Król Lew PBF
Rzeka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Szare Ziemie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=73)
+---- Dział: Rzeka Fuego (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=74)
+---- Wątek: Rzeka (/showthread.php?tid=191)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24


RE: Rzeka. - Belial - 22-07-2016

- masz? - prychnął rozbawiony.
- ktoś cię wysłał? - zapytał zaciekawiony. Jednak jej uboga wypowiedź nie spodobała mu się, miał wrażenie że obca lwica zlewa go sikiem prostym.
- Mów skoro grzecznie pytam... I przedstaw się bo chcę wiedzieć z kim mam przyjemność.


RE: Rzeka. - Gyda - 05-11-2016

Moment, w którym Słoneczna Rzeka staje się Rzeką Fuego, można by rzec, że jest bardzo... płynny. W zasadzie ciężko nawet stwierdzić, czy taki moment następuje w jednym konkretnym punkcie na tafli wody, o tutaj przy tej fali za spiczastym kamieniem, czy jest może pewną szerokością, długością, obszarem. Gyda na pewno go nie dostrzegł, ani nie wywąchał, ani nie usłyszał, chociaż kiedy zatrzymał się i rozejrzał, i mocny północny wiatr zmierzwił jego futerko na karku, był pewien, że go przegapił.
I to była straszna myśl. 
Było późne popołudnie. Słońce wisiało jeszcze na niebie, ale niewyraźne, zakryte ugniecionymi przez czyjeś niewidzialne dłonie chmurami o ciężkim, stalowym kolorze. Resztki błękitu dawały o sobie znać w chłodzie świateł i cieni. Płowe futerko Gydy, gdyby w takiej oziębionej tonacji znalazło się na rodzinnej Lwiej Ziemi, szybko zostałoby uznane za futerko intruza. Chociaż tyle dawało Lwioziemcowi słońce tutaj, na obczyźnie - barwiło go pod kolor skał.
Postanowił zawrócić. Do pokonania kilku kilometrów więcej pchnęła go ciekawość i logiczna myśl, że bagna, które miał nadzieję przypadkiem znaleźć, muszą znajdować się gdzieś w pobliżu wody, a jednym jej stałym źródłem była właśnie - rzeka. Jakakolwiek. Słoneczna czy Fuego... o nazwie tej drugiej nawet nigdy nie słyszał. W każdym razie, wędrować w ten sposób mógł w nieskończoność. Rezygnacja z marszu na północ była więc odpowiedzialną decyzją, wiązała się bowiem z myślą, że wrócić do domu należy, i to w jednym kawałku, no i w porę, tak żeby nikt nie zorientował się, że ciebie nie było. Z drugiej strony była jednak porażką.
Pesymizm spowodowany popołudniowym ochłodzeniem i zapowiadającymi deszcz chmurami sprawił, że Gyda przyznawał rację bardziej tej drugiej niż pierwszej opcji. Do tego dochodziła obawa, że tamten-nie-do-końca-zwietrzały-zapach-na-krzaku jakby nie był bez znaczenia i lepiej nie myśleć o tym, co by się stało, gdyby znalazł się jego producent.
Trzeba było się zmywać i to prędko. Bo deszcz, bo nadchodzący zmrok, bo zapach. Gyda fuknął do siebie gniewnie i tak jak szedł na północ, tak w jednej chwili zarzucił głową na bok, odwrócił się za siebie i od tej pory szedł już wzdłuż rzeki na południe. Zaszedł za daleko. Łudził się, że wykazuje się w tej chwili rozsądkiem, który jakimś karmicznym cudem będzie mu błogosławieństwem do końca dnia.


