Król Lew PBF
Rzeka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Szare Ziemie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=73)
+---- Dział: Rzeka Fuego (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=74)
+---- Wątek: Rzeka (/showthread.php?tid=191)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24


RE: Rzeka. - Israel - 18-05-2015

- Mam taką nadzieję. - odpowiedział do natychmiast węża. Następnie milczał.


//Sorry, że taki krótki, ale muszę się wysilać.//


RE: Rzeka. - Sadism - 18-05-2015

-W takim razie czas ruszać. Mamy jeszcze kilka miejsc i osób do odwiedzenia.
Zasyczał donosnie i ruszył w trawie, starając się jednak być widocznym dla hieny.
"Wszystko dąży dobrymi torami"
//to z/t w takim razie //


RE: Rzeka. - Israel - 18-05-2015

- No ok. - odpowiedział do węża.
Zastanawiał się, dokąd mają pójść oraz jakie miejsca i osoby odwiedzić. Nie pytał się o to, bo wiedział, że i tak nie dostanie konkretnej odpowiedzi. W pewnym stopniu mu to przeszkadzało, bo nie lubił tajemniczości, ale nic więcej nie mówiąc, ruszył za znajomym wężem.

//z. t.//


RE: Rzeka. - Tosa - 19-05-2015

Złotogrzywy po raz kolejny pluł sobie w brodę, że nie schronili się w jaskini, którą widział kilka godzin temu. A mogli się teraz wylegiwać w suchej grocie, obserwując jak deszcz niemiłosiernie tłucze o ziemię i drzewa.
A tymczasem to oni czuli, jak deszcz obija się o ich boki. Ba, mącił grzywę, pakował ją w pysk, oczy, a wiatr zagłuszał wszystko co było dookoła. Po prostu pięknie. Najbliższa znana mu jaskinia była kilkanaście minut drogi stąd i to do niej chciał zabrać młodego. O ile sam szarooki był "przyzwyczajony" do wędrówek o takiej porze roku, o tyle podejrzewał, że Koho miał już serdecznie dość... nie zdziwiłby się, gdyby łapy dawały mu popalić. Dlatego raz po raz spoglądał na młodego z troską, czasami pytając się, czy ten da radę iść dalej.
Został tylko maleńki kawałeczek, by osiągnąć cel i odpoczynek.
Ale nim to... czekała go największa próba.
Rzeka.


RE: Rzeka. - Koho - 29-05-2015

- Tak, tak - padało co chwilę w stronę złotego lwa. - Idę no.
Człapał coraz bardziej leniwie za swoim opiekunem. Oczywiście nie podobała mu się ta pogoda. Może gdyby był nieco młodszy bawiłoby go skakanie po kałużach. Teraz jednak czuł irytację od brodzenia w błocie, poza tym złota grzywka wpadała mu już do oczu. Co chwila otrzepywał się z wody, jednak było to w zasadzie zupełnie bezsensowne, Bo przecież intensywny deszcz sprawiał, że cały czas futro lwiaka nabierało wody. Cholernie nieprzyjemne uczucie.
Nie był już w sumie aż taki mały, nie tak daleko miał do pierwszych w życiu urodzin. Grzywa z karku już mu całkiem mocno wyrastała, tak samo długa i gęsta jak grzywka, która wyrosła już jakiś czas temu na czubku głowy.
- Mam nadzieję, że tam gdzie idziemy jest sucho - wymamrotał pod nosem młodzieniec. Na prawdę, miał już serdecznie dość tej wędrówki. Jeszcze nie przywykł do marszu w taką pogodę.


RE: Rzeka. - Tosa - 29-05-2015

Mimo, że samiec nie był odpowiedzialny za pogodę, czuł się wściekły na siebei za to, jak teraz czuł się Koho. Mógł zaufać przeczuciu i zostać... nie, liczył na szczęście. Miał nauczkę i na przyszłość będzie wiedział co robić. Nie dziwiły go zupełnie słowa młodego. Miło by było.
Samiec skinął ciężkim, mokrym łbem.
- Będzie, obiecuję. Musimy tylko przejść przez rzekę.
Westchnął ciężko i jeszcze raz spojrzał na szumiącą wodę. Mieli szczęście, miejsce w którym się znajdowali akurat stykało się z płycizną. Uczył Koho pływać, ale to było dosyć dawno, a poza tym, woda w jeziorze a woda w rzece to co innego.
- Trzymaj się przy moim prawym boku. Złapię cię, jeśli coś by się działo.
Nie sądził, by woda miała na tyle silny bieg, by zmyć ich z trasy... wolał jednak dmuchać na zimne.


