Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Inés - 10-01-2014

Brwi kapłanki uniosły się w reakcji na odpowiedź lwa. Przedtem dziwiło ją, że ten zna Anubisa, a teraz okazuje się, że i drugi medyk nie jest mu obcy. Biała nie zamierzała dopytywać, kim jest dla niego Arham ani kogo Lwioziemiec miał na myśli, mówiąc 'im'. Jeśli będzie miał chęć rozwinięcia tego wątku, to zrobi to bez zachęt z jej strony. Najwyraźniej jednak uznał - skądinąd słusznie - że nie jest to jej interes, a w tym momencie mają do omówienia dużo ważniejsze kwestie.
Z uwagą wysłuchała jego słów, by odezwać się dopiero wtedy, gdy zyskała pewność, że przekazał jej już wszystko, co chciał.
- Trzeba odnaleźć Arhama i Nkirumę, jednak nie możemy zbliżać się do groty, gdzie leżą chorzy - zadecydowała, ostrożnie ważąc słowa. - Nie mogą być daleko.
Pewna rzecz przez cały czas nie dawała jej spokoju.
- Jesteś medykiem?
Ta kwestię uznała za kluczową. Otóż, jeśli Mako jest medykiem, wtedy będzie prościej o szybką współpracę. W przeciwnym wypadku, będą jeszcze musieli powrócić na Lwią Ziemię, by tam poszukać tamtejszego medyka... Najbardziej ją niepokoiło, że może to zabrać wiele czasu, którego niektórym może wkrótce zabraknąć.
Ines spojrzała w górę, na niebo. Nie było tam widać Księżyca, lecz ona czuła jego nieustanną opiekę, wiedziała, że on jest tam, daleko - wielki, dumny, a mimo to gotowy przenieść pomoc nawet w tak beznadziejnej sytuacji.
Tylko... Dlaczego wciąż milczy?


RE: Płonąca równina. - Mako - 10-01-2014

Biała miała racje – podchodzenie pod grotę medyków będzie jak proszenie się o kłopoty, w końcu o wiele lepiej będzie trzymać się z dala od chorych. Ale w takim razie jak mają przedyskutować problem z medykami, którzy są w grocie?!
- Co więc proponujesz? Wiem że włażenie do swego rodzaju siedliska choroby jest nierozważne, ale z drugiej strony nie uśmiecha mi się czekać bezczynnie. Nie kiedy na mnie liczą.
Na kolejne pytanie, jego brwi powędrowały w górę. Może i miał możliwość zostania medykiem, ale chyba zwyczajnie by z niej nie skorzystał. Niesienie pomocy samo w sobie nie było złe, nawet heroiczne, ale siedzenie w jaskini nie należało do czynności, do której pałałby sympatią.
- Nie, chyba nie jestem wystarczająco rozgarnięty – stwierdził żartobliwie. Sytuacja była poważna, ale raz na jakiś czas trzeba rozładować napięcie – Kiedyś pełniłem funkcję, która wymagała umiejętności łączenia faktów, trafnego i pewnego podejmowania decyzji, hm, chyba coś mi z tego zostało. Poznałem leki, którymi próbowano zaradzić oraz same objawy.
Czarnogrzywy założył, że Ines również nie jest medyczką, w przeciwnym razie nie musiałaby szukać Arhama i Nikirumy.


RE: Płonąca równina. - Inés - 11-01-2014

Ponownie odwróciła wzrok na lwa. Wpatrzyła się w niego z uwagą, a na jej pysku odmalował się wyraz wahania. Mako był nieugięty, był typowym Lwioziemcem, odważnie walczącym o swoje. Nie powinno jej to dziwić, wszak w innym wypadku nie zostałby mianowany ich królem.
Zanim udzieliła mu odpowiedzi w tej bardziej istotnej kwestii, zdecydowała się wyrazić zdziwienie na ostatnio wypowiedziane przez niego słowa.
- A jako król nie musisz być 'rozgarnięty'? - spytała z delikatnym uśmiechem, który, niestety, widniał na jej obliczu tylko przez moment.
Zaraz nieznacznie spuściła łeb i odwróciła swe wejrzenie. Była trochę zdenerwowana, dlatego wolała mówić do traw, drzew czy nawet powietrza - byle uniknąć kontaktu wzrokowego z rozmówcą.
- Możemy pójść... - uznała wreszcie. - Ale ty zostaniesz na zewnątrz - dodała prędko, po czym przystąpiła do wyjaśnień: - Nie każdy cię zna, a jeśli chorzy są w złym stanie, to twoje nieoczekiwane przybycie może ich przestraszyć... I nie ma potrzeby, żebyś się narażał.
Ines sama nie wiedziała, który argument bardziej przekonuje ją, a który może przemówi do czarnogrzywego. Jednego była pewna - z jakiegoś powodu nie chciała dopuścić lwioziemskiego króla do tak prywatnej części terenów, jakim jest stadne miejsce przyjmowania wszelkich chorych i rannych. To by oznaczało przekroczenie pewnej granicy, wręcz zaufanie, większe niż to niezbędne przy miedzystadnej współpracy. A na to biała nie była jeszcze gotowa.
Zerknęła na niego spod długiej grzywki, wciąż nie do końca przekonana do tego pomysłu, nawet w zaproponowanej przez siebie wersji.


