Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Inés - 24-06-2014

- Umiłowanie pokoju to cecha godna pochwały - oznajmiła ostrożnie, wysłuchawszy krótkiej a treściwej opowieści lwicy. - Acz bycie jedną z nas to więcej niż pacyfistyczne usposobienie. By poddać się pod opiekę Księżyca, przedtem musisz zrozumieć Jego szczególne znaczenie. Czy wierzysz, że Księżyc posiada potężną moc, którą w swojej dobroci i mądrości wykorzystuje do chronienia swych wyznawców?
Z boku słowa kapłanki mogły brzmieć komicznie, lecz biała zachowywała pełną powagę, gdy błękitem swych ślepi wpatrywała się prosto w rozmówczynię. Tylko jedna odpowiedź była prawidłowa, a odgadnięcie jej nie wydawało się być arcytrudnym zadaniem.
Uwagę Ines rozproszyła mała Amai.
- Mama? - Uniosła brwi, zaskoczona. - Widziałam ją... Chwilę wcześniej.
Nerwowo rozejrzała się po okolicy. Karakalka wciąż rozmawiała z Inn (strach pomyśleć o czym), lecz zza gęstych traw ta pierwsza była niemal niedostrzegalna.
Zabawne, że dumna i stanowcza Ines miewała problemy w kontaktach z tak niewinnymi i pozornie nieskomplikowanymi istotami jak kocięta.

// odpiszę Serret po Inn //


RE: Płonąca równina. - Hashimea - 24-06-2014

Hashimea dość niepewnie wkroczyła na teren, rozglądając się bacznie. Nie chciała trafić gdzieś, gdzie nie powinno jej być, więc w ciągu tych pierwszych dni postanowiła być uważniejsza. Nie znała tu zupełnie nikogo i miała szczerą nadzieję, że niebawem to się zmieni. Nie minęło wiele czasu zanim dostrzegła tu obecność dość sporej grupki kotowatych. Zatrzymała się na chwilę, nieco się wahając co do tego, czy powinna iść dalej. Bynajmniej, nie wolała jednak samotności, więc zdecydowała, że podejdzie do nich. Bez problemu rozpoznała wśród nich Najwyższą Kapłankę, którą przecież chciała o COŚ prosić. Ale najprawdopodobniej ci wszyscy przyszli tu z tego samego powodu. Podeszła bliżej gromadki z lekkim uśmiechem, ostatecznie swój wzrok pozostawiając na Ines.
- Witam. Na imię mi Hashimea... - przedstawiła się, nieco niepewnie. Nadal czuła się dość nieswojo pośród nieznanych sobie osób. Miała nadzieję, że to tylko przejściowe, chciała czuć się tu jak wśród rodziny, lecz narazie każdy był jej tu obcy.


RE: Płonąca równina. - Mirage - 25-06-2014

Cóż lwicy pozostało, jeden z bliżej poznanych jej towarzyszy smacznie sobie śpi a drugi natomiast postanowił gdzieś uciec... tak więc błądziła wzorkiem po różnych tutaj zgromadzonych pyskach, dokładniej skupiając się na słowach kapłanki. Z każdą wypowiedzią, tonem z jakim mówiła oraz postawą, Ines sprawiała wrażenie - istoty idealnej. Tak sobie podziwiając tą wielką i niezwykle ważną osobę stada Srebrnego Księżyca, Mirage ponownie znalazła pod swoimi łapami jakiś drobny kamyczek i zaczęła zaciskać łapkę i rozluźniać. Miała nadzieję, że Avatea będzie ostatnia i w końcu będą mogli przejść dalej, lecz nie... na równinie pojawiło się kolejne stworzenie, była to lwica. Obserwowała ją przez chwilę, każdy jej ruch aż w końcu uśmiechnęła się.
- Witaj, miło mi Cię poznać. Jestem Mirage. - oznajmiła delikatnie. Nic więcej nie mówiła, o nic nie pytała... na pewno zrobi to ktoś inny, chociażby Ines. W głębi zielonooka była tak zmęczona tym wszystkim, że chętnie dołączyłaby do Vahana, lecz na zewnątrz nie dawała tego po sobie poznać.