RE: Rzeka. - Koho - 30-05-2015

Czuł się niezadowolony, ale w sumie to nie obwiniał Tosy o to, że pada deszcz. Przecież to nie jego wina, obaj mogli przewidzieć, że pogoda może się zmienić. Dalej człapał za dorosłym starając się nie zwracać uwagi na nieprzyjemną pogodę. Gdy zaś w końcu dostrzegł rzekę a potem usłyszał to, co powiedział doń Tosa, Koho automatycznie pokręcił głową i sapnął.
- To zły pomysł, papciu - powiedział spoglądając najpierw na samca a potem w stronę rzeki.
Cóż, był pewien, że umie pływać. Bo przecież złoty go uczył, ale to było jakiś czas temu. Im jednak bliżej byli koryta rzeki tym więcej młody nabierał wątpliwości. Pokiwał głową Tosie, przyjmując jego wskazówki. Zresztą nie chciał też wyjść na tchórza, to ostatnia rzecz, jaką można o Koho pomyśleć i tak miało zostać.
- No dobra - powiedział powoli wchodząc do rzeki.


RE: Rzeka. - Tosa - 31-05-2015

Westchnął ciężko.
- Mi też nie podoba się pomysł przekraczania rzeki podczas gdy pada. Ale musimy.
Przygotowując się na chłodny prysznic, wstrzymał powietrze i powoli wszedł do rzeki. No oczywiście... w połączeniu z deszczem, chłód spowodował lodowaty dreszcz, który nieprzyjemnie przebiegł po jego grzbiecie. Przystanął na moment, przyzwyczajając się do nieprzyjemnego uczucia. Przysunął się bliżej Koho tak, by ten mógł w razie potrzeby wesprzeć się na jego boku.
- Za kilka kroków stracisz podłoże pod łapami. Jeśli spanikujesz, właź mi na grzbiet. W tej chwili duma nie ma znaczenia... nie potrzeba nam nowego problemu.
Po czym powoli zaczął iść do przodu. Musiał przyznać, że prąd był dosyć silny jak na tą porę roku... całe szczęście było dosyć płytko, a brzeg dosyć blisko. Mogło być gorzej.
A jaskinia już w zasięgu wzroku...


RE: Rzeka. - Koho - 31-05-2015

Lwie, czarne usta ścisnęły się bo Koho powoli przestawał lubić to, że był traktowany jak lwiątko. Był właśnie na etapie młodzieńczego buntu, a przynajmniej powoli takowy się u niego zaczynał. Wszak miesiąc dzielił go od roku, od prawdziwego nastoletniego życia. Nic dziwnego, że pojawił się mały dąs na jego pysku w momencie, w którym usłyszał, że jego duma może być powodem tak zwanego "problemu".
- Też coś, papciu - fuknął w stronę lwa gdy już był do połowy łap zanurzony w wodzie. Wypruł więc do przodu. Co prawda co chwila zerkał na Tosę, no bo przecież nie chciał się utopić. Miał wyobraźnię i wiedział, że taki nurt rzeki może go ponieść daleko stąd a nawet zabić.
I wreszcie znalazł się w miejscu, gdzie nie miał gruntu. Miał już całkiem długie łapy, ale sporo brakowało by sięgnął nimi teraz dna. Jednak starał się panować nad sobą, bo nad wodą się absolutnie nie dało. I płynął do przodu mocno machając łapami. W końcu udało doskoczyć mu się do brzegu, wyskoczył na powierzchnię, ale nawet się nie otrzepywał. W tej ulewie to i tak nie miało sensu. Jednak spojrzał tryumfalnie na Tosę.


RE: Rzeka. - Tosa - 31-05-2015

Zupełnie nie podobało mu się to, co zrobił Koho. Ba, żyłka mu skoczyła. Fochy o szczegóły to jedno, a świadome nieposłuszeństwo to dwa. Nic więc dziwnego, że samiec zupełnie nie zareagował na przyśpieszenie gówniarza, tylko dalej płynął swoim rytmem. Ot, jego głupota, nie będzie się ścigał. Przynajmniej tyle, że sprawdzał czy wszystko jest w porządku.
W końcu i on stracił czucie pod łapami i poczuł silniejszy napór wody na bok. Wyglądało na to, że w ciągu najbliższych tygodni wody będzie pod dostatkiem.
Gdy wyszedł na brzeg wyminął podrostka i otrzepał się z brudnej wody i kilku roślin i gałązek, które rzeka umieściła w jego grzywie, niby ozdoby.
Nie mówiąc nic więcej do twardziela, przyspieszył kroku do mocnego truchtu i ruszył do groty wśród skał. Nie miał zamiaru już więcej moknąć.
Z ulgą wspiął się po ostatnich głazach i z ciężkim westchnięciem zwalił złote cielsko na kępę wyschniętych mchów. Od razu lepiej.
I sucho...
Mając świadomość tego, co zaraz się zacznie, zwinął się w kłębek. Suszenie się jest gorsze niż moknięcie. Jest tak zimno...