RE: Płonąca równina. - Mako - 11-01-2014

Zabawnym był fakt, że Mako nie będąc pełnokrwistym Lwioziemcem odziedziczył w sobie wiele cech, którymi mianowano Lwich. Zupełnie tak, jakby jego przeznaczeniem było tam dołączyć i tam żyć. Cóż, choć Młody starał się negować to uczucie to nie mógł się uwolnić od przekonania, że Los czuwa nad nim w swoisty sposób. Pewnie to ułuda, ale o wiele lepiej trwać w takim przekonaniu, aniżeli w przeświadczeniu, że za każdym drzewem czyha śmierć.
Ines z pewnością zdziwiłaby się gdyby usłyszała, że jego mianowanie było o wiele prostsze niż mogło się wydawać.
- Władcy pochodzą z królewskiego rodu, zupełnie jak Ty. I właśnie to nas różni.
Powiedział normalnie, choć w jego ustach zabrzmiało to jakoś dziwnie chłodno. Jednak nie dał Jej chwili nad rozważeniem owej kwestii, bowiem zaraz znów się odezwał.
- Myślałem o sobie jako regencie - zastępcy władcy... na jakiś czas. Ale nikt nie wrócił, no i oto jestem.
Już miał zaprotestować, ale pozwolił Białej dokończyć wyjaśnień. Chciał powiedzieć, że nie chce by ta narażała się dla jego sprawy, ale ostatecznie przyjął, iż Ines ma trochę racji. Skinął łbem, przystając na Jej rozwiązanie.
- Dobrze – zrobił krótką przerwę, próbując nawiązać kontakt wzrokowy. - Ines, jeżeli możesz dla mnie coś zrobić – zaufaj mi. I nie myśl teraz o mnie w kategorii Lwioziemskiego króla, raczej jak o kimś kto szuka pomocy dla przyjaciółki.


RE: Płonąca równina. - Inés - 13-01-2014

Zamrugała kilka razy, nie do końca zrozumiawszy jego wypowiedź. Władcy, jak ona... Ale przecież...
- Ale ty jesteś władcą - stwierdziła, przymrużając błękitne ślepia.
Wysłuchawszy do końca jego wypowiedzi, skomentowała ją tymi słowy:
- Może tak właśnie miało być. Niekiedy jesteśmy powołani do czegoś innego niż to, na co wskazywałoby nasze pochodzenie.
Dała się odnaleźć jego spojrzeniu. Lekki uśmiech zamajaczył na jej pysku. Początkowo wydało jej się nietypowym, że w tak nawiązującym do tradycji stadzie jak Lwia Ziemia ominięto zasadę dziedziczenia tronu. Lecz patrząc w te zielone ślepia nie można było nie zauważyć tego szczerego wyrazu, tak kojarzącego się z półlegendarnym Mufasą, Simbą... I całą resztą dawnych monarchów, którzy, co ciekawe, w prostej linii byli przodkami stojącej tu Ines, a o czym ta nie miała bladego pojęcia. Kapłanka Księżyca miała więcej wspólnego z lwioziemskim tronem niż ich król...
A wracając do Mako i jego kolejnych słów, lwica znów odpowiedziała na nie skinieniem łba. Przyjaciele - tak, to mogło do niej przemówić. Miała przyjaciela, Nkirumę. I choć dawno nie rozmawiali tak jak kiedyś, to wciąż z całkowitą szczerością określała go tym mianem. Był jej najlepszym przyjacielem... I jedynym.
- Pomogę ci - odrzekła, patrząc na niego już nieco spokojniej, wręcz ciepło. - Za mną.
Biała minęła swego szanownego gościa, dość żwawo kierując swe kroki ku grocie medyków. To jej tereny, jej dom, więc ona będzie narzucać trasę i tempo podróży.