RE: Rzeka. - Mwuaji - 09-11-2016

Mwuaji spacerował wzdłuż rzeki starając się wypatrzeć niedawno spotkanego lemura. W powietrzu cały czas unosiły się zapachy drapieżników, a roślinożercy zwykle nie byli przyjmowani do lwich stad, ba, w większości w ogóle nie mieli styczności z ich polityką, więc Mwuaji nawet nie wiedział, że znalazł się na terenach jednego z nich, z resztą co za różnica, na ziemiach wolnych czy na ziemiach stadnych, i tak był zawsze ich ofiarą.
Nagle stanął jak wryty. Zna przeciwka wyczuł zbliżającego się lwa. Tylko jeden, ale gdzieś mogła czaić się reszta grupy. rozejrzał się nerwowo, furkając i pochylając łeb, wystawiając na pokaz swoje sporej wielkości kły.


RE: Rzeka. - Gyda - 09-11-2016

Gyda zatrzymał się, dostrzegłszy przed sobą ruch. Był niepewny siebie, stąpając po obcej ziemi, ale nie spanikował. Szybsze bicie serca można było zrzucić na karb zaskoczenia, a i z tym poradził sobie nie najgorzej - ani nie wskoczył do rzeki, ani nie wrzasnął wniebogłosy, widząc przed sobą postać olbrzymiego, naznaczonego bliznami guźca. Skierował tylko uszy do tyłu i cofnął się o odruchowe pół kroku, nie spuszczając wzroku z furkającej nań kreatury. Im uważniej jej się przyglądał, tym mniejszą pewność w jej obecności odczuwał. Każdy ruch zwierzęcia brał za preludium do ataku, a im więcej takich przygrywek do szarży w swoją stronę dostrzegał, tym z większą trudnością panował nad nerwami i pozostawał we względnym bezruchu. Serce coraz mocniej wyrywało się z jego piersi, chcąc wybić jego łapom rytm tchórzliwej ucieczki. Rozum podpowiadał jednak, że pierwszy ruch ze strony Gydy nie powinien dać guźcowi pretekstu do ataku, więc jakimś cudem lew nie poszedł za namową dudnienia pod żebrami, a oderwał w końcu łapy od ziemi i zaczął bardzo powoli oddalać się od rzeki, żeby ominąć ogromnego, wyposażonego w ostre szable wojownika bardzo szerokim łukiem.
Furkanie i twardy stukot racic o ziemię, będące częścią pokazu siły guźca, mocno kontrastowały z ruchem wpatrującego się weń z otwartym pyszczkiem kota, który obniżył ciało i niemal skradał się, posuwając się wokół Mwuajiego na miękkich łapach.
Gydzie przez myśl nie przeszło, żeby rozmawiać z obiadem. Traktował guźca jak drzewo lub trawę i nie przerywał wiszącej nad nimi ciszy, bo i w ciszy wędrował od wschodu słońca, zdążył więc w nią obrosnąć jak drzewo w mech.
13/11: Udało mu się umknąć. Może guziec uratował go przed nieprzyjemnościami, jakie mogły go spotkać, gdyby pozostał na Ziemiach Cinis dłużej. Nie znaczyło to jednak, że nie pozostawił za sobą tropu ze swojej woni. Gdyby strażnicy popielnych granic zechcieli nim podążyć, zostaliby poprowadzeni na południe wzdłuż rzeki - do Doliny Spokoju.


RE: Rzeka. - Mwuaji - 16-11-2016

Poczuł lekka dumę, jak zwykle, gdy udało mu się przegonić jakiegoś drapieżnika. Choć młody lew bez ogona nie wydawał się zbyt potężny, to i tak był już na tyle dużym, masywnym podrostkiem, by stanowić zagrożenie dla guźca.
Choć lew był jeden i widocznie przypadkowo na niego wpadł, to spotkanie postawiło Mwuajiego w stan gotowości. Po oddaleniu się drapieżnika, guziec rozejrzał się jeszcze, węsząc i nasłuchując potencjalnego niebezpieczeństwa po czym ruszył powoli w dalszą drogę.