RE: Rzeka. - Koho - 01-06-2015

To całe otrzepywanie się przez Tosę nie było zbyt przyjemne dla Koho, który stał nieopodal samca i wszystko to co on strzepnął przykleiło się do futra Koho. Młody spojrzał na dorosłego z lekkim wyrzutem.
- Ej no - fuknął. Teraz to już musiał się otrzepać. Z przyzwyczajenia też próbował pomóc sobie łapą zapominając zupełnie, że jest ona ubłocona. Teraz nie dość, że coś mu się przykleiło do futerka i nieco wyrośniętej grzywy to jeszcze był ubłocony. Otrzepywanie wiele nie dawało, musiał liczyć na to, ze po prostu deszcz zmyje z niego ten cały brud.
Teraz to Tosa zdawał się dąsać, a przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy młodego. To chyba nie był najlepszy moment na rozmowy. Dlatego też Koho starał się z ewentualnymi pogaduszkami wytrzymać do momentu, aż znajdą wreszcie legowisko. No i wiadomo, młody dostrzegał z oddala jaskinię i wierzył, że to do niej zmierzali.
I wreszcie, udało się. Weszli do środka suchej jaskini, błoto już niemal całkiem opuściło futerko Koho. I dobrze, bo młody byłby wściekły gdyby choć trochę tej paskudnej mazi wyschło tworząc grudki na futrze.
Młody dostrzegł, że Tosa się kładzie i chyba chce mieć spokój. Nic dziwnego, obaj byli zmęczeni, ale Koho coś dręczyło.
- Ej, Tosa - odezwał się do starszego. - Odwiedzimy kiedyś stado, w którym mieszka Frigg?


RE: Rzeka. - Tosa - 03-06-2015

Szare oczy z zaskoczeniem wpatrywały się w Koho.
- Przecież jeszcze jakiś czas temu nie chciałeś nawet o tym myśleć.
I w zasadzie nie wiedział, czy to był dobry pomysł. Od dawna nie miał jakichkolwiek wiadomości od Kahawiana... martwiło go to. Zazwyczaj starał się w jakiś sposób przesłać mu słówko lub dwa o tym, co się działo. Teraz jednak nie było nawet słówka o czymkolwiek. Czyżby jednak Ragnar zdecydował się ukarać go za jego mniemaniu " zdradę".
- Chyba, że chcesz się spotkać z Ragnarem albo Frigg... choć z drugiej strony minęło już tyle czasu, że mogą cię nie pamiętać.
Samiec parsknął cicho.
- Teraz wybacz, ale muszę się wyspać. Zmęczony jestem.
Nie czekając na nic, zamknął ślepia i kilkanaście minut później zasnął.


Od tamtego dnia minęło kilka miesięcy. Tosa zdecydował, że powinni zatrzymać się tutaj, przynajmniej do czasu aż pora deszczowa się skończy... a jego towarzysz podróży dorośnie. Częściej więc zdarzało mu się wyrywać na kilkudniowe wycieczki w okolicę rzeki i jej źródła, zawsze to jakieś wyzwanie.
Dzisiaj właśnie wracał z jednej z nich.


RE: Rzeka. - Koho - 07-06-2015

Młody spojrzał na swojego opiekuna kątem oka.
- Chyba nie myślałeś, że kiedykolwiek o tym zapomnę? - Odparł Tosie. To było do przewidzenia, że nadejdzie taki dzień, w którym Koho zacznie się pytać o te sprawy. Był już duży, prawie, że dorosły Nie powinno więc złotego dziwić, że jego podopieczny znów do tego wróci.
- Papciu, mnie nie interesuje czy oni mnie pamiętają czy też nie - odezwał się znów tonem bardzo poważnym. - Wystarczy, że ja pamiętam i nigdy im nie wybaczę tego, co mi zrobili. Oko za oko.
Młody wydawał się być śmiertelnie poważny z tym co mówił i nie znalazł nic zabawnego w tym, że zarówno Ragnar jak i Frigg mogą już go nie pamiętać. Oczywiście, Frigg mogła zapomnieć, była mała. Ale młody sądził, że jej ojciec musiał pamiętać to zdarzenie, w końcu był to dzień, w którym Szary został upokorzony przez Kahawiana. Widząc jednak, że Tosa postanowił pójść spać, Koho dał mu na tę chwilę spokój i również udał się na spoczynek.

