Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Karishma - 30-06-2014

Karshma nie uzyskała odpowiedzi od Kijivu, ale cóż, nic się nie stało.
Mimo wszystko szara lwica później zawołała ją skinięciem głowy, dlatego biała podeszła do niej. Nic nie mówiła, czekała, aż ona się odezwie. W międzyczasie przysłuchiwała się rozmowom kapłanki Ines, jak już się dowiedziała.
Zaczęła poznawać to stado, i było ono całkiem interesujące...


RE: Płonąca równina. - Inn - 30-06-2014

Zanim Serret zdążyła odpowiedzieć Inn, lwica zaobserwowała małe lwiątko, które zaczęło się tulić do karakalki. Co dziwniejsze dla Inn, owe lwiątko nazwało Serret swoją matką. Szczerze zdumiony wzrok lwicy z małej Amai prześliznęło się na wielkouchą. Może lepiej będzie, jeśli się nad tym faktem nie będzie zastanawiała. Może tak wyglądają małe karakale? Są bardzo podobne do lwiątek, jakby się tak przyjrzeć. W sumie to bez zająknięcia powiedziałaby, że to lwiątko. Jako, że jednak nigdy jeszcze w życiu małego karakalątka nie wiedziała, wolała się nie wypowiadać w tej kwestii. Jeszcze wyszłaby na "taką, która nie wie".
Zauważyła, że w ich kierunku zaczęła się zbliżać szara lwica, jednak, jako że ta nie zwróciła większej uwagi na nią, wolała się póki co pierwsza nie odzywać. Może uznałaby to za niegrzeczne? Tak więc skupiła swój wzrok na Serret, stwierdzając przy okazji, że odezwie się do tych nowych przy najbliższej okazji. Chyba. Jeśli jej się uda.
- Oczywiście. Nie znam nikogo, kto z taką swobodą mówiłby o naturze. - odpowiedziała karakalce szczerze. Naprawdę była pod wrażeniem. Tym bardziej, że z poprzednich jej słów niewiele rozumiała, a to znaczyło, że były mądre.
Kiedy Serret zajęła się lwiczką i całą resztą, Inn spuściła wzrok na krótko na swoje łapy, po czym zaczęła się nerwowo rozglądać po okolicy, najwyraźniej nie wiedząc, na czym go zatrzymać.


RE: Płonąca równina. - Kijivu - 01-07-2014

Szara zaśmiała się słysząc pytanie Serret, które skierowała do podróżującej na jej grzbiecie Sami. Była tak delikatna i przyjemna, że Kijivu równie dobrze mogłaby zapomnieć, że młoda kotka w ogóle na niej siedzi.
- Absolutnie nic nie szkodzi! - zapewniła karakalkę.
Zauważyła idącą za nią Karishmę, ukontentowana, że tygrysica zdecydowała się kontynuować rozmowę, po czym przeniosła wzrok na obecną przy Serret lwicę, której nie znała, a która, z tego, co dotąd udało jej się usłyszeć z urywków rozmowy, jest bardzo uprzejma i rozmowna.
- Dzień dobry! - powiedziała do niej - Na imię mi Kijivu, a pani?
Szara miała nadzieję, że uprzejme rozpoczęcie z nią rozmowy pozwoli lwicy poczuć się nieco swobodniej - ta przecież musi się czuć zakłopotana, skoro opuściła wzrok w tak nerwowy sposób!


RE: Płonąca równina. - Mirage - 01-07-2014

Mirage była znudzona już tym wszystkim, nie miała co robić, tylko uważnie słuchała i przyglądała się Ines jak i kotom, które próbowały ją jakoś do siebie przekonać. Brała każde słowa pod swój własny umysłowy warsztat. Kiedy i to jej się znudziło, spojrzała na Vahana, który nadal smacznie spał. Nie zauważyła Damura, więc i do niego nie podeszła. Poczuła się samotnie mimo iż było tutaj aż tyle interesujących osobowości, może pora się wyluzować i pogadać z kimś?
Widząc grupkę rozmawiających ze sobą istot, rozmyślała czy dobrym posunięciem będzie dołączenie się do nich. Uważnie przyglądała się ruchom ich ciała oraz mimice, po czym stwierdziła, że wypadałoby się zapoznać z własnym stadem i resztą.
Niepewnie ruszyła w ich kierunku, po czym usiadła przy szarej lwicy, delikatnie się uśmiechając.
- Witajcie, jestem Mirage. - przedstawiła się ponownie, dla pewności, łapiąc krótki kontakt wzrokowy z każdym po kolei, aby nikt nie poczuł się urażony. - Ładny mam dzisiaj dzień, nieprawdaż? - dodała po krótkiej chwili ciszy.


