Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Mirage - 07-06-2014

Lwica uważnie słuchała kapłanki a kiedy ta oznajmiła, że uważa ją za wyjątkową, odetchnęła z ulgą i nabrała większej pewności siebie. Ktoś w końcu ją docenił, chociaż sama w siebie wątpiła. Uśmiechnęła się szeroko, lecz natychmiast wróciła do swojej poważnej postawy, jeszcze nie czas na radość. Kiedy już miała przysiąc, że dotrzyma wierności stadu i Księżycowi, ktoś jej w tym przeszkodził. Odwróciła wzrok na pięknego białogrzywego lwa i lekko się do niego uśmiechnęła, mimo że rozproszył uwagę kapłanki i tym samym przerwał tą jak ważną dla niej chwilę. Postanowiła więc poczekać, bowiem to niegrzeczne przerywać komuś w rozmowie.


RE: Płonąca równina. - Vahan - 07-06-2014

Lew nie zdziwił się gdy lwica przemówiła do niego, wiedział, że musi to kiedyś zrobić. Zachował też spokój, jednak wiedział, że może stać przed kimś bardzo ważnym i nie chciał zepsuć tej chwili. Być może była to jego szansa na dołączenie do stada.
- Jestem Vahan. Pragnę dołączyć do stada Srebrnego Księżyca. Czy to ty jesteś kapłanką? - powiedział ze spokojem, patrząc na białą lwicę. Bardzo intrygowała go jej grzywka, która zakrywała jej oczy. Przez chwilę błądził wzrokiem po okolicy i zobaczył uśmiech malujący się na twarzy towarzyszki białej. Dzięki temu uśmiechowi od razu zrobiło mu się cieplej i raźniej.


RE: Płonąca równina. - Inés - 07-06-2014

To dopiero komiczna sytuacja - próba dołączenia jednego kandydata na Srebrnego została przerwana przez... Przybycie kolejnego. Kapłanka od razu przybrała znacznie bardziej swobodną postawę i otworzyła szerzej oczy, a właściwie to je wytrzeszczyła. Wieści o stadzie roznosiły się szybciej, niż była w stanie przypuszczać w najśmielszych nawet snach.
- Owszem, mam na imię Inés i jestem Kapłanką Stada Srebrnego Księżyca - oświadczyła niewzruszenie. - Chciałabym się dowiedzieć, co sprawiło, że zdecydowałeś się dołączyć właśnie do nas... Wcześniej jednak pozwolisz, że dokończę rozmowę z Mirage.
Nieznacznie uniosła kąciki warg, by następnie odwrócić łeb z powrotem ku lwicy. Gdyby wpierw zajęła się sprawą samca, prawdopodobnie dręczyłyby ją wyrzuty sumienia w związku z zielonooką.
- Mirage - powtórzyła. - Czy przysięgasz na Księżyc? Przysięgasz wierność, wiarę i posłuszeństwo... I to, że nie zatracisz swojej wyjątkowości?


RE: Płonąca równina. - Mirage - 07-06-2014

Zielonooka uważnie przyglądała się białej lwicy i samcowi, spoglądając raz to na niego a raz na nią z lekkim uśmiechem. Nie miała nawet nadziei, że Ines zwróci jej ponowną uwagę, bowiem nigdy nie uważała się za kogoś ważniejszego od innych, ale i też nigdzie jej się nie spieszyło. Towarzystwo samca sprawiło, że lwica poczuła się spokojniej, bowiem zajął przez chwilę kapłankę swoją sprawą a jej dał krótką chwilę na rozmyślenia o zmianach, jakie właśnie miały nadejść. Kiedy przywódczyni ponownie zadała jej pytanie, była całkowicie pewna swojej odpowiedzi, więc bez żadnego problemu uroczyście powtórzyła słowa błękitnookiej. - Przysięgam, przysięgam na Księżyc, wierność, wiarę, posłuszeństwo oraz to, że nie zatracę swojej wyjątkowości.


