Król Lew PBF
Rzeka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Szare Ziemie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=73)
+---- Dział: Rzeka Fuego (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=74)
+---- Wątek: Rzeka (/showthread.php?tid=191)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24


RE: Rzeka. - Cherubin - 04-02-2013

Zimno. Tak mu właśnie było... Zimno... Był niedawno w śnieżnym lesie i zawędrował aż tutaj... Ale nadal było mu cholerne zimno. Cienka sierść i grzywa oraz wychudzone cielsko nie zapewniały mu zbyt wiele ciepła i łatwo przemarzał.
Co robił w tamtym lodowatym miejscu? A szukał... Czego? Kogo? W sumie to nawet Kovasy mógłby poszukać... Mimo, iż pałał do niej taką samą niechęcią i wrogością, jak i ona do niego to dałby wiele za znajomy pysk w tej okolicy. Nigdzie nie mógł zagrzać miejsca i już go to irytowało. Bez stada był zdany na powolną śmierć. Najlepiej spełniał się w stadzie i to blisko władających... tam mógł w pełni wykorzystywać swe atuty. Ale sam? No nie urodził się do bycia samotnikiem...
Skrzywił się i uwalił nad rzeką w miejscu oświetlonym słońcem by móc się nieco ogrzać. Biodra i łopatki sterczały mu dość wyraźnie, a wyraz pyska zamiast przebiegłości i iskierek życia, jakie wyrażał wcześniej.. cóż.. świadczył o zmęczeniu, wyziębieniu i wygłodzeniu. Po za tym... Był jeszcze jeden powód. Córka. Zgubił jej ślad dawno temu. Była jedyną, dla której był szczery i troszczył się o nią. Teraz znów wrócił do bycia zgorzkniałym.
Spojrzał na bajoro i niechętnie zamoczył w nim parę razy język. Nie ma co wybrzydzać w obecnej sytuacji czyż nie?


RE: Rzeka. - LuraBBL - 04-02-2013

Przeżyć... Prosta pojedyncza myśl kuliła jej się w głowie. całe ciało bolało jak cholera. Powinna iść do medyka... Ale w tym stanie to samobójstwo... A zostać też nie było dobrze
-Gdzie on jest...-
powiedziała do siebie słabym głosem i napiła się wody... Dobrze że chociaż tu ją przytargał.
Przeżyć... Może to w genach tak uparte trzymanie się życia miała ale to robiła. Żyła, jeszcze nie zdechła choć ból był wręcz nie do zniesienia, Nikt nie chce umierać, a ona na dodatek była młoda i wkurzona. Za to że musi tyle czekać najchętniej by wykastrowała tego wypłosza ale... Jakoś tak się złożyło że nie jest w stanie...


RE: Rzeka. - Cherubin - 04-02-2013

Nie można nazwać go dobrym samarytaninem. A i samice uwodził tylko wtedy, gdy miał z tego korzyści. Dlatego na obcą mu i ranną samicę zareagował jedynie zjeżeniem się i ponurym łypnięciem na nią. Następnie znów powrócił do swych rozmyślań, co jakiś czas wmuszając w siebie odrobinę obleśnej wody, która lata świetności miała za sobą.
Jego myśli krążyły wokół utraconej córki oraz stada.. musiał się gdzieś wkręcić, bo wyglądał teraz jak siedem nieszczęść.
Słysząc słowa samicy prychnął pod nosem coś na temat "mówienia do siebie", ale potem przeciągnął się i krzywiąc się nadal spojrzał przed siebie ponuro znów ignorując jej obecność. Wolał się nie mieszać.. jeszcze mu się oberwie..


RE: Rzeka. - LuraBBL - 04-02-2013

Z gardła lwicy wydobyło się gardłowe warknięcie. Miała już dość, to ścierwo udając że idzie po pomoc zostawiło ją i jeszcze tan jego ojczulek... Zwiech na pełnej lini chyba zszedł. No i jeszcze jakiś piękniś co mu woda nie pasuje. Ciekawe czy wybrzydzał by tak jakby jej na pustyni musiał szukać.
podwinęła łapy pod siebie i zaczęła się dźwigać, wiedziała że najważniejsze to wstać... Potem jakoś pójdzie.
Ścierwo wstajemy sama siebie w myślach pogoniła tak jak to robiła jej matka gdy ta zawalała trening. Jakimś cudem się podniosła i stała z nisko opuszczoną głową, wyglądała fatalnie ale... Uśmiech satysfakcji był na jej pysku Jeszcze nie jestem martwa powtarzała w myślach by dodać sobie otuchy