Z/t


RE: Płonąca równina. - Mako - 15-01-2014

- Może – odpowiedział, kierując spojrzenie ku niebu.
To prawda, jego pochodzenie nie było znamienite – znaczy w krainie Czterech Stad. W jego dawnym stadzie, cóż, sytuacja prezentowała się zgoła odmiennie. Oczywiście nie był jakimś zaginionym księciem, czy coś, ale skoro jego ojciec był doradcą króla, to i mu w przyszłości mogło się co trafić.
Hm, gdyby Ines nie zgodziła się mu pomóc, to przeszukałby tereny księżyca, grota po grocie. Zaraz też zrównał się z Białą, bowiem nie chciał Jej zgubić.

[z.t]


RE: Płonąca równina. - Inés - 02-05-2014

Kapłanka błąkała się bez celu po terenach własnego stada. Można pomyśleć - pilnowała granic, lecz ten argument pozostawiał wiele do życzenia. Po pierwsze, ta okolica znajdowała się w samym środku ziem Srebrnych. Za drugi powód należy uznać fakt, iż od czasu nieprzyjemnych wizyt pewnego goryla nikt nie naprzykrzał się Księżycowym swoją obecnością. Żyli tak, jak chcieli - z dala od zgiełku, wojen, z zachowaniem jedynie niezbędnej dozy kontaktów z przedstawicielami innych stad.
Ale nawet tak skrajnie oderwany od rzeczywistości osobnik jak Ines czasem nabiera ochoty zamienienia kilku słów z kimś, kto nie patrzy na nią jak na wysłannika bóstwa, lecz na zwykłą personę.
Stała i patrzyła się w jasne niebo, gdzie jej błękitne ślepia wyraźnie dostrzegały zarys jej nieśmiertelnego sacrum.


RE: Płonąca równina. - Inn - 12-05-2014

A Inn, ostatnimi dniami, błąkała się po terenach Lwiej Ziemi, nie zauważając nawet, kiedy idąc wzdłuż Słonecznej Rzeki, opuściła te ziemie. Dość nieświadomie ominęła Dżunglę, przechodząc przez Równinę prosto na Ognisty Step. Nie wiedziała, że wkracza na tereny Srebrnego Księżyca. W sumie, gdyby to wiedziała, to i tak by tutaj przyszła, w końcu od dawna chciała zobaczyć ziemię stada, z którym Lwia miała pakt.
Idąc przez Płonącą Równinę, nie zauważyła białej sylwetki lwicy, obok której przechodziła. Dopiero, kiedy przypadkiem odwróciła łeb w lewo, Ines mogła zauważyć zdziwione spojrzenie Inn, która teraz patrzyła prosto na nią.
- O. - powiedziała, zatrzymując się, a na jej pysku wykwitł życzliwy uśmiech. Dawno już nie widziała swojej, em. kuzynki? Inn gubiła się w tych wszystkich genealogicznych nazwach, tym bardziej nie potrafiła powiedzieć, kim jest dla Białej. W sumie to nawet zapomniała, wcale się tym nie przejmując. Dla niej to tak bardzo się nie liczyło, jednak kuzynka, jej zdaniem, brzmiała jak najbardziej fajnie i odpowiednio.
- Znaczy, cześć. - poprawiła się, uśmiechając się zakłopotana, po czym podeszła do białej, stając w odpowiedniej (bezpiecznej) odległości od niej.
- Nie przeszkadzam? - zapytała jeszcze, przechylając jeszcze głowę. Ines była osobą, która naprawdę zachwycała Inn, no i jedyną z rodziny, która jej tutaj została, nie chciała jej zatem urazić swoimi manierami, których nie do końca rozumiała.