RE: Płonąca równina. - Inés - 07-06-2014

Biała powoli skinęła łbem.
- Mirage, od tej chwili stałaś się częścią stada. Jesteś członkiem Stada Srebrnego Księżyca - oświadczyła. - Nie zawiedź mnie.
Stało się. Srebrni wzbogacili się o nowego członka, mogącego wnieść do ich szeregów nową porcję świeżej energii lub zwyczajnie służyć pomocą i doświadczeniem.
Teraz mogła zająć się kolejnym przybyszem, co też uczyniła poprzez odwrócenie ku niemu łba. Wpatrzyła się weń, nie okazując emocji w wyraźny sposób.
- Vahanie, dlaczego chcesz dołączyć do Stada Srebrnego Księżyca? - spytała, co nie powinno stanowić dla niego niczego zaskakującego.
Cieszyło ją, że jej grupa cieszy się zainteresowaniem nowych w tych stronach, choć miała świadomość, iż niesie to za sobą także dodatkowe obowiązki i wzmożone poczucie odpowiedzialności. Któż jednak nie mógłby unieść tego na swoich barkach, jak nie ona, posiadająca wsparcie zawsze przy niej czuwającej matki i niemal równie mentalnie bliskiego Księżyca?


RE: Płonąca równina. - Vahan - 07-06-2014

Dziwnie stało mu się naprzeciwko osoby, która tak jak on nie okazywała w tym momencie żadnych uczuć. Pytanie też nie było trudne, bo przecież to było to czym kierował się chcąc dołączyć do tego stada, jednak sama myśl o tym, że kapłanka w pełni skupiła na nim uwagę napawała go dziwnym uczuciem. W głowie już miał ułożoną odpowiedź.
- Ponieważ jesteście bardzo pokojowym stadem, a księżyc jest dla was czymś więcej niż coś co oświetla niebo nocą. - Denerwował się, bo wiedział, że to jest jego być albo nie być w tym stadzie. Spoglądał nerwowo na lwice, a on przecież rzadko bywa zestresowany.


RE: Płonąca równina. - Damur - 07-06-2014

//Przepraszam, że tyle nie odpisywałem//

Damur stał jak wryty po słowach, jak się okazało, Ines. Och, co on jej takiego zrobił? A może, taki jest każdy? Tyle lat uciekałem od złych ludzi, który niszczą ten świat. Przybyłem tutaj setki mil, by znaleść to stado, stado Srebrnego Księżyca, gdyż podobno tam jest miejsce dla wybranych. Miejsce, gdzie mógłbym poczuć się sobą...
Tak owo rozmyślał, aż zauważył, że lwica rozmawia z inną lwicą. Przysłuchiwał się tym rozmowom, co jakiś czas patrząc na inną osobniczkę, obserwującą go, rozmówców, i nic nie mówiącą od pojawienie się nowej istoty. Kiedy pojawiła się kolejna, on zgrabnie schował się za kamieniem. Bał się, że jeżeli Ines tak go potraktowała, to co będzie z innymi? On, on przecież tak nie może. Nie mógłby zachowywać się tak, jak ona. Każde stworzenie powinno żyć w harmonii. Żyć w zgodzie z innymi. Nienawiść tworzy na naszej ręce kamień (tutaj, dla tygrysa jest to odpowiednik sztyleta), który rzucamy w drugą istotę, a jak wiadomo, każde zło o wiele trudniej zniszczyć, niż dobro. Co on więc tutaj robi? Czy jest sens tutaj dołączać? Wszystko co on wyznaje tu pasuje, prócz jednego... widywania harmonii świata. Taki jest sens życia wręcz Damura. Co więc ma zrobić? Na razie nic innego, jak przysłuchiwać się osobnikom, a zwłaszcza Ines. Szkarłatny świt przecież, jest podły, wyznaje zupełnie przeciwne rzeczy niż tygrys. Lwia Ziemia jest może uniwersalna, jednak braknie jej celu, sensu. Ich stado jest po to, by było, i nic więcej. Pozostaje mu jedynie dołączenie do Srebrnego Księżyca, do którego pasuje, lub zostać samotnikiem, i dalej żyć w ukryciu przed innymi. Jednak... on ma tego dość. Prawie całe życie się ukrywał, jak długo tak można? Samotność, na którą niby jest uodporniony zżera go, niszczy jego ideę, bo nikt nie dowie się o jego wizji świata, jak nikogo nie spotka. Dlatego czekał tutaj, przysłuchując się, przypatrując wszystkim. Ines mawiała piękne słowa, ale brakowało tam miłości, dobroci. Może jednak nie została ona zniszczona w jej sercu? Tak, każdy miewa nadmiar złości, Damur także, jednak dlaczego w rozmowie z nimi jest przyjazna, zaś z nim samym tak nie jest? Czy on jej coś zrobił? Przecież on nie chce...