RE: Rzeka. - Taal - 29-11-2016

Taal nie miała Gydzie za złe jego nieuwagi. W zasadzie jej też ciężko było skupić się jednocześnie na rozmowie i przyglądaniu się nowym terenom. Mimo tego spróbowała jednak podchwycić utracony nieco wcześniej wątek, chociaż nie było to wcale łatwe. Krajobraz szybko zmieniał się z trawiastej równiny w kamieniste pustkowie, tak Taal znane i jednocześnie tak obce.
- No chłodno... Chyba nie dostrzegają siebie jako rodziny... Ale Shiya jest w miarę nowa w porównaniu z moimi wujami, no a wuj Israel jest... Czasem ciężki w obyciu. Jednak i tak strasznie go kocham.
Lwica zamilkła, kiedy poczuła zapachy obcych. Czyżby wkraczali już na ich terytorium? Strażników narazie nie widać. Zielonooka nerwowo zerknęła na księcia, wciąż jednak uśmiechając się lekko. Była ostrożna i wyczulona ale nie bała się. Chciała przygody, a mając przyjaciela u boku czuła się jeszcze pewniej.
- Jesteśmy już chyba na terenie północnych.
Powiedziała to dość cicho, niemal konspiracyjnym szeptem, jak gdyby chciała uniknąć wykrycia przez nieistniejący patrol.


RE: Rzeka. - Gyda - 29-11-2016

Starał się teraz, naprawdę się starał, słuchał już co drugie słowo, już zagęszczał swoją uwagę i łapał między te połówki  wyrazów literki kolejnych, ale szlag by go! - zobaczył guźca, tego samego pokiereszowanego potwora, którego zostawił tutaj jakiś czas temu, i tak się go przestraszył, że całe ciało poniosło go nagle w prawo, na Taal. Wybałuszył przy tym oczy, stulił po sobie uszy i wspiąwszy się na tylne łapy, przednimi zadudnił o czarny bok przyjaciółki, jakby chciał się na niego wspiąć, sycząc przy tym spanikowanym szeptem:
- PATRZ NA NIEGO, widziałem go wcześniej, PATRZ NA NIEGO!
Biedna Taal chciała tylko podzielić się ze schowanym za sobą Gydą swoimi przemyśleniami na temat najbliższych. (Tak, bo ten, przebierając przednimi łapami po czarnym grzbiecie, obszedł ją i się za nią schował...) A że była dziewczynką, to miała na ten temat zapewne bardzo dużo do powiedzenia i z lubością oddałaby się roztrząsaniu najdrobniejszych detali w relacjach Shiyi i Israela, Israela i Zephyra i tak dalej... zajęłaby się pewnie wszystkimi członkami Bractwa po kolei! Gdyby nie guziec, Gyda najpierw wysłuchałby jej uważnie, a potem być może nawet sam by się do jej roztrząsań przyłączył, był przecież już na dobrej drodze do odzyskania utraconego rytmu rozmowy, a plotki nieraz bardzo go wkręcały. Z resztą plotki to takie niewinne nie były, to były prawdziwe, ważne informacje, ważne przede wszystkim dla Taal i za to jej przyjaciel powinien się wstydzić najbardziej, chowając się za nią, wyściubiając ponad jej grzbiet tylko nos i wybałuszone ponad nim oczy.


