Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Septim - 10-09-2015

Oj rozzłościł go ten wredny wielki nie-lew!
- Ktoś jak widać ci dał już nauczkę...
Dorzuciłby kilka uszczypliwośći, ale nie chciał narażać Serret i Sami.
Stąd zdecydował się zamilknąć.
Poza tym miał dziwne uczucie, że ktoś ich obserwuje...
Czyżby tutejsi?


RE: Płonąca równina. - Samiya - 11-09-2015

Cofnęła uszy, wzburzona zachowaniem dziwacznego gościa w paski. Popaprańcy? Jak on śmie? I o czym on w ogóle mówi?!
Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić. To nie ważne... Zapewne Księżyc przysłał go, by wypróbować cierpliwość cętkowanej panny. Zielone oczy spoglądały na obcego niechętnie, by po chwili przenieść się na brata. Wyraźnie się speszyła, w końcu co ona ma mu odpowiedzieć? Że nie obraziłaby się, gdyby tamta przybłęda zginęła? Septim wyglądał tak, jakby miało go to odrzucić. A przecież... Przecież nie mogła pozwolić, by źle o niej myślał!
-Nie wiem. Volundr się tym zajął. - powiedział cicho, wlepiając wzrok w nieboskłon. Choć świeciło słońce, mógł już się tam pojawić jej patron. Jednak nie udało się jej go znaleźć... Odwróciła łeb, zawiedziona.
Drgnęła, zaskoczona gniewnym głosem brata. Gdyby nie to, że wolała nie rozważać przykrych spraw na pewno uderzyłyby ją zmienne poglądy brata - zabijanie wygnańców jest be, ale bezsensowne warczenie na obcych jest już dobre? Przecież w obu sprawach chodzi o strzeżenie własnych ziem, by nie stały się parcelą publiczną.
Zirytowało ją zachowanie obcego. Właściwie wszystko to zaczynało ją irytować. Najpierw Septim odchodzi, później przybywa przybłęda, kiedy sprawa jest już załatwiona to nagle braciszek się pojawia w chwale i ma pretensję o sprawy jej stada. A teraz jeszcze ten gburowaty obcy.
Miała wrażenie, że się gubi. We własnych emocjach, powinnościach i czynach. Co miała robić? Wszystko szło nie po jej myśli. Radość, która niemal zawsze gościła w jej sercu, umyśle i oczach została zastąpiona przez zagubienie, irytację oraz stanowczość, która pasowała do niej jak paski zebry.
-Te ziemie należą do stada Srebrnego Księżyca. Skoro tak ci pilno, że musisz przez nie przechodzić, to czemu trwonisz czas na próżne pogawędki? Odejdź stąd. To ziemie tylko dla tych, którzy rozumieją wielkość Księżyca. - odezwała się głośno.
Skąd się to w niej wzięło? Czuła się dziwnie, wypowiadając te słowa. Zupełnie jakby to nie ona je ułożyła, lecz kto inny!
...Może to Księżyc postanowił jej pomóc?


