Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Ariusz - 21-08-2013

Skrzywił się lekko widząc jej stan. Wcale nie było z nią dobrze, dostrzegał to mimo próby zwiedzenia go uśmiechem. Anubis? Nie, nie poznał, i przekazał jej to przeczącym gestem łepka.
-Mną zajął się medyk Arham-rzekł. No tak, w końcu ta rana na karku sama się nie zalepiła leczniczą mazią. Ciemny szarak bał się po pierwsze- wykorzystania swego limitu słów na jeden dzień przy jakże otwartych osobach, z którymi dane mu było przebywać, a po drugie zarażenia się, w szczególności, że już jest przecież osłabiony.
Mały nie miał pojęcia o tym, że będzie musiał swą wartość udowadniać, nikt go o tym nie powiadomił, nawet sam Nkiruma. Może przez wzgląd na to, że to był dla niego bardzo ciężki dzień, a i jego stan nie pozwalał zanadto się nadwyrężać?


RE: Płonąca równina. - Mistrz Gry - 25-08-2013

Nie tylko Ariuszem winien zająć się medyk. Przerażające było to, że z każdą chwilą Oresta czuła coraz większy dyskomfort w gardle, a gromadząca się w nosie ciecz zaczęła utrudniać jej oddychanie. Nie wiedziała, czy to z powodu braku powietrza czy też z innych przyczyn młodej lwicy zaczynało robić się gorąco. Pewnie przyniosła "zabójcze" pyłki roślin, na które rzekomo miała alergię Berith, na swoim brązowym futerku. O ile to w ogóle są pyłki...


RE: Płonąca równina. - Serret - 27-08-2013

Serret w milczeniu przysłuchiwała się rozmowie obojga Srebrnych, co było dla niej nietypowe. Przyczyną owego stanu rzeczy była przedziwna choroba, która zdawała się dotykać lwicę. Fiołkowooka wpatrywała się w nią z przejęciem, usilnie zbierając myśli, by wyszukać wśród nich takie, które mogłyby się na coś zdać. Niestety, ani nigdzie nie było ich widać, ani słychać. No nic!
- Oresto, do medyka mi daleko, ale tak na moje, to Anubis powinien ci się przyjrzeć raz jeszcze - odezwała się nagle.
Usiadła przy nich, nadal w skupieniu lustrując wzrokiem brązową, co chwilę zerkając też na swego podopiecznego. Może dobrym pomysłem byłoby odprowadzenie Oresty do medyka i udanie się gdziekolwiek indziej (wyłączając dżunglę, rzecz jasna)? Miała nieodparte wrażenie, że kiedy ktoś obok kaszle, to łatwiej się zarazić, kiedy taka kaszląca jednostka przebywa choćby kilkadziesiąt metrów dalej. Oczywiście, mogła się mylić, bo, jak sama to zresztą powiedziała, doświadczenia w doktorowaniu nie miała żadnego. Ale... Ale niepokój ją zżerał, co się dziwić!


RE: Płonąca równina. - Ariusz - 27-08-2013

-Może powinniśmy po kogoś pójść?-zaproponował szarak nieśmiało. Może lepiej, by ktoś ruszył się do niej, niż by ona na ślepo szukała medyka, choć co on tam wiedział. Chciał również odejść od niej jak najdalej, by choroba go nie dopadła, może to egoistyczne, ale przynajmniej sam nie stanie się większym problemem niż już jest, pozostając zdrowym.


RE: Płonąca równina. - Oresta - 27-08-2013

Zajął się nim medyk? - Ach. Ta rana. - bardziej stwierdziła niż zapytała. Nie była jasnowidzem, po prostu rana wciąż była dość widoczna, a ona sama w zbyt złej formie, by przypuścić, że mogły istnieć inne powody, dla których Ariusz potrzebowałby pomocy medyka.
Brązowa przez chwilę zastanawiała się, co odpowiedzieć na słowa Serret. Czuła się coraz gorzej. Jeżozwierze w jej gardle zaczęły chyba ze sobą walczyć, bo ból gardła się zwiększył. Do tego ta dziwna ciecz w jej nosie utrudniała oddychanie i zaczęło jej się robić gorąco.
Oresta odwróciła się od nich, by nie musiała patrzeć swoimi biednymi, załzawionymi na ich pyski, na których odbijał się taki sam niepokój, jaki sama odczuwała. - Anubis powiedział, że tu przyjdzie. - odpowiedziała, kręcąc głową, ale bez wielkiego przekonania.