RE: Płonąca równina. - Damur - 12-05-2014

Damur spokojnie wędrował po tych terenach. Szukał jakiejś osoby, która mogłaby przyjąć go do tego cudownego stada... bardzo mu się podobało.
(no nie mam za bardzo co tutaj napisać na razie xD)


RE: Płonąca równina. - Inés - 12-05-2014

Do fioletowego nosa dotarł wyraźny zapach, podobny do tego, który rozsiewał wokół siebie lwioziemski król. Ale ten należał do lwicy. Zielonookiej lwicy, która odezwała się do Ines.
Kapłanka początkowo wykonała dwa kroki w tył, spoglądając na obcą pustym wzrokiem. Dopiero gdy ta wymówiła pierwsze słowa, w błękitnych ślepiach zamajaczył blask ulgi. To nie obca. To Inn.
Słaby uśmiech wykwitł na pysku kapłanki.
- Nie - odrzekła cicho.
Przybliżyła się do kuzynki, mierząc ją uważnym spojrzeniem.
- Nie poznałam cię - przyznała. - Nie widziałam cię od dawna. Co cię tu sprowadza?
Rozluźnienie, które powoli zaczynało ją ogarniać, okazało się być chwilowe. Lwica zadrżała, gdy wyczuła kolejną woń - tym razem zupełnie jej nieznaną.
Bez słowa wyminęła Inn, by dziarsko ruszyć w stronę tygrysa. Nie mogła zrobić inaczej - to był jej tereny i miała obowiązek ich bronić. Zatrzymała się w odległości paru metrów od niego. W milczeniu mierzyła go wzrokiem, a ogon drżał w niepewności.
- Kim jesteś? - Jednak postanowiła się odezwać, choć jej głos brzmiał mniej dźwięcznie niż zazwyczaj.
Miała przed sobą rosłego samca, z pewnością silnego i zręcznego. W razie ataku może nie byłaby bezbronna, acz nie czekałoby jej też łatwe starcie. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że ten tutaj nie ma złych zamiarów.


RE: Płonąca równina. - Inn - 13-05-2014

Z początku zdziwiło ją nieco zachowanie Białej. Czyżby ją przestraszyła? Ale ona nie chciała. Poczuła się jednak pewniej, kiedy zobaczyła jej uśmiech. Usiadła zatem, naprzeciwko jej, dokładnie w tym miejscu, w którym stała, kiedy to znowu się zdziwiła. Dokładniej to słowami Ines. Nie tymi pierwszymi. Dzięki nim dowiedziała się, że jeszcze chyba nic złego nie widziała. Jednak po jej kolejnych słowach natychmiast nasunęła jej się myśl, że najwyraźniej zaszła znacznie dalej, niż z początku sądziła. Czyżby zatem trafiła na tereny Srebrnego Księżyca?
- Od dawna chciałam odwiedzić tereny Twojego stada. - powiedziała, uśmiechając się lekko. To akurat była prawda. Nie wiedziała jednak nigdy, czy potrafiłaby tutaj z powrotem trafić. Niby kiedyś tutaj mieszkała, jednak nie wiedziała, które dokładnie tereny należą do Srebrnego Księżyca.
- Nie sądziłam, że się na Ciebie natknę, ale mam szczęście. - powiedziała jeszcze, kiedy Ines po prostu ją wyminęła, patrząc gdzieś przed siebie i sobie poszła.
Inn przez chwilę siedziała jeszcze w miejscu, nie wiedząc za bardzo, co należałoby zrobić. Odwróciła się jednak, dzięki czemu dostrzegła tygrysa, białego jak śnieg. Ale Inn nie wie, co to śnieg... Więc przyjmijmy, że mlecznobiałego.
Po chwili wahania wstała, po czym podążyła za Ines, zatrzymując się obok niej. Kto wie, czego chce tutaj nieznajomy i czy nie ma wrogich zamiarów.


RE: Płonąca równina. - Damur - 13-05-2014

Tygrys zauważył wyskakują przed niego postać (właśnie, to jest tygrys? Bo nie mam zielonego pojęcia... xD). Już chciał do niej podejść, jednak zauważył inną tygrysicę. Przestraszył się. Szybko się odsunął o jakieś pięć metrów. Zapomniał o słowach napotkanej samicy, aczkolwiek pamiętał o dobrych manierach:
- Jestem Damur, witajcie. - uśmiechnął się, choć nie za bardzo wiedział, jak zareagować.
Czuł zmieszanie, tak dawno nikogo nie widział, iż uważa, że wszyscy są wobec niego źli.
Ale może nie tym razem? Po dłuższej chwili ciszy rzekł:
- Jak już wspomniałem, jestem Damur. Czy należycie do stada Srebrnego Księżyca?


