Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Amai - 14-07-2014

-Ale ja nie chcę.-
Powiedziała lwiczka o położyła się pod brzuchem Serret
-je chcę jeszcze chwilkę zostać...-
Z jej oczek poleciały łzy
-jednak musiałam być zła że mnie pani wygania-


RE: Płonąca równina. - Samiya - 14-07-2014

Zaraz, czemu ona się jej boi? Przecież nie zrobiła niczego, co mogłoby ją przestraszyć, tak? I te dziwne pytania... Sami zastanowiła się nad tym. To lwiątko wydawało się jej dziwne. Czy ono było po prostu głupie? Ta myśl wydawała się jej bardzo absurdalna. No bo jak tak można?
Jedynym sensownym rozwiązaniem było po prostu zostawienie tej sprawy cioci Serret.
Pocieszona własnym wnioskami Samiya po prostu podeszła do cioci, nie zważając na dziwaczne lwiątko, które się pod nią kuliło, po czym przytuliła się do karakalki. Mimowolnie zerknęła na kocię, które zaczęło płakać. Chyba nigdy nie zrozumie o co tu chodzi.


RE: Płonąca równina. - Kijivu - 19-07-2014

Kijivu strząsnęła z siebie odruchowo spadające na nią coraz intensywniej deszczowe krople. Pogoda zaczynała się zmieniać, a ona nie miała pojęcia gdzie mogłaby się schronić. Chociaż.. od deszczu nikt jeszcze nie umarł, a ona sama nie była z cukru, w razie czego pozostanie na otwartej przestrzeni nie powinno jej zbytnio zaszkodzić.
Postanowiła kontynuować rozmowę z innymi, a jeśli jej przyjaciele zdecydują się poszukać schronienia - podąży za nimi.
- U mnie tak było - odpowiedziała Inn, którą najwyraźniej zaskoczyła swoją opowieścią - Byłam wybrykiem natury, karą od losu, choć sama nie wiem co ja, albo moi rodzice mogli być winni, że los uciekł się do takich środków. Od dziecka czułam się wyobcowana, a moje stado to uczucie pogłębiało, wykluczało mnie z zabaw, obrzędów, polowań.. Nie pasowałam - wyjaśniła. Chwilę milczała, po czym pociągnęła temat dalej, tym razem dzieląc się swoimi rozważaniami.
- Nie mamy wpływu na to jacy się rodzimy i jak wyglądamy, nie wybieramy wyglądu, koloru futra, głosu, koloru oczu, rodziny.. Więc jeśli którakolwiek z tych rzeczy jest przez kogoś piętnowana, to nie ma w tym naszej winy, tak sądzę. Nie możesz przecież położyć się w legowisku, marząc o innym futrze i wstać rano ze spełnionym marzeniem.
Spuściła nieco łeb, kiedy do niej samej dotarł sens słów, jakie przed chwilą wypowiedziała, jakby sama od siebie dowiedziała się czegoś mądrego, i, niestety, smutnego.
- A poza tym.. Gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, świat nie byłby taki ciekawy i piękny - postanowiła pocieszyć siebie i innych. Siebie chyba najbardziej, bo jednak bycie odrzuconą odcisnęło na niej jakieś piętno, mimo, ze to "tylko" kilka lat.
Następnie zwróciła się do Mirage.
- Umaszczenie można mieć podobne do kogoś, ale charakter i sama osoba, właściciel futra jest jedyny w swoim rodzaju - odpowiedziała - Poza tym, nie znam innego lwa, który miałby ozdoby namalowane zieloną glinką, zatem nie jesteś wcale taka "pospolita" jak uważasz - dokończyła z życzliwym uśmiechem. Jej ogon poruszał się z prawej na lewą, i z lewej na prawą stronę, kiedy tak ochoczo rozprawiała. Czyżby w Szarej obudził się gaduła? Cóż takiego!
Spojrzała potem na małą Amai i Samiyę, wciąż chyba konkurujące o uwagę Serret. Rozbawiło ją pytanie małej lwiczki, przecież nie można się gniewać na kogoś tak czarującego jak kocię!


