Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Włóczykij - 01-10-2015

Widział, że lwica nadal trzyma dystans. W dodatku aż się wzdrygnęła na jego porównanie jej do ksieżyca, nie umknęło to jego uwadze. A przecież Włóczykij nie chciał źle, a lwica naprawdę była bardzo ładna. Zrobiło mu się przykro, jednak nie chciał tego okazywać. Zbyt dużo jest na świecie smutnych i poważnych lwów. Postarał się spojrzeć na pozytywy; przecież ostatecznie go nie wywaliła.
- Dziękuję Ci... - chciał coś jeszcze powiedzieć, ale w sumie nie wiedział co, więc zamilkł. Lamparcica milczała, brat owej istoty również. Czy ignorowali go specjalnie, żeby sobie poszedł? Nerwowo latający ogon lwicy upewnił go w tym, że powinien jednak stąd odejść.
- Przepraszam za najście...i życzę...życzę radości z życia! - odparł i uśmiechnął się szeroko. Nie interesowała go już reakcja zebranych, odchodził właśnie w swoją stronę, by opuścić tereny Srebrnego Księżyca.

/zt


RE: Płonąca równina. - Nathaniel - 02-10-2015

Nathaniel przypatrywał się Włóczykijowi w zastanowieniu, mając raczej mieszane uczucia w stosunku do niego. Ten uśmiech, można powiedzieć, że był dość niezrozumiały. Sytuacja była raczej napięta, jakie więc miał powody by się tak radować? Czego właściwie szukał na terenach Srebrnych? Wpraszając się na nie, jedynie zniszczył swój wizerunek w oczach Najwyższej Kapłanki. Jeśli szukał tutaj swojego miejsca na dłużej, trafił na nieodpowiednie stado. Aby należeć do rodziny Srebrnych, potrzeba nie tylko chęci, ale i wiary w Najjaśniejszy Księżyc. A ten tu zamiast oddawać Mu należytą cześć... porównywał do Jego Egzystencji kolor sierści samej Kapłanki. Nathaniel wiedział, że to nie podoba się jego siostrze, więc spojrzał na Włóczykija z pewną niechęcią. Nie powinno go tu być.
- Żegnamy cię, Włóczykiju. Być może inne stada będą bardziej przychylne.
Oznajmił twardo, mierząc go nieprzychylnym spojrzeniem. Na ostatnią wypowiedź obcego, Nath zmarszczył lekko brwi. Czy to normalne zachowanie, być tak nieprzerwanie szczęśliwym? To właśnie go najbardziej dziwiło, dlatego gdy owy osobnik opuścił wreszcie tereny Srebrnego Księżyca, od razu poczuł się nieco spokojniejszy. Wiedział jednak, że poza Ines była tu również inna nieznana mu persona, na którą to skierował swoje spojrzenie.
- Czyżbyś też trafiła tu przez przypadek?
Zapytał, tym razem z nieco większym dystansem. Nie czuł jednak takiego zdenerwowania jak Ines. Lamparcica, choć była mu obca, nie wzbudzała w nim żadnych odczuć. Być może do czasu, wszakże nie znał jej intencji.


RE: Płonąca równina. - Vars - 02-10-2015

Och, równina! Idealne miejsce dla kogoś takiego jak on. Płaski teren, który może spokojnie przejść na swoich nogach. Cudowne, doprawdy, cudowne! Nie musiał się niepotrzebnie męczyć lataniem. Zmierzał więc statecznym krokiem, kierując się ku głosom. W końcu dostrzegł lwie sylwetki - a także lamparta! Ciemnego w dodatku! Cóż za niezwykły osobnik.
-Witam szanowne koty! - powiedział głośno, zbliżając się nieśpiesznie. Już był o wiele bliżej, więc kiwnął głową każdemu z osobna. Trzeba zachować kulturę, nie ma co! To sprawia, że klienci są przyjaźniej nastawieni. Vars już siedział trochę w swoim fachu i musiał przyznać, że był w nim naprawdę dobry - o ile nie najlepszy. Ale może to dlatego, że jeszcze nie spotkał nikogo, kto by się parał tą samą pracą? Cóż, pozostawmy te rozważania.
-Zwą mnie Vars. - przedstawił się przyjaznym tonem. -Poszukuję informacji.. Oraz je sprzedaję za stosowną cenę.