RE: Płonąca równina. - Inés - 13-05-2014

// Ines i Inn to lwice. Mamy to wpisane w profilach. //

Witajcie. Znów to słowo, znów ktoś ją wita na JEJ terenach. Czyż logika nie nakazuje, by było na odwrót? Czy to nie władczyni tych ziem powinna witać (bądź nie) przybyszów? Na szczęście dla obcego, Ines w żaden sposób nie dała po sobie poznać, że nie do końca pochwalała użycie przez niego tego słowa.
Miast tego samica zdecydowała odpowiedzieć:
- Ines. Ja tak, ona nie.
Dystans, który powstał między nimi, uniemożliwiał prowadzenie rozmowy bez nadmiernego eksploatowania strun głosowych. Po chwili wahania, kapłanka przybliżyła się do nieznajomego. Uniosła łeb, a jej ruchy nagle stały się znacznie pewniejsze niż wcześniej. Zauważyła, że Inn usiadła obok niej, co odebrała jako sygnał gotowości do udzielenia wsparcia, jeśli nastąpiłaby taka potrzeba.
- Czego poszukujesz na moich terenach? - dodała, starając się nadać swej wypowiedzi obojętny ton.
Nie miała zamiaru ani okazywać lęku, ani przesadnej pewności - jej pytanie miało służyć wyłącznie celom czysto informacyjnym.


RE: Płonąca równina. - Inn - 14-05-2014

Obserwowała z coraz bardziej rosnącym zaciekawieniem tygrysa, a kiedy ten odsunął się na tak wielką odległość, na jej pysku pojawiło się zaskoczenie. Wygląda na to, że chyba jednak nie ma złych zamiarów, prawda? Gdyby było inaczej, to by się inaczej zachował, tak sądziła Inn. Ale ona się na tym nie znała i tego akurat była świadoma, dlatego z jeszcze większą uwagą zaczęła obserwować Damura. Poruszyła delikatnie ogonem, kiedy ten się przywitał, co było dla niej jeszcze bardziej dziwne. Najpierw stwarzać taki dystans między sobą a rozmówcą, aby następnie coś tam do niego mówić? Milczała, czekając, aż Ines powie coś pierwsza. W końcu to jej ziemie, ona jest przywódczynią.
- Cześć. - powiedziała, kiedy Ines się już przedstawiła. Zupełnie przypadkiem zapomniała sama podać swojego imienia.
Przechyliła lekko łeb na bok słysząc, że najwyraźniej tygrys szukał terenów Księżyca. Tak, pytanie Ines dokładnie odzwierciedlało jej myśli. Kremowa lwica była niezwykle ciekawa, czego taki biały tygrys mógł szukać na Srebrnym Księżycu.
Kiedy Ines zbliżyła się do nieznajomego, Inn natychmiast podążyła za nią, ponownie zasiadając obok niej. Nie odzywała się już, uważając, że to sprawa między tygrysem a Kapłanką.


RE: Płonąca równina. - Damur - 14-05-2014

(Aha, dziękuje)
Tygrys obserwując samice nabierał pewności siebie. Zaczął wokół nich krążyć - spokojnie, acz stanowczo. - Podczas tego zdarzenia tygrys patrzył na jedną, a to na drugą lwicę od góry, do dołu. Tyle czasu nie widział nikogo, a co dopiero rozmawiał. Mimo to nabierał pewności, bo sądził, że kremowa postać go lubi,, tylko ta biała jest agresywna. Inaczej wyobrażał sobie zachowanie członkini Srebrnego Księżyca.
,,Ale... - pomyślał - ona w końcu myśli, że ja jestem zły".
Zmartwił się. Nie chciał budzić u nikogo bojaźni, i to... przez SIEBIE SAMEGO! Czyż on był taki straszny?
Chciał uciec, jednak został. Zwierz nie zdał sobie nawet sprawy, ile czasu minęło podczas jego rozmyśleń. Nie pamiętał nawet, co powiedziała niejaka Ines, więc rzekł:
- Czemu się tak dziwnie na mnie patrzycie? Czy wyglądam jak potwór? A może nim jestem... - zasmucił się. W końcu... aś, nieważne - ugryzł się w język -.

(Obecnie Damur to taki histeryk, bo z tej samotności 'inaczej patrzy na świat' tak to nazwijmy).