RE: Płonąca równina. - Serret - 28-08-2013

- Och, naprawdę? - rozchmurzyła się, choć tylko nieznacznie. - To słuchaj, może zrobimy tak: poczekamy tu z tobą tak dla towarzystwa, ale wybacz, że nie staniemy tuż przy tobie, rozumiesz, prawda? A jeśli Anubis zaraz tu nie przyjdzie, to pójdziemy go poszukać, to znaczy ja i Ariusz. Chyba że, Ariusz, już się zmęczyłeś i będziesz wolał zostać? Ale na razie poczekajmy! - postanowiła, starając się przekonać samą siebie o jakże wysokim prawdopodobieństwie spełnienia swoich słów.
Powiodła wzrokiem po obu rozmówczyniach, podobnie jak uczyniła to chwilę temu. Póki co nie miała niczego lepszego do roboty, a wydało się jej to lepszą alternatywą niż bezsensowne wgapianie się w przestrzeń. Chyba że będzie patrzeć na trawę, trawa też jest w porządku.


RE: Płonąca równina. - Ariusz - 28-08-2013

Jak to Ariusz miał w zwyczaju ominął wszystko milczeniem i nie zmienił swojej pozycji, wciąż siedząc obok fiołkookiej. Mógłby się nawet zacząć obawiać o to, że nastanie niezręczna cisza, ale liczył na Serret i jej gadulstwo, które powinno załatwić sprawę. Westchnął cicho. Bardziej od bezcelowego bezruchu nienawidził w bezruchu czekać. Co innego rozmyślania, drzemki, porządny sen. Ale czekanie w taki sposób było jak swędzenie po ukąszeniach owadów - niesamowicie nieznośnie i chciałoby się, by jak najszybciej zaznało swego końca. Może zniósł by to wszystko lepiej gdyby suchy jęzor i ssący żołądek nie dawały o sobie znać w równym stopniu co obolałe łapki i nawał informacji w tak krótkim czasie. Wyprostował się. Zniesie to dzielnie, jak na lwa przystało.


RE: Płonąca równina. - Oresta - 28-08-2013

- Nie rozumiem. - powiedziała i wyraźnie się zachmurzyła. Aż tak źle wygląda? Owszem, bywało lepiej, ale chyba nie śmierdzi tak, by nie mogli koło niej wystać. A tak w ogóle, to nie muszą tu być. Jej na tym nie zależy, powiedziała złość. Zależy, zaprzeczyła obawa.
Oresta przygniotła przednimi łapami trochę trawy i położyła się, bokiem do towarzystwa. Na tyle grzecznie, by się nie obrazili i jednocześnie tak, by mogła kichać, nie odwracając się dodatkowo. Była osłabiona, miała trudności z oddychaniem, załzawione oczy i możliwe, że jeszcze gorączkę, a do tego parszywy humor. Była zła na cały świat, że akurat to ją musiało spotkać i na siebie, w zasadzie za to samo. Po raz kolejny okazało się, że nie jest tak samodzielna jak się jej wydawało. Słaba. Nieudacznica. Ciężar dla stada.
Oresta wysunęła pazury i wbiła je w ziemię, przebijając kilka roślinek. Wpatrywała się w nie z jakąś fascynacją. - Nie musicie przy mnie siedzieć. - powiedziała, dalej nie odrywając od nich wzroku. - Albo w ogóle możemy gdzieś się stąd przejść.


RE: Płonąca równina. - Serret - 28-08-2013

- No masz - wyszeptała z przejęciem, wpatrując się w zmieniającą pozycję Orestę.
Czyżby karakalka powiedziała coś nie tak?
- Ale mówiłaś, że Anubis tu przyjdzie - zaoponowała, zdziwiona. - I wiesz, nie wiem, czy jest sens, żebyś gdzieś szła... Wyglądasz na zmęczoną.
Teraz to już zupełnie nie wiedziała, o co chodzi. Czyżby lwica wcale się go tu nie spodziewała, a powiedziała to tylko 'na odczepnego'?
Spojrzenie fioletowych ślepi tym razem padło na milczącego teraz Ariusza. Dziwne, przecież wcześniej rozmawiał z czerwonowłosą, nawet bez inicjatywy opiekunki! Co się stało?
- Wszystko w porządku? - Zaniepokoiła się po raz kolejny. - Źle się czujesz? Chcesz pójść gdzieś indziej? Chcesz spać? Jeść? Pić? - zaczęła wyliczać potencjalne przyczyny nieodzywania się młodego przez, łał!, chwilę albo dwie.
Wojowniczka miała mętlik w głowie. Zerkała to na jedno, to na drugie, w nadziei znalezienie odpowiedzi na którekolwiek ze swoich licznych pytań, z których wszystkie sprowadzały się do jednego: co robić, żeby wszystkim dogodzić?