RE: Płonąca równina. - Inés - 04-10-2015

Odprowadziwszy wzrokiem przybysza, lwica na powrót utkwiła wzrok w Xis - choć, jak się miało okazać, nie na długo. Zaraz dołączył do nich kolejny jegomość, tym razem, tak dla odmiany, ptak. Ines nie przypominała sobie, by kiedykolwiek nawiązywała interakcję z kimś podobnym do niego. Nawet jeśli spotykała dropy, to te na ogół trzymały się z dala od drapieżników...
Przyjrzała mu się z taką samą nieufnością, jaką wykazywała w stosunku do każdej innej osoby, która postawiła łapę, nogę czy jakąkolwiek inną część ciała na jej terenach.
- Jakich informacji? - zadała mu pytanie, które ledwie kilka godzin wcześniej kierowała do pewnego gada. - I cóż to za cena?
Ines sprawiała wrażenie stosunkowo pewnej siebie, ale była to tylko zewnętrzna otoczka. Tak naprawdę Kapłanka była mocno zdezorientowana tą nietypową sytuację. Nie bardzo wiedziała, czego mógłby od niej chcieć ktoś pokroju tego tutaj. Błogosławieństwa w imię Księżyca?


RE: Płonąca równina. - Xis - 07-10-2015

- Aha. Święte ziemie. Kumam - odparła. Chociaż nie potrafiła jakoś odczuć szczególnej świętości tego miejsca i odniosła wrażenie, że to nie ona jest tutaj nawiedzona tylko ta tajemnicza biała.
Xis popadła chwilowo w klasyczny letarg najwyraźniej. Trochę pomilczała i zamierzała w sumie odpowiedzieć na nurtujące pytania białej lwicy. Pantera nie do końca rozumiała jednak czego konkretnie chciała dowiedzieć się Ines poza tym, że najwyraźniej jej ciekawość wzbudziła informacja o podróży na północ.
- Yehisses? Nie mam pojęcia kto to taki i chyba też nie wiem o jakiej agresji mówisz. - Zaczęła zastanawiać się na głos. - Bo ja mieszkam na Cieniowisku, na takim wielkim baobabie. No i faktycznie jest tam stado i w sumie to jestem jego częścią. No i jesteśmy trochę zamknięci na obcych... ale kiedy ostatnio tam byłam to nie spotkaliśmy wielu obcych. Przywódca zazdrośnie broni granic i lwic, ale tak jak i one nie wychodzi poza granice.
Pokręciła lekko głową za chwilę.
- No oprócz mnie. Bo miałam przyuczyć się na medyka, ale... coś nie wyszło - zamyślenie odmalowało się na lamparciej twarzyczce. - Coś się stało. Nie do końca pamiętam co. Jakoś trafiłam tak daleko... w sumie to jakaś lwica wspomniała coś o kierowaniu się na północ, więc idę tak z myślą, że będę tak szła aż dojdę do Cieniowiska, czy jakoś tak.
Pojawienie się lwa-samca sprawiło, że Xis od razu zrobiła się nerwowa i niepewna. Nie ukrywała przerażenia, jakie gościło w jej oczach. Zamarła na chwilę a potem padła na ziemię ściskając brzuch do ziemi i łapy kurczowo trzymając przy sobie. Istnienie obcych lwic tolerowała, ale z jakiegoś powodu obcych lwów-samców bała się panicznie. Próba przypomnienia sobie dlaczego kończyła się jedynie bólem głowy.
I pojawił się kolejny. Lamparcica spięła się jeszcze bardziej w przerażeniu i nie potrafiła wykrzesać z siebie ani grama słóweczka, gdy ten zadał pytanie. Siedziała tak w ciszy wiedząc, że na razie nie ma dokąd uciec. Z uczuciem ulgi dostrzegła, że jeden z samców wkrótce się oddalił, ale przybycia ptaka już nie zarejestrowała.