RE: Płonąca równina. - Inés - 25-07-2014

- Jak miałoby się to przejawiać? - kontynuowała dyskusję, wznosząc brwi w zamyśleniu.
Jeszcze jedno słowo, jedno jedyne, nieznośnie kołatało się w jej umyśle. Nie zwykła go używać, dlatego minęło kilka długich sekund, zanim kapłanka zdołała przypomnieć sobie jego brzmienie i przekazać je językowi.
- Konkretnie.
Zmrużyła ślepia, nie okazując złości ni szczęścia. Taka beznamiętność mogła być dla niektórych gorsza niż najobrzydliwsze obelgi, lecz Karishama w oczach białej zdawała się zachowywać swobodę niezależnie od tego, jakie emocje (czy też ich brak) okazywała Ines.
Może w końcu, ostatecznie, uda im się złapać nić porozumienia...?


RE: Płonąca równina. - Hashimea - 25-07-2014

Hashimea z cierpliwością oczekiwała kolejnych słów Kapłanki, zastanawiając się jakież to będzie jej ostatnie pytanie. Poczuła się nieco speszona ciszą, która nastała, lecz i ona milczała, nie chcąc przeszkadzać Ines. Tak więc stała, co jakiś czas spoglądając prosto w jej błękitne oczy. Wreszcie zabrzmiało następne pytanie Kapłanki, na które odpowiedź zdała jej się dość osobista, jednak nie twierdziła, że przed nią mogłaby cokolwiek ukrywać. Odruchowo przebiegła wzrokiem po wszystkich w tym miejscu zgromadzonych, jakby sprawdzając czy ktoś prócz samej Kapłanki jej nasłuchuje. W momencie gdy jej spojrzenie ponownie padło na sylwetkę białej, Hashimea dostrzegła, że cierpliwość Ines z każdą chwilą była coraz słabsza. Bynajmniej, nie nakłoniło to lwicy do szybszej odpowiedzi, a raczej, w wyniku speszenia i niepewności, spowolniło to pracę jej szarych komórek. W końcu Ines odeszła, kierując się ku innej istocie, również oczekującej przyjęcia do stada. Wtedy dopiero Hashimea zrozumiała jak długo zastanawiała się nad odpowiedzią na jedno, jedyne pytanie, które miało być już ostatnim, na które wymagana była odpowiedź. Poczuła się głupio. Cofnęła się minimalnie, wpatrując się w rozmawiającą już z kimś innym Kapłankę. Czuła, że nie może im już przerwać. Usiadła, wodząc niepewnie wzrokiem po wszystkich tu obecnych osobach. Czekała, sądząc, że jedynie to jej teraz pozostało.


RE: Płonąca równina. - Serret - 26-07-2014

Kotka była tak zafrasowana tym, jak ma się zachować wobec młodych, że przestała zwracać uwagę na wciąż siąpiący deszcz. Pomógł jej w tym fakt, iż zaczynało się przejaśniać - powoli, leniwie, ale zawsze!
- Nie płacz... Zostań tak długo, jak tylko chcesz - odparła, wpatrzona w błękitne ślepka lwiątka.
Nie miała serca jej odmówić.
Następnie westchnęła przeciągle, uśmiechnęła się do Sami i położyła się na boku. Poczuła dotyk wilgotnej, miejscami ostrej trawy. Nie była do tego przyzwyczajona, gdyż przed przybyciem w okolice lwich siedlisk spędzała całe dnie przemykając za liściastą zasłoną wśród koron drzew. Nie przeszkadzało jej to jednak - dla kociąt była w stanie znieść wiele.
Czule przytuliła do siebie serwalkę, lecz, zgodnie ze swoimi słowami, nie odrzucała Amai. Zwyczajnie poświęcała jej nieco mniej uwagi niż swojej prawowitej podopiecznej.
Raz po raz zerkała na Morę w pragnieniu upewnienia się, iż ta wkrótce upomni się o swą adoptowaną sierotkę.


RE: Płonąca równina. - Amai - 27-07-2014

Anai nagle podniosła sie i pobiegła do Ines wołając.
-Widziała pani jak ładnie znalazłam mamę Serret?-
Przytuliła się do jej łapki i powiedziała.
-Czy ja mogę być tam gdzie pani Serret? To sie nazywa stado tak?-