RE: Płonąca równina. - Serret - 01-07-2014

- Jest pani szalenie miła - poinformowała zielonooką z wyraźną wdzięcznością pobrzmiewająca w ciepłym głosie.
Kotka pokiwała łbem z zadowoleniem. Amai wydawała się mieć potencjał na wzorową Srebrną, Inn doceniała wywody Serret, a drobna Sami nie przeszkadzała Kijivu i ogólnie wyglądała na zadowoloną z życia. Wszystko tak dobrze się układało!
- Naprawdę, Amai? To cudownie! - pochwaliła ją, po czym nachyliła się nad nią, smagając ją pędzelkami wielkich uszu. - A kiedy będziesz uczyć się polować? Już niedługo będziesz dość duża, żeby zacząć tropić myszki i jaszczurki!
Polizała ją po łebku, lecz zaraz odetknęła od niej różowy język i bystro rozejrzała się po otoczeniu. Błyskawicznie przebiegła wzrokiem po całym niecodziennym zgromadzeniu, by ostatecznie zatrzymać go na Inn. Już miała na nowo podjąć ostatnią dyskusję, gdy nagle szara postanowiła włączyć się do rozmowy. Karakalka nie miała jej tego za złe, bynajmniej! Z niesłabnącym uśmiechem na mordce pozostawała czujnym obserwatorem wydarzeń. Nic nie było w stanie umknąć drobnemu jasnemu noskowi... Może poza skrytym w zaroślach tygrysem.


RE: Płonąca równina. - Hashimea - 02-07-2014

Kolejne pytanie Kapłanki zdało się dla niej dość trudne. Z jakiego powodu tak uważa? Hashimea głównie poprzez własne przeczucie zadecydowała, że tu jest jej miejsce. Ale czy to wystarczy? Lwica zamyśliła się na jakiś czas, po czym znów spojrzała na Ines, nadal oczekującą jej odpowiedzi.
- Już sama wiara jest mi bliska. Zwykle tylko Księżyc dotrzymywał mi towarzystwa. To z nim rozmawiałam, gdy było mi źle, bądź gdy chciałam się komuś z czegoś zwierzyć. Wierzyłam, że on mnie słucha i dodaje mi otuchy oraz poczucia bezpieczeństwa. Nawet gdybym musiała wybrać inne stado, nie zmienię nigdy swojego boga. - uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie tych wszystkich nocy spędzonych w świetle jej księżycowego bóstwa. - Poza tym wszyscy są dla siebie tak mili, jakby nawet ci nowi, jeszcze nie przyjęci do stada, byli już ich rodziną. A ja pragnę do Was dołączyć, być taka jak Wy. - dokończyła, spoglądając pokrótce na resztę tu zebranych, znów zwracając spojrzenie na Ines. Uśmiechnęła się delikatnie, oczekując jej kolejnych słów. Kapłanka zdawała się dla niej najmądrzejszą i najważniejszą ze wszystkich znanych sobie osób, dlatego też szanowała każdą z jej wypowiedzi. Według Hashimei zaszczytem była sama znajomość tego typu osobistości, a co dopiero rozmowa z nią. Chyba nigdy nie była aż tak podekscytowana.