RE: Płonąca równina. - Soth - 13-09-2015

Liczył na to, że tamta kotka zdąży coś odpowiedzieć, zanim wtrącą się inni. Co jak co, ale tamta najbardziej przypominała Sothowi jedną z takich dobrych i uczynnych osób, co to pomogą każdemu, jeśli tylko okaże trochę skruchy. Albo przynajmniej, poudaje. Tyglew nie zamierzał utożsamiać się z tymi dziwadłami, ale kiedy odezwała się tamta mała szczurzyca, znalazł w tym sposób by ich trochę wykorzystać. Ot, odrobinę. Bo co tam może zrobić działający jak zwykle na własną rękę samotnik.
- Co? Jak śmiesz mnie obrażać! - Warknął, momentalnie zmieniając wyraz pyska, stając przodem do Samiyi - Ja... ja poświęciłem Mu wszystko! Odrzuciłem rodzinę, przeszedłem przez ogień... POZOSTAWIŁEM SAMEGO SIEBIE! - Krzyczał dalej, stawiając swoje kroki w jej stronę znacznie żwawiej, niż robił to przed chwilą - Wszystko po to, by być najbliżej jego łaski, która prowadzi mnie w noc, kiedy wychodzą demony - Zatrzymał się, będąc na długość jednego susa od całej tej gromadki. Był silniejszy od każdego z nich, ale tylko w trójkę byli w stanie mu zaszkodzić. A Soth stwierdził, w myślach, że za ten wybryk pewnie jeszcze pożałuje własnymi przekonaniami, ale skoro zaczął przedstawienie, to musi ono trwać jeszcze przez jakiś czas.
- Wy się bawicie w te swoje stadka, psiakrew, nigdy nie będziecie widzieć tego co ja widziałem. Jak śmiesz mnie obrażać? - Zapytał jeszcze raz, szczerząc w gniewie swoim kły. Postawił jeszcze parę kroków, zbliżając się do niej i widocznym było, że nie miał przyjaznych zamiarów. Już szykował się do ataku...
Gdy nagle padł na ziemię. Soth otworzył szeroko powiekę, zawieszając wzrok na niebie, jakby ducha zobaczył. Wyglądał teraz tak mizernie. Gniew w oku momentalnie znikł, a zastąpił go strach. Może faktycznie coś zobaczył? Wargi złożyły się w jakieś słowa, ale żadnego dźwięku nie wydał.
- Wybacz mi. Pozwoliłem, by gniew mnie zaślepił - Soth zwrócił się ponownie do młodej serwalki, dalej leżąc. Kiedy to mówił, opuścił swój łeb, że praktycznie nosem dotykał ziemi.
Milczał.


RE: Płonąca równina. - Inés - 14-09-2015

Już z oddali dało się usłyszeć kroki kapłanki przedzierającej się przez gęste trawy. Nie kryła się ona ze swoją obecnością - dopóki przebywała na swoich terenach, nie czuła takiej potrzeby. Nie minęło wiele czasu, nim znalazła się w towarzystwie Serret, Samiyi, jej brata i... Obcego lwa? Czy to aby na pewno dziwaczny lew, czy może grzywiasty tygrys? I dlaczego leżał? Przystanęła tuż obok niego.
- Niech Księżyc będzie wam łaskawy - przywitała się ze Srebrnymi, po czym przeniosła wzrok na nieznajomego. - Kim jesteś, przybyszu?
Usiadła, nie spuszczając z niego pozbawionego emocji wejrzenia błękitnych ślepi. Ines sprawiała wrażenie zamyślonej, choć ci, którzy znali ją dłużej, powinni wiedzieć, że była to dość typowa dla niej mina. Przysunęła ogon do łap, a jego końcówka drżała, zdradzając pewien niepokój.


RE: Płonąca równina. - Serret - 14-09-2015

Zdezorientowana kotka obserwowała całe to zajście z rosnącym zdenerwowaniem. Gdy Samiya zabrała głos, karakalka aż otworzyła pysk z wrażenia. To było coś! Ona sama, mimo iż w swojej opinii wprawnie posługiwała się słowami, nie była pewna, czy zdołałaby ułożyć na poczekaniu podobną mowę. Krótko a treściwie - tak właśnie powinno się objaśniać najważniejsze kwestie.
Tylko... Ta reakcja samca. Och, cóż to było! Tak pięknie opowiadał, dość nieskładnie, ale dało się wyczuć w tym mnóstwo emocji. Niesamowite! Czyli wszechmocny Księżyc udzielił mu łaski przegnania nocnych zjaw?
Drżąca z podniecenia Serret powoli zbliżyła się do brązowego. Nachyliła nad nim łeb, a fioletowe oczy błyszczały z fascynacji.
- Co jeszcze On ci pokazał? - spytała głośnym szeptem, stawiając uszy.
Zanim zdążył odpowiedzieć, przybył do nich ktoś, kto odwrócił jej uwagę nawet od tyglwa. A to dlatego, że była to sama Kapłanka!
- Chwała Najjaśniejszemu! - odparła, ochoczo kiwając łbem ku Jasnowłosej.
Nie dodała nic więcej, bo zadane pytanie nie było kierowane do niej - zresztą, i tak nie byłaby pewna, jaką dać na nie odpowiedź.


