Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Kijivu - 08-06-2014

Szara czujnie, acz bardzo nieśmiało i płochliwie przyglądała się rozwojowi sytuacji. A więc było jeszcze więcej osób żywo zainteresowanych księżycem niż te, o których dotąd usłyszała! Zrobiło jej się ciepło na duchu wiedząc, że będzie mieć tak pokaźne stado - rodzinę, ale z drugiej strony.. Jak ona się przełamie, aby z każdym zaprzyjaźnić? Przecież tak trudno było jej przełamać lody i porozmawiać z Serret i Samiyą!
Całą sobą chłonęła rozmowę Ines i białogrzywego. Jakie pytanie kapłanka jej zada, jak już zdołają zamienić kilka słów? A jeśli Kijivu zacznie się jąkać z nerwów i nic z tego nie wyjdzie? Skuliła się nieco, martwiąc się nieistniejącą jeszcze przyszłością.
W końcu przeniosła wzrok na białego tygrysa. Uderzył ją jego smutek, widoczny dla niej w minie kotowatego i ruchach.. Postanowiła uśmiechnąć się do nieznajomego, mając nadzieję, iż doda mu tym otuchy.


RE: Płonąca równina. - Mirage - 08-06-2014

Lwica obserwowała wszystkich dookoła, przysłuchując się rozmowie Ines i Vahana, który według niej niezbyt zrozumiał o co chodziło kapłance albo może to i ona źle rozumiała a on jednak miał rację? Z zamyśleń wyrwał ją głos Damura, który chował się za kamieniem, co sprawiło, że i jej zrobiło się smutno. Uśmiechnęła się delikatnie spoglądając na niego, po czym wstała i podeszła do tygrysa. - Miło mi Cię poznać. - oznajmiła, siadając obok niego. Nie chciała, żeby biały kot w paski poczuł się jakiś odrzucony, więc teraz uwagę skupiała na nim. Mirage nigdy nie widziała żadnego tygrysa na oczy, tym bardziej w Afryce, lecz podobały jej się jego piękne pasy, które miał na swoim ciele, ale czy one czasem nie przeszkadzają mu w polowaniu?
- Skąd przybywasz? - zapytała po chwili delikatnym i spokojnym głosem, tak aby Damur ją usłyszał a jednocześnie by nie przeszkadzała innym.


RE: Płonąca równina. - Damur - 08-06-2014

//Ja na serio mam problem z tym pytaniem Kijivu, bo białowłosy ukradł mi odpowiedź na pytanie xD//

Tygrys zauważył szarą, uśmiechniętą do niego lwicę. Odpowiedział jej tym samym, i nawet poczuł się trochę lepiej, jednak po chwili znów na jego pysku pojawił się smutek. W tym właśnie momencie pojawiła się inna postać, również samica tego samego gatunku co poprzednia istota. Położyła się koło niego... do czego dążyła? Potem usłyszał jej piękny, głęboki (a niech sobie nawymyślam xD) głos...
- Mi ciebie również. Jestem Damur, i przybywam z nikąd. - choć słowa te wydają się niemiłe, było przeciwnie: tygrys po prostu nie wie, gdzie się urodził, skąd pochodzi i to stąd ta odpowiedź.