RE: Płonąca równina. - Serret - 07-06-2014

Oto przed zebranymi tutaj osobowościami ukazał się przedziwny obraz - karakalka z mała serwalką w pysku wolnym biegiem zbliżała się ku kilka razy od niej większym kotowatym. Nie okazywała ani grama strachu, a po podniesionych uszach wręcz można było odnieść wrażenie, że cieszy się na widok... Samej Ines, w której stronę wyraźnie zmierzała. Za nią prawdopodobnie dreptała lwica o szarej sierści.
Jednak gdy fioletowooka zdała sobie sprawę, że biała najwyraźniej jest zajęta albo nawet bardzo zajęta, postanowiła chwilę odczekać. Zatrzymała się więc i, odstawiwszy Samiyę na ziemię, wyciągnęła szyję ku obecnym.
- Dzień dobry! - przywitała się z uśmiechem. - Bądź pozdrowiona, Kapłanko Ines!
Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zauważyła, że zdarzyło jej się przystanąć tuż obok ogromnego tygrysa. Zadarła łeb, ale mimo to nie była w stanie objąć wzrokiem całej pasiastej postury samca. Jednego była pewna - widziała go po raz pierwszy.
- Witaj, przybyszu - zwróciła się doń, wesoło poruszając uszami. - Jestem Serret i jestem karakalem, a ty zdecydowanie wyglądasz na tygrysa! Cóż cię tu sprowadza?


RE: Płonąca równina. - Kijivu - 07-06-2014

Kijivu dreptała w niedalekiej odległości za Serret, wyraźnie obserwując otoczenie, ucząc się. Mimo bycia świeżo upieczoną dorosłą lwica wciąż potrafiła zatrzymać się tylko po to, aby obejrzeć lśniącego chrząszcza lub powąchać rosnący nieopodal kwiat, jakby głęboko wewnątrz i mimo bagażu doświadczeń gdzieś głęboko wewnątrz swojego jestestwa wciąż była kocięciem ciekawym świata.
Przystanęła nieco i podniosła wyżej łeb, słysząc słowa karakalki, po czym rozejrzała się po zebranych - ależ ich tam było! Podziwiała wielkie, pasiaste kotowate stworzenie, do którego Serret przemówiła, po czym wzrok przeniosła na beżową lwicę o ekscentrycznej barwie powiek, a potem jeszcze zerknęła na lwa, bo bezsprzecznie był to dorodny samiec, o białej jak śnieg grzywie.
Jej oczy spoczęły w końcu na śnieżnobiałej lwicy o grzywie zaplecionej w warkocz.
Usiadła w pewnej odległości od towarzystwa, obawiając się, iż przeszkadza w czymś ważnym, po czym przywitała się uprzejmie, acz wstydliwie:
- Dzień dobry wam.. I dzień dobry, pani Ines! - Tak, do tejże lwicy, nie czuła żadnych wątpliwości, powinna zwracać się z szacunkiem, była w końcu przewodniczką tegoż stada, jego najwyższą kapłanką, no i była, jak się zdawało, starsza od szarej. Same powody do szacunku.
Skuliła się nieco, czekając na reakcję zebranych stworzeń. A co jeśli kogoś obraziła przychodząc, jak się najwyraźniej zdawało, w środku jakiegoś ważnego zebrania?


RE: Płonąca równina. - Inés - 07-06-2014

- Wojna przynosi chaos i zniszczenie, a my powinniśmy być niezachwiani niczym Księżyc - potwierdziła jego słowa, ujmując je na swój sposób. - A dla ciebie czym jest Księżyc? I co jest w tobie niezwykłego? Nie wierzę, że osoba przeciętna doceniałaby rolę Księżyca...
Uniosła brwi. Jej głos brzmiał całkiem przyjaźnie - widać, że się starała i tym razem wychodziło jej to względnie dobrze.
Jej uszy skierował się w stronę Serret po tym, jak kapłanka usłyszała swoje imię. Zdziwiła ją ta nagła wizyta, szczególnie że karakalce towarzyszył kolejny obcy - tym razem lwica.
- Dzień dobry... Niech Księżyc ma was w swojej opiece - odrzekła dość cichym tonem, acz wielkie czarne uszyska z pewnością były w stanie wyłapać sens jej słów.
Patrzyła się zarówno na tę, która się do niej odezwała, jak i na przybyłą wraz z nią Sami, i nieznaną samicę. Na krótko zawiesiła też wzrok na Damurze, o którego obecności zdawała się niemal zapomnieć.
Obecność kotki z początku sprawiła, że błękitnooka poczuła się raźniej - wszak to jeden z członków jej stada, w dodatku należący do niego od początku - cóż z tego, że tak mikrego wzrostu...? Lecz po chwili ogarnęła ją fala niepokoju. Pomimo wszystkich swoich zalet, kotka posiadała cechę, która wzbudzał w Ines wzmożoną ostrożność: nieprzewidywalność. Któż wie, co tym razem strzeli do głowy tej szalonej istocie? Kim jest przyprowadzona przez nią samica? I dlaczego rozmawia z tygrysem...?
Odsunąwszy na bok wszelkie dywagacje, na powrót utkwiła wzrok a jasnogrzywym. Zdecydowanie preferowała załatwienie jednej sprawy, a dopiero potem przejście do kolejnej. Ciągłe przechodzenie z jednej rozmowy do drugiej nie leżało w jej flegmatycznej naturze, a jako Kapłanka, na swoim terenie mogła sobie pozwolić na ustanawianie zasad, również jeśli chodzi o tak trywialne kwestie.