RE: Płonąca równina. - Ariusz - 28-08-2013

Zrobił to samo co poprzednim razem gdy zasypała go lawiną pytań- rozszerzył nieznacznie swe zielone patrzałki utkwione w dalekim punkcie między trawami. Jego umysł sekundkę rozbijał zbitą masę informacji na poszczególne elementy, nim odpowiedział: W porządku, proszę się mną... nie przejmować-uspokajał karakalkę patrząc w jej niecodzienne ślepia, mimo, że na każde z jej pytań prócz pierwszego z nich, miał ochotę odpowiedzieć "tak". Uśmiech przemknął przez jego mordkę, by utwierdzić Serret w tym co powiedział.


RE: Płonąca równina. - Oresta - 28-08-2013

- Bo tak powiedział. - stwierdziła, starając się, by jej głos nie zabrzmiał nieuprzejmie. - Idź do miejsca, w którym powstało nasze stado. Ja później dojdę. - powiedziała, próbując naśladować głos Anubisa, co wyszło jej nieco komicznie. - W sumie nie. - dodała po krótkiej chwili, wysilając mózgownicę. - Na polanę. Idź na polanę, gdzie powstało nasze stado. Mniej więcej tak. - stwierdziła. Z westchnieniem rozejrzała się dookoła. Trawa, trawa, trawa. To mogło być te miejsce, ale równie dobrze mogła być w zupełniej innej części stepu. Od tamtego czasu wiele wody upłynęło w rzece, a raczej upłynęłoby, jakby jakakolwiek tutaj była.
Oresta wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić. Oni nic jej nie zawinili, a nawet się martwili. Powinna być im wdzięczna, a nie przelewać na nich swoją złość jak jakieś kocię, co przed chwilą, choć na szczęście może w mniejszym stopniu, się stało. A może przesadza? Oresta westchnęła w duchu. Jakoś ciężko jej się teraz myśli.


RE: Płonąca równina. - Serret - 28-08-2013

- Wszystko jedno - odparła, uznawszy słowo 'miejsce' i 'polana' za coś pokroju synonimów.
Milczenie nie trwało u niej długo, co nie było niczym niezwykłym. Podobnie jak nie powinien nikogo dziwić jej nagły wybuch, któremu towarzyszył pełen niewysłowionej ulgi uśmiech:
- To może zrobimy tak!: poczekamy tu z tobą, a jak Anubis niedługo nie przyjdzie, to się go poszuka, co? - zaproponowała, zupełnie zapomniawszy, że parę minut temu powiedziała niemal dokładnie to samo. - A tymczasem, może o czymś porozmawiamy? O, wiem! Jesteś lwicą, to może potrafiłabyś wytłumaczyć Ariuszowi, jak się poluje? Mnie trochę ciężko, bo jestem karakalem. - Ostatnie zdanie wymówiła niemal z poczuciem winy, jakby to był w obecnej sytuacji jakiś niewyobrażalny defekt.
Zajęcie rozmową powinno być lepszym pomysłem niż dociekanie, gdzie brązowa umówiła się z Anubisem... Szczególnie że i tak, prędzej czy później, czarnoucha musiałaby poprosić kogoś o przeprowadzenie jej podopiecznemu choćby teoretycznej lekcji.