RE: Płonąca równina. - Vars - 08-10-2015

Drop zaśmiał się szczerze.
-Jakich? Wszystkich! - kłapnął dziobem, ubawiony.
Oh, my sweet summer child... Czy ta lwica jest naprawdę tak naiwna, czy po prostu udaje?
-Och, to cena nie wygórowana! Żadnych ziem, pierworodnych ani ofiar... Jedynie śliczne kamienie, zwane opalami. Za paręnaście takich kamyków mogę Ci wiele powiedzieć... O ile dasz mi trochę czasu. - skłonił łeb uprzejmie.
Choć pozornie nie zwracał uwagi na ciemną panterę, tak naprawdę uważnie słuchał wszystkich jej słów. I zapamiętywał.
-Jak na razie chciałbym się dowiedzieć co nieco o tej krainie... - powiedział do jasnofutrej z pewnym zakłopotaniem.
Dopiero zaczynał pracę tutaj, więc musi orientować się w obecnej sytuacji.


RE: Płonąca równina. - Inés - 13-10-2015

To, co usłyszała od lamparcicy, wprawiło Ines w wyraźne poddenerwowanie. Wszyscy ci obcy pałętający się po jej terenach... Było ich zbyt wielu. Jasnowłosa zmrużyła swe błękitne ślepia i obdarzyła tamtą pełnym złości spojrzeniem.
- Idź więc. Ale nie wracaj tu nigdy. I niech nikt tu nie przychodzi! - warknęła, machając ogonem z irytacją.
Co oni sobie wyobrażają? Kompletny brak szacunku do niej, Kapłanki, i do jej Świętych Ziem! Brak szacunku do KSIĘŻYCA!
Biała przeniosła wzrok na ptaka. Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić, ale była teraz w takim stanie, że przychodziło jej to z ogromnym trudem.
- Opale? - Zdziwiła się. - Dobrze. Wiem, o jakich kamykach mówisz. Hmm... Jest tu kilka stad - my, czyli Srebrny Księżyc, na południu jest Lwia Ziemia, na zachodzie Zachodnie Ziemie, na północy bractwo Yehissessa i... I to Cieniowisko.
Umilkła, kątem oka niecierpliwie zerkając na Xis. Nie chciała mówić więcej, dopóki tamta sobie nie pójdzie. Ale czarna, nie wiedzieć czemu, zareagowała panicznie na przybycie... Lwów?


RE: Płonąca równina. - Xis - 15-10-2015

//nie chce mi się czekać na odpis Nathaniela, soł... czmychnę teraz

- Okey okey. Spokojnie, zachowajcie sobie swój święty dołek, mam go w nosie - oznajmiła Xis.
Jak już wcześniej wspominała równina była po prostu na szlaku. Trudno byłoby polecieć nad nią nie mając skrzydeł. No i właśnie Xis doszła do wniosku, że chyba o to powinna się modlić ta biała lwica, o skrzydła dla wszystkich tych, którzy muszą przejść a nie mają tu wstępu. Oczywiście czarna nie postawiłaby łapy na tych gruntach gdyby rosły na niej drzewa. Wtedy mogłaby po prostu przemierzać gęstwinę skacząc z konara na konar. I wtedy w razie kłopotów wszystkich mogłaby mieć pod ogonem, a jak ktoś okazałby się na tyle zuchwały, żeby próbować pokonać lamparta we wspinaczce po drzewach, niechybnie by zrzuciła na pogruchotanie kręgosłupa! A co! Tym razem nie mogła tego zrobić i musiała zbeszcześcić święte ziemie.
Oho, jakże szczęśliwa mogła być z tego powodu, że nikt nie słyszy jej myśli. Wtedy dopiero by było! Już i tak wystarczająco pokazała jaki ma stosunek do wiary tutejszego stada - czyli lekceważący.
No i oczywiście pojawienie się samca lwa. Leopard zareagował strachem, co zapewne i tak wszyscy zauważyli. Nie było to jednak wystarczająco istotne dla Xis,żeby się opamiętać. Zaczęła się więc czołgać wciąż chroniąc uporczywie brzuch. Powoli, powoli. Bała się, że jak wstanie to zaatakują ją zanim zdąży zwiać.
- Nie... nie róbcie mi krzywdy... - wymamrotała po czym, gdy uznała, że przeczołgała się na wystarczającą odległość wstała na wszystkie cztery łapy po czym uciekła w te pędy, kołysząc nieświadomie nabrzmiałym brzuchem i krzycząc histerycznie i płaczliwie za razem.
- Nie! Zostawcie mnie! Dlaczego mi to robicie?! - Poniosło się echem, nawet gdy czarnej nie było już prawie widać, gdy ledwie widoczna czarna kropka błyskawicznie wskoczyła na pierwsze drzewo, które znalazła... a potem znikła!