RE: Płonąca równina. - Septim - 14-09-2015

Westchnął głośno. Teksty o księżycu irytowały go coraz bardziej, ale szopka jaką odstawił hybryd była szczytem wszystkiego.
- Chyba nie wierzycie temu parszywemu łgarzowi?! Ja też potrafię się zatoczyć i upaść, wznosząc modły do waszego bóstwa. On tylko podle udaje! Jestem pewien!
Bardzo go uderzyła naiwność "cioci". Była dobra, i cenił ją bardzo. Zwłaszcza dlatego, że opiekowała się jego siostrą. Ale to, co tu się dzialo, wołało o pomstę do... księżyca, przodków, czy czegokolwiek innego, w co by wierzyli.
Niech nawet uwielbiają jakiś głaz. Może to być naprawdę ładny głaz. Daje im to radochę - czemu nie.
Ale nie można komuś wierzyć ot tak, że on też widzi w tym glazie coś wyjątkowego, zwłaszcza komuś pokroju tego olbrzyma!
Septimus zaczynał coraz bardziej nieufnie podchodzić do innych. Wiedział, że przesada nie jest niczym dobrym, ale uznał, że za wszelką cenę trzeba chronić przed fałszywymi złymi zwierzętami Sami i Serret!
Dla dobra wyższego!
- Rozumiem, że wierzycie w księżyc, w jego... emmm.. moc. Ale ten tutaj to zwyczajny oszust. Jest niebezpieczny!
Podszedł bliżej Serret, by w razie potrzeby skoczyć i osłonić ją własnym ciałem. Bał się możliwych scenariuszy.


RE: Płonąca równina. - Sadism - 14-09-2015

"Mieli racje... te plotki nie kłamaly. To sssstado zwyczajnych fanatyków. Jeno tenże sssserwal wydaje się cokolwiek rozumować... ale i on źle do tego podchodzi... po co jeszcze tu sssiedzi? Czyżby więzy? Umowy go tu trzymały?"
Sadism rozmyślał na każdy temat. Serret nieco odeszła od niego, przez co musiał zmienić pozycje. Tym razem był za Samiyą. Też dobry zakładnik- kot to kot. A że nieduży, to pasowało żmijowi.
Hybryd całkiem zacnie odegrał scenkę. Przez chwilę sam Yehisses zastanawiał się czy i jego doszczędnie opętało... i tak gapiąc się na te małe serwale, przypomniała mu się Taal.
Gdzie ona mogła być? Czy powiedział coś nie tak? Zmrużył oczy ze smutku. Nie umiał płakać. Teraz zazdrościł tego ssakom. Pacnął ze złością ogonem o ziemię, po czym zdał sobie sprawę z popełnionego głupstwa. Momentalnie zmienił miejsce pobytu, okrążając wszystkie kotowate. Zbliżał się do Inés. Instynktownie wyczuł od niej jakby... tak. Wyczuł że jest kimś kogo warto poznać.
Nie zdawał sobie sprawy że to ona jest słynną Kapłanką.
Czekał na rozwój wydarzeń, by ukazać się w najmniej oczekiwanym momencie.