RE: Płonąca równina. - Inn - 08-06-2014

Inn przez dłuższy czas siedziała cicho, jak mysz pod miotłą, niemal obawiając się powiedzieć coś na głos.
Najpierw Ines. Nie spodziewała się, że jej kuzynka może być taka stanowcza i w ogóle, aż ją ciarki przeszły po plecach. I naprawdę bała się odezwać, nie chciała narazić się na jej gniew, czy jej przeszkadzać. Na dodatek drastycznie spadło jej przekonanie o przydatności. Kiedy zobaczyła, do czego była zdolna Biała, a czego zdecydowanie się po niej nie spodziewała, stwierdziła zwyczajnie, że mimo, że chciała z nią zostać, aby poczuła, że nie jest sama, że w razie czego ją wesprze, jak tylko może, to... zwyczajnie Kapłanka jej nie potrzebuje i to w najmniejszym stopniu. Może jej tylko zawadza? Inn spuściła uszy, a kiedy zaraz później nadeszły nowe osoby, zaczęła się zastanawiać, czy nie lepiej by było, gdyby tak cichaczem się stąd zwinęła. ZA. DUŻO. LWÓW.
Kiedy spojrzała na białego lwa, stwierdziła, że to pewnie jakiś brat albo coś Ines. Jednak szybko sama Biała ją z tego błędu wyciągnęła. Tak więc kiedy Przywódczyni Księżyca udała się do nowych obcych, ona cichutko, niepewnym krokiem podreptała za nią. Mimo wszystko, jakkolwiek chciała się zapaść w tej chwili pod ziemię, czy chociażby opuścić to miejsce, nie mogła tego zrobić. To byłoby co najmniej niestosowne z jej strony. A nie mogła sobie pozwolić na taką niestosowność wobec jedynej pozostałej jej osoby z rodziny. Nie tylko z tego względu, że Ines do tej rodziny należała. Nawet, gdyby tak nie było, Inn wciąż czułaby do niej szacunek i sympatię, tak jak teraz.
Tak więc póki co usiadła obok Śnieżnobiałej Piękności, wzrokiem początkowo błądząc po obcych jej osobach, ostatecznie wbijając go w ziemię.
Nastawiła jednak uszy, kiedy Ines zaczęła mówić o Księżycu. Interesowało ją to stado, wydawało się takie dobrze zaplanowane i tajemnicze. I, z tego, co teraz słyszała, nie myliła się w tej kwestii. Chłonęła słowa Białej jak gąbka, a podziw do jej osoby niebotycznie wzrósł, mimo że wydawało się jeszcze przed momentem, że to nie jest możliwe. Podziwiała ją za to tym bardziej, że potrafiła się porozumieć z Księżycem, to jest przecież naprawdę coś niezwykłego! Ona sama nie wyobrażała sobie nawet czegoś podobnego, stwierdziła więc, że jest niegodna takich zaszczytów. Dotknęło ją to, jak nowe lwy zaczęły opowiadać o swoich talentach, o rzeczach, które sprawiają, że wyróżniają się, są wyjątkowe. Gdyby Inn dostała takie pytanie, nie potrafiłaby na nie odpowiedzieć. Zresztą, ona nie czułaby się godna, aby dołączyć do takiego stada. Uznała więc, że jakby nie patrzeć miała szczęście z Lwią Ziemią, że znalazła się we właściwym miejscu i czasie, aby następnie do stada dołączyć. Gdyby nie tamta wyprawa i miałaby się starać o przyjęcie na przykład dzisiaj, to kto wie, czy król lub królowa w ogóle zechcieliby ją w swych szeregach.


RE: Płonąca równina. - Inés - 09-06-2014

- Księżyc cię przyprowadził - powtórzyła za lwem.
Niełatwo było stwierdzić, jakieś intencje kryły się za jej słowami, wypowiedzianymi tak spokojnym, ale w jakiś sposób niepokojąco bezbarwnym tonem. Ines pragnęła ich zasmakować, poczuć ich dotyk, przekonać się, czy niosą za sobą prawdę.
Zmarszczyła brwi, co zdarzyło jej się po raz wtóry tego dnia. Wypuściła powietrze nosem, niespokojnie machając końcówką ogona.
- Wierzę ci. - Delikatny szept musnął uszy samca.
Z sobie tylko znanych powodów cofnęła się, przypatrując mu się z niesłabnącą uwagą. Wręcz można było odnieść wrażenie, iż, o ile wcześniej zdarzało jej się zerkać na pozostałe obecne tu osoby, to teraz zupełnie tego zaprzestała.
- Przysięgnij. Przysięgnij na Księżyc i Jego nieskończoną moc, że pozostaniesz wierny stadu i swojej wierze, będziesz zachowywać posłuszeństwo wobec autorytetów i nigdy nie wyrzekniesz się swojej wyjątkowości.
Jej głos brzmiał dostojnie, uroczyście, doskonale odzwierciedlając całą majestatyczną postawę Ines - uniesiony łeb, posągowa mina i wyprostowane łapy, a wszystko spowite pokrywą nieskazitelnie białej sierści. Rozwiewający jasne włosy wiatr dodatkowo potęgował wrażenie, jakie kapłanka roztaczała wokół swej osoby.