RE: Płonąca równina. - Vahan - 07-06-2014

Samiec dziwnie czuł się w towarzystwie wszystkich tych kotowatych. Te tłumy robiły na nim ogromne wrażenie, jak w jednym miejscu może się zebrać tyle stworzeń? Zazdrościł lwicy z dziwnymi powiekami, że udało jej się szybko załatwić sprawę. Na szczęście kapłanka dalej skupiała na nim swą uwagę, choć widać było, że i ona jest zainteresowana tym zbiorowiskiem. Przez cały ten czas Vahan zachowywał spokój i powstrzymywał emocje.
- Księżyc był przez pewien czas moim jedynym towarzyszem, czasami czułem, że do mnie przemawia, choć być może było to złudzenie. Gdy moja siostra i matka szły na polowanie on jako jedyny dotrzymywał mi towarzystwa. - lew wypowiedział te słowa z powagą. Nie lubił mówić więcej niż to potrzebne, ale tym razem starał się powiedzieć jak najwięcej na ten temat.
W czym miałby być wyjątkowy? Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Nikt nie potrzebował tej informacji. Choć czy jego niezwykłe ukrywanie i opanowywanie emocji jest czymś normalnym i codziennym? Nie każdy potrafi całą noc przesiedzieć sam na sam z księżycem, który niby nic nie mówi, a jednak rozumieją się bez słów. I chyba też nie każdy mówi tylko tyle ile trzeba, a czasami nawet nic. Po kilku sekundach wahania odpowiedział na pytanie kapłanki:
- Świetnie opanowuję i ukrywam negatywne emocje. Nie mówię albo mówię mało kiedy jest to niekonieczne, jednak najbardziej wyjątkowa jest moja więź z księżycem.
Lwu wydawało się, że powiedział więcej niż to było konieczne, ale chciał mieć pewność, że wśród tych informacji znajdzie się naprawdę coś wyjątkowego.
- Chodzi o to, że gdy zostawałem sam księżyc przemawiał do mnie, przynajmniej tak mi się wydawało. Nie mówił żadnych słów, a jednak wiedziałem o czym mówi. Nauczył mnie spokoju i opanowania. Był moim mentorem w nocy. Obserwował moje pierwsze polowania. - po tych słowach zamilkł. Dziś powiedział więcej niż przez ostatnie miesiące.


RE: Płonąca równina. - Mirage - 07-06-2014

Kiedy usłyszała, że została przyjęta serce zaczęło bić jej szybciej. Lwica od razu się ukłoniła przed kapłanką - Nie zawiodę. - oznajmiła spokojnie, po czym usiadła, widząc, że Ines skierowała łeb ku samcowi. Mirage postanowiła zostać i dotrzymać mu towarzystwa, lekko się do niego uśmiechając, żeby czuł się pewniej w tej jakże ważnej dla niego chwili, bowiem mógł czuć się tak jak ona przed chwilą.
Nagle Rage usłyszała jakiś szelest, więc nastawiła uszu w jego kierunku, po czym odwróciła łeb i spojrzała na białego tygrysa, widziała go tutaj już wcześniej, lecz nie miała okazji by się przywitać. Tygrys na początku wydawał jej się jakiś nieobecny, być może myślał o czym ważnym, więc ta nie chciała mu w tym przeszkadzać, tak samo i jak drugiej lwicy, która nie odezwała się ani słowem. Po chwili jednak do grupy dołączyły nowe istoty, lwica uważnie przyglądała się nowo przybyłym, żeby następnie odważyć się na ten skromny gest, jakim jest skinięcie łbem i przywitanie się. - Witam, jestem Mirage. - oznajmiła nieśmiało, spoglądając najpierw na tygrysa a następnie płynnie przechodząc wzrokiem na karakala i szarą lwicę, by na końcu spocząć na białogrzywym, który właśnie starał się zaimponować Ines, by ta przyjęła go pod swe skrzydła.