RE: Płonąca równina. - Inn - 28-07-2014

Po wysłuchaniu słów Kijivu, lwica zamyśliła się głęboko. Ona została odrzucona przez rówieśników przez swój inny wygląd, czym więc Inn sobie zasłużyła na podobne traktowanie? Może ona z kolei była zbyt pospolita? W końcu wyglądem się za bardzo nie wyróżniała. Ray, wiadomo, był jedynym synem jej rodziców i idealnym kandydatem na króla, którym zresztą w końcu został. A jej siostra? Nic dziwnego, że Surreal ją tak bardzo lubiła, w końcu była do niej podobna. Ona była po prostu "tą trzecią", tak samo wcześniej, jak i później, kiedy odnaleźli króla oraz jej siostrę. Wraz z trzema córkami Vitani. W sumie to musiała przyznać, że kiedy jej rodzeństwo się odnalazło, to naturalnie cieszyła się z tego. Jednakże również, jeszcze bardziej czuła to, jaką ofiarą losu była. Szczególnie, że jej brat został królem, zatem powinna być kimś więcej niż była. Czuła to, ale przecież nie potrafiła się zmienić.
- Może tak miało być? Dzięki temu teraz znalazłaś stado, któremu wcale nie przeszkadza Twoje wyjątkowe umaszczenie. - powiedziała jeszcze, pierwsze zdanie kierując zarówno do Kijivu, jak i do siebie. Chciałaby wierzyć, że tak ma być. Że tak właśnie stać się miało, jak i to, iż los ma wobec niej jakieś plany na przyszłość, a wszystko się zmieni.
Spojrzała na Mirage, z którą rozmawiała szara. Uśmiechnęła się lekko, zdecydowanie była ona pierwszą lwicą, którą w życiu widziała z tak niesamowitą cechą charakterystyczną.
Z Mirage, lwica przeniosła wzrok na karakalkę i lwiątko, z pewnym zaciekawieniem obserwując rozgrywające się tak zdarzenie.


RE: Płonąca równina. - Samiya - 28-07-2014

W objęciach ukochanej cioci humor Sami od razu był lepszy. Przytuliła się do miękkiego futra, uśmiechając się. Gdyby była kotem, pewnie zaczęłaby mruczeć - jednak była serwalem, lecz czy to nie to właśnie wyróżniało ją z tłumu? To lekko głupawe lwiątko teraz zupełnie nie istniało w jej myślach, liczyła się jedynie karakalka.
Po chwili Sami poczuła głód.
-Ciociu. Głodna jestem. - zakomunikowała niemal od razu serwalka. Już od dawna nie miała żadnego porządnego mięsnego posiłku w ustach - czas to zmienić, czyż nie?
W dodatku Sami spędziła już długi czas na ziemiach Czterech Stad, z dala od rodziny. Kiedy tu przybyła, była małym kociakiem, przestraszonym i niedoświadczonym. Ktoś chyba powinien w końcu zacząć uczyć ją polować... Najwyraźniej ten obowiązek przypadał karakalce opiekującej się Sami. Warte odnotowania, prawda?


RE: Płonąca równina. - Serret - 30-07-2014

Serret poczuła pewną ulgę z powodu zmiany obiektu zainteresowania najmłodszej mieszkanki tych terenów. Jak już było wielokrotnie wspominane, karakalka może robić za tymczasową opiekunkę dla lwiczki, ale absolutnie nie wypada, aby ten stan był inny niż przejściowy. Powinna ją wychowywać lwica, takie są prawa Natury... O ile jest taka możliwość. Ale akurat w tym przypadku była.
Srebrna rozejrzała się pospiesznie. Tak, Mora nadal tu przebywała.
Odwróciła wzrok na serwalkę. Wyglądało na to, że to pytanie stanowiło dla niej niemałe zaskoczenie.
- Naprawę? - odrzekła. - W takim razie musimy udać się na polowanie! I to już, bo to nie trwa trzy minuty, a jeszcze musimy przejść, hmm, najrozsądniej do lasu, to niedaleko.
Podniosła się na wszystkie cztery łapy i obdarowała swą podopieczną radosnym uśmiechem.
- Sami, jesteś już duża. Najwyższy czas, żebyś rozpoczęła naukę polowania! - uznała wspaniałomyślnie. - Wstawaj, idziemy!
Fioletowooka, jak widać, sama napaliła się na ten pomysł. Po pierwsze, uczucie głodu doskwierało także jej, a po drugie, rozpierało ją poczucie szczęścia na myśl, że jej cudowna Sami pozna tajniki tak istotnej w życiu sztuki łowieckiej.


