Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Jie - 13-07-2015

Niestety brutalna siła dość często zwycięża nad rozumem, chyba że zastosuje się go w odpowiedni sposób. Młodzik miał raczkującą mądrość, więcej słuchał rad ojca, który dopingował go tuż obok, lecz sam nie podniósł łapy na przeciwnika. Tutaj chodziło o coś więcej niż życie. Nawet jeśli polegnie, musi sobie zasłużyć na własną gwiazdkę na niebie.
Górował nad nim Bezgrzywy, który kłapał kłami ostrymi jak brzytwa tuż nad jego pyskiem. Musiał coś zrobić, tylko co? Złamanie szczęki sprawiłoby, że nie zatopiłby w nim zębów, lecz nie miał tyle mocy. Musiał spróbować. Wpierw przednimi, później tylnymi kończynami wymierzał ciosy w kierunku dolnej szczęki przeciwnika. Kopniaki są mocniejsze, tylko gorzej z celnością.


RE: Płonąca równina. - Kituko - 17-07-2015

Wierzgał jak jakaś gazela. Dolne łapy miał na tyle daleko że nie było mowy by sięgnęły szczęki.
Ryknąl mu w twarz, tak by lekko go oszołomić i korzystając z tego momentalnie spróbował zadrapać go w oczy. Im gorzej działały jego zmysły tym lepiej dla Bezgrzywego.
Dzisiaj będzie spory obiad, szkoda tylko że cały w białe kłaki. Utkną między zębami.


RE: Płonąca równina. - Jie - 17-07-2015

Nie, nie będzie obiadu. Nie zamierzał dać się zjeść. Ale widział, że jest na przegranej pozycji, a jednak miał dopiero dwa lata. To za mało, by paść ofiarą z łap kogoś niewiele starszego. Nabrał doświadczenia, i chciał to wykorzystać w przyszłości.
Prawie że łapa rywala wydrapała mu lewe oko, lecz krwiste szramy zostały. Ryk go na tyle ogłuszył, że nie wywinął się zupełnie od ataku Tsavo. Pozbierał się tak prędko jak mógł, by podciąć kończyny przeciwnikowi, a samemu...
...uciec.
Tak, uciec. Może to mało chwalebne, lecz życie było mu miłe, i nie zamierzał dać się zjeść. I to kanibalowi.

[zt]


RE: Płonąca równina. - Kituko - 17-07-2015

Honor czy nie honor, kanibal czy nie kanibal, ale biały zachował się zwyczajnie słabo. Ale to nie zmieniało faktu że za nim pociągnie się szlak krwi. Wystarczą krople na trawie i jego sierść, a zapach spokojnie pozwoli go śledzić.
- Dokąd idziesz smaczny kąsku...
Pobiegł za tropem.
z/t


RE: Płonąca równina. - Miyuki - 21-07-2015

Wyszła.

[zt]


RE: Płonąca równina. - Völundr - 12-08-2015

Ślady krwi pozostawione przez Jie już jakiś czas temu wsiąkły w ziemię. Obcy nie wiedzieli, że w tym miejscu rozegrała się tragedia młodego lwa. Nieświadomy tego faktu był także Völundr, który kroczył dumnym krokiem przed siebie. Głowę trzymał wysoko, żeby móc lepiej widzieć i słyszeć. Miał nadzieję, że spotka tutaj kogoś ze swojego nowego stada. Szczerze mówiąc, bliżej znał jedynie białogrzywego młodzieńca, który raczył uratować życie starca. Rozróżniał parę osób w stadzie, ale działo się to wyłącznie dzięki opisom Shaki. Szkoda, że nikt nie miał chęci zamienić z nim ani słowa... Błękitnooki tłumaczył ich brak czasu trenowaniem swojego umysłu, które miało być jednym z celów Srebrnego Księżyca. Może uda mu się kogoś przyłapać w wolnym czasie?


RE: Płonąca równina. - Ayana - 14-08-2015

Fiametta powolnym krokiem szła przed siebie cały czas spoglądając za siebie czy Amai za nią kroczy. Kiedy już spostrzegła, że jest na miejscu zaczęła rozglądać się za czymś do zjedzenia dla małej lecz zamiast tego spostrzegła lwa. Podeszła do niego w między czasie łapiąc przy tym parę surykatek. To powinno Amai wystarczyć. Da jej to jak tylko zjawi się tutaj.
- Witaj. Jestem Fiametta - wykrztusiła z siebie czekając aż starszy lew się przedstawi.
Usiadła sobie spokojnie.


