Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Serret - 29-08-2013

W pierwszej chwili karakalką zmierzała się na reakcję Oresty. No cooo? Czy to takie dziwne pytanie? Jeśli takie jest zdanie lwicy, to ona chyba zbyt rzadko miała do czynienia z Serret. Przecież to nie wychodzi poza normę...
Wyraz ulgi pojawił się na jej pysku, kiedy czerwonowłosa zdecydowała się skorzystać z jej sugestii. Bardzo dobrze, może trochę ją to oderwie od rozmów o chorobie?
Zatrzymała wzrok na młodziku, uśmiechając się lekko. Ależ on jest śliczny! Prawie tak jak Samiya. Och, właśnie! Zaraz trzeba będzie po nią pójść, mogła już się obudzić... Może przy okazji uda im się natrafić na Anubisa lub Arhama? To by dopiero było! Ale kto ma mieć takie szczęście, jak nie oni? Przecież świat jest taki piękny i cudowny, że na pewno wszystko ułoży się jak najlepiej!
Położyła się i z uwagą mierzyła otoczenie uważnym spojrzeniem. Z trudem powstrzymywała się od wykrztuszenia choćby słowa, nie chcąc przeszkadzać Oreście.


RE: Płonąca równina. - Mistrz Gry - 29-08-2013

Niestety, nie wszystko szło po myśli Srebrnych. Oreście wcale się nie polepszało od leżenia na otwartej przestrzeni w tak chłodny dzień. Pomimo braku wiatru, nie wiadomo skąd pojawiła się mżawka, która z biegiem czasu coraz bardziej przybierała na sile, niewątpliwie dążąc do przyznania sobie miana deszczu.
Podobnie ból głowy brązowej lwicy nie ustawał w nasilaniu się. Teraz dołączyło do tego nieprzyjemne drapanie w gardle.



RE: Płonąca równina. - Oresta - 29-08-2013

- Dzięki. - odpowiedziała Ariuszowi.
Z pewną satysfakcją zauważyła, że lwiątko wydaje się całkiem zainteresowane tym, co mówiła. Zanim jednak kontynuowała, odwróciła się, czując kręcenie w nosie. Zamiast jednak kichnąć, zakaszlała, próbując pozbyć się nieprzyjemnego uczucia w gardle. Do tego ten ból głowy...
Oresta powitała mżawkę prawie z ulgą. Było jej tak gorąco, że to prawdopodobnie oznaczało, że jej stan się pogarsza. Czy jednak polepsza? Nie miała pojęcia. Mżawka jednak przybierała na sile i Oresta z pewnym żalem pomyślała, że może jednak powinni się gdzieś ruszyć.
- W polowaniach grupowych można otoczyć zwierzynę, wypłoszyć ją w kierunku innych uczestników lub w kilku zaatakować jedno zwierzę. - dopowiedziała lakonicznie i udało się jej to nawet bez jednego kichnięcia. - Jak wyzdrowieję, to może weźmiemy jeszcze kogoś i zapolujemy, co? - zaproponowała z nieco zmęczonym uśmiechem. - Póki co może uda ci się namówić Serret, by ci pokazała, jak ona to robi. - stwierdziła. Poczuła ukłucie żalu. Póki co nie mogła okazać się przydatna nawet Ariuszowi.


RE: Płonąca równina. - Anubis - 29-08-2013

Biegł na tyle szybko na ile pozwalały jego siły, a przez chorobę były one sporo ograniczone.
Nie zapomniał jednak o swojej małej przyjaciółce. Skierował swe kroki w stronę ledwo co widzianych osób. Bo niemal jak wcześniej biegł z zamkniętymi ślepiami od czasu do czasu potykając się nieco. Dobiegł jakoś do zebranych tutaj dostrzegając nową osobę, z którą nie miał okazji się jeszcze poznać. Jego uwaga głównie padła na lwicy.
- Muszę cię stąd zabrać. W dodatku myliłem się co do dżungli bo to nie ona jest przyczyną i mam nadzieję, że tam gdzie to wszystko się zaczęło to i tam się skończy.- powiedział podchodząc do Oresty i nie patrząc na to czy będzie chciała, czy też nie złapał lekko zębami za fałdki na karku i położył ją sobie na plecach ochraniając nieco przed chłodem za pomocą gęstej grzywy.
- Poprosiłem też Ines by powiadomiła Arhama bo chorych może być znacznie więcej.- mruknął bardziej do siebie, jakby to mogło go usprawiedliwić jego tak długie zniknięcie.