RE: Rzeka. - Taal - 29-11-2016

Zaskoczona tym nagłym obrotem sprawy lwica zerknęła nerwowo w stronę, którą płowy młodzik całym sobą wskazywał. Liczyła się z tym, że może tam zobaczyć lwa albo nawet jakiegoś lamparta, czy innego dużego kota. Jakież było jej zdziwienie, kiedy okazało się iż powodem tej całej paniki jest tylko guziec. Owszem naznaczony bliznami i z ułamanym kłem, zapewne ślady po wielu bojach, lecz wciąż była to tylko przerośnięta świnia. Nie żeby Taal nie miała do niego szacunku, co to, to nie. Najzwyczajniej w świecie po prostu uważała, że dopóki guziec nie poczuje zagrożenia z ich strony, żadnej krzywdy poczynić im nie spróbuje, bo czemu by miał?
- Uff ale mnie przestraszyłeś! Widziałeś już go tu wcześniej? Może jeżeli ostrożnie go obejdziemy, to nic nam nie zrobi? Albo po prostu na spokojnie go zapytam czy da nam przejść w spokoju. W końcu nic mu nie zrobiliśmy, prawda?
Naskoki Gydy na jej bok nie przeszkadzały jej fizycznie ale... nieco pod względem psychicznym. Z niewiadomych sobie przyczyn takie naskakiwanie mocno speszyło Taal i pokazała to po sobie tuląc uszy. W młodości nie bawiła się w zapasy, zatem zachowanie towarzysza w żaden sposób jej się z zabawą nie kojarzyło, a jednocześnie onieśmielało ją w jakiś sposób. Na głos nie zamierzała tego jednak powiedzieć.


RE: Rzeka. - Gyda - 30-11-2016

I on się speszył. Chociaż Taal jak mało kto potrafiła przejąć się losem innych, tym razem w żaden sposób nie mogłaby empatią zamarkować dyskomfortu, którego przysporzył jej przyjaciel. Okazało się, że panika była w tej sytuacji raczej niewskazana i kiedy tylko to do Gydy dotarło, lew poczuł się bardzo żałośnie. Natarł na Taal jak szalony, co więcej - schował się za jej plecami, a to tylko dlatego, że przestraszył się mniejszego od siebie... roślinożercy. Mógł sobie tłumaczyć popłoch zaskoczeniem, że niby zobaczył guźca kątem oka i ten wydał mu się większy niż w rzeczywistości, mhm... Szkoda tylko, że czuł, jak jego godność wyskakuje z piersi wraz z pierwszym dudnięciem spanikowanego serca, i że teraz próżno było jej tam szukać. A i Taal. Taka uprzejma mimo położonych po sobie uszu.
Mina Gydy była bardzo markotna, kiedy najpierw podnosił z ziemi zadek, a następnie niepewnie cofał się, oddalając od bezpiecznego boku Taal, dzielącego go od świni. Markotna i kwaśna. I taka też wystawiła się na pokaz Mwuajiemu, kiedy Gyda uchylił łeb i spojrzał na świniaka spod brody lwicy.
- Nieee... - stęknął niechętnie, bez przekonania. - Zostawmy go. Żre coś tylko, chyba.
Następnie wyłonił się w końcu zza wężowookiej, ważąc się w końcu na zaprezentowanie się guźcowi w całej okazałości.
Miało to jakiś sens? Raczej żaden. Jeszcze można by się go doszukiwać w takim zachowaniu, gdyby poprzednie spotkanie z Mwuajim zakończył Gyda jakąś paniczną ucieczką, ale obyło się przecież bez niej... Cokolwiek by nie było przyczyną spłoszenia, stanowiło dosyć nieprzyjemne preludium do zwiedzania obcych ziem i Gyda, idąc przed siebie ostrożnie, ciągle czuł pod skórą dreszcz intensywnych emocji. Już nie zamierzał biec. Szedł bardzo powoli, jakby się skradał, głowę tylko niósł wyżej, niż gdyby robił to na łowach, i uszy trzymał postawione na sztorc.
- Dalej już nie poszedłem - wyjaśnił. Zatrzymał się. Pogodny nastrój wyparował, zmienił się jak zapach powietrza, jak kolor nieba i trawy. Mimo to Gyda postanowił wziąć głęboki wdech, zwieńczyć go lekkim uśmiechem i taką też bardziej rozluźnioną mordkę zwrócić w kierunku Taal. - Rozejrzymy się? - zapytał.