RE: Płonąca równina. - Inés - 08-06-2014

Kapłanka nieznacznie zmarszczyła swe brwi. Przemówienie Vahana, bo to na nim się teraz skupiła, zawierało w sobie wiele zdań i mniej treści. Na szczęście dla lwa, ona zdołała wyłapać z tego potoku słów to, co było dla niej istotne.
- O czym mówił?
Blady uśmiech wdarł się na jej oblicze. Ines nie miała zamiaru, kolokwialnie mówiąc, "zrujnować" kandydata. Zwyczajnie pytała o to, co wydało jej się w jakiś sposób intrygujące. Szczerze wierzyła, że zdoła on odnaleźć satysfakcjonującą ją odpowiedź.
Przez większość czasu nie odrywała odeń wzroku, lecz momentami zdarzało jej się zerkać na Mirage, a także pozostałych. Przypomniała sobie nawet o istnieniu Inn, która dziwnym trafem zaprzestała odzywania się, zagłębiając się w milczenie znacznie bardziej niż niekiedy zdarzało się to błękitnookiej. Białą dziwiło podobne zachowanie u przecież tak energicznej osoby, acz nie zdecydowała się na skomentowanie ów faktu - raz, że nie leżało to w jej naturze, dwa - aktualnie zajmowała się czymś zgoła innych.
Ostatecznie na powrót utkwiła uprzejme spojrzenie w jasnogrzywym.


RE: Płonąca równina. - Damur - 08-06-2014

Tygrys znowósz pogrążył się w zamysłach, i nie odpowiedział na przywitanie karakalki. Przy słowach podeszłej Mirage, westchnął, po czym odpowiedział smutno, a zarazem cicho:
- Witaj - spróbował się uśmiechnąć. - Jestem Damur.
Następnie odrzekł do karakalki:
- Witaj.
Dlaczego tygrys mówił z rozpaczą? Dlatego, że bardzo chciał dołączyć do stada, jednak tyle osób w jednym miejscu to dla niego taki tłum, iż nie może nawet się przez niego przecisnąć. Zwierzęta rozmawiają ze sobą, cieszą się, zaś on jedyny siedzi za kamieniem, i cicho rozpacza, gdyż szansa nowego, lepszego życia przechodzi mu przed oczami. Dodatkowo w chwili, kiedy może przeciśnie się po białowłosym lwie do Ines, kapłanki Srebrnego Księżyca, przychodzą osoby. To co prawda miłe, iż ktoś go zauważył, i Damur ma możliwość rozmowy z kimkolwiek. To jest jednak i smutne, gdyż Ines z wszystkimi się przywita, a go zostawi...
Zwierzak miał ochotę zapaść się pod ziemię, jednocześnie odważając się podejść do Ines, i z nią porozmawiać. Ale w takim tłumie? (dla niego to tłum, jak wspomniałem) Nie, to niemożliwe. Lepiej, żeby tutaj poczekał, a z Ines porozmawia kiedy indziej. Może za miesiąc, może za dwa...
Jego myśli wywoływały na nim samym smutek, którego nie okazywał płaczem, a wewnętrznym cierpieniem.


RE: Płonąca równina. - Vahan - 08-06-2014

Był skupiony na Ines, na resztę zerkał co jakiś czas. Czuł się niezręcznie gdy tyle osób zebrało się w jednym miejscu, ale przecież powinien odpowiadać na pytania kapłanki, a nie rozmyślać o tych oczach, które mogą na niego patrzeć. W środku jednak nadal był spokojny, choć odczuwał dyskomfort. Słońce "paliło" jego tułów niemiłosiernie. Miał nadzieję, że zaraz skończy się ta rozmowa, oczywiście z szczęśliwym dla niego zakończeniem i będzie mógł schować się w cieniu drzew.
- Księżyc nie wypowiadał słów, dawał wskazówki mojemu umysłowi. Podświadomie wiedziałem co mam robić, nie bez powodu przyprowadził mnie tutaj. - świetnie pamiętał ten moment. Powiedziałby, że nawet mu się przedstawił. Dla Vahana było to nie do ogarnięcia jak księżyc mógł przekazywać do jego umysłu te informacje. Przecież nie przez przypadek znalazł się na tych terenach.