RE: Płonąca równina. - Serret - 09-06-2014

Nieprawdą byłoby stwierdzenie, iż karakalka przyjęła to, jak ją traktowano, z zupełnym spokojem. Wyprostowała wielkie uszy w nadziei, że może jednak ktoś zechce się do niej odezwać i porozmawiać (bo tego bardzo chciała, och!, naprawdę), lecz okazała się ona płonna. Fioletowooka postanowiła dać sobie spokój z wciąż zajętą kapłanką i jej obecnym rozmówcą, smutnym tygrysem, lwicy, która do niego zagaiła, a nawet wyjątkowo przejętą sytuacją Kijivu i jej kochaną Sami. Skoro Ines byłą taka zajęta, to chyba jest jeszcze chwila na zajęcie się swoimi sprawami, nieprawdaż? Nie ma co tracić cennego czasu, danego przez Naturę!
Nie minęła minuta, jak zostawiła karakalkę przy szarej (choć, oczywiście, na obie miała oko przez cały ten czas) i podreptała do jedynej osoby, która nie była przesadnie zaabsorbowana tym, co się tu działo .
- Dzień dobry pani, jak się pani miewa? - Uniosła łeb, stanęła na tylnych łapach i wbiła w Inn emanujące radością spojrzenie. - Piękny dziś dzień, nie sądzi pani? Nie tak jak księżycowa noc, acz śmiem twierdzić, iż Słońce również ma swój urok.
W tym momencie padła z powrotem na komplet swoich kończyn, co w żadnym stopniu nie wpłynęło na zmianę obserwowanego przez nią punktu, jakim w tej konkretnej chwili były pewne zielone ślepia.
- Natura dba o równowagę w przyrodzie. Blask Księżyca jest pokarmem dla ducha, ale czyż wygrzewanie się w słonecznych promieniach nie stanowi znakomitego odpoczynku dla ciała? - Zastanowiła się głośno, pod koniec wypowiedzi zniżając ton, jakby mówiła o czymś, czym nie wypada dzielić się z innymi.


RE: Płonąca równina. - Vahan - 09-06-2014

Po słowach kapłanki ogarnęła go niepewność, ale jak zwykle nie pokazywał tego po sobie. Wydawało mu się, że jego czas na tych ziemiach się kończy, że nigdy tu nie powróci. Na to przynajmniej wskazywała jej postawa, jednak wypowiedziała te jakże ważne dla niego słowa "Wierzę ci." Vahan był pewny, że wszystko to stało się dzięki księżycowi, czuł jego opiekę właśnie w tym momencie. Na jego pysku pojawił się lekki uśmiech, który nie znikał przez długi czas. Jego szczęście nie miało granic, ale teraz jeszcze zachowywał spokój.
- Przysięgam - odpowiedział jak najbardziej uroczystym i poważnym głosem. Nie miał żądnych wątpliwości. Ines była świetną kapłanką, nie można mieć wątpliwości, że znalazła się na niewłaściwym miejscu. Księżyc wie co robi. Lew wiedział, że nie może zawieść stada, w końcu to jego rodzina. Stał w miejscu uśmiechając się i czekając na reakcję Ines.


RE: Płonąca równina. - Inés - 09-06-2014

Biała lwica wyciągnęła łapę i położyła ją na lwim barku, nie spuszczając wzroku z samca.
- Vahanie, mianuję cię członkiem Stada Srebrnego Księżyca! - oznajmiła wyjątkowo głośnym tonem, tak że prawdopodobnie usłyszało ją każde obecne na Równinie stworzenie. - Noś ten tytuł godnie, by nie przynosić swemu stadu wstydu, a chlubę i poważanie.
Ostawiła łapę, po czym znów odsunęła się od nowo mianowanego Srebrnego. Wciąż stałą naprzeciw niego, ale z zachowaniem odpowiedniego dystansu.
Dopiero teraz zyskała sposobność dokładnego zlustrowania pozostałych tu zgromadzonych. Na dłużej zatrzymała swe wejrzenie na Damurze, który, w jej opinii, winien już dawno stąd odejść bądź ewentualnie przeprosić za swą nieumyślną zniewagę i przedstawić sprawę, z którą zjawił się na jej ziemiach. Podobnie interesowała ją Kijivu, lecz ona, jako iż towarzyszyła Serret i odpowiednio przywitała się z kapłanką, sprawiała znacznie lepsze wrażenie niż tygrys o nieodgadnionych zamiarach.