RE: Rzeka. - Baqiea - 30-11-2016

Hiena truchtała nieco radosna, być może udało jej się "nawrócić" lwicę na mniej krwawą wersje obiadów. To był duży plus. Biegła już chwilę wzdłuż rzeki rozglądając się za odpowiednim konarem. Xenia ją znajdzie, to lwica więc... Zatrzymała się jak wryta. LWY! Wszędzie te lwy, a tych nie znała więc przeszedł ją dreszcz. Nie kojarzyła ich też z spotkania stada ale nie może uciec. To by głupio wyglądało.
-Salve. Witam na ziemiach mgły i popiołu-
Postarała się brzmieć miło. Te oczy... patrząc na Gyde którego imienia oczywiście nie znała miała wrażenie że skądś zna te oczy
-Mogę wam jakoś pomóc? Zgubiliście się?-
Tym razem zabrzmiała już szczerze, bez nutki strachu. Jeśli te oczy rzeczywiście znała i ktoś szuka krewnego to dla niej dobrze, jakiś powód by ktoś ją nie nie lubił będzie, a to dla hieny z jej przekonaniami dobre


RE: Rzeka. - Taal - 01-12-2016

Chciała jakoś pocieszyć przyjaciela, przywrócić mu dawny entuzjazm. Jednak kiedy już otwierała pyszczek, by powiedzieć mu parę ciepłych słów, w polu widzenia pojawiła się hiena i przemówiła do nich. Taal niepewnym wzrokiem obserwowała psowatą i przesunęła się bliżej Gydy. Tak jak on przed chwilą opierał się o nią, tak teraz ona przytulała się bokiem do jego boku w poszukiwaniu otuchy. O ile guźca, mniejszego, roślinożernego i mało niebezpiecznego, obawiać się szczególnie nie musiała, to wobec szarej nieznajomej odczuwała pewien respekt, a nawet drobny lęk. Czarna obawiała się obcych, starszych osób. Baqiea spełniała wszystkie kryteria, zyskując w ten sposób u młodej status osoby potencjalnie niebezpiecznej i groźnej. Jednak Taal próbowała dostrzec pozytywne strony tej sytuacji. Łaciata przybyszka nie zachowywała się agresywnie. Wręcz przeciwnie, nawet miło się z nimi przywitała. Białogrzywa uważnie lustrując szarą, czujnym okiem odczuwała, że z jakiś powodów to tamta samica nieco obawia się ich. Wciąż przytulona do boku Lwoziemskiego księcia uśmiechnęła się nieśmiało i zwróciła się do Baq.
- Witaj. Nie, nie zgubiliśmy się, my tylko... podróżujemy. Wędrowałam trochę sama, no a potem spotkałam mojego towarzysza i teraz zwiedzamy sobie razem okolicę. Prawda?
To ostatnie było skierowane do Gydy, kiedy lwica patrzyła na niego tym nieco zagubionym ale pocieszającym wzrokiem. Czy on też się nieco niepokoił, tak jak ona? No i czy potwierdzi jej wersję. Taal nie lubiła kłamać, lecz to co teraz powiedziała wcale kłamstwem nie było, zatem przedstawienie tej wersji zdarzeń przyszło jej dość łatwo. Wszak przecież wydarzyło się dokładnie tak, jak powiedziała. Wędrowała sobie wzdłuż rzeki i spotkała płowego przyjaciela. I razem ruszyli w dalszą drogę. Młoda samiczka o wężowozielonych oczach próbowała przekonać samą siebie, że przecież nic złego, czy nieprawdziwego nie powiedziała i w tych piwnych oczach szukała potwierdzenia lub pocieszenia.


