcę kiedyś zostać medykiem.- odpowiedziała dość obszernie na zadane jej pytanie, cóż musiała jej wybaczyć zirytowanie, lecz każdy dosłownie ją o to pytał, a przecież miała już prawie rok, nie mogła siedzieć na tyłku i nic nie robić. A na brak rodziców marudzić nie mogła, musiała się z tym nauczyć żyć, zamiast lamentować w jaskini.