RE: Płonąca równina. - Soth - 15-09-2015

Soth nie sądził, że jego gra aktorska okazuje się być w nienagannym stanie. Bo o ile kłamanie i oszukiwanie to jedno, tak tutaj... nabierało to nieco innego wymiaru. Nie sądził też, że ich poziom... zapatrzenia się w tak odległy przedmiot, był tak wysoki, że tyglew mógł odprawiać całą maskaradę bez konsekwencji. Oczywiście, jego mina się nie zmieniała, dalej był wręcz w pozycji uwłaszczającej jakiemukolwiek zwierzęciu. Ten starszy karakal był doprawdy ciekawym zjawiskiem. I jednocześnie dawał nadzieje, że jego pole do popisu nie ukróci się wraz z jednym wybrykiem, a będzie mógł to ciągnąć. Pytanie tylko, ile tego wytrzyma, zanim jego szlag nie trafi. Albo grom z jasnego nieba.
Wtedy też jeszcze doszła do nich jakaś lwica, ale kiedy Soth ją ujrzał... zamarł w bezruchu. Pierwszy raz widział kogoś tak pięknego i naprawdę, gdyby nie jego nienawiść do lwów, to pewnie by próbował do niej jakoś podbić. Po za tym, sądząc po reakcji tej co zatrzymała się przed nim, to musi być to ta upośledzona umysłowo, przywódczyni całej tej gromady wierzącej w księżyc. Naprawdę, dorodna sztuka. W sumie to nawet nie dziwne, że zdołała zjednać sobie jakąś grupę. Z taką kobietą...
I tym razem jego zapatrzenie nie było udawane, bo był wręcz oczarowany. Przyłapał się też na tym, ze patrzył na nią zbyt długo, a wyrwał go z tego bezruchu ton tego małego szczyla, co począł język strzępić na pokrzywdzonego przez los Sotha.
- Ja... um... - Zaciął się. Ponowne zdanie młodego serwala jednak znów mu przerwało, a oblicze tyglewa przeciął grymas gniewu - Mógłbyś się zamknąć? Takiej damie się nie przerywa - Warknął na niego, podnosząc łeb całkiem. Chwilę go mierzył wzrokiem, po czym znów spojrzał na Ines - Ja... proszę mi wybaczyć. Soth. Soth się nazywam. Natrafiłem przypadkiem na... - Urwał na moment.
Na tych popaprańców, dodał w myślach, w porę gryząc się w język.
-... na nich.
Westchnął cicho. No, wypadałoby jeszcze odpowiedzieć tamtej karakalce, chociaż właściwie, nie miał pojęcia co odpowiedzieć. Ale pojawienie się prawdopodobnej przywódczyni podsunęło mu pewien pomysł. Bardzo dziwny zresztą, ale... przedstawienie musi trwać.
- Pokazał mi ją. W... snach - Szepnął jej "na ucho".


RE: Płonąca równina. - Inés - 15-09-2015

Ines siedziała i spoglądała na tyglwa, a ten leżał i patrzył się na nią. Normalnie taka sytuacja powinna wprawić obojga w zakłopotanie, ale akurat Jasnowłosa była taką osobą, która nie widziała w tym nic dziwnego. Jej nie sprawiałoby problemu stałe komunikowanie się ze światem poprzez wzajemne rzucanie spojrzeń. Ostatecznie jednak wyszło na to, że obcy postanowił się odezwać, a więc ona uprzejmie nadstawiła uszu. Nie do końca zrozumiała, za "jaką" damę uważał ją tamten. Wróć - nic z tego nie rozumiała. Nie zdawała sobie sprawy, że Soth mógł zobaczyć w niej kogoś innego niż nieznajomą czy, ewentualnie, tutejszą władczynię.
- Jestem Inés, Kapłanka Księżyca - odrzekła zgodnie z prawdą. - Cóż cię sprowadza w te strony?
Postawiła uszy, bo wydało jej się, że usłyszała dźwięk pobrzmiewający z miejsca, w którym nie znajdował się żaden z widocznych kotowatych. Słuch rzadko ją zawodził, dlatego powoli podniosła się z miejsca. Rozejrzała się, mrużąc błękitne ślepia. Wypatrywała choćby najmniejszego ruchu wśród traw, jednak nie udało jej się dostrzec niczego podejrzanego.
- Kto tu jest? - rzuciła w przestrzeń i jasne było, że nie ma na myśli żadnego ze Srebrnych czy mniej lub bardziej znanych samotników.


