Król Lew PBF
Rzeka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Szare Ziemie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=73)
+---- Dział: Rzeka Fuego (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=74)
+---- Wątek: Rzeka (/showthread.php?tid=191)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24


RE: Rzeka - Gyda - 20-12-2016

Miał teraz swoje pięć minut. Miał swoje pięć minut łobuzerskiej chwały.
Z pomocą Taal wrzucenie pnia do wody nie było aż tak trudnym zadaniem, chociaż, żeby zrobić to szybko i sprawnie, trzeba było wykazać się trochę ponadprzeciętną determinacją. W końcu jednak próchno dało za wygraną i oderwało się od żrącej go pośmiertnie ziemi – z kilkoma trzaskami zaczęło się toczyć, pchane czarnymi i płowymi lwimi łapkami, po czym straciło grunt pod korą i nagle znalazło siebie w wodzie. Po chwilowym zanurzeniu wypłynęło na powierzchnię jak boja. Taal szybko zrozumiała, co należy zrobić, więc zauważywszy parę znajomych ogników w jej oczach, kiedy jeszcze stała na suchym lądzie, Gyda szybko zaczerpnął w płuca wielki haust powietrza, żeby odwrócić się w stronę hieny i jej lwiej towarzyszki i pożegnać niewyszukanymi słowy. W miarę, jak mówił, a w zasadzie od razu, jak tylko zaczął, psota uderzyła mu do głowy pijaną dumą z własnego dokonania, więc i o nieroztropną pewność siebie oraz nieuprzejmość było mu wyjątkowo łatwo. W piwnych oczach płonęło prawdziwie chłopięce szaleństwo. Wyrżnięte już, ale ciągle nie zanadto stępione kiełki raz po raz ukazywały się ponad zadzieranymi ponad dziąsła wargami.
Och, no nie! Wasze robaki odpływają, wszystkie pijawki wpadły razem z pniem do wody! Chyba pora na ratunek... ale nie ich, tylko nasz! Nie do zobaczenia, czubki – rozochocił się. Zmarszczył czoło i ugiąwszy wszystkie łapy w przyszykowaniu do skoku na pień, łysnął oczyma w kierunku gospodarzy tych ziem i dodał: – Prędzej zacznę polować na żaby, niż jeść ziemię, bo jestem lwem a nie durną antylopą.
Odwrócił łeb w kierunku rzeki, zlokalizował kłodę i w ostatniej chwili, zanim pniak oddaliłby się z bystrym nurtem na tyle, by Taal mogła zacząć wrzeszczeć wniebogłosy o pomoc, skoczył. Wpadł w wodę jak głaz, rozchlapując wokół siebie robiącą wrażenie, mocno spienioną falę. Chociaż w pierwszej chwili mogłaby się jego akcja wydać zupełnie nieudaną, ponieważ oto zamiast na pniu, był w wodzie, a pień trzymał tylko werżniętymi w korę pazurami przednich łap, szybko Baqiea i Xenia (gorzej z Taal, z której perspektywy wyglądało to dość dramatycznie) powinny się zorientować, że było to chyba jedyne wyjście na niezatopienie tratwy i jej wężowookiego marynarza... zaraz, zaraz, ale coś go po drodze rąbnęło w bok.
Co-o-o...?
Jęknął w myślach, przerzucając łokieć przez pniak, by się na niego wspiąć. Odwrócił łepek w bok. Licząc z jednej strony na pomoc Taal przy gramoleniu się na tratwę, z drugiej zaś próbując zorientować się, czy przeszkoda, która przeczesała futro na jego boku, jest realnym zagrożeniem czy tylko jakimś płynącym z nurtem rzeki truchłem bawolim, zauważył Xenię.
Zostawił w tej chwili komentarz przyjaciółce, był zbyt sponiewierany przez wodę, żeby wynaleźć sensowne słowa opisujące zachowanie brązowej idiotki. Całe szczęście w przeciwieństwie do niej siedział już w jednym kawałku na pniaku, mocno obejmując go ostrymi pazurami. Policzkiem przytulał się do zmechaconej kory, a zadek trzymał uniesiony wysoko, wysoko. Nie puści, nie odda. I nie będzie ratował kretynki. Żeglarzem nie był, a poza tym, chociaż plan swój uważał za genialny, ta jego część wymagała od niego i Taal już tylko modlitwy. Za nic w świecie nie mogliby, przynajmniej na tym odcinku rzeki, udawać, że mają nad pniem kontrolę. Mogli tylko liczyć na to, że za następnym zakrętem woda rozleje się w szerszym korycie i popłynie już dalej z leniwym spokojem, bo chociaż tutaj trudno byłoby Fuego nazwać wartkim, górskim potokiem, trudno byłoby dwojgu niedorosłym lwom nagle włożyć łapy do wody i posłużyć się nimi jak wiosłami.