RE: Płonąca równina. - Inés - 26-06-2014

Nie tylko Mirage odczuwała zmęczenie całą tą sytuacją. Podobne doznania dotykały samą kapłankę, w której czujnym spojrzeniu coraz wyraźniej odbijało się z trudem skrywane rozdrażnienie. Ona, typowa introwertyczka, szukając zacisznej przystani, w której mogłaby zebrać myśli, natrafiła na miejsce spotkania całej gromady lwów i innych kotowatych. Nie rozumiała, co tak nagle, w jednej chwili, sprowadziło tu tak wiele mniej lub bardziej wyróżniających się osobistości...
Wciąż siedząc, przeniosła wzrok z milczącej Avatei na kolejną nowo przybyłą, dla odmiany nieco starszą i o jaśniejszym umaszczeniu.
- Witaj, Hashimeo - powitała ją, kiwając łbem. - Co cię sprowadza na ziemie Stada Srebrnego Księżyca?
Nie miała już nic do dodania - interesowało ją tylko to... I może jeszcze tajemniczy wisiorek. Ines zawiesiła na nim wzrok, przyglądając mu się podejrzliwie. Cóż to za czarodziejski artefakt? Czy jego magia stoi w sprzeczności z wiarą w moc wielkiego Księżyca? Jeśli taka była prawda, to właścicielka tego nieodgadnionego przeznaczenia przedmiotu powinna czym prędzej zniknąć im z oczu...


RE: Płonąca równina. - Hashimea - 26-06-2014

Spojrzała na Mirage, która powitała ją jako pierwsza. Skinęła do niej głową, po czym przyjrzała jej się krótko.
- Mi również miło poznać. - odparła, by następnie zwrócić wzrok ponownie na Ines. Wysłuchała pytania, które skierowała do niej, dostrzegając także lekkie zmęczenie Kapłanki. Nie dziwiła się tym jednak, gdyż w owym dniu nie ona jedna prosi ją o to samo.
- Chciałabym dołączyć do Waszego stada. - odparła, patrząc w błękitne oczy Kapłanki. Hashimea nie miała pojęcia o tym, że Ines właśnie przyglądała się jej wisiorku, a już tym bardziej, że może podejrzewać go o coś sprzecznego z wiarą w moc Wielkiego Księżyca. Na całe szczęście, nie był to żaden talizman, ani nic, co mogłoby mieć związek z magią czy czymkolwiek w tym deseniu.


RE: Płonąca równina. - Amai - 26-06-2014

Amai lekko małą łapka traciła potężną łapę kapłanki. Była taka mała przy dorosłej lwicy. Mała i mało samodzielna ale chyba wręcz jak to dziecko, głupio odważna
-To pakarze pani gdzie się ukrywa pani mama Serret?-
Wlepiła ślepeczka w oczy kapłanki jakby ich dwoma szpilkami chciała przewiercić się do duszy i wydrzeć odpowiedź na zadane pytanie. Jak na kocie przerażająco sztywno i w bezruchu stała. niczym dorosły osobnik do którego zbliża się nieświadoma gazela. Może z boku to wyglądało komicznie ale nie mozna być pewnym jak komfortowo mogła czuć się kapłanka


RE: Płonąca równina. - Inés - 26-06-2014

- A... - odrzekła zdawkowo, wciąż wpatrzona w ten sam punkt na szyi lwicy. - Dlaczego?
Z trudem spojrzała przybyłej prosto w jasne ślepia.
- Co to jest?
Powoli wysunęła drżącą łapę ku dziwnemu wisiorowi. Ines mogła zignorować czy uznać za stosunkowo normalne zieleń otaczającą oczy Mirage czy gwiazdkę na czole Avatei, ale medalion z piórkami ciężko jej było zaliczyć do zwyczajnych elementów wyglądu. Nietrudno było spostrzec, że wzbudzał on białej irracjonalny niepokój, jeśli nie lęk.
Atmosferę nieświadomie rozluźniło lwiątko, które zostało powierzone Morze jakiś czas temu. Zaskoczona kapłanka niespiesznie, z pewnym wahaniem nachyliła łeb nad Amai.
- Może spróbuj ją znaleźć? - zaproponowała z cieniem uśmiechu. - Karakale pachną inaczej niż lwy.