RE: Płonąca równina. - Serret - 15-09-2015

- W snach? - spytała na głos, a była tym tak zadziwiona, że wyrwało jej się to dosyć głośno.
Prędko zakryła pysk łapką, spojrzała po pozostałych w nadziei, że nikt tego nie usłyszał, po czym ponownie wpatrzyła się w Sotha. Coś takiego! Zerknęła na Ines, a potem chciała coś jeszcze dopowiedzieć, ale nie zdążyła. Septim coś mówił, najwyraźniej do niej, a przynajmniej była jednym z adresatów. Odwróciła się więc ku niemu.
- Ale dlaczego tak uważasz? Z jakiego powodu miałby nas okłamywać? - spytała ze szczerym zdumieniem, odchylając uszy.
Serret od zawsze brzydziła się kłamstwem i nie rozumiała, po co ktoś miałby to robić, zwłaszcza w tak podły i haniebny sposób. Nie, to niemożliwe! Świat został stworzony między innymi po to, by wszelkie stworzenie dążyło do poznania prawdy, dlaczego więc mieliby to sobie wzajemnie utrudniać...?


RE: Płonąca równina. - Sadism - 15-09-2015

Poruszał się. Stara dobra metoda by nikt nie zrozumiał gdzie się jest. Pełzał kręcąc się niedaleko Ines.
Całą najbliższa okolicę przeszedł spokojny, pewny siebie chichot.
- Przemijacie z wiatrem... Witaj Ines, Kapłanko Księżyca. Ssssłyszałem dużo o tobie...
I dalej pełzał tak by kolejne słowa mówić już zza jej pleców. Około 4 metrów za nią.
- Mogę być śśśśmiercią, mogę przeznaczeniem. Przynoszę ukojenie, jednym ukąszeniem. Ssssiła niewielka, lecz w mej władzy issstnień wiele. Kimże więc jestem drodzy przyjaciele?
Tak dawno nie zadawał nikomu zagadek. Oj tak, za długo. Brakowało mu tej wolności. A przez ostatnie wydarzenia przypomniał sobie co czuł tuz przed poznaniem Vult. Wtedy poszukiwał elementów układanki. Teraz musi iść dalej, i odnaleźć kolejne.
To było bardzo przyjemne. Tyle osób wokół. Ryzyko, adrenalina, ale wszystko na wodzy. W końcu Sadism potrafił się opanować jak mało kto.
Gdy znowu zmienił kryjówkę, był 10 metrów na prawo od Ines. Tym razem milczał by go nie wykryto. W końcu po każdej kwestii musiał zmieniać położenie.


RE: Płonąca równina. - Septim - 15-09-2015

Ukłonił się w międzyczasie lekko do Kapłanki, po czym kontynuował wywód, odpowiadają cna pytanie Serret - Przed chwilą wyzywał was od "popaprańców", a teraz niby nagle mu się odwidziało? Poza tym może dużo zyskać przekonując was że wierzy w księżyc tak mocno, czy też że mu się objawił. W końcu jest ranny. Nie ufam mu. - prychnął na koniec, po czym usłyszał chichot, którego ku swemu zdenerwowaniu nie mógł wykryć. Dźwięk raz pochodził stąd, raz z stamtąd.
Był lekko skołowany, a to nie pomagało mu rozwiązać zagadki.
Zresztą to raczej brocha Ines. Ona tutaj rządzi. Sam jednak dalej starał się skupić na Soth'cie.
Nie mógł mu pozwolić na chwilę odpoczynku.
"Cokolwiek odgrywasz, łatwo ci to nie przyjdzie!"