RE: Płonąca równina. - Ariusz - 30-08-2013

I zaczęło lać, jakże to urocze. Jego uszy nie chciały się już radośnie postawić, mimo, że Ariusz zawsze bezkrytycznie przyjmował rzeczy tak nieuchronne jak kaprysy natury. Nie miał nic do deszczu samego w sobie, był bardzo potrzebny, przynosił ulgę po upałach, pomagał się odrodzić roślinności i takie tam. Lecz futerko Ariego, rozkosznie gęste i puchate, niemiłosiernie nabierało wodę deszczową niczym gąbka. Taki nasiąknięty mógł czuć się co najmniej dwa razy cięższy. Oblizał pysk z wody, który zaraz znów był całkowicie mokry. Świetnie. Wstał też z ziemi, która wkrótce stanie się błotnista, by jego włosie jeszcze się na domiar złego nie ubrudziło. Równie ciężko się czyściło ten nie do końca lwi puch co pozbywało z niego wody.
Słuchał chorej zapamiętując wszystko z jej krótkiej wypowiedzi, mając nadzieję, że wkrótce wykorzysta ową wiedzę. Miał jednak świadomość, że żadna teoria nie zastąpi praktyki, dlatego też uśmiechnął się przelotnie do Oresty gdy ta zaproponowała mu polowanie. Musiałoby to być coś niewielkiego, sam był jeszcze mały, ale lwica na pewno nie porwałaby się z nim na antylopę.
Gdy przybył kolejny lew, jak sądził był to właśnie wcześniej wspomniany Anubis skłonił lekko łepek, cofając się pół kroku jak wcześniej przed brązową. Za dużo osób dziś poznał, zdecydowanie. Spojrzał na Serret mając nadzieję, że ta teraz uda się pod Złotą Skałę, nie mając jakiejś innej inicjatywy jak to można kreatywnie wykorzystać ulewę, która to z każdą minutą sprawiała, że zielonooki wyglądał coraz to bardziej żałośnie gdy jego puch namakał, oblepiając jego smukłe ciałko.


RE: Płonąca równina. - Serret - 30-08-2013

Dobry humor Serret utrzymywał się już ostatkami sił. Co prawda Anubis w końcu tu dotarł, co początkowo naprawdę ją ucieszyła. Gdy już jednak skinęła mu łbem i przyjrzała mu się uważniej, zdała sobie sprawę, że on również nie wygląda najlepiej. Co jest? I albo jej się wydaje, albo on mówił o jakichś chorobach... Niedobrze! I do tego ten deszcz, brr. Trzeba koniecznie się stąd ulotnić. I to jak najszybciej!
- To my już pójdziemy - oznajmiła lwom.
Nie czekała na odpowiedź, wiedząc, że tamci są zajęci niezwykle ważną rozmową. Zamiast tego zwróciła wzrok na lwiątko.
- Trzymaj się, Ari, trzeba szybko uciec przed tą ulewą!
Zanim lwiątko zdążyło zastanowić się, co też jego nie do końca zdrowa na umyśle opiekunka miała na myśli, ta już chwyciła go za skórę na karku niczym kotka swoje młode i pognała w stronę Złotej Skały. Teraz jeszcze mogła sobie pozwolić na podobny wyczyn, lecz za parę miesięcy mógłby być już z tym problem... A za kilkanaście to już prędzej młody przenosiłby ją niż ona jego.

Z/t z Ariuszem


RE: Płonąca równina. - Oresta - 30-08-2013

Oresta wstała, lekko się chwiejąc, gdy tylko dostrzegła Anubisa - czyli na krótką chwilę przed tym, jak zaczął mówić. Brązowa poczuła lodowate igiełki strachu, kiedy lew przyznał, że to nie jest alergia. W takim razie co? Ma nadzieję na co? Wracają nad wodospad? Oresta nie zrozumiała wszystkiego, co powiedział Anubis, a nie dał jej zbyt dużo czasu do namysłu. - Ale... - spróbowała zaprotestować, lecz po chwili już leżała na jego plecach. - Anubisie, to chyba nie jest dobry pomysł. Ty też to złapałeś, prawda? - powiedziała. Nawet ona to zauważyła. Te mruganie, zaczerwienienie oczu... To nie mógł być przypadek, a niesienie jej na plecach może wyczerpać jego i tak nadwątlone siły. - Puść mnie. Pójdę. - poprosiła.