RE: Rzeka - Baqiea - 20-12-2016

Hiena uniosła w górę brew. Czasem nie rozumiała młodych lwów lecz wiedziała jedno, coś co jej powtarzała opiekunka. "Nikt nie zasługuje na śmierć". Może gdyby była pewna swych umiejętności rzuciła by się za Gydą. No i nie podobała jej się ta ucieczka, coś było nie tak, czyżby kłamał? Ruszyła wzdłuż rzeki szybko. Co miała robić? Bała się że pływakowi stanie się krzywda więc na chwile się zatrzymała i najgłośniej jak potrafiła wydała z siebie coś na kształt pisku czy chichotu z wołaniem o pomoc. Strach że sama nie poradzi sobie z ratowaniem młodego rósł w niej z każdą chwilą.
-Trzymaj się mocno!-
Zawołała nie będąc pewna czy lwiak chciał jej uciec i czy przewidział jak niebezpieczną prowadzi grę.


RE: Rzeka - Xenia - 20-12-2016

Teraz już zupełnie zniknęła z oczu i zdała sobie sprawę że jest dość niebezpiecznie, zamiast się bać czuła dziwną ekscytacje, pozwoliła się ponieść nurtowi rzeki. Co się może stać? To świetna zabawa! Wkrótce zniknęła za horyzontem, nie zdając sobie do końca sprawy o niebezpieczeństwie.

zt


RE: Rzeka - Mistrz Gry - 21-12-2016

Rzeka może nie była tą największą ale miała swoje lepsze i gorsze oblicza. W jednych miejscach spokojna, a w innych bardziej dzika. Miała też swoich mieszkańców, którzy wyczekiwali w spokoju na dogodny moment. Całe zajście, które młode lwy spowodowały zachęciły kilka gadów aby sprawdzić czy to nie jest właśnie ten  "moment". Tylko ci co mają dobry wzrok mogli zauważyć zmierzające do kłody i lwów krokodyle. Ich tytuł i pozycja jednego z lwiątek na pewno nie obchodziła.



RE: Rzeka - Taal - 28-12-2016

Sytuacja szybko stała się bardziej skomplikowana, niźli by na tym czarnej lwicy zależało. Przez dłuższy moment nieco spanikowana Taal nie mogła pojąć co się dzieje. Xenia zaczęła się prawdopodobnie topić, zanim jej ciało odpłynęło z nurtem, a Gyda bezradnie zwisał z ich prowizorycznej tratwy, uczepiony jej całą siłą na jaką było stać młodego lwa. Szmaragdowe oczy białogrzywej nerwowo rozglądały się za czymś, co mogło by pomóc płowemu samczykowi. Wtedy dostrzegła jakieś kształty z pozoru dryfujące rzeką, podobnie jak zarobaczony pniak. Już miała krzyknąć do Lwoziemca, aby ten złapał się tamtych, jak jej się z początku wydawało, innych kłód. Nie zdążyła jednak tego zrobić, bo złe przeczucie uderzyło w jej myśli. Dlaczego te "kłody" płynęły pod prąd, a nie z nim? Chyba że... to nie kłody, tylko...
- Kro-kro-krokodyle!
Przerażona Taal pisnęła nazwę przerażających gadów, jednak szum rzeki skutecznie ją zagłuszył. Gyda nie mógł jej usłyszeć i zapewne nie był świadom wielkiego niebezpieczeństwa, jakie im groziło! Lwica szybko złapała przyjaciela za skórę na karku i ogromny wysiłkiem starała się wciągnąć ciężkiego, przemoczonego samca na zmurszałą tratwę.