RE: Płonąca równina. - Amai - 16-09-2015

Amai nieco ze strachem popatrzyła w kierunku znajomego głosu i już miała tam pobiec. Do białej potężnej lwicy gdy dobiegł ją syk. Nie taki głośny ale niebezpieczny. W tym wszystkim i całym swym strachu czuła jednak coś jeszcze w swoim serduchu. Do o koła było więcej przyjaciół niż wrogów. Może w tym wieku kapłanka zgodzi się ją przyjąć? Było by naprawdę miło ale najpierw musi być bezpiecznie. Teraz nie było więc mała tylko troszkę bardziej się skuliła
-Boję się-
szepnęła


RE: Płonąca równina. - Samiya - 16-09-2015

Sami z lekkim przerażeniem obserwowała zachowanie dziwnego lwa. Ale zaraz pomyślała, że może to Księżyc mu coś pokazał? No bo co innego mogło się stać?! W końcu znajdowali się na świętych terenach Księżyca!
-A skąd wiesz, że kłamie?- fuknęła na brata. -Może naprawdę objawił mu się Księżyc?
Prychnęła. On nie rozumie wspaniałości ich Pana. Dobrze, że jest tu Kapłanka, ona na pewno pozna się na tym obcym.
Nie przestraszyła się głosu bez ciała. Już dawno przestała się bać czegokolwiek, przekonana o wielkości Księżyca. Kto mógłby ją skrzywdzić, skoro Świetlisty patrzył na nią łaskawie?
-Nie ważne kim jesteś, tak jak inni powinieneś strzec się potęgi Księżyca. - powiedziała dumnie.
W końcu każde zwierzę musiało pamiętać o tym, że nie wszystko zależy od nich samych! Ich Pan na nieboskłonie obserwuje i może komuś pomóc, ale też i przeszkodzić.


RE: Płonąca równina. - Soth - 16-09-2015

A Soth się w duchu śmiał i śmiał. Wszystko szło jak trzeba, trzeba było jeszcze tylko bardziej podkręcić gadkę na jakieś filozoficzne, mało zrozumiałe frazesy, aby jeszcze bardziej byli skłonni mu uwierzyć. Przeciwnikiem właściwie był tylko ten gówniarz, który o ile zauważył, tracił na pozycji nawet wśród tych, którzy wcześniej się z nim zgadzali. Świetnie. Gdyby nie to, ze zbyt tłumie otaczali go ci fanatycy, to pewnie by się wymienił z nim porozumiewawczym spojrzeniem. Tymczasem...
- Myślę, że nie potrzebujesz odpowiedzi na to pytanie najjaśniejsza. O ile rzeczywiście jesteś Mu tak bliska jak mówisz - Mruknął, podnosząc się do pozycji stojącej, co oczywiście nie obyło się bez cichego stęknięcia - A druga sprawa to szukam pomocy - Skrzywił się w grymasie uśmiechu.
Serret podarował uroczy uśmiech natomiast, kiedy ból przestał być tak dokuczliwy w tej pozycji. W ramach odpowiedzi na jej nagłe pytanie, na jej zdziwienie, które na swój sposób było nawet słodkie. Ale mniejsza z tym. Mógłby wygłosić jakąś swoją przemowę, żeby jeszcze bardziej przekonać ich do siebie, ale usłyszał coś, czego najmniej by się tutaj spodziewał. Znał ten głos, właściwie, mógłby przywołać nawet fragment tej krótkiej, bezowocnej rozmowy.
- No proszę, proszę. Beznoga jaszczurka chyba pomyliła drogę do swojej norki - Warknął, obnażając kły. Chciał tym samym wszystkim tutaj dać do zrozumienia, że ten przybysz to faktycznie stanowi zagrożenie. No i nie chodziło tutaj o to, że ten wąż był bardziej podstępny niż połowa stworzeń na tym kontynencie, o czym nie do końca miał pojęcie, ale ze względu na zęby jadowe był czymś, co należało przegnać.