RE: Płonąca równina. - Anubis - 31-08-2013

Skinął łbem na powitanie zaraz po wypowiedzianych słowach, bo wcześniej trochę nie grzecznie się zachował. Miał nadzieję, że zostanie mu to przebaczone ze względu na okoliczności. Uniósł do góry jedno ucho słysząc słowa Oresty.
- Tak również jestem chory. To jednakże nie powoduje, że nie uniosę cię ten kawałek. A to ty bardziej powinnaś się oszczędzać. - Powiedział dość władczym tonem nie biorąc pod uwagę żadnych sprzeciwów.
- Nad wodospadem znajduje się nasza jaskinia medyka. Dlatego się tam udany. - Zdradził lwicy swoje najbliższe plany, by choć trochę wytłumaczyć plany powrotu w ową dżunglę. Mówił to idąc już w kierunku wodospadu. Starając się uciec przed deszczem, a także za bardzo nie zmęczyć. Bo choć obawy małej lwicy mogły być słuszne, to jednak Anubis nie był osobą która szybko się zmęczy na tak krótkim odcinku.

z/t z Orestą


RE: Płonąca równina. - Roza - 16-10-2013

Westchnęła ciężko.
- Eenu, tutaj cię na razie zostawiam. Gdybyś chciał mnie znaleźć, będę na tych terenach... - i to rzekłszy ruszyła wolnym krokiem w kierunku skały.

[zt]


RE: Płonąca równina. - Inés - 05-01-2014

Lwica sama nie miała całkowitej pewności, dokąd właśnie zmierza. Trawiasta równina, spowita ciepłym dotykiem słonecznych promieni, odciągała jej myśli od nieznajomych lawendowych lwic, chorującego Anubisa i białogrzywego Shaki. Chwilowo nikt niczego od niej nie chciał, mogła odpocząć i wreszcie poczuć się prawdziwie wolna. Oczywiście, miała świadomość, że to uczucie jest zwykłą ułudą, jednak cóż innego jej pozostawało?
Przystanęła, obserwując okolicę bacznym spojrzeniem błękitnych ślepi. A może by tak spróbować coś upolować?


RE: Płonąca równina. - Mako - 05-01-2014

W przeciwieństwie do lwicy, Mako doskonale wiedział dokąd zmierza. Nie był do końca pewien gdzie szukać Kapłanki Księżyca, ale postanowił zaufać swoim instynktom. Wiedziony dziwną pewnością lub przez tak zwane Fatum dotarł aż tu.
O dziwo znalezienie Ines poszło mu o wiele łatwiej niż przypuszczał – świetnie przynajmniej nie marnował na to czasu. No Lady, chyba nici z polowania...
- Deme, przeszkadzam? - zagadnął, gdy tylko znalazł się w odpowiedniej odległości – Jak u Was wygląda sytuacja?
Zadał kluczowe pytanie, które miało mu pokazać, czy i na Ziemiach Księżyca rozpanoszyła się zaraza.


RE: Płonąca równina. - Inés - 06-01-2014

Poruszyła nosem. Zdawało się jej, że poczuła obcy zapach... Albo i niezupełnie obcy, lecz na pewno nieprzystający do tego miejsca. Co tu robią Lwioziemcy? Co tu robi... Mako, ich król? Czy ona... Zaprosiła go tu? Tak, chyba tak właśnie było...
Odwróciła na niego swe spojrzenie, po czym powitała go niepewnym skinięciem łba, nie popierając tego gestu żadnymi słowami. Zmarszczyła brwi, burząc porządek wcześniej zupełnie łagodnego oblicza.
- Sytuacja? - powtórzyła za nim, nie zrozumiawszy do końca sensu jego wypowiedzi. - Co masz na myśli?
Biała nie postrzegała choroby Anubisa i Oresty za poważną dolegliwość. Choć gdyby wiedziała, w jakim stanie obecnie znajduje się ta dwójka, z całą pewnością zmieniłaby zdanie.