RE: Rzeka - Gyda - 28-12-2016

/tam wcześniej, jeszcze zanim wszedł do wątku mg, napisałam, że on się wdrapał na kłodę - 
piszę tylko, żeby nie było nieporozumień i odgryzania tyłka przez krokodyle, jakby ciągle był w wodzie/

Krótka była chwila triumfu młodego rozbójnika, a radość w sercu, która go wypełniła, kiedy przytulił mokrutki policzek do mchu i przymknął oczy, obejmując pniaczek ciężkimi od wody łapkami, tylko chwilowa. Taal zachowała jednak czujność i zaserwowała zachwyconemu sobą samym rebeliantowi godną jego winy pobudkę. I nie były to ślady po pomocnym uścisku zębów na karku, bynajmniej.
Szeptem piśnięte.
Krokodyle.
Źrenice zmniejszone do wielkości główki od szpilki spojrzały na świat z przerażeniem. Pazury wpiły się w korę jeszcze mocniej.
- Rob... Robaki, Taal... szybko robaki... - szepnął zdławionym głosem lewek. Nie myślał, działał. Przetwarzał bodźce. Zobaczył ślimaka przekłutego przez własny pazur, którym trzymał się pnia, poczuł jego smród, zerknął w wyobraźni pod spód konara, na którym teraz płynęli, przypomniał sobie ciągnące się z niego pijawki i dżdżownice, kiedy wrzucali go z Taal do wody. Nie miał śliny w pysku, w oczach płonął obłędem strachu, ale po podniesieniu torsu i sięgnięciu łapą pomiędzy czarne łapki stojącej naprzeciwko niego przyjaciółki, mówił: - Bierz te robaki, tylko nie pijawki, bierz je i wcieraj... - Rozgniótł na opuszkach kilka ślimaczych skorup, jego drżące palce opłynęły cuchnącym śluzem. - Śmierdzą, wcieraj je w futro... – tłumaczył kamiennymi ze zdenerwowania językiem i wargą. Pokazał na sobie – wtarł rozpaćkaną masę ze skorupek i gluta w sierść na przedniej łapie. – Łapy, że jak powąchają, to nie poczują, Taal, poczują tylko robaki, nie dotykaj wody, robaki, Taal…
Nie patrzył nigdzie indziej, jak tylko na korę i obrastające ją robactwo, nie myślał o niczym innym, jak tylko o tym, żeby chwytać te najobrzydliwsze, to najbardziej śmierdzące sztuki, te, o których samą myśl – jeszcze na lądzie – niemal naprawdę zwrócił w wymiotnej konwulsji. Więcej powiedzieć nie mógł, nie potrafił. Nie powiedział, że ich nadzieja może leży w zapachu, którego nitkę rozwinęła z kłębka za sobą Xenia, odpływając od pniaka, z którym oni, Taal i Gyda, zamierzali teraz zlać się zapachem.


RE: Rzeka - Baqiea - 28-12-2016

Hiena biegła biegiem rzeki wystraszona, ale co miała robić, jakie miała szansę? Mogła coś zrobić? Znów zawyła wołając pomoc i zaczęła zbliżać się do wody by począć w nią wskakiwać i udawać nieporadność, chciała zwrócić na siebie uwagę gadów i uciec w porę. To też nie wbijała w nurt rzeki lecz nieco spokojniejszą jej stroną, czując jeszcze grunt pod nogami robiła teatr starając się mieć krokodyle i malców na oku. nie wiedziała na ile to im pomoże ale może chociaż cień szansy im da? Oby. Bo jednak taka niezaplanowana kąpiel w wodzie to coś niezbyt przyjemnego. Jej pamięć na chwile przywołała te dantejskie sceny z przepraw rzecznych podczas pory deszczowej, te sceny gdzie krokodyle wyskakiwały nie wiadomo skąd. No ale liczyła że dostrzeże w porę gada. Tylko czy zainteresuje dość dużą grupę by ocalić lwiaki? Czy pomoc nadejdzie gdy o nią woła? I gdzie do cholery jest Tib? czy tak ciężko wyśledzić hienę?