RE: Płonąca równina. - Samiya - 30-07-2014

Oczywiście zapał Serret udzieli się już nie tak małej Sami. Również podniosła się na wszystkie łapy i uśmiechnęła szeroko. Nie dość, że w końcu się naje, to jeszcze zacznie się uczyć polować, a wszystkie małe kocięta o tym marzyły.
-Dobrze, ciociu! - zgodziła się serwalka ochoczo.
W Sami znów wstąpiła ta dziecięca energia, serwalka wręcz nie potrafiła stać w jednym miejscu. Jej ogon raz po raz przecinał powietrze.


RE: Płonąca równina. - Inés - 31-07-2014

Prośba Ines najwidoczniej przerosła tygrysicę. Nie doczekawszy się odpowiedzi, biała poczęła wodzić znużonym spojrzeniem po pozostałych tu osobach. Zatrzymała wzrok na Hashimei, lwicy, z którą rozmawiała kilka minut temu, jednak nie udało im się doprowadzić jej do właściwego końca. Uniosła łapę i, uważnie się w nią wpatrując, skinęła na nią łbem. Stanowiło to oficjalne przyzwolenie na zbliżenie się do Kapłanki, która, mimo iż miała ochotę czym prędzej opuścić tę zatłoczoną lokację, to znała swoje obowiązki. Musiała doprowadzić sprawę do końca, nawet jeśli to w interesie samotniczki było kontynuowanie rozmowy z Ines.
Wciąż siedziała i, podobnie jak wcześniej, nie zważała na to, co się działo wokół niej, w większym stopniu niż było to konieczne. Czasem tylko mrużyła błękitne ślepia, by zatrzymać wzrok o sekundę dłużej na którejś z przebywających tu osobistości. Tęskno jej było do Nkirumy i jego swobodnego obycia z każdą napotkaną osobą, która osiągała wzrost i inteligencję bliską lwom. Ona tego nie potrafiła, mimo iż szczerze się starała.


RE: Płonąca równina. - Hashimea - 31-07-2014

Siedziała tak w ciszy, kiedy wreszcie jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Ines. Na gest Kapłanki, Hashimea wstała i podeszła bliżej. Usiadła jej naprzeciw, lekko się uśmiechając. Zastanowiła się na chwilę, próbując przypomnieć sobie wcześniejsze pytanie, na które to miała odpowiedzieć.
- Więc... Księżyc zawsze uważałam za najjaśniejszy i najpotężniejszy, zwracam się do niego z należytym mu szacunkiem i oddaniem. Co noc siadam gdzieś w odosobnieniu i ciszy, i kieruję do niego głównie prośby, ale także zwierzam mu się ze wszystkiego, z czego zwierzyć się pragnę. Zawsze kiedy moja prośba zostaje wysłuchana, dziękuję mu za jej spełnienie. Niestety, nie potrafię wyrazić mu swojej wdzięczności w inny sposób, ale jestem rada, że przynajmniej tyle mogę zrobić. Choć nigdy nie usłyszałam jego głosu, to wiem, że do mnie przemawia, wspiera mnie duchowo. - wyznała, spoglądając na Ines. Hashimea nikomu nigdy nie powiedziała ani słowem o tym wszystkim, o czym teraz bez skrępowania opowiadała Kapłance. Może to dziwne, ale nawet przynosiło jej to radość - dzielenie się z kimś skrawkiem własnej codzienności, wiary. Być może to dlatego, że od dawna nie zamieniła z nikim ani słowa, a może po prostu postać Kapłanki zdawała jej się kimś sobie bliskim oraz ważnym?


RE: Płonąca równina. - Amai - 01-08-2014

-Pani Ines? Czy pani mnie słyszała?-
Amai stała sie nieco bardziej natarczywa.
-Proszę pani! Słyszała pani...-
Amai usiadła na zadzie i zaczęła wpatrywać sie w oczy kapłanki wzrokiem który można by nazwać małymi świdrami atakującymi dusze.


RE: Płonąca równina. - Serret - 01-08-2014

Karakalka pokiwała łbem z uśmiechem. O to właśnie chodzi! Ta werwa, ten entuzjazm, ta chęć spróbowania czegoś nowego, a jednocześnie niezwykle praktycznego... Tak, to napełniało Serret energią, której pozazdrościć mógł niejeden młodzieniec.
Nie miała nic więcej do dodania, toteż wybiegła, stuprocentowo pewna, że podopieczna czym prędzej pogna za nią. Nie ma chwili do stracenia!

Z/t z Samiyą