RE: Płonąca równina. - Damur - 09-06-2014

//Jaka zniewaga? Bez takich xD Dobra, może zdążę przed 16 stroną to załatwić xD//

Tygrys po słowach Ines poczuł się... dziwnie. Poczuł, że kapłanka nie emanuje do niego większą sympatią, taką jak do Vahana. Kiedy powie jej prawdę, jak księżyc go wychował, uzna, że powiedział to dlatego, iż to samo rzekł białogrzywy, a lwicy słowa te się spodobały. Po dziwnym odczuciu nastąpiło inne: zaniepokojenie. Nie może przecież kłamać, i choć prawda zawsze jest dobra, w tym wypadku na to nie wyglądało. Jak więc ma to wytłumaczyć silniejszej samicy, która w każdej chwili może go odepchnąć, zostawić samego? Kłamstwo będzie bolesne do końca życia - prawda - tak samo, lub będzie jego najważniejszym, a zarazem najszczęśliwszym posunięciem w życiu. Jak ma postąpić? To jedno pytanie zaprzątało mu głowę przez dłuższczy czas. Pomyślał, że się odważy, jednak wtedy pojawiło się jedno ale:
Ale kapłanka może mnie zaatakować z powodu 'zniewagi' wobec jej...
Jego rozmyślenia były normalnie smutne, acz patrząc na to z dystansem (przenośnia) to głupie, bo mimo swojego losu samotności przez około dwa lata nie bał się po pewnym czasie, prócz samej Ines. Stworzenia, od którego może zależeć jego los.
I wtedy Damur zdał sobie sprawę, że już wie dlaczego nie rozmawia z kapłanką... To wszystko jest dla niego na tyle wstydliwe, że chciałby pomówić o tym w osiem łap, cztery oczy i dwa pyski (ale wymyśliłem xD). To dlatego tak bardzo boi się to zrobić: nie wiadomo, jak zareagują inni. Niech pierwsza załatwki to co chce z kapłanką szara lwica, a on na końcu. Poprosi wtedy o rozmowę we dwójkę.
Tygrys przeprosił obecne przy nim osoby, i podreptał do Kijivu.
- Witaj, jestem Damur. Z tego co zauważyłem, tylko my zostaliśmy, i nie porozmawialiśmy z kapłanką o dołączeniu do stada Srebrnego Księżyca... - zatrzymał się. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak głupio to brzmi. Zwykle wszystko co robił analizował, a teraz coś go podkusiło, i zrobił to ot tak (tak szczerze, to pięknie lwica wygląda i może będzie nieszczęśliwa miłość xD [że go zostawisz bo jest tygrysem xD Ale to jak już kiedyś xD]). Po krótkiej chwili ciszy kontynuuował - Jeżeli chcesz, to zrób to teraz, bo ja jestem ostatni w 'kolejce'.


RE: Płonąca równina. - Vahan - 09-06-2014

// Damur lwica i lew mogą być razem. Tyglew (tigon) – hybryda lwicy i tygrysa (najczęściej syberyjskiego)//

Skinął głową na znak, że rozumie słowa kapłanki i odszedł na kilka metrów wiedział, chciał aby inni mogli załatwić swoje sprawy. Nieswojo czuł się w tym jakże dziwnym towarzystwie. Powinien się z nimi zapoznać. Może powinien porozmawiać z lwicą o zielonych powiekach, w końcu był pewien, że ona należy do stada. Zdecydował się podejść do najbardziej intrygujących go postaci, białego tygrysa i szarej lwicy. Zastanawiał się czy należą do Srebrnego Księżyca. Stanął od nich w kilkumetrowej odległości. Postanowił zrobić pierwszy krok.
- Czy przeszkadzam? - w najgorszym razie odpowiedzą, że tak. Przecież nie mogą wypędzić go z "jego" stada. Cała ta sytuacja wydawała mu się idiotyczna. Samotnik od wielu lat nagle znajduje się w tak licznym stadzie, choć w sumie w młodości tak było. Znowu należy do stada. Powinien się cieszyć, jednak nadal zachowywał pewien dystans do innych stworzeń. Tak przechodząc do stworzeń to znajduje się tu tak wiele osób płci "pięknej". Nie było w tym dla niego nic dziwnego, w końcu prawie całe życie spędził w towarzystwie matki i sióstr.