zt


RE: Płonąca równina. - Anubis - 15-10-2015

Nie wiedział jak zareaguje na jego tak nagłe pojawienie się białowłosa lwica, władczyni tych ziem. Chociaż jak widać ostatnio ma jakieś problemy z pokazaniem do kogo one należą. Widać, że córka Ven i choć stara się być groźna to jednak i tak wygrywa jej łagodniejsza natura? Ciężko powiedzieć, ale widocznie przychodzi w odpowiednim momencie. Kiedy to sama dyplomacja może nie wystarczać i trzeba pokazać gościom to mniej przyjemne oblicze władcy? Wtedy to on się tutaj nada idealnie, jeśli chodziło o okazanie siły to on się nadawał idealnie. Mało który teraz osobnik dorównywał mu siłą fizyczną, jednak te jego ciągłe wędrówki na coś się przydały. Od dawna polował sam, niekiedy na zwierzęta, których tutaj się unika byleby nie paść z głodu. To wyrobiło u niego tężyznę, niestety zaniedbał trochę swoją zręczność, to jednak nadal był w stanie dopaść swoją ofiarę. A wtedy no cóż, zawsze słynął ze swej brutalności jeśli chodziło o przeciwnika.
Szedł w stronę którą ciągnęła go woń znajomej mu lwicy, a także jej braciszka. Dawno ich nie widział, zbyt długo kręcił się bez celu po nieznanych stepach i postanowił odwiedzić stare, dobre ziemie.
Nie ukrywał swojego zapachu, nie skradał się bo nie miał przecież po co. Był to jego dom, chyba nadal był. Szedł spokojnie z każdym kolejnym krokiem lustrując dokładniej towarzystwo.
- Cześć mała - powiedział i jak gdyby nigdy nic otarł się łbem o bok białej lwicy przechodząc obok niej by zatrzymać się kawałek obok i przenieść spojrzenie na Nathaniela.
- Witaj Nathaniel - przywitał się z lwem dodając lekki uśmiech, miał nadzieję, że ten nie będzie mu miał za złe, że przed chwilą od tak przytulił się do jego siostry. W dodatku coś mu mówiło, że to raczej lwica by miała coś przeciwko niż jej brat.
Ptakowi skinął łbem na powitanie zastanawiając się, czy SK oszalało przyjmując jeszcze więcej dziwacznych zwierząt, czy raczej to jakiś chwilowy gość. A może? Prezent powitalny dla krwistookiego? Przez co mimowolnie oblizał językiem dolną wargę.


RE: Płonąca równina. - Nathaniel - 16-10-2015

Nathaniel patrzył jeszcze jakiś czas wyczekująco na Xis, jednak nie trwało to długo, bowiem na równinie zagościł kolejny osobnik. Zwrócił swój wzrok na ptaka rejestrując każde jego słowo. Czy nie wystarczy już odwiedzin na dziś? Co to, jakieś zebranie? Nim sam cokolwiek powiedział, zrobiła to za niego Ines, która już wyraźnie traciła cierpliwość. Nath spojrzał na nią kątem oka, by powrócić po sekundzie do kwestii ptaka. Jego nachalność zdołała zdenerwować nawet fiołkowookiego.
- Dzięki za propozycję, ale nie sądzę, żebyśmy byli zainteresowani.
Rzucił ze znużeniem w głosie, lekko zirytowany. Samiec, mimo uwagi poświęconej Varsowi, momentalnie zwrócił uszy do tyłu słysząc za sobą jeszcze krzyk Xis. Co tutaj się działo? Czy tak dziś wygląda prywatność terenów stadnych? Z ulgą przyjął wiadomość, że lamparcica opuściła to miejsce, jednak wciąż pozostawała kwestia ptaka - informatora. Odejdzie sam czy trzeba mu w tym pomóc? Nagle uwagę Nathaniela przyciągnął znajomy głos, a także woń jego właściciela. Rozejrzał się, lecz nie zajęło mu długo zlokalizowanie Anubisa. Dostrzegł, jak ten ociera się o Ines, lecz nie wyglądał na poruszonego tym faktem... Był za to pewien, że siostra nie będzie zadowolona. Nawet gdy Nath ją przytulał, nadal zdawała się być lekko spięta. Na tę myśl uśmiechnął się przelotnie.
- Miło znów Cię zobaczyć, Anubisie.
Również go powitał, nie mniej jednak nie tracąc czujności wobec ptaka - intruza. Znów spojrzał na niego, marszcząc lekko brwi.
- Proponuję Ci... hm, iść stąd. Nie znajdziesz tutaj więcej informacji, popytaj inne stada.
Zasugerował, chcąc dać mu do zrozumienia, że powinien odejść. Ten ptak chyba nie oczekiwał od nich nic więcej, prawda? Jeśli jest dość spostrzegawczy, na pewno zrozumie, że tutaj już swoich "informacji" nie znajdzie.