RE: Płonąca równina. - Völundr - 14-08-2015

Był nieco zaskoczony, że ktoś tutaj przyszedł - w końcu Ognisty Step leżał na obrzeżach ziem Księżyca. Towarzystwo lwicy dostrzegł jednak już wcześniej, kiedy jej jasna sylwetka majaczyła w oddali. Przez pewien czas był pewny, że ma przed sobą Kapłankę, ale dopiero gdy podeszła bliżej spostrzegł, że brakuje jej warkocza, a i była smuklejsza z sylwetki. Skąd tu nagle takie nagromadzenie białych lwów?
- Dzień dobry, Fiametto - uśmiechnął się przyjaźnie i skinął jej głową w geście powitania. - Przyznam szczerze, że początkowo pomyliłem cię z naszą Panią. Tylko zazdroszczę wam takiej barwy futra. Wyglądacie jak wysłanniczki Najjaśniejszego. Jam jest Völundr.


RE: Płonąca równina. - Amai - 16-08-2015

Amai bardzo ostrożnie szła za białą lwicą. nieco obawiała sie opuszczać opiekunki ale wizja posiłku była zbyt kusząca i tek też po chwili zajadała sie mięsem surykatek i zerkała na biała lwice. była ciut inna od kapłanki. Z wyglądu. Z zachowania była diametralnie różna. Małej łza aż w oku się pojawiła bo posiłek na głodny żołądek był niezwykle dobry. I nagle uświadomiła coś sobie... Czy Ines może mieć ja za maskotkę pasożyta? Przecież jej jeszcze nie wzięła do stada zawsze tłumacząc że ona na to za młoda... Niby troszkę sie nią wcześniej zajmowała ale to było jakby tylko dlatego że ją znała i mała była za mała by sama sobie dać radę


RE: Płonąca równina. - Ayana - 18-08-2015

Ucieszyła się widząc, że Amai jej zaufała. Następnym razem upoluje jej coś lepszego niż tylko te surykatki po drodze.
- Serret? - wejrzała na Amai wzrokiem pytającym wymawiając imię, które przedtem usłyszała.
Z naszą Panią? Zadała sobie pytanie w głowie zerkając już na Volundra. Dopiero po chwili zorientowała się, że rozchodzi się o jej siostrę. Fiametta miała dużo jaśniejszą sierść od Ineś, niczym śnieg. Zaśmiała się delikatnie gdy ten powiedział, że wygląda jak wysłanniczka. Po jego wypowiedzi wiedziała już, że należy do stada więc nie musi się obawiać ataku. Wejrzała w niebo.
- Księżyc - powiedziała radośnie
Lew mógł zauważyć brak wypowiadania dłuższych słów, a nawet ciężkie wysławianie się.
- Długo należysz do stada? - wykrztusiła powoli z siebie pytanie


RE: Płonąca równina. - Völundr - 21-08-2015

Jej nieśmiałość - tak zinterpretował jej problemy z mową - nie umknęła jego uwadze. Jak na razie nie zamierzał czynić komentarza w tej sprawie. Może w dalszej części rozmowy białofutra trochę się na niego otworzy. Cieszyła go jednak jej radość. To dobry znak, że samo wspomnienie o Najjaśniejszym daje jej tak wiele szczęścia i nadziei. Może nie wszystko stracone...?
- Nie, raptem parę tygodni - odpowiedział grzecznie. - Zaczynam się tutaj czuć jak w domu. Dobrze jest znowu go mieć.
Posłał jej przyjazny uśmiech. Widzisz? Wcale nie jestem taki straszny, na jakiego wyglądam.


RE: Płonąca równina. - Samiya - 21-08-2015

Samiya powoli stawiała krok za krokiem, wzrok miała wbity w ziemię, a jej myśli błądziły daleko.
Nie widziała dziś ani Serret, ani Septima. I czuła się źle. Choć równocześnie nie miała ochoty na spotkanie z nimi. Zazwyczaj energetyczna i radosna, teraz była lekko przybita i zniechęcona do wszystkiego.
Kiedy w pole jej wzroku nagle wkradła się sylwetka jakiegoś lwa, Sami zatrzymała się gwałtownie i zamrugała. Podniosła łeb i wzrok. Od brązowego dzielił ją dosłownie krok, w zamyśleniu prawie na niego wpadła!
-Och, bardzo przepraszam. - powiedziała odruchowo.
Przyjrzała się lwu. Zaraz, ona go znała? Chyba nie. I nawet nie wiedziała, czy należy do Srebrnych. To, że przebywał na ziemiach jej stada niekoniecznie to oznaczało. Często wchodzili na nie obcy, co nieco ją irytowało.
-Um, przepraszam... Czy ja pana znam? - powiedziała nieśmiało. Bez kojącej obecności cioci czuła się jak bez ogona. Niby mogła tak żyć - ale jakie to niewygodne!
Przeniosła wzrok na jasnosierstną lwicę. Niedawno ją spotkała... I chyba była siostrą Ines.
Gdy Sami dostrzegła Amai, zauważalnie się skrzywiła. Wciąż odczuwała wobec niej niechęć. Jak tak można... Uznać Serret za własną matkę bez pozwolenia jej ukochanej podopiecznej, Sami!