RE: Rzeka. - Machafuko - 04-02-2013

Łowca czeka, obserwuje i analizuje. Łowca polega tylko na sobie, łowca musi być silny, łowca nie może sobie pozwolić na porażkę. Machafuko leżał zamaskowany kilkadziesiąt metrów dalej, obserwując tę dwójkę indywiduów. Wiedział co zrobić gdy zauważył, że do jego bezpiecznej przystani zbliżył się ten starszy od niego samiec, a później samica. Jakim sposobem zdołał zmylić jakże czułe kocie zmysły niechcianych przybyszy? Stare sztuczki tropiciela, który przez pól swojego życia doskonalił sztukę przetrwania w dziczy. Po pierwsze wysmarował się całym błotem, z tego bagniska, które może kiedyś było rzeką. Zamaskował swój zapach. Dwa, usadowił się pod wiatr, a właściwie przed obiektem, który blokował prądy powietrzne w tym szczególnym miejscu - wielką ścianą litego kamienia.
Sam usadowił się w cieniu, gdzie jego pokryte błotem futro dość dobrze wpasowywało się, w ogólny mrok kryjówki. Jedyną rzeczą która mogła go zdradzić, to jakiś zbłąkany promień światła, refleksujący z jego kocich ślepi, dlatego też starał się obserwować z przymrużonych oczu.
Fuko kochał te momenty, z radością wtedy witał Łowcę. Nie był teraz sobą, a istną maszyną o zmysłach wyczulonych do granic możliwości, spokojną, analityczną, zimnie kalkulującą wszytko co doświadcza. Łowca był jego alter ego, kimś kogo wykształcił w sobie, kto ratował go wiele razy w ciągu tych wszystkich miesięcy. Gdy działo się coś stwarzającego zagrożenie stawał się Łowcą i, jak już wspomniałem, zawsze witał go z radością.
Ona była ranna, on wydawał się tylko tędy przechodzić. Niczego jednak nie można być pewnym. Spojrzał na jej rany. Uśmiechnął się lekko. Jeśli padnie będzie miał łatwy posiłek.
Czekał, obserwował, wyciągał wnioski... Rozważał co ma uczynić.


RE: Rzeka. - Cherubin - 04-02-2013

Spojrzał spode łba na samicę. Podniosła się. On nie miał tyle siły. Chciał usiąść, ale przednie łapy mu się trzęsły więc westchnął i uwalił się ponownie. Nie wiedział czemu ale czuł się staro... Zmęczenie go dopadło.
Woda jak woda.. tu była wyjątkowo bagienna, ale lepsze to niż nic... Krzywił się jedynie z bólu promieniującego na pysku. Dawne rany dawały o sobie znać.
Prychnął przez nos i odkaszlnął, jak to wiekowe i/lub schorowane lwy mają w zwyczaju. Zmrużył ślepia. Owady gromadziły się przy wodzie i siadały mu na pysku. Nie podobało mu się to.
Ostatkiem sił dźwignął swe chude cielsko do pozycji stojącej i z trudem przeniósł się w słońce, ale dalej od wody. Mimo tego, że wyglądał jak gromada nieszczęść to zauważył i wyczuł innego lwa. Ale tylko dlatego, że był niedaleko.
Obrzucił go tylko obojętnym spojrzeniem i walnął się na ziemię. Leżał na boku oddychając świszcząco. Czuł głód. Było mu zimno. Serce krwawiło po utracie córki. No i nie miał, co ze sobą zrobić. Równe dobrze mógł tu teraz umrzeć.
Zamknął oczy. Tak.. śmierć.. nikt by nie zatęsknił, a on i tak nie ma komu zatruwać życie.. ani służyć mądrością.. przebiegłą.. ale to nadal mądrość..


RE: Rzeka. - LuraBBL - 05-02-2013

Samica podniosła łapę ale szybko ją opuściła... Nie jeszcze nie była gotowa do drogi, jeszcze jej ciało nie chciało słuchać, a w głowie się jej kręciło. Musiała iść do medyka ale... Ledwo stała, ledwo żyła. Zaciskała zęby ból był nie do zniesienia ale wiedziała że drugi raz nie wstanie. Nie da rady. Musiała się ruszyć... ale zawroty i osłabienie zmusiło ją do trzymania nisko głowy i ciężkiego dyszenia. Zaciskała zęby i zbierała siły. Musiała to zrobić. Samobójstwo? Lepsze to niż leżeć i konać, a muchy... już nawet one nie były takie drażliwe