RE: Płonąca równina. - Hashimea - 26-06-2014

Wreszcie dostrzegła zdenerwowanie Kapłanki, co nieco ją zdziwiło, jak i również zestresowało. Czyżby patrzyła na... niemożliwe! Hashimea mimo to zachowała zimną krew, a wysłuchawszy pytania Ines, postanowiła odpowiedzieć jak najspokojniej.
- Zdecydowałam, że tu mi będzie najlepiej. Cała tutejsza atmosfera, wiara... czuję, że to jest najbliższe mi stado. - odpowiedziała, kryjąc swoje lekkie zmieszanie. Po chwili Kapłanka wyciągnęła łapę w stronę naszyjnika Hashimei, wyraźnie w y s t r a s z o n a?
- To mojej mamy... znaczy, kiedyś do niej należało... To nic takiego, tylko wisiorek. Dla mnie, co prawda bezcenny, ale myślę, że tak naprawdę nie jest nic wart. - zapewniła spokojnym tonem głosu, chcąc uspokoić zaniepokojoną Ines. Kiedy Hashimea usłyszała dziecięcy głos małego lwiątka, które być może całkiem przypadkowo przerwało napięcie sytuacji, spojrzała na nie opiekuńczym wzrokiem. Chyba nawet nieświadomie podchodziła w ten sposób do dzieci, a może... to lwiątko po prostu było urocze.


RE: Płonąca równina. - Inn - 27-06-2014

Inn trwała w takiej stagnacji, dopóki nie dostrzegła, że właśnie ktoś się do niej zwrócił. Chwilę to trwało. W końcu jednak Serret została przez zielonooką zaszczycona bardziej przytomnym spojrzeniem. Kremowa zamrugała kilka razy, po czym "bardzo dyskretnie" odwróciła łeb, razem z resztą ciała, aby sprawdzić, czy słowa karakalki zostały na sto procent skierowane właśnie do niej. Kiedy się już upewniła, co trwało co najmniej kilkanaście sekund, w końcu na powrót spojrzała na fioletowooką. Na sam początek spróbowała choć lekko się uśmiechnąć, co nawet nie najgorzej jej wyszło.
- Dzień dobry. - odpowiedziała w końcu, zastanawiając się od razu nad pierwszym pytaniem karakalki. Jak się miewa, to znaczy, jak się w tej chwili czuje? Czy może chodzi o to, jak u niej jest ogólnie, a nie w tym momencie? Dlaczego wszyscy ostatnio zadają jej takie niejednoznaczne pytania?
- U mnie wszystko w porządku, a u pani? - zaryzykowała więc takim stwierdzeniem, uważając na swoje słowa. Przez co na odpowiedź Serret musiała trochę się naczekać. Ale ją w końcu dostała.
Gdy karakalka zasypała ją gradem kolejnych wyrazów, które dla samej Inn nie miały najmniejszego sensu, zielonooka miała ochotę się rozpłakać. I nawet jej oczy się zaszkliły, jednak jakimś cudem zdołała powstrzymać łzy. Chciała jednak wyjść w miarę cało z tej walki. I z twarzą, czy tam pyskiem.
- Mówi pani o naturze, jakby ją pani bardzo dobrze rozumiała. - powiedziała powoli, z dobrze wyczuwalnym w głosie podziwem, przy okazji uśmiechnęła się lekko. Przeraźliwie drażliło ją mówienie na "pani" do niewielkiej karakalki, jednak jakoś zdołała to przetrzymać.
- Wydaje mi się, że pogoda z dnia na dzień się poprawia. - powiedziała jeszcze powoli, po dłuższej przerwie. Stwierdziła później, że jej słowa były kompletnie bez sensu, bo ostatnimi dniami pogoda wcale zła nie była. Więc z czego miała się poprawić? Po prostu zdawało się być cieplej, co jeśli nie dla każdego to lepiej?
Spuściła łeb, czując się pokonana przez fioletowooką. Nie zważała na rozmowy lwów, tygrysów i co tu jeszcze się zdążyło przyjść. Kiedy jednak zerkała co jakiś czas i zdała sobie sprawę z faktu, że coraz większe to zgromadzenie się robiło, Inn zaczęła czuć się niepewnie. Po przybyciu kolejnych dwóch osób, czuła już, że chce stąd jak najszybciej wybyć. Zerknęła na Ines. Nie chciała jej zostawiać. Nie mogła. Zamknęła oczy, drżąc lekko. Po prostu musi tu wysiedzieć, to się niedługo przeżedzi. Miała przynajmniej taką nadzieję. Normalnie nie miała nic przeciwko nikomu, jednak nie przepadała za tłumami. A tutaj było NAPRAWDĘ dużo osób. A co gorsza ona sama trafiła w sam środek tego zbiegowiska.