RE: Płonąca równina. - Vars - 17-10-2015

Poruszył skrzydłami, lekko zaniepokojony i zakłopotany. Uch, najwyraźniej biała lwica nie chciała dziś mieć więcej gości... Przynajmniej powiedziała coś przydatnego. Skinął jej głową z szacunkiem.
-Dziękuję ci, biała pani.
Dziwaczna kraina. Cóż, może dzięki temu będzie miał więcej zleceń? Miał taką nadzieję. Ptak bacznie obserwował nowo przybyłego lwa. Znajomy... Może część stada? Ale zaraz, czy w tym stadzie jest wielu samców? Bo przecież ten brązowy również należał do Srebrnego Księżyca, czyż nie? Varsowi oczywiście nie umknął gest czerwonookiego. Mimowolnie przełknął ślinę ze strachem.
-Oczywiście, nie będę was dalej kłopotał. - odpowiedział brązowemu, lecz wciąż obserwował uważnie drugiego lwa. -Żegnajcie, panowie i ty, biała pani! - zakrzyknął, po czym prędko pobiegł i wzbił się w powietrze. Lepiej przenieść się w bezpieczne miejsce... Przestworza!
/zt


RE: Płonąca równina. - Inés - 20-10-2015

Ines odprowadziła wzrokiem czarną panterę. Dziwna osoba.
Odejścia Varsa nie zdążyła zanotować, bo oto ktoś zdecydowanie donioślejszy - zarówno posturą, jak i znaczeniem dla stada oraz kapłanki - zjawił się na tych ziemiach. Kolejny obcy, co za tupet!, chciałoby się zakrzyknąć! Ilu jeszcze zamierza tu wpaść tylko po to, by maltretować biedną Jasnowłosą swoją natarczywą i nieokiełznaną obecnością?
Najgorsze jednak było to, że on... On ją dotknął! JĄ! Wytrzeszczyła błękitne oczęta, wbijając wzrok w tego zwyrodnialca... Och!
- Anubis?! - Wpatrywała się weń w osłupieniu. - Co ty tu robisz?
Na chwilę przeniosła swe spojrzenie na brata, próbując dostrzec blask porozumienia w jego ślepiach. On jednak nie wydawał się być pod takim wrażeniem widoku dawnego medyka Srebrnych. Nie ma się co temu dziwić, samego Natha też długo nie było.
Biała odchyliła uszy, nie do końca pewna, jak powinna się teraz zachować. Stała więc tak jak stała, wprawiając ogon w nerwowe ruchy. Potrząsnęła łbem, by grzywka odsłoniła jej widok na świat, lecz ta zamiast tego jeszcze bardziej opadła jej na prawą część lica, w całości zakrywając prawe oko.
- I... Co ty sobie wyobrażasz?! - ofuknęła go, acz nie brzmiało to przekonująco.
Niełatwo było jej ukryć, że, pomimo wszystko, cieszyła się na widok szkarłatnookiego. Akurat on był jedną z tych person, które zawsze sobie ceniła - choćby za jego siłę i umiejętności medyczne. I wierność stadu, dopóki jeszcze do niego przynależał...
- Wróciłeś...? - spytała już spokojniej, acz głos wciąż jej drżał.