RE: Płonąca równina. - Amai - 02-07-2014

-Nie wiem. Mama Mora na razie jest strasznie troskliwa ale polowałam już na jej kitę w ogonie-
Pochwaliła sie mała lwiczka i wyprężyła dumnie pierś
-Księżyc jest cudowny
czasem widzę jego uśmiech radosny
taka na niebie wydemka
co przy niej smutek wymięka
-
słuchać było że ktoś kiedyś musiała nauczyć tego wierszyka małą
-on gwiazd oczy do nas śmieje
widzieć pod nogi w nocy daje
a czasem się chowa w płaszczu ciemności
by znów sie pokazując dać nam więcej radości
-
Po wyrecytowaniu wtuliła sie w nogi karakanki
-Moja prawdziwa mama mnie nauczyła tego wierszyka, ale ja go rozumiem.-


RE: Płonąca równina. - Inés - 03-07-2014

Ines nie mogła wyjść z podziwu, jak to nagle niemal każda napotkana osoba okazywała się być prowadzoną przez Księżyc od początku swego życia. I choć biała nie należała do podejrzliwych osobistości, to w odmętach jej umysłu zapaliła się iskierka wątpliwości.
- Ostatnie pytanie - oparła po chwili pełnego wahania milczenia.
Wbiła przewiercające na wylot spojrzenie błękitów w próbie przekonania się, czy jej rozmówczyni kłamie, czy też może ukrywa tylko część prawdy. Istniała również możliwość, iż lwica nie ukrywa przed nią absolutnie niczego... Tylko czy Kapłanka będzie w stanie w to uwierzyć?
- Jak z Nim rozmawiasz?
Uniosła łeb, teraz dumnie wpatrując się w przestrzeń ponad rozmówczynią. Sytuacja zaczynała ją przerastać. Wysłanniczka Księżyca miała ochotę ukryć się w najgłębszej jaskini w najdalszym zakątku lądu, tam gdzie nie odnajdzie jej nikt z żywych. Tu zbyt wielka ilość osób pragnęła prowadzić z nią rozmowy o identycznym niemal przebiegu. Tylko kompletny ignorant stwierdziłby, że podobne zajęcie nie stanowi męczarni dla umiarkowanego introwertyka.


RE: Płonąca równina. - Serret - 04-07-2014

// Pisze się "karakalki", przez "l". Nazwa gatunku to karakal, tylko że ja piszę w formie żeńskiej - karakalka. //

Dźwięczny, szczerze radosny śmiech wydobył się z pyska Serret.
- Kiedyś twoja kitka będzie tak duża jak mamy Mory - poinformowała ją. - A popatrz, ja takiej nie mam.
Na dowód swoich słów przysunęła do młodej swój stosunkowo długi jak na karakala ogon. Rzeczywiście, jego końcówka nie wyróżniała się niczym szczególnym. Uwagę zwracał jedynie fakt, iż na rozciągała się na nim czarna pręga, która zresztą biegła przez cały grzbiet kotki.
- Bardzo ładny wierszyk - pochwaliła ją, a w jej głosie brzmiał szczery podziw. - Jesteś niesamowicie zdolna!
Rzuciła okiem na Morę. Zastanawiało ją, jak długo ona i Amai jeszcze tu zabawią, ale póki była okazja...
- Co byś chciała teraz porobić, Amai? - Postawiła uszy.


RE: Płonąca równina. - Amai - 04-07-2014

Mała lwiczka nagle chwyciła łapkami ogon karakalki i chwyciła lekko w pyszczek mówiąc
-Nie puszczę-
To brzmiało komicznie przez ogon w jej pyszczku i szeroki uśmiech na nim. Amai była rozbawiona i bardzo ja cieszyła pochwala od "mamy Serret"