RE: Rzeka - Tib - 30-12-2016

Po jakimś czasie Tibowi udało się powrócić do względnej normalności, jednak w głębi duszy stary przeczuwał, że nie będzie mu dane cieszyć się tym stanem przez długi czas. Coś niedobrego się z nim działo. Odzywała się przeszłość, jakaś jego cząstka nie pozwalała zapomnieć mu o jego dawnym życiu, o Tibiriusie.
Swoją nadzieję pokładał w melisie, jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że jest to tylko chwilowe rozwiązanie. Potrzebował kogoś, komu może zaufać, powiedzieć o swoich zbrodniach i ulżyć sumieniu. Jedyna osoba, która znała jego sekret najprawdopodobniej już nie żyła a nawet jeżeli udało jej się uciec, to przebywa daleko stąd, na północy. A gdyby tak…
Z rozmyślań wyrwał go dość nietypowy dźwięk, ni to pisk ni chichot, jednak było w nim coś jeszcze, jakby wołanie o pomoc. Tib błyskawicznie zerwał się do biegu. Gnając przed siebie próbował wydedukować z czym przyjdzie mu się zmierzyć, jednak to co zobaczył nieco go zaskoczyło.
Młodzi…- westchnął widząc dwójkę dzieciaków uczepionych swojej prowizorycznej tratwy. Ruszył w stronę rzeki, na chwilę zawieszając wzrok na zielonookiej hienie i wnet zdał sobie sprawę z powagi sytuacji.
-Krokodyle-zaalarmował jego mózg- wstrętne sukinsyny-dodał w myślach zrywając się do biegu. Biegnąc wzdłuż brzegu zrównał się z pniakiem.
-Kinder!-ryknął najgłośniej jak potrafił- przed nami rzeka zakręca w lewą stronę, spróbujcie ustawić pniak w taki sposób, by prąd wyniósł was jak najbliżej prawego brzegu i skaczcie- darł się na całe gardło, jednak nie był pewien, czy tamta dwójka w pełni pojęła jego słowa. W biegu ciężko mu było ocenić, czy jego plan ma szanse powodzenia, ale w tej chwili nie miał pomysłu na nic lepszego. Teraz czas na jego zadanie. Tib nawet przez sekundę nie rozważał wejścia do wody by walczyć z  gadami na ich warunkach. Wbrew pozorom nie chciał się jeszcze żegnać z tym światem. Zmobilizował swoje ciało do maksymalnego wysiłku i zostawił pniak daleko w tyle. Kiedy uznał, że znajduje się w odpowiednim miejscu, wszedł do rzeki. Znajdował się przy samym brzegu, gdzie prąd był bardzo słaby a grunt w miarę stabilny, co dawało mu znaczną szansę na szybkie wydostanie się z wody. Ustawiając się tak, by razie czego być gotowym do ucieczki, uniósł prawą łapę, starannie oblizał pazury by zminimalizować szansę na ewentualne zakażenie po czym pociągnął pazurami po swoim lewym barku. Skrzywił się gdy w miejscu zranienie odczuł lekkie pieczenie. Krew cienką strużką zaczęła wędrować po jego lewej łapie, by następnie trafić do rzeki.
-No chodźcie tutaj dranie, Ich lade zu Essen!- krzyknął, próbując dodatkowo zachęci krokodyle, by te ruszyły w jego stronę.  Kiedy tylko minie go pniak lub któryś z gadów zbliży się do Tiba na odległość mniejszą niż 15 metrów, ten da susa na brzeg i czym prędzej odsunie się na bezpieczną odległość.