RE: Płonąca równina. - Amai - 22-08-2015

Szybkość z jaką mała lwieczka pożerała daną jej zwierzynę można uznać za imponującą. Lecz była to tylko szybkość głodu. Szybkość która sprawiła że po chwili Amai leżała na ziemi z łapkami na brzuchu. Zbyt wiele wpakowane na pusty żołądek doprowadziło do bólu owego. Teraz dopiero leżąc zwróciła uwagę że jest tu jeszcze jakiś lew i pokazała się ta dziwna, samolubna kocica. Amai jednak była zbyt najedzona by jakoś normalnie jak na nią zareagować, wiec leżała i czekała na rozwój sytuacji.


RE: Płonąca równina. - Völundr - 23-08-2015

Skąpogrzywy z pewnością pamiętałby nawiązanie znajomości z serwalką. Na swojej drodze do Krainy Czterech Stad spotkał niewielu przedstawicieli jej gatunku, a w jego rodzinnych stronach te koty nie występowały. Nadal były dla niego zwierzętami egzotycznymi, nieznanymi.
- Nie przypominam sobie, bym się z panienką zapoznawał - odparł poważnym tonem i uśmiechnął się miło. - Nie ma za co przepraszać. Jestem przekonany, że miałaś wyraźny powód do zamyślenia się. Panna też należy do Księżyca? Wstyd mi przyznać, lecz nie znam jeszcze wszystkich członków stada. Każdy dzień przynosi mi kogoś nowego.
Zignorował obecność Amai. W jego stronach młodzi kajali się przed starszymi i to oni ich pierwsi witali. Nie będzie robił odstępstw na obcych ziemiach.


RE: Płonąca równina. - Samiya - 23-08-2015

Lew wyglądał troszkę inaczej. Na pierwszy rzut oka nie było widać różnicy, ale po dokładnym przyjrzeniu się Sami znalazła kilka różnic. Brązowy wyglądał na dość starego lwa, a mimo to miał niewielką grzywę w porównaniu z tutejszymi samcami. I właściwie to zwróciło jej uwagę. Cóż, Sami nie wiedziała wiele o lwach, więc jedynie wzruszyła ramionami w duchu i przestała o tym myśleć.
-Taak, miałam. - powiedziała, krzywiąc się ledwo zauważalnie. Smutna lub skrzywiona mina nie była zupełnie w jej stylu bycia... Ale czy wiele to znaczyło, skoro jej brat odszedł? Znów. Niby teraz nie jest daleko i obiecał ją odwiedzać, ale wciąż... Nie był przy niej. Rozumiała go, ale to nie pomniejszało jej bólu. W zielonych oczach zalśnił smutek.
-Tak, należę. - mimowolnie uśmiechnęła się lekko. Ach, Księżyc... Wspaniałe słowo. Jednocześnie oznaczało ten wspaniały, srebrny obiekt na niebie, jak i jej dom. Stado. -Och, niech się pan tym nie martwi. Mi również zdarza się wpadać na członków Srebrnego Księżyca, których jeszcze nie znam. Tak jak teraz. - teraz także w jej oczach zalśniła wesoła iskierka. -Na naszych terenach mogą również przebywać członkowie stada Lwiej Ziemi. - wyjaśniła. Co prawda nie pamiętała, by jakiegoś spotkała... Za to odwiedziła wraz z ciocią tereny Lwich. Zamachała ogonem, patrząc z ciekawością na brązowego.
-Ojej, nie przedstawiłam się jeszcze! - oprzytomniała -Mam na imię Samiya. - powiedziała z nutą radości, która mimo wszystko wciąż kryła się w jej wnętrzu. -A opiekuje się mną Serret, karakalka.
Na tych ziemiach nie żyło wiele karakali, więc łatwo było ją rozpoznać. Tak właściwie to Sami poznała tylko jednego karakala nie będącego jej ciocią... Tiletha. Ale już od dawna go nie widziała.