RE: Płonąca równina. - Samiya - 05-07-2014

Sami pomyślała, że najwyższa pora zejść w końcu z niezwykle wygodnego miejsca na grzbiecie Kijivu. Zeskoczyła lekko z lwicy na ziemię, by w końcu stanąć na własnych łapach.
-Dziękuję! - powiedziała do szarej. W końcu wypadałoby jakoś podziękować za takie wożenie po okolicy?
Spojrzała na małą lwiczkę, która aktualnie próbowała chyba skonsumować śliczny ogonek cioci Serret. Lwiątka miało bardzo ciekawe wyglądające futerko - różnokolorowe kropki, paski, plamki... Ale Sami chyba jej nie znała? Zaraz zaraz, od kiedy to niby ktokolwiek nazywa JEJ ciocię Serret mamą?!
Nagle Samiya poczuła gniew wynikający z... Zazdrości?
Sami wiedziała, że Serret często przygarnia i pomaga różnym zagubionym, małym dzieciom, które wyglądały na opuszczone. W końcu ona sama dokładnie w ten sposób trafiła pod jej skrzydła, poznała także jej wcześniejszą podopieczną - Dumę. Właściwie Serret troszczyła się chyba o wszystkie małe... Ale żeby któreś nazywało ją mamą? Jeśli ktokolwiek był godzien nazywać Serret mamą, była to właśnie Samiya - a przynajmniej tak sądziła sama serwalka. Ciocia pewnie zaopiekowała się nią gdy Sami spędzała czas ze swym bratem, dlatego jej nie znała... Z pyszczka serwalki nieświadomie wyrwało się gniewne prychnięcie. Nie potrafiła przeboleć tej "mamy", po prostu nie potrafiła. Było oczywiste, że Serret nie jest jej prawdziwą mamą - skoro jest mama, musi być też i tata, to przecież nie podlega żadnej dyskusji. Sami nie znała żadnego taty, a przecież na pewno ciocia by jej o kimś takim powiedziała. W dodatku kocię mówiło coś o dwóch matkach... No, to już było nie do zniesienia dla Sami. Dwie mamy?? Nie dość było jej jednej, to jeszcze sobie przywłaszczyła Serret? No nie! Tak to nie ma! Przecież... Przecież... W tej chwili Sami niemal zachciało się płakać. Jej prawdziwa mama nadal była gdzieś tam, hen daleko, a ona przez własną głupotę ją straciła. Teraz Serret zastąpiła jej mamę, a nawet można by powiedzieć, że ojca, jednak przez pamięć dla swej rodzicielki uparcie nazywała karakalkę ciocią. Mimo, że darzyła ją niemal taką samą miłością. A teraz przychodzi jakiś obcy dzieciak i śmie ją nazywać mamą!
Nagle Sami zdołała zdusić w sobie wściekłość i żal, choć oczywiście nie całkowicie. Podeszła do lwiątka i stanowczo położyła łapę na ogonie swej ukochanej cioci. Z powodu wieku serwalka górowała wzrostem nad kociątkiem.
-Przestań. - powiedziała z wyrzutem - Zostaw ogon mojej cioci! - powiedziała, akcentując słowo "mojej". Niech ten dzieciak znajdzie sobie inną karakalkę do dręczenia.


RE: Płonąca równina. - Kijivu - 05-07-2014

Szara uśmiechnęła się promiennie do małej Sami, odpowiadając jej z równie wielką radością co ona:
- Bardzo proszę, Sami!
Potem podniosła wzrok, obserwując to zabawę małej lwicy o ciekawym ubarwieniu, to zmieniające się zachowanie Sami wobec niej. Oby nie wynikła z tego jakaś kłótnia - bo w końcu kocięta potrafią być o siebie zazdrosne i są w stanie "walczyć" między sobą o uwagę otoczenia, to w końcu ich przywilej!
- Serret z pewnością ma w sobie tyle miłości, że starczy dla was obojga - spróbowała nieco uspokoić gęstniejącą - jak jej się zdało - atmosferę. Teraz mogła skupić się na kolejnej lwicy która im towarzyszyła.
- Dzień dobry! - odpowiedziała grzecznie - Jestem Kijivu! Mirage to bardzo ładne imię! - potem szara skupiła się na zielonej glince na powiekach rozmówczyni - Twoja dawna grupa miała ciekawe zwyczaje. moja rodzina nigdy nie ozdabiała ciała podczas inicjacji.. Zamiast tego moje siostry szły z matką na pierwsze polowanie. - Zastanowiła się przez chwilę, przypominając sobie życie w dawnym stadzie, z rodziną, której obecności wcale nie czuła - Mnie mama nigdy nie zabrała.. Każdy śmiał się, że z powodu barwy zepsuję każde polowanie. A ja przecież umiem to robić dobrze!
Kijivu usiadła, machając ogonem to tu, to tam z nieco rozgniewaną miną. Nie była zła na przyjaciół, była zła na swoje dawne towarzystwo, które opuściła, bo została przez nie odrzucona.