RE: Płonąca równina. - Amai - 27-06-2014

Amai miała wywęszyć Serret? Czemu by nie? Zaczęła wąchac w powietrzu i szukać innych woni by znaleźć karakale. Woń piżma, nocny i coś co budziło w kocie szacunek należała do Inés. Kolejna woń- piżmo, coś ptasiego i woń jakby mówiąca że chcę ci pomóc zaprowadziła ją Hashimea. Kolejna woń mająca w sonie piżmo i wszystko inne zasłonięte zapachem mleka została przez nią pominięta bo to był zapach Mory. Kolejna woń- mieszanina mająca w sobie coś takiego dziwnego. Amai nie potrafiła tego dobrze rozpoznać ale wydawało jej sie że należy do kogoś miłego kogo łatwo wystraszyć lub onieśmielić, a woń ją doprowadziła do Mirage. Więc już nieco zrezygnowana Amai dalej węszyła. Coś w zapachu kolejnej "ofiary" nie grało i gdy tylko znalazła się w okolicach łap tygrysa szybko czmychnęła. Kolejny z zapachów był ciepły i pogodny, choć była pewna że to karakana to trafiła jedynie na Kijivu. Kolejny z zapachów był nieco jakby połaczony z kimś na walium i zaprowadził lwiczkę do Avatea. Więc węszyła dalej i trafiła na jakiś inny zapach. nie taki jak tygrysa ale inny. Taki jakby dominujący i pełen adrenaliny. On Doprowadził ją do Inn ale nie ma tego złego co by nie wyszło na dobre bo zauważyła Serret i podbiegła do karakany by sie przytulić
-już się bałam że nie znajdę Mamy Serret-
powiedziała jakby do siebie


RE: Płonąca równina. - Kijivu - 29-06-2014

Kijivu powitała przybyłą lwicę ciepłym uśmiechem. Cóż za wielka ilość sympatycznych postaci! Aż nie wiedziała, z kim powinna rozmawiać, jakby nie patrzeć, nie miała zbytnio podzielnej uwagi, no i nie była przyzwyczajona do tak wielkiej ilości rozmówców.
Postanowiła nie przeszkadzać w konwersacji i powoli wycofała się w kierunku Serret, niosąc razem ze sobą Sami na swoim srebrzystoszarym grzbiecie. Uśmiechnęła się po drodze do Karishmy, jakby zapraszając ją bliżej.


RE: Płonąca równina. - Serret - 29-06-2014

Kotka grzecznie wpatrywała się w zielone ślepia swej rozmówczyni, raz po raz kiwając łebkiem. Na jej uwagę o naturze, oczy Serret zajaśniały z radości i podniecenia. Nigdy nie usłyszała czegoś równie pochlebnego!
Oparła się łapami o łapę lwicy, wgapiając się w jej oblicze z ledwo tłumioną euforią.
- Naprawdę tak uważasz? - bąknęła, onieśmielona wspomnianym stwierdzeniem. - Nawet nie wiesz, kochanieńka, jak bardzo bym chciała rozumieć samą Naturę! To by było coś szalenie zachwycającego!
Reszta wypowiedzi Lwioziemki rozpłynęła się w niezbadanych odmętach karakalego umysłu, przygnieciona przez wizję rozumienia Natury.
Z tego ekstatycznego stanu wyrwał ją cienki dziecięcy głosik, bez najmniejszych wątpliwości należący do lwiczki imieniem Amai.
- Dzień dobry, Amai - przywitała ją z uśmiechem, siadając naprzeciw niej. - Aleś ty wyrosła! - Czarnoucha nie mogła wyjść z podziwu. - Lada dzień będziesz mogła jeść mięsko!
Przygarnęła do siebie młodą, czule liżąc jej wciąż maleńki łebek.
Przerwała, dostrzegłszy podążającą w jej stronę serwalkę na lwim grzbiecie czy może lwicę wiozącą serwalkę, ciężko powiedzieć...
- Sami, a spytałaś Kijivu, czy pozwala ci podróżować na swym ślicznym szarym grzbiecie? - Postawiła uszy z niewątpliwym rozbawieniem.