RE: Płonąca równina. - Samiya - 09-06-2014

Choć dla innych tak wiele towarzystwa to stanowczo za dużo, Sami była niczym w raju. Tyle ciekawych osób, różnorodnych charakterów do poznania! Samiya uwielbiała spotykać nieznajomych, o ile oczywiście ci nieznajomi byli przyjaźni. A tu proszę - Ines, kapłanka Księżyca, dwaj nowi adepci jej ukochanego stada, sympatycznie wyglądająca lwica oraz dość tajemniczy zwierz. Ze słów, które skierowała ciocia do niego Sami wywnioskowała, iż jest on tygrysem. Duże te tygrysy. A przynajmniej tak wywnioskowała serwalka patrząc na rosłego samca. Duże i bardzo ładne, w końcu czarno - białe! Sami nie miała pojęcia, że ten akurat przedstawiciel gatunku odstaje kolorami od reszty swoich pobratymców.
Zobaczywszy, że ten tajemniczy przybysz zbliża się do Kijivu oraz do niej samej, Sami znalazła się w dość trudnej dla niej sytuacji. Przecież serwal, a w dodatku taki młody jak ona, nie da rady z tej odległości jakkolwiek prowadzić konwersację z tym "tygrysem"! Bo przecież nie może cały czas gapić się na jego łapy, a nawet zadzierając łeb wysoooko w górę nie potrafiłaby spojrzeć mu w oczy! Dlatego też Sami znalazła wybawienie w postaci sympatycznej, choć dość nieśmiałej szarej lwicy. Serwalka podeszła do Kijivu i zastanowiła się przez chwilę. Obrazi się? Nie, nie powinna... Choć znała ją bardzo krótko i zamieniła z nią ledwie parę słów, wyglądało na to, że lwica ta jest bardzo miła! Mała serwalka zdążyła już zapałać do niej sympatią.
- Mogę? - Sami spytała jedynie przez grzeczność, bowiem nie czekając nawet na odpowiedź wskoczyła na grzbiet Kijivu. Oczywiście starała się zrobić to w miarę delikatnie po to, by szara nie odczuła skoku zbyt dotkliwie. Wylądowała na jej grzbiecie miękko, łagodnie. Ten lekki ciężar nie powinien zbytnio doskwierać lwicy, prawda?
Stojąc na grzbiecie szarej, Sami znajdowała się wręcz troszkę wyżej niż tygrys.
Niemal w tej samej chwili, kiedy to Damur skończył mówić, podszedł do nich ktoś jeszcze, to jest nowy adept stada Srebrnego Księżyca. Sami spojrzała na niego i uśmiechnęła się promiennie. Wspaniale! Księżyc zdobywa coraz więcej wyznawców!
Nie odpowiedziała na jego pytanie, bo choć zajęła to wysokie miejsce po to, by móc rozmawiać z dużo większymi od siebie kotami, to nie czuła iż uczestniczy w konwersacji.


RE: Płonąca równina. - Kijivu - 09-06-2014

Szara skinęła głową, zaskoczona zachowaniem tygrysa. Przecież był tu przed nią! A może chciał być uprzejmy, lub wstydził sie rozmawiać przy tak wielu obcych? Ujrzała też Białogrzywego i odpowiedziała lekko zawstydzonym przez wszystko co się wokół niej działo głosem:
- Nie.. nie przeszkadzasz. - Uśmiechnęła się, po czym przeniosła wzrok na Ines - Mam nadzieję, że nie obrazisz się, jeśli zamienię najpierw kilka słów z panią Ines..
Samica niepewnie ruszyła, czyniąc kilka kroków w stronę Białej, podziwiając jej futro, o wiele jaśniejsze od sierści Kijivu. Przystanęła w końcu, kłaniając się lekko przed lwicą, mając zupełną pustkę w szarym łebku. Jak ma zacząć tak poważną rozmowę?
W końcu, pełna zmieszania, zaczęła:
- Dzień dobry.. pani Ines - mówiła swoim głosikiem -Chciałabym zapytać.. Czy - czy i dla mnie znalazłoby się miejsce w waszym stadzie? - wyjąkała w końcu, pełna nerwów.