Minęło kilka miesięcy, które to młody wykorzystywał na naukę i treningi. Nawet jeśli Tosa twierdził, że musi sobie gdzieś pójść, Koho nie próżnował i doskonalił się w sztuce walki i łowieckiej. Polował co dwa dni i starał się przynosić coraz to silniejsze i okazalsze zwierzęta. Jednak po ostatnim polowaniu na młodą krowę gnu postanowił dać sobie na jakiś czas spokój. A przynajmniej do póki nazbierane w ten sposób jedzenie nie zniknie. Tak więc młody Koho polował dużo i jadł dużo, toteż te miesiące sprawiły, że wyrósł na na prawdę okazałego samca. Był teraz rosły i silnie zbudowany a jednocześnie zwinny i szybki. Widać takie samotnicze życie, albo raczej w małej grupce, bardzo mu odpowiadało.
Zjadał właśnie swoją ostatnią ofiarę, to, czego nie dojadł wyrzucał gdzieś daleko poza teren rzeki, żeby Papcio nic nie zauważył no i, żeby nie ściągać szakali i hien.


RE: Rzeka. - Tosa - 13-06-2015

Donośny ryk samca rozległ echem po sawannie. Wiadomość była jasna, dla Koho stanowiła ona ni mniej ni więcej, powitanie. Jednak dla wszelkich obcych samców była jasną informacją- to moje ziemie, trzymajcie się z dala, chyba, że chcecie oberwać. Mieszkali tu od kilku miesięcy... i na dobrą sprawę, chętnie by tu został. Może nawet przemyślałby założenie prawdziwego stada... tyle, że mieli podstawowy problem. Nie było w okolicy żadnych lwic, a przynajmniej nie wyczuł żadnej w pobliżu.
W końcu jego czuły słuch i węch przyprowadził go do fioletowookiego podopiecznego. Z cichym pomrukiem, otarł się czołem o jego kark- ot, stęsknił się za synkiem.
Może i młody miał talent w ukrywaniu przed nim resztek swoich ofiar ( których w jego mniemaniu było ciut za dużo). Miał jednak tendencję do zapominania o szczegółach.
Z cichym parsknięciem złapał żuchwę młodego i jasnym palcem rozmazał zaschnięte, brunatne ślady.
- Przede mną nic nie schowasz.
Wyszczerzył kły w uśmiechu. Puścił młodego, odszedł kawałek i położył się w cieniu. Dobrze było wrócić.


RE: Rzeka. - Koho - 18-06-2015

Młody właśnie odpoczywał po codziennym treningu oraz objadaniu się i zdaje się, że udało mu się nawet przysnąć. Dlatego donośny ryk początkowo sprawił, że nagle się obudził i czujnie się rozejrzał a potem dopiero doszedł do wniosku, że zna ów głos. Dlatego też warkot, który początkowo wyrwał mu się z piersi następnie przerodził się w przyjazny pomruk. Z oddali dostrzegł złotą sylwetkę, która zmierzała w jego stronę, toteż podniósł się i wyszedł na przeciw Tosie, żeby go przywitać.
Skrzywił się i wymamrotał coś pod nosem kiedy starszy samiec chwycił go za mordę, żeby pokazać mu, że się ubrudził krwią poprzedniej ofiary. Fuknął, Tosa wciąż czasem traktował go jak lwiątko mimo iż po tamtym małym szkrabie już nic prawie nie było widać. Teraz Złoty miał przed sobą rosłego, młodego samca, który zapewne wzbudzał respekt nie tylko przez swoje gabaryty, ale również zapewne przez te wszystkie blizny, które szpeciły jego wizerunek.
Gdy Tosa go puścił i poszedł się położyć, Koho potrząsnął złotą grzywą i spojrzał na swojego przybranego ojca.
- W jaskini jest antylopa - powiedział - możesz się poczęstować.
Potem położył się naprzeciw Złotego.
- Co słychać w wielkim świecie?