RE: Płonąca równina. - Anubis - 22-10-2015

Przysłuchiwał się słowom jakie wypowiedział Nathaniel do ptaka i temu co miał do powiedzenia ten drugi. Starając się zrozumieć o co tutaj w ogóle chodzi i nawet nie musiał się zbytnio wysilać ponieważ słowa lwa mówiły aż nadto czego tutaj szukało ptaszysko. Informacje na temat stada, a może czegoś innego? Nieważne. Najważniejsze w tym wszystkim było to, że wybrał nieodpowiednią porę, bo lwica, władczyni tych ziem była dzisiaj w nie humorze i jej brat też nie miał ochoty na pogawędki.
- Do zobaczenia - odpowiedział ptaszkowi nie ukrywając, że miał niecne plany co do ich kolejnego spotkania przez co uśmiechnął się na moment szelmowsko.
Spojrzał na Ines ciekawy jak zareaguje na jego uczynek i widząc jej spojrzenie nie wytrzymał i roześmiał się.
- Chciałem zobaczyć jak się miewacie no i odwiedzić braciszka - odpowiedział zgodnie z prawdą. Stęsknił się na starymi znajomymi bo było to coś czego najbardziej brakowało mu podczas tych wszelkich podróży po nieznanych ziemiach. Przez co zawsze wracał na Lwie Ziemie, do rodziny.
- Albo mi się wydaje, albo macie jakieś problemy? - Zagadnął już z poważną miną zerkając to na Nathaniela to na jego siostrę. Nieczęsto widywał Ines w takim stanie, a już tym bardziej fiołkowookiego. Pamiętał przecież ich pierwsze spotkanie i choć nie można było go zaliczyć do udanych ten zawsze był spokojny i pozytywnie nastawiony nawet do obcych, a tego teraz nie mógł powiedzieć o lwie. A zdecydowanie to nie było spowodowane jego nagłym pojawieniem się. Co o ile zmieszanie Ines mógł zrozumieć, to coś mu mówiło, że to coś innego tak rozgniewało białą.
Na jej ofukiwanie zareagował cofnięciem się o dwa małe kroczki, jakby chciał się wycofać z zasięgu jej łapy. Przejeżdżając również językiem po kłach.
- Jeszcze mam wszystkie kły, więc chyba to nie było aż tak złe - odparł. - No ale więcej się nie powtórzy jeśli aż tak ma Cię to znów rozgniewać. - Dodał szybko by naprawdę nie pozbyć się za moment jakiegoś kła. Po tym jednak znów nieco spoważniał ponieważ też zadała pytanie które to wymusiło.
- Tak, wróciłem, o ile to nie problem i nadal jestem tutaj mile widziany i będę mógł się na powrót uważać za część stada. - Przytaknął łbem na początku i odpowiedział białej.


RE: Płonąca równina. - Inés - 24-10-2015

Lwica jeszcze na moment ściągnęła brwi, gotowa odpowiedzieć mu, co sądzi o takich zachowaniach względem jej osoby, jednak zdołała się od tego powstrzymać. Nie miało to wiele sensu - lepiej jak skupi się na tym, co naprawdę istotne.
- Tak, ostatnio wyjątkowo często kręcą się tu obcy... - przyznała ze smutkiem, by następnie skierować myśli na nieco inne tory.
Zgodnie z zasadami, jakimi miało się kierować jej stado, powrót po tak długiej nieobecności był niedopuszczalny. Oznaczało to przecież zdradę ideałów, WIARY, to złamanie przysięgi danej Kapłance podczas bycia przyjmowanym w szeregi Srebrnych! Tylko że... Anubis znał się na leczeniu, a oni od czasu zniknięcia jego i Arhama nie mieli medyka z prawdziwego zdarzenia - Lotta zbyt często znikała jej z oczu, może jednak hienie nie jest przeznaczone życie wśród nich...? Inna sprawa, że Ines zwyczajnie lubiła czerwonookiego. Nie wiedziała, dlaczego, ale po prostu tak czuła.
- Dobrze, przyda nam się medyk - oznajmiła, powoli zbliżając się do samca, by spojrzeć mu prosto w te błyszczące szkarłatem ślepia. - Ale tym razem zostań. Kolejnej szansy nie dostaniesz.
Stanęła tuż przed nim, wciąż się w niego wgapiając.
- Myśleliśmy, że zginąłeś podczas zarazy - dodała cicho.