RE: Rzeka. - Machafuko - 05-02-2013

Samica była bardzo słaba, widział to. Mocna woń krwi, aż wywoływała u niego metaliczny posmak w ustach. Przez moment nawet zrobiło mu się jej żal, ale to była tylko chwila. Łowca nadal był silny. Obserwował ją dość uważnie, samiec z pewnością za niedługo odejdzie, jednakże ona już raczej nie zdoła. Wtedy zerknął na samca i... powietrze zamarło mu w płucach, mięśnie naprężyły, a źrenice rozszerzyły. On... patrzył na niego. To nie mogła być pomyłka, jego wzrok był skierowany centralnie na miejsce w którym się ukrywał. Co teraz? Jego umysł zaczął intensywnie pracować. On zaatakuje, na pewno. Fuko był w o tyle złej sytuacji, że wyglądał na agresora. Z pewnością dojdzie do walki. Naprężył się, przyjmując postawę obronną, gotów w każdej chwili ruszyć do akcji. Obnażył kły i... rozluźnił się, będąc całkowicie zbitym z tropu. Ten lew z całkowitą rezygnacją położył się na ziemi, a wzrok którym go obdarzył okazał się być obojętnym. Chwila zaskoczenia minęła. Szary uświadomił sobie, że to może być jakaś pułapka. Znów był skupiony i gotowy.
Nic jednak nie zapowiadało tego, że ani samiec, ani samica nie mają w zamiarze nic, prócz ewentualnej śmierci na tym bagnie. Uderzyła go ta rezygnacja. Sam miał wiele chwil słabości, załamań, ale nic jeszcze nie przebiło się przej jego niezłomną wolę życia. Nie potrafił wytłumaczyć racjonalnie tego... A może on po prostu chce odpocząć? Może błędnie zinterpretował ruchy jego ciała? Może...
Wycofał się lekko, by po chwili wyjść. W końcu to był jego teren, był tu pierwszy! Nie miał nic przeciwko gościom, ale nie będzie stał bezczynnie!
Przybliżył się do tej dwójki, już jawnie lustrując ich wzrokiem. W jego oczach widać było tylko zimną kalkulację. Poza tym? Musiał śmiesznie wyglądać cały wysmarowany błotem.


RE: Rzeka. - Cherubin - 06-02-2013

Nadal leżał z zamkniętymi oczami. Tylko uszy lekko drgały, co jakiś czas. Klatka piersiowa unosiła się tak delikatnie, jakby już prawie w ogóle nie oddychał. Ale jeszcze żył.
Usłyszał delikatne kroki obcego samca. Niemal czuł na sobie jego wzrok. Ci młodzi.. zero kultury...
- Jak chcesz się pogapić to poszukaj jakiegoś błazna, albo zapłać czymś do jedzenia, a jeśli wolisz zobaczyć, jak umiera lew to równie dobrze możesz mi od razu rozszarpać gardło - mruknął kwaśno niczym jakiś zrzęda, ale i z nutą sarkazmu.
Po chwili jednak starym zwyczajem - bo język nadal miał cięty - dodał..
- No chyba, że podniecają cię bezbronne, ranne lub chore lwy.. teraz tylko pytanie jakiej płci bo masz tu wybór - naturalnie był to żart.. ironiczny i zakończony atakiem kaszlu, ale to wszystko.
Przemawiała przez niego gorycz, głód oraz zmęczenie.. Nie miał dość siły by samemu się z tym uporać, a nigdy nie spotkał lwa, który pomógłby obcemu.. w sumie to nie wierzył, że ktokolwiek chciałby pomóc komuś takiemu jak on.. Niedowiarek... i nie wierzył w cuda.. W każdym razie tak uważał.


RE: Rzeka. - LuraBBL - 06-02-2013

Łza bólu ściekła po jej policzku. Czuła się fatalnie, rany dokuczały , a ona jak głupia starała się wytrwać i poruszyć. Dwa kroki zrobiła i dyszała jak po przebiegnięciu za zdobyczą znacznej odległości. Nie miała zamiaru zdychać, to jeszcze nie jej czas. Ale na żadnego z samców nie miała co liczyć.
-Gdzie najbliższy medyk?-
Z ledwością wydusiła z siebie, wiedziała że nawet jeśli po drodze padnie to i tak w swej świadomości pozostanie spokojna, bo próbowała. Pewnie matka by ją teraz targała po ziemi jak jakieś ścierwo ale ona przynajmniej by to robiła w stronę gdzie zajęli by się jej ranami. Nie poddawać się, jedna z wpojonych przez tą ... zasad. Czy coś czego ją uczyła przydało jej się? chyba tylko polowanie...