RE: Płonąca równina. - Damur - 09-06-2014

Tygrys spoglądał na samca o również białej sierści, jak i jego.
(Wcześniej napisałem tak, ale się pomyliłem xD) - Nie, nie przeszkadzasz. - odpowiedział zaraz po Kijivu.
Następnie spojrzał na przybyłą przed białgorzywym samiczkę, która wspieła się na plecy szarej lwicy. Wyglądała na bardzo słodką. Zaraz jednak odeszła ona na grzbiecie Kijivu, rozmawiającą z Ines. Jego niepokój był obecny nadal, w końcu zaraz nadejdzie jego czas na rozmowę z kapłanką! Cóż to za stresujący moment, a zwłaszcza, że odeszła szara lwica, która jako nieliczna razem z serwalką wzbudziły w nim większą sympatię, niż inni obecni.
Tygrys rozsiadł się na trawie, spoglądając dookoła.
Piękna tu okolica. Pewnie też świetne miejce do polowań. Po rozmowie z kapłanką chyba coś upoluję...
Zaraz później zaczął wsłuchiwać się w odeszłą od niego przed momentem Kijivu. Chyba była tak samo zestresowana jak on. Zobaczył jak odwróciła na chwilę pysk w jego stronę. Uśmiechnął się, jak ona wcześniej do niego, by ją chociaż trochę pocieszyć. Kiedy przedstawiła się kapłance, Damur opuścił głowę na ziemię, tak dla odpoczynku.


RE: Płonąca równina. - Mirage - 09-06-2014

Lwica lekko uniosła prawą brew a uśmiech gdzieś zanikł, bowiem to co powiedział tygrys wydawało jej się niezbyt grzeczne, lecz po chwili uśmiechnęła się ponownie. Może on po prostu nie chce o tym rozmawiać? Może to coś przygnębiającego a przecież ona nie chciała, żeby jej towarzysz poczuł się źle.
- Rozumiem. - odpowiedziała delikatnym i spokojnym głosem, po czym skierowała wzrok na tajemniczą lwicę, która to nie odezwała się ani słowem. Nie minęło kilka sekund jak odwróciła łeb na Ines i Vahana, który właśnie składał przysięgę. Cóż... nowy w stadzie, jak miło. Był tak samo nowy jak i ona, więc liczyła, że lepiej się zapoznają, bowiem we dwójkę zawsze będzie raźniej, poznawać obyczaje i historię Srebrnego Księżyca. Spoglądając na resztę, mogła twierdzić, że jest to już tłum... a może tutaj tak jest zawsze? Do jej uszu dobiegły kolejne słowa wypowiedziane przez karakalkę, więc kątem oka zerknęła na nią i osobę, do której mówiła, lecz po chwili uwagę znowu skupiła na niebieskookiej lwicy i białogrzywym, który został mianowanym pełnoprawnym członkiem Srebrnego Księżyca. Uśmiechnęła się do siebie, poruszając końcówką ogona. Kiedy tygrys przeprosił ją i odszedł, delikatnie tylko skinęła łbem. Miała nadzieję, że i jemu uda się zostać członkiem stada.
Siedząc samotnie na uboczu, bacznie obserwowała pozostałe postacie, lekko się do siebie uśmiechając. Nawet nie zauważyła tej słodkiej małej istotki jaką była serwalka, więc uwagę teraz skupiła na niej i szarej lwicy na którą się wdrapywała. Oh... Rage, czy ty kiedyś będziesz miała swoje maleństwo? Na tę myśl nieco spochmurniała i zamyśliła się, spoglądając na jakiś kamień leżący przed nią.


RE: Płonąca równina. - Vahan - 09-06-2014

Stworzenie, które wskoczyło na grzbiet Kijivu było według Vahana przeurocze. Jednak zanim zdążył cokolwiek im odpowiedzieć te się oddaliły. Widząc, że tygrys nie był w nastroju do rozmowy z nim postanowił porozmawiać z kimś innym. Zdecydowanie Vahan nie lubił narzucać się innym, nie leżało to w jego naturze. Popatrzył jeszcze w jego stronę, ale nie sądził by coś się zmieniło. W takim razie zapozna się z tą zielonooką lwicą. W końcu i ona jest nowa, może razem powinni poznać te tereny i dowiedzieć się o najważniejszych rzeczach. Nie miał oporów przywitać się z nią. Powoli skierował swój wzrok w jej stronę.
- Jestem Vahan, a ci jak na imię? - powiedział z uśmiechem na twarzy. Utrzymywanie dobrych stosunków z resztą stada było teraz bardzo ważne, w końcu stado to rodzina.