RE: Płonąca równina. - Serret - 05-07-2014

Srebrna podziękowała w duchu,1 że młoda postanowiła uczepić się jej ogona, a nie któregoś z równie intrygujących pędzelków na jej uszach. To byłoby znacznie mniej przyjemne... A ogon, cóż, cechuje się lepszą mobilnością niż owe pędzelki i ma możliwość ucieczki od ostrych pazurków lwiątka.`
Z zaskoczeniem rejestrowała zachowanie serwalki. Gdzieś w odmętach karakalej świadomości migały przebłyski myśli, usiłujące ją przekonać, że takie uczucie jak "zazdrość" nie stanowi czystej abstrakcji. Było zupełnie odwrotnie. Niechęć starszej podopiecznej do młodszej była dostrzegalna nawet dla patrzącej na świat przez różowe (albo fioletowe...?) okulary Serret.
- Sami, to jest Amai. Znalazłam ją przy Złotej Skale. Mora ją karmi i się nią opiekuje.
Tu wskazała pyskiem wspomnianą lwicę.
Nie uważała, by oznajmienie o sposobie pojawienia się Amai było w jakikolwiek sposób uwłaczające dla małej. Może bycie znalezionym nie brzmiało najlepiej, ale... Chyba lepiej, że ją znalazła, niż gdyby jej nie znalazła!
- Amai, to jest serwalka Samiya, moja podopieczna - wyjaśniła lwiątku.
Uśmiechnęła się niepewnie. Bardzo by chciała, żeby jej szczerze serdeczne słowa złagodziły rodzący się konflikt. Niestety, żyła na tym świecie dostatecznie długo, by mieć świadomość, iż nie zawsze wszystko układa się zgodnie z naszymi widzimisię. To Natura decydowała o ostatecznym biegu zdarzeń.


RE: Płonąca równina. - Amai - 06-07-2014

Amai nagle miauknęła, gdy serwalka przerwała jej zabawę i po chwili chowała się za łapami Serret, i chlipała, bo była wystraszona. Trzęsła sie niczym owłosiona galareta, a z jej błękitnych oczek lały się strumieniami łzy. Patrzyła na powód swoich strachów, gdy Serret mówiła, kim jest starsze kocie
-Cześć-
Powiedziała drżącym głosem plamiasta lwiczka.


RE: Płonąca równina. - Mirage - 06-07-2014

Mirage przyglądała się kociętom z czułością, uśmiechając się przy tym do siebie. Jakie rozkoszne maluchy! Słysząc głos szarej lwicy, automatycznie przeniosła wzrok na nią, przyznając w myślach jej rację. Również zauważyła niezbyt miłą atmosferę pomiędzy kociakami, ale z dziećmi to tak zawsze. Chcą być w centrum uwagi i pewnie jak każdy, konkurencji nie lubią.
- Dziękuję, twoje imię jest równie piękne. - odparła z serdecznym uśmiechem, kiedy usłyszała te jakże miłe słowa z pyska Kijivu. Jeszcze nikt nie był dla niej na tyle miły, żeby prawić jej komplementy. Słuchając dalej szarej, Mirage nieco się zawstydziła, lecz całe szczęście nie było tego po niej widać. Lwica zawsze myślała, że każde stado ma podobne zwyczaje, zwłaszcza jeśli chodziło o malowanie ciała. Kiedyś nawet, kiedy to leżała i wpatrywała się w księżyc, rozmyślała o stadzie w którym znakiem szczególnym jest księżyc. Znamię w postaci okrągłego białego księżyca, znajdujące się na prawej łopatce.
Dalej słuchając Kijivu, przypominała sobie swoją rodzinę. Swoich rówieśników, którzy to traktowali ją najgorzej. Była im takim piątym kołem u wozu z którego można było się śmiać i robić krzywdę dla zabawy.
- Nie wątpię w twoje umiejętności łowieckie, jesteś na pewno świetna. - oznajmiła, widząc lekkie zdenerwowanie szarej. - Uważam, że masz bardzo piękne umaszczenie, takie... wyjątkowe a wiesz, że nie każdemu dane było być wyjątkowym. Spójrz na mnie. - zaśmiała się lekko, bowiem gdyby nie charakterystyczny znak jej stada, niczym nie różniłaby się od reszty lwic.
- Myślę, że to dar od księżyca a księżyc wie co robi. - dodała, mając na myśli ubarwienie swojej rozmówczyni. Kto wie, może Kijivu dostała swoją wyjątkowość w określonym celu i jeszcze nas zaskoczy?