RE: Rzeka. - Mwuaji - 01-12-2016

(jejku, nie zauważyłam, że są odpisy xD)


Jeszcze przez jakiś czas kręcił się w okolicy, która po odejściu lwa wydała mu się całkiem spokojna. Nie spoufalał się z drapieżnikami, był tylko jedzeniem w oczach roszczących sobie prawa do tych ziem stad, mógł więc chodzić gdzie zechce bez obawy bycia wziętym za intruza, ale w każdym miejscu musiał też się mieć na baczności.
Zastrzygł uszami słysząc niepokojący dźwięk i jego oczom ukazał się ten sam młodociany lew, którego przegonił ostatnio, tym razem z nowym towarzyszem. Być może przesadził ostatnio, ale zawsze lepiej narobić trochę hałasu i pokazać na co go stać niż skończyć w zębach jakiegoś kota. Obydwa młodziki wyglądały na dosyć przerażone w jego obecności. Sam guziec nie miął zamiaru znów ich straszyć bez potrzeby, więc tylko odsunął się nieco i, jak to mają w zwyczaju roślinożercy, uważnie obserwował to jedno, to drugie, kiedy przechodzili obok niego.


RE: Rzeka. - Xenia - 02-12-2016

Wyruszając ze Cmentarzyska została nieco z tyłu, podziwiając wszystko wokół, w końcu była w nowym miejscu, a jej ciekawość była ogromna, wracała ciągle wzrokiem do Baq, która była coraz dalej, przez co zielonooka zwiększyła tępa. A potem znów jej wzrok utknął tym razem na Skale widzianej z daleka, u Srebrnych też taka była i na Lwiej Ziemi. Ciekawe czym jedna Skała różni się od drugiej i która jest największa jedno było pewne, wszystkie są niezwykłe. Tym razem straciła hienę z oczu, pobiegła szybko tam gdzie przed chwilą ją przelotnie widziała, na szczęście dała radę wypatrzeć znów Baq z oddali i to przy rzece, a więc celu podróży. Dostrzegła też dwa lwiątka i guźca, tego ostatniego nie chciała przestraszyć, przez co zwolniła kroku, docierając na miejsce w trakcie wypowiedzenia przez bardzo młodą lwice "zwiedzamy sobie razem okolicę. Prawda?". Zielonooka uśmiechnęła się do nich przyjaźnie, w tym do guźca, nie mogąc się powstrzymać żeby się nie wtrącić: - O, ja też uwielbiam sobie pozwiedzać, zwłaszcza stadne tereny, te wydają mi się najciekawsze, chyba mamy coś wspólnego - zagadała wesoło, zatrzymując się przy boku Baqiui.
- Uff... Nie uwierzysz, prawie cię zgubiłam, tyle tu nowych miejsc, aż szkoda chociaż nie zerknąć - dodała szybko, siadając wygodnie na ziemi by odsapnąć sekundę i znów odezwać się do lwiątek: - Jestem Xenia, a wy? - przedstawiła się, patrząc także w kierunku guźca, który zaciekawił ją najbardziej.
- Może też by mieli ochotę z nami przekąsić? - spojrzała porozumiewawczo na hienę, uśmiechając się tajemniczo do reszty, by wzbudzić w nich ciekawość, na pewno nie zgadną że chodzi o robaki. Nie mogła się już doczekać nowych wrażeń, tym razem smakowych.