RE: Płonąca równina. - Anubis - 24-10-2015

On osobiście tak średnio wierzył w ten cały Księżyc, oddalony od ich świata tak wielkie odległości i w zasadzie dający im jedynie światło. Takie samo jakie dawał też innym zwierzętom, nie zależnie od tego czy wierzyły, czy nie. Zwłaszcza, że od małego był wychowywany w zupełnie innej wierze, w coś bardziej przyziemnego. W coś co dawało światło tylko tym, którzy czcili wielki wulkan - wtedy jeszcze aktywny i płynny ogień w nim płynący. W dodatku ciągle podtrzymujący płomień w jaskini jego przodków. Ciężko było z tego zrezygnować dla nowej wiary. I jedynie z czym tutaj się źle czuł to z złamaniem obietnicy danej właśnie Ines. Córce przyjaciółki, którą obiecał i przyrzekał wspierać w tworzeniu stada, w jego obronie i rozwoju. No więc pojawiało się pytanie, czy aby na pewno złamał obietnicę jej złożoną? Bowiem czyż nie bronił stada podczas jego pierwszych dni? Kiedy to musieli uporać się z wielkimi małpami zagrażającymi wtedy jeszcze młodym osobnikom? Czyż nie reprezentował godnie Srebrnego Księżyca podczas zawarcia przymierza z Lwią Ziemią? Będąc tutaj największym spoiwem obecnego paktu ze względu na bardzo dobrą przyjaźń z władcą Lwich. No więc był białej dłużny jedynie pomoc w rozwoju umiejętności. A jako znachor miał moc by tego dokonać. Możliwe iż było to kolejnym powodem dla którego znów przybył na owe ziemie. Uznając, że to najwyższa pora by przelać swoją wiedzę na jednego z członków stada.
Dlatego pewnie też pozwolił sobie na przywitanie się z Ines w taki sposób, w jaki mało kto by się odważył. Zapewne przez te wszystkie lata stał się jeszcze bardziej arogancki niż był do tej pory, w dodatku wiedząc, że może być bardzo cenny dla białej lwicy nie wahał się tego wykorzystać. No ale taki to już był Anubis, od zawsze i raczej nie zanosiło się na to iż miał się zmienić.
Ucieszył się kiedy to usłyszał, że nadal będzie mógł wspierać błękitnooką.
- Mam więc nadzieję, że przydam się kiedy będzie trzeba kogoś przegonić - Odpowiedział na jej poprzednie słowa, a w jego oczach pojawiły się jakieś tajemnicze ogniki. Nagle spoważniał i dodał szybko bo dopiero teraz doszły do niego słowa białej i sposób w jaki to powiedziała.
- Ktoś potrzebuje medyka? - Zadał pytanie rozglądając się pośpiesznie dookoła jakby wcześniej miał coś przegapić. Niczego nowego nie dostrzegł, więc znów powrócił do rozmówczyni i trochę cofnął łeb. Kapłanka zdecydowanie była teraz bliżej niego niż poprzednio przez co napiął mięśnie gotowy do skoku w bok by cofnąć się przed łapą. Jednak zamiast ciosu usłyszał to zdanie. Sam nie wiedział jak ma je odebrać, bowiem brzmiały jednocześnie jak prośba, a zarazem rozkaz wraz z groźbą. W dodatku to ciągłe wpatrywanie się mu w oczy. Natomiast po kolejnych słowach wypowiedzianych szeptem przestał się spinać i uśmiechnął się szeroko.
- Trzeba znacznie więcej by mnie ukatrupić - odpowiedział nie ściągając swojego wzroku z błękitnych oczu. Może była to jej jakaś gra, a on przecież nie lubił przegrywać.
- No i myśleliście, czy to Ty się o mnie martwiłaś? - Dodał, tym razem również szeptem, mając nadzieję, że po tym zdaniu wygra ten pojedynek.