RE: Płonąca równina. - Mako - 06-01-2014

Z całą pewnością nie była to przyjacielska wizyta, choć z pewnością nie szedł tu zapierając się łapami.
- Mamy problem. I dokładnie, mam tu na myśli cały ogół krainy. Czyli dobrze rozumiem, że Wy tutaj u siebie nie macie zarazy? To dobrze... Ale reszta ziem, eh, na Świcie sytuacja wygląda podobno paskudnie, u nas póki co jest lepiej, ale nie mam zamiaru czekać aż choroba się rozwinie. Jeżeli teraz się nie zjednoczymy to pójdziemy w rozsypkę tak jak przy inwazji hien – tu zrobił krótką przerwę. - Dlatego też przychodzę tu po pomoc. Anubis jest medykiem, prawda? Może mądrym posunięciem będzie się z nim naradzić...


RE: Płonąca równina. - Inés - 06-01-2014

Uwaga Ines była wyrażana głównie poprzez wpatrywanie się w rozmówcę z wyrazem ogromnego zdziwienia malującym się na jej pysku. Otworzyła szerzej oczy, niespokojnie poruszając ogonem.
Pod koniec jego wypowiedzi lwica usiadła, na chwilę spuszczając wzrok.
- Anubis i Oresta byli chorzy. Nie wiem, jak teraz się czują. Nkiruma poszedł do groty medyków, bo niepokoił się o Orestę, ale jeszcze stamtąd nie wrócił.
Nieco uniosła łeb, spoglądając na Mako spod długiej grzywki. Sprawiała wrażenie lekko przestraszonej.
- Arham, nasz drugi medyk, powinien teraz się nimi zajmować - stwierdziła cicho. - Myśleliśmy, że to tylko u nas, przy naszym wodospadzie. Tam przebywali Anubis i Oresta, zanim dotknęła ich choroba.
Zawahała się, zanim wydobyła z siebie kolejne słowa.
- Zaraza... Czyli to jest mocno zaraźliwe. - Choć było to stwierdzenie, to wzrok, jaki kapłanka skierowała na czarnogrzywego, wyrażał jej cichą nadzieję, że jednak jest w błędzie.


RE: Płonąca równina. - Mako - 08-01-2014

Jego przyjaciela też to dopadło? O wiele wygodniejszym byłoby założyć, że dopadło go coś innego, ale w takich okolicznościach trudno było zakładać inny scenariusz. Wbił wzrok w glebę, zastanawiając się co może odpowiedzieć. Z zamyślenia wyrwało go imię, które gdzieś już kiedyś słyszał i bynajmniej nie był to Nikiruma. Poszperał nieco w pamięci, próbując dopasować imię Arham do znanych mu osób. Praktycznie stwierdził już, że chyba mu się zdawało, gdy wtem zdemaskował owego znachora.
- Arham jest w Srebrnych? - spytał retorycznie, po czym dodał jakby sam siebie – Widać tak im pisane, zawsze w odmiennych stadach, lecz nigdy nie nastawieni wrogo do siebie.
Podniósł spojrzenie na Kapłankę i pokręcił przecząco łbem.
- Nie, widać że już jakaś część wszystkich terenów jest zainfekowana – stwierdził po chwili namysłu. - Dobre pytanie. Chyba nie aż tak bardzo, inaczej leżelibyśmy teraz wraz z nimi, choć istnieje możliwość, że objawy wystąpią dopiero po jakimś czasie. Tak czy inaczej lepiej unikać miejsc, z których woda jest niepewna. I mam pewną koncepcję... Na podstawie porównania sytuacji dochodzę do wniosku, że do zarażenia potrzeba dłuższego kontaktu z zarażonym. Dlaczego? U nas jest delikwent, który najpewniej zaraził nam medyczkę. Wy macie praktycznie tak samo. Najgorzej wygląda to na Świcie, ale niezależnie od sytuacji w poszczególnych stadach musimy jakoś wspólnie powstrzymać to szaleństwo.
Może i teoria nieco przewiewna, ale kto odmówi w niej logiki.