RE: Rzeka. - Machafuko - 06-02-2013

O proszę! Jednak aż tak zrezygnowany to on nie jest! Jego słowa go zaskoczyły. Wyglądał jak tysiąc nieszczęść, jakby zaraz miał tu paść trupem, a na złośliwości to siłę potrafił z siebie wykrzesać. Fuko pokręcił z niedowierzaniem głową i obdarzył go rozbawionym spojrzeniem.
- Będziesz żył - skwitował krótko szary. Mimo iż ten obcy samiec sprawiał wrażenie pogodzonego z własnym losem, to jednak nadal walczył. Może podświadomie, ale jednak. Czyli istniała w nim jeszcze wola życia, a gdy ona płonie w sercu, można sprostać wszystkiemu. Taka właśnie jest potęga instynktu przetrwania! Machafuko miał szacunek do życia, a determinacja lwa, choć była wyrażona przez zwykły sarkazm, nawet mu zaimponowała.
Wtedy usłyszał słaby głos tej młodej samicy, która nawet nie osiągnęła dojrzałości. Teraz zaś spogląda piękne lico kostuchy. Ona też przeżyje jeśli ma w sobie tę iskrę, jeśli nie? Cóż... Słabi ustępują drogę silnym, giną, by uczynić swój gatunek doskonalszym... wolnym od słabości. Taka jest kolej rzeczy. Brutalna, ale potrzebna. Zwrócił w jej stronę łeb. Z jego ślepi znikły ślady wesołości.
- Nic nie mogę dla ciebie zrobić. Jedyną osobą która może Ci pomóc, jest przywódca mojego stada, a nie wiem gdzie on teraz jest - rzekł beznamiętnie. Widział śmierć, przywykł do niej, zaakceptował ją, więc nie miał zbyt wielu powodów by ukazywać emocje.
Znów spojrzał na tę dwójkę, tym razem nie kalkulującym, ale raczej zamyślonym wzrokiem. Zastanawiał się, czy to co chce zrobić będzie słuszne. Uważał to za słuszne, a nawet konieczne, by ich tu zostawić. Muszą sami się uporać z własnymi problemami, pomoc osoby trzeciej tylko im to utrudni. Przez całe życie nikt nigdy nie wykazał się wobec niego choć odrobiną współczucia, a jednak żył! I cały czas stawał się silniejszy. Dlaczego więc miał się wykazać jakąkolwiek inicjatywą? Coś mu jednak mówiło, że nie powinien działać jak inni. Cholera! Nawet nie był jak inni. Nazywał się Machafuko i przeżył dotychczas więcej niż niejeden inny samiec przez całe swe życie! Podjął decyzję. Bez słowa odwrócił się i zaczął iść wzdłuż rzeki. Wydawało się, że odchodzi. Zniknął gdzieś za zakrętem.
Wrócił jednak... i nie był "sam". Niósł za sobą ciało zebry, jak się okazało zjedzonej już w trzeciej części. Była tam gdzie ją zostawił, a nawet zostało jeszcze trochę miejsca. Upolował ją dzisiejszego ranka i jak widać padlinożercy jeszcze nie do końca rozprawili się z resztkami. Musiał tylko odegnać jednego kojota, który wyczuł łatwą zdobycz i właśnie się do niej dobierał. Rzucił ciało przed lwami. Odwrócił się.
- Jedźcie... Nadchodzi noc - rzucił za siebie, idąc już w kierunku miejsca z którego się pojawił. Nawet na nich nie spojrzał. Miał ważniejsze rzeczy do roboty, na przykład sprawdzenie czy okolica jest bezpieczna, a znalazł bardzo dobry punkt obserwacyjny. Nie miał ochoty na niespodziewane spotkanie z bardziej antagonistycznie nastawionymi osobnikami podczas snu.


RE: Rzeka. - Cherubin - 07-02-2013

Leżał ignorując wszystko i wszystkich, gdy nagle poczuł zapach jedzenia. Poderwał się, chociaż z trudem, a następnie rzucił na zwierzynę. Rozszarpał skórę i pożerał ją zachłannie jakby dawno nie jadł.
Zrobił przerwę na przeżuwanie i przełykanie by spojrzeć spode łba na samca. Czemu mu pomógł.
- Z jakiego jesteś stada? - zapytał ponurym tonem.
- Raczej nie ze Świtu.. oni obcym nie pomagają - podsumował po chwili i wrócił do jedzenia.
Patrzył bykiem na lwicę, ale gdyby podeszła jeść to by jej nie odgonił.. Czuł się teraz zobowiązany.. Niech to szlag... Nie lubił zobowiązań.. Irytowały go i to bardzo.
Ponownie jego wzrok spoczął na samcu. Był ciekaw jego odpowiedzi.. Takie stado brzmiało ciekawie.