RE: Rzeka - Mistrz Gry - 07-01-2017

Krokodyle cała tą sytuacja były jakby zadowolone. Największy z nich, chyba przywódca kierował się do kłody i był blisko niej, uderzając swym pyskiem w nią. Zaś dwa mniejsze rozdzieliły się i jedn skoncentrował się na hienie, zaś drugi an lwie. Oba zanurkowały znikając w mętnej wodzie. W końcu krokodyle uwielbiają atak z zaskoczenia.



RE: Rzeka - Makari - 07-01-2017

Brązowy samiec robiąc codzienny obchód wokół swojej groty, tym razem zaszedł nawet trochę dalej słysząc krzyki i nawoływania innych. Rozejrzał się po terenie, aby zobaczyć o co tyle krzyku. Zauważył dwójkę dzieciaków na kłodzie płynącej nurtem rzeki. Z wielkim trudem, ale dojrzał również krokodyla próbującego zrzucić ich z kłody. Zaczął węszyć, ale niestety woda zbyt dobrze maskowała zapachy, aby coś wywąchał.
- Baqiea?! Co się dzieje?! - podbiegł do hieny, idącej nurtem rzeki i zaczął się rozglądać nad rozwiązaniem. Zaraz przy zakręcie rzeki Fuego ujrzał spróchniałe drzewo. Szybko znalazł się przy nim i kopał i drapał, aby je strącić. Według jego obliczeń powinno wystarczyć, aby zatrzymać kłodę, albo przynajmniej pozwolić przeskoczyć młodzikom i z niej dostać się na brzeg.
- Baqiea! Pomóż mi! - zawołał jeszcze raz do hieny.


RE: Rzeka - Gyda - 11-01-2017

Tib miał pewną magiczną zdolność - wzbudzania posłuchu. Jedno ryknięcie „Kinder!”, zdecydowanie kroku i twardość spojrzenia starczyły, by dotychczas uważający się za pana sytuacji i mistrza kreatywności Gyda momentalnie uległ jego autorytetowi. Od tej pory liczyło się jego i nikogo więcej słowo, słowo jak bat, którego miękki grzbiet księcia praktycznie w ogóle nie znał. Szybko nastawione w nowym kierunku uszy usłyszały i rozkaz, i groźbę nagany za niewykonanie go. Robi się, lwie, kimkolwiek jesteś.
Umorusany wtartym w siebie robactwem, młody zrobić więc coś, przed czym sam przed chwilą przestrzegał Taal. Włożył łapę do wody. Zniżył się, żeby móc lepiej łapać równowagę na niestabilnej tratwie, i spróbował za radą Tiba pokierować pniem tak, by trzymać się prawego brzegu. Jedno machnięcie, drugie machnięcie, trzecie. Inny lew. Co robi. Chce zwalić drzewo. Jedno machnięcie, drugie machnięcie. Co się dzieje z pniakiem? Czy już można skakać na brzeg?


RE: Rzeka - Baqiea - 13-01-2017

Baqiea jeszcze chwile pokusiła krokodyla lecz gdy pojawił się Makari i ja zawołał do pomocy to z nie ukrywaną ulgą pobiegła w jego kierunku. Bała sie o lwy lecz bardziej bała się że sama zostanie posiłkiem. Czym prędzej więc zaczęła atakować cel którym było uschłe drzewo i szepnęła
-Nie wiem co te lwy mają na sumieniu ale zbyt bardzo starają się wymknąć, a to efekt jednego z ich pomysłów-