RE: Rzeka. - Gyda - 02-12-2016

Los się do hieny uśmiechnął. Napotkane przez nią lwy ciągle miały za duże łapy względem ciała - nadal były młode, zwłaszcza to mniejsze z nich, ten chłoptaś, który gdyby stanął obok psowatej, pewnie byłby jej wzrostu, bo nie dość, że miał ledwie dwanaście miesięcy, to i do największych nie należał, a no i był pyzaty... Więc uszy do góry! Jeśli ktoś był tu przestraszony, to intruzi, stojący teraz obok siebie bok w bok, w bezpiecznym do siebie przytuleniu.
Z Taal tuż obok siebie Gyda czuł się lepiej z dwóch powodów. Po pierwsze - Taal była większa i starsza, więc robiła za jego bodyguarda. Po drugie - on robił za bodyguarda jej zacnego futerka, bo gdyby tak nie było, lwica nie szukałaby przy jego boku wsparcia. Fantastyczny układ dla jego ego i kształtującej się męskości oraz zajęczego serca zarazem.
Włodarze tych ziem przywitali ich jednak uprzejmie. Obce tereny po raz kolejny okazywały się nie być ani trochu podobne do krain z tych wszystkich gróźb i próśb, które miały Gydę zatrzymać na Lwiej Ziemi. Jeśli tylko potrafiło się odpowiednio zachować, było się goszczonym, nie przepędzanym, a w tym przypadku nawet i zapraszanym na obiad...
Gyda już miał odpowiedzieć na powitanie hieny, kiedy nadeszła jej jednoosobowa lwia kompania. Jej słowa pozostawiły pyszczek małego wędrowca szeroko otwartym, przez ten obiad właśnie, o którym po całym dniu podróży lewek marzył całym sercem i żołądkiem! Zbliżający się zachód słońca skutecznie go już przekonał, że tego dnia z obiadu nici, a tu proszę.
- Tak, przyszliśmy z południa - odezwał się Gyda, chcąc potwierdzić słowa przyjaciółki. Wychylił się nieco przed nią i wskazał przed jej piersią łapą kierunek, z którego nadeszli. - Z dołu rzeki. Właśnie poczuliśmy obcy zapach, chcieliśmy się tylko rozejrzeć. I chyba się... nie zgubiliśmy...? - Zmarszczył mocno pyszczek. Nie do końca wiedział, co byłoby najlepszą odpowiedzią na pytanie hieny. Od biedy mogli się zgubić i przeprosić za najście, ale skoro byli tylko na granicy, można chyba było się przyznać, że zawędrowali tak daleko celowo. Aby utwierdzić się w słuszności powziętej decyzji, Gyda zerknął ukradkiem w górę, ku oczom Taal, poszukując w nich aprobaty, lecz wtedy odezwała się lwica, proponując obiad i lewek już ani myślał ciągnąć temat przypadkowości ich zawędrowania na Ziemie Mgły i Popiołu. Postawił uszy, otworzył szerzej oczy i rozpogodził mordkę uśmiechem. - Ja bardzo chętnie, możemy upolować tamtego guźca - zaproponował entuzjastycznie, występując krok przed Taal. Gdyby był psem, merdałby ogonem, ale był kotem i nie miał ogona wcale, więc pozostało mu w wyrazie radości stroszyć wibrysy i skrzyć małe oczka radosnymi iskierkami. Przez żołądek do serca, mówią.


RE: Rzeka. - Baqiea - 02-12-2016

-Rozumiem. Spacery to miła rzecz. No macie szczęście że trafiluście na mnie bo wśród patrolujących te ziemie jestem najmilsza-
Powiedziała hiena z przekonaniem. W końcu to była ona, a nie jakiś lew, a jak wiedomo lwą menoże coś dziwnego strzelić do łba. Kątem oka dostrzegła guźca, a propozycja xeny i jej ochocze przyjęcie wywołały u psowatej lekki śmiech
-Zapomniałam się przedstawić. Jestem Baqiea. Co do guźca to nie. Nie jadam mięsa, a sam pan świnia może pomóc nam znaleźć naprawdę pożywny posiłek-
Baq zerknęła na lwy uważnie
-Swego czasu byłam w okolicach skąd przyszliście i poznałam przywódczynie stada lwiej ziemi. A jeśli to z jej stada jesteś to po posiłku was odprowadzę. Okolica może i miła ale zawsze bezpieczniej w grupie-
Powiedziała uprzejmie i ruszyła powoli w stronę guźca
-Przepraszam że nie pokoje panie Guźcu-
Rzekła uprzejmie
-Proszę nie uciekać, nie chce pana krzywdzić. Zastanawiałam się czy nie dołączył by się pan do nas. Nie mam tak dobrego węchu jak pan, a poszukuje jakiegoś dobrego pniaka, lub miejsca pełnego pożywnych larw dla naszej grupy. Najlepiej paru gatunków bo podejrzewam że z nas tylko ja i pan je jadamy na co dzień