(Ok to przylezę tu za niebawem Alysską do Lury x3 )


RE: Rzeka. - LuraBBL - 07-02-2013

Lwica ostrożnie zbliżyła się w stronę jedzenia, a ból przypominał jej jak dostała ostatnio tylko za to że upolowała czyjś upatrony obiad. Gdyby lwy pociły się całym ciałem to by jej futro oprucz krwi ociekało by potem wysiłku. Kilka kęsów napewno jej pomoże. Może i była młoda ale była świadoma że nie może się najeść bo wtedy zapragnie się położyć, a zbyt długo walczyła z bólem w trakcie podnoszenia się by znowu legnąć na ziemi.
Lura ostrożnie skubnęła zwierzynę, najdalej od samca jak to pozwalała wielkość zebry, a gdy nie nastąpił atak już pewniej poczęła odgryzać kawałki mięsa, jednak całą czynność robiła dość niezdarnie i do tego stojąc. Na pierwszy rzut oka była to prowokacja, lecz wystarczyło chwilę popatrzyć by dostrzec jak mięśnie jej nóg drżą w wysiłku blokując ciało w postawie stojącej. Jakby inna oznaczała poddanie się, a detarminacja wręcz biła z jej pyska. Chciała przeżyć


RE: Rzeka. - Machafuko - 07-02-2013

Samiec zatrzymał się i spojrzał za siebie.
- Jedz. Porozmawiamy... ale nie teraz. - I odszedł. Wiele myśli kotłowało się w jego umyśle. Czy dobrze zrobił im pomagając? W ogóle co go do tego skłoniło? Uświadomił sobie że odczuł litość na ich widok... Wzbudzili w nim litość nad czymś znanym... Tak! Przypominali mu kogoś, jednego lwa... właściwie lwiątko które zostało porzucone, które przymierało z głodu i zimna... bezsensu życia. Ono już nie żyło.
Lekkie wzniesienie zapewniało doskonały widok, na całą dolinę rzeki i horyzont. Wiatr owiewał jego sylwetkę, wnikając w grzywę i sierść. Był ciepły, nieco suchy, jednak nie nieprzyjemny. Z przymrużonych oczu obserwował okolicę. Słońce nieco przeszkadzało mu w tej czynności, oślepiając refleksami swoich promieni. Rzeczywiście robiło się późno. Jeszce kilka godzin zacznie nastawać mrok. Nikogo nie wypatrzył... to dobrze. Nikogo nie było o tej porze na horyzoncie, więc jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że spotka tej nocy kogoś jeszcze. Nie ma jednak nic pewnego...
Wrócił. Minęło może dziesięć, może piętnaście minut. Miał spokojny wyraz pyska, w jego oczach błyskały iskierki wesołości. Spojrzał na samca próbując sobie przypomnieć jakie pytanie ten mu zadał... Ach tak...
- Strażnicy Niebios - rzucił do niego, po czym przysiadł na tylnych łapach.
- Tak się nazywa moje stado... - Zamilkł na chwilę, po czym odezwał się, rozumiejąc do czego zmierza ten samiec.
- Nie pomogłem wam ze względu na nie. - Zachichotał. - Z wiekiem robię się coraz bardziej sentymentalny... - rzekł znacznie ciszej, jednak nadal można było go zrozumieć. To brzmiało tak, jakby karcił samego siebie.


RE: Rzeka. - Cherubin - 08-02-2013

(Gdzie mam jechać? No i jak? Lwy mają pojazdy? x3333 Jedz, a nie Jedź jak już :3)

Gdy najadł się już tak bardzo, że więcej by nie zmieścił, uniósł wzrok na samca z ironicznym rozbawieniem na pysku, gdy ten mówił o wieku.
- Z wiekiem? Brzmisz jak stary lew, który wiele przeżył, a tak na prawdę to całe życie jeszcze przed tobą - powiedział skwapliwie kiwnąwszy wcześniej łbem w ramach podziękowań za zwierzynę.
Usiadł w przygarbionej pozie. Łopatki sterczały.. Wychudzone ciało było nie tylko efektem niedożywienia.
- Strażnicy Niebios.. Hyy.. Coś mi się o uszy ubiło.. Powiesz coś więcej? - mlasnął leniwie i z nieco rozbieganym wzrokiem, więc ponownie się położył by nieco odpocząć. Przymknął zmęczone oczy, ale uszy nadal słuchały. Albowiem dostrzegł szansę!