RE: Rzeka - Tib - 14-01-2017

Tib był nieco rozczarowany, że tylko jeden z gadów zamierzał się na niego skusić. Był przekonany, że jego lekka nadwaga czyni z niego dość atrakcyjny kąsek. Trudno. Widząc jak krokodyl schodzi pod wodę, stary postanowił opuścić rzekę, by nie dać tamtemu możliwości do ataku. Wtem pojawił się ktoś nowy. Jak mu tam było? Makari? Fakt, że młodzik nie zwrócił uwagi na starego, nieco go zdziwił. To pewnie przez to śmieszne oko mnie nie zauważył, no bo jakby inaczej? Następnie jego uwaga skoncentrowała się na lwiątkach i ich prowizorycznej tratwie. Po chwili jego wzrok spoczął na Makarim i Baq, którzy kombinowali coś przy drzewie. W założeniach plan był dobry, ale zdaniem Tiba, brakowało w nim jego osoby. Żeby wszystko się udało drzewo musiało upaść w odpowiednim momencie. Ponownie zerknął w stronę młodych i w myślach określił moment, w którym drzewo musi runąć do wody. Nie zastanawiając się dłużej wykonał nabieg po łuku, i rozpędzony wycelował w sam środek uschniętego drzewa.
-Z drogi!- ryknął do pozostałej dwójki, by po chwili prawym barkiem przywalić w butwiejące drewno.


RE: Rzeka - Taal - 14-01-2017

Dookoła działo się tak wiele, dla niektórych osobników może byłoby to nazbyt wiele, a na pewno dla tak młodych jak dryfujące na pniu lwiaki. Ale Taal miała w sobie tę energetyczną iskierkę, która pomagała jej jakoś zachować kontakt z rzeczywistością, mimo że wewnętrzna, dziecięca mentalność, z której młoda lwica jeszcze nie do końca wyrosła, mówiła jej by zwinęła się w kłębek i przylgnięta do pnia czekała na ratunek starszych. Chyba jedynie dzięki doświadczeniu, jakie zyskała podczas samotnej wędrówki zachowała w miarę zimną krew. Nie wysmarowała się robakami, bo po próbie Gydy już dostrzegła, że to nic nie daje. Krzyk Tiba zaś przestraszył ją nieco ale także spowodował, iż zielonooka rozejrzała się za wspomnianym zakrętem. Inne zwierzęta próbowały przewrócić drzewo, po którym nieszczęśni żeglarze od siedmiu boleści mogliby dostać się na brzeg. Czarna lwica ostrożnie, spróbowała pomóc swojemu przyjacielowi w odpowiednim ustawieniu tratwy. Zanurzyła łapę w wodzie i energicznie machała nią, by odpowiednio ustawić pniak, bacznie obserwując przy tym krokodyla, który przed chwilą usiłował ich przewrócić. Gdyby chciał zaatakować Lwioziemca, Taal ryknęłaby ile sił w swoich młodych płucach, aby ostrzec piwnookiego samca i odwrócić od niego uwagę gada. A kiedy dopływali już do zakrętu rzeki, kiedy wydawać by się mogło, że od bezpiecznego lądu dzieliły ich jedynie dwa susy, jeden Taal i jeden Gydy, to młoda lwica trąci silnie towarzysza w zad, by zmotywować go do skoku.
- Skacz! Skacz pierwszy, jestem tuż za tobą!
Białogrzywa postanowiła zrobić coś głupiego, lecz jednocześnie zgodnego z jej dobrotliwą naturą. Przecież ona też mogłaby skoczyć, razem z płowym samcem. Jednak podjęła decyzję, że najpierw on musi być bezpieczny, a dopiero wtedy ona zajmie się sobą. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby zostawiła Gydę za sobą, a on nie dał rady, nie doskoczył. Jeśli młody książę przeskoczy, to wężowa córka skacze za nim, mając nadzieje wylądować łapami na bezpiecznym brzegu.


RE: Rzeka - Mistrz Gry - 16-01-2017

Czasu na rozmyślanie nie było dużo. Rzeka porywała prowizoryczną tratwę i unosiła ją niczym rumak na rodeo, który próbuje zrzucić swego jeźdźca. Lwiakom udało się jednak trochę nakierować ją i ta była o wiele bliżej spokojnej części rzeki niż wcześniej. Krokodyle znikły z pola widzenia ale czy odpłynęły czy tylko próbują zaatakować z zaskoczenia? Pozostała część ekipy strąciła drzewo w odpowiednim momencie. Tak to ta chwila aby lwiątka skoczyły. Zbyt długa chwila wahania może źle się skończyć. Z wody wyłonił się łeb krokodyla, który wbił swe zębiska w tył tratwy odrywając kawałek. A gdzie reszta?