RE: Płonąca równina. - Ariusz - 28-08-2013

Mały z początku jęknął w duchu. Niebieskooka nie wyglądała na kogoś, kto w obecnej chwili jest chętny na jakąkolwiek rozmowę, szczególnie na taką podczas której trzeba wysilać mózgownicę. Z resztą... głupio mu było, że nic nie wiedział w kwestii polowań, acz szybko pozbył się tego wrażenia. Był świadom swej niewiedzy, ułomności, nie ma co wzdychać, trzeba ją zniwelować, jak najszybciej, by nie być ciężarem dla stada. Nowej rodziny. Jego wzrok uciekł gdzieś w bok, gdy po raz kolejny poczuł ukłucie w piersi. Może teraz i jego stan nie był najodpowiedniejszy, by się uczyć? Spojrzał do góry w gęste kłęby chmur, z których w każdej chwili może lunąć, a następnie w stronę baobabu, ześlizgując się na Złotą Skałę. Westchnął cichutko. Decyzji dorosłych nie wolno podważać, nawet jeśli czuł, że to on powinien co niektórych chronić, niż być chronionym. Teraz nie miał ku temu możliwości, ale gdy podrośnie... nikomu nie da skrzywdzić gaduły, której dane było go znosić. Ba! Nikogo ze Srebrnych.
Zerknął na Orestę, której mu było żal, zarówno z powodu choroby jak i Serret. Sam nie chciał jej do niczego zmuszać, o ile w ogóle był zdolny do zmuszania kogokolwiek do czegokolwiek.


RE: Płonąca równina. - Oresta - 29-08-2013

- Eeeeeeeem? – Oresta spojrzała ze zdziwieniem na karakalkę, nie wiedząc zbytnio, o co jej chodzi. Przecież już wcześniej postanowiła tak zrobić! Dlaczego więc…? Oresta roztropnie postanowiła nie drążyć tego tematu, bo już za chwilę padło pytanie, na które miała ochotę się roześmiać. Pytają się ją o polowanie? Takie prawdziwe? Na zwierzęta? Ją? Pannę „aby życie miało smaczek, raz padlinka, raz robaczek”? Do tego ma powiedzieć, jak polują lwy? Może jeszcze grupą? Oresta raz widziała polowanie z dość dużej odległości, by nie spłoszyć zwierzyny. Wiele razy słyszała komentarze rodziny na te tematy, ktoś nawet próbował ich uczyć jakiś podstaw (nie pamiętała dobrze kto: brat ze starszego miotu czy raczej syn którejś z ciotek). To jednak wydawało się takie odległe w czasie… Zaraz, zaraz, przecież już polowała. Zabierali ją na polowania, od kiedy skończyła jedenaście miesięcy. Nie na wszystkie, bo z jakiś powodów, których lepiej było nie wymieniać, woleli ją zostawiać z młodszym kuzynostwem, więc w sumie była na dwóch czy tam trzech. Jak mogła o tym zapomnieć? Oresta odchrząknęła, świadoma przedłużającego się milczenia. - Nie jestem w tych sprawach ekspertem. - zaznaczyła. Odwróciła się i kichnęła. - Jeśli polujesz sam, to chyba najrozsądniej jest zajść ofiarę pod wiatr, skradać się i podejść, jak najbliżej. Jesteś za daleko - możesz jej nie dogonić. Poza tym najlepiej wybierać osobniki stare, młode lub kulejące. Tylko uważaj na kopyta, rogi i rodziców - posłała mu znaczące spojrzenie, a przynajmniej próbowała. - Kopniak w głowę może powalić nawet dorosłego lwa. Trochę inaczej jest… - urwała, odwróciła się i kichnęła. Wzięła głęboki wdech, próbując się skupić znowu na tym, co chciała powiedzieć. Starała się mówić krótko i na temat, oszczędzając zarówno siebie jak i Ariusza. - W polowaniach grupowych. - dokończyła, przyglądając się lwiątku, by sprawdzić, czy w ogóle jest tym zainteresowany.


RE: Płonąca równina. - Ariusz - 29-08-2013

Zdziwił się nieco, że Oreście się chce, ale jeśli już zdecydowała się go poinstruować-słuchał uważnie wlepiając w nią swe wierne ślepka. Wszystko brzmiało bardzo logicznie i choć nie wiedział o tym w sumie nic, nie zaskoczył go żaden z faktów. Położył się na trawach podwijając łapki pod siebie, nie będzie ich już dłużej dręczył.
-Na zdrowie-rzekł gdy kichnęła, nieco kuląc uszy.
Potem dokończyła poprzednie zdanie, a on swym spojrzeniem dał jej znać, że może kontynuować, oczywiście tylko jeśli zechce. Przy okazji wyobraźnia malca zaczęła imaginować różne scenariusze polowań, sytuacji, przeszkód, porażek jak i zwycięstw, jeśli tak można nazwać ubicie ofiary. Wyobrażał sobie ten wiatr na pysku, grunt pod łapami, szelest traw, metaliczny posmak krwi. Ugh, zaburczało mu cichutko w brzuchu. Jego uszy ponownie położyły się po głowie i zerknął na Serret w nadziei, że tego nie usłyszała.