RE: Płonąca równina. - Inés - 30-06-2014

Gdy już oderwała wzrok od lwiątka i przeniosła go z powrotem na kandydatkę na Srebrną, w głos Ines znów wydobył się z jej pyska:
- Z jakiego powodu uważasz, że zasługujesz na to, by stać się częścią stada?
Kapłanka obawiała się tego, że Księżycowi mieliby stać się gromadą wyrzutków, którzy nie do końca wiedza, czego poszukują w życiu, więc dołączają tam, gdzie widoki najpiękniejsze, a członkowie najserdeczniejsi. To nie była Lwia Ziemia, to... Coś więcej. Dużo więcej.
Biała wyprostowała się, uprzejmie spoglądając na swą rozmówczynię. Nie miała już nic więcej do dodania, nie zwracała też uwagi na pozostałe toczące się tu konwersację. Skoro Avatea, tymczasowo bądź nie, zaprzestała odpowiadania na pytania Ines, teraz całą swą uwagę poświęcała Hashimei.


RE: Płonąca równina. - Amai - 30-06-2014

Amai cieszyła się z pieszczoty, która dała jej karakalka i okazała to mruczeniem.
-Będę jeść i będę duża, a duzi mogą nie spać nocą. A wtedy jest księżyc, a on jest taki
fajowy. czuję się wspaniale jak go widzę
-
kocię było naprawdę zafascynowane tę wizją i wtuliło się w Serret, węsząc, by zapamiętać jej zapach.


RE: Płonąca równina. - Damur - 30-06-2014

,,- Zachowuje się jak dupek.
- Wcale się tak nie zachowujesz.
- Zachowuję.
- Nie, ty zachowujesz się jeszcze gorzej
- ...Prawda" - podświadomość Damura w tym jednym była zgodna: tygrys nie zachował się przyzwoicie, i dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Choć wiedział, że to stado nie jest takie zwykłe, on myślał, że dołączenie do niego jest trudne. Ale ono wcale takie nie jest: ono jest prawie niemożliwe - przynajmniej w przypadku Damura. - Kapłanka Ines nie jest dla niego miła, acz trzeba to po prostu uszanować. I mimo, że teraz wszystko pomału się układało w podświadomości zwierzaka, i pragnął on bardzo wrócić, to równocześnie jak on się pokaże?
Normalnie.
W końcu, musi być zdecydowany, i zachowywać się normalnie, przyzwoicie. Teraz, nie czuje wstydu, że wróci. Teraz czuje, że musi to zrobić, i koniec. Chodzi przecież o jego przyszłość. Może kapłanka również zacznie zachowywać się... jak na kapłankę przystało.
Zwierz poczuł się jakoś wesoło, jak nigdy wcześniej. To było dziwne przeżycie, ale jakże intrygujące, ciekawe... niezwykłe! Pędem przebiegł pewną odległość, aż zauważył... kapłankę rozmawiającą z innymi. Zobaczył, jaka jest ona radosna, pogodna; z nim taka nie była. W jego obecności zachowywała się, jakgdyby czegoś chroniła, czuła się niekomfortowo, a przecież on też to odczuwał! Dlaczego on nie mógł spowodować na pysku kapłanki uśmiechu, a wręcz przeciwnie: gorzką złosć, lub zaniepokojenie? Nagle zauważył Kijivu, patrzącą w jego stronę. Damur szybko się schylił, aby nie mogła mu się przyjrzeć. Może nie zauważy, iż to on... nie chce, żeby go widziano w tej chwili.
,,Może kiedy kapłanka skończy rozmowę, podejść... Och, przecież wiecznie to samo myślę, i nic z tego nie wychodzi..." - pomyślał, i diametralnie wstał, naokoło całej grupy rozmówców, chowając się za kamieniem. Widział, jak co poniektóre zwierzęta dziwnie się na niego patrzą (aczkolwiek nie wszystkie), lecz Damur tylko szedł, szedł, i szedł, aż doszedł za kamień, gdzie schował się. Leżał tam już, zmęczony, miał ochotę stąd uciec, jednak tak bardzo pragnął tu dołączyć. Nie może tak łatwo odpuścić.